
marmarc
Użytkownik-
Postów
397 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez marmarc
-
Aleksandra Spik, "Dlaczego pracownicy boją się zmian?" http://app-review.com/prt/view/stronaglowna/issue/302.html z tego można coś niecoś odnieść do osobowości unikającej, jak sądzę. Osobowość unikająca boi się wszystkiego co nowe. I mamy w podanym cytacie przyczyny - niska samoocena, poczucie kontroli nad życiem. Jak to określiła pani psycholog - są to "czynniki osobowościowe".
-
poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp
marmarc odpowiedział(a) na marmarc temat w Psychologia
możesz coś więcej o tym napisać? U mnie np. jest tak, o czym zresztą pisałem tu parę razy, że duży problem życiowy, duży szok (z którego ostatecznie wychodziłem jakoś na prostą) miewa zbawienny wpływ na samoocenę, poczucie własnej wartości i zanik objawów fobii społecznej. -
nie izolujcie się, nie wycofujcie się - wiem że to trudne, i łatwe chyba nigdy nie będzie, ale to jedyna możliwość...
-
poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp
marmarc odpowiedział(a) na marmarc temat w Psychologia
Jak czytam kilka wcześniejszych wypowiedzi, to nasuwa mi się, że wy ciągle chcecie to poczucie wartości budować na czymś nabytym. Co prawda, nie na posiadania przedmiotów materialnych, ale za to na zdobywaniu wiedzy i umiejętności - słowem na czymś, co można sprzedać w firmie jako pracownik, dzięki czemu można osiągnąć zawodowy, albo choćby tylko towarzyski (np. poprzez umiejętność przyrządzania jakiejś potrawy) sukces. Jak rozumiem - chodzi o coś, czym można się pochwalić, choćby przed sobą samym. To ja już prędzej uwierzę księdzu Anzelmowi, że poczucie własnej wartości można próbować opierać na wierze w Boga i poprzez obchodzenie z należytym zaangażowaniem świąt kościelnych. Jeśli już się w to uwierzy - będzie to napewno pewniejszy fundament, niż powtarzanie sobie, że przecież jestem świetny, bo nauczyłem się czegoś nowego, brałem udział w trudnym projekcie w firmie z sukcesem, albo robię świetne naleśniki z syropem klonowym i wszyscy się śmieją z moich dowcipów. -
nasilenie się objawów w czasie terapii to podobno najlepszy znak, że zakończy się sukcesem.
-
kardar myślę, że to może być efekt przemęczenia, stresu. Odpuść sobie na parę ładnych dni-tygodni, odpocznij. Może nawarstwiają się jakieś problemy w pracy, widzisz zagrożenie dla swojej kariery? Ale to tylko moje dywagacje, jakotako poparte własnym doświadczeniem. Mam nadzieję, że Ci przejdzie, a razem z tą nadzieją - małą prośbę. Trafiłeś tu, bo spotkał Cię dziwny, nieprzeciętny problem. Dla Ciebie to pewnie będzie tylko epizod, z którym się uporasz. Ale gdybyś kiedyś jako szef spotkał pracownika u którego zauważyłbyś problemy nerwicowe - takie czy inne - prosimy, daj mu szansę. On może bedzie mniej wydajny, mniej sprawny w pracy, ale daj mu szansę. My zwykle nie robimy wielkich karier,nie mówiąc już o tym, że nie nadajemy się na szefów, bo jesteśmy psychicznie za ciency, ale też musimy zarobić parę złotych.... rebuswitamy. trzeba przyznać, że źle z Tobą. Ale pamiętaj, że wycofywanie się z życia, to najgorsze co możesz zrobić. Nie twierdzę, że urzędy, kontakty z władzą, oficjalności wszelkie to będzie dla Ciebie bułka z masłem, ale myślę, że mógłbyś poprosić swoją dziewczynę o pomoc - wychodźcie razem w różne miejsca jak najczęściej, musisz próbować tam jeść, pić, czasem samo przebywanie w jakimś publicznym miejscu będzie dużym problemem, ale muisz próbować. Chyba nie ma innej drogi... No i napisz więcej jak Ci po tych lekach - ja nigdy nic nie brałem, ale czasem myślę, że jakieś wyjście awaryjne może warto mieć w zanadrzu.
