Skocz do zawartości
Nerwica.com

onanek

Użytkownik
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez onanek

  1. Michuj, nie wiem, czy się próbujesz dowartościować tymi przytykami w stosunku do mojej osoby, ale wiedz, że mnie to nie rusza:) Fakt, mój światopogląd może wydawać Się kontrowersyjny i skłania do dyskusji. Bo skoro moje upodobania są na poziomie 15 latki, to poziom 26 latki w dzisiejszym świecie wygląda tak, że nie liczy się usposobienie człowieka, temperament, także i wygląd, bo nie oszukujmy się musi się choć trochę podobać, tylko zasobność portfela, pracowitość, co rodzina o nim mówi, czy facet zapewni wygodny byt itd. Ja się na to nie piszę. Jeśli kiedykolwiek będę w związku, to tylko i wyłącznie z własnego, nieprzymuszonego uczucia. I nikt mnie nie przekona, że przebojowy, pewny siebie, szarmancki przystojniak jest lepszy od nieśmiałego, niedoświadczonego cichego osobnika… Sama jestem dość niesmiała i nie skłonna do utarczek słownych, czy przytyków ale patrząc na kilka ostatnich postów, chyba takie podejście jest rzadkością;p
  2. Michuj masz rację, powinnam czym prędzej udać się do psychiatry, który wybije mi zgłowy moje upodobania i skłoni do fascynacji wszystkim co się rusza, albo najlepiej wszystkim co sie podoba wiekszości! Jak się trafi spocony motocyklista co lubi "popukać", to wspaniale, jak cwaniaczkowaty mięśniak z żelem zamiast włosów- upadnę mu do stóp... Nie lepiej mieć swoje upodobania? Mnie akurat kręcą niesmiali faceci i w tej kwestii nie zamierzam nic zmieniać. :)
  3. A wiecie co wam powiem? Jestem dziewczyną, mam 26 lat i … szaleńczo wręcz pociągaja mnie niedoświadczeni faceci. I to nie na zasadzie, że potrafię zaakceptować, czy przymykam oko na niedoświadczenie. Po prostu szczerze i uczciwie uwielbiam niewinne istotki. A że z wyglądu najbardziej podobaja mi się starsi ode mnie, to ciężko mi znaleźć np. 30paro letniego prawiczka. No i żeby jeszcze miał śliczne długie włosy i był wysoki i szczupły. I co powiecie na to? Inni po prostu mnie nie pociągaja, czas mi zakładać rodzinę, wszyscy już poganiają do ołtarza, a ja nie mogę się przekonać do tych wszystkich cwaniaczków i macho menów, co to są tacy „męscy”. Mnie po prostu jest w stanie podniecić tylko taki niewinny i najlepiej niesmiały długowłosy nimf. Z tym że ja już się pogodziłam, że raczej będę sama, bo takiego znaleźć to jak wygrać w totolotka, a założyć rodzinę z facetem, który w ogóle mnie nie pociąga …? To już wolę być sama. Peace.
  4. O, to fajnie, ze ktos tu pozytywem walnal- Rad brawo!!!!! I pisz, jak ci idzie!!!
  5. Zapetlona pisze, ze praca dorywcza, owszem handel na Allegro czy praca w Mc'Donaldzie pozwoli zarobic na drobne przyjemnosci, ale nie oszukujmy sie: na zycie na wlasna reke to to nigdy nie wystarcza:( Wlasnie tego boje sie najbardziej: ze nigdy w zyciu nie znajde pracy w ktorej bede zarabiala na tyle, zeby np. cos skromnego wynajac i nie umzec z glodu:(((
  6. Lolita18, to normalne, ze sie boisz i nawet dobrze, ze sie boisz, bo to znaczy, ze zdajesz sobie sprawe z tego, ze czeka cie ciezka proba:P Ale nie panikujmy, da sie jakos pokonac te nieprzyjemne uczucia alienacji z domem rodzinnym, naglej zmiany, czy unikniecia "stoczenia sie". Nie bedzie tak zle , zobaczysz! Mowie to, bo sama to przechodzilam, wyjechalam mimo sprzeciwu mamy, mieszkalam sama, nawet bez zadnych znajomych, wiec wiem, ze sie da:) Jakby co , to pisz, nawet na priva, jakbys miala ciezsze chwile, bo kto lepiej zrozumie corke nadopiekunczej matki, niz inna corka nadopiekunczej matki Pozdro i szerokiej drogi:D
  7. Mysle, ze macie racje, nie wiem czemu moja psychoterapeltka kazala mi robic afirmacje na temat wygladu... Moze ona cos zle pokombinowala, moze sie nie zna, bo wg. mnie to niedorzeczne. Chociaz wlasnie z tym problemem do niej przyszlam: nieakceptacja swojego szpetnego ciala.
