Skocz do zawartości
Nerwica.com

onanek

Użytkownik
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez onanek

  1. Nie, ponieważ nie chcę pracować w tym zawodzie, bo nie mam do tego predyspozycji psychicznych, ani dostarczającej wiedzy, aby konkurować z innymi, dużo lepszymi wykształconymi osobami. Biorąc pod uwagę wyścig szczurów i 1000000000 osób na jedno miejsce pracy nie mam szans. Poza tym jest to praca nauczyciela, a ja jak juz wspomniałam mam osobowość ofiary, więc nie chcę nawet mysleć jak wyglądałby każdy taki dzień w pracy....
  2. Własnie chodzi mi też o takie praktyczne, konkretne porady gdzie najlepiej szukac pracy mając niskie IQ i depresję. Do psychiatry mam już umówioną wizytę, mam nadzieję, że po lekach rozjaśni mi się trochę (chociaż troszeczuńkę) umysł i będe w stanie bardziej kojarzyć. Mam wykształcenie, jak już pisałam skończyłam licencjat na prywatnej uczelni, jednak nie posiadam dość wiedzy i predyspozycji, by konkurować na rynku pracy z osobami lepiej douczonymi. Gdzie można zrobić wiarygodny test IQ jako osoba dorosła? Czy są to testy anonimowe, czy muszę podawać dane? Jaki lekarz może zbadać co jest przyczyna trudności w przyswajaniu wiedzy?
  3. Studia owszem skończyłam, ale... na prywatnej uczelni:D Co tu dużo mówić, zapłacone,ukończone. Przedtem próbowałam na państwowych, to niestety nie zaliczyłam roku Właściwie, to chyba powinnam założyć osobny temat: "czy to niska samoocena, czy po prostu prawda" ;pppp Chodzi o to, że nie potrafię rozpoznać, czy po prostu taka jestem zdołowana i tak małą mam wiare w siebie, że nie potrafię niczego się nauczyć, czy to wrodzone predyspozycje umysłowe. Słyszałam też, że przy braku endorfin (a więc przy depresji) mózg pracuje słabiej, nie ma tyle neuroprzekaźników co mózg zdrowego i stąd problemy z pamięcią i koncentracją. Ale nie wiem czy to prawda. Właściwie to ja nie wiem, czy tylko sobie wmówiłam tą "ociężałość umysłową" czy na prawdę jestem mało inteligentna. Ale raczej bliżej mi tego drugiego, zdarzają się przecież osoby które są mniej inteligentne i nie maja zbyt lotnego umysłu. Powinnam chyba się z tym pogodzić i pomysleć, co w mojej sytuacji będzie najlepsze.
  4. Hm, no to nie trafione, bo już kiedyś siedziałam 3 lata w Bułgarii. Pracowałam na tasmie, trochę zarobiłam, trochę wydałam, w tej chwili po pieniądzach nie ma śladu. Wróciłam do kraju, ponieważ uznałam, że sie nie rozwijam, wiecznie na wygnaniu, poza tym miejsce odpychało klimatem no i byłam koszmarnie samotna. Wróciłam z nadzieją na lepszą przyszłość jednak w Polsce. Ale nie wiem czy sie nie myliłam, bo pomimo ukończenia w tym czasie studiów na prywatnej uczelni- nie zmieniło się na lepsze. Pracy od tamtego czasu (stałej) nie mam. Może warto pojechać po prostu gdzieś indziej. Moze ktoś z forum wiek, gdzie za granica potrzebują szwaczki/krawcowej :) -- 25 gru 2012, 22:36 -- Mam już zamowioną wizytę u specjalisty w lutym:)
  5. Myslę nad tym intensywnie. Nie wiem, czy bycie emigrantem to nie jest wyjście tylko na krótki czas, żeby zarobić i wrócić, ni ewiem czy bym wytrzymała w obcej kulturze, na wygnaniu. No i jako imigrant raczej nie budowałabym sobię kariery zawodowej, tylko po prostu wykonywała prost prace w fabryce za małe pieniądze i bez szans na rozwój. Nie wiem, czy to dobra opcja w to brnąc. Ale w moim przypadku, kiedy nie rozwijam się intelektualnie to raczej chyba jedyna opcja.
