Skocz do zawartości
Nerwica.com

wk

Użytkownik
  • Postów

    52
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wk

  1. Podoba mi się określenie "zaszumiony" umysł . Bardzo trafne. Ale się rozlazł ten mój post, nie mogę znaleźć opcji edytuj, zamiast tego kliknęłam cytuj i wyszło takie cudo. Co do sprawdzania kurków, poprawiania firanek itp. - mi też czasem udaje się powiedzieć: "chuj z tym", że się tak wyrażę ekspresyjnie. Ale nieparzysta liczba łyków kawy albo wody? Ooo nie, tego prawie nigdy nie daje się obejść, na samą myśl czuję się niekomfortowo .
  2. Zwykle z chaosu w głowie. Często gdzieś w głębi mam podejście: wyrąbane na to. I tak stanie się, co się stanie, nie jestem w stanie przewidzieć konsekwencji wszystkich swoich działań i czasem naprawdę nie warto tyle się nad tym zastanawiać. I choć mam tą świadomość, takie jest moje zdanie i wierzę w to - czasem nie potrafię przestać się zastanawiać. Oczywiście, zdarza się, że nie mogę się zdecydować, bo zwyczajnie boję się podjęcia złej decyzji i jest to lęk uzasadniony, ale bardzo często rozkminiam bez przerwy nie wiadomo po co. Na dodatek mam wyrzuty, bo męczę znajomych swymi niekończącymi się przemyśleniami. A jako że w gruncie rzeczy jestem raczej zamknięta - nawet nie dzielę się z nimi prawdziwymi powodami dylematów. Muszą myśleć, że jestem jak nieogarnięty dzieciak . Mam tak samo jak ty - są rzeczy, o których wiem, że należą do nerwicy. I chcę myśleć, że skłonność do filozofowania i refleksji jest moja, wcale nie chcę być taka poukładana i zawsze pewna, do pewnego stopnia lubię swoje zakręcenie. Ale tylko do pewnego stopnia . Teraz mam 20 lat, a natręctwa towarzyszą mi od dzieciństwa, może dlatego też trudno mi jest oddzielić je od osobowości. Chociaż masz rację, to jest dobre kryterium, po części może sprawdzić się też u mnie. Kiedyś też niełatwo przychodziło mi zdecydowanie się na coś, ale chyba nie dochodziło do takich sytuacji, że przez problem z decyzją przez kilka dni chodziłam zamroczona i smętna.
  3. Hej, hej. Nie wiem czy już był podobny wątek, przejrzałam kilka ostatnich podstron i nic takiego nie widziałam. Wybaczcie, ale nie chce mi się przeglądać całej historii. Zastanawiałam się jak to jest, gdzie przebiega granica pomiędzy chorobą a osobowością. Na przykład ja mam ogromne problemy z podejmowaniem decyzji - czy może to być spowodowane nerwicą, czy po prostu tak mam? Albo natłok myśli w głowie, skłonność do analizowania wszystkiego, analizowania swoich zachowań itd. - objaw czy raczej cecha? Potraficie oddzielić jedno od drugiego? Czy może takie rozróżnianie w ogóle nie ma sensu? Nurtuje mnie zwłaszcza kwestia podejmowania decyzji. Buty w sklepie potrafię wybierać godzinami. Nie zawsze tak jest, czasem udaje mi się spojrzeć na półkę i od razu sięgnąć po właściwy jogurt, ale zdarza się, że biegam w tę i z powrotem, odstawiam, zabieram... Nie wspominając już o większych sprawach. Ostatnio miałam kilka dosyć poważnych dylematów. Są dni, kiedy umiem jakoś z tym funkcjonować, a czasem zaczynam rozmyślać, analizować, czuję się chora, nie mogę pozbyć się tych myśli. Sądzę, że to już jest objaw nerwicowy, ale trudno jest znaleźć tą granicę. A jak jest z wami?
