
dziewczynka24
Użytkownik-
Postów
153 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez dziewczynka24
-
Jak przetrwać, kiedy nie ma już nadziei na lepsze życie?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
I jeszcze faktycznie jest tak, jak piszesz, że jestem myślami gdzieś zupełnie indziej niż tutaj, w tej burej rzeczywistości, myślami jestem w jakimś niemożliwym świecie, w którym odkrywam w sobie jakiś talent, ludzie mnie doceniają, zakładam biznes, pracuję nad czymś, co mi wychodzi, zarabiam poważne pieniadze i cieszę się życiem i inne takie głupoty. A przecież tego świata nie ma, to tylko głupia fatamorgana. Jest tu i teraz. Tylko ze ja nie potrafię tutaj siedzieć myślami. -
Jak przetrwać, kiedy nie ma już nadziei na lepsze życie?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Move, faktycznie, dobrze to podsumiwałas. Dla mnie sens życia jest wtedy, kiedy człowiek ma możliwość doświadczać czegoś pozytywnego oprócz samych tylko problemów. Pozytywnego w znaczeniu przyjemne aktywności, rzeczy, ale także przyjemne odczucia, jak np świadomość, że jest w czymś dobry, spełnia się. U mnie nie ma na to szans. Dlatego czuję ogromną zgryzotę, że marnuję to życie, bo mogłoby być tak fajnie, a już od 36 lat jest tylko źle i źle. Ale może faktycznie, jakby zrobić jakieś założenie, że sens nie tkwi tylko w dobrych, miłych rzeczach, tylko poprostu w niezabuciu się dla blizkich.. dzięki za wskazówkę. -
Jak przetrwać, kiedy nie ma już nadziei na lepsze życie?
dziewczynka24 opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
Cześć, mam 36 lat (nie tak jak w nicku). Chciałabym zapytać, czy są na tym forum osoby, które mogłyby podpowiedzieć jakies strategie na przetrwanie tego życia, kiedy nie można go przerwać, a nie ma już nadziei na poprawę. Dokładniej chodzi o to, że nie chcę fundować traumy mojej rodzinie odchodząc, więc muszę czekać, aż to oni odejdą pierwsi. Niestety nie ma szans, że moja sytuacja się zmieni, bo wyczerpałam już wszystkie możliwości i nie udało się. Bardzo krótko opiszę tylko sytuację: nie mam szans na godne wynagrodzenie pozwalające samodzielnie, skromnie żyć, mam problemy z utrzymaniem się w pracach ze względu na słabe możliwości umysłowe oraz słabą wytrzymałość (nazwijmy rzeczy wprost: jestem ociężała umysłowo i słaba fizycznie). Żaden lekarz nie chce mi dać zaświadczenie, żebym mogła się ubiegać o rentę, bo "przecież jest pani mądrą, wspaniałą osobą, wystarczy tylko uwierzyć w siebie". I od razu mówię: nie piszcie proszę rad typu na pewno nie jesteś ociężała umysłowo, bo składnie piszesz. Tyle tła sytuacji i teraz do meritum: czy są jakieś sposoby, żeby przestać wariować z tego niedostatku, biedy, beznadziei i nastawić swój mózg na takie "nieczucie", nie rozmyślanie nad beznadzieją? Ciągle popadam w rozpacz, że życie mogłoby być takie piękne, że gdybym tylko mogła mieć dobrą pracę, pieniądze, talent, mieć piękne życie.. Skręca mnie z rozpaczy i zgryzoty. Jak to wyłączyć? Może ktoś z was miał podobnie i psycholog mu podpowiedział jkaieś ćwiczenia na niemyślenie, triki? Brałam leki, chodziłam na terapię 2 lata ale nic nie pomogło. Osoby, które nie zrozumiały pytania i chcą napisać "poszukaj lepszej pracy, na pewno dasz radę" proszę o nie pisanie. -
Trochę się zmieniło, własciwie to zmiany dopiero niedawno zaczęły się dziać. Wzięłam slub, obecnie jestem praktycznie na utrzymaniu męża, z przerwami na różne prace dorywcze. Gdyby nie mąż chyba strzeliłabym sobie w łeb. Mam silne lęki, boję się czasem nawet zwykłych prac. Z matką ciągle przeżywam awantury, ale jestem na dobrej drodzę, żeby coś z tym zrobić, chcę zerwać kontakt. Jestem zmasakrowanai psychicznie i gdyby mąż mnie nie wyciągnął to utonęłabym w tym bagnie razem z moją mamusią histeyczką.
