Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miniaa

Użytkownik
  • Postów

    523
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Miniaa

  1. Hmm, chodzę raz w tygodniu do psychologa/psychoterapeuty i to ja mam przez większość czasu mówić, na mój wybrany temat. Pierwsze spotkanie było wyjątkowe. Kobieta była rzeczowa i wyszłam od niej strasznie podirytowana, podenerwowana, skłonna do samodzielnego myślenia nad moimi niezbyt dobrymi wyborami. Teraz wydaje mi się, że wiem co ona chce mi przekazać, natomiast ja wiem swoje lepiej. Tzn. gdy jestem u niej to podejmuje niby wyzwanie, że coś tam się zmieni, niestety podczas wdrażania tego w życie zawsze jest po staremu. Co do leków, to wole zbyt dużo nie czytać. Biorę już Coaxil jakieś 5 tygodni i nie widzę najmniejszej zmiany. Zdaje mi się, że jest gorzej. Dzięki za wyjaśnienie.
  2. Jestem tu nowa, czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć na czym polegają te rożne rodzaje psychoterapii? Sypiecie terminami jak z rękawa, a ja nie za bardzo wiem o co chodzi...
  3. Miniaa

    Wolałbym nie istnieć.

    Noemi, miałam mu napisać to samo, ale pomyślałam sobie, że jeszcze ktoś mi pociśnie, że jestem za brutalna. :)
  4. Miniaa

    Wolałbym nie istnieć.

