Skocz do zawartości
Nerwica.com

zujzuj

Użytkownik
  • Postów

    1 822
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zujzuj

  1. Co do terapii do konca zycia. Jesli jest tak, że ten terapeuta przekazuje coś co jest nie zbednei unikalne to ok. Cos co w przyrodzie nie wystepuje to ok. Jednak chyba jest tak, że on nie jest w stanie wyleczyć, choć jest w stanie pomóc. Kazda terapia pomaga, jesli nie sa popelniane jakies błędy. Jednak w takiej sytuacji lepiej chyba poszukac jakiejś grupy spolecznej, korzystac z warsztatów itd... na pewno sa jakies programy społeczne. Mi jako członkowi spolecznestwa, który ma na nie jakis wpływ i ma wizje jak powinno wyglądać, coś takiego najnormalnie w swiecie nie pasuje. Co to za społeczenstwo, które nie jest w stanie wykreować wsparcia, wpółczucia wobec osób tego potrzebujących. Rodzina, znajomi, inni w podobnej sytuacji ktokolwiek i nie koniecznie w jakiś okreslony zposób, nakierowany na okreslony wynik. Rozumiem że są rózne sytuacje, ale z pkt widzenia ładu spolecznego to jest dno. Dno jesli scieżka szukania emocjonalnego wsparcia, prowadzi tylko poprzez sformalizowane sztuczne(bo przecież pewna sztuczność relacji tutaj wystepuje) interesowne, lub na pół interesowne twory. To tylko w egocentrycznym swiecie białego czlowieka. Sa chyba jakies granice. A tutaj widzę, że nie dość że tak jest sprawa przedstawiana. Bo jak ktoś mowi że trzeba bedzie "do konca zycia korzystac z terapii" to chyba innej drogi nie widzi i uważa że jest to konieczne. To jeszcze inni sa juz jakby nauczeni, że to jest własnie optymalne miejsce. Jakby intuicyjnie, że tylko tutaj. Bo tylko czlowiek pod wpływem intelektualnej samopowinnosci jest w stanie nad dac tego czego potrzebujemy. Tak jakby zostawał wykrojony kawaleczek pokoiku, gdzie można to robić. Gdzie indziej cos innego, gdzie indziej cos innego. Ciągła formalizacja, zagarnianie w ramy wszystkiego i kazdego. System doskonały. Dobrze i fajnie, że jest to wsparcie i pomoc. Ale czy w tym przypadku, nie powinno sie tej pomocy kreatywnie poszukac gdzie indziej? Dla mnie to jest jakies dziwne. Dorzywotnia pomoc w kieracie profesjonalizmu i chcąc nie chcąc interesowności. Co do pomocy psychologicznej, to tez sie tym interesowałem. Ponieważ koleś na pierwszym spotkaniu powiedział, że nie proponuje mi terapii tylko taką własnie pomoc. Z tego co pamiętam, to terapia zawiera sie w pomocy psychologicznej. Pomoc psychologiczna jest pojęciem szerszym i niekoniecznie oznacza terapie, która to jest działaniem obramowanym pewnymi założeniami, tak jakby szablonem. Pomoc psychologiczna ma polegac na robieniu tego co konieczne, żeby komuś pomodz. Terapeuta psychodynamiczny, tez ci bedzie pomagał, ale tylko w zakresie terapii psychodynamicznej. W Nie mczech np: pojawia sie teraz moda na pomoc filozoficzną. Czyli bardziej ludzkie podejscie do problemów, a mniej naukowe.
  2. No pewnie sie znasz 10 razy lepiej niz ja. Napisałem jak to rowumiem, możesz mnie z błedu wyprowadzić. Bo nie bardzo rozumiem kontekst twojego ostatniego posta. Już pominmy tą depresje. Chodzi ci o to, że kursy podrywania nie opierają sie na nlp? Czy może o pozorną sprzeczność? Bo nie łapie -- 13 paź 2011, 21:50 -- Na stronie która masz w stopce. "Modelowanie to jedno z najważniejszych narzędzi NLP. Zakłada ono, że jeśli ktoś odniósł sukces w jakiejś dziedzinie, każdy inny może nauczyć się zrobić to samo. Wystarczy wyodrębnić poszczególne kroki w drodze do sukcesu tamtej osoby, a następnie samemu pójść tą drogą." "To jest modelowanie na poziomie świadomym i polega ono na wyciąganiu najlepszych strategii i przyjmowaniu tych samych przekonań co osoba, która posiada pożądane przez nas umiejętności." Jest jasno napisane, że jest to założenie. Wiadomo, że nie ma sensu traktować 100% doslownie, ale sądze że nie kazdy może byc każdym. Oczywiscie to sie teraz najłatwiej sprzedaje w dzisiejszych telewizorowych czasach. Potega podswiadomosci,nlp itd.. jednak czegos tu brak
  3. No ale chyba własnie o to chodzi w nlp. To chyba jest wlasnie jego sedno. NLP wykorzystuje sie w handlu, biznesie. Podrywanie dziewczyn obecnie opiera sie własnie na nlp. Przynajmniej kursy, szkolenia. Wykorzystujesz przerózne techniki(które są w dużej mierze technikami handlowymi), manipulujesz, perswadujesz, programujesz. Chcesz wywołać pewien stan i uzyskać to czego chcesz. Nie ma zupelnie znaczenia ile jest w tym ciebie i prawdy. Ty działasz w pewnym celu, sięgasz po przyjemność. To że takie coś jest "straszne i obrzydliwe" (to okreslenia kobiet odnosnie podrywania w oparciu o nlp)to nie ma znaczenia. Gadasz co masz gadać, to co ktos chce usłyszeć i masz z tego korzyść. Same kobiety własnie to najbardziej odpycha i przeraża. To, że to może być bardzo skuteczne, choc jednoczesnie zupelnie nie prawdziwe. OD setek lat ludzie świadomie kłamią reklamując produkty. Jednak nie można powiedzieć, że uprawiają nlp jako wpływ, programowanie, perswazje. NLP to po prostu rozszerzenie takiego podejscia na inne dziedziny zycia. To jakby zrobienie z tego podejscia filozofii zyciowej. Jednak coś takiego jak nlp nie istnieje Ten trener mówiąc o depresji, własnie tak działa. To jest pewna filozofia życiowa. On mówi to co powinien mówić. Na pewno trzepie kase i na pewno nikogo nie wyleczył. Lecz nie o to chodzi. On coś oferuje i NLP zasadza sie w tej przestrzeni między rzeczywistością- czyli wynikiem, a wyobrażeniem i ułudą- czyli ofertą,lub sugestią. Sam ze sobą sie umawiasz, że ten rozdzwięk akceptujesz i że nie jest on niczym złym. Z tego masz korzysci i osiągasz w jakims stopniu szczescie. NLP może działać, ale nie jako metoda. Działa jako osoba mająca na celu wpłynąć w określony sposób na kogoś. Nie można sie ogłosić "pomogę ci". Ale "pomogę ci przy pomocy nlp" gdzie wokół NLP tworzy sie intelektualną mgiełkę, to juz jest