  8. Chyba "patrzyla". I nie mam nastroju do glupich zartow.
  9. Z gory przepraszam, ze bez polskich znakow- z Niemiec klikam. Co myslicie na temat afirmacji? Czy to nie jest bezsensowne? Kobieta bez piersi i z krzywa po wypadku twarza stojaca przed lustrem i wmawiajaca sobie, ze jest piekna... A jak po latach nie dajboze w to uwierzy, to kim sie stanie? Szpetna kobieta myslaca ze jest pieknoscia... Zalosne! A to skupianie sie na zaletach, pomijajac wady? To co, mam nie przejmowac sie brakiem piersi i pokrzywiona twarza, a skupic sie na moich pieknych paznokciach u stop? Co wy myslicie na ten temat?
  10. Nez, obawiam sie, ze rozmowa tutaj nic nie da. Idea "szczerej rozmowy" jest moim zdaniem oklepana i nieaktualna. Owswzem, to bardzo poularna rada, czesto stosowanie sie do niej przynosi pozytywne skutki, ale wydaje mi sie ze nie w tym przypadku. Popatrz: jej mama ma gleboko wryte w psychike takie a nie inne zachowania, to nie jest pewnie jakis jednorazowy wybryk, ze nie chce puscic ja na impreze, wiec trzeba porozmawiac, a nuz da sie przekonac. To caly system zachowan, ktory bylby ciezki do wyparcia pewnie nawet dla doswiadczonego psychoterapelty na przestrzeni dlugotrwalej terapii. To moze poglebic zle samopoczucie dziewczyny, bo po kolejnej rozmowie zapewne przeksztalconej w klutnie moze stracic wiare w siebie jeszcze bardziej, bo w koncu to kolejna jej kleska. Moim zdaniem z takimi toksycznymi osobami trzeba walczyc podstepem i ucieczka. Jej mama (tak jak i moja w stosunku do mnie) nie postepuje z nia uczciwie, nie dziala na zasadach sprawiedliwosci i poszanowania, nie zasluguje wiec na takie traktowanie. Jesli sie myle, poprawcie mnie.
  11. Sorki ze bez polskich znakow, z Niemiec klikam. Witaj Lolita18, doskonale znam ten bol:( Niestety ja mam juz 25 lat i nadal mieszkam z moja chora mama i jeszcze z taka sama babcia Naprawde doskonale wiem co czujesz, co ja czulam w twoim wieku i nadal czuje. Jezeli dobrze sie uczysz- punkt dla ciebie. Wykozystaj to! Jedziesz na studia daleko od domu, to ma swoje plusy niezaprzeczalnie ale i minusy. Czlowiek powinien dorastac stopniowo, powoli, na przestrzeni lat, twoja Mamunia nie zapewnila ci zdrowego dorastania, dlatego teraz bedziesz zucona na gleboka wode. Uwazaj, zebys sie nie zachlysnela ta wolnoscia. Piszesz, ze nie mozesz sie przeciwstawic, bo jestes z nia emocjonalnie zwiazana. To jest najgorsze, ja jak bylam mlodsza nie moglam sobie pozwolic na zadne najdrobniejsze klamstwo, bo zerzarlyby mnie wyzuty sumienia. A przeciez moglam sklamac, ze mam wiecej lekcji i poprostu pujsc sobie ze znajomymi do parku, powyglupiac sie, odpoczac... Ale nie, bo jak to tak, powiedziec prosto w twaz mamusi ktora cie tak kocha takie klamstwo... Teraz zaluje, ze nie klamalam... Jeszcze jedno- ja przez pewien czas teraz mieszkalam w Niemczech, ale wracam niestety za kilka miesiecy i wydawalo mi sie, ze przeciez za granica jej nadopiekuncze macki mnie nie dosiegna, a jednak... Telefony byly codziennie, musialam opisywac wszystko w mailach, jak mail byl za krutki to pretensje, czemu ja olewam, jak zadzwonila a ja bylam zajeta robieniem zakupow czy sprzataniem, to wielkie pretensje, ze nie mam dla niej czasu, raz zadzwonila w SOBOTE WIECZOREM kiedy bylam na imprezie i nie odebralam, to potem jak oddzwonilam to ryczala mi do sluchawki, ze jak ja moge nie odbierac od niej telefonow i babcia krzyczala, ze musza sobie przeze mnie cisnienie mierzyc i brac tabletki! Po tygodniu jak jej o tym przypomnialam, zupelnie sie tego wyparla... Mimo, ze chwilowo jestem bardzo daleko od niej, nadal czuje sie jak w wiezieniu i codziennie mam skutecznie psuty humor jej wyzutami. Takze wiesz, to ze bedziesz daleko nie znaczy ze zerwiesz pepowine;( To kwestia bardziej psychiki niz odleglosci, wiec czeka cie duzo pracy nad soba, pomimo, ze sie wyprowadzisz. Nie daj sie jednak, bo w twoim wieku jeszcze nie jest za puzno, i moze byc juz tylko lepiej:) Jestem z toba i trzymam kciuki! Przeczytaj sobie ksiazke Susan Forward "Toksyczni rodzice", mnie bardzo pomogla.
