Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lolita18

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Lolita18

  1. Lolita18

    Lustro

    Być może.. Jednak waga nie kłamie, niestety. Chce mi się płakać Sama myśl o tym, że jutro będę musiała zrzucić luźne ubrania i wcisnąć się w cokolwiek przyprawia mnie o mdłości. Tłuszcz, tłuszcz, tłuszcz.
  2. Lolita18

    Lustro

    Patrzę w lustro i chce mi się płakać. Widzę potwora. To ja? Nie mogę uwierzyć, że wyglądam tak tragicznie. Spoglądam kolejny raz, odczuwam wstyd, zażenowanie, złość.. Czuję się jak karykatura własnej osoby..
  3. Witajcie! Jakis czas temu udzielałam się w tym wątku.. Przypisywałam sobie stany przedzawałowe, jednak teraz mam inną obsesję- panicznie boje sie , ze mam raka (zapewne jak wszyscy z Was tutaj) Otóż zaczelo sie od tego, ze w czasie infekcji powiekszyly mi sie wezly chlonne. Jak na ksiazkowego hipochondryka przystalo- od razu weszłam do Internetu i naczytałam sie o nowotworach. Reakcja? Płacz, obsesyjne sprawdzanie wezlow, co zostalo mi do teraz. Infekcja zniknela, wezly pomniejszyły sie. Jednak ja nadal palpacyjnie spawdzam swoja szyje. Nawet znajomi z uczelni zwrocili na to uwage.. Jakis czas temu 'cos' wymacałam w swojej szyi. Pierwsza mysl- rak tarczycy! Panika. Od razu zapisalam sie na usg. Wynik- tarczyca wzorowa, calkowicie zdrowa, a ten moj wyimaginowany guz , to jakas kostka. Najadłam sie wstydu, mialam wrazenie, ze chirurg patrzy na mnie z politowaniem... Mimo wszystko wizyta nie uspokoiła mnie, mam wrazenie, ze lekarz mnie po prostu zbył. Od dluzszego czasu bolą mnie plecy, boje sie, że to od wątroby.. Pewnie brzmi to wszystko jak wyznania wariatki Jestem juz tak bardzo tym zmeczona... Nie wiem, skad bierze sie u mnie taka obsesja.. Nikt z rodziny nie chorował na raka. Mam 20 lat, zamiast brac zycie pelna garscia, to tkwie w martwym punkcie i nie wiem jak przestac myslec o stanie wlasnego zdrowia. Moi rodzice nawet nie chca juz nic o tym slyszec. Ehh.. musialam sie troche 'wygadac'. Pozdrawiam
  4. Witajcie.. Prawdę mówiąc nie wiem, z jakim zamiarem piszę, po prostu nie radze sobie z tym, co dzieje się wokół, z sytuacją w mojej rodzinie, z samą sobą chyba najbardziej ;( Pozwólcie więc, że się wygadam ot tak.. Jestem po kolejnej kłótni z moimi 'kochanymi' toksycznymi rodzicami i nachodzą mnie refleksje, czy kiedykolwiek to się zmieni. Mam 19 lat, a nie mogę nawet pojechać na dłuższe spotkanie z przyjaciółmi. To tylko przykład, tak na prawdę nie chodzi o to, że nie mogę iść na głupią impreze. Nie jestem jakąś pustą dziewczyną, która popada w depresje, bo nie może sie zabawić. Nie o to chodzi. Zostałam skrytykowana i zmieszana z błotem, ogólnie epitety nie były zbyt przyjemne. Tak jest zawsze, kiedy chce się bardziej usamodzielnić, pojechać gdziekolwiek. Ciągle słysze krzyki, że 'taka jak ty to stoczy się na dno'. Wnioskuje, że jestem osobą, której nie ufają. Dlaczego? Co ja złego zrobiłam. Siedze ciagle w domu, kiedy przyjaciele mają jakieś życie. Zdobywają doświadczenia, zwiedzają, poznają świat i siebie samych. A ja nie mam ŻADNEGO poczucia własnej tożsamości ;( Jedyne, co czuje, to ogromna pustka, która wypełnia mój dzień od wstania z łóżka do zmierzchu. Jak mam byc szczesliwa, czy spelniona, cieszyc sie zyciem, kiedy z kazdej strony mam bariere pod postacia macek mojej nadopiekunczej mamy. Dla niej jestem ciage dzieckiem. Uniemozliwila mi dojrzewanie psychiczne, wsrod ludzi czuje sie zagubiona, czasem boje sie wyjsc sama z domu nawet na spacer, czy do sklepu. Nie potrafie ufać ludziom, nie mowiac juz o jakichkolwiek związkach. Kiedy ktos jest mi bliski, mam ochote uciec jak najdalej.. Czy kiedykolwiek to sie zmieni. Co z tego, ze za miesiac bede 200 km stad na studiach, kiedy to wcale nie polepszy mojego samopoczucia. Moze bede mogla sie wyszaleć, ale jakie to ma znaczenie, kiedy jestem psychicznym rozbitkiem. Jestem juz zmeczona wahaniami nastroju, permanentnym przygnebieniem, zaniżoną samooceną. Kompletnie nie wiem, co robić... Może ktos z podobnym problemem bedzie rowniez czul sie tak ogromnie samotny i wyalienowany. W takim przypadku chetnie porozmawiam na priv.
