Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hellbike

Użytkownik
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hellbike

  1. Wrocila mi lekka depresja co w jakis sposob zachecilo mnie do napisania tutaj. Wiekszosc swojego zycia mialem fobie spoleczna zwiazana z kompleksami na punkcie swojego wygladu. Z kazdym dniem roslo moje przekonanie o tym, ze zadna kobieta nie moglaby traktowac mnie powaznie. Bylem na etapie w ktorym wydawalo mi sie, ze nawet gdyby ktoras sie ze mna umowila - zrobila by to jedynie dla zartu/z politowania. Mialem okres, kiedy w obawie przed swoja brzydota nie wychodzilem z domu. W wieku 19 lat poznalem dziewczyne, w ktorej sie zakochalem i z ktora zwiazalem sie. Jednak po roku nasz zwiazek skonczyl sie, a moje kompleksy wcale nie zniknely. Kolejne 2 lata spedzilem w odosobnieniu(nie tylko od kobiet - ogolnie od ludzi), poglebiajac przekonanie o tym, ze nie nadaje sie do niczego. Zaprzyjaznilem sie z komputerem, a wakacje spedzilem grajac po 12h w starcrafta. Chociaz nie bylem juz dziewica - nic to nie zmienialo. 2 lata samotnosci zdarzyly zniszczyc ewentualne pozytywne wplywy zwiazku na moja psychike. Fobia spoleczna poglebila sie na tyle, ze nie bylem w stanie nawiazac jakichkolwiek kontaktow z ludzmi. Poszedlem na studia do innego miasta z nadzieja na nowa szanse na zycie - jednak trafilem na 2-gi rok studiow, gdzie ludzie juz sie znali. Przez okres pol roku rozmawialem z kims z 2-3 razy. Bylem wrakiem przekonanym o tym, ze samo spojrzenie na mnie budzi obrzydzenie. Normalny kontakt z kobieta byl dla mnie czyms tak odleglym i niewyobrazalnym, ze nie pojawial sie juz nawet w mojej wyobrazni. Po przejsciu zalamania nerwowego i dojsciu do stanu, w ktorym na prawde chcialem popelnic samobojstwo - uznalem, ze musze zrobic cokolwiek, wszystko co tylko mozliwe, aby odzyskac zycie (ktorego nigdy nie mialem). Zarejestrowalem sie na portalach randkowych i tam rozpoczalem probe poznania nowych osob. Nie chce wdawac sie w szczegoly, a jedynie poruszyc istotny temat - prawdziwym problemem nie jest brak kobiety, ale bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci. Wielu z was pewnie w koncu kogos pozna, ale wiekszosc bedzie czuc sie niewiele lepiej niz teraz. Kluczem do wyjscia z tego agonalnego stanu jest proba, podejmowanie ryzyka. Robienie w relacjach z ludzmi tego, co nas przeraza. Nie wiem, jak jest w waszym przypadku - ale u mnie najbardziej wyniszczajacym jest strach przed odrzuceniem. Jedyny sposob na pozbycie sie go, to swiadome wystawianie sie to ryzyko. Komplement, proba pocalunku, wyznanie swoich uczuc. Podrywanie obcej osoby. Jesli sprobujecie i jesli uda sie wam - wszystko zmienia sie niemal natychmiastowo.
  2. Hellbike

    [Zielona Góra]

    Ktos z zielonej gory? przydalaby sie kobieta na weekend, ktora ma ochote sie upic ];->
  3. bylem na woodstocku i jarocinie. Byl ktos na jarocinie? ^^
  4. chcialem tylko przypomniec, ze to dosc stary temat, a mi udalo sie wyleczyc, o czym pisalem zreszta w innym watku.
  5. jesli nie uda sie tobie/wam znalezc ksiazki, odezwij sie na priv.
