Skocz do zawartości
Nerwica.com

msauto

Użytkownik
  • Postów

    109
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez msauto

  1. Tak identyczne masz objawy jak ja. Lecz lubię bardzo kawę. Zawsze wkręcała mnie na obroty i ta pozytywna energia.
  2. Powiedzcie mi jak sobie radzicie z kawą, czy była potrzeba ją odstawić? Bo mnie po wypiciu kubka kawy każdego dnia tak sponiewiera, że zdrowy rozsądek mówi nie pij więcej. Lecz następnego dnia powracam do niej, coś w niej jest bardzo pozytywnego poprawia mi się bardzo nastrój. Na samym początku wystarczyły nawet dwa łyki, bym był znacznie pobudzony i nawet pojawiał się lęk lub podobne nieprzyjemne objawy.
  3. Jeśli możemy brać leki to pomaga, lecz w moim przypadku ta opcja odpada. Jedynie pozostała praca nad sobą. A na to trzeba trochę sił. Zazdroszczę osobom które maja wsparcie bliskich, to dodaje otuchy.
  4. Pogódź się z nimi a z czasem odejdą, ale na to trzeba trochę czasu. Pozytywnie myśl i nie rozmyślaj, zajmij się czymś przyjemnym.
  5. Podstawoowa pierwsza sprawa niemyśl o tym, im więcej myślisz tym bardziej się pogłębiasz.
  6. Zależy jakiej pomocy szukamy, jeśli szukamy psychiatry mogę polecić w moim rejonie Gregor Szaginian. A oto link do jednej ze stron na której są umieszczone opinie również pacjentów: http://www.znanylekarz.pl/grigor-szaginian/psychiatra/ostrowiec-sw Jedyna problem to taki że na pierwszą wizytę czekałem około 6 miesięcy. Skorzystałem z trzech wizyt lecz w moim przypadku niepodeszły mi leki i wybraliśmy inny sposób terapii u psychologa którego mi sam polecił. Osobiście słyszałem wiele opinii bardzo pozytywnych. [Dodane po edycji:] Mam pytanie do wszystkich a rozchodzi mi się o to czy możecie pić kawę, jeśli tak to czy ją ograniczyliście? Dlatego mnie to interesuje bo u mnie to wszystko zaczęło się od kawy. Przez lata co prawda wypijałem jej cztery pięć i więcej każdego dnia do tego pepsi aż do tego ataku który mnie zwalił z nóg. Po tym nawet jeden lub dwa łyki kawy powodowały takie ataki że musiałem chwilowo z niej zrezygnować. Ale nie poddałem się zacząłem po łyczku i tak przez rok w tej chwili wypijam dwie kawy dziennie. Powiedziałem sobie że choroba nie będzie mi stawiała warunków. Wystarczy że po tym ataku tak spanikowałem że rzuciłem jednego dnia palenie a nie paliłem mało bo ponad dwie paczki dziennie. Nie daję się jej każdego dnia stawiam własne warunki mimo że czasami boli. Raz sobie poradziłem z lękiem, zrobię to jeszcze raz. Poprzednim razem wystarczyło mi zaledwie 6 do 7 miesięcy pracy nad sobą, nikt mi nie dawał szans na to że się uda przy tak szerokich objawach. Choroba ta uderza w te punkty których się boimy, wiec nie dajmy się jej. Róbmy zawsze pierwszy krok taki który poprawi nam nastrój i zanim pomyślisz jak się będziesz czuł,-a dziś. Po prostu zrób pierwszy ruch i uprzedź ją. Zaczniesz dzień na swoich warunkach bo jeśli ten dzień zaczyna się jak każdy inny dzień twojego życia to ona przejmuje kontrolę nad tobą.
  7. Tak, można sobie poradzić bez pomocy specjalistów, może nawet bierzemy się w garść i przynosi to większe rezultaty. Są również specjaliści którzy nie są w stanie nam pomóc i brniemy w miejscu. Ważne by nas pokierował właściwą drogą, przedewszystkim szybka i skuteczna diagnoza. W moim przypadku trwała 6 miesięcy, stracony czas, a ja sam zdiagnozowałem się po objawach przez Internet i udałem się o właściwego specjalisty u którego na wizytę czekałem następne kilka miesięcy i on wydał ostateczną diagnozę. Ile można było by zdziałać przez te kilka miesięcy w początkowej fazie tych zaburzeń.
  8. W moim przypadku dobrze się rozumiemy z panią psycholog może dlatego że jesteśmy w tym samym wieku. Moim zdaniem atutem jest to, że przeszła to z czym ja zmierzam się w tej chwili, wie o czym mówi. Jeśli coś nie przynosi skutku, szukamy czegoś nowego. Obrałem kilka punktów którymi się kieruję: - wiara w siebie, - optymizm, - róbmy o jeden krok więcej do przodu mimo że czasami boli, - spacer - ruch fizyczny - spotkania z znajomymi - znalazłem sobie hobby (fotografię), Ja już zauważam pozytywne rezultaty i tego się trzymam.
  9. Witam wszystkich , dość długo zastanawiałem się czy napisać coś od siebie na tym forum. Mnie te lęki dopadły dwa lata temu jesienią i można powiedzieć że dosłownie powaliły mnie z nóg. Widzę czytając bardzo dużo pomocnych uwag które naprawdę pomagają. Uwierzcie mi w moim przypadku żadne leki mi nie pomogły a czasami było nawet wręcz odwrotnie. Najlepsze rezultaty przynosi mi praca nad sobą, od roku z pomocą psychologa. Mam dość stresującą pracę i są chwilę że i telefon do psychologa dużo pomaga. Choć jestem osobą co by wszystko sama. Macie rację nie cofajcie się przed lękiem, trzeba iść do przodu, bo zawsze nadejdzie ta chwila w której będziemy zmuszeni się z nim zmierzyć. A unikając go tylko go karmimy. Rozmowa na pewno bardzo dużo pomaga, muszę się przyznać że sam wybrałem drogę że w domu nikomu o moich lękach nie powiedziałem lecz jest to mój świadomy wybór. Zazdroszczę osobom które mogą liczyć na pomoc osób bliskich. Ja nie mam w tej chwili takich osób, co kiedyś było nie do pomyślenia. Mimo że jestem wesoły i z poczuciem humoru, ale jak wiecie życie z tak szeroką liczbą objawów jest dość wyczerpujące. Wspierajmy się nawzajem a damy sobie radę, bo są tacy co to przeszli i my możemy w tym samym kierunku podążać .
×