-
Cześć, zagląda tu ktoś jeszcze?
-
Terapia w przypadku niskiego poczucia wartości
dziewczynka24 opublikował(a) temat w Pozostałe zaburzenia
Witam, ciekawi mnie jedna kwestia: jak wygląda terapia w przypadku osoby o bardzo niskim poczuciu wartości. Chodzi mi o to, czy te osoby są podawane jakimś afirmacjom typu: "jestem mądry, jestem piękna, jestem ważny", czymś co podchodzi pod "hipnoze"? Rozumiem, że w przypadku osób o wysokim ilorazie inteligencji oraz o sprawnym umyśle ale z irracjonalnie niskim poczuciem warści terapia skupi sie na odkrywaniu watrościowych cech tej osoby. U takiej osoby zapewne doszło do jakiegoś zakrzywienia obrazu samego siebie na wypadek jakichś traumatycznych zdarzeń. Ale co w przypadku osób, które mają niskie poczucie wartości ponieważ obiektywnie oceniają swoje zdolności. Maja niski iloraz inteligencji, wolno myślą, mają słabą pamięć. Do tego nie nadrabiają prezencją. Jak wygląda terapia takich osób? Chiałabym się wybrać na terapię ale zastanawiam się czy w ogóle warto, bo zapewne na wstępie terapeuta zacnie mnie przekonywać, że jestem piękna, inteligentna mam świetną pamięć, tylko muszę uwierzyć w siebie A ja nie chcę siebie oszukiwać:/ -
Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Teoretycznie wartości nie ocenia się po produktywności, ale jest mi zwyczajnie głupio kiedy nie nadążam za resztą i czuję się wtedy słaba, bezbronna, tak jakby inni mieli usprawiedliwienie na gnębienie mnie. Gdyby moja inteligencja była jak brzytwa, to pewnie miałabym w sobie więcej siły żeby takie osoby "zgasić". Nie wiem jak to jest, są osoby mniej obrotne ode mnie, a sa lubiane i potrafią sie bronić. Ja jednak zawsze, od dzieciństwa byłam nielubiana. Z resztą nawet jak moje braki nie wychodzą na jaw to i tak ludzie mnie nie lubią, właściwie na pierwszy rzut oka, po prostu wyczuwają moją słabość i strach. Nawet już nie próbuję z tym walczyć, zaakceptowałam to jako moją "niepełnosprawność", tylko problem w tym, że nie mam przez to pracy i moja przyszłość/emerytura/niezależność leżą pod wielkim znakiem zapytania. Nie potrzebuję ludzi, nie muszę mieć ich wokół siebie, byłabym szczęśliwa siedząc całe dnie sama w domu, także nie mam problemu z tymi relacjami jako takimi, tylko właśnie z tą pracą... W szkole miałam zazwyczaj dość dobre oceny, ukończyłam studia, może nie byłam orłem, ale dałam radę. W tej chwili nie jestem zdolna przyswajać nowych informacji i zapamiętywać ich. -- 05 lis 2014, 19:17 -- Własnie chyba tu się mylisz :) Na moje oko większość dotąd otaczających mnie osób uważa sie za fajne i dobrze się ze sobą czują. Zazdroszczę współpracownicom, że dla nich ta praca jest taka łatwa i przyjemna (psychicznie, bo fizycznie jest wyczerpująca). Przychodzą sobie uśmiechnięte, czas im szybko leci, bo gadają sobie ze sobą, śmieją się. Tylko ja przeżywam tam katusze i odliczam godziny do końca. -
Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Ladywind, są lepsi, a ja jestem gorsza:) Nie ma co się oszukiwać i wmawiać nieprawdę, ja już sie z tym pogodziłam. Jestem gorsza, bo gorzej wykonuję swoją pracę, mam słabszy refleks i wolniej myślę, co sprawia że mniej znaczę na rynku pracy jak i towarzysko. Do tego inni są lepsi ponieważ większość ludzi jednak nie ma takich problemów psychicznych jak ja, co za tym idzie są w bardziej produktywni, bardziej twórczy, wydajni itd. I ja to rozumiem, wiem, że dziewczyna, która skłąda kartony obok mnie jest ode mnie lepsza i mogę to głośno powiedzieć. Chodzi mi nie o to, żeby budować sobie jakąś iluzję, że jestem dobra i zasługuję na bycie lubianą, do to nieprawda. Chciałabym tylko nauczyć sie żyć z tymi przypadłościami, tak jak kaleka uczy się żyć z niepełnosprawnością. Moją niepełnosprawnością jest słaby umysł i słabe zdolności interpersonalne. Przyjmuję to do wiadomości. Tylko jak z tym żyć? Czy lepiej tracić zdrowie i nerwy w pracy która i tak przynosi marne gorsze a zdrowia zszarpie dużo więcej czy lepiej po prostu zostać w domu i żyć sobie przynajmniej spokojnie, na utrzymaniu mamy i dopiero kiedy jej zabraknie mieć problem. Podejrzewam, ze gdybym wybrała pracę, to zanim zabraknie mamy prędzej ja sie wykończe... -
Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Własnie też to sobię tak tłumaczę. Kiedyś zachodziłam w głowę "dlaczego, przecież ja nic nie zrobiłam) ale teraz niedawno to zrozumiałam. -
No ja też wolę siedzieć sama niż czuć czyjąś obecność. Nie wiem czy to normalne. Chyba nie...
-
Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
nieprawda.. na NFZ zazwyczaj raz w tygodniu sie chodzi... ale to zalezy tez od problemu No ja mam takie terminy. Czasami co 2 tygodnie. Moja psychoterapeutka stwierdziła, że ze mną jest wyjątkowo ciężka sprawa, bo luzie zazwyczaj mają jakiś konkretny problem i w ciągu roku- dwóch da się go mniej więcej wyleczyć, a u mnie jest tego sporo: -borderline -zatrzymanie w rozwoju psychicznym na poziomie kilkunastu lat -spowolnione myślenie (być moze jako efekt depresji, a moze po prostu jestem głupia) -brak ojca -nadopiekuńczość matki -znęcanie sie w szkole -i jeszcze pare innych, nie będe pisać. Być moze i tak nie da się tego nigdy naprostować, więc terapia tutaj jest zbędna. -- 05 lis 2014, 13:36 -- Kiedyś też tego próbowałam, myślałam, że jak pokażę pazurki to zyskam respekt, chciałam brać przykład z wrednych koleżanek i zachowywac się jak one. Ale o ile w ich wydaniu to wyglądało zadziornie i zawadiacko, to u mnie niestety nie sprawdziło się. Ludzie jeszcze bardziej mnie wtedy poniżali. -
Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię
dziewczynka24 opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
Witam, chciałabym zapytać, czy ktoś z Was miał podobny problem i co z tym zrobić. Otóż od dziecka byłam nieakceptowana przez środowisko, zawsze inni mi dokuczali, wyżywali się nade mną, byłam typowym kozłem ofiarnym. Teraz jestem dorosła, mam 30 lat i nie mogę sobię poradzić w życiu. Nie mogę dłużej utrzymać się w żadnej pracy, ponieważ obcując z innymi pracownikami odczuwam ogromny stres i męczę się nie tyle samą pracą co byciem wśród ludzi. Dodam, że nie w każdej sytuacji tak jest, w niektórych okolicznościach (np. w klubie, na spotkaniach ze znajomymi) potrafię być całkiem wyluzowana. Ale kiedy mam wykonywać jakąś pracę przy kimś, czy to fizyczną czy umysłową,to strasznie się stresuję. Niestety- to muszę szczerze przyznać- jestem mało spostrzegawcza, mam jakby spowolnione myślenie, nie potrafię liczyć w pamięci, mam słaby refleks. Dla tego szukam najmniej prestiżowych prac, jak np. w fabryce, na zmywaku itd. Niestety nawet w takich pracach trzeba się wykazywać refleksem i czasami liczyć w pamięci. Nie wiem już co mam robić, czy dalej przeżywać ten koszmar i chodzić co dnia do pracy ze strachem i paniką, czy pogodzić się z tym, że moje życie już takie po prostu jest i nie nadaję się do pracy z ludźmi. Na prawdę kazdy dzień to dla mnie męczarnia jak mam wyjść do jakiejś pracy, okupione jest to ogromnym stresem i dolegliwościami somatycznymi, jak nerwobóle, mdłości, pieczenie w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem). Gdybym miała tę samą pracę do wykonania ale będąc sama w zakładzie, na pewno poradziłabym sobie, pokonałabym zmęczenie i bóle fizyczne związane z pracą w fabryce, ale będąc wśród innych, po prostu nie mogę, to