  6. Po zrobieniu duzego researchu udalo mi sie wybrac najlepsze ksiazki do nauki ktore podobno sa bardzo, bardzo skuteczne. Zaczynajac od zera juz po kilku tygodniach zaczyna sie rysowac calkiem niezle. http://c0834752.cdn.imgwykop.pl/01tfM1H_lpqNfjwEeB20eokP9yXwFul5c66CJuEt,w600.jpg takich postepow dokonuja ludzie po zaledwie 5-cio dniowych warsztatach, ktore opieraja sie ksiazce o ktorej wspominam. Oczywiscie spodziewam sie, ze nikt nie bedzie zainteresowany, nawet gdyby 50% tego forum marzyla o posiasciu umiejetnosci rysowania - ale byc moze ktos mnie zaskoczy ^^. Sam uwazam, ze to dobry sposob na dostrzezenie w sobie jakiegos talentu i przekonanie sie, ze nie jest sie nieudacznikiem (a wierze, ze wielu z was sie tak postrzega). Glownym powodem tego posta jest natomiast to, ze sam od dzisiaj rozpoczynam nauke, i prosciej byloby zmotywowac sie, gdyby ktos podazyl ta droga razem ze mna. Ksiazka nazywa sie "Drawing on the right side of the brain" i da sie ja znalezc w internecie (gdyby ktos mial z tym problem - zapraszam na priv).
  7. Nie wiem co zamierzacie zrobic, ale mysle, ze cholernie ciezko bedzie sie wam dogadac. W sumie to watpie, zeby sie wam to udalo - najsensowniejszym rozwiazaniem wydawalby sie otwarty zwiazek, w ktorym twoja partnerka uprawialaby seks z innymi, ale z tego co piszesz - przy waszych pogladach nie mialoby to raczej zadnych szans na przetrwanie. Zycze powodzenia, w kazdym razie.
  8. No i ok..wiec ich nie ogladaj skoro TY jestes przeciwniczka. Natomiast nie widze powodu dlaczego mialabys swoje poglady narzucac partnerowi. Jezeli Ty nie lubisz marchewki to jemu tez zabronisz ja jesc? Jasne. Tobie latwo powiedziec, bo nie widzisz w pornosach nic zlego. Niektorym ludziom np. nie przeszkadza maltretowanie zwierzat i w analogicznej sytuacji ktos moglby napisac "jak nie lubisz maltretowac, to nie malltretuj. Co tobie do tego, ze twoj partner maltretuje?". Ale oczywiscie ciezko jest zrozumiec, ze ktos moze miec inny od nas system moralnosci, i stad sie biora takie beznadziejne problemy jak z tego tematu.
  9. ja pierdole. Dosc smutkow! dosc uzalania sie nad soba! od dzis zmieniam swoje zycie! pojde, kur**, do hipnotyzera! no pojebalo cie, chlopie? Ok. Na pocieszenie powiem wam, ze mialem bardzo podobnie, w sumie nawet gorzej. Nie bylem w stanie wydobyc z siebie slowa przy obcej kobiecie. Czulem sie brzydki, nudny i nie wart zainteresowania. Tez panicznie balem sie zdrady, i ogolnie odrzucenia. Jak juz pisalem w innym temacie - wszystko zmienilo sie o 180 stopni. Nie ma muru nie do przebicia. Zycze powodzenia. A jak sie nie uda, to mozecie udawac, ze jestescie fotografami, bo najwyrazniej jest to rewelacyjny sposob na zaliczenie kogos, jak sie dowiedzialem w jeszcze innym temacie. ide spac.
  10. to ze kobiety to podnieca, to zadna tajemnica i tez mysle, ze raczej wszystkie. Z tym, ze u niektorych oprocz podniecenia powodowac moze to rowniez obrzydzenie, przy ktorym podniecenie moze stawac sie zupelnie nie istotne, i pewnie wlasnie tak jest w tym przypadku.
