Skocz do zawartości
Nerwica.com

Golden_Queer

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Golden_Queer

  1. To forum zaczyna przypominać forum dla narkomanów ^^ A czy żałuję, że brałem leki...? Nie, bo to było ciekawe doświadczenie, ale w tym momencie, kiedy próbuję je odstawić (a jest to m.in. stary klasyczny neuroleptyk w małej dawce) mam poczucie, że chyba robi mi się dyskineza późna i to mnie przeraża. Oczywiście nikt nie ma pojęcia, co się wydarzy po odstawieniu, jakie objawy się pojawią, jakie uczucia, jakie zaburzenia, a miałem ich tyle, że naprawdę nie mam pojęcia, co będzie i moja lekarka też nie ma pojęcia. Dlatego radzę Wam z dobrego serca: nie liczcie na to gówno, liczcie na siebie, zmieniajcie siebie (i swoje życie) sami, a nie przy pomocy leków.
  2. A ja biorę teraz samo paro i to działa zupełnie inaczej, niż paro z trilafonem: ledwo, ledwo. Co mnie zaskakuje, to jakieś odblokowanie umysłu, wrażliwości, niestety, także na przykre bodźce. Już nie jest mi wszystko jedno. Już nie mam wszystkiego w dupie. Już nie ma tak, że na niczym mi nie zależy. Jest bardzo ciężko, ale próbuję jakoś sobie z tym radzić i nie wracać do tego ogłupiacza. I tak zresztą to już w przyszłym roku zostaje wycofane z produkcji. To, co napisałem o paro, to jednak działanie paro w połaczeniu z trilafonem albo chlorprotiksenem (i wygląda na to, że paro niewielkie miało tutaj znaczenie). Samo paro działa na mnie inaczej, bardzo słabo. Łagodzi ten ból psychiczny, ale ogólnie biorąc, jest mi przykro... I nie ma mowy o jakimkolwiek zobojętnieniu, rozleniwieniu, czy odwrażliwieniu: to działanie jest żadne w porównaniu z klasycznymi neuroleptykami. Jedzenie smakuje mi mocniej, zapach mocniej pachnie, pojawiają się pozytywne uczucia, także... seksualne :) Jest większa potrzeba nowości, zmiany, zainteresowanie światem. Jednak dużo też przykrości.
  3. Niestety: dziś mój ból psychiczny był już tak silny i nie do zniesienia... że wziąłem pół paroksetyny, bo jednak dopóki ją brałem nie było śladu bólu psychicznego. (Trilafon też w dużym stopniu go usuwał, ale raczej w większych dawkach, ale paro lepiej - nawet w małej dawce, asentra z kolei właściwie nie). Nieważne działania niepożądane: po odstawieniu paro jest JESZCZE GORZEJ!!! To dziwne, ale po pół godzinie ból psychiczny po prostu... zniknął.
  4. Co by jednak nie powiedzieć, to na paroksetynce, człowiek jest zadowolony, niewiele mu potrzeba do szczęścia, tymczasem kiedy to już przestaje działać... dziś ogarnęło mnie poczucie, zresztą zupełnie uzasadnione, że moje życie jest puste, że kręcę się od lat w kółko, że zmarnowałem wiele okazji, że mogłem tyle osiągnąć, że od lat się nie rozwijam, i nawet jak już zrobię ten krok do przodu, to po niedługim zazwyczaj czasie robię krok do tyłu. Ale... jednocześnie mam poczucie, że jestem w stanie to zmienić, że jestem, w stanie wziąć sprawy w swoje ręce. Tak, że może nie ma się czym aż tak bardzo przejmować.