  6. Witam, nie chcę się żalić, proszę nie traktować mojego pisania tutaj jako chęć użalania się, zależy mi na konkretnych radach, Waszych przemysleniach i opiniach a nie na głaskaniu po główce, bo jestem nieporadna. Otóż jestem córką nadopiekuńczej matki, która mnie bardzo kocha i ja kocham ją i nie zamieniłabym jej na inną, jednak była i nadal jest chorobliwie nadopiekuńcza:/ Przez trzymanie mnie na baaardzo krótkiej smyczy i wyręczanie we wszystkim czuję,że mam teraz trochę mniej zdolności niż powinnam. Mam bardzo niską samoocenę, poniżam siebie w myślach bardzo często, a atakowana nie umiem się bronić. Otoczenie zawsze wpychało mnie w role ofiary, na której można się powyżywać, pośmiać się z niej i podokuczać. Nie mam żadnych konkretnych zdolności, jestem bardzo słaba z matematyki, właściwie w ogóle nie nauczyłam się liczyć. Nie mam pamięci do dat, kiedys bardzo chciałam zgłębiać naukę historii, ale wszystko czego się nauczyłam zostało zapomniane, a stolic państw Europy uczyłam się jakieś 10 razy w życiu, bardzo intensywnie, z nadzieja, że może wreszcie zapamiętam-niestety- do dziś nie jestem w stanie przyswoić tej wiedzy.... To przecież proste rzeczy, które każdy z nas powinien znać. Ostatnio łapię się na tym, że zapominam czegoś, co ktoś przed chwilą mi powiedział, jakbym nie zrozumiała tego, jakby przeleciało przez głowę, ja przytaknę a i tak nie zrobię tego o co zostałam poproszona, bo po prostu nie dotarło to do mojej głowy. Nie wiem jak to nazwać- ociężałość umysłowa... Nie wiem tylko czy zawsze taka byłam, chyba tak, już jako dziecko gapowata i nierozgarnięta, ale ostatnio mocno się nasiliło. Nie mogę wejść w żaden związek, chyba nawet nie chcę, ale to jest najmniejszy problem. Najbardziej chodzi mi tu teraz o moją niesamodzielność. Jestem na łasce mamy, bezrobotna, co znajde pracę, to mnie z niej zwolnią po paru dniach, jest tak i z powodu mojej nieporadności i dla tego, że w branży rzemiosło jest i tak spora rotacja, nikt nie trzyma posady dłużej niż kilka miesięcy. O pracy na etacie pomarzyć nie mogę, bo w Polsce takiej ze świecą szukać, na emeryturę szans więc nie mam, jedynie mogę od czasu do czasu zarobic kilka groszy w krawiectwie, ponieważ umiem trochę szyć. prace biurowe nie wchodzą w grę ze względu na... no cóż- trudności w przyswajaniu wiedzy Prosze poradźcie mi coś, co byście zrobili na moim miejscu, może macie podobnie, może znacie kogoś, kto też był nieporadny. Chciałabym wiedzieć jak kończą takie osoby jak ja. Czy czeka mnie już tylko bycie na łasce mamy a po jej odejściu przytułek dla bezdomnych? Czy może powinnam poszukać pracy za granicą? Co ja mam ze sobą zrobić??