  5. Nawet nie wiedziałam, że przypisywanie sobie chorób jest schorzeniem psychicznym!! Boże, gdybyście wiedzieli, ile już u siebie nowotworów stwierdziłam, zapaleń wyrostka robaczkowego, torbieli, zawałów, wrzodów... Dzis miałam taką jazdę z nowotworem, byłam pewna, że mam chłoniaka. Chodzi o to, że przy podniesieniu rąk do góry, w pachach są widoczne takie twarde 'górki' (w miejscu owłosienia) , ja myślałam, że to są węzły chłonne.Do tego przy lewej ręce ta 'górka' jest lekko większa. Więc co? Wpadłam w panikę, że to powiększony węzeł chłonny. 5 min temu dotarłam do informacji, że są to zakończenia mięśni, a ta 'góra' jest bardziej widoczna tam, gdzie ręka jest bardziej używana ( w sensie, że ja jestem leworęczna, więc po tej stronie jest minimalnie większa). Możecie mnie upewnić, że to prawda? Czy te węzły chłonne są gdzie indziej? jeju... odchodze od zmysłów ale jestem popaprana... Acha, miałam też wrazenie, ze mam zaburzenia osobowości.. Jednak wszystko sprowadza sie do tego, ze to nerwica. Mam 19 lat, czy w tak mlodym wieku moge na to cierpiec?
  6. Witajcie. Moja historia z nerwicą serca sięga czasów podstawówki (!), kiedy zaczęły mnie męczyć ataki nagłego kłucia w sercu. Rodzice ciągali mnie po kardiologach, lekarzach rodzinnych, miałam robione badania serca, ekg, badania krwi, tarczycy, bóg wie, co jeszcze. Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości, przepisano mi więc jakiś syrop na uspokojenie. Brałam, kłucie było rzadsze, później jakoś przestało wraz z wiekiem.Nie mniej jednak, było to tylko kłucie bez arytmii. Teraz mam 19 lat i wszystko wróciło z potrojoną siłą.. Jestem osobą nerwową i wrażliwą, często dusze wszystkie emocje w sobie, więc moje usposobienie robi swoje. Nigdy nie miałam aż takich ataków... minionej zimy miewałam arytmie, serce biło mi w szalonym tempie, krew 'uderzała do głowy', jednak mijało i do teraz miałam spokój. Jestem po maturze, wybieram sie na studia, jestem obarczona dużym stresem w zwiazku z tymi zmianami. Myślę, że nawrót nerwicy jest następstwem stresu. Znowu mam ataki, wczoraj myslalałam, ze mam zawał. Klatka piersiowa strasznie mnie bolała, do tego czułam , że boli mnie też żołądek, jakby coś mi zalegało. Do tego duszności i uczucie guli w gardle.. Bałam się zasnąć, tak strasznie bałam się, że umre, że mam zawał.. Do tego śniło mi się, że obudziłam się w szpitalu świeżo po zawale serca. Paranoja. Dziś jest troche lepiej, jednak ciągle odczuwam ciężar na klatce piersiowej, do tego ciągły lęk, że znowu będę mieć atak..Chyba wybiore się do kardiologia, mam natrętne myśli, że mogę mieć jakąś wadę serca, albo, że mam stan przedzawałowy ( Mam dopiero 19 lat, a czuję się, jak stara babcia, obawiająca się, że jej serce może nie wytrzymać większego wysiłku... Kieruje pytanie do wszystkich , którzy zmagają się z tym problemem. Jak sobie radzicie podczas ataku? Co robicie, żeby samemu się nie 'nakręcać'? Jestem bezsilna... Czy picie melisy pomaga? Może jakieś inne ziółka do picia mogą być pomocne?