  4. Ależ my wszyscy uwielbiamy cyferki . Ja na przykład głośność w mp3, winampie czy gdziekolwiek ustawiam tylko na określone liczby. Jak jem winogrona, cukierki albo coś w ten deseń to też przemyślana ilość. Z jedzeniem to jest wyjątkowo irytujące . Z kurkami podobnie, chociaż nie kucam . W łazience mam takie coś od prądu, nie gniazdko tylko coś innego, jakieś kable wystają, w sumie nie wiem co to, ale zawsze oglądam to określoną ilość razy, przy zapalonym i zgaszonym świetle. Przyglądam się i przyglądam, żeby sprawdzić, czy jakieś iskry nie lecą. -- Śr cze 08, 2011 5:04 pm -- O właśnie, a teraz też liczba postów mi nie pasuje, więc napiszę sobie jeszcze jednego xD. -- Śr cze 08, 2011 5:05 pm -- -- Śr cze 08, 2011 5:06 pm -- Ależ my wszyscy uwielbiamy cyferki . Ja na przykład głośność w mp3, winampie czy gdziekolwiek ustawiam tylko na określone liczby. Jak jem winogrona, cukierki albo coś w ten deseń to też przemyślana ilość. Z jedzeniem to jest wyjątkowo irytujące . Z kurkami podobnie, chociaż nie kucam . W łazience mam takie coś od prądu, nie gniazdko tylko coś innego, jakieś kable wystają, w sumie nie wiem co to, ale zawsze oglądam to określoną ilość razy, przy zapalonym i zgaszonym świetle. Przyglądam się i przyglądam, żeby sprawdzić, czy jakieś iskry nie lecą. -- Śr cze 08, 2011 5:04 pm -- O właśnie, a teraz też liczba postów mi nie pasuje, więc napiszę sobie jeszcze jednego xD. E, lipa, zrobiło się jako edycja. Idę poszukać innego wątku, w którym mogłabym coś napisać .
  5. Hej. Po latach życia z nerwicą wreszcie zaczęłam myśleć o tym, żeby wybrać się do specjalisty. Nie stać mnie na prywatne leczenie. Gdzie powinnam udać się najpierw? Mieszkam w Toruniu. Przekopałam już google i forum w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Znalazłam kilka postów na ten temat, ale brak konkretów, dlatego zdecydowałam się napisać tutaj. Zupełnie nie wiem od czego powinnam zacząć, gdzie pójść, nie orientuję się w zasadach panujących w służbie zdrowia. Może najpierw do jakiegoś lekarza ogólnego? Z tym że wolałabym tego uniknąć, to byłaby kolejna osoba, z którą musiałabym rozmawiać. Sama wizyta u psychologa czy psychiatry i tak będzie mnie cholernie dużo kosztować. Jakie są wasze doświadczenia z publiczną służbą zdrowia? Obawiam się, że trafię na jakiegoś niekompetentnego lekarza. W sumie mam wrażenie, że i tak się na to nie odważę. Przepraszam jeśli powielam temat, ale trochę już się naszukałam i szczerze mówiąc zwyczajnie nie chce mi się przekopywać całego forum.
  6. A ja mam maturkę za niecałe dwa miesiące. I czasami cholera mnie bierze, bo siadam z książką i szczerym zamiarem uczenia się, a przez pół godziny, zamiast czytać, oglądam swoje własne włosy. Bo to jest ostatnio moja zmora - grzebanie we włosach i wybieranie rozdwojonych, złamanych etc. Aż wstyd pisać, ale cóż . I w ogóle skupić się nie mogę. Czytam dziesięć razy jedno zdanie po czym bardzo inteligentnie stwierdzam, że nie wiem, o co w nim chodziło. I od nowa. No ale problemy z koncentracją to niby powszechna sprawa. Nie wiem czy moje są nerwicowe, w sensie że poważniejsze niż u "zwyczajnych ludzi". Ale te włosy, brrr.
  7. Ja właśnie zazwyczaj musiałam na czymś stawać. Potrafiłam wracać się po drodze, żeby nadepnąć na jakiś cholerny kamyk. Ale udało mi sie z tym przestać :).
  8. Co do Anneliese - wątpię, żeby to była NN. Jeśli jakieś zaburzenie psychiczne to z pewnością poważniejsze. Ostatnio oglądałam film dokumentalny o tej dziewczynie. Przedstawiono tam nagrania z egzorcyzmów i naprawdę nie brzmiało to jak słowa lekko chorej osoby. Z filmu wynikało, że naprawdę była opętana. Wypowiadała się jej matka, księża. Podobno była u psychiatrów i to wielokrotnie. Co ciekawe, żadne z nagrań nie zostało dopuszczone jako dowód w czasie procesu (oskarżono jej rodziców i egzorcystów o doprowadzenie do jej śmierci, zostali uznani za winnych). Pozostaje tylko pytanie, czy w filmie przedstawiono samą prawdę. Ja osobiście nie mam jednego zdania na ten temat. Prawda jest taka, że nie wiemy co się stało. Być może była opętana, to możliwe. A może cierpiała na jakąś nieokreśloną do tej pory chorobę albo po prostu ciężką psychozę? Jeśli zaś chodzi o same opętania - wg księży, żeby zostać opętanym, trzeba jakoś na to przyzwolić. Anneliese mogła zostać wyleczona, ale wzięła na siebie cierpienie, żeby pomóc innym. Poza tym - opętanie to nie grypa i nie zdarza się zbyt często. A jeśli już się zdarza, można na to zaradzić. Wiem, że to zabrzmi banalnie i i tak nic nie da, ale tutaj naprawdę nie ma się czego bać.
