Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
-
Też zawsze byłam outsiderem. Mogę porozmawiać, ale czuję, że i tak jestem oddzielona. ALe ja to zaakceptowałam. Już nie próbuję się dopaswywyać, czy śmiać się z czegoś co mówią, gdy mnie to nie bawi. Nie udaję nikogo. Często odchodzę, gdy długo gadają tzw "small talk". A wczoraj zauważyłam, że najbardziej do mnie garną się te młodsze istoty. 9,11,14 lat - nastolatki można powiedzieć. Aż mi głupio było, że mówiłam, że nie znoszę dzieci. Ale u mnie jest o często zależne od nastroju. Wczoraj miałam dobry, a i tak nie złapałam zbytniego kontaktu z rodziną. Tzn rozmawiałam, ale sama nawet nie wiem co mówiłam, bo było to takie błahe i nudne. Po prostu jakoś ciągnęłam ten small talk i blablabla. No ja nie pasuje do takkich ludzi. I ja, i oni pewnie też to czują. A młodsze osoby są jeszcze bardziej wyluzowane. Można się z nimi powydurniać. A to bardzo lubię robić. Także wczorajsze spotkanie na plus raczej. Nigdy nie wejdę do grupy, bo jestem inna. To się nie zmieni. Zawsze będę sama. Czy to sama ze sobą, czy w tłumie. Ale Jung powiedział, że jesteśmy najrzadszymi osobowościami. Coś tam jeszcze o tym mówił, ale dokładnie nie pamiętam. Polecam czasem filmiki z yt o Jungu, albo jego książki. Ja teraz będę czytać "Praca z cieniem na podstawie C. Junga" - nie ten tytuł dokladnie. Jak chcesz to Ci podam. To pisała inna autorka na podstawie jego lekcji. Samotnicy to ludzie przeważnie są osobniki mocno samoświadomi, widzący i czujący więcej. Chcący więcej. Dowiedzieć się jak działa świat i po co. Po prostu myślący mocniej. A ta mdła masa? Jest tego wszędzie i niczym się nie wyróżniają poza mieleniem jęzorem, a ich gadka nic nie znaczy. Mdła masa!
- Dzisiaj
-
Wczoraj było nawet spoko. Byłam rozgadana jak nigdy. Dzieciom się podobały prezenty ode mnie. To było dla mnie najważniejsze. I zmieniłam zdanie. Byłam u dwóch rodzin. Na dwóch kolacjach. Z niektórymi mało gadałam, nawet kuzynka jakoś nie chciała specjalnie ze mną gadać. Powymienilam parę zdań z każdym. A potem się wygłupialam z dziećmi. Jednak lubię dzieci. Na to wygląda. I one mnie też no ale to już w sumie nie takie dzieci, tylko nastolatki. Ale już dziś nigdzie nie idę bo złapały mnie wymioty. W sumie to już 4 dni wymiotuje, ale dzisiaj już czuję się bardzo słabo. Do tego ból brzucha z okresu. Posiedzę sama i też fajnie będzie. Lubię mieć cały dom dla siebie
-
Hej miło Cię gościć
-
-
* Mój dziki świat *
You know nothing, Jon Snow odpowiedział(a) na You know nothing, Jon Snow temat w Kroki do wolności
... -
-
No ale tu znamy twoje poglądy i nie jesteś poza grupą. Jaki tam jest cel tej grupy?
-
Ale po co mi pozycja w grupie, do której sam się zapisałem? Nic nie zyskam dzięki temu. Myślałem, że może stanę się mniej dziki, ale poki co raczej potwierdza się moje negatywne zdanie o ludziach. Widzę, że część osób już się odsuwa, bo im nie leży często to, co mówię. W szczególności jak mówiłem, że nie lubię radości, czuję, że nie mamy prawa się cieszyć, gdy tyle jest cierpienia, albo opowiadałem, że w gorszych momentach miałem myśli żeby dokonać jakiegoś samobójczego ataku na któregoś ze znienawidzonych przeze mnie polityków czy innych bogaczy. Jedna dziewczyna zdaje się być mi bliższa i nawet sama to mówiła. Reszta albo mnie wkurwia, albo póki co mało się odzywa. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Ale już widzę, że w takiej grupie funkcjonuje dosyć podobnie jak w życiu. Czuję się wykluczony. Albo będę sobą, ze swoimi poglądami, ale poza grupą, albo będę musiał się dostosować i udawać kogoś kim nie jestem.