  5. miko84: nie, kasztanek i bułka _pomogły_ w zaśnięciu - nie czytałeś mądrych książek, o tym, że zjedzenie węglowodanów przed snem może pomóc zasnąć ^^? W USA przed snem dawano dzieciom mleko i ciasteczka - nie bez tzw. kozery ^^ ja w każdym razie będę teraz kontynuować branie trilafonu przed snem, 4 mg, bo jednak bez niego niemal od razu robi się gorzej, wkurwia mnie tylko, że te #$%%@ nie chcą go dłużej produkować :/ beladin: 1. przedwczoraj brałem jeszcze chlorprotiksen 1 tabl na noc i dopóki go brałem, spałem regularnie do 12, następnego dnia nie wziąłem chlorprotiksenu, zażyłem bułkę i kasztanka, zasnąłem, ale spałem po tym tylko do 8 : 30!. Dziś po trilafonie spałem zresztą też do 12. Pewnie ten rytm dobowy na tym leku sam się unormuje :) 2. czy te rzeczy (komp. Int.) mają wpływ negatywny na psychikę człowieka to kwestia dyskusji, ale - one już z nami zostaną i będą coraz ważniejsze dla całej ludzkości :) Córka koleżanki mojej koleżanki całe swoje życie towarzyskie prowadzi w Internecie - z domu właściwie nie wychodzi poza szkołą. Dziecko ma ok 11 lat.
  6. OK, tylko zauważ, że ja wczoraj wstałem o 8 : 30, w ciągu dnia bylem 1,5 godziny na dworze, i nie kładłem się do łóżka przed 2 w nocy, telewizji w ogóle nie oglądałem (ale siedziałem przy kompie, tylko dużo przy nim pisałem) ale... w końcu postanowiłem, że jednak się położę, bo miałem poczucie zmęczenia i zużycia. I nic!!! Nie mogłem spać, jakby organizm w ogóle tego nie chciał, pomimo, że czułem zmęczenie! Próbowałem się wyciszać, nie myśleć, a tu nic! Tak, że ja nie sądzę, że to efekt niewłaściwego stylu życia, tylko rozregulowanie organizmu po braniu paro. Apetyt też zresztą mi nie wrócił. O seksie nie wspominam. A co do objadania się na noc, to przedwczoraj dopiero zjedzenie bułki i kasztanka, też gdzieś ok 3 w nocy dopiero sprowadziło senność!!!
  7. A ja już nie biorę paro z 2 tygodnie i nadal nie mogę zasnąć - nie wiem, czy to wina mojego mózgu, nieumiejętności zmuszenia siebie do spania, uśpienia siebie, czy po prostu słynna bezsenność po odstawieniu paro, która może trwać miesiącami. Więc wczoraj już chyba o 3 w nocy wziąłem (znowu) średni trilafon i poczułem się jakbym wziął benzodiazepinę albo morfinę: tak mnie zrelaksowało. Niedługo potem zasnąłem... W sumie to żałuję jednak, że producent trilafonu "nie jest w stanie dłużej produkować tego leku".
  8. Ja od początku wiedziałem co mnie gryzie, gorzej, że moi psychoterapeuci nie chcieli tego uznać - aż po kilku latach sami przyznawali mi rację. To, czego się od nich dowiedziałem, to jakieś mało ważne detale. Tak, że i psychoterapia mnie zawiodła, ale... czułem, że muszę w niej brać udział :) Nawet teraz czasem mam impuls, żeby pójść do Jacka, mojego ostatniego psychoterapeuty, ale hamuję siebie i mówię sobie, że to co powie mi Jacek, ja sam sobie mogę powiedzieć, i nie muszę za to płacić. Ale nie wiem, czy jednak w końcu nie wrócę do niego. Może tu wcale nie chodzi o terapię, tylko o zwykłą znajomość: to obrzydliwe, ale więź z psychoterapeutą potrafi być bardzo silna, głęboka, uzależniająca, możesz zacząć traktować go jak bliską osobą... a dla psychoterapeuty ta więź to jest po prostu BIZNES!!! ON TAK ZARABIA PIENIĄDZE!!! Po zakończonej sesji ma cie w dupie i zajmuje się swoimi sprawami Tak, że mam dodatkowy powód do żalu: że ważna dla mnie relacja to był czysty deal, nic więcej. Niestety, teraz mam też problem z PSSD.
