Zamotałem się.
Kiedy mi się zdarzy (w tym roku jeszcze się nie zdarzyło) parę chwil, kiedy nie ma lęku, to nie mam problemu.
Chciałem położyć nacisk na absurdalność problemu. Dopóki walczyłem z nerwicą i depresją, nauka nie sprawiała mi żadnych problemów, w niektórych dziedzinach dawało mi to dużą satysfakcję, kosztem śladowych wysiłków.
Teraz problemem może być uzupełnienie 15 stron ćwiczeń przez pół roku.
W ogóle "dotknięcie", nawet dosłowne notatek itp.