Skocz do zawartości
Nerwica.com

symp

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez symp

  1. Ja sie czuję już uzależniona od samookaleczeń, nie umiem inaczej reagować na psychiczny ból, który mnie dusi, na tą beznadzieję... wydawało mi się, ze to też objaw depresji? poza tym dużo objawów depresji innych - brak aktywności, rezygnacja z życia, myśli samobójcze, cały dzień trwanie w bezruchu, ciągła senność, wymieniać by można długo... nie funkcjonuję normalnie i to od dawna, nie wiem co mi jest, jak się leczyć, powinnam iść do innego lekarza, który mnie faktycznie jakoś wybada, ale nie mam siły i nie wiem co powiedzieć... ale bardzo dobrze, że piszesz,ja myślę, że to pomaga, ze wiemy, że nie jesteśmy sami próbowałeś sie jakoś leczyć? piszesz, że nie potrafisz ze sobą skończyć - a wiec coś Cię trzyma, jest jaką nadzieja, warto się tego uczepić i mocno trzymać pozdrawiam i dzięki za post
  2. dzięki za zainteresowanie tym tematem. wiem, że istnieje chad, może i nawet podejrzewam to u siebie, ale sama boję się stawiać diagnoz, może za krótko jeszcze choruję, za krótko się leczę - ile trzeba do diagnozy? lekarz nigdy nie powiedział mi, masz to czy tamto, a leczy mnie antydepresantem i stabilizatorem poza tym co to za leczenie, jak nawet na wizytę się nie mogę do niego umówić, tylko zostawia mi recepty w sekretariacie bo z jego winy nie odbywają się wizyty; teraz będzie mi rodzinna wypisywała leki i nie wiem, ile mam tak ciągnąć, czy są one dobre, nic... czy psychiatria jest bezsilna wobec chorób, czy ta nauka działa tylko tak, ze daje swoim pacjentom leki i oni muszą je brać i brać i ciągle to samo? ;(
  3. Witajcie, nie wiem co mam ze sobą zrobić, gdzie się wygadać, postanowiłam tu napisać... czy to jest depresja, czy inne zaburzenie, czy coś z moją osobowością nie tak?? raz czuję się fatalnie mogę tylko leżeć na łóżku, myślę, ze wszystko jest bez sensu i bez celu, ze po co tu jestem innym razem rozsadza mnie od planów i pomysłów, od tego, ze wiem ile w stanie jestem zrobić i ile jest przede mną, jak aktywną i ambitną osobą jestem, jakby przeznaczoną do wspaniałych celów potem poczucie wyizolowania i nie pasowania do tego świata mega przygnębienie teraz samobójcze myśli nie są (chciałam skończyć na początku tego roku), ale często przeplatają się rezygnacyjne raz wyję z samotności, innym razem ubieram się, maluję i idę do ludzi potem znów odpycham nawet rodzinę, potrafię tylko na innych warczeć okaleczam się, bo nie mogę wytrzymać napięcia we mnie nie mogę sie skoncentrować na niczym i wszystko mnie nuży 2 razy byłam w ciężkim epizodzie depresji, między nimi był okres wysokiej aktywności, zakończony ostrą jazdą w dół, obecnie taka lekka deprecha trwa, stała niechęć, osłabienie i zmęczenie, no nie wiem... biorę leki, ale nie wiem, czy dla mnie dobre i czy tak ma wyglądać moje leczenie, bo lekarz mnie jakoś olał i nie mam z nim kontaktu, jedynie recepty A więc się odważyłam coś opisać, uff... proszę, powiedzcie, jak sobie radzić, jak ułożyć sobie plan życia, jak nie wiem w jakim stanie obudzę się następnego dnia, jak zaufać lekom...
  4. nie jestem doświadczona w radzeniu innym, gdyż sama nie za bardzo sobie radzę i się znam ale napiszę - zawalcz, nie musisz kończyć jak ojciec jedno co to na pewno nie uciekaj w alkohol, nie wolno do leków, to tylko pogarsza! pamiętaj, że Twój syn chce mieć ojca, nie ważne czy zdrowy czy chory, ważne, ze się go posiada, że jest... chcesz, zeby on będąc w Twoim wieku też się zastanawiał, czy ma skończyć jak dziadek czy tato? Nie, Ty mu pokaż, ze nie trzeba tak! Wydaje mi sie, że to co możesz zrobić to iść na dłuższy pobyt do szpitala, dla dobra swojego i rodziny, by tam Cię wyleczyli i byś potem mógł do niej wrócić i cieszyć się z jej istnienia. Trzymaj się!
