Skocz do zawartości
Nerwica.com

Schwarzi

Użytkownik
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Schwarzi

  1. Witam. Chciałabym tu opisać dość dziwną "dolegliwość" ,która mnie prześladuje i przez,którą (między innymi) zaczęły się moje problemy psychiczne. Problem w tym,że nie wiem jak nazwać to "coś" ani skąd się to bierze. Dobra ,do rzeczy. Rok temu miałam postawioną diagnozę wstępną CHAD oraz podejrzenia w kierunku zaburzeń osobowości (nie wiem nawet jakich wtf O.o ) ,dostałam również piękne skierowanie do szpitala psychiatrycznego w celu wykluczenia bądź potwierdzenia tych diagnoz. Do szpitala nie pojechałam,na terapię nie chodzę ,ogólnie można powiedzieć się tymczasowo się nie leczę ,nie pytajcie czemu,po prostu ze względu na moją jakże kochaną rodzinkę nie mogę. Niedługo jadę na studia ,z dala od rodziny,więc zapewne wtedy zacznę coś ze sobą robić. Dobra za dużo się tu rozpisuję niepotrzebnie. Do psychiatry poszłam w okresie manii ,ale samo CHAD zaczęło się u mnie od depresji i ten objaw ,który zaraz opiszę towarzyszy mi GŁÓWNIE w okresie depresji ,w manii prawie wgl czegoś takiego (dzięki Bogu) nie doświadczam. Dobra, o co chodzi,mianowicie. Mam takie dziwne stany ,zwłaszcza jak jestem sama (czyli praktycznie zawsze),że zaczynam myśleć o swoim życiu przyszłym , a szczególnie o przeszłości. Odbiegam myślami do tego ,co było kiedyś,jak byłam dzieckiem. Te wspomnienia są bardzo bolesne dla mnie ,ponieważ nie podoba mi się moje teraźniejsze życie ,a przyszłość widzę czarno i nudno. Nie wiem skąd to się bierze,nie wiem nawet czy na takie odbieganie myślami do wspomnień ma jakąś nazwę ,lepiej bym się czuła,gdybym to wiedziała. To,że np. leżę sobie w łóżku ,czy jestem w miejscu ,gdzie parę lat ,lub nawet dni ,czy chwil (te bolesne wspomnienia mogą obejmować każdy okres czasu,każdy ,w którym czułam się szczęśliwa) spędziłam w beztrosce sprawia ,że nagle przed oczami mam wspomnienia. Hmm.. może podam na przykładzie. Powiedzmy ,jestem sobie w parku ,siedzę tam sama i zamulam. Nagle zaczynam myśleć o tym,że rok temu w tym samym parku byłam z koleżanką i wygłupiałyśmy się. Niby nic ,niby zwykłe wspomnienie ale cholernie boli. Mam wrażenie ,że coś utraciłam ,że to coś nie wróci... Przez takie głupie myśli moja depresja się pogłębiała i szczerze mówiąc,to chciałam popełnić samobójstwo głównie przez to,żeby się z tym nie męczyć,bo jak zaczęła się depresja to CIĄGLE wracałam myślami do dzieciństwa lub do szczęśliwych chwil z mojego życia ,które już nie wrócą. Jezuuu nie wiem co mam z tym zrobić.... Niech ktoś mi proszę powie co to wgl jest i skąd to się bierze ! Uff.. i tak jestem szczęśliwa,że poszłam do tego psychiatry bo sama diagnoza dużo mi dała. Aktualnie jestem w fazie depresji. Mam apatię i nie chce mi się ruszać , ale z samooceną i ogólnym samopoczuciem jest w miarę dobrze,bo dzięki tej diagnozie staram się z tym jakoś sama walczyć dopóki nie pójdę na leczenie i mam tę świadomość ,że depresja minie. Dodam,że wiem co pomaga mi na niemyślenie o tych wspomnieniach. Towarzystwo. Jak jestem z kimś to staram się tworzyć nowe radosne chwile,a nie myśleć o starych czasach. Niestety , lek jakim jest bliskość drugiej osoby jest dla mnie nieosiągalny.
  2. Kurde .. rozpisałam się ale kliknęłam gdzieś i mi wiadomość usunęło... Trudno , nie będę znowu tego pisać. Zakończmy lepiej ten spór ,bo dobrze wiesz ,że ani ja ,ani ty nie zmienimy się pod wpływem tego,co któraś z nas napisze,cokolwiek by to było.
  3. Kurde .. rozpisałam się ale kliknęłam gdzieś i mi wiadomość usunęło... Trudno , nie będę znowu tego pisać. Zakończmy lepiej ten spór ,bo dobrze wiesz ,że ani ja ,ani ty nie zmienimy się pod wpływem tego,co któraś z nas napisze,cokolwiek by to było.
  4. klarunia Zachowanie "rozkapryszonej księżniczki" też jest problemem z psychologicznego punktu widzenia. Nie znasz mnie ,nie wiesz co czuję,a pisanie ,że nie mam żadnych problemów jest nie na miejscu w tym przypadku. No tak,racja,bo przecież osoba ,która przeżyła : przemoc fizyczną i psychiczną ze strony rówieśników (trwało to przez cały okres nauki,od gimnazjum do liceum i tu cię zdziwię ,bo jako dziecko nie byłam jak ty to nazywasz "rozpuszczona" tylko nieśmiała i cicha,a powodem prześladowań był mój wygląd zewnętrzny) ,wykorzystywanie seksualne w dzieciństwie,śmierć obu rodziców,alkoholizm i zaostrzone konflikty w rodzinie ,z którą teraz mieszkam ma takie wspaniałe i cudowne życie,nie ma absolutnie żadnych problemów ,ani z nawiązywaniem kontaktów z drugim człowiekiem ,ani sama ze sobą. Poza tym kim ty jesteś żeby to stwierdzać ? Lekarzem ? I na jakiej podstawie ? Ja też z twoich wypowiedzi mogę wywnioskować,że jesteś niezwykle prostolinijna i według twojego rozumowania ,żeby stwierdzić,że ktoś ma problem to ta osoba musi koniecznie przejawiać nastroje depresyjne, musi się użalać nad sobą, musi uważać się za gorszą od innych,wtedy to ma problem ! To ,co powiesz o ludziach,którzy np. zostali odrzucani i wyjątkowo źle traktowani w dzieciństwie ,a teraz z pogardą i wyższością mszczą się na innych ? Że oni nie mają problemu ,tylko są rozkapryszonymi dużymi dziećmi ,którym należy się lanie ? A,może to,że ich życie tak naprawdę jest usłane różami,sami sobie wszystko wymyślili i teraz przesadzają ? A ,no tak zapomniałam.. przecież współczucie należy się tylko tym zalęknionym z niską samooceną ...... Zastanów się czasem,co mówisz o.o
  5. klarunia Zachowanie "rozkapryszonej księżniczki" też jest problemem z psychologicznego punktu widzenia. Nie znasz mnie ,nie wiesz co czuję,a pisanie ,że nie mam żadnych problemów jest nie na miejscu w tym przypadku. No tak,racja,bo przecież osoba ,która przeżyła : przemoc fizyczną i psychiczną ze strony rówieśników (trwało to przez cały okres nauki,od gimnazjum do liceum i tu cię zdziwię ,bo jako dziecko nie byłam jak ty to nazywasz "rozpuszczona" tylko nieśmiała i cicha,a powodem prześladowań był mój wygląd zewnętrzny) ,wykorzystywanie seksualne w dzieciństwie,śmierć obu rodziców,alkoholizm i zaostrzone konflikty w rodzinie ,z którą teraz mieszkam ma takie wspaniałe i cudowne życie,nie ma absolutnie żadnych problemów ,ani z nawiązywaniem kontaktów z drugim człowiekiem ,ani sama ze sobą. Poza tym kim ty jesteś żeby to stwierdzać ? Lekarzem ? I na jakiej podstawie ? Ja też z twoich wypowiedzi mogę wywnioskować,że jesteś niezwykle prostolinijna i według twojego rozumowania ,żeby stwierdzić,że ktoś ma problem to ta osoba musi koniecznie przejawiać nastroje depresyjne, musi się użalać nad sobą, musi uważać się za gorszą od innych,wtedy to ma problem ! To ,co powiesz o ludziach,którzy np. zostali odrzucani i wyjątkowo źle traktowani w dzieciństwie ,a teraz z pogardą i wyższością mszczą się na innych ? Że oni nie mają problemu ,tylko są rozkapryszonymi dużymi dziećmi ,którym należy się lanie ? A,może to,że ich życie tak naprawdę jest usłane różami,sami sobie wszystko wymyślili i teraz przesadzają ? A ,no tak zapomniałam.. przecież współczucie należy się tylko tym zalęknionym z niską samooceną ...... Zastanów się czasem,co mówisz o.o