  7. Ja mam bardzo podobnie. Mogę spokojnie zjeść 500 kcal zdrowego jedzenia, owoców, czy jogurtów, zaś jeśli zjem coś ze słodyczy, czy cokolwiek niezdrowego, to od razu gonię do kibla. Ot paradoks, wolę najeść się owoców niż zjeść cokolwiek słodkiego, co nawet miałoby mniej kalorii.
  8. Chciałabym ważyć tyle, co Wy. Ja również mam 161 cm, a na wadze, jak byk- 50 kg. Mówcie mi świnka. Nie wymiotuję nadal.. biję się z myślami codziennie, właśnie zjadłam trochę truskawek i nie mogę się odpędzić od myśli, żeby je zwrócić :/
  9. Onanek ma rację, rozmowa z toksycznymi rodzicami nie przynosi jakiegokolwiek skutku. To NIE MA sensu, naprawdę. W zasadzie u mnie wygląda to tak, że mama krzyczy, histeryzuje, nie słucha zupełnie tego, co mówię. W zasadzie próby dojścia z nią do kompromisu, czy chociażby zgody kończą się fiaskiem. Ona wie swoje, jej racje są niepodważalne, a kiedy próbuje jej dowieść, że jej punkt widzenia nie ma najmniejszego sensu, od razu zbywa mnie komentarzem, że jestem gówniarą, mam nie pyskować, bo przecież 'rodzic wie lepiej'. Dzisiejsza kłótnia z nią była tego żywym przykładem. Dla niej nie istnieje coś takiego jak mój punkt widzenia. Są tylko jej chore racje i przekonania. Ja się nie liczę, ma być tak, jak chce ona, bo jestem JEJ córką. Sytuacja w domu robi się coraz bardziej nieprzyjemna. Matka zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że za parę miesięcy wyfrunę z jakże kochanego gniazdka. Ojciec wprost zarzuca mi: 'nie poradzisz sobie!', 'zginiesz tam!', zaś matka podsyca, mówiąc 'stoczysz się, zobaczysz, zagłodzisz, albo pójdziesz na dyskotekę i już nie wrócisz'. To bardzo smutne i przykre. Staram się nie brać takich słów do siebie, jednak przychodzi mi to bardzo ciężko. Rodzice codziennie wpajają mi, że sobie nie poradzę. Mówią, że mój wyjazd będzie 'ich klęską', bo tylko się stoczę i ich skompromituję. Mówią też, że najchętniej na zawsze zatrzymaliby mnie tutaj, przy sobie. Wręcz matka nie potrafi sobie wyobrazić, że mnie na codzień nie będzie. Chce dodać, że nie maja żadnych powodów, by tak we mnie powątpiewać. Nigdy nie dali mi szansy, by udowodnić, że potrafię być samodzielna. Strasznie mi przykro, kiedy to piszę, bo nigdy ich nie zawiodłam.. Niejednokrotnie odczuwam poczucie winy, może to ja jestem złą córką?? Moi rodzice bardzo dużo pracują, żeby niczego mi nie brakowało pod względem materialnym. Doceniam to.. Fakt ten matka bardzo sprytnie wykorzystuje, kiedy zaczyna drzeć się, że jestem niewdzięczną córką.. marnotrawną i głupią, bo przecież powinnam siedzieć na tyłku i nie narzekać, skoro wszystko mi zapewnili na miarę swoich możliwości. Tylko to 'wszystko' podszyte jest laptopem, ubraniami, czy psem, o którym marzyłam. Nie ma miejsca na uczucia, banalne słowa wsparcia, czy te codzienne, dobre, ciepłe słowa mamy. Tego mi najbardziej brakuje.. Anoreksja, bulimia, depresja, przerabiam to wszystko, strasznie się zagubiłam w tym moim życiu. Codziennie nękają mnie myśli, zaś ucieczka od życia wydaje się być