  9. Ja teraz liczę już tylko na naturalną zdolność do regeneracji: a ponieważ wydaje się że mam dużą zdolność do uwalniania dopaminy, to pewnie to PSSD jednak nie potrwa długo. Gorzej z tym że ujawniają się z powrotem problemy psychoseksualne które były tłumione przez leki. Dziś rano wypiłem dwie kawy i mam lekkie drgawki ^^ Zupełnie nieobecne podczas leczenia seroxatem i trilafonem.
  10. Boże, mam poczucie, jakbym obudził się z jakiegoś wieloletniego letargu, zwłaszcza teraz, kiedy i chloprotiksen odstawiłem. To, co się już pojawia, to przede wszystkim reakcja na bodźce, zwłaszcza wizualne, dziwne to, niezwykłe, a przecież... kiedyś to działanie leków wydawało mi się dziwne i nienormalne. Niestety, dopiero teraz widzę, ile we mnie sprzeczności i dysonansów i dopiero teraz znowu mam poczucie, że mam problem, na który leki mnie po prostu... zobojętniły. I będę musiał go, niestety, rozwiązać pewnie sam.
  11. A ja muszę wam powiedzieć, że bez tego syfu, jestem bardzo agresywny i asertywny ^^ Jednak muszę coś dodać, o czym zapomniałem: cały czas biorę mały chlorprotiksen na noc, bo mam trudności z zaśnięciem. Zastanawiam się też, czy ten mały chlorprotiksen nie jest takim wentylem bezpieczeństwa dla mojego układu nerwowego, który zapobiega, że się tak wyrażę, jego przeciążeniu.
  12. lew: Tak, sama paroksetyna to na pewno nie jest lek dla mnie, ona jedynie cofnęła działania niepożądane, wywołane przez trilafon, które po pewnym czasie zaczęły być męczące (impulsywność, niepokój i zranienie emocjonalne, nasilenie objawów borderline, i niby-ADHD). Jednak z perspektywy czasu mam wrażenie, że, mimo wszystko, najlepiej czułem się, a przynajmniej funkcjonowałem na fluanxolu z lerivonem i na małych dawkach trilafonu - tylko po tym nosi !!! To też może być w pewnym momencie ciężkie do zniesienia! lubudubu: A ja się zastanawiam, czy lęk to jest w ogóle wskazanie do stosowania jakiegokolwiek leku psychotropowego. Całe życie żyłem w lęku, w stresie, w niepokoju, kiedy miałem 20, 22 lata lęki nasiliły się, niekiedy potrafiły być tak mocne, że myślałem, że jeszcze chwila i dostanę halucynacji (takie miałem skojarzenia). Oczywiście lęki miały swoje przyczyny: chociażby lęk przed nieznanymi ludźmi na zabawie sylwestrowej,, czy mnie zaakceptują, czy mnie nie odrzucą, czy nie zrobią mi czegoś złego. W pewnym momencie to zaczął być lęk dezintegracyjny, ale też, niestety, w pewien sposób wytworzony przeze mnie samego. Ale cały czas próbowałem po prostu tolerować te lęki i samemu je wyciszać, albo po prostu, tolerować. Niestety, mam wrażenie, że po leczeniu lekami, będę musiał od nowa uczyć się tolerowania swoich uczuć. Być może będą one nie mniej silne, niż kiedyś. Ale ja mam wrażenie, że lęk jednak trochę kręci ^^ To trochę tak, jakby zażyć jakiś narkotyk ^^
