Wiem,że długie,ale proszę przeczytajcie....
Witam! Pisałam już w innym wątku,ale tutaj może bardziej opisze mnie i moje zmagania z chorobą.Z nerwicą pierwszy raz zetknęłam się w 2002 roku...dostałam wtedy strasznego napadu paniki...wtedy nie wiedziałam co to jest...bałam się przeokropnie.Wystąpił u mnie syndrom PTSD po śmierci kumpla...ale jakoś było do 2006 roku kiedy zaczęłam chodzić na studia...wtedy to już było źle...miałam ciągle inne lęki,że mnie coś opęta,że ktoś mnie żywcem zakopie i takie różne.No w i w październiku 2006 roku trafiłam do psychiatry.Dostałam Asentre 50 mg która zaczęła działać na mnie prawie od razu...wtedy wszystko przycichło...żyłam prawie normalnie...zaczęłam jeździć samochodem,pracować i takie tam...oczywiście dalej wszystkim się przejmowałam (od dziecka tak mam) i zawsze twierdziłam,że coś się skończy raczej źle.Do tego dochodziły obniżony nastrój,bóle głowy,kołatanie serca....itd...Ale leki raczej pomagały i dawałam sobie rade...A i jeszcze wspomnę że przed lekami jeszcze chodziłam na terapie indywidualną (z przerwami 2 lata) oraz na terapie grupową....
...ale do rzeczy...zdecydowałam,że jadę ze znajomymi na wakacje za granice i zaczęła się jazda.A dokładnie po przeczytaniu informacji,że leków psychotropowych nie wolno brać za granicę.No i zaczęłam się wkręcać,że mnie wsadzą do więzienia gdzieś na zadupiu (za przeproszeniem) że zostanę zapomniana przez świat itd.To jest straszne bardzo chcę jechać na tą wycieczkę,dopóki nie przeczytalam tamtej informacji wszystko było w porządku,cieszyłam się,kupiłam kilka rzeczy na wyjazd i tak dalej.Teraz jestem w kropce ZAWSZE rezygnowałam z rzeczy dla mnie ważnych ze strachu...nie wybaczę sobie jeśli znowu tak zrobie...mimo tego,że tłumacze sobie,że to tylko nieracjonalny lęk.Jadę za miesiąc więc mam mało czasu żeby się ogarnąć i coś zrobić...mam ochotę od tego uciec jak zawsze,ale wiem,że wtedy kolejne lata będę egzystować w domu (brak pracy) i czekać na kolejne lęki...Nie mam pojęcia co zrobić...może macie jakiś pomysł...?