świetnym rozwiązaniem. Z bólem w sercu obseruje koleżanki które w obecnym czasie są samodzielne, pracują, dbają o kolejne związki.. żyją, a nie wegetują tak, jak ja. Moja matka mi nie ufa, mówi, że jestem chora ( w sensie anoreksji, ale tu nie o tym). W zasadzie 'zawdzięczam' jej brak pewności siebie, czy poczucia własnej tożsamości. Nie wiem km jestem i co lubię. Nie wiem nic o sobie, bo wszystko jest pod dyktando mamusi, wszystko jest jej, a każdy mój ruch dotyka także ją (tak mi to mówi). Dziś dużo myślałam nad tym wszystkim.. Bardzo boję się wyjazdu na studia. Cieszę się z tego faktu, jednak z doświadczenia wiem, że czasem, gdy już gdzieś wyjadę, odczuwam ogromną alienację, lęk, niepokój. Czuję się jak mała dziewczynka, która zgubiła drogę. Plusem jest to, że wyjeżdżam ze znajomymi. Mimo to, boję się, naprawdę boję się tak ogromnej zmiany.. Nez, doskonale zdaje sobie sprawę, że na studiach będzie na mnie czyhać mnóstwo pokus. To działa na zasadzie psa spuszczonego ze smyczy. Widzę to na przykładzie starszych znajomych. Wiem, że to będzie trudne, żeby stopniowo zaczynać się usamodzielniać, kiedy na codzień jestem pod lupą mamy. 'Głód relacji interpersonalnych'- bardzo dobrze ujęte. Tak właśnie jest.. głód życia.. Wybaczcie moją chaotyczną wypowiedź, jednak w mojej głowie kumuluje się milion myśli.. Co do książki to po skończeniu obecnej lektury z pewnością się nią zainteresuję, dziękuję. Ściskam ciepło.
  10. Nie wymiotuję już przez tydzień. Na wadzę 50 kg, czy to tak dużo na 161 cm wzrostu? Nie wiem co mam myśleć, ale nie mogę patrzeć w lustro. Dziś przebierając się spojrzałam na siebie i zrobiło mi się niedobrze. ble
  11. Dziękuję wam za odzew :) Jeśli chodzi o ojca, to nie mogę na niego liczyć. Moja matka jest władcza- to ona jest głową domu, ojciec jest jej podporządkowany, w zasadzie tylko milczy. Jednak tak naprawdę również jest zachowawczy- jego twarde konwenanse całkowicie zgrywają się ze światopoglądem mojej matki. Obydwoje uważają, że powinnam dziękować bogu za to, że niczego mi nie brakuje (tj. pod względem finansowym) On naprawdę dużo pracuje i - jak mówi- nie ma czasu na problemy. Doceniam to, jednak rzeczy materialne nie zastąpią mi zaufania, oparcia, czy zrozumienia, którego mi bardzo brakuje. Kiedy zaczynam krytykować ich stosunek do mnie, zawsze mi się obrywa- wtedy kreują mnie jako niewdzięczną, pustą dziewczynę, z sianem w głowie. I wbijają mi ten obraz do głowy, w który uwierzyłam. W moim domu nie mówi się o emocjach, o uczuciach. Musi być czysto i każdy ma wypełniać swoje obowiązki. Gówno ich obchodzi jak się czuję, co już nieraz usłyszałam. Moi rodzice nie mieli kolorowego dzieciństwa, szczególnie matka, która młodość miała przegraną. Jednak uważam, że to NIE usprawiedliwia jej stosunku do mnie, przecież każdy człowiek wyciągnął by z przeszłości wnioski . Czy ona nie widzi, że ja cierpie tak samo, jak ona kiedyś? Że ten schemat się powtarza? Jestem nieszczęśliwa. Zaraz wróci z pracy, a ja jestem przepełniona lękiem..
