Podobno wiara czyni cuda. U mnie z nią jest różnie od głębokiej, wewnętrznej potrzeby rozmowy z Bogiem po negację, zwłaszcza w tych zwariowanych czasach. Chrystus umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, w tej wierze większość z nas jest wychowanych. A tymczasem w tych okrutnych, nie bójmy się stwierdzić latach iluż ludzi niewinnych tak samo traci życie, a może w sposób jeszcze bardziej potworny i niesprawiedliwy. Gwałty, morderstwa ,wojny to znak naszej współczesności. Jak wierzyć kiedy w około panuje niesprawiedliwość i przemoc? Mamy pretensje do Boga, że pozwala i nie karze na bieżąco tych złych.
A jednak do Niego wracamy, zwłaszcza wtedy kiedy jest nam źle, kiedy trwoga to do Boga mówi przysłowie. I coś w tym jest. Nie widzimy Go, lecz czasami staje się dla nas jedynym odniesieniem, jedyną osobą z którą możemy porozmawiać i to porozmawiać szczerze. Modlitwa działa jak psychoterapia, cisza i skupienie pozwalają usłyszeć myśli, dotrzeć do wnętrza, zastanowić się.
Każdy sposób jest dobry by sobie pomóc, forum, dyskusja z przyjacielem. Modlitwa to ta specyficzna droga, dla każdego dostępna, nie do końca jednak wykorzystywana.
Ja wierzę w Opatrzność, wierzę, że ktoś nade mną czuwa, pomimo, że jestem słabym człowiekiem. Teraz rzadko się modlę, można powiedzieć wcale, ale wiem, że z pewnością znowu przyjdzie taki czas kiedy do tego wrócę, nie trzeba się modlić wyuczonymi słowami, można improwizować, śpiewać pisać wiersze. Twierdzicie, za co mam być wdzięczny Bogu? Wszystko co mam zawdzięczam sobie. Tak, ale życia sobie nie daliśmy, nie stworzyliśmy tego pięknego świata wokoło, nie daliśmy sobie sami talentów, choćby talentu do szybkiej i skutecznej nauki ...