Skocz do zawartości
Nerwica.com

zujzuj

Użytkownik
  • Postów

    1 822
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zujzuj

  1. http://psycho-kit.pl/?p=158 Jest jeszcze jedna kwestia. Jak w tym kontekście wygląda to? http://www.psychoterapeuta.net.pl/5-mitow-o-psychoterapii.php Bo chyba tylko jako kłamstwo, oszustwo, wciskanie kitu...kompletne mało inteligentne gówno. Niestety. Tak to wygląda. Wielu terapeutów, srodowisk terapeutycznych jest nastawione na wciskanie gówna. -- 08 sie 2012, 00:09 -- Ale powinien byc zarejestrowany w PTP No tak, a ile osób o tym wie? Idziesz do psychoterapeuty i odważysz sie poprosić o certyfikat? Jesli tak to on ci pokazuje certyfikat, który można sobie w dupe wsadzić, ale pisze "certyfikat terapeutyczny"...i ile osób jest w stanie sie w tym połapać?
  2. http://psycho-kit.pl/?p=158 Każdy może prowadzić działalność pod szyldem psychoterapia, ale przygotowani do tego są tylko certyfikowani terapeuci. Do tego można uzyskać certyfikat terapeutyczny wydany przez prywatną uczelnie i nie mający wiele wspólnego z tym państwowym. "Psychoterapia indywidualna Psychoterapeuta bez certyfikatu: 100 zł Psychoterapeuta z certyfikatem: 120 zł Superwizor: 160 zł Spotkanie trwa 50 minut. Psychoterapia rodzinna Psychoterapeuta bez certyfikatu: 180 zł Psychoterapeuta z certyfikatem: 200 zł Superwizor: 240 zł Spotkanie trwa 90 minut." Tutaj wklejam ładny cennik z jednej ze stron. W zasadzie to jest on fascynujący. Co do kłopotów dextera. Dexter. Ty piszesz, że zostałeś wysłany do psychologa w celu ocenienia czy leki są przyczyną objawów i miałeś pretensje że nie mogłes mu tego wyjaśnić? Bo to chyba jest problem. To on miał to zrobić a nie ty. To nie jest aż takie dziwne, że ciężko było ci odwalic robote za psychologa...no przynajmniej tak zrozumiałem twój przekaz.
  3. sry, ale to kto zamieszcza taki link nie ma znaczenia....a co do Freuda to podobno udowodniono mu że manipulował wynikami własnych badań i po prostu oszukiwał. -- 22 lip 2012, 08:37 -- OJ:) Mocno niezorientowany poweselny post. Zupełnie nie załapałem kontekstu. Oczywiście wrd ktoś itd... to zupełny klaun
  4. sry, ale to kto zamieszcza taki link nie ma znaczenia....a co do Freuda to podobno udowodniono mu że manipulował wynikami własnych badań i po prostu oszukiwał. -- 22 lip 2012, 08:37 --
  5. Zgoda. Ja już nic nie piszę
  6. Przez kilkanaście stron dyskusji mówisz że konflikt wewn nie jest przyczyna zaburzeń psychicznych, piszesz że rozwiązanie takiego konfliktu poprzez terapie nic nie da. Teraz podajesz przykład w którym piszesz że konflikt i zaburzenia powstaja na bazie takowego konfliktu i ... Ja sie gubie. W twoim przecież krótkim ostatnim poście pogubiłem sie kilka razy. 1. Po co piszesz że przykład jest hipotetyczny? Przecież to oczywiste 2. "zmiana światopoglądu nic nie da, światopogląd nie wy ......zakonnicy" Nie do końca wiem co chciałeś przekazać pisząc nie wy.... Chodzi ci o to, że światopogląd nie przeleci zakonnicy? 3. Jak to zmiana światopoglądu nic nie da? Jaja sobie robisz? Jak możesz cos takiego pisać? Jak ktokolwiek ma ciebie potem powaznie traktować? Przecierz piszesz, że zakonnica będąc w kieracie narzuconym przez zakon musi przestrzegać odgórnych norm. Czyli powstrzymywać się od współżycia i kontrolować swój popęd seksualny. Jeśli zakonnica zmienia zdanie i uzna że może byc przy Bogu np poprzez małżeństwo to konflikt sie kończy. Przyczyna ew zaburzeń emocjonalnych znikan poprzez zmianę podejścia do swojego życia. Jeśli ona bedzie tkwić w takiej sytuacji to nic sie nie zmiani, ale jak nie bedzie to sie zmieni. Jak możesz napisac że zmiana światopoglądu nic nie da? Jest książka o której pisałem "Boża ladacznica" C. Van Raay i tam jest to opisane. Gdyby ta osoba tkwiła w zakonie przez kilkadziesiąt lat i bezmyślnie starała sie być posłuszna to pewnie miałaby trwałe problemy psychiczne.Jednak podjeła inna decyzje. 4 Ty nie jesteś przykładem tej zakonnicy w sensie dosłownym. Ten przykład z zakonnicą świadczy o tym jak ty widzisz owe sprawy i ich ewentualne rozwiązanie. Podałeś przykład w którym przyczyna jest osobowość psychika człowieka, światopogląd, to jak został wychowany. Potem podajesz jako jedyne rozwiązanie leki. Ty własnie to starasz sie sobie udowodnić. Ty jesteś w takiej samej sytuacji i tak samo widzisz jej rozwiązanie. Miałes iść na terapie i pracować ale wolisz brac leki. Wolisz byc w 100% nieodpowiedzialny za swój stan i chcesz go naprawiac sztucznie. Tak samo idiotycznie jak chciałeś wyleczyc zakonnice starasz sie pomóc sobie. Tak samo jak odmawiasz zakonnicy mozliwości zmiany swojej sytuacji, tak samo zrzucasz odpowiedzialność za swoją na mózg. Za twoja sytuacje odpowiedzialny jest twój mózg, a nie jest jak twierdzą specjaliści wysyłając cie na terapie