  13. Bardzo dobrze, że na temat PSSD został stworzony osobny wątek. Ja właśnie odstawiłem paroksetynkę i trilafon, bo dosyć miałem chemicznej kastracji, ale... na lekach z seksem, seksualnością było bardzo źle, a teraz, mam wrażenie, jest JESZCZE GORZEJ!!! Strasznie mnie to złości, na razie złości i mam nadzieję, że da się coś z tym zrobić. Przede wszystkim ze organizm, mózg, sam odzyska zdolność do podniecania się, reagowania na bodźce seksualne, pojawią się z powrotem spontaniczne erekcje, pożądanie, może nawet orgazm. Spróbuję autoterapii behawioralnej: oglądanie porno, fantazje, tworzenie literatury erotycznej, masturbacja - taką terapię zaleca osobom oziębłym sam prof. Lew-Starowicz. Może to coś pomoże... Niestety, na porno reaguję teraz tak, jakbym czytał gazetkę z biedronki. W pewnym sensie zaczynam nawet zastanawiać się, kim ja naprawdę jestem i jaką mam orientację seksualną, bo organizm nie bardzo jest w stanie dać mi jasne wskazówki. Co gorsza w tym momencie uświadamiam sobie, że ja już miałem PSSD po stosowaniu asentry w latach 2002 - 2004. Seks na tym leku był beznadziejny, a po odstawieniu leku część funkcji seksualnych wróciła, ale orgazm już nie wrócił. Nie mam go właściwie do dziś. -- 18 wrz 2012, 00:12 -- Na pocieszenie powiem, że przed asentrą brałem lerivon z fluanxolem, i te leki na seksualność działały rewelacyjnie (nawet za dobrze). Zawsze można spróbować brać je ponownie, o ile lekarz nam na to pozwoli. Albo chociaż sam lerivon, bo po fluanxolu nosi :)
  14. Patrząc na to, co napisałeś, można by się pokusić o twierdzenie, że bez paroksetynki poczujesz się JESZCZE LEPIEJ, niż na tych 5 mg :)
  15. Idealnego leku nie znalazłem, najbardziej mi pomaga i najmniej szkodzi trilafon, ale... też zabiera spice życia (chociaż jednak sporo go zostaje, zwłaszcza, gdy całą dawkę bierze się na noc i dawka nie jest duża). Może powinienem próbować brać dawkę minimalną? Nawet w schizofrenii w leczeniu podtrzymującym ludzie biorą... 2,5 mg olanzapiny na dobę. W USA trilafon jest stosowany jako stabilizator, podobno bardzo skuteczny, w dawce... 2 mg na noc! Może ten lek pomógłby też wielu osobom na tym forum? Na pewno ma mniej działań niepożądanych, niż paroksetynka, nie otępia też jak pernazyna. Mam wrażenie, że "relaksuje" układ nerwowy, przynajmniej tak odbieram jego działanie. Sądząc po ilości postów na jego temat tu na forum, w leczeniu nerwicy w Polsce nie jest stosowany. Mam też poczucie, że trilafon, zwłaszcza brany na noc, działa na emocje dosyć słabo, (zwłaszcza w dzień) i wiele z nich zostaje, i są całkiem silne, ale nie ma ekstremów. I że ta moja oziębłość - a właściwie upośledzenie funkcji seksualnych - to jest efekt brania paroksetynki.
  16. Mojemu kotkowi ten lek został podany podczas procedury eutanazji... Lukrecja odeszła szybko i mam nadzieję, że nie cierpiała aż tak bardzo, jak w ostatnich dniach swojego życia. Pozostanie na zawsze w naszych sercach...