ponad moje siły. Ludzie to wyczuwają i niestety bardzo mnie lekceważą, krzyczą na mnie, są to osoby w moim wieku. Próbuję zagadać czasem, uśmiechnąć sie, nawiązać jakiś temat, ale zawsze spotykam się z tą samą od lat reakcją: odrzucenie. I tak było w każdej szkole, w kazdej pracy, z małymi wyjątkami. Przez lata zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego ludzie mnie skreślają i poniżają, skoro przecież nie robię im nic złego, nigdy nikogo nie obrażam, nie jestem niemiła. Wręcz przeciwnie, staram się być pozytywna. Doszłam niedawno do wniosku, że ludzie po prostu wyczuwają na pierwszy rzut oka, że ja sama siebie nie akceptuję, nie lubię, że się boję. I nawet staram się z tym pogodzić, że taki już mój los, że to nie wina ludzi, tylko tak po prostu jest, że jednostki słabe, nielubiące same siebie nie będą nigdy lubiane. Rozumiem to, ale ciężko mi z tym żyć. Poradźcie proszę co mogę zrobić w tej sytuacji. Chodzę oczywiście na psychoterapię, ale raz w miesiącu, bo takie są terminy na NFZ i nic mi to nie pomaga jak na razie (a chodzę już ponad rok). Na prywatną psychoterapię mnie nie stać, bo nie mam stałej pracy, siedzę na łasce mamy. -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
veganka, zastanawiam się czy to aby nie jest ogłoszenie z działu matrymonialnego:p -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Własnie, dostrzegam problem. Rozmawiałam kiedyś z mama i babcią o tym, że chciałabym zacząć żyć samodzielnie, przedstawiłam im moje pomysły, że wynajmowałabym pokój. Zamiast mnie wspierać i dopingować do usamodzielniania się (co chyba jest obowiązkiem wszystkich rodziców) one tak długo mnie przekonywały i straszyły, że w końcu przejęłam ich punkt widzenia. Że sie nie opłaca nabijać kabzę jakiemuś właścicielowi, lepiej te pieniążki odkładać, że nie wiadomo na jakiego współlokatora trafie, może pijak, może gwałciciel, a może mnie okradną... I że sobie nie poradzę z płaceniem rachunków, bo przecież nie wiem co i jak... Ale może to myslenie jest rzeczywiście złe i to Wy macie racje- takie już jest życie, trzeba przebidulić i tyle. -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Wykształcenie mam licencjackie, ale nie szukam pracy w tym zawodzie, bo nie mam podstawowej wiedzy, studia przeszłam na trójach, skończyłam je tylko dla tego, że mama chciała mieć córkę studentkę, a ja nie byłam na tyle silna, żeby się sprzeciwić. Jeśli chodzi o pracę to szukam fizycznej, typu sprzątanie, przy taśmie. Pewnie, łatwo powiedzieć trzeba chcieć. Jak się jest wychowywanym do bycia zaradnym to się może i jest zaradnym, ja byłam tłamszona od dzieciństwa i faszerowana gadkami: wszyscy ci na głowę wejdą, oszukają cię, bo widzą, że ciebie można, bez mamy i babci zginiesz! -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Dzięki:) Też myslę, że czasami przesadza, bo mam katastroficzne wizję, chyba już tak zostałam tym przesiąknięta, że nie umiem inaczej. I nie potrafię podejmować samodzielnie decyzji, dla tego na żadną z tych opcji które wymieniłam nie potrafię się zdecydować. Tkwię w tym co jest i nie umiem się nagle zbuntować i uciec, bo to wymaga bycia przekonanym, że podjęłam słuszny wybór. A mnie każda z tych opcji przeraża:( -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Saraid, masz rację, właśnie zdaję sobie sprawę, że mam i tak dość fajną sytuację, bo ani nie jestem obłożnie chora, a ni nie mam nikogo na utrzymaniu, ani nawet długów nie mam, inni mają jeszcze gorzej, wiem. Uniezależnić się od opinii matki i babci jest bardzo ciężko, kiedy w głowie brzmi tylko ich straszenie: "dziecko, nie dasz sobie sama rady, bez mamy zginiesz, po co bulić za pokój ulicę dalej, jak z nami masz za darmo!" Cały czas próbuję wytłumaczyć sobie, że samodzielność musi być piękna, że można nie czuć się wiecznie karconym dzieckiem, tylko rozwinąć skrzydła. Ale jednak cały czas przekaz mamy i babci jest silniejszy: bieda, niedożywienie, niebezpieczeństwo... Chodzę na terapię, ale to kwestia na lata. -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Depresja i CHAD