  7. Przeczytałem dwa ostatnie krytyczne posty. Jeden post zaqzaxa i kolejny post ktoś 777. Zaqzax odniósł sie do własnej psychoterapii, do tego co z niej wysciągnął, co go rozczarowało ...ktoś 777 "dowiódł" teoretycznie po raz tysięczny na bazie kolejnego przykładu, że terapia nie może działać bo lek może działać :). Dowiódł tego na bazie zakonnicy. Takie posty jak zaqzaxa tylko czytać i wyciagac wnioski. Takie jak ktoś 777 tylko wsadzić sobie w dupę, bo już po prostu huj zaczyna powoli człowieka strzelać. Zaqzax. Ja też byłem na terapii analitycznej prawie 4 lata i tez jej nie polecam. Nie wiem czy ta terapia sama w sobie jest do bani, czy po prostu w moim przypadku nic nie dała. Nie dość, że nic nie dała to w zasadzie nie mogła dać. A co było w tym najlepsze? Najlepsze było, że ja juz miałem tego dość i widziałem że nie ma prawie żadnych rezultatów. Jednak terapeuta trzymał mnie na siłę i chyba chciał tą terapie ciągnąć do skutku, ale tylko dla samego siebie. Nie potrafił sie przyznac do porazki. Tak jakby to on był ważniejszy w tym procesie i jego opinia o sobie samym...i nie wiem co jeszcze. Mi sie wydaje, że dla takiego terapeuty to musi byc cięzki szok, że tyle czasu sie poswieca i trzeba ogłosić porazkę. Jednak ja do ogłoszenia tej porazki swojego terapeutę zmusiłem. Podkurwił mnie tym że nie zwraca uwagi na wyniki i nie potrafi obiektywnie tego ocenić... w końcu jednak "pękł" i powiedział:" No ale w takim razie nie pozostaje nam nic innego jak ogłosić porażki!" Jakby to że musi ogłosic porazkę było najwazniejszym. Nawet nie to, że ja ja ogłaszam, tylko bardziej że on. Powiedzial w końcu w złości "No dobrze przyznaję sie że okazałem sie zbyt mało inteligentny, zbyt mało biegły i zbyt bezsilny w konfrontacji z destrukcyjnym mechanizmem jaki pan w sobie ma" On nie chciał tego przyznać i dla niego to mogłbym tak chodzić do 60ki Ktos 77. Przecierz lekiem jest zmiana światopoglądu! Jeśli sam przyznajesz, że to światopogląd jest czynnikiem wpływającym na konflikt z naszą biologią to chyba uznajesz, że jego zmiana ten konflikt może zakończyć.Przeczyna nie jest nasz mózg i jego wadliwośc tylko światopogląd czyli nasza osobowość/psychika:). Ty powaznie podałes ten przykład? Inna sprawa czy owa hipotetyczna zakonnica by sie na to zdobyła. Ja mam na przykład książkę biograficzną zakonnicy, która odeszła z zakonu i została prostytutką. Do czasu gdy w tym zakonie była czuła ogromną winę odczuwając swoją seksualność i wiele innych kłopotów natury emocjonalnej, jak odeszła to przestała je odczuwać a z czasem poszła w druga stronę. Tylko że ona PODJEŁA DECYZJE dla siebie najlepszą. Uznała że została oszukana, a seksualność to nic złego i odeszła. Ty byś ją wyleczył robiąc z niej kalekę. Najchetniej trwale i na zawsze bys "wyleczył" ową zakonnice i ogłosił 100% wygraną i sukces. Przecierz żeby taki przykład podac i mówić że zniszczenie libido poprzez leki jest rozwiązaniem to kompromitacja. Przecierz ty podałes przykład przeciw samemu sobie i jeszcze jasno napisałeś, że powodem jej konfliktu jest światopoglą a nie mózg. Tacy jak ty od decyzji uciekają i nawet nie potrafią zrozumiec o czym tutaj jest mowa. Dla ciebie to mózg. LOL
  8. Ludzie dajcie sobie spokój. Wszyscy sie zgadzamy, że leki mogą działać. Wszyscy sie zgadzamy, że leki będą pewnie coraz lepsze. Wszyscy sie zgadzamy, że są setki badań opracowań na temat skuteczności terapii(oprócz jednej osoby). Wszyscy sie zgadzamy, że umysł nie istnieje bez mózgu(a przynajmniej, że nie ma na to dowodów). Wszyscy sie zgadzamy, że kwestie neurologiczne mają wpływ na emocje psychikę...więc w zasadzie o czym jest ta dyskusja przez ostatnie kilkanaście stron z panem ktoś777? Dyskusja jest o tym że terapia nie może działać i że trzeba by ją było najlepiej zlikwidować....Dyskusja jest o tym bo ktoś 777 cały czas wbrew zdrowemu rozsądkowi stara sie tego dowieść. On nawet zgodził sie że terapia może działać, że może wpływac na mózg itd... ale nadal jest na swojej krucjacie. Nie będę jeszcze raz wklejał jego cytatów, ale wy go nie przekonacie. Jak dla mnie to on jest przykładem że terapia działa i jak juz napisałem on sam gdzieś w głębi ducha o tym wie. On wiele lat temu był na terapii i nic to nie dało. Nadal boryka sie z problemami, tylko że teraz odpowiedzialność za nie zrzuca na błędną diagnozę i terapie. On uważa, że jeśli wtedy miałby przepisane leki to teraz byłby zdrowy. Jednak została mu przepisana terapia, po której jak sam pisał został zmieniony w warzywo. Ja w to nie wierze, ale to inna historia. Rozumiecie? On zawalił swoją terapie bo pisał, że na terapii nie kiwnie palcem, że wszystko ma robić terapeuta, że nie ma najmniejszego zamiaru sie zmieniać itd... to wszyscy rozumiemy, że ta terapia nie mogła sie udać.On nie zrobił absolutnie nic na terapii dla zmiany swojego stanu. Teraz sytuacja jest podobna. On uważa, że jest genetycznie obciążony słabym mózgiem(bo tak mu pasuje). To nie on, to mózg. Poprzez terapie leczy sie siebie(a przynajmniej próbuje). Poprzez leki leczy sie mózg(a przynajmniej próbuje). To nie tak, że on jako jedyny jest w stanie konfliktu z szefem i że jego zachowanie może byc nieodpowiednie, lub może byc przyczyną stresu nerwicy itd.... Jego zachowanie jest absolutnie ok, to tylko jego mózg jest za słaby żeby wytrzymac stres w jakim on żyje poprzez