Owszem od pacjenta zalezy duzo,ale nie wszystko.Jasne,ze musi miec motywacje,swiadomosc zmian itd.,ale ja piszac o terapeucie mialam na mysli etap,w ktorym osoba jest juz zdecydowana na terapie...Wie,ze idzie!I widzi oferty:z jadnej strony psychoanalityk,z drugiej jakis inny itd.O tych roznicach pisalam na poczatku postu.Chyba troche zle mnie zrozumiales...Co do tego,ze zrzucanie przyczyn swych cierpien na innych nie jest oporem przed terapia to sie nie zgadzam,gdyz....skoro terapia jest wzieciem odpowiedzialonosci za siebie...to zrzucanie jej na innych jest oporem (wlasnie przed wzieciem odpowiedzialnosci za siebie).Jesli tak duzo wiesz o terapii,to wiesz tez zapewne,ze ma tam miejsce zawieranie tzw.kontraktu terapeutycznego klienta z terapeuta,a jesli nie lubisz i masz w d...swego terapeute,to przeciez chocbys nawet zawarl,to bedzie to cos co sie nie utrzyma i nici z terapii.
Branie lekow od razu jest pojsciem na latwizne,lekarze bardzo latwo przepisuja,a potem to tylko uzaleznia sa z tego.
Jeszcze jedna sprawa....nie zawsze terapia jest dlatego,ze pacjent chce.....czasem rodzina,sąd itp.wysyłaja stworzenie i co wtedy.....kto ma motywowac jak nie terapeuta????
Po smierci tego psychiatry,co powiedzial,ze lekarz jest czynnikiem leczacym(cytowalam w poscie)...bylo bardzo duzo samobojstw i to wlasnie jego pacjentow....tak byli z nim zwiazani;]
Nigdy nie twierdzilam,ze pojscie na terapie jest banalne,a pacjent sie nie liczy,ale sama motywacja pacjenta nie jest czynnikiem leczacym....i gdyby tak bylo,nie znalazlabym tu tyle osob niezadowolonych z terapii...mieli przeciez motywacje i swiadomosc zmian.
Pozdrawiam.