Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ja;)

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ja;)

  1. Siemankoooo;) Muszę się ogarnąć i iść spać, wy też? Zajęcia rano, sesja za pasem, a ja głupek siedzę po nocach...
  2. Bardzo wyraźnie widać u mnie, że jestem perfekcyjnym melancholikiem. Mam też dużą domieszkę spokojnego flegmatyka. Nie ma zaskoczenia, chociaż moi znajomi by się zdziwili - generalnie jestem towarzyska i zabawna na co dzień ;P
  3. Bardzo ciekawy i dobry temat Człowiek jest sam w sobie pełen sprzeczności. Ja jestem bardzo lubiana na studiach w grupie moich znajomych, jestem chyba osobą godną zaufania, skoro tyle tajemnic zostało mi powierzonych, tyle nocnych rozmów itd. Wydaje mi się więc, że jestem otwarta na ludzi. Z drugiej strony... lubię tych ludzi, ale nic poza tym. Nie chcę im się zwierzać, nie chcę, by się dowiadywali o moich problemach i nie mówię im tego. Na wakacjach nigdy za żadną z tych osób nie tęskniłam, gdy ktoś do mnie dzwonił, pisał, udawałam, że się cieszę. Moje studia zbliżają się ku końcowi i chyba nie zależy mi na kontynuowaniu tych znajomości. Niestety, jak tak dalej pójdzie, zostanę totalnym odludkiem. Na początku studiów było tyle starych dobrych znajomości i przyjaźni, a przetrwała tylko jedna - z dziewczyną, z którą się przyjaźniłam najdłużej, ale i ta relacja jest bardzo słaba, bo już nie mam potrzeby, by jej mówić o wszystkim, zresztą tak jak i ona mi. Polubiłam się też z moimi współlokatorami, ale nie prowadzimy długich nocnych rozmów o życiu, nie są to relacje głębokie. Teraz możliwe, że się wyprowadzę od wakacji i już w zasadzie nic mi nie zostanie. Gdyby spojrzeć parę lat wstecz, nigdy bym się nie spodziewała, że tak to wszystko będzie wyglądać. Kiedyś, na poprzednich studiach, poznałam chłopaka, z którym się zaprzyjaźniłam. Rozmawialiśmy o wszystkim, to był dobry czas. Ale czy to była przyjaźń, skoro mówiłam głównie ja? Potem na studia przyjechała jego dziewczyna i już nie było jak dawniej. Ją też bardzo polubiłam, stworzyłam z nią pewien rodzaj przyjaźni, ale brakowało mi męskiego spojrzenia na wiele spraw. Bo zawsze były rozmowy we troje. Ja i przyjaciel z dziewczyną. Trudno było inaczej, skoro z nią mieszkałam (bo lubię tą dziewczynę i chciałam bardzo nie stracić kontaktu z przyjacielem). Jest jeszcze taki problem, że spotykałam się z najbliższym przyjacielem tej pary. Związek z nim odcisnął na mnie wielki ślad, na tyle wielki, że gdy spotykam się z tą parą, wszystkie wspomnienia wracają. Dlatego, że był to związek oparty na przyjaźni, otworzyliśmy przed sobą serca i dusze. Teraz mało się spotykamy we troje - i tak, szkoda, bo zawsze to jakiś rodzaj przyjaźni między nami, ale z drugiej strony, spotykając się z nimi, odgrzebuję wspomnienia ze starego związku. Czyli źle. A od ponad półtora roku mam nowego partnera, i nie powinnam wracać do starego związku. Tylko, że tu nie mamy takiego porozumienia dusz jakiego doświadczyłam kiedyś, pewnie dlatego nękają mnie wspomnienia. Ale to nie jest temat o związkach, więc nie kontynuuję tego wątku. Wychodzi więc na to, że jak w książce Murakamiego "Sputnik Sweetheart", każdy z nas krąży po orbicie, sam, jak sputnik, i gdy czasem spotkają się dwa, mogą nawet otworzyć przed sobą serca, ale tylko na krótko. Potem każdy rusza w drogę po swojej orbicie. Tyle rozmów o życiu, tyle napotkanych osób, a obecnie nie ma nikogo, od dawna. Przyzwyczaiłam się do tego stanu, chowam wszystko w sobie, nie chcę się narzucać mojemu dawnemu przyjacielowi... No i tyle. Miło, że w zasadzie nie jestem z tym sama. Wiele osób ma ten permanentny stan samotności. Tylko tak trudno się odnaleźć na tych swoich orbitach.
  4. Ech, gdyby wszystko było takie proste w tych relacjach między dwojgiem ludzi... Nigdy nie ma lekko. Moim zdaniem powinieneś się od niej zdystansować, bo ona czuje wyraźnie, że ma nad Tobą przewagę i może sobie zrobić z Tobą, co chce. Czyli nie narzucaj się, nie jedź do niej, nie pisz (chyba, że drobny sms, że myślisz o niej i o tym, co u was w związku złe... oczekując, że ona też dobrze wykorzystuje ustalony przez was czas na przemyślenia). Obawiasz się, że ona odpuści i ten związek się zakończy? Słuszne obawy, bo istnieje taka opcja. Ale, z drugiej strony, myślenie, że starając się ją odzyskać i nagabując ją, wszystko będzie jak dawniej i zmieni się na lepsze, jest błędne. Skoro ona się zachowuje jak rozkapryszona panna (o czym świadczy chociażby powiedzenie, że jesteś bezczelny, bo przyjechałeś mimo zakazu), nie daj sobą pomiatać. A jak dziewczynie na Tobie zależy, zastanowi się nad swoją postawą i zrozumie, że Ty też masz coś do powiedzenia w tym związku, że nie jesteś na jej każde zachowanie. Ty już pokazałeś, że Ci zależy, jadąc do niej. Nie pisze tego jakiś szowinista, kobietką jestem Przeszłam różne rzeczy w związkach swoich i zdaję sobie sprawę, jak trudno byłoby postąpić wg tego, co napisałam, naprawdę. Ale nie widzę innej opcji w takim przypadku. Jeśli chcecie, by się zmieniło na lepsze, trzeba podjąć jakieś ryzyko, że się nie uda, a nie być trochę od siebie daleko, ale też trochę razem.
  5. Ja;)