wchodzenie w sytuacje konfliktowe z szefem. On nie chce być odpowiedzialny za swój własny stres! Za stres jest odpowiedzialny jego słaby mózg i szef. Może szef rzeczywiście jest jakims szaleńcem, ale co to zmienia?Nic. Zolnierze na wojnie też nie wracają z zaburzeniami bo byli na wojnie. Oni mają zaburzenia bo mózgi mieli za słabe. Tak przecierz można do usranej nieskończoności. Ja nie zostałem Michelem Jordanem bo byłem obciążony genetycznie. Ktoś 777 ma nerwice nie ze względu na swoją osobowośc, tylko mózg nie wytrzymuje. Wszyscy widzimy jak przebiega dyskusja z ktoś 777. Komiczne przykłady, zupełny beton intelektualny itd... Teraz wyobrażcie sobie takie funkcjonowanie na co dzień i pomnóżcie razy 1000. Dodajcie do tego przekonanie, że ma sie racje..dodajcie postawę że nawet jak wszyscy ludzie na ziemi uznają coś uznają to on tego nie uzna(choć potem pisze, że terapia działa:)). Dodajcie zerową gotowość do wzięcia odpowiedzialności za swoje zachowanie. Ale to nie on, nie jego cechy to mózg. Za słaby mózg, który trzeba leczyć lekami
  9. Tylko, że my nie dyskutowaliśmy:). Problem jest taki, że ty używasz słów których ja nie potrafie zrozumieć w tym konkretnym kontekście. Nie wiem co masz na myśli mówiąc, że ty mówisz o jednym a ja czepiam sie drugiego, bo w zasadzie temat jest ciągle ten sam. Może coś mi sie tylko wydaje, ale możesz mnie z błedu wyprowadzić. Nie wiem czego nie zrozumiałem i pisze to już 3 raz. Możesz w końcu napisać o co konkretnie chodzi. To samo z nadinterpretacją.
  10. Śmieszny kawał. Mógłbyś sie tez odnieść do tego co napisałem, bo sam sie o coś upominaleś a teraz nie wiem czy załapałeś o co mi chodziło i czy dobrze to odczytałem. Wcześniej prosiłem o wyjasnienie jakiego fragmentu nie potrafię przeczytać ze zrozumieniem i czemu uważasz że wyciągnąłem złe wnioski. Też mnie zlałeś. Teraz mnie ztypowałes, ja i ci odpisałem ale nie wiem czy już ci pasuje czy nie?
  11. Od razu proszę o przeniesienie do działu "pytania dp psychologa" bo on powinień wiedzieć najwięcej na ten temat. Napisze o co mi chodzi. Mam pewną formę fobii, której nazwy jednak nie znalazłem(ale to i tak nie ma znaczenia). To jest coś jak erytrofobia, tylko że u mnie problemem nie jest czerwienienie się, tylko wstyd. Wstyd/zawstydzenie widoczne na twarzy...ale charakter samego zaburzenia bardzo podobny. Ze względu na bogactwo mojego przypadku były podejrzenia o coś innego, ale to jest to. Choc oczywiście nie wykluczam, że na przestrzeni czasu może dość cos innego Chodzi jednak o to, że od jakiegoś czasu mam bardzo mocno dość tego syfu ... i jednocześnie czuje silną potrzebę działania w grupie podobnych mi osób. Myslę, że bardzo potrzebuje jakiejś wspólnoty podobnych przeżyć, kontaktu z ludzmi którzy mnie zrozumieją i przed którymi nie bedę musiał odczuwać wstydu ze względu na swój objaw i lęki. W związku z tym moje pytanie. Czy jest opcja, żebym to ja poniekąd zlecił prowadzenie takiej grupy terapeutycznej? Czy jeśli z czyms takim wyskoczę to terapeuta nie zrobi ze śmiechu? Dodam też że mam nadzieje na niskie obciążenia finansowe ze względu na to, że nie jest to terapia indywidualna
  12. Co za typ Prosiłem Cię zdaje się, żebyś obalił tezę że sny są projekcją mózgu powstałą w celu zajmowania go podczas bezczynności podczas snu.... Nie zrobiłeś tego Poco więc ironizujesz z poglądu naukowego którego nie potrafisz obalić? Pytanie retoryczne... To chyba rozbija się o to co mamy na myśli pisząc sen. Ja nie widze tego tylko jako obrazka, a po twoich postach wnioskuje ze ty do tego to sprowadzasz. Tylko do tego sie odnosiłeś(a nie wiem czemu) więc uznałem że tak to widzisz. Podczas snu można być po części świadomym, podczas snu doświadczamy bardzo wielu stanów emocjonalnych, podczas snu dochodzi do głosu nasza nieświadoma natura itd... To sie kryje dla mnie pod słowem sen. Jak piszesz, że mam obalić tezę, że sny sa projekcją mózgu podczas snu...to tobie sie wydaje, że ja uważam że sny/obrazy są nasyłane nam do głowy z kosmosu? Co ja mam tutaj obalać? Ja sie z tym zgadzam, że sen jako obraz jest wytwarzany przez mózg. Tylko, że jest to część szerszego zjawiska jakim jest sen(w szerszym znaczeniu). Więc nie wiem po co to sprowadzać do tylko tej części. Pisałes o śnie w kontekście wizji religijnych i napisałeś że są one funkcja mózgu tak jak sen, bo "mózgowi sie nudzi". Jednak sny nie są tylko obrazem. Do tego posługujesz sie określeniem "podczas bezczynności". Nie może być czynności podczas bezczynności. Jasne, że swiadomie nie zawiadujemy procesami mózgowymi, ale to nie oznacza że mózg jest bezczynny. To pisanie o znudzeniu, bezczynności stwarza pozór jakby sny były tylko taka głupotą , czyms przypadkowym, taką mózgową czkawką albo pierdnięciem. Tak samo jak czasem podczas snu machniesz ręką, ale to przecież bez znaczenia. Tak samo coś tam "zobaczysz" ale to tak samo bez znaczenia bo to mózgowi sie nudzi. Do tego jest cała masa podejśc symbolicznych. Ze pewne treści są uniwersalne bez względu na kulture,płeć, religie więc można mówić o jakiejś symbolicznej logice.