  9. Przynajmniej wiedziałaś jak George Clooney wyglądał. Ale czy to było tak na poważnie? Naprawdę myślałaś, że mogłabyś się zabić? Jak można pomóc takiej osobie?
  10. Czy można się zakochać w kimś, kogo się nigdy nie widziało, kiedy nie wie się, czy ktoś taki rzeczywiście istnieje czy nie? Nie mówię tu o aktorach czy piosenkarzach. A kiedy do takiej miłości doda się niską samoocenę, samookaleczenie, wielkie cierpienie - co z tego wychodzi? Sprawa nie dotyczy mnie, naprawdę. Ja mam trochę inne problemy ze swoja psychiką, heh.
  11. Pisałam już o moich włosach parę postów wyżej, ale jakby co to powtórzę jeszcze raz - mam poniszczone, połamane i porozdwajane. Kiedyś albo łamałam albo ekhem, ekhem, odgryzałam te zniszczone (eee, żałosne). Teraz zaczęłam już wyrywać całe włosy i wydaje mi się, że to coraz bardziej chore. Ostatnio obcięłam parę centymetrów, ale to niewiele dało. No i zastanawiam się czy nie ściąć włosów na krótko. Nie tylko po to, żeby pozbyć się tego natręctwa (bo wydaje mi się, że to może być element NN), ale m.in dlatego. Tylko czy to coś da? Czy nie zacznę wtedy wyrywać od strony, bez sprawdzania czy to połamany czy nie? A może znajdę sobie zamiast tego coś innego? Sama już nie wiem co z tym zrobić, a przecież nie mogę tak ciągle. Jak mam rozpuszczone włosy to już nawet w szkole czy w kościele ciężko jest mi się powstrzymać. Jak myślcie, czy obcięcie cokolwiek da?
  12. Ale może ona to zrobiła, bo miała jakąś depresję i nie potrafiła sobie poradzić? Czy miała natrętne myśli o okaleczeniu się? Bo to chyba jest różnica.
  13. Po przeczytaniu pierwszego posta w tym temacie znowu nabrałam poważnych wątpliwości co do tego czy mam NN (chociaż wiem, że Nieuzasadniony nie do końca miał rację). Bo ja w jakiś dziwny sposób czuję się z tego dumna (czy jakby to nazwać). Nie wiem dlaczego, bo przecież to nic dobrego i kiedy pojawia się jakiś objaw to już nie jest tak wesoło. Ale mimo wszystko - czuję się przez to jakaś wyróżniona, bardziej oryginalna. I dlatego nie wiem - może wszystko sobie wymyślam, żeby być tak to mówiliście - trendy, ciekawsza. Wiem, że to bez sensu. I ja naprawdę już nie wiem czy mam (miałam?) NN czy nie. I co jest chorobą, a co mną.
  14. To ja 5 nie lubię. Bo moja najbliższa rodzina liczy 6 osób, a piątka to tak jakby jedną osobę odjąć. Kiedyś też miałam wrażenie, że jak zrobię coś ileś tam razy to ktoś umrze w takim wieku. Także najbezpieczniejsze były liczby niskie, poniżej wieku najmłodszego członka rodziny, ale z wyłączeniem piątki i jedynki (bo jedynka to jedna osoba, tak jakoś) albo liczby dość wysokie np. 70. Ale np. 78 już nie, bo 7+8 to 15 i ktoś mógłby umrzeć w wieku 15 lat. Pamiętam nawet, że kiedyś liczyłam ile winogron zjem :]. 7 było mi mało (smakowały ), to dobijałam do 70 czy tam nawet 100. Kurcze, miałam (mam) cały system z tymi liczbami . Z książkami też miałam (w sumie to nadal mam w pewnym stopniu) coś takiego, że przed przewróceniem kartki musiałam spojrzeć na jakieś bezpieczne słowo (a niełatwo było takie znaleść, bo do wielu potrafiłam wymyślić dziwne, złe skojarzenia). Oczywiście musiało mieć też odpowiednią liczbę liter. To samo z wyłączaniem telewizora. Np. ostatnie słowo wypowiedziane przez jakąś osobę mi nie pasuje, więc czekam aż powie coś innego i dopiero wtedy zmieniam kanał/wyłączam tv. Ale wiem, że to bez sensu i czasem udaje mi się to opanować :]. Liczyłam (liczę) też różne inne rzeczy np. kroki.
  15. wk