  6. klarunia Może postaram się Tobie wyjaśnić mniej więcej jak to wszystko u mnie przebiega ,dlaczego tak czuję i czemu tak trudno jest mi z takim zachowaniem zerwać. Więc tak.. To zapewne bierze się z frustracji.. Bo tak jak już wspomniałam,przejawiam ten "mechanizm obronny" tylko wobec spraw ,które dostępne są dla ogółu ,a ja w jakiś cudowny sposób nie mogę ich posiąść. Oczywiście innych rzeczy też zazdroszczę,tych typowo niedostępnych dla mnie,jednak nie jest to aż tak patologiczne uczucie,żeby utrudniało mi funkcjonowanie. Ale do rzeczy... To jest tak.. ja wiem,że połowa problemu ma związek ze mną,a druga połowa z ludźmi. Sama nie potrafię się zakochać ,teraz to wiem,lecz nie zawsze tak było. Tzn. nigdy nie potrafiłam się zakochać (mam stwierdzone pewne deficyty ale o tym potem) ale ,jak byłam młodsza to o tym nie widziałam i zrzucałam beztrosko winę na chłopaków,którzy nie zwracali na mnie uwagi (co jest poniekąd prawdą,przeszłam zresztą bardzo traumatyczne sytuacje z rówieśnikami ,co zaowocowało pogłębieniem się mojego wycofania i braku zaufania do ludzi). Czułam więc zawiść do szczęśliwych ludzi ,bo byłam święcie przekonana ,że to ich wina,że nadal jestem sama. Teraz oczywiście już tak nie myślę. Umiem spojrzeć na problem realnie i wiem ,że wina leży po obu stronach (moich braków i ludzi,którzy mnie odrzucili). To powoduje,że odczuwam często dwa negatywne uczucia na raz :frustrację i zawiść. Frustrację ,bo sama nie mogę zaspokoić swoich potrzeb,a zawiść,bo czuję ,że MOŻE byłyby szanse ,gdyby we wczesnym dzieciństwie i wczesnym okresie dojrzewania ludzie mnie zaakceptowali,zwłaszcza mężczyźni. Widzisz .. ja nie jestem osobą,która nadmiernie odczuwa poczucie winy z powodu swoich braków. Ja swoją agresję i wrogość kieruję na zewnątrz. U mnie bardziej prawdopodobne jest,że rzucę się z łapami na osobę,której zazdroszczę niż zacznę biernie akceptować swój los,użalać się nad sobą,czy obniżać sobie samoocenę. Wiele osób postępuje tak jak Ty w sytuacji zazdrości. Często się z tym spotykam. Dla mnie jest to zrozumiałe oczywiście ale niedopuszczalne do stosowania prze moją osobę. Ja po prostu nie mogę ... nie mogę tak się "poniżyć". Wystarczy,że podczas tych zniekształceń swoich pragnień czuję (a zawsze czuję,świadomości nie uśpię) ,że tak naprawdę to ja jestem w pewnych sprawach nieudacznikiem ,a już zaczynam czuć się mocno nieswojo i tylko myślę ,jakby tu zapomnieć o tej całej sprawie. Nie powiem Ci dlaczego tak jest,bo sama nie wiem. Po prostu nie mogę pozwolić na to,żebym to teraz ja była ta beznadziejna,z brakami w pewnych sprawach, a inni ludzie,żeby byli "ponad" mną. Nie wiem jak to inaczej określić. Nie lubię czuć się gorsza,słaba ,toteż podczas konfliktów z ludźmi podejmuję ostrą rywalizację i walczę o swoje ,zamiast np. siąść i się rozpłakać,czy smucić się cały dzień. Taka osobowość,tego nie zmienisz : ) Nie tyle,że nie będę mieć (chociaż w niektórych sytuacjach zdarza mi się i tak myśleć) ,co po prostu drażni mnie to,że pospolite rzeczy pojawiają się u mnie z takim opóźnieniem... Zawsze tak było.. W moim przypadku nie wychodzi to na dobre,naprawdę,szczególnie jeśli chodzi o relację z ludźmi. Podam może przykłady.. Tak jak pisałam-nigdy nie byłam akceptowana przez otoczenie. Zawsze marzyłam o tym,żeby ktoś mnie polubił,ale ten czas nie nadchodził. Dałam więc sobie spokój i przyzwyczaiłam się do samotności. Żyłam bez znajomych,w szkole i klasie nikt się do mnie nie odzywał,całe dnie spędzałam przed kompem,byłam takim no-lifem. Aż w końcu,po przyjściu do liceum zdarzył się cud. Trafiłam na klasę,która chciała mnie bliżej poznać. Co ja zrobiłam ? Oczywiście to popsułam.. Popadłam w konflikty z kolegami, z ludźmi ze szkoły,w mojej klasie jest parę osób ,które już nigdy się do mnie nie odezwą (wcześniej były miłe dla mnie) itp. Czemu to zrobiłam ? Ano ,temu,że ta sympatia ze strony ludzi przyszła troszkę za późno... Przez ten czas zdążyłam już oswoić się z samotnością,pielęgnowałam swoją nienawiść do ludzi, gromadziłam swoje złości i frustracje ,żeby teraz wyładować je na Bogu ducha winne osoby. Zanim się te wszystkie negatywne emocje we mnie nagromadziły to była szansa ,że nauczę się współżyć z ludźmi ,bo można było to przerwać. A teraz ? Teraz to priorytetem jest dla mnie pozbycie się i wyrzucenie z siebie tej całej wrogości,to jest najważniejsze,a nie jakieś nawiązywanie przyjaznych stosunków. To samo tyczy się miłości. Nie mam jej teraz,właściwie to nie mam żadnych kolegów, nie mam ŻADNEGO doświadczenia z mężczyznami ,nawet tego bazującego na relacji kolega-koleżanka. I co jeżeli ktoś zainteresuje się mną dopiero powiedzmy w wieku 20 paru lat i ja łaskawie otworzę się na tę osobę ? Co z tego,skoro nie będę umiała przez swoje braki nawet po ludzku porozmawiać z ta osobą, pocałować jej czy przytulić,będę zachowywała się jak 13 letnia dziewczynka przeżywająca swoją pierwszą miłość,która wstydzi się mówić o uczuciach,chociaż w tym wieku powinnam być już w miarę obeznana w tematach damsko-męskich. To nie jest takie proste. Wystarczy,że mój niedojrzały charakter (mam stwierdzoną niedojrzałość emocjonalną) jest strasznie opóźniony w stosunku do rówieśników (oni myślą już o przyszłości ,a ja dalej żyję dniem dzisiejszym i zachowuję się jak szczeniara z gimnazjum) i po nim już widać skutki pewnych opóźnień (w tym przypadku rozwojowych),które są zdecydowanie negatywne i uniemożliwiają mi przystosowanie się do społeczeństwa. Ja po prostu pragnę normalnie się rozwijać,jak normalny człowiek. Nie marzę przecież o życiu miliardera (chociaż i takim życiem bym nie pogardziła XD) ,tylko o normalnych,ludzkich,KOBIECYCH problemach i przyjemnościach ,które większa część moich koleżanek ma już za sobą. Już tłumaczę dlaczego xd Chodzi o to,że ja mam pewne marzenia ,których nie mogę zrealizować ze względu również na moje "ułomności". Nie wiem,nie potrafię kochać ,wgl. nie umiem odczuwać ciepłych uczuć stosunku do innych osób. Nie potrafię i to naprawdę nie jest związane z tym,że nie trafiłam na "tego jedynego",bo nie czuję ani więzi rodzinnych,ani jakieś solidarności z przyjaciółmi,nic,a co dopiero tu mówić o miłości. Nie zakochuję się, ale jednocześnie tego pragnę. Wiem,że to dziwne,ale głupia też nie jestem i sądzę ,że pod tym pragnieniem miłości może kryć się po prostu pragnienie normalnego funkcjonowania. Jestem jak człowiek pozbawiony rąk i nóg,którego marzeniem jest zostać zawodowym pływakiem. Ja mam pewne braki,nie wiem skąd one się wzięły ,bo rodzice w dzieciństwie dawali mi bardzo dużo miłości,a jednak w życie weszłam z "głodem" i niedoborem tego uczucia. Ja w głębi (naprawdę głębi xd) siebie pragnę kochać,otworzyć serce na drugiego człowieka ,tym samym pragnę być normalną,delikatną i wrażliwą kobieta,czyli po prostu kobietą,a nie monstrum,któremu bliżej i z wyglądu i z zachowania do gruboskórnego chłopa. Nie wiem ,czy ma to jakiś większy związek z moją psychiką i przeszłością ,bo oprócz tej niedojrzałości miałam zdiagnozowane jeszcze jakieś zaburzenia emocjonalne wieku dziecięcego,potem młodzieńczego ,oraz nieprawidłowy rozwój psychospołeczny (cokolwiek to znaczy). Właśnie o te ważne strefy jestem zazdrosna. Heh,zabrzmi to roszczeniowo ale tak,nie będę tutaj kłamać xd