Saraid, chcę coś zmienić i to bardzo, mieszkać z nimi i dawać się rozstawiać po kontach nie chcę absolutnie! Tylko tak strasznie się tego boję, bo zmienią się drastycznie moje warunki bytowe i nie wiem czy dam radę przetrwać. W tej chwili nie mam oczywiście luksusów, mieszkam w pokoiku wielkości składzika na miotły i nie stać mnie na żadne atrakcje typu kosmetyk, ubranie, nie mówię już o wakacjach. Ale mam ten dach nad głową i jestem najedzona, a jak podejmę się wyzwania "ucieczki" z domu, jak to mówi mama, to wiem, że czeka mnie niedojadanie, mieszkanie z obcymi ludźmi, zero czasu na odpoczynek, czy hobby (tak, mam hobby, które nie pochłania dużo pieniędzy, a jest całym moim życiem w tej chwili, tylko ono mnie trzyma przy zdrowych zmysłach). To wszystko trzeba będzie odrzucić i z potulnej, zahukanej, niezaradnej biedulki stać się nagle rebeliantką. I oczywiście dać mamie i babci satysfakcje, że miały racje ("widzisz co żeś sobie narobiła? Głodna chodzisz, z karaluchami mieszkasz i nawet swojego pokoju nie masz, wolisz mieszkać z obcymi niż z matką! To tak wygląda twoja samodzielność, hahaha") Nie wiem po prostu czy to się opłaca, bo i tak źle i tak niedobrze:( Dodam, że bardzo boję się życia i nie jestem typem przebojowej kobiety biorącej życie za rogi, mam fobię społeczną, jestem uzależniona psychicznie od opinii mamy i babci, przez lata było mi wmawiane, że bez mamy zginę. -
Jak się usamodzielnić mając nadopiekuńczą matkę?
dziewczynka24 opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
Witam wszystkich, niektórzy z Was pewnie mnie pamiętają, pisałam kiedyś na tym forum o swoich problemach. Otóż nic się nie zmieniło, tylko tyle, że mam już wiek pod 30stkę. Mieszkam w małym mieszkaniu z nadopiekuńczą mamą oraz babcią, nie mam stałej pracy, od czasu do czasu uda się złapać jakąś pracę na kilka tygodni. Chciałabym się usamodzielnić, ale zupełnie nie wiem jak to zrobić. Przeraża mnie wizja harowania za grosze i głodowej pensji. Proszę poradźcie mi którą z tych opcji byście wybrali: -Wyjazd za granice: już byłam i wiem jak to jest, totalne wyobcowanie, poczucie niespełnieni na obczyźnie, ciężka praca poniżej kwalifikacji, codzienne wykonywanie jednej i tej samej czynności przy taśmie i tak przez tygodnie, miesiące, lata. Mieszkanie z kilkoma obcymi osobami, najczęściej brak intymności i spokoju, wieczne pijatyki tych osób, totalnie nie mój klimat. Brak poczucia związku z tym miejscem, tzn. takie poczucie jakby się było w niewłaściwym la siebie miejscu. -Wynajęcie pokoiku i pracowanie w Polsce. Porzucenie marzeń o WŁASNYM mieszkaniu i bulenie ciężko zarobionej kasy na właściciela nieruchomości, drżenie, aby tylko nie wyrzucili mnie z pracy, bo nie będzie na opłaty, regularne oddawanie ciężko zarobionej kasy po to tylko, by mieć swój własny pokoik kilka ulic dalej od mieszkania mamy, co prawda wolność od nadopiekuńczej matki, ale mieszkanie z grupą całkiem obcych ludzi. Zero szans na poprawę kiedyś tej sytuacji, bo przecież nawet nie ma jak odłożyć oszczędności. Oczywiście życie jak na bombie, bo stałej pracy brak, więc w każdym momencie życia zagrożenie utraty jej "wolności" i powrotu do nadopiekuńczej mamusi ("a nie mówiłyśmy ci z babcią? No i wróciłaś do nas z podkulonym