Skocz do zawartości
Nerwica.com

biedronka

Użytkownik
  • Postów

    499
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez biedronka

  1. To d/d, najgorsze paskudztwo na swiecie Tu masz wszystko na tem temat: http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=1912
  2. Lukasz, mam dokladnie to samo, tez jestem w Anglii i choc juz wyjezdzajac z kraju mialam d/d to bylo nic w porownianiu z tym co jest teraz. Po prostu masakra. Czasem trace juz nadzieje, ze to kiedys minie, ale poki co walcze dalej. Tez moglabym powiedziec, ze gdyby nie ta zasrana nerwica to bylabym cholernie szczesliwa. Jedyne co moge ci poradzic to staraj sie zachowac spokoj, wiem z wlasnego doswiadczenia, ze wiekszosc naszych objawow powoduje niepotrzebne nakrecanie sie. Czy to nie jest tak, ze np. myslisz sobie "kurde, nie wiem gdzie jestem" i zaraz zaczyna sie jazda, maksymalny lek, panika i poczucie, ze rzeczywiscie nie wiesz co jest grane. A przeciez tak naprawde wiesz gdzie jestes i co robisz, to wszystko iluzja, to zmeczony ciaglym lekiem umysl plata ci takie figle. Trzymaj sie Lukasz i pomysl sobie, ze nie ty jeden w tym kraju jestes w takiej sytuacji. Pozdrawiam.
  3. Ja mam troche utrudnione zadanie, bo nie mieszkam w Polsce. W zwiazku z tym nie bylam u lekarza, bo i tak sie nie dogadam Na razie mecze sie z tym sama, z nerwica w ogole juz 10 lat, a to moja druga pzygoda z d/d. Ale poczytaj caly watek, jedni sobie radza za pomoca lekow, inni za pomoca psychoterapii, jeszcze inni sami, na pewno znajdziesz jakies rady. Buziaki.
  4. U mnie trwa to bez przerwy 6 miesiecy
  5. U mnie dzisiaj znowu gorszy dzien, czy ten koszmar nigdy sie nie skonczy W takich momentach mam watpliwosci czy to na pewno d/d czy cos gorszego
  6. Monietta no niestety to raczej normalny objaw w d/d Mi czasem dokucza taka podwyzszona swiadomosc samej siebie, okropienstwo
  7. Destrukcja Ty to potrafisz czlowieka na duchu podniesc, nie ma co Monietta super, wiedzialam, ze to nie schiza Eisenbein (swoja droga skad taki nick wytrzasnelas co go spamietac nie moge ) u mnie dokladnie jak u Ciebie, 3 dni w miare ok, jeszcze nie do konca super, no bo wlasnie te glupie mysli probuja mnie z powrotem omotac, ale tez na sile mowie sobie, ze jest ok i jak na razie dziala, boje sie tylko, ze tego samozaparcia nie wystarczy mi na dlugo
  8. Monietta u mnie dominuje raczej derealizacja, chociaz przez jakis czas mialam rowniez objawy depersonalizacji tfu tfu, nie wiem co gorsze Pawel zagladam i pisze tez na tamtym forum, ale licze na to, ze im wiecej osob i doswiadczen tym latwiej bedzie mi to pokonac Wiecie, dzis przez wieksza czesc dnia po raz pierwszy od bardzo dawna czulam sie normalnie, tak normalnie, ze az NIENORMALNIE, az dopadly mnie jakies dziwne mysli, ze chyba cos jest nie tak skoro jest tak dobrze. To jest jakies chore, czyzbym tak bardzo przyzwyczaila sie do tego stanu, ze gdy znika to zaczynam sie bac? Troche to zagmatwane, nie bardzo wiem jak to dokladnie opisac, ale czy ktos mnie rozumie?
  9. Pawel mi na pewno trzeba wiecej, bo mecze sie juz pol roku Ja najbardziej boje sie, ze wszystko co mnie otacza, czego dotykam, co widze nie jest rzeczywiste, miales cos takiego? No i ogromny lek, ze strace swiadomosc i kontrole na soba. Monietta bedzie ok, trzymam kciuki.