  11. Obawiam sie, ze na forum nie znajdziecie zadnych rozwiazan. Mozecie jedynie polaczyc sie w bolu z podobnymi do was.
  12. Nie napisałam nigdzie że nie uprawiam z nim seksu jak i nie napisałam że uprawiam. Także odpisując już poważnie, tak sypiamy ze sobą. Zawsze byłam gotowa na każdą jego zachciankę, oczywiście czasami miałam jakieś wątpliwości, ale raczej zgadzałam się na wszystko. Także nie może powiedzieć, ze było mu ze mną źle. Co do filmów porno jestem całkowitą przeciwniczką. Nie nawidzę tych kobiet które dla pieniędzy robią wszystko, nie mam zamiaru ich oglądać z moim T. Jak mam np leżeć koło niego i myśleć, że nawet przy mnie podnieca się na ich widok. Nie wiem co jest takiego fajnego w tych filmach, jak te kobiety można nazywać "pięknymi". Przecież jesteśmy ludźmi nie zwierzętami, nie może nami kierować jedynie myśl zaspokojenia swoich potrzeb. Mamy jeszcze do tego uczucia, które wg mnie są ważniejsze niż "puszczanie się". Ostatnio mój T mi powiedział, że wie że porno jest złe, bo przez to co robił sprawiał mi przykrość. Nie wiem ile w tym jest prawdy. Żeby nie było, dla wszystkich jestem bardzo atrakcyjną osobą, która nie powinna mieć kompleksów, wiecie "może mieć każdego". Tak jak napisałam wcześniej, czasami jestem pewna siebie a czasami nie. Facetow podniecaja inne kobiety, szczegolnie takie uprawiajace akurat sex >_< i nic z tym nie zrobisz. Twoj facet moze co najwyzej zrezygnowac z ogladania pornoli dla twojej przyjemnosci, co i tak nie zmieni faktu, ze dalej bedzie go to podniecac. Musicie sprobowac sie zrozumiec i znalezc gdzies w polowie drogi. A to, ze oglada pornosy pomimo uprawiania seksu wcale nie jest niczym niezwyklym. Jesli na prawde go kochasz, znajdziecie jakies rozwiazanie - po prostu sprobuj chociaz po czesci go zrozumiec.
  13. Nie ma zadnej definicji bycia nieudacznikiem. Mozna samemu sie za niego uwazac, lub byc byc za niego uwazanym przez innych. Z twojej niskiej samooceny wynika podatnosc na presje spoleczna, przez co kazda cecha, ktora przez otoczenie moze zostac uznana jako dowod twojego uniedacznistwa - przez ciebie rowniez zostanie tak odebrana. Nie ma to jednak wiekszego znaczenia, poniewaz jest to jedynie odbicie tego, ze sam siebie uwazasz za nieudacznika - i nawet, gdyby zadna presja nie istniala, i tak bys sie za niego uwazal - moglbys miec conajwyzej problem ze wskazaniem konkretnych powodow tego stanu. Troche zagmatwanie to napisalem, ale mam nadzieje, ze zrozumiale ^^
  14. ale dopoki sie nie zakochacie, lepiej dawajcie chociaz orgazmy
  15. To nie spoleczenstwo decyduje o tym, czy jestes nieudacznikiem. Nagle zaczynasz odnosic sie do swojego wizerunku; a przeciez mowa byla o tym, co sam o sobie myslisz. Ogolnie nie mam sily tego tlumaczyc i uzasadniac, bo musialbym napisac strasznie dlugiego posta, anyway: niska samoocena cechuje sie tym, ze kazde zdarzenie, ktore przez otoczenie mogloby zostac uznane za porazke, traktujemy jako dowod swojej beznadziejnosci - nie potrafiac zrozumiec, ze wplyw moga miec tu inne czynniki, nie zwiazane z nasza "beznadziejnoscia". Nawet, gdybys nie mial ochoty na seks lub zupelnie nie potrzebowal prawa jazdy - i tak dostrzegalbys w tym dowod swojego nieudacznictwa.