  7. klarunia Może postaram się Tobie wyjaśnić mniej więcej jak to wszystko u mnie przebiega ,dlaczego tak czuję i czemu tak trudno jest mi z takim zachowaniem zerwać. Więc tak.. To zapewne bierze się z frustracji.. Bo tak jak już wspomniałam,przejawiam ten "mechanizm obronny" tylko wobec spraw ,które dostępne są dla ogółu ,a ja w jakiś cudowny sposób nie mogę ich posiąść. Oczywiście innych rzeczy też zazdroszczę,tych typowo niedostępnych dla mnie,jednak nie jest to aż tak patologiczne uczucie,żeby utrudniało mi funkcjonowanie. Ale do rzeczy... To jest tak.. ja wiem,że połowa problemu ma związek ze mną,a druga połowa z ludźmi. Sama nie potrafię się zakochać ,teraz to wiem,lecz nie zawsze tak było. Tzn. nigdy nie potrafiłam się zakochać (mam stwierdzone pewne deficyty ale o tym potem) ale ,jak byłam młodsza to o tym nie widziałam i zrzucałam beztrosko winę na chłopaków,którzy nie zwracali na mnie uwagi (co jest poniekąd prawdą,przeszłam zresztą bardzo traumatyczne sytuacje z rówieśnikami ,co zaowocowało pogłębieniem się mojego wycofania i braku zaufania do ludzi). Czułam więc zawiść do szczęśliwych ludzi ,bo byłam święcie przekonana ,że to ich wina,że nadal jestem sama. Teraz oczywiście już tak nie myślę. Umiem spojrzeć na problem realnie i wiem ,że wina leży po obu stronach (moich braków i ludzi,którzy mnie odrzucili). To powoduje,że odczuwam często dwa negatywne uczucia na raz :frustrację i zawiść. Frustrację ,bo sama nie mogę zaspokoić swoich potrzeb,a zawiść,bo czuję ,że MOŻE byłyby szanse ,gdyby we wczesnym dzieciństwie i wczesnym okresie dojrzewania ludzie mnie zaakceptowali,zwłaszcza mężczyźni. Widzisz .. ja nie jestem osobą,która nadmiernie odczuwa poczucie winy z powodu swoich braków. Ja swoją agresję i wrogość kieruję na zewnątrz. U mnie bardziej prawdopodobne jest,że rzucę się z łapami na osobę,której zazdroszczę niż zacznę biernie akceptować swój los,użalać się nad sobą,czy obniżać sobie samoocenę. Wiele osób postępuje tak jak Ty w sytuacji zazdrości. Często się z tym spotykam. Dla mnie jest to zrozumiałe oczywiście ale niedopuszczalne do stosowania prze moją osobę. Ja po prostu nie mogę ... nie mogę tak się "poniżyć". Wystarczy,że podczas tych zniekształceń swoich pragnień czuję (a zawsze czuję,świadomości nie uśpię) ,że tak naprawdę to ja jestem w pewnych sprawach nieudacznikiem ,a już zaczynam czuć się mocno nieswojo i tylko myślę ,jakby tu zapomnieć o tej całej sprawie. Nie powiem Ci dlaczego tak jest,bo sama nie wiem. Po prostu nie mogę pozwolić na to,żebym to teraz ja była ta beznadziejna,z brakami w pewnych sprawach, a inni ludzie,żeby byli "ponad" mną. Nie wiem jak to inaczej określić. Nie lubię czuć się gorsza,słaba ,toteż podczas konfliktów z ludźmi podejmuję ostrą rywalizację i walczę o swoje ,zamiast np. siąść i się rozpłakać,czy smucić się cały dzień. Taka osobowość,tego nie zmienisz : ) Nie tyle,że nie będę mieć (chociaż w niektórych sytuacjach zdarza mi się i tak myśleć) ,co po prostu drażni mnie to,że pospolite rzeczy pojawiają się u mnie z takim opóźnieniem... Zawsze tak było.. W moim przypadku nie wychodzi to na dobre,naprawdę,szczególnie jeśli chodzi o relację z ludźmi. Podam może przykłady.. Tak jak pisałam-nigdy nie byłam akceptowana przez otoczenie. Zawsze marzyłam o tym,żeby ktoś mnie polubił,ale ten czas nie nadchodził. Dałam więc sobie spokój i przyzwyczaiłam się do samotności. Żyłam bez znajomych,w szkole i klasie nikt się do mnie nie odzywał,całe dnie spędzałam przed kompem,byłam takim no-lifem. Aż w końcu,po przyjściu do liceum zdarzył się cud. Trafiłam na klasę,która chciała mnie bliżej poznać. Co ja zrobiłam ? Oczywiście to popsułam.. Popadłam w konflikty z kolegami, z ludźmi ze szkoły,w mojej klasie jest parę osób ,które już nigdy się do mnie nie odezwą (wcześniej były miłe dla mnie) itp. Czemu to zrobiłam ? Ano ,temu,że ta sympatia ze strony ludzi przyszła troszkę za późno... Przez ten czas zdążyłam już oswoić się z samotnością,pielęgnowałam swoją nienawiść do ludzi, gromadziłam swoje złości i frustracje ,żeby teraz wyładować je na Bogu ducha winne osoby. Zanim się te wszystkie negatywne emocje we mnie nagromadziły to była szansa ,że nauczę się współżyć z ludźmi ,bo można było to przerwać. A teraz ? Teraz to priorytetem jest dla mnie pozbycie się i wyrzucenie z siebie tej całej wrogości,to jest najważniejsze,a nie jakieś nawiązywanie przyjaznych stosunków. To samo tyczy się miłości. Nie mam jej teraz,właściwie to nie mam żadnych kolegów, nie mam ŻADNEGO doświadczenia z mężczyznami ,nawet tego bazującego na relacji kolega-koleżanka. I co jeżeli ktoś zainteresuje się mną dopiero powiedzmy w wieku 20 paru lat i ja łaskawie otworzę się na tę osobę ? Co z tego,skoro nie będę umiała przez swoje braki nawet po ludzku porozmawiać z ta osobą, pocałować jej czy przytulić,będę zachowywała się jak 13 letnia dziewczynka przeżywająca swoją pierwszą miłość,która wstydzi się mówić o uczuciach,chociaż w tym wieku powinnam być już w miarę obeznana w tematach damsko-męskich. To nie jest takie proste. Wystarczy,że mój niedojrzały charakter (mam stwierdzoną niedojrzałość emocjonalną) jest strasznie opóźniony w stosunku do rówieśników (oni myślą już o przyszłości ,a ja dalej żyję dniem dzisiejszym i zachowuję się jak szczeniara z gimnazjum) i po nim już widać skutki pewnych opóźnień (w tym przypadku rozwojowych),które są zdecydowanie negatywne i uniemożliwiają mi przystosowanie się do społeczeństwa. Ja po prostu pragnę normalnie się rozwijać,jak normalny człowiek. Nie marzę przecież o życiu miliardera (chociaż i takim życiem bym nie pogardziła XD) ,tylko o normalnych,ludzkich,KOBIECYCH problemach i przyjemnościach ,które większa część moich koleżanek ma już za sobą. Już tłumaczę dlaczego xd Chodzi o to,że ja mam pewne marzenia ,których nie mogę zrealizować ze względu również na moje "ułomności". Nie wiem,nie potrafię kochać ,wgl. nie umiem odczuwać ciepłych uczuć stosunku do innych osób. Nie potrafię i to naprawdę nie jest związane z tym,że nie trafiłam na "tego jedynego",bo nie czuję ani więzi rodzinnych,ani jakieś solidarności z przyjaciółmi,nic,a co dopiero tu mówić o miłości. Nie zakochuję się, ale jednocześnie tego pragnę. Wiem,że to dziwne,ale głupia też nie jestem i sądzę ,że pod tym pragnieniem miłości może kryć się po prostu pragnienie normalnego funkcjonowania. Jestem jak człowiek pozbawiony rąk i nóg,którego marzeniem jest zostać zawodowym pływakiem. Ja mam pewne braki,nie wiem skąd one się wzięły ,bo rodzice w dzieciństwie dawali mi bardzo dużo miłości,a jednak w życie weszłam z "głodem" i niedoborem tego uczucia. Ja w głębi (naprawdę głębi xd) siebie pragnę kochać,otworzyć serce na drugiego człowieka ,tym samym pragnę być normalną,delikatną i wrażliwą kobieta,czyli po prostu kobietą,a nie monstrum,któremu bliżej i z wyglądu i z zachowania do gruboskórnego chłopa. Nie wiem ,czy ma to jakiś większy związek z moją psychiką i przeszłością ,bo oprócz tej niedojrzałości miałam zdiagnozowane jeszcze jakieś zaburzenia emocjonalne wieku dziecięcego,potem młodzieńczego ,oraz nieprawidłowy rozwój psychospołeczny (cokolwiek to znaczy). Właśnie o te ważne strefy jestem zazdrosna. Heh,zabrzmi to roszczeniowo ale tak,nie będę tutaj kłamać xd
  8. deader Z tym Housem to mnie rozbroiłeś XD No ale zapewne wiesz ,co czuję w takim razie. Najgorsze jest to,że ty masz tę świadomość,że Tobie jednak należy się to ,czego nie masz (w tym przypadku sukces muzyczny) i to najbardziej boli.... Hmm.. powiedz mi jak ty się z tym czujesz ? Bo mnie to np. strasznie przeszkadza... Niby jakoś tam nie dopuszczam do siebie problemu ale najgorsze jest to,że mam tę cholerną świadomość jaka jest prawda ( a niestety jest bolesna) ,co nie pomaga całkowicie zapomnieć o problemie,który mnie męczy .. Nienawidzę tego wręcz xd
