Witajcie,jestem tu nowa a raczej "podczytuje was"od dawna ale dopiero teraz sie zarejestrowałam.
Przeczytałam o depersonalizacji i derealizacji,które podobno są kolejnym "stadium"nieleczonej nerwicy.Ja mam nerwice od baaardzo dawno(pierwszy raz trudnosci z oddychaniem na tle psychicznym pojawiły sie w wieku 10 lat...),póżniej 5 lat przerwy,póżniej rok,następnie ponad 4 no i znowu sie zaczeło...pod koniec marca...i nie mija:(Pojawiły sie też kolejne objawy,poczucie dziwnej lekkosci jakbym miała upaść,zawroty głowy,drętwienie ręki i wrażenie,ze jest ona bezwładna,kołatanie serca,oczywiście ogromny lęk przed śmiercią,przed tym,ze inni będą widzieli,ze upadam np.w autobusie dlatego też moje objawy nasilaja sie w zatłoczonych środkach komunikacji.Od jakiegoś czasu jednak czasami pojawia sie wrażenie,że jestem "za szybą",że zyje w jakimś innym swiecie,ze "ktoś podmienił mi głowe"jakkolwiek śmiesznie to brzmi,nie cieszy mnie wizja spotkania z kimś czy zakupów co do niedawna wprawiało mnie w dobry humor.
I teraz moje pytanie.Nie biore zadnych leków oprócz ziołowych,ponieważ ciągle mam wrażenie i nadzieje,ze uda mi sie to zwalczyć samej.(podczas ataków kilka lat temu brałam atarax i on pomógł)
Jednak jest coraz gorzej...Przerażają mnie nowe objawy,z drugiej strony przerażają mnie skutki uboczne leków,które ew.miałabym brać.
Czy ktoś miał nerwicę i wyleczył sie z niej sam?Czy nieleczona narwica zawsze prowadzi do pogorszenia stanu?Prawde mówiac po przeczytaniu wątków na tym forum zwłaszcza tych o depersonalizacji jestem przerażona i teraz boje sie tego jeszcze bardziej niż poczucia duszności itp.
Jeszcze jedna refleksja po przeczytaniu wątków na tym forum.Tyle tu opisów ludzi z identycznymi objawami jak moje a nigdy jeszcze nie spotkałam nerwicowców;) w normalnym życiu,nikt nie macha nerwowo nogami jak ja,nikt nie drapie sie po szyi przez pół godziny i nikt nie tłucze sie po twarzy(takie leciutkie,miarowe uderzanie pomaga mi ),cały ten arsenał środków w walce z nerwami wykonuje np.w tramwaju i dziwi mnie ,ze w tak wielkim mieście jakim jest Warszawa nie zetknełam sie z podobnymi ludżmi(a zawsze obserwuje,przypatruje sie w poszukiwaniu podobnych mi "ofiar":)
Czy Wy spotykacie innych chorych na nerwice,czy gdy mówiliście kiedyś o Waszych problemach,ktoś przerwał Wam i powiedział"Mam to samo"?
Ciekawi mnie to.Przez to,ze nie znam innych chorych wydaje mi sie,ze jestem zupełnie sama z tym problemem i mnie dołuje...
Jeżeli taki watek już był to przepraszam ale musiałam to napisać,bo pisanie przynosi mi ulgę,tak samo zresztą jak mówienie o moich kołopotach z nerwicą "w realu"ale nikt nie chce tego słuchać i każdy traktuje mnie jak przewrażliwioną wariatkę(może to prawda:()
Ew,prosze ten watek zablokowac,choć nie chciałabym tego...
Pozdrawiam wszystkich i zycze nocy bez ataku...sobie również...