  12. Udaję się na studia 300 km od domu,właśnie dlatego, że chce być jak najdalej stąd. To jest moja jedyna nadzieja, jednak nie wiem, czy psychicznie wytrzymam do wyjazdu. Mam ochotę uciec stąd teraz, jak najszybciej, jak najdalej..
  13. Witam, chciałabym się z Wami powiedzilić moją chorą sytuacją. Mam 19 lat, jednak w domu jestem więźniem. Już tłumaczę. Moi rodzice są despotyczni- w zasadzie kontrolują każdy mój życiowy ruch. Głównym problemem jest moja matka, już nawet nie określę ją nadopiekuńczą, a chorą na punkcie mojej osoby. Czuję się więźniem we własnej rodzinie. Zasady mojego życia są restrykcyjnie określane przez matkę- nie mogę być nigdzie poza 10 wieczorem, nie mogę iść do wielu prac, które ona uważa za uwłaczające (przykład: chciałam pracować w restauracji, jednak ona nazwała mnie latawicą i powiedziała, że jeśli się tejże pracy podejmę to osobiście tam przyjdzie, narobi mi wstydu tak, że mnie wyrzucą). Nie mogę być w związkach. Gdy moi przyjaciele spędzają razem czas, ja muszę siedzieć w domu, bo MATKA MI NIE POZWALA. Tak, mam 19 lat a nie mogę nic. Zabrania mi wyjazdów gdziekolwiek ze znajomymi, moja codzienność ogranicza się do wykonywania czynności domowych, spania, o 10 zawsze musze siedzieć już u siebie. To jest chore, patologiczne, to wszystko destrukcyjnie na mnie wpływa, a ja sama nie potrafie jej sie przeciwstawić, jestem z nią zbyt bardzo związana emocjonalnie, czuję się, jakby pępowina, która powinna być dawno odcięta, nadal nas łączyła. Nie chce tak żyć. Przez nią czuję się często małą dziewczynką, boję się wielu sytuacji, których nie potrafie sprostać. Mam myśli samobójcze i już nie potrafię wytrzymać. Skończyłam liceum, a czuję się jak gówno.. jak dziecko, wciąż pod kloszem szurniętej mamusi. Nie mogę się oddawać żadnej rozrywce, bo zaraz jestem nazwana latawicą i karana emocjonalnie. Gdy moi znajomi jezdzili na biwaki, spotykali się, ja siedziałam zawsze w domu, płacząc z bezradności, z samotności na którą jestem skazana. Przemoc emocjonalna jest codziennością, jestem zawsze zła, głupia, bezmyślna, pomimo, że zawsze byłam jedną z najlepszych uczennic, zawsze stawiam sobie wysokie progi.. Matka mówi, że mnie strasznie kocha i zabiłaby każdego, kto zrobi mi krzywde. Dla niej na każdym kroku czai się na mnie niebezpieczeństwo, dlatego trzyma mnie przy sobie, bo się boi- tak o tym mówi. Jednak co to za życie?! Pytam się jakie ma wartość życie, które nie jest moim.. Jak mogę jej się przeciwstawić? Proszę o jakiekolwiek rady, psychicznie nie potrafię już znosić codzienności...
  14. Dzięki, Badziak:)Jestem w dosyć rygorystycznej szkole, stąd moje obawy, jednak zostawie jak jest, bo to w zasadzie nie robi różnicy. Chyba zaczynam się faktycznie zbyt stresować, bo matura coraz bliżej, eh
  15. Witam! Zapewne jest tutaj wielu absolwentów liceum, więc zwracam się z problemem, otóż Mój temat z prezentacji maturalne brzmi: 'Powstanie styczniowe w literaturze i malarstwie XIXw. Omów na dowolnych przykładach. 'Jednak w oddanej już bibliografii i planie ramowym nie napisałam drugiego członu zdania, w temacie wpisałam tylko pierwsze. (dosłownie napisałam: Powstanie styczniowe w literaturze i malatstwie XIXw) Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Dopiero się zorientowałam i obawiam się komplikacji :/ Baardzo proszę o odpowiedź i rozwianie wątpliwości!!
×