  10. Destrukcja zgadzam sie z Agapla, nie obrazaj sie tylko postaraj o troszke optymizmu, bo przeciez jestes zdrowa, musisz tylko, tak ja my wszyscy, w to uwierzyc. Agapla, Roza, dziekuje za Wasze optymistyczne wypowiedzi
  11. Destrukcja dziewczyno bez obrazy, ale chyba na sile probujesz przekonac wszystkich, a najbardziej siebie, ze nieprawda jest to co tutaj i na watku o d/d pisza dziewczyny. Wiesz, mam wrazenie, ze Ty po prostu nie chcesz byc zdrowa. Przeczytaj posty Rozy i Agapli i prosze nie doszukuj sie za wszelka cene choroby tam gdzie jej nie ma i nie dobijaj innych przy tej okazji. Jeszcze jeden Twoj post i sama poprosze o zamkniecie w psychiatryku, bo naprawde uwierze, ze jestem chora psychicznie
  12. Monietta gdybym wiedziala co zrobic to sama nie mialabym d/d Ale mysle sobie, ze rady Pawla w powyzszym poscie sa naprawde madre, problem polega na tym, ze w najgorszym stanie naprawde trudno sie do nich zastosowac. Zreszta nie wiem czy Wy tez tak macie, ale ja jak czytam historie ludzi, ktorzy wyszli z d/d to zawsze mysle, ze oni wyzdrowieli, bo mieli "tylko" d/d, a moj przypadek jest beznadziejny, bo to na pewno jakas choroba psychiczna, a przeciez z takowej samemu wyleczyc sie nie da . I nawet jak mam lepszy dzien to gdzies tam po glowie tlucze mi sie mysle, ze przeciez to niemozliwe zebym sie dobrze czula, ze moje dobre samopoczucie na pewno oznacza chorobe i d/d wraca. Glupie to strasznie, ale tak jest. Destrukcja wspolczuje Ci bardzo, ja moja nerwice tez zawdzieczam mojej mamie, ale Twoja matka bije moja na glowe Kurcze wyslij ja do psychiatry, a sama natychmiast poczujesz sie lepiej . Zreszta mysle, ze powinnas odciac sie od niej jak najszybciej, bo w przeciwnym wypadku nigdy nie poczujesz sie lepiej. A ten lekarz, ktory dal Ci do obejrzenia "Piekny umysl" Przepraszam Cie, ale to jakis debil
  13. Monietta nawet nie wiesz jak Cie rozumiem, najgorsza jest ta bezsilnosc, chcesz sie poczuc normalnie, a nie potrafisz .
  14. Zajrzyj na to forum: http://www.derealizacja.fora.pl/index.php Buziaczki
  15. Dziewczyny ja wprawdzie mam wspaniałego męża, ale za to mam toksyczną matkę, z którą jak sobie uświadomiłam niedawno łączy mnie coś w rodzaju uzależnienia. Własnie teraz kiedy podjęłam decyzję o wyjezdzie za granicę wróciła moja nerwica, tak jakby moja podswiadomość broniła się przed wyzdrowieniem, jakby na siłę próbowała mnie zatrzymać przy mamusi. Moim zdaniem nigdy nie pozbędziecie sie lęków tkwiąc w toksycznych związkach, Wasi partnerzy spowodowali u Was chorobę i nigdy nie wyzdrowiejecie u ich boku, może jedynie uda się Wam na jakiś czas "zaleczyć" objawy, tak jak było u mnie. Ja po prostu uciekam od matki i mam nadzieję, że to będzie dla mnie najlepsze lekarstwo. Pozdrawiam gorąco:).
  16. Libra też jestem z Dębicy Myslałam, że w tej mieścinie jestem jedyna osobą z nerwicą Chciałabym Ci pomóc, jesli chcesz odezwij sie do mnie najlepiej na pw. Pozdrawiam cieplutko
  17. Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi Limba, Eva popłakałam się czytając Wasze posty, dziekuję, rozwiałyscie wszystkie moje wątpliwosci, jednak podjęłam słuszną decyzję i już nie ma odwrotu. Gdybym mogła to już jutro wsiadałabym w samolot, teraz może byc juz tylko lepiej Listonosz dziekuję, pozdrowię na pewno Trzymajcie się kochani, bardzo mi pomogliscie
  18. Irek za miesiąc wsiadam do samolotu i lecę do Anglii, do męża mamy już wynajęty domek więc decyzja zapadła. Wiem, ze odcięcie to jedyne słuszne rozwiązanie w mojej sytuacji. Rodzice niby rozumieją, ale... ich miny mówią co innego, w ten sposób znów wpędzają mnie w poczucie winy Myślę, że to dlatego moja nerwica wrociła własnie teraz. Na szczęście mam cudownego męża, który jest moim najlepszym lekiem i psychoterapeutą Dziekuję za wszystkie odpowiedzi i trzymajcie kciuki, zeby mi się udało. Pozdrawiam:).