  17. Jednak nie, dałem temu gównu jeszcze ostatnią szansę, raczej o jedną za dużo, i próbowałem brać pół dolnej dawki bez neuroleptyków: i wtedy ostatecznie już potwierdziła, jak beznadziejnym jest lekiem: kastruje nawet w połowie dawki, jak chyba żaden lek antydepresyjny, jaki kiedykolwiek zsyntetyzowano, zamula, otumania, rozleniwia myślenie, znieświeża ciało i umysł, hamuje łaknienie, wywołuje zaburzenia snu, daje też jakiś dziwny niepokój. Kreatywność i ambicje również stępia. Są to stany tan nienormalne, tak nienaturalne, że trudno mi było odnieść to do jakichkolwiek wydarzeń z mojej przeszłości, jedynie odlot podczas kinderbalu, kiedy to dziecko szaleje w zabawie tak, że zapomina o realnym życiu, przypominał to, co czułem. Tyle tylko, że nie jestem dzieckiem, muszę stawić czoła realnemu życiu i nie zależy mi już w ogóle na wygłupach i odlotach, tylko na pracy i twórczości. W tej kwestii ten lek prędzej zaszkodzi, niż pomoże :) Lek ten upośledza również, jak mi się wydaje, inteligencje emocjonalną, ale nie tylko on, tylko większość psychotropów, o ile nie wszystkie. Jak widać jednak z wypowiedzi na forum, wielu osobom właśnie takie znieczulenie, zobojętnienie, ogłupienie (schamienie) się podoba :) dla mnie jednak, jak dla niespełnionego twórcy, jest to jednak zabójcze. po tym leku można stworzyć jedynie dzieła na poziomie Dody. Pożegnałem się więc z paroksetynką już bez żalu i bez skrupułów. Niech inni sobie ją biorą, ja nie zamierzam. W ogóle chciałbym zrezygnować z leków, które poza usunięciem objawów, nic dobrego mi nie dały, a wiele zabrały, wywołały też wtórne zaburzenia osobowości, ale... ponieważ nie bardzo mogę spać, biorę jeszcze 4 mg trilafonu przed snem. Na szczęście to już jest prawie nic... I tak, po latach leczenia zostaję z niczym, w punkcie wyjścia, tyle, że nie mam już 19 lat, a 31 i młodość w większości... przeminęła z wiatrem. Może przynajmniej uda mi się teraz wykorzystać wiedzę, którą zdobyłem podczas psychoterapii.
  18. No i tak wyglądają realia leczenia borderline lekami: po 10 dniach od odstawienia paroksetynki postanowiłem, że jednak wolę ją brać, bo widzę, że moja psychika idzie na zatracenie, coraz silniej rozchwiany jest nastrój, coraz silniejsze emocje, i wrażliwość na przykre bodźce, z którą ciężko żyć... i jakby coraz większe, niestety, zamglenie umysłu... No więc biorę znowu paxtin, tylko, że połowę poprzedniej dawki (10 mg). Może to wystarczy, żeby zmniejszyć objawy borderline. Poza tym odstawiłem też trilafon i chlorprotiksen. Jedno co mnie zaskakuje, to, że odkąd nie biorę trilafonu, nie mam prawie wcale tików. Czyżby to chrząkanie to nie były tiki, tylko... dyskinezy ??? Co by nie powiedzieć, paroksetyna to jednak lek skuteczny i pewnie często dobrze tolerowany i pewnie to sprawia, że jest tak popualarna, pomimo upośledzania seksualności. Ponieważ jednak nie brałem jej tak naprawdę samej, więc nie wiem, jaki jest jej rzeczywisty wpływ na seksualność. W każdym razie przy dodatkowej obecności trilafonu, seksualności na poziomie fizjologicznym prawie nie ma. Może na samej paroksetynce będzie nieco lepiej. Poza tym... paroksetyna lepiej mnie uspokaja, niż wszystkie neuroleptyki razem wzięte z chlorprotiksenem włacznie. Tak, że w sumie nie taka straszna ta paroksetynka :)
  19. Chcę się podzielić swoim sukcesem: ODSTAWIŁEM PAROKSETYNĘ!!!, ten najbardziej kastrujący lek antydepresyjny, jaki kiedykolwiek zsyntetyzowano. Niestety, mam objawy odstawienne... Mam, a właściwie: miałem. Dzięki chlorprotiksenowi są one tłumione, ale nie wiem, jak długo będę musiał brać ten chlorprotiksen, żeby organizm przyzwyczaił się do braku paroksetyny. W każdym razie, na całe szczęście mam ten chlorprotiksen i działa i to jest najważniejsze. No i rzecz równie ważna: seksualność wraca do normy, aczkolwiek jest to seksualność szczątkowa, ale i tak jest już lepiej, niż po tym tak nachalnie reklamowanym gównie. Całe szczęście, że nie rozwinęło się pełnoobjawowe PSSD... !!!!! Chociaż i tak pewne objawy nadal mam, oby minęły...! Paroksetyna to niebezpieczna substancja, aż dziś bierze, że jest tak powszechnie stosowana, ale może to właśnie za sprawą przestępstw dokonywanych przez koncerny farmaceutyczne...