  16. Nawet wielka milosc nie sprawi, ze twojego faceta przestana podniecac inne kobiety. To, gdzie wyznaczycie sobie granice zdrady - czy bedzie to spojrzenie sie na kogos innego, ogladanie pornosow, czy seks z kims innym - zalezy juz tylko od was. Prawda jest taka, ze wszystkie te 3 rzeczy zazwyczaj uzaleznione sa od naszych kompleksow i "problem lezy w nas", z tym, ze te kompleksy u ciebie sa wieksze niz u innych.
  17. Tego nie wiesz czy poprawi czy nie...Ale ja też nie wiem. Przeraziło Cię to co napisałem? To nic nadzwyczajnego, jest mnóstwo rzeczy które czynią cię gorszym gdy ich nie masz: np. brak prawa jazdy, brak matury. Tylko powiedz uczciwie, czy to nie są dowody porażki. ojej. Czytam to forum i juz rozumiem, dlaczego udalo mi sie wyzdrowiec. Bylem swiadom tego, ze wszystkie moje kompleksy, lęki, obawy istnieja jedynie w mojej glowie, nie sa prawdziwe. To co piszesz jest tak absurdalne, ze na prawde ciezko uwierzyc mi, ze nie dostrzegasz wylewajacego sie z twoich slow surrealizmu.
  18. Nie chciałem tego pisać, żeby nikogo nie urazić, ale trudno... Widzisz. Dla mnie ktoś kto nie przeżył inicjacji nie jest w pełni człowiekiem, tak jak by mu czegoś brakowało, co każdy powinien za sobą mieć. Bez różnicy czy za darmo czy za pieniądze. Dlatego mi tak strasznie ciężko. Nie chciałem tego pisać bo to może obrazić któregoś z towarzyszy niedoli. Poza tym na pewno coś się zmieniło. o boze. Wiecie... w sumie to na pewno wiecie! ale i tak to powiem - te wszystkie problemy sa w waszej glowie, niemal ze tylko i wylacznie. Nawet jesli zdarzaja sie osoby, ktora moga was negatywnie ocenic na podstawie waszego doswiadczenia seksualnego - jest to zazwyczaj niewielka, malo istotna ocena, do ktorej oni sami nie przywiazuja duzej uwagi. to wy zrobicie z tego problem, rozdmuchujac to do ogromnych rozmiarow, podwazajac resztki waszej pewnosci siebie w relacji z ta osoba - ktora w rzeczywistosci wasze dziewictwo, lub tez jego brak - miala w wiekszym lub mniejsjzym stopniu w dupie. A tobie jak tak strasznie jest ciezko, i faktycznie tak myslisz, to idz na dziwki - przynajmniej przestaniesz zyc w sferze fantazji, ze rozdziewiczenie mogloby polepszyc twoj stosunek do samego siebie, bo watpie, zeby faktycznie to cos zmienilo.
  19. Przeczytalem kilka stron i musze przyznac, ze dawno nie czytalem takiego *********** ^^ Anyway, o ile nie umawiacie sie z kims bezposrednio na seks, to wiekszosci osob nie bedzie za bardzo interesowac to, czy jestes prawiczkiem, czy tez nie. mam nadzieje, ze nikogo swoim postem nie urazilem.