lepiej. Jednak wezmy ten przykład podrywania. Najnormalniej w swiecie są ludzie którzy mają łatwośc i są tacy co jej nie mają. Oprucz tego, że można to nazwać "łatwością", to pod nią sie coś kryje. Kryje sie jakieś konkretne działanie, ale wypływające z wnętrza, osobowości. Można tą łatwość skonkretyzować i wyodrebniac subtelniejsze rzeczy(które mniej lub bardziej sa wspólne). To mogę sprzedać jako "metodę" i przepis na coś tam. Do tego dodasz wiedzę w zasadzie powszechną na temat kobiet i możesz działać. Jednak jest to forma redukcjonistycznego manipulanctwa. Jesli ktos ma tałatwość w nawiązywaniu kontaktów, to nawet jesli bredzi pewnie bedzie w stanie poderwać dziewczynę. Osoba stosująca nlp wczesniej czy pózniej kogos poderwie. Bez dwóch zdań. NLP osiąga sukces już w momencie kiedy ktoś kto sie wczesniej bał, decyduje sie podejść i działa. Robi to pod wpływem wiedzy(co zawsze zmniejsza stres lęk) i autorytetu, który to daje motywacje i siłę. W tym przypadku to jest coś na zasadzie perpettum mobile. Ponieważ wyobrażenia które sa wywoływane przez lęk, prawie zawsze są gorsze niż rzeczywistość. Nawet jesli nigdy nie słyszałeś o nlp, to jesli sie przełamiesz i podejdziesz do dziewczyny i ona cie zleje, to powiesz sobie "kurcze nic sie nie stało". Jak pierwszy raz dostaniesz po ryju to dochodzisz do wniosku, że w zasadzie nic sie nie stało. Jesli jesteś uzbrojony w wiedzę, którą posiadłeś to też czujesz sie pewniej. Samo podejscie, nawet nie udane powoduje że zdajesz sobie sprawę, że nie umarłeś. Jesli do tego kogoś uda sie poderwać to już rewelacja. Jednak do metody jeszcze daleko. To nie znaczy, ze zadziałało jakieś nlp. To znaczy, że człowiek tak po ludzku sie ośmielił. Jesli komus powiesz ze wsadzanie sobie kija w ucho da mu moc, to jesli w to uwierzy to rzeczywiscie jakąś "moc" posiądzie. Jednak nie oznacza to, że posiadł ją bo wsadził sobie kij w ucho. Do tego handlowe techniki wpływu na prawdę mogą byc skuteczne. Osoby o słabszych osobowościach,jesli wywierasz na nie wpływ i presje, jesli mówisz odpowiednio ulegna nawet wbrew sobie tak ta metodę rozumiem
  4. A kogo trzeba znać, żeby nlp dzialalo? Sa ludzie bezczelnie pewni siebie, co niczego w zasadzie nie potrafią a osiągają sukcesy. W porównaniu z innymi, nie mają kwalifikacji nie są inteligentniejsi, mądrzejsi itd... a jednak osiągają sukces. Nlp to sztuka wpływania, manipulowania, perswazji wpływu ... Co nie oznacza że nie "działa". Tylko co własciwie oznacza "działa". Moim zdaniem nlp to osobowość, a metody nie ma.
  5. To jest dorabianie ideologii. To że terapeuta ma zastepowac rodziców to jest przegięcie. On nie jest w stanie tego robić i nie powinien próbować. Może obdarzac uczuciem, ale pisanie o zastępowaniu rodziców to przesada. O czym my wogóle rozmawiamy? To jest jakies utopijne podejscie. Abstrakcyjne czcze gadanie. Ja też mogę napisać że terapia jest światłością egzystęcji, balsamem dla duszy. Po terapii człowiek zmienia sie z poczwarki w motyla i pędzi na skrzydłach samospełnienia gnany wiatrem przyjemności doświadczania i zycia, przez przestrzen dnia codziennego. Rozswietla szarość pospolitych dni i daje siłe na walke z kłopotami. Jest jak żródełko z którego jak raz sie napijesz, juz nigdy nie bedziesz spragniony... To jest bełkot i pustosłowie. No nie wiem jak sytuacja wygląda, ale byc wychowywanym prze terapeutów to nie jest normalne, tym bardziej ze wiez z terapeutą jest substytutem normalnych wiezi. Terapia ma cos zmieniać w naszym zyciu, a nie pobłażać i głaskac po głowie. No tak mi sie przynajmniej wydaje
  6. No a jak można ocenic skutecznośc w takim przypadku? Chyba mizerna.
  7. Ok. Przyznaje, ze troche nie potrzebny offtop. 25 kg to robili na koksach zwierzecych i zajadali sie swinską paszą bo kaloryczna. Więc dużo im było do dolomita. Nie chodilo mi konkretnie o nandrolon. Chodziło mi o kogoś kto robi dużą mase np w 3 mieś i jego kulturystyka sie konczy. Jesli zaczniesz jechac na testosteronie regularnie to może to miec oplakane skutki. Testosteron jesli jest dostarczany z zewnątrz do organizmu, to jego produkcja wewnątrz jest niepotrzebna. Czyli jesli jajka sie lenią, to pozorne rozwiązanie może sprawić że bedą sie lenić jeszcze bardziej.
  8. Dolomit. Troche mnie rozbijasz. Bez nandrolonu nie poszedłbyś na siłke? Od razu mi sie przypomnieli kolesie z osiedla co tyli po 25 kg w miesiąc, a potem jezdzili do roboty na rowerze zeby spalic. Sterydy nie są takie be. Ale po co brać skoro chodzi sie rekreacyjnie, dla poprawy kondycji i samopoczucia? Wszedzie chemia, nikomu nie pomaga na prawde ale i tak chemia chemia chemia.
  9. Napisze ktoś wreszcie czemu temat został wrzucony do schizofreni?
  10. Przecież ty nie masz poglądów. Ciebie sie zbanowało za uporczywy bezrefleksyjny idiotyzm. Nie za poglądy. Za sposób w jakie jes szerzysz i sposób w jaki nie jestes w stanie ich obronic i poprzec. Ludzie byli na 100% przekonani że samolot został zestrzelony, albo była mgła albo coś tam... Ale byli pewni, że "prawda" jest po ich stronie, choć nie bardzo wiedzieli jak ta "prawda" wygląda. Walczyli o "prawdę" i głosili że nigdy sie nie poddadzą i że "prawda" musi wyjśc na jaw. Ze Polacy zasługują na "prawde" itd... To jest taki sam przypadek. Lubisz Kopernika. Przeciwnicy Kopernika tez bronili "prawdy". W bibli sa fragmenty odnoszące sie do swiata. Jest fragment mówiący o "czterech stronach swiata" co było dowodem na to że swiat ma krance. Oni tez bronili "prawdy" , byli tacy jak ty. Jedynym argumentem jest to, że twoim zdaniem wszystko co można zaobserwować w zaburzeniach ma poczatek w strukturze mózgu. Na pewno każde prowadzi do strukturalnych zmian, na które nie mozna wpływac przez psychologie/psychikę. Na objawy nie ma wpływu psychika, jak nie ma tez wpływu na ich tworzenie się. Argumentem jest taki , że tak uważasz. Tak uważasz i już.
