Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rena

Użytkownik
  • Postów

    118
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rena

  1. Dzięki. Myślę że masz rację, ale tak trudno się zmobilizować, wyjść z domu, ciągle się ma nadzieję, że może jutro jak się obudzisz to to zniknie jak koszmarny sen. Do tej pory jakoś sobie radziłam, nawet miewałam nieraz dość długie przerwy spokoju, ale teraz to czuję że już tak łatwo nie będzie.
  2. Myślałam również o tym ale nerwica była pierwsza, poza tym ja nie wchodzę w to tak głęboko, trochę z ciekawości, o wywoływaniu duchów nie ma mowy te rzeczy mnie nie pociągają. Ja aby doszukać się przyczyn choroby, przeanalizowałam już wszystko, całe moje życie, całą psychikę rozłożyłam na atomy, byłam z sobą szczera do bólu. Nie wiem czy to czasem nie jest dziedziczne, moja mama też miała silną nerwicę.
  3. Wielkie dzięki za słowa otuchy, ja też miałam nieciekawe dzieciństwo i myślę, że te wszystkie lęki własnie z tego się biorą, ale co z tym można zrobić. Ja już byłam nawet u wróżki, powiedziała mi że ze zdrowiem fizycznym jest ok, natomiast jestem potwornie zablokowana psychicznie, bardzo emocjonalnie podchodzę do wszystkiego i za duża samoświadomość, no trochę też się param taroten, runami, to mnie interesowało od zawsze ale myślę, że nie potrafię się odpowiednio chronić przed energiami innych. Lubię się tym parać, ale podchodzę do tego raczej sceptycznie, myślę właśnie że obecny mój stan jest wynikiem przeżyć z dzieciństwa.
  4. Ale to już dużo, jeżeli taka jest jego postawa, przecież wiesz, że komuś kto trgo nie przeżył trudno jest wytłumaczyć jak się człowiek czuje, to tak jakbyś chciała opowiedzieć poród komuś kto nie rodził, przez to trzeba przejść. Dlatego my się tak świetnie rozumiemy bo wiemy o czym mówimy. Ale dobrze, że masz jego. Przy tej chorobie potrzebne jest wsparcie. Mi odkąd 2 lata temu zmarł mąż bardzo tego brakuje. Czasem wydaje mi się, że ja się boję ogóle życia, wszystkiego co nowe, jak przychodzą jakieś zmiany to ja jestem sparaliżowana. Najbardziej się boję jak to będzie jak mi przyjdzie umierać chyba najpierw zwariuję. Przeszłam z mężem całe stadium choroby i śmierci, umarł na moich rękach, myślę, że moja psychika była za słaba na to, chociaż przez cały czas opieki, kiedy miałam ręce pełne roboty nie miałam żadnych objawów nerwicy czy depresji, byłam pełna energii, nie miałam czasu na nic. Dopiero pół roku po pogrzebie uderzyło z taką siłą, że myślałłam iż to już koniec mojego życia. I tak trwa do dziś, tyle że doszła jeszcze depresja. nawet nie umiem sobie wyobrazić jak to było przedtem. Nawet z ludźmi mi sie nie chce gadać. Dzisiaj wzięłam pierwszy raz Cital, ale czy to coś da? A jesli to na jak długo?
  5. Witam Jaśkowa! Niestety ale ja mieszkam w Gdańsku a wielka szkoda bo może razem udałoby nam się wyjść częściej. To prawda, że papierosy mobilizują, ja też palę i ostatnio to prawie tylko palę. Ja za daleko od domu też się nie ruszam, czy ty masz nerwicę lękową? Napisz mi czy masz oparcie w mężu jak on do tego podchodzi? Leczysz się? Jestem ciekawa jak ty dajesz sobie radę. Pozdrowienia. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:43 am ] Hej Groskova! Moje dzieci są w Dublinie. Nie wiem gdzie mieszkasz w Polsce, ale musisz iść do lekarza on cię pokieruje na państwową trudno się dostać, ale spróbuj na pierwszą wizytę iść prywatnie, najlepiej do takiego lekarza, który pracuje również w szpitalu to potem może cię wkręcić na terapię dzienną. Weź coś na uspokojenie, pakuj się i wracaj, tutaj dasz sobie radę. Pozdrawiam cie i jestem z tobą.