  12. Nie da się jak najmniej przebywać w domu, chociażby przy obiedzie jak chcę odpocząć to muszę słuchać jak to jest nam ciężko i że świat powinien się już skończyć. Powiedzieć co mnie boli… mówiłam wiele razy, żeby już babcia nie narzekała, bo słuchać się nie da, mama nawet kiedyś babci zwróciła uwagę, że dorastałam wśród jej ciągłych narzekań od rana do wieczora. Oczywiście nic to nie dało. Ja też można tak powiedzieć „wnoszę” trochę energii do domu, często się śmieję, ale babcia oczywiście swoje. Soulfl89, chciałabym żyć tak obok, i nawet trochę tak jest, tylko ostatnio po prostu już nie mogę!
  13. Dzięki za poradę. Zeszyt można powiedzieć że prowadzę, bo piszę pamiętnik:) I to nie jest tak, że ja jestem taka jak one, ja jestem raczej radosna, można tak powiedzieć, w domu staram się „zarażać” babcie i mamę optymizmem, ale one są tak zatwardziałe, że nie ma siły żeby zmienić ich zachowanie. Tak jest od zawsze, ale nie wiem dlaczego akurat teraz zaczynam to zauważać. To jakby jest „normalne” w naszym domu, ale ja jakoś nie mogę się przyzwyczaić, dobija mnie to.
  14. Witam wszystkich. Chciałabym się podzielić z wami takim problemem, otóż mieszkam z mamą i babcią, które wiele w życiu przeszły, miały na prawdę tragiczne przeżycia, mają więc prawo być zgorzkniałe i rozczarowane życiem. Jednak ja jestem jeszcze młoda i mimo tego, że świat jest zły chciałabym się trochę nim pocieszyć, jeszcze coś przeżyć, być wesoła i jeszcze choć trochę z życia wyciągnąć. Jednak moja babcia pogrąża mnie w depresji i smutku. Codziennie jest to samo: komentarze, że znowu nam się nie układa, że kolejny rok znowu będzie nieudany, jakie to życie jest smutne. Dzień w dzień słyszę to samo. Mama jeszcze trochę humoru zachowała, ale też jest raczej ponura. Wiem, że pewnie niektórzy z was by napisali, że mamie należy się rozrywka a babci może doradzić jakiś klub seniora, albo jakieś hobby, żeby się odstresowała, ale uwierzcie mi: próbowałam! Babcia kategorycznie odmawia i twierdzi, że nigdzie się nie ruszy, mama też nie chce nigdzie chodzić, bo wszystko to przecież „byle gówno”. naprawde nie mam sobie do zazucenia zadnego zaniedbania, wyciągałam je juz nawet na psychoterapie którą sama im załatwiłam- oczywiście nie chciały. Co ja mam zrobić? Już nie wytrzymuję słuchania od rana do wieczora jakie to jesteśmy biedne i jak nam jest źle, jakie życie jest okropne. Przez to czuję, ze robie się taka jak one, nasiąkam tą depresją, rozgoryczeniem. Mimo, że jestem jeszcze młoda czasami czuję w sobie starą, zgorzkniałą kobietę. Wyprowadzić się też na razie nie mogę, zresztą nawet jak się wyprowadzę, to i tak przecież będę z nimi utrzymywać codzienny kontakt, więc mało się zmieni. Czy mam szanse kiedykolwiek jeszcze być radosna?