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
marmarc odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
wygląda, że nasilają się u Ciebie objawy nerwicowe, w tym - ogólnie biorąc - fobia społeczna. Niezależnie od przyczyn i ich konkretnego przebiegu, najgorsze co możesz sobie zrobić to zacząć się izolować od ludzi. Nie rób tego, bo będzie tylko gorzej. Dla niejednego forumowicza to o czym piszesz to żadna nowina, to bardzo często stałe punkty programu, ciągnące się miesiącami czy latami. WIęc nie jesteś z tym sam na tym świecie. Mogę tylko podejrzewać, że pogłębienie twoich objawów to wynik stresów czy przemęczenia na studiach. Staraj się trzymać hgienę psychiczną - dobre towarzystwo, dobre rozrywki, aktywność fizyczna - za wszelką cenę nie izoluj się od życia i ludzi. -
kiedy tak czytam nasze wypowiedzi to myślę sobie jak różni ludzie trafiają na to forum. Od zupelnie "nieumiejscowionych", ludzi bez planów nt. swego życia, bez konkretnych celów, po osoby ściśle nakierowane, przekonane, ba specjalistka od PR-u nawet jest. Przykro mi, ale specjalistek od PR-u nie cierpię - są dla mnie kwintesencją zakłamania, wciskania kitu, sztuczności - chyba ta sztuczność najbardziej mi przeszkadza. Oczywiście, czasem trzeba, w obronie własnej, ale zawodowo...(Chyba, że tak na prawdę zazdroszczę im tej swobody w kontaktach z ludźmi, wyczuwania ich odczuć, dostosowywania się. Pewnie tak...w głębi mego serca pragnę być takie jak one) Napisałem o "nieumiejscowionych" - taki wyraz przypomniał mi się, kiedyś wyczytałem to w dzienniku jednego amerykańskiego księdza - odwiedził w Nowym Jorku mistrza zen. Po spotkaniu z nim odczuwał, że wiele spraw w jego świadomości się upożądkowało, że odnalazł swoje "umiejscowienie w świecie". Myślę, że to ciekawy pomysł, że może chodzi właśnie o to - o umiejscowienie, żeby w danych w codzienności warunkach czuć się dobrze, mieć swoje miejce. Na to może się składać wiele spraw - cała codzienność. bethi i .Tomku z całym szacunkiem, życzymy wam jak najlepiej, ale wasze rady brzmią trochę jak ta, że najlepiej jest być pieknym, młodym i bogatym. Ok - jeśli są na forum ludzie kilkunastoletni - oni mogą z tej rady skorzystać, ale z drugiej strony - czy na razkaz można znaleźć sobie pasję na całe życie? chyba nie - to musi przyjść samo. Niezależnie od tego, niektórzy są już poprostu za starzy....
-
czy myślicie że pozim wiedzy naukowej z zakresu psychologii i psychiatrii jest na tyle duży, że można tak bardzo im zaufać i "oddać się w posiadanie"? Osobiście uważam, że ryzko wynikające z długotrwałego przyjmowania leków psychotorpowych itp, jest bardzo duże. Tak naprawdę jest to leczenie objawowe. Nie wiadomo dokładnie jakie są przyczyny i mechanizmy powstawania fobii społecznej. Obym się mylił - ale wydaje mi się, że tak naprawdę poziom ludzkej wiedzy z zakresu funkcjonowania mózgu, zjawisk psychicznych, chorób psychicznych, jest niestety bardzo niski. Są to nauki stosunkowo młode, a przedmiot badań niezwykle subtelny i skomplikowany. Mam nadzieję, że tak źle nie jest jak na przykład z wiedzą o przyrodzie czy astronomii w średniowieczu, ale jeśli.... Wtedy ludzie myśleli, że żaby biorą się z błota - no bo na suchą ziemię spadał deszcz, robiło się błoto i pojawiały się żaby....