  6. Dzięki za pociechę, spróbuję i tak nie mam wyjścia, chciałabym podjąć jakąś psychoterapię, ale prywatnie to mogłoby mnie zrujnować a państwowo to nie ma szans. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:57 pm ] Mam dwoje dzieci w Irlandii i ciągle do siebie wysyłamy sms-y to oni mnie trzymają przy życiu, tak jedynie moje dzieci, chociaż odpowiedzialność za najmłodszą, która jest w domu czasem mnie przytłacza, boję się, że jeżeli mi się cos stanie to co z nią będzie? Nie mam rodzeństwa tylko mamę, z którą niie bardzo umiem się dogadać jesteśmy zupełnie różne, dlatego czuję się bardzo samotna mimo przyjaciół, którzy i tak w końcu idą do swoich domów i do swoich kłopotów. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:01 pm ] Ewika! Jesteś w wieku mojej córki jak to fajnie że mogę z tobą pogadać, czasami czuję się taka stara i nie wiem czy ktoś ma ochotę na pogawędkę z takim dinozaurem
  7. Spacerek nawet fajnie, przyjedź do nas to pójdziemy razem, chciałabym tak pogadać od serca, łatwiej mi sie gada niz pisze. Ale i tak sie cieszę, że mam was chociaż w komputerze, lepsze to niz nic.
  8. Ja brałam Coaxil rok i bardzo mi pomógł czułam się świetnie, więć zaczęłam go odstawiać przy nawrocie choroby juz mi nie pomaga i lekarz zmienił mi na Cital, biore od jutra i boje się skutków ubocznych. Pozdrawiam
  9. Cześć! ja również zaczynam od jutra Cital i nie wiem jak to będzie, brałam do tej pory Coaxil ale juz mi nie pomaga, chociaz przez pierwszy rok było cudownie. Mam depresje i nerwicę lękową, bardzo sie męczę, ostatnio jest coraz gorzej, biore dodatkowo Afobam i Hydro. Pozdrawiam [ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:45 pm ] Witam po przerwie, biorę Cital 13 dzień może troszkę lepiej ale i tak rano muszę brać Afobam bo jestem cała roztrzęsiona i już jak się budzę to spadają na mnie lęki, w dalszym ciągu nie mogę jeść, czy to długo jeszcze potrwa? Smutna! A co u ciebie? Jak sobie radzisz?
  10. Cześć kochani! Dino, musisz jeszcze trochę poczekać a leki zaczną działać. Ja mam zmieniony lek na Cital, od jutra zacznę chociaz się boję. Popołudnie tez nie jest wiele lepsze, byłam z córką na spacerze na nic więcej mnie nie stać, najgorsze jest to okropne "niechceni", nic nie jest w stanie poderwać mnie do lotu chociaż na chwilę. Ja ide do pracy od września i nie wiem jak dam sobie radę, boję się bardzo, jak można się domyślić ucze w szkole, a może właśnie będzie lepiej?
  11. Jesteście tam? Prosze niech ktos mi odpisze, Jak wy sie dzisiaj czujecie, jak dajecie sobie radę? [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:05 am ] Dino! Trzymaj się , może masz jakieś tabletki typu Afobam lub Hydroxizina, to w końcu przejdzie, od kiedy bierzesz ten lek? Może jeszcze za krótko
  12. To forum to jedyne co mnie trzyma, ranki są paskudne, a świadomość że zaraz do was skoczę dodaje mi otuchy. Dzisiaj czuję się okropnie, jakbym rozpadała się na atomy i musze jeszcze ukrywać ten stan przed córką, ona bardzo sie boi o mnie ma tylko mnie i nawet nie mam się gdzie wyryczeć. Najadłam się tabletek i czekam kiedy zaczną działać, już nie wiem co robić. Z domu nie mogę się ruszyć bo się boję w domu też mi źle ja nawet nie wiem gdzie bym chciała w tym momencie być chyba w niebycie. Jak przeżyć ten dzień???
  13. No właśnie jej wytłumaczyłam, dlatego jestem. Wiem, że miałam w życiu wiele pięknych rzeczy, a jednak... Może my tak naprawdę nie wiemy co takiego mamy do przerobienia aby było ono pełne i dla nas najbardziej treściwe czy pożyteczne. Róznie już myślę, chociaż wierzę, że nic nie dzieje się bez powodu i przez przypadek, jakiś to sens musi mieć, czy przez to stajemy się bardziej dojrzalsi duchowo?
  14. Ja też mam ochotr nieraz płakać, ale boję się że jak zaczne to nieskończę i zwariuję do reszty, może to jest właśnie źle?