  7. Noi, nie pomogło to? Nawet trochę? Napiszesz co jeszcze w takich sytuacjach doradza terapeuta? -- 22 sie 2011, 20:16 -- Dokładnie, ja się z tobą zgadzam, mam identycznie. Potrafię zrobić piękny plan w pamiętniku i wszystko szczególowo wypisane, a jak przychodzi ten dzień, to albo za późno się obudzę, albo mama wyciągnie na zakupy, albo jakis znajomy, albo tysiąc innych przypadkowych rzeczy:(
  8. Margolka, tak jak my ma chyba sporo ludności:( I traktuje się to jak zwykłe lenistwo. A ja cczuję, że chcę ro bobić dużo, ponad przeciętną, ale nie potrafie:(
  9. Ja mam tak, że mi się wydaje, że jak juz jest po 12:00, to nie warto zaczynać nowego zadania, bo juz za puźno:/ A przeciez możnaby nawet o 19:00 zacząć, pouczyć się pare godzinek i też by to coś dało:/ Dla czego, mimo, że to wiem, to nie stosuję się do tego? -- 21 sie 2011, 19:21 -- Dodam jeszcze tylko, że od dłuższego czasu robię szczególowe plany na piśmie co mam wykonać, wypisane jasno w punktach. Specjalnie nie nazucam na siebie niemozliwej do wykonania ilości zadań, raczej punktów jest nie wiele, żeby było duże prawdopodobieństwo poradzenia sobie z tym. Ale to też nie skutkuje, zawsze coś się musi nie powieźć i jak nie idzie z godnie z planem, to już mi się potem nie chce i robię plan na następny dzień:/ I tak w kółko:(
  10. No właśnie ta rubryka "leczenie i rokowania" jest najbardziej dołująca. Wynika z tego, że nic nie można zrobić, tylko wciąż zmuszać się do ruszenia tyłka, czyli to samo, co już i tak robie i nie skutkuje:(
  11. No tak, można, nawet byłabym w stanie zrezygnować z wszystkich wygód jakie mam teraz, słodyczy i innych przyjemności, jeść śmieciowe żarcie i mieszkac ze starym pijakiem w jednym pokoju, ale … nie zniosłabym mamy i babci komentarzy… Już teraz powtarzają mi, że jak będę pracować i płacić za wynajem, to pewnie i tak będę przychodzić do nich na obiadki i dodają : „jak będzie wyglądała wtedy twoja godność”? Nie zniosę po prostu ich komentarzy na temat zmiany mojego życia z w miarę wygodnego w życie na granicy ubóstwa. Aha, i prace jest łatwo znaleźć w przysłowiowym McDonaldzie, ale to z reguły są prace tymczasowe. Na umowę raczej nic nie znajdę. Po studiach Igo stopnia jestem, owszem, ale nie czuję się absolutnie na siłach do pracy w zawodzie, bo ledwo pozdawałam egzaminy i wiem, że nie poradze sobie, to bez dwóch zdań.
  12. Chciałabym się poradzić forumowiczów jak walczyć z najpaskudniejszą z cech jaka może być- lenistwem. Jak walczyć ze swoją słabą „silną” wolą, której u mnie nie ma prawie wcale:( Otóż mam tak dziwnie, że zaplanuję sobie że zrobię to i to, dokonam tego np. w ciągu 2 tygodni, rozłożę sobie obowiązki tak, żeby ze wszystkim zdążyć, a okazuje się, że dzień po dniu mija i w końcu nie robię nic, nie potrafię w ogóle zmusić się do działania, nie potrafię się ruszyć, albo coś ciągle mi przeszkadza się skupić i w końcu dni mijają a ja nie robie nic… Bardzo bym chciała nauczyć się być systematyczna by dzięki temu zyskać wolność od mojej nadopiekuńczej matki, by znaleźć pracę i sprawdzać się w niej, by być efektywna. Wiem, że jeżeli będę taka jak do tej pory to dalej będę siedzieć po uszy w domowym bagnie. Czuję, jakby nic nie było ode mnie zależne, jakby ktoś przykuwał mnie do kanapy i kazał się nie ruszać! Może znacie jakieś ciekawe książki o motywowaniu się i znajdowaniu w sobie energii do działania. Chociaż ja akurat w poradniki średnio wierzę:/ Może jakieś leki, które wyciągną z otępienia i marazmu, może jakaś hipnoza albo treningi silnej woli… Błagam poradźcie coś- już nie mam do siebie siły:(
  13. To chyba nie takie łatwe "wyprowadzić się", to się tak mówi. Ja skończyłam w tym roku studia, szukam pracy i wiem, że nawet jak jakimś cudem znajde (co w Polsce jest prawie nie możliwe) to i tak nie starczy mi pieniędzy na wynajem nawet najskromniejszego pokoiku i wyzywienie. Musialabym być chyba jakąś szychą, mieć łeb na karku i wspiunać się po szczeblach kariery, a z pensji np. sprzątaczki czy kelnerki się nie utrzymam... Pozostaje mi tylko żyć w jednym domu z nadopiekuńczą mama i babcia i pomarzyć o decydowaniu o sobie...
