Skocz do zawartości
Nerwica.com

wielkamała

Użytkownik
  • Postów

    114
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wielkamała

  1. Ja również miałam bardzo niskie ciśnienie od urodzenia. Przy tym temperatura ciała rzadko przekraczała 36st. Nawet jak byłam chora to nie miałam zbyt dużej gorączki. Naczytałam się o zagrożeniach niskiego ciśnienia i wystraszona się przebadałam ( tarczyca, cukrzyca itp.) Wyniki mam dobre i lekarz stwierdził że "widocznie taka moja uroda". Poradził mi pić kawę. No tak...... tylko po porannej kawie mam najwięcej 90/50......., a poza tym muli mi żołądek i wypłukuje magnez, co powoduje inne dolegliwości. Kiedy byłam w ciąży ciśnienie spadało mi nawet do 70/30. ginekolog polecił mi picie dużej ilości wody mineralnej. Chodziłam cały dzień z półtoralitrowym "niegazem" i po troszku popijałam. Jak się rozkręciłam, potrafiłam wypić przez cały dzień ze 4 litry. Pomogło!!! Obecnie ciśnienie mam regularnie 120/60. Przy niżu atmosferycznym troszkę spada do 100, ale już nie jest takie "trupowe". Najlepsze są wody tzw. "ze smoczkiem" bo można sączyć powoli przez cały dzień.
  2. wielkamała

