Skocz do zawartości
Nerwica.com

dziewczynka24

Użytkownik
  • Postów

    153
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dziewczynka24

  1. Do końca życie jeszcze masz daleko i Twoja sytuacja pewnie się jeszcze wiele razy zmieni. Nie ma sensu chyba wyciąganie ostatecznych wniosków. Nie widzę nic złego w tym, że korzystasz z pomocy matki, zwłaszcza, że masz problemy. Nie każdy się sprawdza w pracy w korporacji. Moim zdaniem raczej jest tak, że żadna wrażliwa konstrukcja tego nie wytrzyma. Obstawiam jednak, że tak jak teraz, też długo nie wytrzymasz i poszukasz czegoś więcej. Właśnie bardziej jest w tym problem, że ja jestem bardzo słaba psychicznie, a nie leniwa. Mogłabym pracować, wstawac rano, nie chodzi o to, że mi się nie chcę, ale ja po prostu nie mogę, nie potrafię... Popracuje kilka tygodni,miesięcy i już nie mogę znieść mysli, że tracę cos cennego, cos mi umyka, siedzę w miejscu, które jest jak więzienie, a mogłabym robić milion innych rzeczy! I jeszcze nie potrafię znieść tego wyścigu szczurów, tego chamskiego upodlania pracownika, taktowania go jak smiecia, nawet jesli nie słownie (a to niestety w każdej pracy się działo u mnie) to poprzez płacenie za moja pracę jałomużny, podczas gdy ktoś nade mna nie robi nic i zbiera kokosy. Nie wytrzymuje tego psychicznie, chciałabym miec twardszy tyłek:/
  2. true story. to mam coś dla Ciebie za to ale muszę poszukać za chwilę. ok:)
  3. Być może i ja znajdę swoje miejsce za granicą. Nigdy nie mów nigdy.
  4. wszystko zależy od sytuacji, akurat autorka ma taką, że pomagają sobie nawzajem. dlatego tak jak napisałem tworzenie takich sztucznych wytycznych nie przystaje do różnorodnego życia. podział ról u autorki nie jest przypadkowy. weź teraz odwróć role, bo przecież "tak trzeba", to nic, że wszystko by im się sypło, ale tak trzeba, e tam. Oczywiście, że różnie się w życiu układa i czasy nie są najlepsze. Ale to, że z wiekiem się usamodzielniamy, to nie jest sztuczna wytyczna. Taka jest dynamika rozwoju człowieka. Choć muszę napisać, że sama nie jestem w pełni niezależna od rodziców. A jednak bez jakiegoś minimum samodzielności, ciężko jest się poczuć podmiotem własnego życia. Mam wrażenie, że to co pisze dziewczynka24 jest potwierdzeniem, bo szuka pozwolenia na to, że może żyć, tak jak żyje. Jakbyś była, dziewczynko24 podmiotem, to sama byś wiedziała, co sądzić o swoim życiu. Nie tylko ja czegos szukam na forum Różni ludzie, różne problemy. Jedni nie do końca są pewni co do słuszności spędzenia życia w korporacji, inni co do wzięcia ślubu, zajścia w ciąże, itd. Nikt z nas nie wie jak życ.... Może pod koniec życia okaże się czy robie słusznie czy nie. W tej chwili uczę się życia, jak większość.
  5. Zgadzamy:) Nie jestem typem lenia i nie lubie nie robić nic. Kiedyś wierzyłam gorąco w to, że moje zdolności artystyczne beda na siebie zarabiać, ale sami wiecie jak jest;p -- 29 kwi 2013, 22:00 -- Nie wiem, bardziej licze na to, że sytuacja na rynku pracy się zmieni, niż ja. Albo, że będe miała nieziemskiego farta i dostane kiedyś prace po znajomości. Raczej nie łudzę się, że dzieki terapii zamienię się w zaradna, pewną siebie, zdolna kobietę. Jestem po prostu jaka jestem.