    Enneagram

    Chyba jak większość tutaj - od lat niezmiennie 4w5
  6. Też tak mam, że nie mogę się ogarnąć Mój chłopak czasem (a nawet częściej niż czasem) beszta mnie za takie podejście, ale to nie ma tak, że hop siup, chce mi się wszystko, mam 100% ochoty, by pracować nad sobą, to nie jest łatwe :) A te bolączki to są wtedy, gdy się za dużo myśli, moje żebra również odezwały się w takim momencie, gdy za dużo się skupiam na sobie. Ale żeby aż tak bolało przy hipochondrii ? Mogę Cię postraszyć, że nieleczone zęby skutkują wieloma przykrymi konsekwencjami w organizmie, nawet chorobami serca.
  7. Dobry wieczór :) W zasadzie to zaglądam tu często, piszę rzadko, a czasem, kiedy mnie coś martwi, mogę się trochę pocieszyć, wchodząc tutaj Bo od razu zaglądam do tematu hipochondryków, co tam sobie każdy przypisywał i mi raźniej:p A tym razem? Bolą mnie żebra, są tak wrażliwe na dotyk, od kilku dni. Nie półpasiec :) Podobno to objaw nerwicy. I - oby nic gorszego - jeśli tak, to jestem w dobry miejscu i w dobrym czasie:)
  8. Ja;)

    Lęk przed śmiercią

    Ale to wcale nie jest zabawne, bo utrudnia normalne funkcjonowanie. Ja borykam się z tym od dłuższego czasu i widzę coraz więcej negatywnych skutków tego myślenia w moim życiu. Obawiam się, że w efekcie końcowym postradam zmysły z tego wszystkiego...
  9. Wracam tutaj po 10miesiącach względnie spokojnego życia bez płaczu, stresu, nerwów,fobii,lęków...
  10. Ach ci faceci... Z jednym byłam szczęśliwa, ale zepsuł. Z drugim było to samo... Znajomi powtarzali mi przy pierwszym chłopaku, że jest za głupi dla mnie, że dziwią się, że z nim jestem, bo jest dziecinny. Tak, dotarło to do mnie, ale dopiero gdy się zaczęło psuć. Za drugiego chłopca przyjaciel przepraszał, że mnie w to wplątał, bo to on nas chciał zapoznać, nawet obmyślał, żebyśmy byli parą, i już wtedy inaczej, tak przychylniej, patrzałam na mojego przyszłego lubego na początku znajomości. A wiadomo było, że On jest chodzącą indywidualnością i łatwo nie będzie. Było pięknie, ale potem pojawiła się definicja wolnej miłości z jego strony i przestało być fajnie. Bo jak to tak, on mnie kocha, ja kocham jego, ale wolna miłość... Też mam teraz wrażenie, że wiązanie się z kimkolwiek jest bez sensu, ale aż mnie skręca, gdy widzę nieustannie moich przyjaciół w wieloletnich związkach, a oni wciąż zakochani...
  11. Ja;)

    Powiedzieliście?