  15. Witaj Wesnaa, dziéki e wydobyłaś mój temat, już myślałam, że zgnije w archiwach Jedyne co mogę zrobić teraz, to po prostu dodać swoje 3 grosze, ponarzekać i mnożyć przykłady, bo raczej nic nie posunęło się do przodu w mojej sytuacji. Choć widzę szczere chęci i dużo zaangażowania w mamie i babci- niestety nadal pozostaje pod ich ogromem miłości. Właśnie ta miłość, jak mi się wydaje mnie niszczy, bo gdyby one mnie tak nie kochały to i ja bym ich mogła mniej kochać i wtedy mogłabym sobię pozwolić na więcej „rebelii”. Jak byłam dzieckiem, to żałowałam że za bardzo mamę kocham, bo gdybym kochała ją mniej to mogłabym np. wydać kieszonkowe na coś innego zamiast na to co ona mi każe albo pójść sobie w inną stronę po szkolę zamiast wytyczoną przez nią trasą… Głupie dziecinne rozumowanie, a jednak tak mądre… Co do ścinania włosów- pamiętam sytuację, nie wiem czy miałam 17 czy mniej lat, że kiedy stałam przed lustrem i bawiłam się w robienie fryzur udając że mam krótkie włosy mama z babcią dostały (jednocześnie…!) dziwnego ataku, zaczęły krzyczeć, zanosić się płaczem, że diabeł mnie opętał, że co się ze mną dzieje… To była jedna z potężniejszych awantur, po której mama nie chciała się położyć obok mnie w łóżku (tak, spałyśmy razem, mimo że miałam swój pokój) bo stwierdziła że brzydzi się mnie bo jestem jakaś opętana i jeszcze wiele innych takich oskarżeń… Wtedy nie wiedziałam co ze mną jest nie tak, dziś mając pewną wiedzę z dziedziny psychologii mogę przypuszczać, że wtedy przed tym lustrem zachowywałam się jak… dorosła. Układałam swoje włosy, mówiłam o ich podcięciu, podjęłam małą próbę (udawanego) bycia samodzielną. I to je rozwścieczyło. Było całe mnóstwo podobnych sytuacji. Dziś mieszkam z mamą i babcią i choć mam dużą dawkę samodzielności (mogę wychodzić sama, często na imprezy) to ciągle czuję na plecach oddech matki. W telefonach, puszczaniu „strzałek”, informowaniu na bieżąco z kim i gdzie jestem. Nie czuję już nawet do niej złości, wiem, że to z troski, a że przesadnej, to już ona tego nie widzi i nigdy tego nie zrozumie, bo sama jest poddana swojej matce, ale na własne życzenie. Gdy umawiam się z kolegą, po prostu kłamię jej, że idę do koleżanki, a potem nawet nie czuję wrzutów sumienia, jak po powrocie bezczelnie jej kłamię o czym rozmawiałam z „koleżanką”… Do siebie mam żal- że nie pozwoliłam sobie na takie właśnie uwolnienie się kilka(naście?) lat wcześniej. Kiedy to dzieciaki odcinają pępowinę i naturalny dla nich ucisk starają się przerwać. Wiem, że przydałaby mi się psychoterapia, ale już kilka razy byłam, nic to oczywiście nie dało a pozbyłam się całych oszczędności. Nie chcę więcej przepuszczać kasy na coś, co raczej nie przynosi efektów. Chociaż gdyby jakiś student/ka psychologii chciał/a na mnie „poćwiczyć”, to zapraszam
  16. No ale jak to u ciebie jest? Podobny problem i nie możesz sié z tego wyleczyć? Czy tak tylko spekulujesz? Może napisz coś więcej? Na czym są oparte twoje przekonania, że samonienawiści nie da się wyleczyć?