  15. Dzięki za Twój optymizm, jak już tu jestem z wami to mi lepiej, czytam wszystkie wpisy i nie mogę się nadziwić, że tylu młodych ludzi choruje. Ja nie poddaję się, każdą chwilę kiedy czuję się lepiej błogosławię i mówię sobie, że tak już będzie zawsze, tak bym chciała kiedyś jeszcze normalnie pożyć, na luzie. Muszę na dziś kończyć, bo moja córka ostatnio od kiedy was odkryłam nie może dopchac sie do komputera. Jeszcze raz wielkie dzięki za dobre słowa. Serdecznie pozdrawiam. Mam wrażenie jakbym zyskała nowa rodzinę, cudowne uczucie, wielkie dzięki.
  16. Cóż mogę dodać, choruję na nerwicę 13 lat a od dwóch doszła depresja. Znam to uczucie czarnej dziury, pustki i wszechogarniającej niechęci do czegokolwiek. Neśka! Do lekarza musisz się wybrać i wierzyć w to że on ci pomoże, wyrzuć u niego wszystko co ci zalega w duszy, płacz ile wlezie, on od tego jest żeby cię wysłuchać i przede wszystkim nie oceniać. Ja tak zrobiłam, płakałam jak bóbr połowa czasu mojej wizyty to był płacz to też pomaga, a teraz biorę leki i jeszcze różnie się czuję ale jak jestem z wami na forum to od razu mi lepiej, czuję że nie jestem sama i to jest cudowne, jesteście mi bliźsi niż moja rodzina lub koleżanki, którzy nie wiedzą o czym mówię (choć o tym mówię rzadko). Mocno was ściskam i pozdrawiam.
  17. Dzięki za dobre slowo. Leki przepisal mi lekarz, przez jakiś czas czułam się nawet nieźle a teraz znowu mnie dopadło, tak ciężko z tym żyć. To, że iini też tak cierpią jest jakąś pociechą ale wolałabym żebyśmy wszyscy byli zdrowi i rozprawiali tu może na weselszy temat. Gorąco pozdrawiam.
  18. Nie wiem nawet od czego zacząć, tylu z was się z tym boryka. Jestem dzieckiem DDA, dzieciństwo przeżyłam samotnie, ojciec pił a matki nigdy nie było, sama miała nerwicę i musiała uciekać z domu, a ja nie mając rodzeństwa wychowywałam się u koleżanek albo na ulicy bo w domu bardzo bałam się być sama. Wspominam to okropnie, mimo że rodzice mnie kochali. Już wtedy miałam wiele lęków, wyszłam szybko za mąż żeby mieć w końcu prawdziwy dom to też nie wyszło ale to już inna historia, potem związałam się z człowiekiem 20 lat starszym , nareszcie ktoś normalny - myślałam i owszem był dla mnie bardzo dobry choć też lubił zaglądać do kieliszka, myślałam, że skoro nie mogłam pomóc ojcu to chociaż jego życie uratuję. Nawet nie było tak źle, ale w tym czasie zachorowałam na nerwicę lękową, bywało już tak że nie mogłam wyjść z domy sama. Zaczęłam leczenie ale właściwie sprowadzało się ono do przyjmowania leków kiedy się źle czułam. Dwa lata temu mój mąż zmarł na raka płuc, byłam z nim cały czas, chorowałam z nim i umierałam razem z nim, było mi bardzo ciężko podołać wszystkim obowiązkom, praca, dom, dzieci i pielęgnacja chorego. Pół roku po jego śmierci do nerwicy dołączyła depresja. Teraz mieszkam sama z córką, dwoje starszych dzieci jest w Irlandii, żyje nam się spokojnie, pracę mam na miejscu (jestem nauczycielką) i niestety czuję się coraz gorzej, depresja atakuje mnie na całego. Ja chyba nie umiem żyć sama bez drugiego człowieka, całe moje poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane, chociaż i tak wszystko było na mojej głowie, a jednak ta ułudna świadomość, że ktoś jest... Sama już nie wiem dlaczego. Mogłabym polecieć samolotem do dzieci ale tak bardzo się boję, boję się w zasadzie wszystkiego a najbardziej życia. Tak zazdroszczę ludziom, którzy normalnie żyją, smucą się i cieszą i te emocje nie wywołują u nich jakiś neurotycznych stanów. Ja patrzę na ten świat jak przez szybę, jakby on mnie nie dotyczył, wszystko robię automatycznie, jak najszybciej aby mieć to już z głowy, nie umiem się niczym cieszyć. Biorę Coaxil czasem afobam, wiem że powinnam podjąć konkretne leczenie ale też się boję. Jeżdżę tylko samochodem, bo w innych środkach lokomocji dostaję ataku paniki. Jestem już tym wszystkim wykończona. Niech ktoś napisze do mnie, taka się czuję samotna w tym wszystkim. Pozdrawiam was.
×