  9. deader Z tym Housem to mnie rozbroiłeś XD No ale zapewne wiesz ,co czuję w takim razie. Najgorsze jest to,że ty masz tę świadomość,że Tobie jednak należy się to ,czego nie masz (w tym przypadku sukces muzyczny) i to najbardziej boli.... Hmm.. powiedz mi jak ty się z tym czujesz ? Bo mnie to np. strasznie przeszkadza... Niby jakoś tam nie dopuszczam do siebie problemu ale najgorsze jest to,że mam tę cholerną świadomość jaka jest prawda ( a niestety jest bolesna) ,co nie pomaga całkowicie zapomnieć o problemie,który mnie męczy .. Nienawidzę tego wręcz xd
  10. monk.2000 Na początku myślałam,że to wszystko przez "złych ludzi" , którzy mnie nie kochają,ale po trochę głębszych analizach mojej osobowości dochodzę do wniosku,że to we mnie tkwi problem. Zazdroszczę ludziom,a przecież kiedyś z dwie osoby proponowały mi związek,a ja je odrzuciłam.. I nadal twierdzę,że nikt mnie nie kocha O.o Dobra,muszę się jakoś z tym ogarnąć : D
  11. monk.2000 Na początku myślałam,że to wszystko przez "złych ludzi" , którzy mnie nie kochają,ale po trochę głębszych analizach mojej osobowości dochodzę do wniosku,że to we mnie tkwi problem. Zazdroszczę ludziom,a przecież kiedyś z dwie osoby proponowały mi związek,a ja je odrzuciłam.. I nadal twierdzę,że nikt mnie nie kocha O.o Dobra,muszę się jakoś z tym ogarnąć : D
  12. Dziękuje wszystkim za odpowiedzi : )) Ehh... chyba czas się przyznać,że ja się tak zachowuję,co jest moją wadą,dlatego pytałam Was o zdanie. Komentarz Mamba667 jest dość bolesny ,ale prawdziwy. Sama często zniekształcam sobie rzeczywistość ,zazwyczaj tyczy się to jednej sprawy,a mianowicie związków. Strasznie chciałabym mieć chłopaka ,a ze względu na to,że nikt mnie nie chce i ja sama nie umiem się zakochać (co jest chyba większym problemem) powoduje u mnie ogromną frustrację. Mam co prawda dopiero 18 lat ,jednak nie znam wśród swoich rówieśniczek osoby,która nie miałaby w tym wieku (albo wcześniej) chłopaka O.o Strasznie to odczuwam i ,żeby nie wpaść znowu w depresję (kiedyś miałam ją zdiagnozowaną i zdaje mi się,że właśnie przez to zamartwianie się brakiem miłości) wmawiam sobie,że nie chce nikogo,że wszyscy są debilami,że ludzie w związkach tylko niszczą sobie życie. Jednocześnie wiem,że to nieprawda,w związku z czym jestem strasznie niemiła i krytycznie nastawiona do zakochanych. Nie muszę chyba zaznaczać,że cieszy mnie jak jakikolwiek związek się rozpadnie. Osobiście denerwuje mnie to w sobie,ale wiem ,że dopóki nie będę mieć tego czego chce (czyt. miłości) to mi to nie minie. Zresztą od dziecka zmagam się z silną zawiścią. Wiem,że każdy człowiek ma wady,ale moja zazdrość osiąga apogeum.. I nie jest to zazdrość o partnera,przyjaciół ,tylko ogólnie o udane życie innych. Zawsze się z tym zmagałam i nie wiem czy da się z tym coś robić. Oczywiście z biegiem czasu ta cecha trochę złagodniała jeżeli chodzi o sprawy trudno dostępne dla mnie (np. nie zazdroszczę za bardzo bogatej osobie super komputera ,bo wiem jakie są realia) ,jednak o sprawy codzienne,na które większość ludzi może sobie pozwolić jestem strasznie wyczulona. Prawie każdy jest lub był w związku, więc czemu ja nie mogę ? Wgl. mam chyba jakieś niedostatki miłości (nie wiem jak to nazwać) ,bo strasznie jej potrzebuję ,a jednocześnie sama nie umiem się zakochać i z szacunkiem traktować drugiego człowieka.... Dziwne to wszystko...
  13. Dziękuje wszystkim za odpowiedzi : )) Ehh... chyba czas się przyznać,że ja się tak zachowuję,co jest moją wadą,dlatego pytałam Was o zdanie. Komentarz Mamba667 jest dość bolesny ,ale prawdziwy. Sama często zniekształcam sobie rzeczywistość ,zazwyczaj tyczy się to jednej sprawy,a mianowicie związków. Strasznie chciałabym mieć chłopaka ,a ze względu na to,że nikt mnie nie chce i ja sama nie umiem się zakochać (co jest chyba większym problemem) powoduje u mnie ogromną frustrację. Mam co prawda dopiero 18 lat ,jednak nie znam wśród swoich rówieśniczek osoby,która nie miałaby w tym wieku (albo wcześniej) chłopaka O.o Strasznie to odczuwam i ,żeby nie wpaść znowu w depresję (kiedyś miałam ją zdiagnozowaną i zdaje mi się,że właśnie przez to zamartwianie się brakiem miłości) wmawiam sobie,że nie chce nikogo,że wszyscy są debilami,że ludzie w związkach tylko niszczą sobie życie. Jednocześnie wiem,że to nieprawda,w związku z czym jestem strasznie niemiła i krytycznie nastawiona do zakochanych. Nie muszę chyba zaznaczać,że cieszy mnie jak jakikolwiek związek się rozpadnie. Osobiście denerwuje mnie to w sobie,ale wiem ,że dopóki nie będę mieć tego czego chce (czyt. miłości) to mi to nie minie. Zresztą od dziecka zmagam się z silną zawiścią. Wiem,że każdy człowiek ma wady,ale moja zazdrość osiąga apogeum.. I nie jest to zazdrość o partnera,przyjaciół ,tylko ogólnie o udane życie innych. Zawsze się z tym zmagałam i nie wiem czy da się z tym coś robić. Oczywiście z biegiem czasu ta cecha trochę złagodniała jeżeli chodzi o sprawy trudno dostępne dla mnie (np. nie zazdroszczę za bardzo bogatej osobie super komputera ,bo wiem jakie są realia) ,jednak o sprawy codzienne,na które większość ludzi może sobie pozwolić jestem strasznie wyczulona. Prawie każdy jest lub był w związku, więc czemu ja nie mogę ? Wgl. mam chyba jakieś niedostatki miłości (nie wiem jak to nazwać) ,bo strasznie jej potrzebuję ,a jednocześnie sama nie umiem się zakochać i z szacunkiem traktować drugiego człowieka.... Dziwne to wszystko...
  14. Witam. Dzisiaj chciałabym Was zapytać jak nazwać pewne zachowanie. A mianowicie .. Wyobraźcie sobie osobę,która bardzo czegoś pragnie (niech to będą rzeczy,na które może pozwolić sobie większość społeczeństwa) i jednocześnie z różnych względów nie może tego mieć. W konsekwencji osoba ta jest strasznie wrogo nastawiona do tych pragnień ,zniekształca rzeczywistość,twierdzi usilnie ,że nie pragnie tego,podchodzi do obiektu pożądania bardzo agresywnie,tak jakby wypiera się tego. Kurde,trochę taki miszmasz powstał ...Może wytłumaczę na przykładzie.. Powiedzmy,że jest sobie chłopak,który obsesyjnie pragnie być dobrym sportowcem. Niestety,jego kondycja fizyczna oraz ciamajdowatość sprawiają,że o dobrych wynikach w sporcie może on jedynie pomarzyć. Jednocześnie chłopak ten,zdaje sobie sprawę,że spora większość jego kolegów jest dobra w sporcie (czyli biorąc to pod uwagę ,sport oceniamy tutaj jako powszechną umiejętność wśród społeczeństwa). Chłopak ten przez to,że nie może być dobry w czymś co pragnie i w czymś,co umie bez problemu większość ludzi zaczyna tak jakby czuć "mieszane uczucia do sportu". Doskonale zdaje sobie sprawę,że to jego marzenie,a jednak pod wpływem swojej nieudolności i świadomości,że nigdy go nie spełni zaczyna przejawiać agresję w stosunku do wszystkiego co kojarzy się ze sportem ,oraz usilnie wypiera się swoich pragnień. Zaczyna czuć złość widząc sportowców,uparcie upiera się przy tym ,że "on nie chce być sportowcem", jest wrogo nastawiony do każdego ,kto ma jakikolwiek kontakt ze sportem. Mam pytanie-jak można nazwać takie zachowanie ? Zapewne ma to dużo z zazdrości ,ale sama ,czysta zazdrość to nie jest ,bo osoba zniekształca swoje pragnienia i stara się nie dopuścić ich do świadomości. Może jakiś mechanizm obronny wynikający właśnie z zazdrości ? Strasznie mnie to zastanawia ,takie zachowanie widać szczególnie u tzw. internetowych hejterów ,którzy całe dnie siedzą przed kompem ,a potem plują się w monitor ,jak komuś lepiej się żyję ,sami pragną takiego życia ,jednocześnie usilnie zaprzeczają przed wszystkimi i przed samym sobą,że chcieliby inaczej żyć. Zastanawia mnie też,skąd takie zachowanie się bierze i czy można się go jakoś pozbyć ?