  11. Nie śadzę, żeby cokolwiek przyszło. To nie jest film z USA. Co do egzorcyzmów, to nie byłbym tak jaskrawo skłonny do kpin. Jesli ktoś jest wierzący i wierzy że kapłan ma moc itd... to może to pomóc. Od strony faktów, to raczej nie sądzę żeby kapłan miał jakąkolwiek rzeczywistą władzę. Ja osobiście uważam że diabeł jaknajbardziej istnieje. Istnieje w formie symbolu. Potęznego symbolu, który paradoksalnie daje nam poczucie "bezpieczenstwa". Jest symbolem części nas samych. Czesci dzikiej, takiej z którą nie mamy swiadomego kontaktu. Mamy kontakt poprzez symbol, pod którym kryje sie nasz rzeczywistość wewnetrzna. W wielu kulturach istnieje coś takiego jak opętanie. Jednak przewaznie jest ono okreslane jako opetanie z wewnątrz. Jednak w naszej egocentrycznej kulturze, jest to opętanie z zewnątrz. Choć może z zewnątrz ego, czy naszej swiadomości.To by sie zgadzało.Polecam opis opetania widziany przez psychiatrów. Dokładnie przedtawiają sytuacje.Jest taki na racjonaliscie Co do samego diabła i lęku. Lek się indukuje.Jesli ktoś ma kłopoty lękowe, to jest podatny na tego typu historie. Bedzie reagował intensywniej niż ktos stabilny emocjonalnie. JA osobiscie tez miałem ciekawe senne historie z diabłem.Jednak paradoksalnie dobrze wpływają na mój nastrój. Pamietam, że sniła mi sie walka z diabłem. Sniło mi sie opetanie, ale takie nie do konca. Tzn sniło mi sie, ze jestem opetywany, ale że tą energie jednak potrafiłem okiełznać i kontrolować. Jednak jeden sen był bardzo dziwny. Nie ze względu na jego treść, ale ze względu na przebieg. Sniło mi sie, że spie. Sniło mi sie, że spie w dokładnie takiej pozycji w jakiej leżałem w rzeczywistośći. Jeśli otworzył bym oczy, to widział bym dokładnie to samo co widziałem w tym snie. W pewnym momencie sni mi sie, że coś sie za mną wierci i ja sie przebudzam. Jednak bardzo subtelnie i w zasadzie tylko jakbym liznął świadomości. W zasadzie snu nie przerywam. Znowu coś sie za mną w łużku wierci i ja tym razem łapie to coś za reke z zamiarem natychmiastowego napierdolenia. Jednak prawie w tym samym momencie, w tym snie jakby coś mówi stop. Jakbym miał stłumić instynkt do walki z nieznanym. Jakbym sam sobie w tym snie powiedział, że powinienem sie przyjrzeć temu czemuś, bo może to jestem ja. Może to jakaś częśc mnie. Jakbym czuł pomieszanie obrzydzenia lęku i współczucia. W tym momencie to coś sie na mnie rzuca. Skacze mi do twarzy i sie rozwiewa. Jakby twarz czarnego demona/ducha skoczyła mi do twarzy. Ja sie w tym momencie budze. Budze się o dziwo z zupelnie blogim uczuciem. Zupelny spokój. Okno otwarte, ja lekko zaspany, lekko zszokowany wstaje i patrze za okno. Czułem sie wyjątkowo świetnie. Jakby system psychiczny/nerwowy zupelnie sie rozprężył. Jaby doszło do złagodzenia wszelkich napięć ... Troche mnie dziwi początek snu. Ta tematyka, że niby snie,ale jednoczesnie jakbym był swiadomy. W snie widziałem wyraznie swoj pokój ze szczegółami. To troche dziwne.
  12. Z jajkiem chodzi mi o to samo. Krocej pisze i wiesz co chce powiedzieć. Wyzłośliwiam sie tylko przy użyciu Kopernika, ale sumiennie na to zaprawcowałeś i zasłużyłeś. Co do meritum. W koncu coś zrozumiałem i coś mi rozjaśniłeś. Przedstawiłeś w miare rozsądne stanowisko. Po raz pierwszy użyłeś okresleń :"może wpływać" "może do pewnego stopnia tak" "czy psychika może istnieć bez mózgu . Według mnie nie" Moim zdaniem też nie. "Czy mózg może istnieć gdy wyłączymy psychikę ? Wedlug mnie tak" Wedłóg mnie tez tak. "Psychika bierze sie z mozgu" Pewnie każdy przejaw psychiki, swiadomości ma jakieś odbicie w mózgu. Jednak to nie oznacza, że nie mamy na to wpływu. Przecież nasza psychika i jej istnienie, własciwości świadczą własnie o tym, że ten wpływ mamy. Nasze życie, doswiadczanie ma na 100% wpływ na mózg. To chyba jasne. Mówisz o komputerze. Hardware i software. Nie sądze, że ten przykład dokładnie oddaje sytuacje. Jednak można założyć, że wszystko co nazwiemy softwarem, nie może istniec bez hardware. Można też powiedzieć, że hardware może istnieć bez software. Można tez powiedzieć, że w zasadzie hardware jest podstawą i służy software. Jesli coś sie zepsuje, to software może działać zle, może zupelnie przestać działać. Tak samo ludzie umierają i umiera swiadomość, "ja", psychika. Ludzie także chorują. Jednak wpływ na software mamy tylko i wyłącznie przez owy software. Nie tylko wpływ, jesli chodzi o wzrost wydajności pracy systemu, usuwania niepotrzebnego. Także jesli chodzi o jakościowe zmiany. Przez hardware mamy wpływ zerowy. Wpływ na software mamy zerowy. Możemy podnieść parametry techniczne. Jednak zasady dzialania systemu nie zmieniasz.Jesli bedzies oglądał pornosy 24/dzien bedziesz instalował wszystko jak leci. Jesli bedziesz chciał żeby twój komp robił wszystko, to padnie. Zacznie mulić i nawet strony googla nie otworzysz. Jesli wymienisz, podkręcisz hardware to możesz uzyskać poprawe, ale ona nic nie gwarantuje. Nic nie zmienia. Jesli wrócisz do starego hardware to nadal bedzie to samo. Oczywiscie leki mają dużo subtelniejszą możlwiość zmiany. Działają bardziej punktowo i skutki nie są absolutnie holistyczne. Można powiedzieć że zależnośc jest bardziej ciasna. Bardziej zlany i nieporównywalnie bardziej zgrany, skonsolidowany jest ludzki mózg i psychika, niż hardware i software. Mózg i psycjika są absurdalnie bardziej złożone i skomplikowane i subtelne niż najlepszy komp. Leki to bardziej poprawa parametrów, wzrost mozliwosci i potencjalu. Terapia to bardziej lepszy wzrost wydajności. Lepsze wykorzystanie dostępnego potencjału w celu poprawy działania. Lepsze zestrojenie i lepsza wsółpraca dwóch systemów. Leki nic nie doprawcowują, terapia to bardziej jak szlifowanie do dostrajanie. Czasem trzeba rozsądnie z czegoś co jest super zrezygnować, coś zmienić. To gwarantuje, że hard sie nie przegrzeje i soft bedzie działał Jednak leki działają jak