  6. To fakt, miałam bardzo mocno ograniczone pole życia, najprościej mówiąc: krótka smycz i zero prywatności. To się jednak bardzo zmieniło, mama chyba zrozumiała, że popełniła błąd. I chyba tez poczuła się tym całym kontrolowaniem trochę zmęczona, nie dała rady żyć dwoma życiami: swoim i moim. Odpuściła. Teraz uważam, że sytuacja w domu jest ok, to co potrzebuje do zycia mam (mój chłopak, moje hobby, czasem jakieś zorganizowane "przygody" typu wyjazdy rowerem, wycieczki, imprezy). Juz mnie jej "opieka" nie dusi. A tak poza tym, tez troszkę czuje do niej żal, bo wiem, że jestem cicha, nieporadna i słaba troche przez to jej chowanie pod kloszem. Wychowywała mnie do porażki nie do zwycięstwa. No to teraz ma:D -- 29 kwi 2013, 21:54 -- Wstydze się powiedzieć;p
  7. Gdybym tyrała całe dnie to bym szukała potwierdzenia, czy na pewno lepiej spędzić życie w znienawidzonym miejscu czy nie lepiej od razu się zabić Żartuje;p Może szukam potwierdzenia, niech Ci bedzie. I chcę się dowiedzieć, czy może sa gdzieś tacy ludzie, którzy myslą i żyja tak, jak ja.
  8. Pracuję i nie dostałam tej pracy po znajomości ani w spadku. Pochodzę ze wsi i moim rodzicom nie zależało, żebym szła na studia, chcieli bym szła do pracy po liceum, ale się uparłam, sama się utrzymywałam i nauczyłam się wtedy radzić sobie. Pracę zaproponowano mi w moim zawodzie i była to praca moich marzeń. Nie wiem, czy to jest wynik szczęścia. Pracowałam całe życie na to, żeby tak się stało. Gratuluję!
  9. A znasz rodziny, gdzie ludzie młodzi pomimo skończonych studiów nie sa w stanie znaleźć pracy? Znasz takie pojęcie jak bezrobocie? Jak myślisz, jest ono duże w Polsce wśród młodych, czy małe?
  10. dziewczynka24, tak, ale uzależnienie od rodziców jest toksyczne i raczej niszczy osobowość, bo jej rozwój, to między innymi wyzwalanie się spod ich wpływu. Przetestowałam ten zły wpływ na sobie. Pracodawcę można zmienić, z kolei wspólne życie z mężem/żoną jest dla dorosłego człowieka czymś naturalnym, a z rodzicami nie. zgadzam się, wolałabym być zależna od zaradnego męża niż zaradnej mamy. Na pewno to lżejsze do zniesienia dla psychiki. Ale w tym problem, że ja za bardzo wyboru nie mam. To znaczy mam, ale wybieram mniejsze zło. Nie czuje się jakos specjalnie super z ta myslą, że utrzymuje mnie mama, ale jeszcze gorzej czułabym się padając na pysk i mając swiadomość, że oddaję 80% mojego zycia pracy, której nie cierpie. Tak źle i tak nie dobrze. Ale na tym polega zycie- mamy nie tylko przyjemności, ale i problemy. A co powiesz o osobie, która jest chora i nie ma innego wyjścia jak tylko żyć u rodziców? To niepełnowartościowa osoba?
  11. Czyli zakładam, że pracujesz? Czy wygrana na loterii albo inny spadek? Jesli pracujesz i masz dopasowana do Twojej osobowości pracę, jesteś szanowana i cieszy Cię zdobywanie w niej nowych kwalifikacji, to zazdroszczę i bardzo podziwiam takich ludzi:) Mozesz nazwać siebie szczęściarą. Wiedz jednak, że nie wszystkie kobiety sa na tyle zdolne, obrotne, kontaktowe (bo rozumiem, że na tych przymiotach opierasz swoją aktywność zawodową) co Ty. ja uważam siebie za przeciętną, mało energczną i kontaktową osobe, niestety bez powalających zdolności w jakiejś konkretnej dziedzinie. Dla tego notorycznie przegrywam wszystkie wyścigi szczurów i pozostaje mi wybierac między wspomnianym wczesniej monopolowym a call centre
  12. My się reprodukować nie chcemy, nawet gdyby nas było stać na 3pokojowe mieszkanie, to nie chcielibyśmy mieć potomstwa. I tak, jak Wy możecie dziwić się mi i mojemu stylowi życia, tak ja dziwię się mlodym, którzy nie mają pewnej pracy, własnego konta (nie mówię tu o wynajętym pokoiku, czy nawet kawalerce) a tak koniecznie chcą mieć słodkiego bobaska...