  15. Witam. Dzisiaj chciałabym Was zapytać jak nazwać pewne zachowanie. A mianowicie .. Wyobraźcie sobie osobę,która bardzo czegoś pragnie (niech to będą rzeczy,na które może pozwolić sobie większość społeczeństwa) i jednocześnie z różnych względów nie może tego mieć. W konsekwencji osoba ta jest strasznie wrogo nastawiona do tych pragnień ,zniekształca rzeczywistość,twierdzi usilnie ,że nie pragnie tego,podchodzi do obiektu pożądania bardzo agresywnie,tak jakby wypiera się tego. Kurde,trochę taki miszmasz powstał ...Może wytłumaczę na przykładzie.. Powiedzmy,że jest sobie chłopak,który obsesyjnie pragnie być dobrym sportowcem. Niestety,jego kondycja fizyczna oraz ciamajdowatość sprawiają,że o dobrych wynikach w sporcie może on jedynie pomarzyć. Jednocześnie chłopak ten,zdaje sobie sprawę,że spora większość jego kolegów jest dobra w sporcie (czyli biorąc to pod uwagę ,sport oceniamy tutaj jako powszechną umiejętność wśród społeczeństwa). Chłopak ten przez to,że nie może być dobry w czymś co pragnie i w czymś,co umie bez problemu większość ludzi zaczyna tak jakby czuć "mieszane uczucia do sportu". Doskonale zdaje sobie sprawę,że to jego marzenie,a jednak pod wpływem swojej nieudolności i świadomości,że nigdy go nie spełni zaczyna przejawiać agresję w stosunku do wszystkiego co kojarzy się ze sportem ,oraz usilnie wypiera się swoich pragnień. Zaczyna czuć złość widząc sportowców,uparcie upiera się przy tym ,że "on nie chce być sportowcem", jest wrogo nastawiony do każdego ,kto ma jakikolwiek kontakt ze sportem. Mam pytanie-jak można nazwać takie zachowanie ? Zapewne ma to dużo z zazdrości ,ale sama ,czysta zazdrość to nie jest ,bo osoba zniekształca swoje pragnienia i stara się nie dopuścić ich do świadomości. Może jakiś mechanizm obronny wynikający właśnie z zazdrości ? Strasznie mnie to zastanawia ,takie zachowanie widać szczególnie u tzw. internetowych hejterów ,którzy całe dnie siedzą przed kompem ,a potem plują się w monitor ,jak komuś lepiej się żyję ,sami pragną takiego życia ,jednocześnie usilnie zaprzeczają przed wszystkimi i przed samym sobą,że chcieliby inaczej żyć. Zastanawia mnie też,skąd takie zachowanie się bierze i czy można się go jakoś pozbyć ?
  16. Witam. Z góry mówię,że nie będzie to żaden długi wpis o moich problemach,tylko pytania czysto psychologiczne związane z osobowością niedojrzałą. Jak miałam 13 lat byłam u lekarza psychiatry ,który zdiagnozował mi tę przypadłość. Niestety,byłam wtedy dość młoda i nie za bardzo orientowałam się (może nawet nie chciałam się orientować) czym dokładniej jest osobowość niedojrzała. Szukałam ostatnio informacji w internecie, ale nie ma ich tam zbyt wiele ,poza tym nie znalazłam nigdzie odpowiedzi ,które rozwiałyby moje wątpliwości dotyczące tego zaburzenia. Dlatego postanowiłam napisać na forum z nadzieją,że znajdzie się jakaś osoba zaznajomiona z tematem,(może nawet psycholog) która wyjaśni mi kilka niejasnych kwestii dotyczących niedojrzałości emocjonalnej. Przyszykowałam parę pytań, z góry mówię,że nie mają one służyć żadnym indywidualnym diagnozom ,pytam z ciekawości o pewne fakty dotyczące tego zaburzenia,bo być może (o ile faktycznie będzie taka potrzeba) zepnę się w sobie i pójdę na jakąś terapię ,czy coś,bo przyszłość i problemy życia dorosłego widzę czarno. 1. Czym jest osobowość niedojrzała ? Czy jest to zaburzenie osobowości ? Zastanawia mnie to,ponieważ w klasyfikacji zaburzeń nie ma osobowości niedojrzałej.... 2. Jak wygląda życie uczuciowe osób niedojrzałych ? Czy są to osoby bardzo wrażliwe ,czy raczej chłodne,mało empatyczne i pozbawione uczuć wyższych ? 3. Czy są emocje ,które taka osoba odczuwa w nadmiarze i takie,których ma deficyt ? 4. Czy osobowość niedojrzała może posiadać jakieś zalety ? 5. Z jakimi zaburzeniami psychicznymi może współwystępować niedojrzałość emocjonalna lub na jakie zaburzenia takie osoby są najbardziej podatne (chodzi tutaj o choroby psychiczne lub zaburzenia osobowości i inne ,których może nabawić się człowiek niedojrzały z upływem czasu) ? Proszę wymienić : - zaburzenia osobowości ,na które podatna jest taka osoba i te które w swojej "konstrukcji" zawierają rys niedojrzałości - choroby psychiczne na jakie może z upływem czasu zachorować taki człowiek 6. Czy są jakieś choroby psychiczne ,na które osoba niedojrzała raczej nie zachoruje ,bo jej osobowość jest sprzeczna z cechami objaw takich chorób? 7. Jak leczy się osoby niedojrzałe ? Czy jest możliwość ,że taki człowiek sam dorośnie ,czy raczej potrzebna jest terapia lub leki ,bo bez tego nastąpi "zatrzymanie w rozwoju" ? Z góry dziękuję za odpowiedzi : ) Pozdrawiam !
  17. Witam. Z góry mówię,że nie będzie to żaden długi wpis o moich problemach,tylko pytania czysto psychologiczne związane z osobowością niedojrzałą. Jak miałam 13 lat byłam u lekarza psychiatry ,który zdiagnozował mi tę przypadłość. Niestety,byłam wtedy dość młoda i nie za bardzo orientowałam się (może nawet nie chciałam się orientować) czym dokładniej jest osobowość niedojrzała. Szukałam ostatnio informacji w internecie, ale nie ma ich tam zbyt wiele ,poza tym nie znalazłam nigdzie odpowiedzi ,które rozwiałyby moje wątpliwości dotyczące tego zaburzenia. Dlatego postanowiłam napisać na forum z nadzieją,że znajdzie się jakaś osoba zaznajomiona z tematem,(może nawet psycholog) która wyjaśni mi kilka niejasnych kwestii dotyczących niedojrzałości emocjonalnej. Przyszykowałam parę pytań, z góry mówię,że nie mają one służyć żadnym indywidualnym diagnozom ,pytam z ciekawości o pewne fakty dotyczące tego zaburzenia,bo być może (o ile faktycznie będzie taka potrzeba) zepnę się w sobie i pójdę na jakąś terapię ,czy coś,bo przyszłość i problemy życia dorosłego widzę czarno. 1. Czym jest osobowość niedojrzała ? Czy jest to zaburzenie osobowości ? Zastanawia mnie to,ponieważ w klasyfikacji zaburzeń nie ma osobowości niedojrzałej.... 2. Jak wygląda życie uczuciowe osób niedojrzałych ? Czy są to osoby bardzo wrażliwe ,czy raczej chłodne,mało empatyczne i pozbawione uczuć wyższych ? 3. Czy są emocje ,które taka osoba odczuwa w nadmiarze i takie,których ma deficyt ? 4. Czy osobowość niedojrzała może posiadać jakieś zalety ? 5. Z jakimi zaburzeniami psychicznymi może współwystępować niedojrzałość emocjonalna lub na jakie zaburzenia takie osoby są najbardziej podatne (chodzi tutaj o choroby psychiczne lub zaburzenia osobowości i inne ,których może nabawić się człowiek niedojrzały z upływem czasu) ? Proszę wymienić : - zaburzenia osobowości ,na które podatna jest taka osoba i te które w swojej "konstrukcji" zawierają rys niedojrzałości - choroby psychiczne na jakie może z upływem czasu zachorować taki człowiek 6. Czy są jakieś choroby psychiczne ,na które osoba niedojrzała raczej nie zachoruje ,bo jej osobowość jest sprzeczna z cechami objaw takich chorób? 7. Jak leczy się osoby niedojrzałe ? Czy jest możliwość ,że taki człowiek sam dorośnie ,czy raczej potrzebna jest terapia lub leki ,bo bez tego nastąpi "zatrzymanie w rozwoju" ? Z góry dziękuję za odpowiedzi : ) Pozdrawiam !