działają. Działają w tej sekundzie. Jak przestaniesz je brać to nie bedą działać. Jasne że jak ci sie spali procek, to win przestanie działać i trzeba wymienić procek, a nie naprawiać windowsa. Jasne jest też że jedynym celem, jest działanie windowsa a nie procesora. Działanie procesora to punkt do celu, jakim jest działanie windowsa. Jesli chodzi o psychike, to nie ma opcji wymiany mózgu. Trzeba brac leki, które nam pomogą. To jest jasne i nie spotkałem tutaj fundamentalistów antylekowych. Spotkałem natomiast fundamentalistów anty terapeutycznych. Wracając do przykładu. Są setki powodów, dla których system ci sie wali. Są setki możliwości poprawy działania systemu. Naprawy systemu. Są sytuacje kiedy naprawic powinno sie tylko hardware. Tylko to pomoże, a naprawa softa nic nie da. Są sytuacje w których naprawić można tylko przez soft, ale poprawa hard może coś dać. Jednak to , że leki zawsze bedą miały wpływ(bo nawet na zdrowych mają), nie oznacza że powinno sie zaprzestać naprawy soft, że jest ona niepotrzebna, lub nic nie daje. Przykład komputera nie jest dobry, poniewać złe działanie soft ma taki sam oddzwięk w hard, jak dobre działanie(chyba). A jesli chodzi o psychike, to wygląda to troche inaczej. Jednak jesli chodzi o psychikę, to ma ona wpływ na mózg. Po raz kolejny powołam się na badania. Nie interesuję sie tym , więc cie nie zasypie. Jednak chociażby medytacja zostało neurologicznie dowiedzione że zmienia mózg. W zasadzie to znowu, to samo. Zmienia mózg wszystko. Bieganie, malowanie psaje miłośc itd... Co do powszechnie rozumianej terapii, jako gadanie o dziecinstwie. Jest to także zawarte jako jeden z mitów wspólczesnej poppsychologii. "Żródłem i siedzibą duszy jest mózg i nie zaprzeczysz chyba że nie ma wpływu na duszę" To nie jest prawda. A przynajmniej nie mozna dowieśc że jest to prawda. Nie ma miejsca w którym jest swiadomość. Są dziesiątki neurologicznych koncepcji. Wszystcy mówią, że jest ona w mózgu, jednak jak do tej pory nikomu nie udało sie tego zlokalizować. Lokalizuje sie najbanalniejsze rzeczy, a tej nie mozna. Choć na pewno nasz mózg ma ogromne znaczenie na dusze. Jednak ja nie jestem fundamentalnym schizofrenikiem w kwestii poglądowej mózg, dusza, psychika. To co ty prezentujesz to sprowadzenie człowieka do poziomu kupy bezmyslnego miesa. Tak jakbyś pisał że woda to nie woda(jako to jak ją naturalnie widzimy) tylko przedewszystkim H2O i jakies tak koncepcje naukowe. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu,ogłaszano koniec fizyki. Wszystko zostało wyjasnione i było mechanicznie płaskie. Zaledwie kilkadziesiąt lat pózniej wszystko zostaje zmiazdzone. I proces miażdzenia zachowuje sie jak kula sniegowa. Jesli chodzi o potencjał tłumaczenia naszej rzeczywistosci przez neurologie, to bedzie to samo. Ten banalny materializm jako domniemany szczyt góry, zostanie zmiazdzony. Wszystko bedzie sie nadal rozwijac, ale pojawiają sie tak kosmiczne kwestie, że mozni czuja sie jak przedszkolaki.
  13. To czemu piszesz o mnie, jesli ja nie pisze o moim widzi mi sie? Przecież pisze, że swoją opinię opieram na tym co podałem. Podałem linki do filmów, pisałem o książkach. Pamietam artykuły itd... Wydawało mi sie, że to jest dość rozsądne podejscie, w kontekscie tych naukowych sygnałów. Dla ciebie wręcz przeciwnie. NAPISZ O ZRODLACH TWOJEJ WIEDZY!!!!!. Nie pisz o swoich domyslach. NA RAZIE NIC MI NIE TLUMACZ, NIE WYJASNIAJ. PODAJ TYLKO ZRODLO. Jestem daleko w tyle. Podaj żrodło. Podciągne sie i wtedy moze dorosne ci do pięt i bedziemy mogli podyskutować. PODAJ ZRODLO. ZRODLO.ZRODLO.ZRODLO.ZRODLO ILe razy bedziesz jeszcze odwracał kota ogonem i rznał głupa? Ile jeszcze razy bedziesz robił uniki, przy pomocy kolejnego nieudanego przykładu? Przecież To ty jesteś tym daltonistą. Podaje ci te prymitywne i powierchowne informacje. Za nimi są setki, tysiące naukowców róznych dziedzin. Nikt nie wypracował jasno rozstzrygającego stanowiska. Jesteś teraz pod scianą i robisz taki załosny unik, atakując mnie personalnie, chociaż mowiles o tym jaki to jestes analityczny umysł. Nie ma problemu. Kpij, smiej sie ... ale podaj jakiekolwiek zródlo tych rewelacji!! Zrób to w koncu, albo zniknij! Einstein wpadł na jedną ze swoich teorii mając 12 lat. Siedział i sie nudził i zastanawiał się, czy jak by pedził na promieniu złonecznym, to czy dostrzegł by swoje odbicie w lustrze... Czyli na początku była idea. Potem podprata wyliczeniami itd.. Jesli ty masz taką idee to masz miejsce. Napisz od początku do konca jak to widzisz. Określ sie jasno. Napisz: Poddaje się. Nie mam żadnej wiedzy, mam tylko widzi mi sie. Albo napisz: przyznaje że moja wiedza jest niewystarczająca i nie jestem już tak pewny swego. Lub podaj i jasno napisz gdzie sa podstawy twego myślenia. Jesli ty aspirujesz do miana kolesia który jest w stanie dowieśc że jajko było przed kurą to to zrób. Musisz to zrobić! Albo koncz wasc wstydu oszczedz. Nie pisz juz nic o daltonistach
  14. Myśle że wszystko jasne. Może napisz o tych zródłach swojej wiedzy. Nie przekonuj, nic nie rób.Nie myśl, nie zastanawiaj się. Najnorlamniej w swiecie sucho beznamiętnie poinformuj. Ksiązki, relacje,może własne badania cokolwiek. Na marginesie napiszę ci, w zasadzie to wyjasnie jak to widze. Twoim argumentem przeciw tym wszystkim naukowcom, którzy przy pomocy szeregu dziedzin i wspólnymi siłami nie potrafią jasno dość do ostatecznych wniosków. Twoim argumentem przeciw ich wiedzy jest twój brak wiedzy i tekst że mogą miec doktorat, a w pewnych kwestiach nie wyjść poza przedszkole. Napisałeś tak o zawodowych naukowcach którzy czesto kilkadziesiąt lat zajmują sie jakąś dziedziną. Czujesz teraz ból Kopernika? Czujesz jego sytuacje, kiedy to pisał dowodził, tłumaczył analizował... a mimo wszystko musiał sie zmagać z hordą takich jak ty. Których nic nie obchodziło, bo "wiedzieli lepiej"? Czujesz to?