    Czemu uważasz, że tak bardzo źle Ci w życiu? To czy masz przyjaciół czy nie, zależy tylko od Twojego nastawienia. O wszystko w życiu trzeba się postarać. Rodzice nie muszą Ci chcieć dać na prawko, więc pokaż że sam umiesz coś osiągnąć i zarób na kurs. Osobiście wydaje mi się, że jestem maminsynkiem. Czas najwyższy stać się trochę samodzielny. Jeśli chcesz mieć przyjaciół to się o to postaraj. Są ludzie, którzy nie piją alkoholu i są z tego dumni. Jeśli Ci to przeszkadza to zmień to. Nie piłeś, bo po prostu nie miałeś okazji. Nie jest to tragedia życiowa. Myślisz, że jak wygadasz się na forum to coś w Twoim życiu zmieni się na lepsze? Zmotywuj się, określ jakiś cel i osiągnij go to da Ci pewność siebie i poczucie własnej wartości. Chcesz coś zmienić czy tylko biadolić nad swoim losem? Wydajesz się sympatyczny i uwierz mi, że jeśli wybierzesz się na studia to poznasz wiele ciekawych ludzi i na pewno jakaś dziewczyna się nawinie.
  5. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Dziękuje za odpowiedz. Co do mojego dzieciństwa, to nawet jak byłam mała wydawało mi się, że nie myślałam o ich rozstaniu jak tragedii, ale wręcz przeciwnie. Jak się wyprowadziłam z matką jako 7 czy 8 letnie dziecko to się z tego cieszyłam. Nigdy nie narzekałam na nich. Jak wzięli w końcu rozwód to skakałam ze szczęścia. W przyszłym miesiącu alimenty będą przychodzić na mnie. Tą jedną rzecz zrobiłam na plus. Resztę kompletnie zawalam, nie wiem jak mam sie zmotywować do nauki. Moja psychiatra wystawiła mi zwolnienie z tego egzaminu na którym nie byłam i przynajmniej o tą sprawę byłam spokojna. Okazało się, że trzeba zwolnienia donieść do 3 dni od daty egzaminu. Czyli kolejna porażka. Nie ważne czy coś robię czy nie jest tak samo. Ostatnio mój ojciec zerwał ze swoja kobietą i teraz często się do nie odzywa. Odwołuje korepetycje, załatwiam mu rożne sprawy. Natomiast zawsze się przy nim czuje strasznie zestresowana. Potrafi w każdej dziedzinie zrobić z człowieka debila, bardzo źle się czuje przy nim. Żołądek wykręca mi się, ręce się trzepią a on zazwyczaj ironicznie dogryza, jeśli nie jest wkurzony. Jeśli jest w złym humorze to awantura jest na całego. Ostatnio wywalił drukarkę przez okno. Czuje się wtedy taka bezbronna, mam ochotę się wtedy rozryczeć, ale wiem, że to jeszcze bardziej by go zdenerwowało. Czasem oczywiście jest normalny, ale zawsze boje się tego, że jakąś jedną rzecz zrobię źle i on wpadnie w furie. Muszę być przy nim zawsze uśmiechnięta, bo potrafi się doczepiać nawet do tego. Muszę się z nim kontaktować, bo obiecałam babci. Wszystko zawalam i nie wiem co mam z tym zrobić. Są takie dni, gdzie zdarzy się niby jakaś mała pierdoła, ale już cały dzień ryczę. Dzisiaj pokłóciłam się z chłopakiem i odwinął mi z liścia. Dostałam strasznej histerii, aż mi się słabo zrobiło. Strasznie źle każde takie wydarzenie na mnie wpływa. Źle mi jest z tym, że on mnie kompletnie nie szanuje. Próbuje mu przetłumaczyć na 10 języków, że nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. Cały czas ma do mnie wyrzuty i mówi, ze sobie wymyślam wszystko. Powtarza mi, ze jestem taka sama jak matka. to nie jest moja wina, że dzisiaj nie byłam w stanie cały dzień nic zrobić. Po prostu po każdej takiej awanturze czuje się wykończona, niezdolna do podejmowania żadnego najmniejszego wyzwania, nawet takiego jak ubranie się. Co mam mu powiedzieć, żeby mi trochę odpuścił. Chciałabym, żeby się mną zaopiekował, był wsparciem. Prawda jest taka, że na takie mieszkanie nigdy nie zarobie. Nie jestem w stanie nawet zdać prawa jazdy, a co dopiero zarobić jakieś 300 tys. Studiuje tylko biologię, co najwyżej zostanę nauczycielką, a wiadomo, że ledwo da się z tego wyżyć. Na prawdę, nigdy się wcześniej nie użalałam nad sobą. Nawet jeśli to robiłam to tak, aby inni o tym nie wiedzieli. Ostatnio po prostu mam bardzo negatywne myśli, które nie dają mi spokoju. Dzisiaj nawet w akcie mojej wielkiej histerii myślałam jak dobrze byłoby popełnić samobójstwo. Aż się przeraziłam tych myśli, wiem że nie zrobiłabym tego, ale bardzo się tego przestraszyłam. Mam straszne wyrzuty sumienia, że źle mówię o moich rodzicach, którzy przez tyle lat mnie wychowywali i płacili za mnie. Nie mogę się od nich odwrócić. Zresztą wtedy cała rodzina odwróciłaby się przeciwko mnie. Na razie psychoterapia nic mi nie daje. Czuje się strasznie wypalona, zmęczona i na prawdę nie mam na nic siły. To jak ja będę się czuć za 30 lat, jak teraz gdy mam 20 lat czuje się jak staruszka. Boje się, że zamienię się w matkę, bo gdy jestem w domu sama z nią to tracę siłę na wszystko. Przez 3 dni leżałam w łózko i spałam całymi dniami, wcale nie odpoczęłam. Zastanawiam się czy może nie jestem senna przez ten Coaxil? Ja tylko chce trochę normalności.
  6. Miniaa

    [Kraków]