  13. Ja czytałem biografie Junga i musze powiedzieć, że zupełnie nie kojaże tekstów o jego śmierci klinicznej i wizjach. Tak samo w ksiażce "Mój Jung" nie pamiętam czegos takiego. Jest jednak na bank fragment o jego walce ze schizofrenią przed którą podobno sie uchronił. Uchronił się poprzez duchowość. Nie chodzi jednak o częste chodzenie do kościoła i modlenie się, tylko prace z własną rzeczywistą sferą duchową. Trwało to podobno 10 lat w przeciągu których on zajmował sie własnymi snami, "wizjami" stanami emocjonalnymi i całym tym wszystkim co niektórzy tutaj sprowadzają do roli "mózg lubi sobie powyświetlać". Jung był synem pastora i ośmiu jego wujów tez było pastorami. Jego ojciec byl pastorem wyznania ewangelicko-reformowanego. Od wczesnych lat jednak uważał przedstawicieli władz religijnych za niewiarygodnych itd... O dziecięcym wyobrażeniu Boga" hen, gdzieś wysoko, w niebie, siadywał Dobry Bóg i Pan Jezus,w złotych koronach i białych szatach" "Do kościoła chodziłem bardzo niechętnie. Wyjatkiem był dzień bożego narodzenia...To jedyna chrześcijańska uroczystość którą świętowałem z prawdziwym zapałem. Wszystkie inne święta były mi obojętne"-fragment tenświadczy o bardzo powierzchownej wierze jaką przekazali mu rodzice(za autorem). "..ponieważ głośno-chciałoby sie powiedzieć niemal bezwstydnie- praiono tam o Bogu, o tym co zamierza, o tym co robi. Napominano tam ludzi by wzbudzili w sobie takie uczucia, by wierzyli w taka tajemnicę,o której wiedziałem, że jest najbardziej wewnętrzna, najimtymniejszą pewnością, i że żadne slowo nie może jej zdradzić i wyrażić. Mogłem stąd wysnuć jeden wniosek, że widocznie nikt nie zna tej tajemnicy, nikt, nawet sam pastor..... stawałe sie coraz bardziej sceptyczny a kazania mojego ojca napawały mnie coraz wiekszym zakłopotaniem" "Ojciec osobiście udzielał mi pouczenia przed konfirmacją, co niezmiernie mnie nudzilo. Pewnego razu kartkowałem katechizm w nadziei, że trafie na coś innego niż brzmiące nader sentymentalnie, z resztą niezrozumiałe i mało ciekawe wypowiedzi o panu Jezusie. Wtedy natknąłem sie na paragraf o Bogu w trujcy jedynym. Nareszcie-oto coś co mnie interesuje.....Z utesknieniem czekałem chwili, gdy wreszcie dojde do omawiania tej kwestii z ojcem. Kiedy w końcu nadszedł stosowny moment ojciec odezwał sie w te slowa:"Powinnismy teraz poruszyć tajemnicy trójcy świętej, pominiemy ją jednak, ponieważ własnie nic z tego nie rozumiem"... wszakże byłem głeboko rozczarowany pomyslałem :"Otóż to!"......Nic więc dziwnego że swój pierwszy udział w Wieczerzy Pańskiej podczas konfirmacji Jung określił mianem ceremonii w której "przeżywa sie nieobecnośc Boga". Roku 1887. Któregoś letniego dnia po wyjściu ze szkoły, udał sie na plac katedralny gdzie doznał niezwykłego uczucia fascunacji: błękit nieba, błyszczący w strumieniach słońca dach katedry tworzyły nadzwyczajny urok piekna. Piekan które zaczeło go przytłaczać. Nagłe pomyślał:Świat jest piekny i kościół jest piekny a stworzył to Bóg siedzący gdzieś ponad tym wszystkim....Potem jednak Jung pisze że po zachwycie nad światem doznał dławiącego niepokoju, poczuł sie jak sparalizoany. Uczucie to spowodowała mysł :teraz nie wolno ci dalej mysleć. Dlaczego?Bo popełnisz najwiekszy grzech-grzech przeciw duchowi świętemu. Przez dwa dni przerażało go że znalazł sie w obliczu największego potempienia. Matka nie wiedząc o zdażeniu myślała że zachorował....Potem Jung pisze że zebrał sie na odwagę: " Zebrałem w sobie całą odwagę i pozwoliłem płynac myślom . Przed moimi oczami staneła piękna katedra, nad nią błękitne niebo, a wysoko nad światem na wyniosłym tronie siedzący Bóg-nagle spod tego tronu na nowy barwny dach spada monstrualnych rozmiarów ekstrement, rozbijając ściany swiątyni" Oto owa zbrodnicza myśl której dokończenie miało skutkowac potępieniem. Jednak Jung nie traktował tego doslownie(no bo niby jak?). Nie uznał, że Bóg nasrał na katedre. Interpretował ta wizje w sensie symbolicznym. Choć uważał, że w tym momencie miał bezpośredni kontakt z Bogiem, to nie uważał że dostrzegł Boga w swojej osobie.
  14. ok. Ale jak tylko zaczniesz pisac jakieś retoryczne kosmosy będę wklejał twoje cytaty
  15. Zbyt wysoka inteligencja jest problemem w terapii, także rozumiem że to miał byc komplement. Mógłbym na twój ostatni post najnormalniej w świecie napisać to samo co napisałem we wcześniejszym. Albo darowałbym sobie wszystko oprócz jednego. ROZMAWIAMY Z KOLESIEM KTÓRY W 100% PRZYPADKÓW MA RACJE. Oczywiście jak jej nie ma i nie potrafi sensownie kontrargumentować to ją ma bo napisze spierdalaj. Nie łapie cie za słówka, tylko jesli już to za zdania i pełne wypowiedzi(było ich niestety duzo więcej). Możesz przecież napisać jaki jest prawdziwy nie wypaczony sens twoich wypowiedzi. Jaki był prawdziwy sens wypowiedzi, że nawet jeśli wszyscy ludzie na ziemi uznają że terapia dział to ty tego nie uznasz? Jaki był prawdziwy sens wypowiedzi, że terapia musi działać w 100/100 przypadków żebyś uznał jej skuteczność? Jaki był prawdziwy sens wypowiedzi, że psychologia nie istnieje?