  15. Dokładnie. Tylko, że chyba jest dokladnie tak. Takie stanowisko jest tak powszechne, że ja jestem zdziwiony że wogóle napisałas w takim tonie w jakim napisałaś. Spodziewałem sie, że wrecz pisanie w taki sposób to jakby psychiatryczna herezja. Są jakieś koncepcje oceniające nie tylko w jednoznacznie zly sposób, ale mam wrażenie że są traktowane raczej jako coś abstrakcyjnego, jak bajki. Ja co prawda schizofreni nie mam. Przynajmniej nie została stwierdzona i nawet został stwierdzony jej brak. Nie mam objawów osiowych,więc to chyba byloby na tyle jesli chodzi o schizofrenie.
  16. WDR. Błagam . Blagam cie. Jaką ty masz wiedze? Nie masz zadnej wiedzy. Tak samo jak ja, jak inni, jak moderatorzy itd... Może ekspert ma wiedze. Jednak jak zadaje mu pytanie np:na temat leku dezintegracyjnego to on odpisuje że nie czuje sie na siłach. Potem odpisuje, czyli ma jakąś wiedze.Jednak jest zdroworozsądkowy i uznaje że jest ona niewystarczająca. Ty masz dokładnie inaczej. Masz zupelnie niewystarczającą wiedzę, ale uważasz ją za zupelnie rozstrzygającą. Za wideze, która już pozwala rozstrzygnąć i więcej nie trzeba. Mam 30 książek psychologicznych. Od książek Kepinskiego, przez jakieś typowo popularno naukowe, Zimbardo. Klasycy psychoanalizy. Mam ksiązki na temat Jungowskiego podejscia. Mam biografie. Sciągałem nawet ksiązki Eriksona, które są tylko po ang. na temat Lutra i Gandiego. Mam ksiązki Dąbrowskiego. Mam opracowania kilkudziesieciostronicowe w formacie PDF. Mam tez książki bardziej akademickie. To nie jest nawet dno dna. Nawet jesli byłbym w stanie w całości zrozumieć co jest w tych ksiązach zawarte, to byłoby to nic. Jesli chodzi o koncepcje Junga to książka jest koncentratem koncentratu. Są rozdziały po dwie strony. Jednak jak chciałbys zgłębić zagadnienie to musiałbyś kupic kolejną książkę. A mógłbyś kupić i kolejnych dziesięć. A mówimy o bardzo ogólnych i ciezko uchwytnych kwestiach. Do tego masz pozycje które przez dziesięciolecia uzupełniały i wnosiły coś nowego. Masz dziesiątki nastepców. Chodzi tylko o jedengo kolesia. Do tego dochodzą inne dziedziny. Psychiatria, neurologia, neurobliologia itd... Tutaj żeby sie orientować trzeba być już cześto specjalistą. Ty przeczytasz, że nh2gh5ji9ifg567 działa na jakies gówno i myślisz że masz wiedzę. Nie dość że to jest podejście skrajnie redukcjonistyczne, to jeszcze skarajnie powierchchowne. Nawet jesli wiesz wszystko o psychologii. Nawet jak wiesz wszystko o neurologii. To przecież nawet nie zacząłeś sie przyblizac do rozstrzygniecia co działa na co. W jakim stopiniu, kiedy itd... Do tego wchodzi teraz fizyka kwantowa, o której nie wiadomo zupelnie nic, która może te kwestie absolutnie zrewolucjonizować. Ja mowie że nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. Ty mowisz że to zrobiłeś, ale jak można to zrobić nie wiedząc zupelnie o czym sie mówi? Przecież ci ludzie którzy wiedzą 1000 razy wiecej niż ja czy ty tego nie wiedzą. Czy ty na prawdę bedziesz sie dalej osmieszał? Czy na prawdę jesteś aż takim arogantem, że w kontekscie innych, którzy tym żyją i robią badania, eksperymenty. Którzy mają za zawód zdobywanie wiedzy i temu poswiecają czas. Uważasz że ich przerastasz? To nie jest aroganckie wyniosłe, głupie ignoranckie? Jesli nie to to co? Jesli chodzi o prawo. To masz prawo taki być i masz prawo uważać że wiesz. Tylko jesli nie podajesz konkretów to jak to wygląda? Podaj konkrety. Powiedz czemu uwazasz to co uważasz i co cie do tego skloniło. Przeczytam, obejrze wszystko co podasz. Może wtedy sie przekonam. http://www.filmy-dokumentalne.pl/blizej-prawdy-co-laczy-mozg-z-umyslem.html http://www.filmy-dokumentalne.pl/ludzki-umysl.html http://www.filmy-dokumentalne.pl/blizej-prawdy-na-czym-polega-relacja-umysl-cialo.html http://www.filmy-dokumentalne.pl/blizej-prawdy-dlaczego-swiadomosc-jest-zagadkowa.html http://www.filmy-dokumentalne.pl/co-my-tak-naprawde-wiemy.html Tu są filmy. Filmy takie, że już bardziej popularno naukowe być nie mogą.Jedna strona internetowa. Gdzie tu jest wyjasnienie? Tam są ludzie którzy dowodzą, że tego nie da sie jednoznacznie wyjasnić nigdy. Nie że teraz ciezko, ale że nie ma i nie bedzie takiej mozliwosci. Na tym tle jesteś ty. Na tle tłumu ludzi groteskowo lepiej znających sie na rzeczy. "gdy jej nie mam sięgam do żródeł wiedzy następnie ją analizuję pod wieloma kątami rozpatruję wszelkie niejasności i wychodzi na to że jest tak jak piszę" Ja ci podaje zrodła mowiące, że nie jest tak jak piszesz. Więc teraz podaj swoje zrodła? "Istotą dyskusji wydaje się kwestia czy przeżycia psychiczne są przyczyną zaburzeń neuroprzekażnictwa czy ich skutkiem . Ja uważam że skutkiem" Czemu tak uwazasz?
  17. To znaczy, że tak jest. Oczywiscie nie jest to kwestia 0 1. Chyba mi nie powiesz, że moje subiektywne zdanie opiera sie tylko i wylącznie na moim swiecie wewnetrznym i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistosci. Do tego jesli ktoś uwaza że na 100% zna prawde to chyba jest to wyniosle. Tym bardziej że nikogo nie potrafi przekonac. Tym bardziej że wszyscy inni uznają swoje ograniczenia intelektualne i w kwestii wiedzy i nie piszą w taki sposób. Jakie mają podejscie to już inna sprawa. Jednak jakie by ono nie było, niekojaże innych użytkowników piszących że wiedzą na 100% i pozostaje innym tylko sie przyłączyć, albo jestes wrogiem prawdy,która ty głosisz. To nie jest wyniosle? Czy może być coś bardziej aroganckie,wyniosle? Do tego powszechną wiedzę traktujesz jako wiedzę której jestes prekursorem. Jak z kwestią podobności nerwicy i depresji. Napisałeś że"nie jesteś sam w tej kwestii" To nie jest wyniosle? Znowu nie rozumiem twojej argumentacji. Piszesz, że punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Ze normy są umowne.Jednoczesnie nie przeszkadza ci pisanie że tylko twoja wizja jest poprawna. Gdzie tu jest spójność? Nikt nie pisze, że tylko psychika i psychologia.Nikt nie podważa skuteczności, czasem konieczności leczenia lekami. Nikt nie przeczył że są przypadki, że psychoterapia jest bezradna. Czyli ludzie mają wyważony stosunek do tej ciezkiej kwestii. Ty za to piszesz, że terapia jest zupelnie zbedna, że jesli dochodzi o zaburzenia to już tylko leki. Uważasz że jajko było pierwsze, choć nikt podpierając sie tysiącami badań nie jest w stanie tego stwierdzić. Przecież nikt nie karze ci przyjmować jakiegoś punktu widzenia, którego nie akceptujesz. To ty zacząleś. Przypominasz sobie jak zaczeła sie ta dyskusja? Przecież od twoich tez i pruby narzucenia twojej wizji. Akceptujesz fakt, że psychika może wpływac na mózg. Choć jednak piszesz tez że na nerwice natręctw zupelnie nie ma wplywu psychika(nie wiem w zsadzie jak w koncu uwazasz)Jednak jesteś fundamentalistą. Piszesz, że jesli nawet tak jest i dochodzi do zaburzen to tylko leki mogą dzialac. Przecież żadne powazne srodowisko psychiatryczne nie ma takiego podejscia.