    ja też się piszę na spotkanie.
  7. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Ewapp99 dziękuje za nasze rozmowy, trochę mi pomogły. Minął miesiąc od mojego pierwszego postu. Hmm, podjęłam już pewne kroki, żeby było lepiej tzn poszłam do psychologa i psychiatry. Wcale to nie było takie łatwe jak to się może wydawać. Bałam się okropnie, ale trafiłam na dwie świetne kobiety. Niestety na zaczęcie psychoterapii będę musiała trochę poczekać, bo nie ma wolnych terminów. Ważne jest to, że coś zrobiłam. chociaż czekać jakieś 3-4 miesiące to trochę dużo i boje się, że stracę motywacje, albo że zdążę już wtedy zrezygnować ze studiów. Dostałam od psychiatry jakiś bardzo delikatny lek o nazwie Coaxil, ale nie widzę, żeby to w jakikolwiek działało. Co do mojej matki, to jest tylko gorzej. Nie płaciła za internet i dług wynosi 800 zł. Firma dostarczająca go według mnie jest oszustem, według umowy nie może ona zostać zerwana jeśli wszystkie należności nie zostaną uregulowane. Więc internetu nie ma, a za każdy miesiąc naliczają 220 zł. Umowa się skończyła, bo normalnie płaciło się 65zł. Nie wiem co mam zrobić. Przez ostatnie 3 tygodnie nie dawałam korepetycji, bo po pierwsze moim uczniowie mieli ferie, a po drugie ja mam sesje. Nie wiem kompletnie co mam z tym robić, matka się nie przejmuje tym wcale. Poprosiłam ojca o pomoc, ale on stwierdził, że za matkę płacić nie będzie. Najlepiej jakbym zdała sesje, korki dawała 24h na dobę, sprzątała dom, jeździła do chłopaka i jeszcze była szczęśliwa i uśmiechnięta, ale to na prawdę nie jest do wykonania. Znowu nie zdałam prawka, załamało mnie to kompletnie. Ta rzecz jest dla mnie strasznie ważna. Ułatwiła by mi wiele rzeczy. Poza tym mój ojciec już się ze mnie wyśmiewa, więc muszę to zdać. W zeszły czwartek miałam egzamin o 20:00 a w następny dzień ważny egzamin w sesji i tak histeryzowałam przez całą noc, że rano nie byłam w stanie na niego iść. To, że na niego nie poszłam doprowadziło mnie do jeszcze większej histerii i przez 4 dni w ogóle nie wychodziła z domu. Przykre jest jeszcze to, że przez pół roku studiowania myślałam, że znalazłam kogoś kto mnie rozumie. Ta osoba okazała się strasznie fałszywa, nic jej nie obchodziłam. Była ze mną tylko dlatego, że ona była beznadziejna z matematyka, a ja dobra. Bardzo mnie to zabolała, to myślałam, że zrodzi się z tego przyjaźń na wieki. Jeśli się w coś angażuje to zawsze na maksa a później zazwyczaj się bardzo rozczarowuje. Jestem strasznie łatwowierna. Teraz boje się tego, że ta osoba rozgada to co jej mówiłam. Wracając do sprawy egzaminu, wiem że w drugim terminie go nie zdam. Jeśli go nie zdam to równa się to z wylotem ze studiów. Chciałam wykombinować zwolnienie lekarskie, ale lekarka rodzinna mi nie wystawiła. Myślicie, że jak powiem psychiatrze o tym czemu nie poszłam na ten egzamin, to jest jakaś szansa, że wystawi mi zwolnienie? Bardzo się tego boje, że na to nie pójdzie. Bardzo źle znoszę stres egzaminacyjny i jak pójdę na drugi termin i będę wiedzieć, że od tego zależy moje być albo nie być to wszystko z głowy mi uleci. Nie mogę się w ogóle wziąć za naukę, bo tak się stresuje tym egzaminem na który nie poszłam. Czuje się jak małe bezradne dziecko, które i tak nic nie wskóra