    Pierwszy dowiedział się mój chłopiec (w zasadzie teraz już raczej nie jest mój...), który mnie tak bodźcował, by "brać się w garść" - tak, standardowe, rzucone, łatwo powiedzieć, choć w tym przypadku on miał z tym jakąś styczność i nie było to totalne pustosłowie. Jego mobilizacja dotarła do mnie i zaczęłam próbować coś z tym robić. Dowiedział się przyjaciel i jego dziewczyna, z którą również jestem bardzo blisko. Chociaż oni mają inne teorie odnośnie mojej choroby, co trudno mi jest zrozumieć, jednakowoż zawsze mam w nich wsparcie. A poza tym nie wie nikt. Rodzinie nie chciałabym mówić i mam nadzieję, że się nie wyda.
  12. Hej :) No i tak zbierałam się dwa miesiące i w końcu dziś w kryzysowej sytuacji wyłupiłam z opakowania zomiren i nie zastanawiając się, łyknęłam. Na początku trochę mnie oszołomiło, ale potem BYŁO CUDOWNIE!! Już nie pamiętam kiedy byłam taka radosna, kiedy nic mnie nie denerwowało, kiedy nie musiałam oglądać się za siebie w autobusie i na ulicy itd. Ale sielanka minęła i znów siedzę smętna i wystraszona. A no i przez kilka chwil tak dziwnie biło mi serce (to normalne przy takim leku, tak?). Tabletki te dostałam przypadkiem od neurologa na wyciszenie, a w ulotce wyczytałam, że mogą też pomóc mi na moje lęki, o których w zasadzie nikt nie wie :) I dziś pomogło. Działał gdzieś ok. 4 godzin. Mam Zomiren 0,25 mg (30 tabletek). No i mam pytanie, czy jest jakiś przedział godzin między kolejnymi tabletkami? Bo niby miałam je brać dwa razy na dobę, ale może jest bardziej sprecyzowana minimalna granica między kolejnymi dawkami leku (na ulotce nic nie ma)? I od kogo potem mogę ewentualnie dostać receptę? Nie chodzę do psychologa ani do psychiatry, neurolożka, która mi to wypisała, przyjmuje na wizyty prywatnie i trzeba długo czekać nim się do niej dostanie, bo to dobry lekarz. Z góry dziękuję za odpowiedzi :)
  13. A dziś jeszcze nie ma żadnego nocnego marka, tudzież rannego ptoka?
  14. Dobry wieczór ;] Powinnam właśnie zajmować się kończeniem mojej pracy semestralnej, ale jestem senna i trudno mi się skupić, a bez tego ani rusz, a nie mogę sobie pozwolić na drzemkę, bo boję się spać. Ale nie w tym rzecz w tym temacie. Rozchodzi się natomiast o jakąś mobilizację. Mam rozgrzebany rysunek, o 13:00 muszę oddać, a ja siedzę i się obijam, aaa A poza tym mój mężczyzna jest daleko, nie wiem, kiedy go zobaczę, i wszystko układa się jakoś tak, że może już nie będziemy razem. A bym się chciała w niego wtulić, takie zasypianie i budzenie się przy ukochanym to sama przyjemność :) Pozdrawiam nocne marki :)
  15. No to dobry wieczór i ja Wam pomarudzę ;] Spałam wczorajszej nocki 2 godziny (sesja, sesja), a dziś, zamiast odespać, siedzę, i pewnie tak będzie do 4 rano, nim całkowicie zajaśnieje. Boję się iść spać, bo nawet jak padam spać zmęczona, często budzę się przerażona w nocy. I tak siedzę i się męczę przed kompem. Ale to podobno normalne, że spokojnie się śpi w dzień, a źle w nocy, przy jakichś stanach depresji czy nerwic.
×