  16. Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy z kim wy dyskutujecie. Spójrzcie na to co Ktos pisze o moim przykładzie. Zupełnie go nie załapał, napisałem mu o tym... ale on zamiast przeczytać go ponownie i sie zastanowic to napisał że on go załapał, tylko że ja oszukuje bo ten przykład jest tak skonstruowany że nie pozwala na dyskusje. On nie dość że nie potrafi zmielić kilku zdań, to nawet nie potrafi sie zatrzymac w tej swojej farmazonadzie...ani się obejrzysz a bedziesz musiał odpowiadac na jego debilne oskarżenia. Podam pare kwestii z pamięci, żeby wam uzmysłowić z kim mamcie do czynienia. Ktoś pisał wcześniej, że nawet jeśli wszyscy ludzie na świecie uznają, że terapia działa on nigdy tego nie zrobi. Ponieważ "prawda jest tylko jedna"(oczywiście on ja posiada). Podpierał sie w tym kontekście Kopernikiem. Bo Kopernik tez był odosobniony. Nie śmiejcie sie. On nie uzna, że terapia działa bo Kopernik miał racje. Ktoś pisał wcześniej, że psychologia nie istnieje. Ktoś pisał wcześniej, że jeśli weżmiemy 100 osób i 99 osobom terapia pomoże to on nie uzna, że terapia dział. On uzna że terapia działa, tylko jeśli bedzie działac w 100%. To nic, że żadna dziedzina medycyna nie jest w stanie spełnic takich warunków. Ktoś pisał wcześniej(to odnośnie jego deklaracji gryzienia trawy jesłi terapia miałaby działac), że on nie kiwnie palcem na terapii. Terapia to ma być w 100% działanie terapeuty i terapeuta w 100% ma brac odpowiedzialnośc za jego terapie. Dodatkowo terapia musi przebiegać tak, że on nic na niej nie robi, nad niczym nie pracuje, nie ma zamiaru sie zmieniać. Czemu nie chce sie zmieniać? Ponieważ jego mózg jest słabszy i on nie wytrzymuje niesprawiedliwego traktowania przez świat. Głównie chodzi o szefa i stres. Jesli przyczyną jest otoczenie(a musi byc jesli mówimy o czlowieku który ma racje w 100%) to czemu on ma sie dostosowywać i zmianiać? Przyczyną jego problemów jest świat, wszyscy inni, jego mózg nigdy on sam. On ma w 100% racje. To tylko niektóre kwiatki. On po prostu przegapił i zawalił swoja terapie.Ja sie zgadzam, że ty sie na terapie nie nadajesz
  17. Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy z kim wy dyskutujecie. Spójrzcie na to co Ktos pisze o moim przykładzie. Zupełnie go nie załapał, napisałem mu o tym... ale on zamiast przeczytać go ponownie i sie zastanowic to napisał że on go załapał, tylko że ja oszukuje bo ten przykład jest tak skonstruowany że nie pozwala na dyskusje. On nie dość że nie potrafi zmielić kilku zdań, to nawet nie potrafi sie zatrzymac w tej swojej farmazonadzie...ani się obejrzysz a bedziesz musiał odpowiadac na jego debilne oskarżenia. Podam pare kwestii z pamięci, żeby wam uzmysłowić z kim mamcie do czynienia. Ktoś pisał wcześniej, że nawet jeśli wszyscy ludzie na świecie uznają, że terapia działa on nigdy tego nie zrobi. Ponieważ "prawda jest tylko jedna"(oczywiście on ja posiada). Podpierał sie w tym kontekście Kopernikiem. Bo Kopernik tez był odosobniony. Nie śmiejcie sie. On nie uzna, że terapia działa bo Kopernik miał racje. Ktoś pisał wcześniej, że psychologia nie istnieje. Ktoś pisał wcześniej, że jeśli weżmiemy 100 osób i 99 osobom terapia pomoże to on nie uzna, że terapia dział. On uzna że terapia działa, tylko jeśli bedzie działac w 100%. To nic, że żadna dziedzina medycyna nie jest w stanie spełnic takich warunków. Ktoś pisał wcześniej(to odnośnie jego deklaracji gryzienia trawy jesłi terapia miałaby działac), że on nie kiwnie palcem na terapii. Terapia to ma być w 100% działanie terapeuty i terapeuta w 100% ma brac odpowiedzialnośc za jego terapie. Dodatkowo terapia musi przebiegać tak, że on nic na niej nie robi, nad niczym nie pracuje, nie ma zamiaru sie zmieniać. Czemu nie chce sie zmieniać? Ponieważ jego mózg jest słabszy i on nie wytrzymuje niesprawiedliwego traktowania przez świat. Głównie chodzi o szefa i stres. Jesli przyczyną jest otoczenie(a musi byc jesli mówimy o czlowieku który ma racje w 100%) to czemu on ma sie dostosowywać i zmianiać? Przyczyną jego problemów jest świat, wszyscy inni, jego mózg nigdy on sam. On ma w 100% racje. To tylko niektóre kwiatki. On po prostu przegapił i zawalił swoja terapie.Ja sie zgadzam, że ty sie na terapie nie nadajesz
  18. Jak czytam te dyrdymały i wątpliwej jakości retorykę, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Już nawet nie łudziłam się, że ktoś rzetelnie uargumentuje, że psychoterapia nie działa. Ale żeby stosować tego typu poziom dyskusji? Jakieś odniesienia do zjedzenia ciasteczka - co to niby za analogia. Nie chwytam jej. Może jestem za głupia? Wykazując skuteczność innych metod, nie wykluczasz możliwości, że psychoterapia też może być skuteczna. Twoja argumentacja to czyste sofizmaty, zwodnicze, pozornie tylko poprawne, zawierające umiejętnie wplecione błędy logiczne. Nadajesz pozory prawdy fałszywym stwierdzeniem, karmiąc nas jakimiś wydumanymi analogiami, które są nonsensowne. Nikt tutaj w wątku nie przekona Cię, że psychoterapia jest skuteczna, bo Ty po prostu jesteś głuchy na argumenty i nie chcesz dać się przekonać. A Candy14 czy *Monika* po prostu obracają to w żart, bo nie chcą się pewnie irytować, że Ty i tak wykręcisz kota ogonem. Widać, że dziewczyny mają luz i dystans do siebie - żartują o lodach i lizakach, nie dlatego, żeby poczuć się "fajne", tylko chyba wyszły z założenia, że szkoda energii na dyskusję z Tobą, bo tak jak zauważył zujzuj - według Ciebie psychoterapia nie działa, bo działać nie może. I podaję znowu linka: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PiPLato2010/PiPt6nr2s25_32WSimon_meta-analiza_III.pdf - tym razem nie jakieś