  13. ano jest..dlatego moje dziecko mieszka i pracuje poza Polska smutne... uzaleznilyscie sie od siebie nawzajem To prawda, człowiek nigdy nie jest całkowicie niezależny, nie jest samotnym żaglem. Wiekszość jest powiązana ze sobą w sieci zależności. Jedni bardziej z matką, inni z pracodawcą... A jeszcze inni z mężem, własnym dzieckiem, kochankiem itd
  14. no tak, zaraz jaja...:/ Nie, nie robię sobie jaj, pisze to, bo zdaję sobię sprawę, że mój "sposób na życie" jest nietypowy, po prostu chciałabym poznac opinie innych na ten temat, pozostając anonimowa. W końcu tak bardzo docenia się w dzisiejszych czasach niezależność, jak najszybszą wyprowadzkę z rodzinnego domu, banki kuszą kredytami na własne mieszkanka, ludzie zabijaja się za kawałek podłogi, byleby tylko nie z rodzicami, byle jak najdalej. Nie wązne, że z pięcioma innymi osobami na spółkę, że nabijają kabzę właścicielowi, nie ważne, że nie maja czasu pierdnąć, bo cały czas tylko praca i praca, nie ważne, że co miesiąc z wypiekami na twarzy sprawdzają, czy kochani rodzice przysłali "pomoc", ale poza domem rodzinnym!
  15. hmm w takim razie ja chyba jestem złą matka nie wyobrazam sobie utrzymywac moje dorosle dziecko i jej partnera. Pomoc w kryzysowych sytuacjach tak.. zdarzało sie, ze wspomagalam finansowo czy czasowo placilam za mieszkanie ale na stale nie. Kazdy sam musi znalezc swoje miejsce na ziemi a rola dzieci jest wyfrunac z gniazda i zalozyc wlasne. O to chodzi, że moja matka jest również zależna ode mnie, bo codziennie potrzebuje coś do pracy na kompie zrobić, a ni cholerki nie potrafi tego ogarnąć, pomimo, że już rzuciłam ją na głęboka wodę, jak byłam rok czasu za granicą. Coś tam włączyła kompa i nawet Worda otworzyła, ale dalej nie może załapać i jak mnie nie ma to pisze jej koleżanka, ale wiekszość rzeczy jest na "jutro rano" więc nawet za kasę nigdzie nikt jej nie będzie pisał, bo telefon dostaje od dyrekcji i musi na drugi dzień mieć. No więc nie narzeka, że z nią mieszkam, poza tym rozumie moją sytuację i to, że nie jest łatwo w Polsce w dzisiejszych czasach. No i jest sama, poza mną nie miałaby do nikogo buzi otworzyć...
  16. I tu się mylisz- znajomych mam:) nie jestem może duszą towarzystwa, ale dziwakiem też nie:p Jak schodzi na temat pracy, to mówię, że szukam (bo szukam, ale omijam oferty z umowami smieciowymi, pracę za półdarmo i w callcenterach i innych makdonaldach). Dzielę się też wspomnieniami z poprzednich moich prac i opowiadam jak mi idzie szlifowanie mojego hobby.
  17. Przepraszam, że tak chaotycznie odpowiadam na Wasze posty, ale wszystkie czytam, tylko szybko ta rozmowa idzie:D Otóż w wolnym czasie poświęcam się szlifowaniu moich umiejętności w rzemiośle. Zajmuje mi to 90% wolnego czasu ( w sensie wolnego od sprzątania, zajmowania się domem:D) Niestety takie umiejętności jak ja mam posiada sporo chińskich dzieci-niewolników fabryk, więc za bardzo nie liczę na to, że przyniesie mi to płynność finansowa, jedynie od czasu do czasu uda sie sprzeda coć, ale to zarobki typu 100zł miesięcznie.
  18. Niestety rzeczywistość dla mnie. To nie jest tak, że nie pracowałam nigdy, miałam chyba z 15 miejsc pracy, oczywiście a czarno lub na śmieciówkę. Może Ty trafiasz lepiej, ale ja i moi znajomi mamy złe doświadczenia- wszędzie jest wyzysk, praca za grosze i upodlenie. Jak uważasz, że jest inaczej, to chyba nie mieszkasz w Polsce. Nie twierdze, że dobrej pracy NIE MOŻNA znaleźć, pewnie sa szczęściarze, co trafiają, ale większość młodych przeciętnych ludzi bez doświadczenia i znajomości niestety zasuwa w TESCO za półdarmo albo w monopolowym zarywa nocki.