bo tak ma po prostu być. Nie rozumiem, czemu myślę dopiero logicznie po tym jak coś zawale. Zamiast użyć mózgu przed tym jak sobie robię problemy, popełniam życiowe gafy i mam wyrzuty sumienia jaka ja to jestem głupia. Praktycznie co dzień ryczę i użalam się nad sobą. Teoretycznie wiem, że to nie ma sensu. Nie widzę jednak wtedy innego wyjścia. Gdy byłam u psychiatry i 2 razy u psychologa to zawsze mam jakiś taki dobry nastrój, bo te wizyty traktuje jako jedyną nadzieje dla mnie i tak jakby to co wtedy mówię nie odzwierciedla tego jak na co dzień się czuje. Głupio mi to powiedzieć, bo jeszcze sobie pomyśli, że leki chce wyłudzić i symuluje. Jakoś zresztą nie mam zbyt wielkich umiejętności opisywania jak się czuje, np po niezdaniu prawa jazdy wpadłam w taką histerię, że chyba z tego płaczu zaczęło mi się ciemno robić przed oczami i myślałam, że tam zemdleje i wykorkuje na serce. Jednak zbytni płacz może być szkodliwy, dobrze że jacyś ludzie się mną zaopiekowali. Dziękuje jeśli ktoś zdoła to przeczytać. Czekam na jakieś rady, bo na prawdę nie mam komu się zwierzać. Zdaje mi się, ze chociaz tu ludzie po trochu mnie zrozumieją
  8. Hmm, nie chcę być niemiła, ale masz już 20 lat i może najwyższy czas swoje sprawy załatwiać samej a nie z pomocą matki. Jeśli jej Twoje samopoczucie nie obchodzi to po co się z nią wleczesz po lekarzach. Jesteś dorosła i najwyższy czas myśleć za siebie, niestety taka prawda. Może trzeba Twoim rodzicom pokazać, że na coś Cię stać? Postaraj się coś zrobić samodzielnie, to wtedy zaczną Ci pomagać. . Co do zawierania znajomości, na pewno ktoś się znajdzie, kto Cie zaakceptuje. Przestań się nad sobą użalać i myśleć nad każdą najdrobniejszą sprawą, co powiedziałaś... jak inni na to zareagowali, bo to tylko pogarsza Twoje samopoczucie. Rozumiem jak się czujesz, bo jestem w Twoim wieku, ale trzeba skończyć z użalaniem się nad sobą. To wiele upraszcza, tacy a Haiti mają milion razy gorzej więc nie ma o co lamentować. Powodzenia i nie ma się co bać psychologa, ja też miałam negatywne nastawienia. Pewna osoba z tego forum mnie przekonała i to, że poszłam to moja jedna z ostatnich lepszych decyzji. Trzymaj się.
  9. Badania w kierunku WZW C i WZW B!
  10. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Matka jest po prostu dla mnie udręczeniem. Nie mam ochoty nawiązywać z nią bliższego kontaktu, nie potrzebuje tego. Potrzebuje tylko jej normalności. Chce rano budzić się z uśmiechem i wierzyć że będzie dobrze, a nie rzygać ze stresu. Niestety wiem, że to jest niemożliwe aby ona coś w sobie zmieniła, a ja tak dłużej nie pociągnę. Nawet nie umiem się porządnie użalać nad sobą. Jestem na prawdę na skraju wytrzymania. Psycholog stwierdziła że wszystko jest ze mną ok, bo nie umiem wyrazić tego jak bardzo źle czuje się psychicznie. Poważnie się zastanawiam nad pójściem do psychiatry. Jakieś dwa lata temu byłam uzależniona od narkotyków i sama z tego wyszłam i boję się znowu przekroczyć tą granicę i zacząć brać... Kosztowało mnie to tyle siły i z jednej strony wiem, że nie mogę się poddać, a z drugiej strony tak bardzo chce znowu wrócić do tego uczucia bez problemów...