-
no tak - Casanova - i wszystko jasne....
-
Ja bym to nazwał raczej błędnym kołem. I jak to z każdym błędnym kołem bywa - trudno je przerwać...
-
z poczuciem bycia wybranym, wyróznionym bym bardzo uważał. Mi to pachnie jakimiś stanami psychotycznymi. Choć przyznaję że też przychodziły mi takie myśli do głowy.
-
nie jestem pewny swojej drogi życiowej. Nie czuję powołania do tego co robię zawodowo. Model życia, jaki na dzień dzisiejszy realizuję, nie odpowiada mi, choć tak na 100% to nie wiem jak powinno wygladać moje życie. Popadam w skrajności w moim myśleniu. Choć to wszstko traci coraz bardziej na znaczeniu. Mam już ponad 30 lat, i coraz bardziej dociera do mnie świadomość, że trzeba będzie jakoś dożyć do końca życia, starając się zarobić tzw. parę groszy na mieszaknie, jedzenie, łącze do netu, i jakieś wczasy raz w roku i tyle. Póki dam radę będę coś tam czytał, słuchał muzyki, interesował się tym i owym. Ale wiem, że nie będę wykładowcą, znanym autorem, że się pewnie nie ożenię, ani nie oksiężę, że nie będę aktorem. Że będę sobie nikim. Że z uwagi na obecne warunki mieszkania i pracy, na otoczenie i własne predyspozycje, nie spotkam już tak ciekawych ludzi jak na studiach. Ale cieszę się, że teraz raczej nie mam depresji, I staram się tym za bardzo nie przejmować, żeby znów nie wpaść w te stany. Ja nie miałem odwagi zmienić kierunku studiów, próbować, wybierać, szukać swojego miejsca. A z drugiej strony ulegałem różnym iluzjom, autosugestiom, które w sumie sprowadziły mnie na manowce. Ale niska samoocena to też mój problem. Założyłem taki wątek w dziale psychologia.
-
czy są na forum osoby które mogą potwierdzić, że antydepresanty i inne leki przypisywane w przypadku nerwic działają na wydłużenie czasu stosunku opóźniając ejakulację? Wiem z różnych źródeł, że właśne tego typu leki są przepisywane przez seksuologów pacjentom z problemem przedwczesnego wytrysku. Z drugiej strony - to ciekawe zestawienie, sugerujące, że tego typu problem może mieć podłoże nerwicowe, albo wspólne z nerwicą.
-
podobno się leczy. Podobno terapia grupowa - pod katrolą terapeuty wystawia się człowieka na najcięższe reakcje, i tak stopniowo ma mu przejść. Gdyby Ci się udało - napisz później co i jak.
-
neuroticus: z pewnością nie polecam spędzania czasu przy grach komputerowych, czy ograniczania lektury wyłącznie do tekstów z sieci. Ale z drugiej strony, zadręczanie się tym, że inni są inteligentniejsi, więcej wiedzą, też nie ma sensu. Ja połowę czasu na studiach przesiedziałem w bibliotece, a moi koledzy właśnie grali w gry komputerowe, albo pili piwo, i w sumie to lepiej im w życiu się układa. No, naturalnie - oni nie mają nerwicy lękowej, a właśnie moje siedzenie w bibliotece to był chyba efekt leków przed ludźmi. Zatem nie ma prostej recepty. Co więcej, czytałem że inteligencja to jest rzecz wrodzona, jedni mają tego więcej, inni mniej, i czytanie książek wiele tu nie zmieni. Co z tego że ktoś potrafi się wypowiadać w sposób zawiły, operować złożonym aparatem pojęciowym, wykraczającym daleko poza zakres jakim posługują się przeciętni ludzie, jeśli merytoryczna wartość wypowiedzi będzie znikoma, albo żadna. Książki Nietzschego to raczej trudna, bardzo specyficzna lektura - sam wiem tylko ze słyszenia. Nie zadręczaj się choć tym, że akurat z tego nic nie rozumiesz. Może zacznij od jakiegoś ogólnego wstępu do filozofii, poczytaj o samym Nietzschem.