subiektywne wywody psychologów czy psychoterapeutów, ale dowody naukowe. Podziwiam, jak ktoś przebrnie przez fachową nomenklaturę psychologiczno-statystyczną (homogeniczności, katamnezy, wariancje i inne takie). Można skrócić lekturę i podążyć od razu do podsumowania, w którym pierwszy punkt wnosi: Psychoterapia jest skuteczna w różnych warunkach, zarówno klinicznej jak i badawczej reprezentatywności. Amen. Takich "przykładów" ze strony wdr jest kilka. Wszystkie na poziomie wnioskowania i logiki kilkulatka(zwykłe brednie). Na każde takie farmazony jest odpowiedz, której za kazdym razem wrd nie rozumie, albo nawet nie czyta. Po prostu przechodzi do nastepnego debilo-przykładu. Z tego powodu pisałem o ciekawości opinii specjalistów. Jak oni widza swoją pracę, bo nie da sie ukryć że musza mieć kontakt z osobami o cieżkim charakterze. Jeśli do mnie taki wdr by przyszedł i walił takimi "przykladami" ..to nawet ciezko uwierzyć że ktoś poważnie uważa że one mają sens. Przecierz to sie można wykończyć. Ja prawie sie nie udzielam na forach internetowych, raczej zlewam wszelkie komentarze ...ale jak czytam dowody wdr to nie można sie nie zirytować. A przynajmniej ja nie potrafie. WDR. Ty musisz uważać że terapia nie działa. Musisz to udowodnić dla siebie.Ponieważ dowiedziałeś sie na czym ona ma polegać, a tego zupełnie nie potrafisz zaakceptować. Musiałbyś pracowac nad sobą, emocjami itd... a idąc na terapie spodziewaleś sie czegoś innego(ja podobnie). Ty jesteś przerażony że terapia moze działać. Ty w głębi ducha wiesz, że terapia mogłaby być skuteczna ale sie tego panicznie boisz i musisz. Po prostu musisz sobie udowodnić, że ona nie działa. Nie masz argumentów, ale przecierz to nic bo ty ich nie potrzebujesz, bo przecierz terapia nie może działać. Przecież tobie jak poszedłeś do psychiatry została przepisana terapia. Specjalista uznał, że dla ciebie najlepsza byłaby terapia, a nie leki. Ty nie możesz tego znieść i stąd bierze sie twoja ropaczliwa próba zdyskredytowania terapii. Rozpaczliwa, bo na poziomie intelektualnym zupełnie zidiociała. Ty chcesz wygodnie i komfortowo jeśc leki.
  19. Jak czytam te dyrdymały i wątpliwej jakości retorykę, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Już nawet nie łudziłam się, że ktoś rzetelnie uargumentuje, że psychoterapia nie działa. Ale żeby stosować tego typu poziom dyskusji? Jakieś odniesienia do zjedzenia ciasteczka - co to niby za analogia. Nie chwytam jej. Może jestem za głupia? Wykazując skuteczność innych metod, nie wykluczasz możliwości, że psychoterapia też może być skuteczna. Twoja argumentacja to czyste sofizmaty, zwodnicze, pozornie tylko poprawne, zawierające umiejętnie wplecione błędy logiczne. Nadajesz pozory prawdy fałszywym stwierdzeniem, karmiąc nas jakimiś wydumanymi analogiami, które są nonsensowne. Nikt tutaj w wątku nie przekona Cię, że psychoterapia jest skuteczna, bo Ty po prostu jesteś głuchy na argumenty i nie chcesz dać się przekonać. A Candy14 czy *Monika* po prostu obracają to w żart, bo nie chcą się pewnie irytować, że Ty i tak wykręcisz kota ogonem. Widać, że dziewczyny mają luz i dystans do siebie - żartują o lodach i lizakach, nie dlatego, żeby poczuć się "fajne", tylko chyba wyszły z założenia, że szkoda energii na dyskusję z Tobą, bo tak jak zauważył zujzuj - według Ciebie psychoterapia nie działa, bo działać nie może. I podaję znowu linka: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PiPLato2010/PiPt6nr2s25_32WSimon_meta-analiza_III.pdf - tym razem nie jakieś subiektywne wywody psychologów czy psychoterapeutów, ale dowody naukowe. Podziwiam, jak ktoś przebrnie przez fachową nomenklaturę psychologiczno-statystyczną (homogeniczności, katamnezy, wariancje i inne takie). Można skrócić lekturę i podążyć od razu do podsumowania, w którym pierwszy punkt wnosi: Psychoterapia jest skuteczna w różnych warunkach, zarówno klinicznej jak i badawczej reprezentatywności. Amen. Takich "przykładów" ze strony wdr jest kilka. Wszystkie na poziomie wnioskowania i logiki kilkulatka(zwykłe brednie). Na każde takie farmazony jest odpowiedz, której za kazdym razem wrd nie rozumie, albo nawet nie czyta. Po prostu przechodzi do nastepnego debilo-przykładu. Z tego powodu pisałem o ciekawości opinii specjalistów. Jak oni widza swoją pracę, bo nie da sie ukryć że musza mieć kontakt z osobami o cieżkim charakterze. Jeśli do mnie taki wdr by przyszedł i walił takimi "przykladami" ..to nawet ciezko uwierzyć że ktoś poważnie uważa że one mają sens. Przecierz to sie można wykończyć. Ja prawie sie nie udzielam na forach internetowych, raczej zlewam wszelkie komentarze ...ale jak czytam dowody wdr to nie można sie nie zirytować. A przynajmniej ja nie potrafie. WDR. Ty musisz uważać że terapia nie działa. Musisz to udowodnić dla siebie.Ponieważ dowiedziałeś sie na czym ona ma polegać, a tego zupełnie nie potrafisz zaakceptować. Musiałbyś pracowac nad sobą, emocjami itd... a idąc na terapie spodziewaleś sie czegoś innego(ja podobnie). Ty jesteś przerażony że terapia moze działać. Ty w głębi ducha wiesz, że terapia mogłaby być skuteczna ale sie tego panicznie boisz i musisz. Po prostu musisz sobie udowodnić, że ona nie działa. Nie masz argumentów, ale przecierz to nic bo ty ich nie potrzebujesz, bo przecierz terapia nie może działać. Przecież tobie jak poszedłeś do psychiatry została przepisana terapia. Specjalista uznał, że dla ciebie najlepsza byłaby terapia, a nie leki. Ty nie możesz tego znieść i stąd bierze sie twoja ropaczliwa próba zdyskredytowania terapii. Rozpaczliwa, bo na poziomie intelektualnym zupełnie zidiociała. Ty chcesz wygodnie i komfortowo jeśc leki.