  20. Jest tu was bardzo duzo, macie cholernie duze problemy, chodzicie do lekarzy, bierzecie leki, chwytacie sie kazdego mozliwego sposobu na polepszenie stanu psychicznego. Ilu z was faktycznie wyzdrowialo, albo przynajmniej odczulo duza poprawe jakosci zycia i moze powiedziec - "tak, to dzieki lekom/lekarzowi jestem tu gdzie jestem, dzieki niemu czuje sie znacznie lepiej" ? Jesli nalezysz do tego grona osob - jak dlugo to trwalo? Jesteś już jakiś czas na forum więc zanim założysz nowy wątek poszukaj czy już nie istnieje takowy
  21. yup, popieram to w 100% i dokladnie o to tutaj chodzi. Problem polega jednak na tym, ze akceptacja wcale nie jest latwa. Duzo, bardzo duzo czas poswiecilem na proby zmuszenia sie do akceptacji. Akceptacja nie jest czyms, czego sie chce; to po prostu cos, co sie dzieje. Jesli myslimy o tym, ze chcemy akceptacji, staramy sie dazyc do niej - prawdopodobnie tak na prawde zalezy nam jedynie na korzysciach ktore plyną z akceptacji. Pozatym - chec dazenia do akceptacji to jednoczesnie chec zmiany samego siebie, co jest sprzeczne z samoakceptacja. ANYWAY Jesli ktos ma ochote na terapie wstrzasowa, to zapraszam - cierpie na wieczny deficyt partnerek na podroze autostopem po swiecie. Jesli ktos ma ochote na bardziej zwyczajne spotkanie - rowniez zapraszam. Oferta kierowana glownie do kobiet z fobia spoleczna/borderline.
  22. viewtopic.php?t=26927 - moj temat sprzed ok 3-ch lat. tutaj kolejny, kilka miesiecy pozniej - http://psychologia.apl.pl/forum/viewtopic.php?f=18&t=9752 Wyleczylem sie samemu, bez pomocy lekow/lekarzy. W pewnym momencie doznalem czegos w rodzaju zalamania nerwowego, osiagnalem "totalne dno", w ktorym bedac - zaakceptowalem swoj stan. Pogodzilem sie ze swoja nie mocą i z tym, ze nie pomoge sobie siedzac caly czas w swojej glowie - z tym, ze musze wyjsc do ludzi, i jedynie ich pozytywny wplyw moze mi pomoc(konkretnie chodzilo o pokazanie, ze swiat wcale nie czeka, zeby zrobic mi krzywde/wysmiac mnie itp). Wedrowka nie zawsze byla prosta - np. mialem pewnien moment, w ktorym uznalem "koniec z fobia". moment przelamania sie. Moment, w ktorym pierwszy raz podszedlem do obcych mi ludzi, porozmawiac z nimi. Skonczylo sie to nozem przystawionym do mojej szyji i skradzionym portfelem - jednak mimo wszystko nie mialo to duzego wplywu, i jedynie opoznilo "wyleczenie" o kilka tygodni. Podlozem mojego zaburzenia byly glownie kompleksy na punkcie wygladu - lekarstem byl (nie wnikajac w szczegoly) kontakt z kobietami. Fobia spoleczna nie jest/nie byla moim jedynym problemem, jednak zdecydowanie najwiekszym. Wiele z tych "innych" problemow rowniez udalo mi sie "wyleczyc". Teraz jestem na etapie uwalniania sie od wciaz pozostalych "schorzen", dazenia do wolnosci calkowitej. Jesli jest tu jakis watek zbiorczy dla osob ktore sie wyleczyly, to przepraszam, ale nie zauwazylem go. Na zakonczenie - link do mojego bloga. http://szukajaczycia.blogspot.com -- 07 wrz 2012, 22:13 -- Niestety nie moge edytowac poprzedniego postu, wiec napisze tutaj - tamte 2 opisy w zaden sposob nie wyczerpuja tego, co "dolegalo mi". np. nie ma nic o tym, ze mysl o koniecznosci powiedzenia "dzien dobry" w sklepie byla powodem do calego dnia stresu. Ogolnie - kontakt z ludzmi, szczegolnie nieznanymi - byl dla mnie dosc abstrakcyjnym pojeciem. Strasznie duzo roznych, bardzo roznych objaw bylo. Przez jakis czas mialem ataki agresji, w ktorych tracilem kontrole. Czasami wywolywalo to niemal narkotyczne stany, w ktorych trzaslem sie i bylem bliski utraty przytomnosci. Duzo, za duzo zeby wszystko tu opisac.