  18. "Dla większych jaj celowo niekiedy piszę tak aby uważał że w nie wpadłem" :). Tak nie jest. Ty nie ogarniasz w jedną spójną całość dwóch postow. I to nie są pułapki. Piszesz strasznie wyniosle i do tego jestes na 100% przekonany że posiadasz monopol na prawde. Myslałem, że może jak sie wytknie kilka niespujności, zaprzeczen to może zejdziesz do nas zwykłych smiertelników i uznasz swoje ograniczenia. Co mnie zaskoczyło, a chyba niepowinno, poszedłes w zupelnie drugą strone. Jest dokładnie odwrotnie i jeszcze bardziej zradykalizowales swoje stanowisko i podejscie. Ja nie stykam sie tylko z tobą. Więc musisz także mnie zrozumieć, że twoje podejscie jest absurdalne w kontekscie innych . Od tysięcy lat ludzie debatują nad tym dualizmem. Najtęzsze głowy nie pozostawiały tego dylematu i miały swój wkład w rozwój myśli. http://www.bryk.pl/teksty/studia/pozostałe/psychologia/18593-dualizm_psychofizyczny_czyli_o_błędzie_kartezjusza.html Do tego istnieją dziesiątki badań naukowych(wklejałem linki do filmów dokumentalnych). Nikomu sie nie udało i nikt ze 100% pewnością nie formułował swych sądów. Ty jednak jak sam napisałeś uwazasz, że pierwsze było jajko. Nie dosć że tak uważasz, to musisz zmusić wszystkich innych żeby uważali tak samo. Otóż nie rozstrzygniesz tego dylematu i z tego powodu miotasz sie jak kurcazk bez łba. Choćbyś nie wiem jak sie obruszał,obrażał itd... to prawda jest taka, że tego nie wiesz. Nie wiesz i już, a problem jest w tym że jesteś pewien że wiesz. To jest skrajna ignorancja, to jest wręcz groteskowe.
  19. Czyli on uważa tak jak ty? . Lepiej. Wszyscy uwazają tak jak ty. On wypowiada sie jako specjalista rozmawiając z laikiem. Informacje mają dostac laicy. Jednak takie informacje są na kazdej stronie traktującej o tych sprawach. W kazdej książce. Ty jestes jednak udany. Jak wpadłeś na pomysł, że jesteś sam w takich sądach? Kiedy to sie stało i jakim cudem? Ty piszesz z psychologicznego księżyca? To nie dotyczy tylko nerwicy i depresji. W bardzo wielu jednostkach objawy sa podobne, czasem bardzo podobne. Ale zeby walić, że nie "jesteś sam". Pewnie że nie jesteś. Czemu miałbyś być? Pisałem ci to samo kiedy to ze 100% pewnością samozdiagnozowałeś sie na depresje i to oczywiscie endogenną. Pisałem że nie jesteś w stanie tego stwierdzić miedzy innymi własnie z tego powodu. Wszedzie gdzie nie spojrzysz są informacje, że objawy są czesto podobne w depresji i nerwicy.
  20. . Ja nigdzie nie pisałem tego co wymieniłeś. Gdzie ja takie coś pisałem. JEDEN POST. BLAGAM. Przecież wszyscy wiedzą pajacu, że nic takiego nie pisałem i nikt inny czegoś takiego nie pisał. Za to ty nawet jeszcze na tej samej stronie pisałeś, że na natręctwa nie ma wpływu psychika, tylko mozg. Podałeś wlasnie przykład tej choroby. Nie jestes w stanie w logiczną całość sklecic jednego posta. Ciągle4 sie motasz, ciągle sobie przeczysz i nawet cie to nie rusza. Co wiecej wyskoczysz z oskarżeniem, że ja coś tam i że mowiłem że ... Otóz tak nie jest. Nigdzie czegoś takiego nie pisałem. Jednak ty masz za cel udowodnienie że przyczyną nawet nerwic jest zmiana w mózgu. Ze nie wolno nerwicy leczyć terapią, bo mozg sie zmienił i do powrotnej zmiany potrzebuje leku. Otóż podałeś przykład swietnie dowodzący tego że tak być nie musi. Nie musi tak być. Ty ciągle piszesz, że musi i podajesz przykład w którym tak nie jest. LOL -- 07 paź 2011, 16:40 -- "często nerwica natręctw jest przykrywką dla problemu, z którym nie chcemy się zmagać" "w nerwicy natręctw nie sądzę aby to miało jakikolwiek wpływ" WDR To ty dowodzisz, że nie dośc, że poprzez terapie(psychologie) nie mozna leczyć nerwicy. To jeszcze piszesz, że w jej powstawaniu psychika nie ma żadnej roli. Do tego. Radze ci zapoznać sie ze znaczeniem określenia endogenny i psychogenny, bop mam wrażenie że nie rozumiesz. Psychogenny to nie znaczy taki który zupelnie nie ma swojego odzwierciedlenia w dzialaniu mózgu. Nawet jak sie drapiesz po dupie to ma to jakieś odzwierciedlenie, nawet w twoim kurzym mozgu.Jak sobie coś tam pomyslisz przez sekunde to tez
  21. Tą książke akurat też mam. Jednak myślałem że lęk dezintegracyjny wygląda inaczej w nerwicy i inaczej w czymś innym. Jednak ja w zasadzie chcę zapytać o zakres w jakim psychiatria jest w stanie określić i ocenić pewne stany. Czy musi byc tak, że te jaskrawo psychopatologiczne stany sa negatywne i już. Ze są tylko one i z nimi trzeba walczyć? Czy może być tak, że one miną i w zasadzie przyslużą się do rozwoju, lub bardziej do zmiany? Czy człowiek musi być oceniany płasko? Tylko porzez swoją najbardziej powierzchowną cześć. Bo ja mogę mówić o lęku, o urojeniach itd... ale to traktuje jako poziom najwyższy. Tak samo najwyższym poziomem rzeczywistości jest ta twarda nas otaczająca. Jednak jest też potężna rzeczywistość wewnętrzna, czy bardziej metafizyczna. Czy to, że ja tą powrzechną rzeczywistość uważam za ważną, ale działającą na fundamencie tej mniej widocznej, mniej uchwytnej ale dla mnie wazniejszej. Czy to musi byc jednoznacznie zle? Czy psychika może spontanicznie sie samoregulować w oparciu o symbole? Bo ja na własny użytek ukułem cos takiego jak obrazki emocjonalne. Wyobrażenia książki mity itd... które funkcjonują w naszej wyobrażni czyli cześci intelektualno świadomej. Jednak są zupełnie puste same w sobie i same dla siebie. Można w nich zawierać własną subiektywną nieogarniętą i niepoznawalną intelektualnie rzeczywistośc subiektywno-emocjonalną. Wtedy dochodzi do bardzo silnego rozładowania emocjonalnego, toważyszą temu bardzo silne pozytywne emocje i jakby błoga ulga. Do tego dochodzi pewność, ale taka pewnośc którą sie bardziej czuje. Pewnośc że sie własnie coś doskonale i bezbłędnie zrozumiało, ale poprzez własne wnętrze, intuicje a nie intelektualną wiedze. Chodzi mi tutaj i współprace jakby dwóch systemów. Czyli wyobraznia,którą zaliczam do swiadomego