  20. i tu leży twój błąd .Dlaczego uderzony ?Może napisz że boli i nie wiesz dlaczego. Lekarz ustala przyczynę daje leki i jeśli istnieją leki przyczynowe np antybiotyk przy zapalaniu bakteryjnym chorba zostaje wyleczona. O-MÓJ-BO-ŻE .To jest jakiś żart? Jaki błąd? To jest przykład który wymyśliłem:). Ja to wymyśliłem i to ma byc przykład. Ja nie napisałem "boli mnie noga, więc musiałem sie uderzyć". Tam nie ma błędu, tylko ty tego nie łapiesz. Dobry argument, więc go "nie załapałeś". Dalej łykaj te swoje syropki to pewnie za pare lat bedziesz zdrowy tylko jakos butów nie bedziesz potrafił zawiązac. Jakim cudem ty to zinterpretowałes w taki sposób? Dodatkowo, to jest zupełnie bez znaczenia. Jeśli chcesz mogę napisać. Mam zapalenie bakteryjne i działaja pewne impulsy mózgowe i CZUJE BOL(podkreślam bo to jest sedno). Czy jeśli uda sie je chemicznie wygasić(a można) to to oznacza, że nie mam zapalenia barteryjnego? A może to oznacza że moja noga nie istnieje? A przecierz jest też mozliwość ich sztucznego uaktywnienia bez kontaktu z otoczeniem. To co ty sugerujesz to zupełny nonsens. Tylko błagam nie pisz,że" to jest mój błąd. Czemu nie napiszesz, że czujesz ból a lekarz zadecyduje, może np: sie udezyłeś w nogę...."
  21. i tu leży twój błąd .Dlaczego uderzony ?Może napisz że boli i nie wiesz dlaczego. Lekarz ustala przyczynę daje leki i jeśli istnieją leki przyczynowe np antybiotyk przy zapalaniu bakteryjnym chorba zostaje wyleczona. O-MÓJ-BO-ŻE .To jest jakiś żart? Jaki błąd? To jest przykład który wymyśliłem:). Ja to wymyśliłem i to ma byc przykład. Ja nie napisałem "boli mnie noga, więc musiałem sie uderzyć". Tam nie ma błędu, tylko ty tego nie łapiesz. Dobry argument, więc go "nie załapałeś". Dalej łykaj te swoje syropki to pewnie za pare lat bedziesz zdrowy tylko jakos butów nie bedziesz potrafił zawiązac. Jakim cudem ty to zinterpretowałes w taki sposób? Dodatkowo, to jest zupełnie bez znaczenia. Jeśli chcesz mogę napisać. Mam zapalenie bakteryjne i działaja pewne impulsy mózgowe i CZUJE BOL(podkreślam bo to jest sedno). Czy jeśli uda sie je chemicznie wygasić(a można) to to oznacza, że nie mam zapalenia barteryjnego? A może to oznacza że moja noga nie istnieje? A przecierz jest też mozliwość ich sztucznego uaktywnienia bez kontaktu z otoczeniem. To co ty sugerujesz to zupełny nonsens. Tylko błagam nie pisz,że" to jest mój błąd. Czemu nie napiszesz, że czujesz ból a lekarz zadecyduje, może np: sie udezyłeś w nogę...."
  22. To jest zupełny bełkot, wynikający z jakiejś umysłowej indolecji. Ty nie potrafisz zrozumieć dualności ludzkiej natury i co z tego to wynika. Ty masz za ambicje udowodnić że terapia nie działą, bo nie może działać. A jak działa to przecież nie działa bo nie może działać. Jak sie udeżę w noge to działają pewne impulsy mózgowe i czuje ból. Czy jeśli uda sie je chemicznie wygasić(a można) to to oznacza, że nie zostałem udezony? A może to oznacza że moja noga nie istnieje? A przecierz jest też mozliwość ich sztucznego uaktywnienia bez kontaktu z otoczeniem. To co ty sugerujesz to zupełny nonsens.
  23. To jest zupełny bełkot, wynikający z jakiejś umysłowej indolecji. Ty nie potrafisz zrozumieć dualności ludzkiej natury i co z tego to wynika. Ty masz za ambicje udowodnić że terapia nie działą, bo nie może działać. A jak działa to przecież nie działa bo nie może działać. Jak sie udeżę w noge to działają pewne impulsy mózgowe i czuje ból. Czy jeśli uda sie je chemicznie wygasić(a można) to to oznacza, że nie zostałem udezony? A może to oznacza że moja noga nie istnieje? A przecierz jest też mozliwość ich sztucznego uaktywnienia bez kontaktu z otoczeniem. To co ty sugerujesz to zupełny nonsens.