  19. Gratuluję zaradności i zazdroszczę jednocześnie:) Ja też nie wyobrażam sobie rodziny żyjącej pod dyktando mamuś, dla tego my tak nie żyjemy. Ani moja ani jego matka nie dyktują nam co mamy robić w czasie wolnym, w łóżku, w podróży, w domu. Robimy co chcemy i nie pytamy o pozwolenie. A że nie robimy rzeczy kontrowersyjnych, jakiś dziwacznych, to i nie ma konfliktów. I masz racje, nie wynajmie mieszkania za swoją pensję, ale cieszymy się, że i tak nie jest najgorzej, że jakoś mamy ten dach nad głową, jedzenie, ubranie, a luksusów nie potrzebujemy, ot- spacerów po lesie i oglądania przyrody. Wystarczy;p -- 29 kwi 2013, 20:24 -- Mam. Chcę być dobra w moim hobby (rzemiosło), być szczęśliwa i zdrowa, dbam o swój organizm zdrową dieta i ćwiczeniami, bo chcę byc sprawna jak najdłużej. O luksusowym aucie czy willi nie marzę.
  20. Ta wolność i niezależność o której mówisz, to kwestia sporna. Bo czy można się czuć wolnym tyrając większość dnia i otrzymując za to tyle, że Ci nie starczy nawet na wynajęcie zapluskwionego pokoiku z pięcioma pijakami na spółkę? To nazywasz wolnością? Albo jak siedzisz w miejscu którego nie cierpisz, patrzysz w okno, tam piękny świat, zachęca by go poznawać, a Ty siedzisz na du*ie i wiesz,że wyjdziesz dopiero za 10 godzin, a w domu tak nie odpoczniesz, bo stresujesz się następnym dniem. Ta wolność to zbieranie cięgów od pracodawcy, że nie robisz 300 procent normy, tylko 200? I znoszenie wiader pomyj wylewanych na ciebie tylko dla tego, że nie miałeś znajomości, żeby załatwić sobie dobrą, porządną pracę? Nie ma wolności absolutnej, jak jest wolność od rodzica to jest niewola od pracodawcy, jak wolność od pracodawcy to niewola od męża/żony/matki/brata/państwa.
  21. no to powodzenia Rozumiem, że zasłużyłam sobie na Twój sarkazm, bo nie mam bogatego, zaradnego chłopaka, tylko przeciętniaka? Rozumiem, że trafiłaś "lepiej".
  22. Napisałam, ponieważ chcciałabym poznać opinie innych osób co do mojego sposobu na życie. Nic w tym dziwnego:) A co będzie jak mamy zabraknie? A co będzie z tymi wszystkimi moimi znajomymi, co tyrają na czarno? Albo na umowy śmieciowe? A co będzie jak i ta już chwiejący się ZUS upadnie? A co będzie jak będę orać pół życia, a pod koniec dostane emeryture 500zł i i tak zdechnę z głodu? Nie wiem co będzie. A Wy macie pewność, że będziecie mieli wygodną i godną starość?
  23. Witam, jestem prawie 30letnią kobietą. Wiem, że zaraz posypią się na mnie gromy, bo to, co chce napisać jest baaardzo kontrowersyjne... Otóż... nie chcę iść do pracy. Utrzymuje mnie mama. Dla czego zdrowa, normalna kobita nie chce iść do roboty i wyprowadzić się z rodzinnego domu, tylko postanawia wybrać bezrobocie? Otóż powody są takie: -nie chce oddawać znacznej części swojego życia za marne ochłapy, nikt nie da mi odpowiedzialnej posady za godne pieniądze, większość ludzi w moim wieku, bez doświadczenia może liczyć jedynie na prace w monopolowym za 6zł/godź plus darmowe nadgodziny, niestety bez znajomości nigdzie nie przyjmą zwykłej, przeciętnej kobiety bez jakichś zwalających z nóg umiejętności -jestem bardzo słabą psychicznie osobą, w każdej pracy w jakiej kiedykolwiek pracowałam nie dawałam sobie rady, byłam pomiatana przez wszystkich i nigdy nie dawałam sobie rady z obowiązkami, niestety mam nerwicę i deprasje (uprzedzam teksty typu "lecz się"- uczęszczam na psychoterapie, jednak nie jest tak łatwo nagle stać się przebojową, kontaktową, umiejącą działać w zespole, energiczną osobą, a przecież takich szukają pracodawcy) -moja mama utrzymuje mnie. Moja mama przez całe moje dzieciństwo i dorastanie nie dała mi podnieść łba, trzymala mnie pod kloszem, kontrolowała każdy ruch, wypytywała, drążyła, żądała zwierzeń, rościła sobie prawa do kontroli nad moim życiem. Nie mogłam