  14. Drogi chłopaku, nie zadręczaj się słowami matki, to że ona mówi, że odpłacasz jej się gejowstwem, to w ogóle jakiś brak inteligencji… W ogóle z twojego opisu wyłania mi się zacofana kobieta, która wierzy, że homoseksualizm się leczy i to jeszcze… modlitwami!!! Pomyśl, gdybyś poznal twoją matke jako obcą kobietę- co byś o niej pomyślał? Wybacz, ale chyba nie że jest tolerancyjna, wyciąga inteligentne wnioski , o otwartym umyśle… Popatrz na nią jak na zupełnie obcą ci osobę i pomyśl: ile obchodziłoby cię zdanie takiej sfrustrowanej kobiety? A teraz pomysl, że jest to jednak twoja matka, i owszem obchodzi cię jej zdanie, ale po prostu z racji więzów krwi a nie z jej mądrości… Nie zamartwiaj się proszę, bądź trochę ponad tym wszystkim, bo założę się, że jesteś może i młodszy ale sto razy mądrzejszy od ludzi pokroju twojej mamy! Głowa do góry! PS: uwieeelbiam gejów, mażę, żeby mieć przyjaciela geja…
  15. Zarazwaracamie, ile miałeś lat jak ci się udało??:)
  16. Żeby było jasne- ja nie chcę wpaśc z deszczu pod rynnę, czyli w zależność z facetem! Jeżeli z kimkolwiek, kiedykolwiek stworze związek, to tylko i wyłącznie z milości! Nie planuję też w najbliższej przyszłości zakładać rodziny, rodzić dzieci i ciągnąć kogokolwiek przed ołtarz, żeby tylko nie być starą panną! Ja po prostu chcę pomieszkać trochę sama, na wolności, utrzymywać się sama!!! Ale nawet jak mi się uda i znajdę jakąs pracę za marne grosze i wynajmę jakiś pokój z 10ma innymi osobami na spółkę, to i tak będę musiała znosić komentarze mamy: „a nie mówiłyśmy ci z babcia, że tylko się w tym męczysz? I co z tego masz? Żyjesz na granicy ubóstwa, a tak to bys sobie pieniążki odkładała mieszkając z nami..” i właściwi mi się wydaje, ze miałab racje. Tylko, że ja nie mogę już znieść jej dyktowania i zabraniania mi wszystkiego! Ale chyba to rzeczywiście jest bez sensu płacić obcemu człowiekowi na mieszkanie, mając swój pokój… Już sama nie wiem, wariuję od tego:(
  17. To oczywiste, że nie szukam faceta, żeby mi ułożył życie- to wg. mnie podejście z deszczu pod rynnę. Chciałabym być samodzielna, ale nawet jakby mi się udało zdobyć to minimum, czyli minimalana płaca i wynajęty pokój na spółkę z dziesiątką znajomych, to i tak nie urządzi mnie. Bo moja mama ciągle mi powtarza, że jak się wyprowadzę, to gówno będę miała: będę bulić za wynajem jakiemuś obcemu człowiekowi a tak, to mogłabym sobie zaoszczędzić te pieniądze i odłożyć na np. kredyt. I boję się, że ona ma rację, że nie powinnam się wyprowadzać i nabijać kabzę jakiemuś obcemu człowiekowi, jak dwie ulice dalej będę miała swój pusty pokój Z kolei wstydze się ciągle być zależna od mamy:(
