Masz myślenie wypaczone przez jakiś system korporacyjny, albo ogladasz za dużo filmów Made In Hollywood, w ktorych każdy japiszon ma domek z równo przystrzyżonym trawnikiem, sportową bryczkę, a żona małe kombi. Są rozbrykani, puszczają kasę na bzdety, a na makaron mówią "pasta". Raz w tygodniu gra z najlepszym kumplem, kryptogejem w squosha, ale nie chroni go to przed problemami ze wzwodem.
U nas jest inaczej. Lata komuny, jakieś fuchy, klepanie biedy i wiązanie końca z końcem od pierwszego, do pierwszego. Może dzięki temu jesteśmy jakoś bardziej uduchowieni, mamy jeszcze zamiast tego squasha, opłakiwanie ran Chrystusowych, raz w tygodniu, na sumie.