-
koszmary bardzo często. Choć ostatnio jakby mniej - w końcu sie wysypiam. Koszmary głównie związane z pracą, albo jakimiś klęskami żywiołowymi - np. że wyglądam przez okno, a tu się robi taka wichura, że dom się chwieje. Albo że próbuję wyjechać z miasta w którym mieszkam teraz tam gdzie mieszkałem wcześniej, ale nie mogę się tam dostać.....
-
bethii myślisz że to przez fobię... nie wydaje mi się...
-
poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp
marmarc odpowiedział(a) na marmarc temat w Psychologia
Jeśli dobrze rozumiem, analiza SWOT służy do analizowania, ocenienia firmy, biznesu czy konkretnego projektu, celem jak najleszego zaplanowania jego dalszego rozwoju w kierunku pełnego sukcesu czy zysków, Jeśli dobrze Cię rozumiem - radzisz ją zastosować do życia, traktując je właśnie jako "projekt" wymagający rozwoju. Analiza SWOT mogłaby wtedy dopomóc w takim decydowaniu i planowaniu życia, aby znależć drogę i środki do osiągnięcia powodzenia, Pytanie: jak to ma pozytywnie wpłynąć na poczucie własnej wartości? Bo robiąc taką analizę, niską samoocenę wpisałbym w rubryce "słabe strony", albo "zagrożenia". Jeżeli wpisywanie swoich atutów nie ma mnie dowartościować, to sama analiza SWOT nie pomoże mi na niskie poczucie pewności siebie. Co więcej - niskie poczucie własnej wartości można by w takiej analizie potraktować jako czynnik negatywny tak silny, że nie przeważy go żadna "silna strona", i który będzie powodował zmarnowanie każdej nowej "szansy". Słowem - z takiej analizy może wynikać, że biznes, jeśli nie jest skazany na bankructwo, to co najwyżej na marne obroty i niewielkie zyski. Niskie poczucie własnej wartości doskonale ogranicza kreatywność, możliwości rozwoju, jest odwrotnością szeroko rozumianej przebojowości, czyni człowieka społecznym i emocjonalnym imbecylem, dla którego "łatwość w nawiązywaniu kontaktów", albo też "wysoka odporność na stres" to są marzenia sciętej w niedzielę indyczej głowy. Słowem, wydaje mi się, że niskie poczucie własnej wartości sprawia, że człowiek jest tak nieurodzajną glebą dla wszelkich porad i teorii, choćby z dziedziny zarządzania, że nie ma sensu ich tam wysiewać, bo i tak dadzą marne efekty. Trzeba najpierw ziemię nawozić, nawodnić - słowem zrobić coś z tym cholernym, niskim poczuciem własnej wartości. -
poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp
marmarc odpowiedział(a) na marmarc temat w Psychologia
W tym momencie uważam, że ze wspomnianą analizą SWOT w stosunku do własnej (czy cudzej) osoby, robioną w celu poprawy poczucia własnej wartości itd,, należy uważać. Bo wydaje mi się, że to ryzykowne - jest to rada, by oprzeć samoocenę na jakichś jednak zawnętrznych, nabytych sprawach. Rozumiem, że nie jest to sytuacja w pełni analogiczna do dowartościowywania się nową "furą, skórą i komórą", ale jednak nie o to chodzi w teoriach o pierwotnym, bezwarunkowym poczuciu własnej wartości. -
tylko jak tu się zapisac kiedy ręce się trzęsą....
-
w nerwicy lekowej występuje obniżenie nastroju. zarówno silne, nagłe, ale krótkotrwałe, jak również stopniowe, ale też głębokie i długotrwałe. W pewnych okresach można mówić o błędnym kole lęków, stresów i depresji.