ogonem") -Pozostanie w rodzinnym domu, pracowanie ile się da i odkładania. Pozostanie na utrzymaniu mamy. W ten sposób jest szansa, że za lat 10, 15 może uda się odłożyć pokaźną sumkę na wykup kawalerki. Wszystko fajnie, tylko ogromne ryzyko utraty zdrowia psychicznego: przez to, co dzieje się w domu leczę się u psychoterapeuty. Trzeba więc tutaj założyć, że będę musiała znosić nadopiekuńczość, wyrzec się prawa decydowania o sobie, dalej podporządkowywać się mamie i babci i zrezygnować z autonomii i samostanowienia. Po prostu przyjąć sobie, że cała młodość idzie na zmarnowanie, po to, żeby odłożyć na starość. (Proszę o nieudzielanie rad "szczera rozmowa z mamą i babcią" ani "asertywność i stawianie granic mamie". Lata prób i setki "szczerych rozmów" nie pomogły) Poradźcie mi proszę którą z tych opcji byście wybrali, jak Wy żyjecie, czy macie może jakieś inne pomysły? Proszę jak to się mówi o pokutę, naukę i rozgrzeszenie -
Witam ponownie:) Najpierw odpowiem Nebuli: tak, ogarnie mnie przygnębienie. Nie jest tak, że sobię żyję beztrosko i żeruję na mamie bo tak lubię. Mnie już sie po prostu nawet martwić nie chce. Zdaję sobię sprawe z tego w jakiej beznadziejnej sytuacji jestem i jak mało znaczę, skoro do niczego na tym świecie się nie nadaję (w sensie wykonywania jakiejś pracy). Codziennie zadaję sobię to pytanie co będzie jak mamy zabranie/przejdzie na głodową emeryturę. Ale macie racje, dorabiam sobie ideologię, tłumacze się na sto różnych sposobów. Żeby nie zwariować. Ale ja staram się nie zwariować z powodu bezrobocia, a większość przeciętnych moich rówieśniczek (mówię o tych z najniższego szczebla kariery zawodowej, odnośnie mojej osoby) próbuje nie zwariować widząc, jak życie umyka im w bezsensownej pracy, bez aspiracji, za uwłaczającą pensję (np. 6 zł za godzine jakie jest oferowane w moim miescie w pracy na czarno na posadzie szwaczki). Próbują nie zwariować od całkowitej zależności od swojego pracodawcy, który dyktuje im nawet kiedy mogą wstać i za przeproszeniem się wys*ać (pracowałam w miejscu, gdzie była wyznaczona jedna 5 minutowa przerwa na siusiu). To ja już wolę płakać w mojej sytuacji, niż w takiej, jak ma większość podobnych do mnie 30latek. A konkretniej odpowiadając na Twoje pytanie Nebula: jak mamy zabraknie pójdę do pracy. I tak na szefowa korporacji nie aspiruję, więc na kasę zawsze mnie przyjmą, a jak będę już stara, to może i jakaś grupa inwalidzka ułatwi mi znalezienie pracy. W tej chwili nikt nie przyjmie młodej, zdrowej osoby na stróża np. Ktoś tam pisał, ze cofam się w rozwoju do poziomu dziecka. Coś w tym jest, gdyż nie czuję się absolutnie na swój wiek, czuje się (i ponoć też wyglądam) na bardzo młodą dziewczynę (dziecko) wkraczającą dopiero w życie. Między innymi dla tego też chodze na psychoterapię. Ale tłumacze też sobię, że lepiej żebym była sobie na razie takim dzieckiem, niż miała problemy dużo większe: gromadkę dzieci do wyżywienia, dom na utrzymaniu, problemy jakie ma przeciętna 30latka. (Dopiero zbliżam się do 30stki). Mówcie co chcecie, życie ułożyło mi się tak, jak się ułożylo, ale i tak ciesze się, że nie jest jeszcze gorzej. Gdybym pracowała od 10 lat jako np. kasjerka czy sprzątaczka pewnie nie czułabym się tak w pełni sił i zdrowa jak teraz, pewnie miałabym dużo większe problemy, bo te zdrowotne. No i to, co w tym wszystkim jest najważniejsze: mam jeszcze trochę tego wolnego czasu dla siebie, mam swój dzień dla siebie. Mogę iść absolutnie w każde miejsce jakie chcę, robic co tylko mi sie podoba (nie wliczając opływania w luksusy, ale te jakoś mnie nie pociągają). Być może kiedys będzie się to musiało skończyć, ale ważne, że teraz tak jest.