-
Czemu?
-
od kilku lat tradycją jest, że w tę akurat noc płaczę. Zawsze się łudzę... puste obietnice. Następny dzień zrujnowany. Po raz kolejny niewyspany. W dodatku cały czas bolą mnie zęby. Znowu ten pisk. To przez myśli. Wystarczy ta jedna i już mi piszczy w uszach. Łzy mi lecą po policzkach... Chciałabym, żeby wszystko wyglądało inaczej A będzie noc przepłakana, już jest, już nie zasnę. Za rok przeczytam to samo.
-
Pytanie otwarte, i gul
-
Nie wiem. Bul bul.
-
Nom miałby jeśli byłby posłuch. To po co mówić że może powiedzieć komuś tamte komentarze co zacytował, a w praktyce nie wolno?
-
Czyli miałby zyskać pozycję przez wdeptanie tamtych lasek w glebę? To chyba nie tak powinno wyglądać W sensie w życiu to po trupach, ale na terapię chodzimy m.in. po to, żeby nauczyć się zdrowo reagować, także w sytuacjach konfliktowych. Przećwiczyć to w bezpiecznym środowisku (jeśli jest bezpieczne). U nas chyba nie było psychologa szkolnego. Nigdy nie poznałem nikogo takiego. Z gnębieniem nigdy nic nie było robione. Opowiadaj nawet jeśli nie on Tamto dziecko było w wieku 17 lat Kiedyś wylądowałem u dyrektora bo mi wychowawczyni napisała w dzienniczku że kogoś uderzyłem i ta osoba „do dziś czuje bul” i zapytałem ją, czy słownik w domu ma, bo mogę jej przynieść, jak nie ma. Miałem 10 lat (i już wiedziałem, że „bul bul” to najwyżej robią ryby).
- Wczoraj
-
Możesz zacząć od tych lasek które pewnie wkurwiaja wiele innych osób (ale nie indyki). Wtedy możesz zyskac ich powiązanie. A jak twoja pozycja się umocni to będziesz mógł rzucać błotem we wszystkich i też ci to łatwiej później przychodzić bedzie Poważanie* Ale ja nie radzę bo dopiero co kogoś besztalam za rady więc idę xd
-
W tej kwestii ciężko mi się wypowiedzieć, bo takie akcje mnie omijają, dopóki komuś nie stanie się jakaś krzywda i nie ląduje u mnie. Od gnębienia/hejtowania czy prześladowania innych są pedagog i psycholodzy i do nich takie sprawy trafiają i tak, takie akcje zdarzają się w każdej szkole w mniejszym lub większym stopniu, jak jakaś szkoła twierdzi, że u nich tego nie ma to kłamie albo zamiata sprawę pod dywan udając że problemu nie ma - jeden pies w sumie. Ja znam tylko bardzo ogólnie z opisu dyrektora pojedyncze sytuacje gdzie ktoś był gnębiony czy tam hejtowany, ale ja się w to nie mieszam bo nie jest to moją rolą. Pamiętam tylko jedną akcje gdzie uczeń dla żartu rozpylił gaz pieprzowy w jednej sali (no debil, bo nawet nie zrobił tego w sali w której on miał mieć lekcje tylko inna klasa), to wtedy skończyło się naganą dyrektora z wpisem do akt. On później prawdopodobnie jeszcze lepszy numer odwalił, ale tu nie mam pewności czy to on, a nie za bardzo wypada mi pytać, ale wszystko wskazuje na to, że zostanie wyrzucony ze szkoły. Tu znowu u mnie w podstawówce jeden uczeń tak robił jeszcze w zeszłym roku - może niekoniecznie było to akceptowane, bo na rozmowie u dyrektora wylądował po którejś takiej akcji, pedagog czy psycholog tam też wkroczył, ale też nie wyciągano wobec niego jakichś konsekwencji bo to było dziecko (10 lat) i też no w takim wieku dziecko jeszcze uczy się swoich emocji i radzenia sobie z nimi. Potrwało to jakiś czas (kilka miesięcy) i teraz już nie ma z nim absolutnie takich problemów.