  11. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Tak, bardzo bym chciała żeby coś się zmieniło. Chciałabym żeby ktoś się mną zajął. Lekarka matki to jej dobra koleżanka, wypisuje jej co tylko matka sobie zapragnie. tzn jak chce Xanax to Idzie do lekarki i go ma. Nie jestem w stanie gdziekolwiek pójść z moja matką, bo jej po prostu nie szanuje. Ona też tego nie chce. Jej pasuje taki stan w jakim jest. Ona nigdy nie prowadziła samodzielnego odpowiedzialnego życia. Byłam u psychologa we wakacje, tylko mój problem polega na tym, że to jest dla mnie obca osoba i owszem mogę opowiadać jakie sytuacje dzieję się w domu, tylko kompletnie nie umiem powiedzieć jak fatalnie się z tym czuje. I jej wydawało się, że po prostu dzielna ze mnie dziewczyna, która to wszytko znosi raz lepiej raz gorzej, ale ogólnie jest ok. Tylko, że zupełnie jest na odwrót, nic nie trzyma się kupy i mam już dość udawania, ze jest dobrze. Nawet nie tyle udawania, ojciec mnie po prostu tak wytresował, że to co w domu się dzieje to świętość i nie mogę(umiem) pokazać, że jest bardzo źle. Nie wiem co mam zrobić aby sobie pomóc.
  12. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Jeśli chodzi o alimenty, to od strony prawnej nie ma żadnego problemu abym je otrzymywała. Jest jedno ale, zawsze wtedy matka grozi mi, że mnie z mieszkania wyrzuci. nie mogę się wyprowadzić, bo wiem, że ona zmarnuje następne mieszkanie. Nawet teraz, 40 m mieszkanie w Krakowie to jest coś, na co, pracując całe życie nie mam szans. Matka była u swojej lekarki rodzinnej, która przepisała jej jakieś leki. Tylko matka nie może ich brać, ze względu na fatalny stan wątroby. Nawet nie wykupiła recepty. Ona jest świtną pozorantką, bo jak przejdzie jakaś przyjaciółka do domu to nagle matka dba o dom, robi mi obiadem. Po prostu cud miód... Mam chłopaka, ale do niego jakby nie dociera to co mu opowiadam. On zyje w normalnym domu na normalnych warunkach i po prostu tego nie rozumie. Wcale mu się nie dziwie, ojciec już od wielu lat robił mi sieczkę z mózgu. Chociażby to jak babcia się przeprowadziła, a ja miałam jakieś 12 lat i matka nie mogła się o tym dowiedzieć. Więc matka odwoziła mnie pod stary adres, ja miałam udawać, że dzwonię domofonem i wchodzę, a gdy ona odjeżdżała miałam jechać na drugi koniec Krakowa do nowego mieszkania babci. Gdy matka dowiedziała się, że babcia nie mieszkała tam przez 1,5 roku wywaliła mnie z mieszkania. Przez 1,5 roku mieszkałam z ojcem, ale nawet nie chce tego wspominać. W wieku 13 lat dowiedziałam się także że mam siostrę przyrodnią. Wg mojego ojca, matka pościła się a potem dziecko oddała swojemu dużo starszemu bratu, a według matki gdy ona zaszła w ciąże, ojciec postawił warunek, że musi Karolinę oddać(dziecko w wieku 9 lat), bo on, bękarta wychowywać nie będzie. Co do wolnych weekendów to nie ma szans, w soboty i niedziele mam korepetycje. Co do pytanie czy moja matka pije, owszem zdarza się jej. Wtedy nagłe zaczyna dbać o dom, pierze, gotuje, wszystko. Tylko zazwyczaj jest to o trzeciej w nocy, jak np w dzień mojej matury. Chciałabym studiów nie zawalać, ale na prawdę nie potrafię się wziąć w sobie, aby cokolwiek zrobić. Nie jestem już w stanie i wszyscy myślą, że olewam studia, bo tak mi wygodnie i się tym nie przejmuję. Cholernie się przejmuje tylko nie mam siły...
  13. Miniaa