  24. zujzuj

    "Politykowanie"

    Relatywista. Myślę, że troche przesadzasz z tą rzeczowością. Zobacz na swoje wpisy odnośnie socjalizmu. Co do mojego stosunku do myśli liberalno-konserwatywnej to jest ono dwojakie. Jeśli chodzi o to teoretyczno-ideologiczne to po pierwsze, nie pasuje mi wizja absolutnego liberalizmu. Uważam, że edukacja, służba zdrowia to absolutne minimum. Nie mam tez nic przeciwko umiarkowanym formom mechanizmów socjalnych wszelakiego rodzaju typu: ochrona bezrobotnych, minimum socjalne. Nie wierzę święcie w niewidzialną rękę rynku. Chyba sam greenspan zwątpił w siłę wolnego rynku w dobie dzisiejszego kryzysu. Jeśli chodzi o sprawy społeczne, to choć nie jestem zwolennikiem feministek, to samego feminizmu bym nie dyskredytował w tak radykalny sposób. Nie uwarzam, że kobieta powinna siedziec w domu. Nie uważam, że to ja lepiej wiem czego chce kobieta i co ja uszczęśliwi. Druga strona mojego stosunku uwzględnia rzeczywistość. Mianowicie te wasze założenia są po pierwsze światem jak sami mówicie XIX wiecznym. Dzisiejsza gospodarka jest zupełnie inna, sytuacja demograficzna jest zupełnie inna... uważam że podejście liberalne jakie wy prezentujecie w dzisiejszych czasach jest najgorszym z możliwych. Już dziś mówi sie, że w najbliższych czasach w USA zniknie klasa średnia. Ci co sa bogaci będą bardziej bogaci, a ci co nie są nie bedą mniej biedni. Wasze podejście jest podejściem ideologicznym. Ważniejsze dla was samych jesteście wy i wasze ideologie. Nie macie zamiaru aktywnie intelektualnie odpowiadać na potrzeby społeczeństwa, tylko macie zamiar je ignorować i chcecie sie skupić na wprowadzaniu swoich na wpół utopijnych wizji dla ich samych. Do tego postulujecie monarchię co świadczy o chorobie psychicznej:). Jak ty możesz wymagać jakiejkolwiek rzeczowości? Wy na litośc boską w dzisiejszej sytuacji makroekonomicznej, politycznej, społecznej postulujecie rozpierdolenie wszystkiego w pył i wprowadzenie modelu teoretycznego(bo to tylko teoria jeśli mówimy o dzisiejszych czasach), którego zbawcze działanie zakładacie. To jest po prostu debilizm. Cofanie sie w czasie, dewolucja i nie wiem co jeszcze napisac. Polecam jeszcze raz ksiązkę Kapuścińskiego "Szachinszach". W zasadzie to nie bardzo rozumiem, czemu ty sie nie odniosłeś do wymienionych przykładów współczesnych monarchii. z tego co wiem to sie one demontują i wszyscy zgodnie nazywają to wielkim krokiem do przodu. Co do tego Michalkiewicza, to oczywiście nie znam wszystkich jego poglądów ale generalnie koleś mówi bardzo ciekawie i rzeczowo. Nie wiem tylko, czy on też jest za wprowadzaniem monarchii.
  25. zujzuj

    "Politykowanie"

    Relatywista. Myślę, że troche przesadzasz z tą rzeczowością. Zobacz na swoje wpisy odnośnie socjalizmu. Co do mojego stosunku do myśli liberalno-konserwatywnej to jest ono dwojakie. Jeśli chodzi o to teoretyczno-ideologiczne to po pierwsze, nie pasuje mi wizja absolutnego liberalizmu. Uważam, że edukacja, służba zdrowia to absolutne minimum. Nie mam tez nic przeciwko umiarkowanym formom mechanizmów socjalnych wszelakiego rodzaju typu: ochrona bezrobotnych, minimum socjalne. Nie wierzę święcie w niewidzialną rękę rynku. Chyba sam greenspan zwątpił w siłę wolnego rynku w dobie dzisiejszego kryzysu. Jeśli chodzi o sprawy społeczne, to choć nie jestem zwolennikiem feministek, to samego feminizmu bym nie dyskredytował w tak radykalny sposób. Nie uwarzam, że kobieta powinna siedziec w domu. Nie uważam, że to ja lepiej wiem czego chce kobieta i co ja uszczęśliwi. Druga strona mojego stosunku uwzględnia rzeczywistość. Mianowicie te wasze założenia są po pierwsze światem jak sami mówicie XIX wiecznym. Dzisiejsza gospodarka jest zupełnie inna, sytuacja demograficzna jest zupełnie inna... uważam że podejście liberalne jakie wy prezentujecie w dzisiejszych czasach jest najgorszym z możliwych. Już dziś mówi sie, że w najbliższych czasach w USA zniknie klasa średnia. Ci co sa bogaci będą bardziej bogaci, a ci co nie są nie bedą mniej biedni. Wasze podejście jest podejściem ideologicznym. Ważniejsze dla was samych jesteście wy i wasze ideologie. Nie macie zamiaru aktywnie intelektualnie odpowiadać na potrzeby społeczeństwa, tylko macie zamiar je ignorować i chcecie sie skupić na wprowadzaniu swoich na wpół utopijnych wizji dla ich samych. Do tego postulujecie monarchię co świadczy o chorobie psychicznej:). Jak ty możesz wymagać jakiejkolwiek rzeczowości? Wy na litośc boską w dzisiejszej sytuacji makroekonomicznej, politycznej, społecznej postulujecie rozpierdolenie wszystkiego w pył i wprowadzenie modelu teoretycznego(bo to tylko teoria jeśli mówimy o dzisiejszych czasach), którego zbawcze działanie zakładacie. To jest po prostu debilizm. Cofanie sie w czasie, dewolucja i nie wiem co jeszcze napisac. Polecam jeszcze raz ksiązkę Kapuścińskiego "Szachinszach". W zasadzie to nie bardzo rozumiem, czemu ty sie nie odniosłeś do wymienionych przykładów współczesnych monarchii. z tego co wiem to sie one demontują i wszyscy zgodnie nazywają to wielkim krokiem do przodu. Co do tego Michalkiewicza, to oczywiście nie znam wszystkich jego poglądów ale generalnie koleś mówi bardzo ciekawie i rzeczowo. Nie wiem tylko, czy on też jest za wprowadzaniem monarchii.
×