-
danielu-z-chicago: życzymy powodzenia. Chciałbym krótko podsumować, czy doprecyzować nasze rozważania. Myślę, że ogólną tezę o związku między nerwicą a poziomem inteligencji chorego można rozbić na trzy warianty - hipotezy: hipoteza 1. Dla możliwości wystąpienia nerwicy warunkiem wystarczającym jest, by dany osobnik był zdolny do przeżywania lęków. Przy takim postawieniu sprawy można mówić nawet o znerwicowanym psie. hipoteza 2. Do wystąpienia nerwicy potrzebny jest jakiś poziom inteligencji. Pozostaje w tym wypadku ustalić minimalny poziom, przy którym nerwica może już wystąpić, a poniżej którego nie może. Myślę, że ustalenie takiego poziomu (np. w postaci ilorazu inteligencji możliwego do zbadania za pomocą testów) ułatwiłoby pracę lekarzom diagnozującym objawy wspólne dla nerwic i innych chorób - w przypadku niektórych osób nerwicę można by z góry wykluczyć. hipoteza 3. Nerwica jest niechybnie oznaką geniuszu, wyjątkowych zdolności twórczych itp. Występowanie objawów nerwicowych byłoby wtenczas jednoznacznym dowodem, iż jednostka która na nie cierpi, posiada jakieś szczególne uzdolnienia, przynajmniej w zakresie odbierania rzeczywistości, co najwyżej nie ujawnione do tej pory. Osobiście uważam, że hipoteza 3 jest fałszywa. Ocena hipotezy 2 jest otwarta z uwagi na konieczność określenia minimalnego poziomu inteligencji koniecznego do wystąpienia nerwicy. Uprzejmie proszę o podawanie swoich propozycji, jaki miałby być to poziom. Odnosząc się do uwag czarnegokota Byłbym tu ostrożny w jednoznacznym wskazaniu gdzie jest przyczyna a gdzie skutek nerwicy. Uważam, że od "dzielenia włosa na czworo", "martwienia się na zapas" do nerwicy droga jeszcze daleka. To raczej nerwica może znaleźć sobie pożywkę w tego rodzaju refleksjach i je napędzać, jeśli nerwicowiec je akurat snuje (jak chyba znaczna część ludzi, tyle że u nich nie występują objawy nerwicy). Z własnego doświadczenia wiem, że irracjonalnych źródeł lęku może być wiele rodzajów. Mogą być egzystencjalne, metafizyczne, filozoficzne, religijne, związane z życiem zawodowym, rodzinnym itd. ale - przynajmniej u mnie - to działa na zasadzie: dajcie mi cokolwiek, a ja z tego mogę zrobić Problem, który stanie się źródłem Lęku. Jeśli to nie będzie akurat obawa o losy światowego systemu finansowego, o spełnienie się bądź nie przepowiedni przypisywanych Ojcu Pio nt. trzeciej wojny światowej, o zdrowie moje czy kogoś bliskiego, no to znajdzie się jakiś problem w pracy czy jeszcze gdzie indziej. Nie mówię tu o możliwych w moim przypadku kłopotach z fobią społeczną, że nagle będę się bał skarpetki sobie kupić czy coś innego załatwić. A do tego są takie fajerwerki jak parę tygodni temu - musiałem zrezygnować ze spaceru po lesie, bo nagle zacząłem odczuwać tak silny lęk, że zdecydowałem się zawrócić. Choć byłem w tym miejscu dziesiątki razy. Trudno mi przyznać, że to wszystko się dzieje, bo jestem jakoś bardzo inteligentny, bo przeczytałem "Braci Karamazow" czy "Czarodziejską Górę", albo rozwiązałem SUDOKU z gazety "Dziennik Polska", a jeszcze parę lat temu to potrafiłem nawet całkować i różniczkować. A jeśli chodzi o tzw. "nadwrażliwość" nerwicowców... Najbardziej lubię słuchać muzyki poważnej. Zdarzało mi się parę razy, że podczas słuchania muzyki Chopina dostawałem dygotu, albo wpadałem w nawet parogodzinne, silne obniżenie nastroju. Uważam, że te reakcje wcale nie świadczą o jakimś moim nadzwyczajnym "uwrażliwieniu", "uduchowieniu" - to nie było normalne ani prawidłowe, i do tego - tak naprawdę - nie pozwoliło mi w pełni doświadczać przyjemności, głębi, artyzmu czy emocji jakie stwarzają takie utwory, bo to wszystko ginęło w moim chorobliwym "przeżywaniu". Na pewno dużą wrażliwością i uzdolnieniem charakteryzują się twórcy i wykonawcy. A gdyby reagowali jak w opisanych przed chwilą przypadkach - prawie nic by nie stworzyli ani nie przedstawili. Prawda jest taka, że znerwicowany pianista nic by publicznie dobrze nie wykonał, znerwicowany kompozytor niczego dobrego by nie napisał, nikt by nie chciał oglądać przedstawień pisanych, reżyserowanych i wykonywanych przez artystów z objawami nerwicy.