  23. Tak, zdaje sobie z tego sprawe.
  24. Moze znajdzie sie ktos majacy cos madrego do powiedzenia.
  25. Swoj stan nazwalbym jako "problemy z samoakceptacja", ale moze istnieje jakies madrzejsze okreslenie. A wiec mam duze wachania nastrojow, zarowno dlugo jak i krotkoterminowe - przejscie ze stanu ogromnej depresji do stanu, w ktorym czuje, ze moge normalnie zyc, normalnie kontaktowac sie z ludzmi, wyrazac swoje emocje itp to kwestia dwoch tygodnii - i do takiego przyjscia wystarczy bardzo niewiele bodzcow; krotkie pasmo sukcesow (glownie towarzyskich, bo generalnie emocje/relacje z ludzmi to jedyne, co sie dla mnie liczy) lub porazek wystarczy do takiej zmiany. W ciagu dnia moj nastroj rowniez zmienia sie wielokrotnie w dosc sporym stopniu. Kiedy wpadam w depresyjne stany - trace zdolnosc komunikacji z ludzmi, okazywania emocji, a co najgorsze - odczuwania ich. Zamykam sie kompletnie, moja wrazliwosc na bodzce spada, nie jestem w stanie angazowac sie w zycie (stad wynika brak zdolnosci komunikacji) - glownie zwg. na przekonanie o wlasnej beznadziejnosci i strach przed porazka. Stan ten czasami przybiera bardzo ekstremalne formy, zaczyna mi sie wydawac, ze ludzie smieja sie ze mnie, nie mam czego szukac po za swoimi 4-ma scianami itp. Generalnie - kazdy na mnie czycha i jest negatywnie nastawiony. Czuje, ze w zadnych relacjach ludzkich nie jestem brany powaznie, czuje sie smieciem. W takim stanie ciezko jest mi okreslic, czego chce, co czuje i kim wlasciwie jestem - ale wynika to chyba z tego, ze obawiam sie tego, kim jestem - czuje sie malo pewnie, nie akceptuje tego, a brak umiejetnosci identyfikacji samego siebie wynika z procesu wypierania siebie. Stany pozytywne sa rownie ekstremalne - zaczynam kochac zycie i ludzi, staje sie otwarty, szczesliwy, pogodny, dobrze nastawiony do czegokolwiek, co przyniesie zycie. Jako ciekawostke moge powiedziec, ze w pozytywnym stanie mam wieksza tolerancje na bol, podoba mi sie bardziej ambitna muzyka (slucham wtedy sporo klasyki), oraz smakuja mi bardziej wyszukane smakowo potrawy. W stanach depresyjnych najgorsze sa chyba noce - - cos jakby proces wypierania samego siebie; wydaje mi sie, jakbym w ogole nie spal, tylko "fantazjowal", ew. caly czas byl swiadom swojego snu. Wcielam sie w inne postacie, ew. jestem soba ale przybieram cechy innych postaci - mowie i mysle w sposob taki, jak one. Zazwyczaj z kims rozmawiam, czasem przemawiam do ludzi, czasem prowadze jakis pseudo-odkrywczy monolog. Ma to bardzo kiepski wplyw na moje samopoczucie, po czyms takim budze sie w fatalnym stanie (ale zazwyczaj odrazu po wstaniu z lozka robi sie nieco lepiej). Kiedy mam takie jazdy to wiem, ze kiepsko ze mna. Gdybym mial sam sie zdiagnozowac, powiedzialbym borderline - z tym, ze wydaje mi sie, ze te osoby(z borderline) wciaz zachowuja wrazliwosc kiedy przychodza gorsze stany - u mnie wrazliwosc znika, staje sie pusty.
×