-
Własnie tez tak czytam w niektórych komentarzach: rzuć chłopka i poznaj kogos, kto więcej zarabia... Na prawdę nie rozumiem jak mozna dac taka poradę... Dla mnie to w ogóle nie wchodzi w grę...
-
no pewnie, bardzo się chwali, że nie jesteś taka materialistka i wolisz spacer niż pójście z psiapsiółkami do galerii handlowej na zakupy. w Twoim chłopaku najwyraźniej też nie pociąga Cię kasa. tylko jak się usamodzielnisz, że będziesz miała chociaż tego tysiaka ze swojego "rzemiosła" to już będzie elegancko. Raczej nierealne. No ale pomazyc mozna, może nie tysiaka, ale te 200, 300 zł jak zepne dupę to może wyciagnę. Tym czasem ide spać. Do jutra:)
-
Można się wysilić i znaleźć pracę, która mnie urządzi, fakt, można, i ja się bardzo długo wysilałam i lądowałam w różnych dziwnych miejscach,na posadkach, które robiły ze mnie białego murzyna. Tak, łatwiej mieszkać z mama niż w pocie czoła cos osiągać. Zgadzam się z Tobą, łatwiej sobie odpuścic wyścig szczurów niż codziennie wstawać rano i nie móc znieść myśli, że znowu to samo, znowu tyrka za grosze. Dla tego wybrałam to, co jest łatwiejsze. Co do rzucenia mojego chłopaka i szukania bogatszego może się nie wypowiem, sami osądźcie jakbym się wtedy mogła czuć... Chyba nie lepiej niż teraz, prawda?
-
Ale podstępy węszycie ;p Nie, ten temat jest prawdą.
-
jesteś egoistką. Zajmujesz się tylko tym co sprawia Ci przyjemność i żerujesz na niemłodej już matce. Zgodzę sie że mama nie jest bez winy bo tak Cię wychowała, ale Ty zachowujesz się jak rozkapryszona księżniczka co to byle jakiego zajęcia się nie złapie, oddajesz się hobby które też nie jest dochodowe no cóż masz pecha dziewczyno. Nikt Cię na posadkę od razu nie przyjmie i zapewniam czas działa na Twoją niekorzyść. Radzę porzucić chłopaka który działa tak jak Ty i znaleźć księcia z bajki. Z tym drugim masz szanse na godne życie jak to określiłaś. Dziękuję za rade, ale nie skorzystam. Księżniczka bym siebie nie określiła, jeśli już to kims niezaradnym, kto ma słaba psychikę i różne lęki. Ale przyznaje, że można widzieć to tak, że córusia egoistka, leży i pachnie, kasę wyciąga na luksusy i rączki za krótkie do pracy, a stara matka zapier**a. Ale tak nie jest. Szkoda mi mamy, że musi iść do pracy, podczas gdy ja siedzę w domu i mam mniej obowiązków. Ale po pierwsze: jej to nie przeszkadza, i tak na mnie wydaje bardzo mało, bo staram się życ tylko tym, co na prawde mi niezbędne do przeżycia (nie kupuje dóbr luksusowych), a ona sama ma tyle pieniędzy, że codziennie chodzi na "szoping" bo lubi się kupować (na granicy zakupocholizmu, ale ja jej nie mogę zmusić żeby przestała, tak, jak ona nie zmusza do niczego mnie).