    Prośba o pomoc

    Witam, chciałam się troche poużalać nad sobą, bo wierze w to, ze na tym forum ktoś mnie zrozumie. Moja historia życia rodzinnego jest bardzo pokręcona. W wieku 7 lat matka wyprowadziła się ze mną od ojca. Już w wieku 7 lat uważałam to za świetne rozwiązanie sytuacji, bo ojciec jest cholerykiem, szantażuje najbliższych. Nieważne co się przy nim robi, człowiek czuje się wielki lęk. W sekundę potrafi tak zgnoić człowieka, że mało kto jest w stanie to znieść. Nie raz zdarzyło mu się uderzyć matkę. Gdy coś mu się nie uda, wystarczy jakaś drobna rzecz by wyżyć się na kimś 'bliskim'. Mój ojciec praktycznie nic o mnie nie wiem, gdyby ktoś się go zapytałam jaki jest moj ulubiony film...cokolwiek, nie ma zielonego pojęcia. Poza tym jest maminsynkiem, jego matka, czyli moja babcia, nigdy nie powie na niego złego słowa. Babcia ma 82 lata i dalej załatwia mu wszystkie sprawy związane z księgowością. Ostatnio okazało się, że ma guza piersi. Przeszła operacje usunięcia piersi, o której dowiedziałam się dopiero w dniu jej wykonaniu. Ojciec uważa że jest to prosty zabieg i wyimaginował soie, że takie rzeczy robi się w znieczuleniu miejscowym. Jest to człowiek, który eksploatuje ludzi naokoło. Ma bardzo wysoką samoocenę i fantastycznie twierdzi, że o wszystkich dba jak tylko może. W tym momencie mieszkam z matką, ojciec wysyła 700 zł alimentów, przy czym prowadzi własna firmę i miesięcznie ma jakieś 15 tys. Ojciec wywołuj u mnie wieki lęk, niepokój. Gdy tylko myślę o nim to chce mi się wymiotować. Dzieje się tak z wszystkimi ludzi, którzy przebywają z nim częściej niż raz na jakiś czas. Moja matka natomiast była piękna kobietą i wszystko było cacy dopóki nie zachorowała na WZW b i WZW C. Jest to osoba która jest zupełnym nieudacznikiem życiowym. Ma 50 lat, dostała 60m mieszkanie od swojej matki i jedyne co potrafiła zrobić to je zmarnować, tzn zadłużyć się i wymień je na 40m w o wiele gorszej okolicy. Matka bardzo męczy mnie psychicznie. Ciągle coś dogaduje. W ogóle jej nie szanuje. Juz nie jedna awantura była poważna, łącznie z tym że poleciała szyba w drzwiach. Ona siebie kreuje na biedną owieczkę, która jest krzywdzona przeze mnie. Swoim przyjacióką opowiada jak bardzo jest jej źle. Bierze całe alimenty i przepuszcza jej. Po roku mieszkania w nowym mieszkaniu zaczyna się to samo, czyli matka nie pracuje i nie szuka pracy. Znowu nie płaci za żadne rachunki, a mnie myśl jej olewactwa dobija. Przychodzę po uczelni o godzinie 18, a ona dalej w łóżku ogląda telewizje. U niej nie jest to objaw depresji, ona zawsze chciała żyć ponad stan i była utrzymywana przez facetów. Wiadomo, teraz gdy waży 100kg nie ma na to najmniejszych szans. Ciągle mnie potępia. Siedząc cały dzień w domu nie chce się jej umyć naczyń, zrobić obiadu. Nigdy nie robi zakupów. Cały czas to mnie powtarza, że to ja NIC nie robie. Jestem studentką dzienną Biologii, pierwszego roku i już tego nie wytrzymuje. Matka nie daje mi w ogóle pieniędzy, czyli moich alimentów. Daję korepetycje z biologii, które zajmują mi mnóstwo czasu w tygodniu. Zarabiam co prawda 800 zł/miesięcznie, ale staram sie za to płacić za mieszkanie. Jestem za młoda, aby udźwignąć taki ciężar. Ojciec mnie terroryzuje, mając tyle pieniędzy nigdy nie daje mi dodatkowego grosza, a jeśli nawet to wypomina mi to tak długo, że nigdy sama bym go o to nie poprosiła. Gdy widzę nieodebrane połączenie na telefonie, to wiem że jak do niego zadzownie to będzie wielka awantura. Strasznie się go boją. On zazwyczaj terroryzuje ludzi psychicznie mieszając ich z błotem, ale uderzyć mu się mnie, moją matkę i jego matkę zdarzyło niejednokrotnie. Czuje się osłabiona, na prawdę nie mam siły tak żyć. Przesypiam praktycznie całe dnie. Nie wypełniam swoich obowiązków. czuje się zaszczuta.Mam chore myśli, jak by tu wykończyć matkę. Teraz to oczywiście wydaje mi się śmieszne, ale jak matka przez parę godzin czepia się o wszystkie, nieprawdopodobnie się wydzieram, to zaczynam sie na prawdę bać, że mogę jej coś zrobić, albo sobie. W pewnym momencie robię się niesamowicie agresywna i tracę kontrolę nad tym co się dzieje. Na zewnątrz do ludzi jestem bardzo pozytywnie nastawiona, jestem starostka mojej grupy. Na zewnątrz nie pokazuje tego jak się czuje. Tylko czuje, że to już jest ponad moją wytrzymałość. Na prawdę potrzebuje jakiegoś wsparcia, bo stanie się coś złego. Nie chodzę już na żadne wykłady, a w liceum miałam najwyższą średnią w szkole. Jestem zdolna ale w takich warunkach nie mogę tego wykorzystać. Nie mam na nic siły, tak fizycznie. Wyjście po schodach to dla mnie straszna męczarnia, ciągle tylko zastanawiam się czemu ja mam taką sytuację. Boję się, że skończe jak moja matka. Jestem potwornie zmęczona, wieczorem czuje się jakbym ciężko pracowała fizycznie. Ostatnio mam nawet tak, że dni mi się mylą. Nie wiem czy to jest depresja, bo podchodzę do tego bardzo racjonalnie. Z drugiej strony rano nie umiem sobie racjonalnie wytłumaczyć, ze przydałoby się się wstać na zajęcia, ostatnio wegetuje. później jest tak, że nie robię kompletnie nic przez tydzień, a następny wszystkop jeszcze bardziej mi się zbiera i przytłacza mnie. Po kilku takich tygodniach nierobienia zbiera mi się tego tyle, że mam jeden "dobry" tydzień i odrabiam wszystkie zaległości. Wykańcza mnie to tak, że są następne 3-4 tygodnie letargu. Bardzo proszę o poradę co mam ze sobą zrobić. Wiem, że jest ze mną źle, ale nie wiem co mam robić...
×