  18. Witam : D Widzę ,że ludzie na tym forum świetnie rysują ! Postanowiłam również się pochwalić swoimi pracami : ) Zamieszczę tutaj trochę szkiców,oraz rysunków wykonanych w photoshopie/SAI'u. Od razu zaznaczam,że trochę tego będzie Heh,ciekawe,kto wytrwa i obejrzy te prace : D Z racji tego,że nie posiadam konta na deviantarcie ani na digarcie ,wszystkie rysunki będę dodawać w postaci linków z imageshack. Tak jak już wspomniałam,trochę tego jest,więc oddzielę prace,które wykonałam za pomocą ołówka od tych rysowanych na tablecie. Tam też dokonam podziałów,a mianowicie -jestem w trakcie tworzenia komiksu,więc najwięcej prac będzie przedstawiało postacie komiksowe ,są też prace nie związane z tą tematyką,dlatego chce je przedstawić osobno. Prawie wszystkie prace są inspirowane stylem kreskówkowym/komiksowym (marzenie z dzieciństwa-zostać rysownikiem Disney'a : D) Dobra ,zamieszczam prace ;d Szkice ołówkowe/kredkowe 1. Związane z komiksem http://img571.imageshack.us/img571/8341/blaine2d.jpg http://img132.imageshack.us/img132/1425/blainejeffsharontedcarl.jpg http://img11.imageshack.us/img11/7047/blainep.jpg http://img822.imageshack.us/img822/8172/edmundkemper.jpg http://img534.imageshack.us/img534/8485/edwardgein.jpg http://img19.imageshack.us/img19/1654/jeffreydahmera.jpg http://img62.imageshack.us/img62/8109/johnwaynegacyd.jpg http://img600.imageshack.us/img600/7561/richardramirez.jpg http://img268.imageshack.us/img268/6383/tedbundy.jpg http://img29.imageshack.us/img29/2654/szombie.jpg http://img542.imageshack.us/img542/4519/jeffd.jpg http://img405.imageshack.us/img405/3302/badblaine.jpg http://img9.imageshack.us/img9/3204/blaineagain.jpg http://img716.imageshack.us/img716/3069/blainewithaxe.jpg http://img560.imageshack.us/img560/651/blainewithgun.jpg http://img707.imageshack.us/img707/430/blaine.jpg http://img443.imageshack.us/img443/6524/blainie.jpg http://img843.imageshack.us/img843/882/carlp.jpg http://img826.imageshack.us/img826/3917/fghbh.jpg http://img15.imageshack.us/img15/8440/fourboysandonegirl.jpg http://img843.imageshack.us/img843/296/frankyv.jpg http://img841.imageshack.us/img841/8751/helpmeed.jpg http://img843.imageshack.us/img843/1926/iloveitt.jpg http://img32.imageshack.us/img32/8545/iloveyousharon.jpg http://img842.imageshack.us/img842/25/jeffincourt.jpg http://img201.imageshack.us/img201/6975/jeffyhugsteddy.jpg http://img685.imageshack.us/img685/684/mrbh.jpg http://img831.imageshack.us/img831/307/royam.jpg http://img705.imageshack.us/img705/8190/sharonk.jpg http://img268.imageshack.us/img268/4610/sketchesofcarl.jpg http://img5.imageshack.us/img5/4451/skanowanie00021.jpg http://img822.imageshack.us/img822/5047/tedcx.jpg http://img849.imageshack.us/img849/1402/efys.jpg http://img826.imageshack.us/img826/6968/we3r4t5.jpg http://img827.imageshack.us/img827/433/nmmjkopia.jpg 2. Inne-tutaj większość rysunków powstała dawno temu,za dzieciaka xd http://img442.imageshack.us/img442/783/czesioa.jpg http://img405.imageshack.us/img405/7459/miasteczkohalloween.jpg http://img713.imageshack.us/img713/6488/41999671.jpg http://img812.imageshack.us/img812/1553/withflower.jpg http://img821.imageshack.us/img821/3598/billhm.jpg http://img824.imageshack.us/img824/8922/55952577.jpg http://img805.imageshack.us/img805/8702/gloomybear.jpg http://img40.imageshack.us/img40/8250/kaczoreg.jpg http://img707.imageshack.us/img707/2280/palmac.jpg http://img39.imageshack.us/img39/5991/billy.jpg http://img201.imageshack.us/img201/43/simbaf.jpg http://img203.imageshack.us/img203/1562/billifanki.jpg http://img560.imageshack.us/img560/3447/tokiohotel.jpg http://img407.imageshack.us/img407/4008/thenightmarebeforechrisw.jpg http://img51.imageshack.us/img51/734/gloomyb.jpg http://img708.imageshack.us/img708/3282/mousej.jpg http://img5.imageshack.us/img5/6595/tigerox.jpg http://img687.imageshack.us/img687/9292/wiewirkax.jpg http://img705.imageshack.us/img705/9900/eddielk.jpg http://img543.imageshack.us/img543/8211/figury.jpg http://img690.imageshack.us/img690/4259/londonog.jpg http://img189.imageshack.us/img189/776/tillrichard.jpg 3. Trochę mangi http://img832.imageshack.us/img832/1430/ivan2m.jpg http://img687.imageshack.us/img687/6013/ivant.jpg http://img850.imageshack.us/img850/3766/russial.jpg http://img255.imageshack.us/img255/9573/billkaulitz.jpg http://img20.imageshack.us/img20/3171/rosjaw.jpg http://img6.imageshack.us/img6/708/ivanqc.jpg http://img713.imageshack.us/img713/5711/rosjab.jpg http://img19.imageshack.us/img19/1639/russiaa.jpg Wykonane na tablecie 1. Związane z komiksem http://img571.imageshack.us/img571/7837/tloveyou.jpg http://img18.imageshack.us/img18/3158/lovewj.jpg http://img801.imageshack.us/img801/6511/littleted.jpg http://img827.imageshack.us/img827/4494/tedwithgroupies.jpg http://img525.imageshack.us/img525/2514/tedhn.jpg http://img14.imageshack.us/img14/268/sharonf.jpg http://img27.imageshack.us/img27/2998/roy2x.jpg http://img9.imageshack.us/img9/4275/roywx.jpg http://img96.imageshack.us/img96/6223/richr.jpg http://img854.imageshack.us/img854/219/richardj.jpg http://img706.imageshack.us/img706/4228/johnlk.jpg http://img577.imageshack.us/img577/4421/johnyj.jpg http://img823.imageshack.us/img823/1686/bloodyjeffy.jpg http://img35.imageshack.us/img35/5971/cookiei.jpg http://img22.imageshack.us/img22/1147/firstmurder.jpg http://img94.imageshack.us/img94/382/49680975.jpg http://img819.imageshack.us/img819/4671/jeffincolour.jpg http://img231.imageshack.us/img231/3658/jeffie.jpg http://img842.imageshack.us/img842/1412/jeffreyib.jpg http://img132.imageshack.us/img132/5865/littlejeff.jpg http://img22.imageshack.us/img22/7994/jacktorrance.jpg http://img593.imageshack.us/img593/5919/jackv.jpg http://img26.imageshack.us/img26/4438/jackyx.jpg http://img688.imageshack.us/img688/5394/frankhy.jpg http://img841.imageshack.us/img841/5021/frankyj.jpg http://img812.imageshack.us/img812/7038/65398538.jpg http://img685.imageshack.us/img685/7946/edmunda.jpg http://img208.imageshack.us/img208/4765/forestxa.jpg http://img855.imageshack.us/img855/8677/24339818.jpg http://img607.imageshack.us/img607/5012/eddiei.jpg http://img5.imageshack.us/img5/1802/carl3.jpg http://img248.imageshack.us/img248/6031/carlj.jpg http://img842.imageshack.us/img842/6524/blainie.jpg http://img341.imageshack.us/img341/9876/blainet.jpg http://img534.imageshack.us/img534/2514/serialkillers.jpg http://img713.imageshack.us/img713/3766/blainecooper.jpg 2.Nie związane z komiksem. http://img22.imageshack.us/img22/2766/catuq.jpg http://img811.imageshack.us/img811/1422/cheetahn.jpg http://img15.imageshack.us/img15/3420/doggyt.jpg http://img688.imageshack.us/img688/9067/kotjut.jpg http://img823.imageshack.us/img823/5720/lionjj.jpg http://img198.imageshack.us/img198/2991/rainbowdasha.jpg http://img37.imageshack.us/img37/1796/ratb.jpg http://img641.imageshack.us/img641/2654/kittydq.jpg http://img210.imageshack.us/img210/241/mushu.jpg http://img593.imageshack.us/img593/2453/piesi.jpg Trochę tego jest,nie powiem ; D