  20. Piszę wyjaśnienie: otóż wspomniane przeze mnie objawy są związane raczej z działaniem trilafonu, neuroleptykiem, który brałem z tymi SSRI i pojawiają się szczególnie, kiedy zwiększa się jego dawkę. Wtedy to - być może - następuje nadprodukcja dopaminy w mózgu, czy coś w tym stylu i zamiast akatyzji, mamy chaos w głowie. Co więcej, kiedy trilafonu jest dużo w naszym organizmie, to wszelkie trudniejsze sytuacje, nadmiar bodźców, przemęczenie, zdają się wywoływać tego typy "zachowania". Na szczęście, ponieważ to się pojawiło sporo razy, udało mi się w końcu jakoś nad tym zapanować. A poza tym zmniejszyłem sobie ilość trilafonu z 4 + 4 do 4 na dobę, do tego biorę 20 mg seroxatu. Paradoksalnie SSRI mnie uspokajają , koją rozbuchane, borderlinowo - histrioniczne emocje, a paroksetyna jest w tym szczególnie dobra, a małe dawki trilafonu powodują subtelny, ale i uporczywy niepokój psychoruchowo - emocjonalny, taką gwałtowość jakąś, impulsywność a w tle uczucia depresyjne). Dobrze, że w końcu udało mi się rozwikłać kolejną zagadkę mojej psychiki
  21. Podobno po Abilify seks jest udany... tycie też nie jest wcale silne. Inna sprawa, że to aktywizowanie wcale nie musi się obrócić w kreatywność. Ja tego leku nie brałem, więc nie mogę się wypowiadać, ale moja lekarka mówi, że jest świetny. I jak komuś pomaga, to jest nim zachwycony, a jak nie pomaga, to po prostu nie pomaga. Tylko raz miała ewidentnie złą tolerancję tego leku, u osoby, u której był jakby z natury wysoki poziom napięcia i niepokoju.
  22. Wróciłem do brania seroxatu, biorę go razem z trilafonem, ale w niewielkiej dawce (4 + 4). Trochę projektuję, od września chcę się zapisać na kurs rysunku, żeby dalej rozwijać się w tej dziedzinie, za rok planuję zdawać na ASP. Czuję się normalnie, chociaż znowu mam problemy z seksem (niestety!). Może powinienem zamienić ten seroxat na trazodon? A co do schizofreników, nowoczesne leki podobno nie upośledzają aktywności, a po Abilify już nie sposób siedzieć bezczynnie: ciągle czuje się potrzebę robienia czegoś. Mój lekarz powiedział, że pewna młoda piosenkarka - jego pacjentka - nazwała Abilify lekiem dla twórców. W przyszłości leki będą robione głównie na wzór Abilify, tak, że o bezczynności i bierności nie będzie już mowy.