inttelektu, który jednak w procesie poznwczym jest absolutnie bierny. A proces poznawczy to jakby spontaniczne zawarcie w tym wyobrażeniu z zewnątrz, naszej wewnętrznej natury. Czy jeśli powiem, że zdrowie psychiczne pospolicie rozumiane stawiam na drugim miejscu, że jest ono bardzo wązne, ale dopiero jeśli dojdzie do reorganizacji fundamentów. Jesli czuje coś co okresle jako niesmiertelną dusze. Ze ta cześc mnie na pewno po mojej smierci, nie zginiei że jest cześcią kosmosu i całej rzeczywstości poprzez którą mam jakby dziwne poczucie łączności i jedności z tym wszechswuatem. Jesli boga okresle jako zasade bytu, której nie da sie zrozumieć. To musze byc schizofrenikiem? Czy jak powiem że czuje sie jak fala w oceanie, ciągle wystawiony na działanie potęznych sił. To musze miec schizofrenie? Przecież jednoczesnie nie uznaje ksiezy,nie uznaje cudów, nie uznaje świętych. CZyli jestem twardo stąpającym po ziemi kolesiem. Swiatopoglądowo okreslił bym sie jako ateiste, który jest przekonany(bo nie mam wyjscia) że Bóg istnieje. Jakbym chciał Boga wyjaśniac i tłumaczyć, to został bym fizykiem, biologiem itd... Jednak uważam, że poznaniem tego samego jest poznanie intuicyjne i spontaniczne. Bóg jako zasada bytu. Swiat jako nieskonczenie wiele wierzchołków jednej góry lodowej. Tym bardziej, że robiłem dziesiątki testów, bo koleś myslał że mam schizofrenie(tego wszystkiego wyzej nie mowiłem).Wyniki miałem takie tempo równomierne, 0% zahamowanych reakcji, tempo równomierne Dobre skupienie uwagi bdb.koord.wzr/ruchowa i sprawn. orientacyjna uczenie szybkie dobra odpornośc na zakłucenia i zmieczenie Iq ponad przeciętne bez cech afektywnego, lub organicznego obniżenia sprawności konstruktywna fiksacja w 84 % trafnośc intuicyjna przeciętna Czy takie wyniki ma człowiek chory? Czy nie mozna tej mojej dziwnej rzeczywistości zostawić w spokoju, lub jej docenić jako czegoś dla mnie przynajmniej wartościowego? Czy mogę liczyć na pomoc, tylko kogoś kto mnie zestandaryzuje i wyjdzie że takich głupot gadac nie wolno? Czy nie mozna uznać, że mam coś na kształt schizofreni, ale jednak równolegle zachowałem sprawnośc umysłu?
  22. Pląsawica Sydenhama jest argumentem przeciw tobie. Jest to choroba w której występują zaburzenia emocjonalne, natręctwa, nadpobudliwość. Jednak ta choroba znika sama po paru miesiącach. Choroba ustępuje samoistnie. Znikają natręctwa i inne zaburzenia. Więc te zaburzenia emocjonalne, natręctwa nie są trwałą zmianą mózgu. "Nie skazuje się oskarżonego gdy dowodów brak" WDR "Do wykazania że psychotrapia nie działa wcale nie jest potrzebna,, wiedza'' psychologiczna wystarczy dowolna lub brak niezbitych dowodów na jej skuteczność" WDR
  23. Nie zapomniałem. Płakałes juz prawie jak pisałem o Koperniku więc sobie odpusciłem. Wytłumacze ci to jednak jak pasterz krowie. Za czasów Kopernika ludzie byli przekonani że ziemia jest płaska(przekonani). Ludzie czyli nienaukowcy, czyli tacy jak ty.On sam był astronomem i przez wiele lat robił obserwacje i wyciągał wnioski. Miał pewnie idee, ale musiał japodeprzeć empirycznymi argumentami. W jego opozycji byli ludzie tacy jak ty. Rozumiesz?? Na przeciw Kopernika byli ludzie nie potrafiący konkretnie podważyć jego tez. Ignorancji, co mieli tylko jakieś emocjonalne przekonanie. On był pragmatykiem i był w stanie wyłożyć i udowodnić swoją teze. Tutaj sytuacja jest inna niz wtedy. Teraz ty jako ignorant jesteś przeciw całej psychologii, która w bardzo dużej mierze ma potwierdsenia empiryczne. Naukowe. A ty jesteś w opozycji, ale jako taki kopernikanski antagonista. Ty nie jesteś jak Kopernik, ty jesteś jak ci co byli przeciw. Ci co nie słuchają i nie są w stanie racjonalny odnieśc sie do przykładów. Teraz czasy sie zmieniły, ale tacy jak ty ciągle są. Nie masz wiedzy na temat psychologii. Nie wiesz jaką wiedze na jej temat mają inni. Ty jesteś antykopernikiem. Archetypem emocjonalnego idioty, który emocjonalnie o czymś jest przekonany, a którego możliwosci poznawcze są na poziomie dziecka. Wiedza zerowa. Jesli powiem że 2+5= 35. Wszyscy powiedzą, że to nie prawda. Ja zaczne wtedy bronić "prawdy" jak Kopernik? To jest racjonalizowanie na poziomie IQ kury. Nie jesteś do niego podobny bo jestes sam przeciw wielu. "Nie pokazuje się wszystkich kart innym grającym ." To chyba jasno dowodzi, że nie masz kontaktu z rzeczywistoscią. Piszesz to, po tym jak sam zarzucałeś innym niemożność zrozumeinia. Jak zarzucałeś innym i tłumaczyłeś czemu to nie rozumieją twojej "prawdy". Teraz piszesz, że nie dość że jej nie przedstawiałeś co jeszcze ją ukrywasz. Ty sam siebie pogrążasz. Jesteś głupi. Nie jestes inteligentny, nie jestes bystry, nie jestes oczytany, nie jestes rozsądny. " Z grubsza rzecz ujmując mniej więcej zaczynasz myślec w sposób prawidłowy ale tylko z grubsza [prawnikom mówi się tak ,,jesteś po prawie ,więc prawie rozumiesz, ale tylko prawie''] diabeł tkwi w szczegółach i mimo wszystko bo jako jedyny dotychczas zadałeś sobie trud zrozumienia sposobu pojmowania rzeczywistościw celu znależienia zródła jakiego szukamy" Pisałem to jak rozumiem ciebie. To nie jest mój sposób rozumowania. Myslalem że to jasno wynika z postu. Ja tak nie uważam, to po pierwsze. Po drugie orientuje sie w tych sprawach i najtęzsze umysły(naukowcy jak Kopernik) nie doszły do konsensusu. Wiec czemu ja miałbym ich podważac? Ty oczywsicie doszedles do porozumienia z samym sobą, w swoim wirtualnym swiecie jedynej prawdy. My tutaj szukamy zródła chorób psychicznych? Myślisz, że jestesmy w stanie znależć zrodło ? Tutaj? O co ja pytam. Ty piszesz, jakbyśmy nie tylko byli w stanie. Ale jakobyś innych juz prowadził do tego pkt i już tylko muszą byc gotowi to uznać. Zakładasz, że znasz prawdę. Czyli dokładnie to co dwa posty temu. O tym pisales Teraz tylko trzeba sie pomodlić, zeby sily zla nie zamknęły tematu. Bo przecież mają interes w bronieniu ludzi przed prawdą.