  19. Peace-b cóż ja mieszkam z rodzicami, ale i tak wszystko jest na mojej głowie. Tato jak zawsze trzyma się na uboczu, a mama kompletnie nie ma podejscia do dzieci i zajmowanie się nimi to dla niej raczej przykry obowiązek niz przyjemność. Więc równie dobrze mogłabym mieszkać sama. Kilka lat temu jeszcze nie myslelismy o wyjezdzie, własciwie nie mieliśmy żadnych planów, dlatego trochę zła jestem na siebie, bo wtedy już mogłam stac sie niezależna i może emogracja nie byłaby konieczna, a tej też się boję Listonosz bardzo chiałabym porozmawiać z moja mamą, sęk w tym, że to niemozliwe, już niejdnokrotnie podejmowałam takie próby, ale zawsze kończyło się to stwierdzeniem, ze i tak ja jestem winna wszystkiemu, zresztą wszyscy traktujemy ją żle itd. Z nią po prostu nie da się rozmawiać, uważa, że tylko ona ma rację, zresztą jest też zdania, ze dzieci powinny się rodziców bać No i co to za matka, która swoje własne dzieci obgaduje do obcych ludzi i ciagle ubolewa nad tym, ze inni mają lepsze dzieci niz ona Zresztą dla mojej mamy zawsze najważniejsze były pieniadze i opinie nnych. Wokól kasy kręci się jej zycie, masz pieniadze to zasługujesz na szacunek, nie masz - jesteś nikim. Ech... mogłabym tak pisać i pisać, ale jakoś nie czuję, ze moja mama mnie kocha, nigdy tego nie czułam . Żal mam tylko do siebie, że ciągle zabiegam o jej aceptację, której zresztą nigdy nie dostałam, zamiast machnąć na to wszystko ręką i życ dalej. Wtedy pewnie łatwiej byłoby mi powalczyć z nerwicą.
  20. Moja nerwica liczy sobie juz 10 lat. Przyczyniła sie do niej w 99% moja matka, tyran i despota. Właściwie począwszy od wczesnego dzieciństwa aż do teraz pamiętam jedynie awantury przez nią inicjowane, bicie czym popadnie, zabranianie wszystkiego, nieuzasadnione złośliwości, wieczna krytyka, totalny brak uczuć i obwinianie mnie o wszystko. Od kiedy sięgam pamięcią ciągle mam poczucie winy, ciągle myslę, ze nie jestem wystarczająco ładna, mądra itp. żeby mnie kochać. W moim domu zawsze na pierwszym miejscu była moja starsza siostra. Moja nerwica zaczęła się od depresji spowodowanej zwolnieniem z mojej pierwszej pracy. Zwolniłam się sama, mniejsza o powód, w kazdym razie w domu zamiast zrozumienia spotkałam sie tylko z wyrzutami. Wpadłam w depresję, która powoli przeszła w nerwicę lękową. Koszmarne lęki, derealizacja, lęk przed choroba psychiczną itp., klasyczne objawy. Stopniowo jednak czułam się coraz lepiej, głownie dzięki mojemu chłopakowi (obecnie mężowi) i od mnie więcej 3-4 lat czułam się super. Dodam, ze nie brałam leków ani nie chodziłam na terapię. Jakiś rok temu, tuż po urodzeniu dziecka zaczęło się znów, aczkolwiek w nieco innej formie, mianowicie opanował mnie okropny lęk przed chorobami, w szczególności rakiem. Setki badan, mnóstwo wydanych pieniędzy i wszystko ok. To mnie jednak nie do końca przekonało i żyłam tak sobie cały czas bojąc się tego cholernego raka. W międzyczasie mój mąż, moje największe oparcie wyjechał do Anglii, a ja została sama z małym dzieckiem. Od początku planowaliśmy, że po kilku miesiącach do niego dołączymy, ale… No właśnie, cały czas mieszkam z rodzicami, a moja matka niestety wcale