  5. nie zaczynaj, póki jest czas, bo to działa jak nałóg... od tygodnia zaciskam zęby, pięści, napięcie jest nie do wytrzymania, choć bywają długie momenty, że o tym nie myślę i nawet czuję zadowolenie, to ciągle to we mnie tkwi także poszukaj może już teraz sposobów, jak sobie radzić z emocjami, zanim wykonasz to 1 nacięcie... wodą utlenioną przemywam świeże rany (ale tylko, jak jestem w miarę na siłach przytomna "po"), do tego czasem dezynfekuję narzędzie (heh, okropnie to brzmi...) spirytusem salicylowym, żeby choć trochę "zminimalizować" szkody na zdrowiu, zanim terapia coś wniesie w moje życie...
  6. wiesz co nie pomyślałam o tym z tej strony nigdy czy jest jakaś typowa terapia dla osoby autoagresywnej? na czym powinna skupiać się praca z psychologiem?
  7. poszłam na pierwszą wizytę do pewnej pani, i ta kazała pokazać mi blizny... powiedziałam, że nie mam pod rękawem na ręku, tylko na nogach, a ona, żebym zdjęła spodnie... myślałam, ze umrę ze wstydu, powiedziałam nie i w ogóle to już nigdy do niej nie poszłam drugi raz u innych osób nigdy nie spotkało mnie coś takiego na szczęście
  8. osobiście, choć jestem wierząca, uważam, ze sprawy wiary trzeba oddzielić od terapii tak, jak np. dentyście czy chirurgowi też się o tym nie mówi choć tu jest trudniej oczywiście u psychologa jest to trudniejsze, bo jednak wiara wypełnia życie osób wierzących, ale dobry terapeuta to taki, który nie przekonuje do swoich poglądów i całkowicie akceptuje poglądy pacjenta także problemy duchowe - modlitwa, wspólnota, rada znajomego księdza, itp.itd. problemy psychiczne - psychoterapeuta, psychiatra, psycholog, leki
  9. ale to mi przecież wątrobę czy co tam innego zniszczy ile tak można pociągnąć życia - albo wegetacja w depresji skończona samobójstwem albo życie z perspektywą śmierci spowodowanej zniszczeniem organizmu przez leki, a to i tak już nie takie normalne życie no i tyle kasy w to pójdzie...
  10. ja w zasadzie nigdy się specjalnie nie przygotowuję, po prostu zawsze wiem, co się w danym tyg. wydarzyło, jaki problem mnie dręczy, nad czym się ostatnio zastanawiałam i co z tego wyszło nie martw się za psychologa, to jego robota, żeby stawiać pytania trafnie, by pacjent mógł się rozwinąć i wypowiedzieć
  11. dzięki wielkie za szybkie odp no to już jest drugi ciężki epizod tylko właśnie nie chodzi mi o jakąś małą dawkę, ale o tą maksymalną...
  12. Majster masz dużo racji, faktycznie. Ale trochę nie dowierzam - przecież to ja jestem 24h/dobę w "swojej skórze" a taki lekarz rozmawia ze mną co, powiedzmy, półtora miesiąca przez 10 min... więc chyba to ja muszę ocenić, kiedy jest dobrze? Jak długo można w ogóle brać maksymalną dawkę leku? Jeden z nich, antydepresant, biorę maksymalną dobową dopuszczaną wg. ulotki - ile czasu można na takiej ciągnąć?
  13. jednorazowo może wypisać rodzinny, czasem jak wytłumaczysz, że nie udało Ci się do psych. umówić, a musisz brać systematycznie; ja tak miałam kiedyś i bez problemu mam na myśli oczywiście, jak już się leczysz i jest to rozpoznane przez psychiatrę, na pierwszy raz na dobór leków przez rodzinnego bym nie polegała
  14. Po uzyskaniu poprawy - tzn. powiedzmy od czasu zauważenia wyjścia z epizodu mega depresji - ile czasu powinno się jeszcze brać maksymalną dawkę antydepresanta? A potem zredukowaną ile? (proszę o nie pisanie postów "spytaj swego lekarza", celowo pytam na tym forum) pozdrawiam
  15. symp