    witam Was

    Pół roku to jeszcze wszystko świeże....... Napisałaś, że starasz się wszystko tłumić w sobie, żeby nie przytłaczać innych. Z mojej strony poradziłabym Tobie, żebyś tego nie robiła. Wiem, że nie jest łatwo otworzyć się przed kimś, bo wtedy pokazujemy swoją słabość. Chcemy pokazać im, że jesteśmy silni i dajemy radę. Trochę po to, żeby się nie martwili, trochę po to, żeby samemu czuć się silnym i walczyć o nowe jutro. Ja też tłumiłam w sobie, dlatego nie pozwalałam do siebie dotrzeć, pomóc sobie. Piszesz, że przyjaciele walczą, żebyś się otrząsnęła z tego. Proszę, pozwól im na to. Jeśli ich do siebie nie dopuścisz, przestaną o Ciebie walczyć. Plus dla Ciebie, że masz kogoś takiego, nie wszyscy mają takie szczęście. Pomyśl o nich. Nie muszą Cię pocieszać, ani doradzać. Wystarczy że będą przy Tobie. Z czasem to dostrzezesz. Powodzenia życzę!
  3. Nigdy nie uważałam, że jestem pępkiem świata, zawsze wszystko robiłam dla innych. Nigdy dla siebie. Z tym wiązała się moja nerwica. Jak być twardym i brutalnym i jednocześnie robić coś dla innych? Czegoś tu nie rozumiem......
  4. Nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem ewaaa...... Otoczenie widzi mnie jako pełną życia, uśmiechniętą i radosną a przede wszystkim silną i zaradną. Widzą mnie taką, bo im się tak przedstawiam. W rzeczywistości jestem małym, bezbronnym paprochem, który targany wiatrem szuka schronienia w czyichś ciepłych dłoniach.... Wkurza mnie, że moje działanie zależy tylko od dobrych czy złych humorków bliskich mi osób. Muszę być silna, bo oni są słabi, a może nie są, tylko się tak nauczyli, że tak jest im łatwiej...
  5. margarita200, to, co mi zrobił, zaważyło na całym moim dalszym życiu. Zaważyło na kontaktach z ludźmi, na postrzeganie samej siebie. Nie zdawałam sobie do tej pory sprawy, że to przez to. Tak jak pisałam- zaczęłam wypierać to z pamięci i przypisywać sobie negatywne cechy. Moją słabą psychikę tłumaczyłam wszystkim możliwym tylko nie tym. Mało tego- tak jak Ty winiłam siebie za to, co się stało.Odblokowała mnie pani psycholog, kiedy zapytała : " czy wstydzisz się za niego, że to zrobił?"- powiedziałam, że wstydzę się za siebie. DLACZEGO????? Spytała- czy to ty mu coś zrobiłaś? Od tej pory zaczęłam o tym myśleć. Tak. Teraz jestem gotowa na rozmowę, a raczej na monolog, bo nie będę pytać dlaczego i czy żałuje, nie oczekuję przeprosin (a nawet raczej się nie spodziewam), ale nie mnie dźwigać ten ciężar!!!!!!!! Żałuję tylko, że zmarnowałam trochę lat dzieciom, podczas których nie byłam raczej czułą mamą (nie, żebym je biła, nie!!!) ale za mało je przytulałam (trauma dawała znać o sobie), byłam tak słaba psychicznie, że moją złość i frustrację wyładowywałam krzykiem. Tak, jasne, wstydzę się tego. Nie nauczyłam ich pewności siebie i odwagi, bo nie mogłam nauczyć czegoś, czego sama nie miałam. Dobrze, że nie jest za późno.... Zaczęłam terapię!!!!!!! To drobny kroczek, ale dla mnie jest olbrzymim skokiem ku zmianie na lepsze. Dziękuję też Tobie margarita- za mobilizację. Miłego dnia Ci życzę, bo dla mnie zaczęły się już same miłe- pomimo pogody "pod psem" za oknem. Pozdrawiam serdecznie!
  6. margarita200, zgadzam się z Tobą, że najgorsze jest tłumić w sobie te emocje. Ja przez kilkanaście lat tłumiłam w sobie uczucie żalu i krzywdy. Nie mogę zapomnieć o tym do dziś, bo nie mam możliwości odseparować się od tej osoby. Więc do tego stopnia tłumiłam w sobie, że zaczęłam to wypierać z pamięci. Podświadomość jednak dawała znać o sobie i o tym wydarzeniu. Czułam cały czas ból, taki psychiczny ból, chociaż mój umysł wołał o pomoc przez moje ciało- zawroty głowy, uczucie smutku i zniechęcenia, choć powodów do radości było wiele, potem ból " chodzący" po całym ciele itp. Wiązałam to ze stresem wywołanym pracą, ale po kilku wizytach u psychiatry przy którejś "spowiedzi z życia" powiedziałam (a raczej czułam jakby ktoś za mnie to powiedział) o tym wydarzeniu. Teraz nie odczuwam mojego żalu w sensie " świat jest zły", tylko- ta osoba jest zła, bo mi to zrobiła. Żal nazwany po imieniu jest inny. Nie mniejszy, ale inny. Zaczęłam się uśmiechać. Nie, żebym wcześniej się nie uśmiechała, ale wcześniej to był teatr, a teraz to jestem prawdziwa ja. Co dalej? Niewiem....
  7. U mnie jest tak, że od rana czuję głód i jednocześnie wstręt do jedzenia. Próbowałam zmuszać się do jedzenia ze względu na leki, które powinnam przyjmować z jedzeniem., a wtedy gryząc i żując kromkę chleba zdawało mi się że przełyk mi się zaciska i poprostu tego nie przełknę. Przestałam jeść rano wogóle. Uczucie głodu po jakimś czasie mija i mogę nie jeść tak cały dzień....... Kiedy uświadamiam sobie wieczorem, że jednak POWINNAM coś zjeść, stoję przed lodówką dziesięć minut i wpatruję się w jedzenie. Nie mogę na nic się zdecydować, chociaż jedzenia jest dużo i różne. Ostatnim zdrowym zmysłem robię sobie kanapkę z czymś tam i czuję, jakbym jadła papier toaletowy........
  8. Małe kroczki są najlepsze. Nie pozwól, żeby lęk kontrolował twoje życie! Jak chcesz pogadać to mój nr gg 28966435
  9. W jakim sensie się boisz o życie?
  10. Wiem jak bardzo to trudne, ponieważ to samo przeżywałam. Wiele razy nawet umawiałam się do psychiatry, ale ostatecznie tchórzyłam. Niedawno zaczęłam terapię. Boisz się, że lekarz powie że to błahostka, z którą możesz sama sobie poradzić, że każdy ma problemy i to nie takie jak ty itd. To jest twoje myślenie a nie lekarza. Dentysta leczy zęby, okulista oczy, a psychiatra dusze nasze leczy. Jeśli będziesz to odwlekać, nigdy tego nie zrobisz. We mnie coś przełamało się, że powiedziałam: albo teraz, albo nigdy! I choć na wizytę przyszło mi czekać miesiąc, trzymałam się tego jak tonący brzytwy! W międzyczasie- tak jak ty miałam tzw "lepsze dni", ale nie zrezygnowałam. Pierwsza wizyta- stres (nieuzasadniony jak później stwierdziłam, ale boimy się tego, co nieznane). Kamień takiej wielkości mi spadł z serca, że musiałam uważać, żeby mi stóp nie zgniótł . Przekonałam się do wizyt u psychologa, do skuteczności leków do możliwości zmiany tego, co uważałam że nie da się zmienić. Nie jest tak, że za dotknieciem czarodziejskiej różdżki zniknęły wszystkie moje problemy, ale czuję, że małymi kroczkami mogę zdobyć Everest. To, co do tej pory doprowadzało mnie do furii, teraz kwituję bezwiednym uśmiechem i stwierdzeniem " a w d..... z tym!". Zachęcam cię bardzo do wizyty u psychiatry. Ja trafiłam tam trochę późno, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Pozdrawiam serdecznie!
  11. wielkamała

    Witam!

    Sama niewiem czego się obawiałam.... Chyba, że nikt nie odpowie na mój post... To pierwsze moje jakiekolwiek forum, więc może stąd ten lęk, bo trudno mi się odnaleźć w sensie funkcjonowania na forum... Ale cieszę się, że dostałam odpowiedź :) Dziękuję!
  12. wielkamała

    Witam!

    Jestem nowa i bardzo się boję, czy zostanę przyjęta do grona. Podpisuję się "wielkamała" bo zaczęłam o sobie tak myśleć podczas terapii, którą niedawno zaczęłam. Mała- bo mam niskie poczucie włąsnej wartości, wielka- bo przerosłąm samą siebie i wygrałam kłócąc się z "małą", że potrzebna mi pomoc i że się na nią zdecydowałam. Pozdrawiam Was serdecznie!
×