  17. Wg ciebie nic się nie da zrobić?
  18. Tylko co, jak nawet najmądrzejsze argumenty do ciebie nie trafiają i czujesz obezwładniającą nienawiść??
  19. Miniaa dzęki za zainteresowanie. Wiesz, pytań mam calą mase i strachów też. Zaczynam się zastanawiać- jak już tak ta wizyta u psychiatry staje się powoli realna- czy wogóle warto z czymś takim tam chodzić. Przecież nienawidziłam siebie od dzieciństwa, najwcześniejsze wspomnienia jakie mam to pamiętam, że swoim prostym dziecinnym umysłem nie lubiłam siebie. Zawsze mi dokuczano, a raczej znęcano się nade mną i dziś też łażą za mną jakieś małolaty z osiedla i wyśmiewają (a ja dorosła kobieta nie potrafię się bronić). Przecież tak było zawsze, to chyba nie choroba a taki charakter, co mi da psychiatra i leki jak ja poprostu jestem niedołęgą i kozlem ofiarnym- to cała ja! Nikt nie zrobi ze mnie przecież na stare lata przebojowej pewnej siebie kobiety. Poza tym nie mam tak jak większość z was (często czytam to forum) ogromnych problemów, jak wyjście z domu, strach przed ludźmi, niemożność pracowania, uczenia się... Ja żyję normalnie, w domu jestem zadowoloną, roześmianą dziewczyną, w szkolę trochę wycofaną ale zdrową. W gruncie rzeczy to chyba nie powinnam brać leków bo jeszcze tylko zaszkodzą. Każdy ma jakieś problemy w życiu, ja akurat nie potrafię się bronić i jestem nielubiana. Może to kwestia charakteru i trzeba się z tym pogodzić. Chyba będziecie zaprzeczać, ale musicie przyznać, że jest w tym co napisałam ziarenko prawdy.
  20. Dziéki za odpowiedzi, rozważę pujście do psychiatry. Boję się że sama nie będę umiała załatwić i będę się plątać, ale może dam rade. Tylko potem jak ja się wytłumaczę mamie z brania leków? Albo może nic nie mówić i brać potajemnie? Ale jakby mi się coś stało po tych lekach, jakieś skutki ubocze, to wtedy to się wyda i ona się dowie... A jak jej powiem że byłam i że mi leki przepisali, to będzie na mnie już do końca życia patrzeć jak na wariata a leków oczwiście nie pozwoli brać, bo ona się boi wszystkiego. Dziwne to wszystko. Odechciewa mi się gdziekolwiek ruszać. Ale może spróbuje.
  21. Miniaa, jesteś pewna, że nie będzie to nigdzie zapisane? Jeżeli to by się wydadało, to ja nie wiem co bym zrobiła... Jak dotąd do każdego lekarza chodziła ze mną mama i ona również przechowywuje moją ksiązeczkę (nawet nie wiem gdzie prawdemówiąc). Boję się strasznie ruszyć...
  22. Ale ja byłam, chyba na 3 czy 4 wizytach u psychoterapeutki, ale poprostu mi się już kasa skończyła, a ona powiedziała, że leczenie może potrwać nawet pół roku do 2 lat. Więc zrezygnowałam, bo ciężko zdobyte pieniądze a jedna czy dwie wizty w te czy w te to już nie ma znaczenia. A po drugie- niestety nie pracuję bo studiuję dziennie i pieniądze musiałabm wziąść od mamy, gdybym sama rozporządzała kasą, to jasne, że wybrałabym leczenie zamiast nowych butów, ale mną rządzi mama (nadopiekuńcza, musi wiedzieć gdzie się podziewa kasa, którą mi daje). Jeszcze takie pytanie: jak bym się zdecydowała iść do psychutry na NFZ to gdzie najpierw trzeba uderzyć? Rodzinny? I co ze sobą zabrać? Z góry dzięki za rady.
  23. Pójdę do psychiatry, w papierach będe miała zapisane, potem jak będe chciała podjąć pracę, to będą na mnie patrzeć jak na wariata... Zresztą to nie jest najważniejsze, co powiedzą inni ludzie, mnie najbardziej przeraża to, że mama się dowie, a to już b było dla mnie nie do zniesienia. Gdybym poszła na NFZ, to przecież gdzieś by bło to zapisane, że byłam , prawda?
  24. Fajnie, tylko że ja poprostu NIE MAM PIENIĘDZY na psychologa, a nawet jak coś zarobie, to muszę wydawać na coś innego (mieszkanie) i ta opcja nie wchodzi w grę. Jeśli ktoś zna jakieś sposoby jak zatuszować tą nienawiść do siebie, tak, żeby inni jej nie widzieli i żeby zapomnieć o niej na chwilę... Wyleczyć się nie da, za darmo.
  25. To chore!! Wszystkim radzicie chodzić po specjalistach, a przecież w naszym kraju nie ma DARMOWYCH psychoterapi! Gdyby były już dawno ludzie by się wyciągali z dołków i zdrowieli! To przykre, że za specjalistów tak drogo się płaci, ja płaciłam 100 zł za godzinę, musiałam przerwać terapie w polowie, bo nie starczyło mi kasy! Alkocholizm można jeszcze leczyć za darmo, ale już np. anoreksji czy dysmorfofobji nie! Nie musicie odpowiadać, tak chciałam ponarzekać
×