się nie zmieniła, jeśli już to tylko na gorsze, terroryzuje mnie, krytykuje, wtrąca się we wszystko, a ja nie umiem się jej przeciwstawić (a może po prostu jestem tchórzem) , w jakoś chory sposób czuję się od niej zależna, pewnie też dlatego, ze gdy po urlopie macierzyńskim moja firma kopnęła mnie w d… to rodzice bardzo nam finansowo pomagali. No i ten wyjazd… matka niby twierdzi, ze to rozumie i że jest ok., ale dziwne, ze jej mina mówi coś innego. Ona panicznie boi się zostać sama na starość, a poza tym nagle ucieka jej jedna ofiara i pozostanie jej znecanie się tylko nad ojcem (niestety mięczak bez kręgosłupa, podporządkowany całkowicie matce). Wiem, że najbardziej odpowiadałoby jej rozwiązanie ja tu, a mój mąż w Anglii. A ja gdzieś tam podświadomie mam znów poczucie winy, ze jestem wyrodna córką, bo zostawiam biednych rodziców samych (siostra mieszka jakieś 500m dalej ). I własnie teraz gdy za miesiąc mam wyjechać ta cholerna nerwica znowu się odzywa, wracają lęki i co najgorsze to ta zakichana derealizacja brrrrr. Ale tym razem czuję też, że trochę sama sobie to wszystko wmawiam, derealizacji nie było dopóki nie zaczęłam o niej myśleć, ale jak już raz pomyślałam to nie mogę przestać i znów zyję w lęku przed nią. Czasem analizując moje zycie dochodzę do wniosku, że jestem w jakimś stopniu cierpiętnicą i odpowiada mi rola ofiary, nie wiem, może tak mi dobrze, bo ktoś się w końcu nade mną lituje i interesuje, a ja nie muszę nic robić, bo przeciez jestem taka biedna i chora? Zauważyłam, ze jak czuję się dobrze to czegoś mi brakuje i np. spacerując z dzieckiem zaczynam oddawać się rozmyślaniom na temat realności otaczającego mnie świata i d… zbita, zaczynam się bać. Tak sobie myślę, że może coś w tym jest, może ta cała moja nerwica to tylko wymówka, ucieczka od odpowiedzialności? W zasadzie to mogłam się już dawno usamodzielnić, ja pracowałam i dobrze zarabiałam, maż pracował za granicą, ale wszystkie pieniądze przepuściliśmy na jakieś pierdoły, zamiast np. kupić mieszkanie i odciać się od toksycznej matki. I tutaj mam prośbę, proszę oceńcie obiektywnie moją historię i powiedzcie czy Waszym zdaniem nie jest tak, że już dawno mogłabym przegonić tę cholerę nerwicę, ale gdzieś tam w głębi ducha wcale tego nie chcę, bo tak mi wygodnie? Przyjmę każdą krytykę , z góry dzięki za opinie. Pozdrawiam wszystkich nerwusków, którym chciało się to przeczytać
  21. To się nazywa derealizacja, okropne uczucie, ale niestety typowe w nerwicy Ja miałam, bardzo długo, samo w końcu przeszło, tyle, ze parę lat temu nie miałam pojecia, że to raczej normalny objaw w nerwicy, byłam pewna, ze zwariowałam, albo, ze zwariuję, dopiero niedawno dowiedziałam się co to takiego. Teraz niestety czuję, że ten paskudny objaw wraca, ale mam nadzieję, że teraz poradzę sobie z tym duzo szybciej. Pozdrawiam serdecznie
  22. biedronka

    Nawroty nerwicy

    A ja za 4 tygodnie mam lot dokładnie w druga stronę
  23. Dzieki dziewczyny Mam nadzieję, że tym razem też sobie sama poradzę, na razie kupiłam SEDATIF PC, może pomoże Agapla a kto tutaj wyleczył się sam? Może poszukam starych wpisów i coś z ich wyniosę? Dobrej nocki!
×