    Cześć ;)

    dzięki Majster za odp., przeczytałam ją już dawna, nawet tego 15-tego, ale co dzień się wahałam, czy odpisywać... nie mogę się przełamać, mam wrażenie, ze cokolwiek napiszę to wszystkie osoby z mojego otoczenia wejdą na to forum, przeczytają i domyślą się, ze to ja dlatego przepraszam za brak odpowiedzi, chcę się przełamać i napisać swoją historię a także pytania, może już w ten weekend? pozdrawiam!
  16. symp

    Cześć ;)

    Witaj Olimpio :) Fajnie, ze napisałaś :) Założenie konta i pierwszy post to już jest krok odwagi, przełamanie. Dlatego teraz napisz więcej :) Majster - oczywiście, ze czytałam, i to bardzo dużo - są takie okresy, że hasła typu depresja to główny wyraz wystukiwany na klawiaturze. Bardziej chodziło mi o to... no nie wiem jak to napisać... może w myśl słów więc napiszę wprost co mnie trapi - tak, jestem po/albo raczej na drodze wychodzenia z epizodu ciężkiego depresji... biorę od psychiatry antydepresant max dawkę i stabilizator... wiadomo jak to lekarz, nie mówi na koniec każdej wizyty "dolega pani to i to", na tym polu diagnozy nie zawsze są jasne i proste... czytałam dużo o CHAD... objawy itp. zastanawiam się, czy może to mi nie dolega... (ale na razie tyle...)(może tak dodam, że nigdy nie byłam hipochondryczką, hehe ) Ogólnie to jestem umówiona do psycholog/psychoterapeutki, to już będzie trzecia w moim życiu, poprzednio super osoba ale skończyło się za szybko ze względów zewnętrznych a druga osoba nie odpowiadała mi, nie ma sensu u niej kontynuować. A teraz chcę się wziąć za siebie i potrzebuję pomocy szczególnie po ostatnich zdarzeniach. I postanowiłam rejestrację i czynny udział na forum, by poznać ludzi, którzy przeżywają to samo, poznać ich historie. Ok na razie odpowiadam na tyle pytań, nie najlepiej się czuję na siedzenie przed komputerem niestety (wrażenie, że zaraz przestanę oddychać znów dopadło... ). Pozdrawiam :)
  17. doskonale Cię rozumiem, przeżywam coś podobnego, ale niezmiernie rzadko i wtedy, gdy bardzo nasilają się objawy depresji czuję, że muszę skupić się na każdym wdechu, żeby go nabrać, że o każdym muszę osobno pamiętać myślę, ze to są objawy zaburzeń psychicznych i dobrze byłoby porozmawiać z psychiatrą, jak to nic nie da to on najwyżej zaleci jakieś badania pod kątem niesprawności układu oddechowego
  18. 150, 300... to są małe dawki chyba! ja biorę 600 mg/doba chyba pomaga, w każdym razie nie wyobrażam sobie tego nie brać..
  19. symp

    Cześć ;)

    Zdecydowałam się zalogować, gdyż czuję się osamotniona w swoich problemach i bardzo chcę poznać ludzi, którzy borykają się z podobnymi sprawami. Niestety, choruję... diagnoza nie jest dla mnie jasna ostatnio na skierowaniu do psychiatryka miałam coś m.in. o epizodzie depresji ciężkim mam dużo problemy z autoagresją do tego jestem chyba niestabilna emocjonalnie i bardzo przewrażliwiona czasem nie mogę już wytrzymać a czasem chcę spróbować trochę pożyć (powegetować?), dlatego postanowiłam napisać gdyby ktoś chciał pogadać, jestem otwarta :) pozdrawiam
×