    Natręctwa ruchowe

    Ja to chyba praktycznie cały czas czymś ruszam. Macham nogą, ewentualnie stukam palcem np. o blat itd. A jak leżę, zwłaszcza przed snem, to w ogóle cała się kręcę, tyłkiem wymachuję XD. Myślicie, że ludzie faktycznie zwracają na to taką uwagę? Mi się wydaje, że zdrowe osoby też mają podobne odruchy.
  16. Lukas2030, a coś na zastępstwo się pojawiło, czy jesteś już wolny? Podpiszę się pod Meskaliną - naprawdę dobrze piszesz Szymszym :]. To raczej nie ma nic do tematu, ot, taki komplemencik .
  17. A ja się nie drapię ani nic takiego, ale za to ciągle włosy przebieram i eliminuję te porozdwajane albo połamane. Ostatnio nawet w szkole ciężko mi się powstrzymać. Kurde, pora obciąć parę centymetrów. Ale obawiam się, że to i tak niewiele da, a szkoda mi włosów, bo zapuszczam... Ee, ale chyba już się powtarzam :].
  18. O, papier toaletowy to ja przez jakiś czas starałam się rwać idealnie równo . Chyba był też okres, w którym za często myłam ręce. Już słabo to pamiętam. Skojarzenia z trumną też mam. Albo z krzyżem. Aż dziwnie mi się pisze te słowa...
  19. Kiedyś miałam podobnie. Ocieranie się o ściany, płoty i takie tam, stawanie na jakimś kamyczku albo danym miejscu na ulicy itd. Takich wyraźnych wizji może miałam mniej, ale głupich myśli - mnóstwo. Dotknięcie ściany w wyznaczonym miejscu i określoną ilość razy miało zapewnić mi, że te myśli nie staną się rzeczywistością. Jakby od takich bzdur zależały ważne rzeczy :]. Teraz w większości minęły mi te objawy. Byłam już zmęczona tymi przymusami. Trudno powiedzieć czy zniknęły same, czy ja się im przeciwstawiłam. Teraz jest lepiej, ale zastanawiam się jak długo tak będzie... No bo jeśli rzeczywiście mam NN to przecież ona może kiedyś znowu zaatakować z większą siłą. Wiem, jak się teraz czujesz. Nie martw się, z tym można walczyć. Chętnie zaczęłabym wysyłać Cię do lekarza, ale to by było nie fair, bo przecież sama do niego nie poszłam :]. Ale może jednak spróbujesz, skoro tak się męczysz? Może mogłabyś sama pójść do jakiejś poradni? Nie wiem jak to wygląda, czy tak można. Już kiedyś się nad tym zastanawiałam (bo ja też jestem niepełnoletnia :]).
  20. Mi chyba też się zdarza. Tak sobie siedzisz i w pewnym momencie napinasz mięśnie, nie? Po części świadomie, a po części odruchowo.
  21. Moje dzieciństwo było normalne. Nie widzę w nim powodów NN (nie mówię, że ich nie ma, ale ja ich nie dostrzegam). A objawy zaczęły się już w tym właśnie okresie.
  22. Oczywiście, że warto się starać. Nie ma nic do stracenia, oprócz choroby :).
  23. wk

    Komiks

    Full wypas . Te sceny walki... I Majkel krzyczacy 'jeah' XD. Cud miód .
  24. Też macham . Nie potrafię spokojnie usiedzieć. Nie zasnę bez kręcenia czymś. Ostatnio podobno nawet kołysałam się przez sen :]. URUFUJUM, dlaczego nie zamierzasz się leczyć? Nie można nienawidzić się za chorobę. Ja czasem nawet czuję się dziwnie z niej dumna, ale to jest chyba jeszcze bardziej nienormalne niż nienawidzenie się za nią . Dlaczego nie zamierzasz się leczyć? URUFUJUM, czy mogłabym mieć do Ciebie prośbę? Znaki interpunkcyjne. Bo czasem naprawdę ciężko zrozumieć, co chcesz przekazać. Ale to tak tylko na marginesie :].
  25. Hej, hej :). Czyli wychodzi na to, że najlepszy byłby psycholog, który z nerwicy wyszedł, no nie :)?
×