-
Jeśli tak stawiasz sprawę to trudno się z Tobą nie zgodzić. Bo nerwica to jest właśnie nadwrażliwość, tylko że nadwrażliwość chorobliwa, jest to reakcja psychiki irracjonalna, reakcja nieadekwatna - na bodziec którego w istocie nie ma, albo przesadzona. Czy warunkiem koniecznym dla wystąpienia takiej nadwrażliwości jest jakiś konkretny poziom inteligencji? - ludzie nienormalni, niedorozwinięci umysłowo, a zatem o bardzo niskim czy zerowym ilorazie inteligencji, podobno nie mają zmarszczek, ale z opowieści innych wiem, że i wśród nich są osobniki które miewają lęki, są impulsywni, mogą przechodzić od ataku agresji do płaczu, paniki czy lęku. Reakcja lękowa występuje w jakimś sensie nawet u owadów, nie mówiąc o zwierzętach bardziej rozwiniętych - przynajmniej tak można interpretować niektóre ich zachowania. Nerwica to nic innego jak zaburzenie tych procesów czy mechanizmów. I jakaś nadzwyczajna inteligencja nie jest tu chyba potrzebna. Myślę, że sama choroba uniemożliwia nam poprawną ocenę tego wszystkiego (to znów nic odkrywczego - nerwica między innymi na tym polega, że nie odbieramy rzeczywistości w sposób poprawny, a więc i nie potrafimy formułować racjonalnych ocen tego co widzimy i czujemy - oczywiście zwykle nie non-stop i nie we wszystkich sytuacjach , choć w ciężkich przypadkach tak). więc często skazani jesteśmy na dwubiegunowość - przesadzone reakcje wynikające przewrażliwienia, albo matrix - nic czy prawie nic nas nie rusza, ale i żadnego smaku życia nie czuć. Ani irracjonalne lęki, ani egzaltacje, ani matrix to nie są stany, z których wynika coś pożytecznego, w oparciu o które można napisać dobry wiersz czy namalować jakieś arcydzieło, czy znaleźć dowód na twierdzenie Fermata, czy wypracować w laboratorium nagrodę Nobla - niestety. Też bardzo żałuję, też ulegałem, i czasem wiąż ulegam złudzeniu, że może jednak tak. Ale nie. Cóż, można by powiedzieć więcej - skoro spotyka się rozmaite poradniki o inteligencji emocjonalnej, społecznej itp. to stosując takie nazewnictwo należałoby stwierdzić, że nerwice to właśnie choroby świadczące o braku tych wymienionych przed chwilą rodzajów "inteligencji" - a zatem w takim ujęciu jestem emocjonalnych i społecznym półgłówkiem, idiotą, debilem... m.
-
nie powiem, żeby przykład z Wojciechem Młynarskim był idealny - przyszło mi to do głowy, bo akurat niedawno o tym czytałem. Ale stany depresyjne, czy maniakalno-depresyjne coś wspólnego z nerwicami jednak mają - inaczej nie byłoby na naszym forum podforum poświęconego depresji. Jeśli są to dla Ciebie doświadczenia obce - to tylko się cieszyć, i życzyć żebyś nadal nie miał(a) z tym nic wspólnego.