  24. Może to troche arogancko i niegrzecznie, ale ja chyba juz wiem o co chodzi WDR. Nawet lepiej niż on sam. Sam to napisał, więc nie wiem po co teraz znowu zaczyna platać. Chodzi o to, że jego zdaniem następuje trwała zmiana w strukturze mózgu i już. Zmiana czyli punkt, z którego nie ma już powrotu poprzez psychikę. 1 Nastepuje zmiana, która dopiero potem wpływa na emocje i nasze zachowanie. Więc zmiana zachowania, psychiki nie ma sensu, bo nie zmieni to naszego mózgu. 2 Nawet jeśli pierwotną przyczyna sa kwestie emocjonalne, to z biegiem czasu dochodzi(jak w przykładzie nr1) do trwałej zmiany w mózgu. Więc praca nad zmianą zachowania ponownie nie ma sensu, bo nie zmieni to naszego mózgu. Z tego co zrozumiałem w innym wątku to jest sedno. To jest absolutny fundament, przez który trzeba sie przebić zeby WDR zrozumiał choć jedno słowo, lub żeby zrozumiał, lub zaakceptował jakikolwiek przykład, czy wyniki badań. On na te badania nie zwrócił nawet uwagi, jak na dziesiątki innych pytań. Poprostu uważa, że następuje zmiana w mózgu, więc nie ma o czym rozmawiać. Teraz odkryto, że jesli ktoś uszkodził wzrok, poprzez np: mechaniczny uraz oka. To nawet jeśli to oko przywrócimy do sprawności, może sie okazać, że wzrok nie wróci. Ponieważ doszło do zmian w mózgu. Zanika pewna tkanka i mózg może być niezdolny do widzenia. To samo WDR sugeruje w sprawie psychiki, tylko że zawsze. Zawsze tak sie dzieje jego zdaniem. Z tego powodu pisał, że terapia może być przydatna, ale tylko jako prewencja. Jak dochodzi juz do zaburzeń, to jest za pózno, ponieważ mózg czyli twarda tkanka została uszkodzona. P.S. Tak na marginesie. Czy wam tez szczena opada jak czytacie posty WDR? Abstrachuje już od tematu dyskusji i argumentów. Mnie ciągle szokuje jedna cecha. Cały czas w postach Wujka pojawiają sie oskarżenia, o których to wczesniej pomyslałem pod jego adresem. Czy tez tak macie. Ze WDR coś robi, jakoś sie zachowuje, pisze w jakiś sposób(lub może tylko tak niesłusznie oceniam) ... a potem zarzuca dokładnie to samo "innym". -- 06 paź 2011, 22:23 -- Czy ja dobrze widzę /rozumie ? Zawsze uważałem że dyskusja ma prowadzić do ustalenia prawdy a nie podtrzymywania stanowiska . Albo kryteria się zmieniły albo ja w błędzie jestem . Takie podejście do tematu z góry zakłada że jedna ze stron dyskusji nawet nie zamierza zmienić zdania pod wpływem argumentów gdyż mniema że ma rację absolutną i że nie zamierza pod wpływem niczego tego zmieniać . Dyskusja bez napięć może przebiegać ale wśród osób niezainteresowanych przedmiotem dyskusji lub mających wysoki poziom panowania nad emocjami , czego z oczywistych względów wśród użytkowników forum ze świecą szukać. Spojrzcie tutaj. Przecież w tym pkcie WDR zarzuca ekspertowi, że ON SUGERUJE jakieś dziwne podejscie, które to miałoby oznaczać że któraś ze stron, z góry zaklada że ma racje i nie zamierza zmienić zdania. Pisze o tym jak o czymś negatywnym, jak o czyms z zewnątrz(sugeruje to ekspert)czym sie jakby nawet troche brzydził, jak o czymś dziwnym i jemu samemu obcym. Taki rodzaj dyskusji, jest jakby dla niego czyms złym i tutaj odgadł że ekspert własnie coś takiego sugeruje. Nie jest to bezposredni zarzut, ale zarzut, że coś takiego(co jest negatywne) własnie ekspert sugeruje. A przecież wszyscy wiedzą i ciągle piszą że własnie taki rodzaj dyskusji WDR uprawia. Przecież w wielu wątkach, własnie to jest zarzucane. Co więcej WDR sam napisał że "choćby wszyscy ludzie na swiecie uznali skuteczność terapii to ja jej nie uznam". On pisze, że takie podejscie zakłada ekspert(w cytacie który wkleił). Ciągle takie same zarzuty. Ciagle to samo. Czy mi sie wydaje? -- 06 paź 2011, 22:30 -- Ze to jest jakby tylko hipotetycznie obecne(w sugestii eksperta). Dostrzegł w wyobrażni, na abstrakcyjnym poziomie i przypisał to gdzieś indziej. Jednak dokładnie to co sam namiętnie uprawie i nawet sie z tym nie kryje. Jest to coś kompromitującego, niedojrzałego, coś wokól czego ciągle bedą wybuchac konflikty. I on jakby własnie tak(czyli negatywnie) takie podejscie ocenia. Jednak dostrzega to gdzieś indziej i w postaci sugestii. Ciekaw jestem, czy ekspert własnie coś takiego chciał sugerować? Bo jesli nie, to idąc tokiem rozumowania WDR na temat obrażania(czyli tego, że intencje inncyh widzimy w krzywym zwierciadle z jakiś wewnetrznych powodów) to własnie taka sugestie dostrzegłeś Wujku błędnie bo....?
  25. No sry, ale jesli ktos pisze o uzaleznianiu, to traktuje to jako robienie krzywdy, które ma dać rezultaty. Uzaleznianie czyli robienie krzywdy, czyli robienie w jakims sensie kaleki emocjonalnej, która nie potrafi funkcjonować bez toważystwa terapeuty. Tak to zrozumiałem. Zabawa, manipulowanie emocjami, "robienie" człowieka żeby coś tam zrozumiał i potrafił coś dostrzec, zeby mu coś udowodnić. Czemu to ma służyć? Może to daje efekty. Może to uzależnienie zle rozumiem. Jednak jesli chodzi o mnie to strasznie jest to dla mnie dziwne i nie mógłbym czegoś takiego zaakceptować. Ja osobiscie czułbym się najnormalniej w swiecie skrzywdzony, upokorzony i chyba słusznie.
×