  19. Więc tak .. zacznę może od tego ,że temat będzie bardzo seksistowski (lecz nie bójcie się panowie-nie będę wytykać waszych wad) więc osobom niewyrozumiałym radzę opuścić ten temat. Ale do rzeczy .. Moja psychika i problemy z nią związane są raczej złożone. W lipcu byłam u psychiatry ,która stwierdziła u mnie chorobę afektywną dwubiegunową i skierowała mnie do szpitala psychiatrycznego,do którego nie poszłam ze względu na prawo jazdy oraz ważny wakacyjny wyjazd. Dowiedziałam się też,że oprócz CHAD-u mogę mieć coś jeszcze. Wcale mnie to nie dziwi zważając na gwałtowne zmiany mojej osobowości trwające już od 2 lat. Nie wszystko oczywiście powiedziałam na tej wizycie ,a muszę przyznać ,że coraz bardziej mi się pogarsza ale do tego dojdę. Kiedyś ,jako 12 latka miałam stwierdzoną niedojrzałość emocjonalną ,czyli aktualnie zmagam się z dwoma zdiagnozowanymi zaburzeniami. Ktoś spyta-co do tego wszystkiego ma tytuł tematu ? A ma i to dużo. A mianowicie to co tu napiszę będzie wylaniem swoich najgłębszych pragnień ,uderzę również w swój słaby punkt ,którym są faceci. Mam 18 lat i nigdy nie byłam w związku. Mam 18 lat i nie mam praktycznie żadnych kolegów. Mam 18 lat i na temat facetów (ich myślenia,sposobu wypowiadania się,pragnień,zainteresowań) nie wiem absolutnie NIC. A z czego to wszystko wynika ? Z nienawiści do mężczyzn ,którą głęboko żywię. Nie jestem głupia ,interesuję się swoją psychiką ,wiem kiedy robię coś źle,mam doskonały wgląd w siebie (sądzę,że każdy człowiek z zaburzeniami by miał ,gdyby tylko zainteresował się psychologią) ,wiem też co może być powodem mojej nienawiści. Otóż .. nie jestem atrakcyjną osobą ( krzaczaste brwi,dużo owłosienia,lekko widoczny meszek na twarzy,okrągła twarz,wąskie usta,nieproporcjonalnie małe stopy, niski wzrost,zez) z tego też powodu przez całe życie zmagam się z różnego rodzaju docinkami na swój temat ,których autorami byli zazwyczaj .. uwaga .. CHŁOPACY. Na każdym etapie swojego życia zmagałam się z tzw. odrzuceniem społecznym. Już w okresie przed przedszkolnym byłam ostro szykanowana wśród rówieśników z ulicy ,na której mieszkam. Byli tam głównie chłopcy ,którzy wyśmiewali mnie za noszenie okularów,przeganiali mnie z ulicy,odsuwali brutalnie od zabaw,nierzadko rzucali kamieniami ,raz zostałam zepchnięta ze skarpy wprost na kolce róży co spowodowało u mnie liczne zadrapania. Byłam nienawidzona za dziecka również wśród rodziny. Mój bratanek kiedy przyjeżdżał często dusił mnie ,raz próbował utopić ,przezywał mnie od brzydali ,potworów z bagien itp. Później nadszedł okres szkolny. Tam również pojawiły się problemy. Chłopcy z mojej klasy wyrzucali mi jedzenie z plecaka,przezywali od "bambrów". Jednak koszmar zaczął się dopiero w gimnazjum .. Cała szkoła mnie znała,zaczepki pojawiały się codziennie ,co drugi chłopak podkładał mi nogę,przezywał mnie od "emo" ,"suk" ,"dziwek" , bywało ,że pluli na mnie. Doszło nawet do takiej sytuacji ,że rozważano w moim przypadku opcję prywatnych lekcji. Kiedy wyszłam z gim i poszłam do dobrego liceum miałam nadzieję na polepszenie się moich stosunków z ludźmi. Cóż ... myliłam się .. Już na drugi dzień jeden chłopak z mojej nowej klasy się na mnie uwziął na szczęście sprawa została szybko wyjaśniona. Dodam jeszcze,że za dzieciaka byłam molestowana seksualnie (o ile można tak nazwać dotykanie narządów płciowych przez starszego o kilka lat sąsiada) oraz ,że mieszkam ze swoim szwagrem (rodzice ,z którymi miałam rewelacyjny kontakt umarli) ,który jest typowym gnojkiem ,nie raz mówił mi ,że jestem brzydka,ciągle rzuca aluzje na temat tego,że do końca życia będę samotna bo winą jest mój stosunek do mężczyzn (haha a niby jaki mam mieć po takim traktowaniu mnie przez całe życie ? ) ,porównuje mnie często do mojej ciotki-zakały rodziny,wiecznej dziewicy i starej panny. On nawet nie zdaje sobie sprawy,że uderza w mój słaby punkt... Aha ,dodam ,że nikt nigdy się we mnie nie zakochał i wzajemnie. Ale teraz tak .. przedstawiłam jak traktowali mnie mężczyźni to teraz czas przedstawić mój stosunek do nich,który się zmienił (poruszę tutaj także inne problemy emocjonalne,które mogą mieć związek z moim dzieciństwem). Więc...mój charakter diametralnie się zmienił w przeciągu 2 lat. Chorobliwie nienawidzę całej rasy ludzkiej lecz nie ma to absolutnie żadnego związku z fobią społeczną ,na którą cierpi duża część forumowiczów. Nie,wręcz przeciwnie .. Stałam się osobą skrajnie pewną siebie,odważną ,bezpośrednią ,jestem zazwyczaj duszą towarzystwa i nie raz słyszę ,że mam ogromną charyzmę. Nie boję się ludzi .. absolutnie ,to całkowicie odpada. Jednak mimo potrzeby przebywania wśród nich (co wynika raczej z nudy niż z samego przywiązania do ludzi) wszystkie moje przyjaźnie, znajomości rozpadają się w szybkim tempie. Dlaczego ? Może dlatego,że pozytywne zmiany pociągnęły za sobą masę negatywnych... A mianowicie .. mój egoizm znacznie się powiększył,straciłam zdolność odczuwania pewnych (a nawet większości) emocji takich jak :radość,smutek,rozpacz,wstyd,żal, a w szczególności tych społecznych : uczucie sympatii,przyjaźni ,przywiązania,a nawet wyrzutów sumienia i współodczuwania. Zdaje mi się ,że brak tych emocji może być powodem mojej ciągłej irytacji,zmienności nastrojów, rozdrażnienia,czuję też w sobie ogromne przypływy agresji ,które wyładowuje na różnorakie społecznie nieakceptowane sposoby ( mam łącznie na koncie kilka włamań,drobnych ale częstych kradzieży ,bójki -łatwo mnie wyprowadzić z równowagi-atakuję nawet ,gdy ktoś się na mnie spojrzy ,a mi się to nie spodoba,ponadto były też 2 napady z nożem w ręku, oraz próba podpalenia szkoły). Aż sama dziwę się sobie ,że nigdy w życiu nie byłam aresztowana,wszystko co się działo pozostało między mną ,a ewentualnymi członkami zajścia. Heh te działania służą raczej przytłumieniu agresji ,która we mnie siedzi ,nie kradnę ani nie krzywdzę nikogo dla zysku chociaż muszę przyznać ,że krzywda ludzka ani trochę mnie nie rusza. Najbardziej nienawidzę facetów i to głównie w nich kieruję swoją złość. Kiedy ktoś już z łaski swojej chce się zapoznać traktuję go strasznie chłodno,często manipuluję takim facetem ,nie wchodzę w związek ale bawię się nim dając mu nadzieję. Bójki i przezwiska również kieruję głównie w stronę płci męskiej ,sam widok mężczyzn irytuje mnie i sprawia ,że nóż w kieszeni sam się otwiera. Heh mam tylko dwóch kolegów , którzy służą mi raczej do własnych celów (jeden jest złotą rączką i wszystko naprawi,a drugi ma podobnie zrytą banie do mnie także robi wszystko co mu każę) ,nigdy się w nikim nie zakochałam jak również nikt się we mnie nigdy nie zakochał. Czemu to wszystko piszę ? Głównie po to żeby to z siebie zrzucić .. Dziwne bo zmiana ,która we mnie zaszła (z ofiary stałam się agresorem) jest bardzo drastyczna ale .. podoba mi się ... Wiele osób uważa się się staczam ,że tracę każdego po kolei ,że stwarzam sobie masę konfliktów. O dziwo nie czuję się z tym źle .. Jedyne co mnie irytuje to mój wewnętrzny ogromny głód miłości ,który łączy się z nienawiścią do mężczyzn.. Widząc wszystkie zakochane pary,moich znajomych ,z których prawie wszyscy są w związkach,a także osoby samotne ,które bądź co bądź jakieś tam przygody miłosne mają za sobą pojawia się u mnie zazdrość i znowu ta cholerna frustracja. Nie potrafię kochać , chociaż w głębi duszy tego pragnę .. Wiem ,że swojego faceta traktowałabym jak gówno , chociażby dla zasady , ciężko mi jest otworzyć się przed jakimkolwiek chłopakiem ,ciężko bo z reguły to oni mnie też unikają także powstaje błędne koło. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Swój przyszły związek wyobrażam sobie na zasadzie ostrej dominacji,agresji (również tej seksualnej),chłodu uczuciowego etc. Inaczej nie umiałabym potraktować żadnego mężczyzny chociaż bardzo głęboko w sercu o tym marzę. Jestem jak dziecko nauczone niszczyć ,nie potrafiące niczego innego chociaż w głębi duszy bardzo pragnące nauczyć się budować ,jednak jego nieumiejętność i przyzwyczajenia są blokadą w spełnieniu marzeń.