podjąć sama żadnej decyzji, nie bylo mowy o "uczeniu się życia", zdobywaniu samodzielności. Wiem, że to zuchwałe co teraz napiszę, ale... jak sobie mnie wychowała, taka mnie ma. Mogła przewidzieć, że trzymaniem mnie na ultrakrótkiej smyczy doprowadzi do tego, że będzie miała mnie na utrzymaniu dłużej niż powinna... A tak w ogóle to ona mnie z domu nie wygania, wręcz przeciwnie, dobrze nam idzie "współpraca"- ona pracuje, ja popiorę, pozmywam, zrobię za nią pracę na komputerze, beze mnie straciłaby swoją pracę, bo pomimo wielu prób nie może nauczyć się obsługi komputera, a jest jej to niezbędne. Dodam, że mama ma pracę dość dobra, zarabia dużo i ma też dużo czasu dla siebie, gdyż w pracy spędza góra 5 godzin, czasem 4. -tak całkiem poza tym, to... ja lubie siedzieć w domu. Jestem typem outsiderki, nie pociąga mnie tak wychwalane przez wszystkich pracowe życie towarzyskie, nie czerpię przyjemności z pracy w zespole, rywalizacji, kontaktów z ludźmi. Na prawdę dobrze mi w domu. -mam swoją wielką pasje, która zapełnia mi każdy dzień i której bez reszty się oddaję. I nie, nie da się przekłuć jej w biznes. Przynajmniej nie na razie, do tego potrzeba sporej gotówki na start i odwagi, a i tak w dobie kryzysu takie coś nie będzie się sprzedawać i przynosić zyskow. -ktoś może napisać: a co jak poznasz chłopaka i będziesz chciała założyć rodzinę? Otóż poznałam chłopka:) Jest to człowiek, z którym chce spędzić życie i oboje wiemy, że bardzo chcemy tworzyć dwuosobową, szczęśliwą rodzinę:) Nie mamy zamiaru się rozmnażać teraz ani nigdy. Mój chłopak mieszka również z mamą, sam pracuje za najniższą krajową i nie ma szans na usamodzielnienie się, gdyż grosze, które zarabia może jedynie dorzucić do pensji mamy, a nie utrzymać się. Nie wiem, czy te powody są wystarczające, żeby siedzieć w domu i cieszyć się życiem, zamiast zapie***ć codziennie po 8 godzin za jałomużnę. Co Wy byście zrobili na moim miejscu? Bardzo potrzebuję porady.
  24. Mam już 28 lat i nadal mieszkam z mamą i babcią, na własny kąt nie stać mnie, ponieważ dorywczo pracuję za bardzo małe wynagrodzenie. Raczej nie spodziewam się, ze znajdę stałą, dobrze płatną pracę, więc z mamą pozostanę prawdopodobnie jeszcze długo. Wszystko byłoby w miarę do zniesienia, gdyby nie to,że mama i babcia nie lubią mojego chłopaka, ponieważ jest drobny i szczupły, w dodatku nosi okulary. Wg. nich powinnam mieć takiego, jaki się im podoba, czyli potężny, męski, może być z nadwagą. Problem w tym, że ja nigdy z kimś takim nie będę chciała być, bo gustuję w chudziutkich facetach i ten, z którym jestem jest wg. mnie fantastyczny. Z charakteru również. Mama z babcią ciągle wymuszają na mnie zwierzenia, wypytują o szczegóły, wtrącają się we wszystko i zabraniają prawie wszystkiego. Staram się unikać z nimi rozmów na temat tego chłopaka, ale wtedy się burzą, że przecież mnie utrzymują, a ja nawet nie chcę z nimi rozmawiać. Niestety ich rozmowa to nadawanie jak katarynka, że powinnam go rzucić, że ktokolwiek inny byle nie on, że jestem przecież taaaka piękna i wspaniała, że stać mnie na "porządnego faceta" a nie "takie chuchro". Najgorsze jest to, że one wcale nie martwią się o mnie, czy trafię na dobrego, uczciwego, mądrego faceta, tylko bardziej zaprzątją mi głowę jego posturą, co jest dla mnie próżne. Nie dość, że ciężko mi się znosi czas spędzony w domu, bo wciągają mnie do kłótni, nakazują przestać się z nim spotykać, panikują, że na pewno zrobi mi kiedyś coś złego, to jeszcze psują jego obraz w moich oczach nazywając go: sierotą, ciamajdą itp. Potem jak się z nim spotykam, to zaczynam się łapać na tym, że myślę o tych komentarzach:/ nie umiem się bronić, nie jestem kłótliwa, krzykliwa, raczej im się nigdy nie odgryzę, bo po prostu nie umiem się kłócić... Co robić?
×