  18. Mam już 27 lat (wiem, że to późno na zaczynanie dorosłego życia, ale mam nadopiekuńczą matkę). Kończę studia i nie wiem co z moim życiem będzie dalej. Pracy zgodnej z kierunkiem studiów nie podejmę, bo raz, że mam tylko licencjata, dwa, że ledwo pozdawałam w prywatnej szkolę, więc raczej nie czuję się na siłach. Muszę też przyznać, że jestem Malo rozgarnięta, mam dyskalkulię i słabą pamięć. Jedyne zawody w jakich mam szanse, to np. sprzątaczka, dozorczyni, opiekunka itp. Bardzo boję się zmiany standardu życia, teraz żyję sobie wygodnie na garnuszku u mamusi, ale jak zacznę sama , to będę musiała wszystko zmienić: jeść śmieciowe żarcie, zrezygnować ze wszystkich wygód, słodyczy, przyjemności… Jeśli coś wynajmę to pewnie jakieś mieszkanie z karaluchami, byleby najtańsze. A co, jeśli wynajmę mieszkanie, a w pracy mi nie wyjdzie i po miesiącu mnie zwolnią? Spalę się ze wstydu wracać z powrotem do mamy, tym bardziej, że ona nie chce mnie wypuścić i snuje czarne scenariusze, że sama sobie nie poradzę, że lepiej żebym została z nią i poczekała, aż jakiś mężczyzna się trafi i będę mogła się do niego wyprowadzić. Strasznie się boję tego startu w dorosłość.
  19. Im_Back, niestety ale masz racje co do mojej osoby- pominęłam okres buntu, bo nie miałam nawet jak... Przy tak stanowczej mamie i babci , które nie pozwalały nawet wyrazić swojego zdania, bałam się zrobić cokolwiek po swojemu i nigdy sie nie postawiłam. Skutki są opłakane.
  20. Aha, i dbaj o to, by nie dyktowano ci za bardzo co masz myslec, nie robiono prania mózgu. Mi niestety to zrobiono i mam dziś niezłe problemy z psychicznością...
  21. Eve, mam ten sam problem. Jestem niestety aż 10 lat starsza od ciebie, dla tego w moim przypadku jest już dużo gorzej… Ale nawet u mnie nie wszystko stracone, to u ciebie tym bardziej. Musisz pozostać sobą, często wymawiać w myslach albo na głos swoje zdanie, szczególnie jeśli jest ono inne od ich zdania. A może pisz pamiętnik? Tak będziesz mogła dosłownie wyrazić swoje poglądy, swoje zdanie, potem jak to przeczytasz to będziesz sobie to utrwalała. To będzie takie twoje, prywatne, osobiste i nikt nie będzie w to wchodził brudnymi buciorami.
  22. Nie, po prostu mój były chłopak taki był. Bardzo za nim tęsknie i chciałabym być z nim, no ale skoro to nie możliwe, to chyba podświadomie szukam podobnego:(
  23. Nie, nie skończyły się. Tak, jest bliska zeru i jestem tego świadoma. Wybrałam świadomie samotność.
  24. Najważniejsze to nie dac się zwariować i nie słuchać komentarzy „mądrali”, którzy wiedzą lepiej ;P Moja rodzina pogania mnie do ołtarza, nawet z byle kim, byleby jak najszybciej, bo wypada A ja mam na tyle sił, by powiedzieć NIE, bo z obserwacji widzę, że większość moich znajomych idą po ślub, bo akurat ktoś się tam trafił, bo nie jest zły i może być, bo razem łatwiej wziąć kredyt, bo rodzice dopominają się o wnuka… Większość z tych małżeństw nie powinna w ogóle istnieć…
×