  23. 24 czerwca 2011 roku Od kilku dni biorę escitalopram: po półtorarocznej stagnacji i konsultacji z doktorem K. wróciłem do brania SSRI: efekt jest niezwykły: właściwie już od razu moje wiecznie rozdrażnione emocje zostały ukojone. Czuję znacznie większą tolerancję na wszelkie przykrości. Zniknęło wieczne pobudzenie, impulsywność, złe emocje. Wydaje się, że z każdym dniem będzie lepiej, jeżeli chodzi o moje samopoczucie i funkcjonowanie. Co do seksu: teraz widzę, że trilafon też upośledza seks i to całkiem mocno: nie ma po nim orgazmu. Tymczasem escitalopram zdaje się wręcz POPRAWIAĆ jakoś seksu, jakby wzbogacać te doznania, które pozostały mi, pomimo brania trilafonu... Prawdopodobnie dopiero odstawienie trilafonu przywróci mi pełnię doznań seksualnych. Tak więc: to prawda, że trilafon upośledza funkcje seksualne. Na szczęście to lek rzadko stosowany w zaburzeniach nerwicowych... -- 24 cze 2011, 21:01 -- 24 czerwca 2011 roku Od kilku dni biorę escitalopram: po półtorarocznej stagnacji i konsultacji z doktorem K. wróciłem do brania SSRI: efekt jest niezwykły: właściwie już od razu moje wiecznie rozdrażnione emocje zostały ukojone. Czuję znacznie większą tolerancję na wszelkie przykrości. Zniknęło wieczne pobudzenie, impulsywność, złe emocje. Wydaje się, że z każdym dniem będzie lepiej, jeżeli chodzi o moje samopoczucie i funkcjonowanie. Co do seksu: teraz widzę, że trilafon też upośledza seks i to całkiem mocno: nie ma po nim orgazmu. Tymczasem escitalopram zdaje się wręcz POPRAWIAĆ jakoś seksu, jakby wzbogacać te doznania, które pozostały mi, pomimo brania trilafonu... Prawdopodobnie dopiero odstawienie trilafonu przywróci mi pełnię doznań seksualnych. Tak więc: to prawda, że trilafon upośledza funkcje seksualne. Na szczęście to lek rzadko stosowany w zaburzeniach nerwicowych... -- 29 sie 2011, 12:50 -- Znowu biorę seroxat i trilafon w małej dawce, bo escitalopram okazał się niezbyt komfortowy, i znowu mam ch...wy seks. Nawet nie widzę już sensu w masturbacji, bo po pierwsze nie mogę dojść, wytrysk jest strasznie opóźniony i to jest chyba główny problem. Poza tym strasznie slaby orgazm. Strasznie mnie to złości! Dlaczego te leki są takie gówniane!!! Najgorsze jest to, że w całym morzu leków, tylko niektóre mogą nam poprawić samopoczucie czy też funkcjonowanie. Ja mam tego pecha, że najbardziej pomagają mi te, które niemal kastrują chemicznie :/ -- 27 wrz 2011, 21:20 -- Chyba podczas następnej wizyty u mojej lekarki poproszę o trazodon. Ostatnio wspomniałem o nim, ale powiedziała mi, że tłumi kreatywność, a seroxat, który biorę, nie, ale sam nie wiem... może warto spróbować. oby tylko nie było tak, że zamiast dysfunkcji seksualnej mam uciążliwą seksualną nadpobudliwość i nadmiar erekcji :)
  24. Ja chyba w ogóle nie chcę pisać o swoich rodzicach na forum publicznym: wiem, że oni by tego nie chcieli, oni są bardzo wyczuleni na wszystkie negatywne opinie na swój temat. A co do terapii: chodzę na nią już 11 lat. Do obecnego terapeuty chodzę już 8 lat z przerwami (dość długimi).
  25. No właśnie _są_ zacieśnione chyba aż za bardzo... a co do nich czuję? Trudno mi to nazwać, silne przywiązanie i uzależnienie to chyba najlepsze określenie. Jestem od nich przede wszystkim uzależniony ekonomicznie; nie pracuję, korzystam z ich pieniędzy. Tata zresztą też nie pracuje, wynajmuje nieruchomości i stąd ma dochody. Mama z kolei niczego w życiu nie ma poza pracą. Tata często mnie drażni, złości, ciągle gra, udaje dziecko, a mama wydaje mi się dość obojętna - zresztą jest faktycznie zajęta tą pracą, nie bardzo ma czas na kontakt... ale jednak przecież spędzam z tymi rodzicami dużo czasu. Tzn tak mi się wydaje, bo mój terapeuta ciągle twierdzi, że wymiana energetyczna w mojej rodzinie jest żadna.
×