-
Tak jest, ale tam wszyscy póki co robią w wzajemne kizi mizi. Raz powiedziałem jednej z nich że mnie wkurwia, ale ogólnie, to mam wrażenie, że to jakiś mit z tą szczerością. Jak mam komuś powiedzieć, że mnie brzydzi, albo czuję do niego odrazę albo nienawiść? Albo uważam, że jest głupi i pierdoli głupoty, widzi wszystko w sposób niesamowicie uproszczony i naiwny? To się samo dzieje, że jednak nie chcesz być odrzucony przez grupę. Przynajmniej u mnie tak jest. W realnym życiu po prostu się izoluję od ludzi. Pewnie gdyby mi się związek nie rozpadł, to bym dalej sobie żył w swoim światku złożonym głównie z przedmiotów i świata abstrakcji.
-
Tak ci zdało Taka historia z podstawówki. Jako dziecię właśnie w wieku lat 9-10 dostałem na lekcji wstydliwej przypadłości, jaką jest prącia wzwód. Jeden chłopak, który się jąkał, zauważył to i już otwierał gębę, już zaczynał się jąkać, żeby to wyjąkać, ale ja byłem szybszy i zanim zdążył dokończyć pierwsze słowo, doskoczyłem do niego i dałem mu w łeb. Efekt, kolejna uwaga w dzienniczku, „indyk bez powodu rzucił się na innego ucznia”. Jakby u mnie w szkole średniej ktoś się popłakał przez ocenę to nie miałby życia do końca szkoły. Gnoiliby go tak że musiałby zmienić szkołę. Inne reakcje, jak ten chłopak, który rozerwał fartuch, powiedział że to pi…doli i poszedł trzaskając drzwiami (mówiłem ci, pamiętasz pewnie), były już akceptowane. Przenoszę z innego wątku. Straszni ci ludzie są, nie? I tym się mój obecny związek różni od innych. Myślałem że jakaś jest. Pamiętaj, że masz do czynienia z indyczkiem o małym rozumku, trzeba do mnie dużymi ziarenkami, tzn. literkami. No ale się wyrwiesz z domu wtedy. Najważniejsze, żeby cię kochał. A co do szeroko rozumianej „jakości” – no ty postrzegasz ludzi inaczej, ja tak.
-
Oj sorry. Dziury poza związkiem miałam na myśli. I nie tylko lubi ale też z nich korzysta Ale może byc Myślałam że ten skrót myślowy też zalapiesz Ten wyżej o dziurach xd Ja się odnosiłam do rady bogatego meza by Cię przygarnął. Nie potrzeba męża tym bardziej bogatego by ktoś Cię przygarnął, a jak będzie niskiej jakości (szkoda mówić tak o ludziach) to tym bardziej
-
No wiadomo, że tu w grę wchodzi też temperament. Jedni są bardziej ekspresyjni inni mniej, tak samo dzieci. U mnie liecaliści, którzy przychodzą do LO potrafią płakać bo dostali 4 z niezapowiedzianej kartkówki i wcale nie są to łzy szczęścia, ale no to taka szkoła. Tu też często wchodzą w grę wymagania rodziców. Jak ktoś w domu od dziecka ma presje na dobre oceny to będzie reagował inaczej niż osoba, od której rodzice nie wymagają bycia najlepszym. Zresztą, jak to mówią.... najtrudniejszą rzeczą w pracy z dziećmi są rodzice.
-
Ja tego nie umiem ocenić. Inna sprawa, że ja czuję, że ja nigdy nie byłem dzieckiem. To dziecko to jest ktoś inny. Dysocjacja.
-
-
Najpopularniejsze
-
Najczęściej czytane