  20. Witam. Od razu zaznaczam,że temat nie ma nic wspólnego z miłością ale z przyjaźnią i tematem rodziny już tak. Od lat borykam się z pewnym dziwnym problemem. Wpisywałam nawet w google ,żeby sprawdzić czy ktoś ma podobnie do mnie ,niestety nic takiego nie znalazłam. Ostrzegam,że to może wydać się wam śmieszne ,a jednak biorąc pod uwagę częstotliwość takiego zachowania dorosłych w stosunku do mnie jest to trochę przerażające. O co chodzi .. Od dziecka,od kiedy tylko pamiętam nigdy nie byłam lubiana przez .. uwaga .. rodziców,dziadków etc. moich znajomych. Niby taki banalny problem nic nie znaczący ,a jednak mnie męczy. Podam może przykłady z mojego życia dla potwierdzenia tej tezy. 1. W okresie przedszkola miałam tylko 1 przyjaciółkę. Spotykałam się z nią rzadko bo rodzice jej nigdzie nie wypuszczali. Ona mnie lubiła,ja ją też ,niestety .. jej rodzice mnie już tak nie faworyzowali,czasami zabraniali jej się ze mną spotykać. Dalsza rodzina również. Nie byłam lubiana przez jej babcie,a wujek kiedyś mi rękę wykręcił jak zniknęły jej zabawki,podejrzenie padło od razu na mnie. 2. W podstawówce poznałam moją teraźniejsza przyjaciółkę. Nie jeździłam do niej bo mieszka w innej miejscowości ,znałam tylko jej babcie ,która teraz o dziwo mnie lubi ale pamiętam ,że kiedyś , jak byłam mała to zabraniała mojej przyjaciółce się ze mną spotykać,ostrzegała ją przede mną. Teraz pewnie mnie nie pamięta. 3. Tutaj podam teraźniejsze przyjaźnie i moje stosunki z rodzinami znajomych. Moja przyjaciółka (ta co pisałam wyżej o jej babci) ma ze mną dobre stosunki,chce się ze mną zadawać. Ale jej matka jest trochę fałszywa .. jak przyjeżdżam do nich do domu to miła ,dba o mnie i wgl ,a pamiętam co kiedyś Olga była u mnie w mieście (przyjechała i jej mama o tym wiedziała) to chciałam żeby została na noc i spytała się mamy czy może,Olga zadzwoniła,a ja przez telefon słyszałam jak jej mama się nie zgadza i mówi,że ja mam na nią zły wpływ. Kto jeszcze .. mam jeszcze 1 przyjaciółkę .. jej rodzice w sumie nigdy nic mi nie mówili,oni mają na wszystko wylane łącznie ze swoją córką ale jacyś tacy oschli są do mnie jak przychodzę. Później jeszcze rodziny moich dwóch kolegów. U jednego jestem panicznie znienawidzona przez babcię ,która widziała mnie tylko na skype jak z nim gadałam (nigdy się z nią w 4 oczy nie spotkałam),czasami nawet sama wyłącza komputer jak widzi ,że ze mną rozmawia ,a u drugiego natomiast ojciec przezywa mnie o zezowatych (noszę okulary),a moje stosunki z tym człowiekiem są znikome,raz na oczy go tylko widziałam,bo ciągle pracuje. I teraz tak .. dlaczego mnie to męczy. Mianowicie nie rozumiem dlaczego jestem tak postrzegana,nie lubię chodzić do domów swoich znajomych ze względu na ich rodziny ,które no .. nie wiadomo z jakich przyczyn mnie tak traktują. O ile okres dzieciństwa zrozumiem bo byłam inaczej wychowywana,rodzice puszczali mnie "samopas" i wykazywałam troszkę antyspołeczne zachowania (bójki,kradzieże,męczenie zwierząt etc) to jednak nie potrafię zrozumieć dlaczego teraz rodzice moich NOWYCH znajomych też mnie nie akceptują. Nie jestem jakaś niewychowana,zawsze mówię dzień dobry,nawet na ulicy jak ich spotkam,staram się być miła,nie wpraszam się na silę do domu,nie rządzę się u nikogo zachowuję się raczej spokojnie. Nie czaję tego. To trochę dziwne zważając na to,że moi przyjaciele też mają swoich innych znajomych ,którzy są inaczej traktowani przez ich rodziców,widzę to po ich zachowaniu. Dodam jeszcze,że ja ani nie piję,ani nie palę,nie ćpam ,nie robię nic złego (nawet jeśli coś takiego zrobię to zazwyczaj nie wychodzi to na jaw) ,nie jestem z tych osób nazywanych "złym towarzystwem" ,ba ! powiedziałabym nawet ,że moim znajomym jest bliżej do tego ale oczywiście np. Olga upiła się na swojej 18 (normalne, ale nie dla jej mamy) i ja też. To oczywiście teraz jej mama miała pretensje do mnie ,że jestem nieodpowiednią i nieodpowiedzialną osobą ,a tego co robi jej córusia (żeby tylko piła) to już nie zauważa. Denerwuje mnie to .. wiem ,że problem dość głupi ale no .. na dużą skalę , nie wiem co mam z tym zrobić,naprawdę.
  21. Aha spoczko , dziękuję za odpowiedź , zrobię tak ;d
  22. A to może tak ... Byłam na wizycie prywatnej u psychiatry i wypisała mi to skierowanie. Czyli mogę poprosić o nowe np. na wrzesień ? (bo w sierpniu już nie bardzo) I czy będę musiała za to zapłacić tak jak przy normalnej wizycie ? Sorry ze tak glupio wypytuje ale pierwszy raz jestem w takiej sytuacji ,nigdy nie bylam w szpitalu psychiatrycznym,to dla mnie nowosc.
  23. W sumie racja mogłabym iść po tym prawku i wgl ale skierowanie jest ważne tylko 14 dni od daty wystawienia : (
  24. Więc tak .. piszę znowu z racji tego ,że w piątek zapewne udam się do tego nieszczęsnego szpitala ;d I mam tu kilka pytań (wgl dziękuję za wcześniejsze odpowiedzi,polepszyło mi nastrój to,że nic na siłę tam nie dostanę xd) ale tak,przejdźmy do pytań. 1. Czy idąc do szpitala psychiatrycznego ze skierowaniem przyjmą mnie od razu ? Bo dzwoniłam tam i sekretarka mówiła coś,że mam przyjść z tym skierowaniem na izbę przyjęć i o jakieś rozmowie wstępnej wspomniała więc mam wątpliwości.. 2. Idę tylko na diagnozę ,którą mają potwierdzić bądź wykluczyć i mam pytanko - czy ja muszę tam zostać tak długo jak oni będą mi kazać ? Bo problem jest taki ,że z racji tego,iż mam bardzo ważny wyjazd 6 sierpnia mogę być w tym szpitalu góra 2 tygodnie. Ten wyjazd jest istotny bo dotyczy mojego prawka które będę mieć za darmo także nie chcę zmarnować takiej okazji. No to chyba wszystko o co chciałam spytać. Tak wgl czy są tu jakieś osoby ,które były leczone bądź wiedzą coś na temat kliniki psychiatrycznej w Bydgoszczy na ulicy Kurpińskiego ? Tam właśnie jadę..
  25. Diagnoza - Chad Witam. Byłam dzisiaj u psychiatry i podała mi wstępna diagnozę - choroba afektywna dwubiegunowa. Dostałam też skierowanie do szpitala psychiatrycznego na potwierdzenie bądź odrzucenie tej diagnozy. I tutaj mam pytanie- czytałam na internecie o leczeniu tej choroby i o ile leki oraz terapię wytrzymam to wstrząsów nie zniosę na pewno. Czy one są konieczne ? Czy jak będę już w tym szpitalu to NA PEWNO będę im poddana ? I czy mogą zastosować je bez mojej zgody ? Strasznie się tego boję o.o
×