Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mrówka1526912974

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mrówka1526912974

  1. Witaj Gosiu, ile masz lat?? ja trochę ponad ćwierć wieku i jestem ze stolicy (naszego wojewóztwa;) ) a z prefixem przepraszam, ale chyba "nie kumam" co mam zrobić
  2. pisząc, że ojcem bilogicznym zawsze pozostanie chodziło mi o to, że jak tłumaczyła pani psycholog na zawsze jesteśmy dziecmi naszych rodziców, nawet jak mamy już własne dzieci, nawet jak nasza mama ma nowego partnera, a nawet jak ten rodzic umrze, to my nadal jesteśmy jego dzieckiem, nie wiem do końća jakie to ma znaczenie psychologiczne, ale generalnie rodzice mają przeogromny wpływ na nasze jestestwo, tacy którzy nas zdradzili i opuścili, niestety też. Poza tym chciałam uściśclić, bo wyrażenie "były ojcieć" jest nielogiczne właśnie dlatego, że jednak zawsze będzie on ojcem, rozumiem już jednak co chciałeś podkreślic, że nie czujeśż się jego dzieckiem, choć bilogicznie nim jesteśk, gdyż ojceim sam CIe jakby odepchnął i nie był tym, kim miał obowiązek dla Ciebie byc( nawet jak nie był męzem Twojej mamy, to miał obowiązki wobec Ciebie i się z nich nie wywiązał, pozostawił Ciebie bezbronnego w pewnym sensie...Rozumiem, to przykre bardzo, współczuję CI U mnie też nie było wesoło, choć to inna historia Generalnie cały szkopól polega na ty, by się wyzwolic z tego kręgu mechnizmów i patrzenie na siebie w taki sposób, jaki inni u nas zakodowali.To cały szkopół i to niestety jest trudne, bo czasem nie wiadomo co robic...
  3. No właśnie, tak trochę pobieżnie przeczytałam, ale wydaje mi się, że to chyba wymaga głownie pomocy psychoterapeuty, sama chemia może jedynie pomóc, żeby w ogóle jakos zacząc funkocjonować. Ja jestem trochę młodsza, nie mam jeszcze swojej rodziny, ale mam podobny problem jeśli chodzi o rodzinę, gł. Mamę, przeraża mnie to, że coś może jej się stać, że może umrzeć, nie wiem jak to przeżyję, stracę cały sens życia...ale wiem że mój stosuenk do tego jest chory i że nie mogę wszystkich uwięzić w domu, żeby się o nich nie bać...mi pomaga takie lakerstwo seroxat, ale i tak gł. problem polega na dłuższej psychoterapii.W końcu chyba znalazłam możliwość dobrej psychoterapii i wiem, że to mi potrzebne. A do samolotu też bym nie wpadła, choć w Polsce ginie 6 tys osób rocznie na drogach a w wypadkach samolotowych to są znikome procenty na całym świecie - licząc oczywiście proporcjonalnie do osobokilometrów odbywanych lotów (bo zaraz ktoś powie, że samolotem mniej osób lata itd.). Jednym słowem sugeruję psychoterpeutę, bo inaczej i Ty i Rodzina możecie przeżywć koszmar.
  4. nie zdałeś przez nerwicę, jeśli mogę spytać?? z po drugie nie rozumiem wyrażenie "były ojciec" - chodzi Ci o byłego męża Twojej Mamy?? No bo chyba nie można być "byłym" ojcem, ojcem chyba jest się do końca życia...nawet jak komuś prawa rodzicielskie odbiorą, to jednak nadal jest chyba ojcem - przynajmniej w znaczeniu bilogicznym...??
  5. A wiecie też, chciałabym poznać faceta, w ogóle marzę o rodzinie i dzieciach, ale to na potem (jak wyleczę nerwicę). W każdym razie już dośc dawno temu rozstałam się z pewnym facetem i teraz chciałabym poznać kogoś nowego. Uważam, że należy być szczerym wobec siebie nawzajem (no nie tak, żeby na pierwszym spotkaniu się spowiadać z całego życia, ale w miarę narastania zaangażowania otwierać się i nie oszukiwać). Niestety coraz bardziej się obawiam, że faceci na dziewczynę, która miała/ ma nerwicę patrza jak na jakiś "wybrakowany produkt". Już kilka razy spotkałam się z sytuacją, że próbowałam coś ogólnikowo wspomnieć, że się wszystkim strsznie przejmuję i stresuję się, nie mogę spać itd i widziałam w oczach tych facetów po prostu strach, a potem urywali znajomość. Może napiszzecie ( zwł. faceci) co o tym myślicie?? No bo nie zamierzam oszukiwać ( schemat, że maż w 2 lata po ślubie się dowie, że miałam takie problemy nie wchodzi w grę), ale obawiam się, że faceci będą bali się ze mną być lub będą mi potem wypominać moje problemy, będą mnie traktowali jako "gorszą".
  6. Właśnie lerivon nie za bardzo pomagał - zapomniałam go wypisać. Teraz właśnie lekarka zapisała mi stilnox, ale zaznaczyła, że mogę go jeść tylko tydzień, żeby się "odwarunkować" ( bo się zawarunkowałam w stylu " o Boże, zbliża się noc, na pewno znów nie zasnę, nie wyśpię się, już 2 dni nie spałam, wylecę z pracy itd"). Powiedziała, że BROŃ BOŻE jakbym go jadła dłużej niż tydzień, bo on uzależnia i to jest groźne lek. Co prawda, mówiła, że początkowo firmy farmaceutyczne entuzjastycznie reklamowały, że to jest usypiacz nowej generacji, kóry nic a nic nie uzależnia, ale musiały się z tego wycofać, gdyż obecnie na oddziałach jest wiele osób uzależnionych od stilnoxu( tu mi pani dr wytłumaczyła pod względem chemicznycm, czemu on uzależnia, ale nic a nic się na tym nie znam, więc nie zapamiętałam).Wniosek jest taki, że stilnox to nie jest bezpieczne lekarstwo i uzależnia.
  7. :) witajcie. Ja mam nadzieję, pozbyć się jej raz na zawsze, a przynajmniej nauczyć się żyć, tak by żyć w miarę normalnie, czyli aktywnie i spokojnie. Przypuszczam, że skłonności mogą pozostać, bo to może być taka "uroda" organizmu, ale niekoniecznie, bo gdyby nie pewne wydarzenia, to pewnie nie byłoby nerwicy. Zresztą zobzczymy, ale chciałam się pochwalić, że podjęłąm stanowczą walkę, może nawet w najbliższym czasie pojadę do jakiegoś ośrodka leczenia nerwic, bo mam dość. Mam tyle pomysłow, planów, marzeń i realnych szans, a nie mogę ich realizować, bo przez tę głupią nerwicę nie mogę spać. DOŚĆ :) [ Dodano: Sob Cze 24, 2006 10:29 pm ] Aha i jeszcze dodam, że ja właśnie obecnie wegetuję - dosłownie, to dobre określenie. Ale mam tego dosyć, bo dlaczego moje życie ma być takiej kiepskiej jakości. Mam skończone studia, w miarę dobry zawód i teoretycznie wiele szans na przyszłość, a tymczasem nie mam na nic siły, spać nie mogę, trawią mnie jakieś głupie niepokoje, natręctwa...nie, ja stanowczo NIE CHCĘ wegetować. Postanowiłam sobie, że raz a dobrze trzeba się za to zabrać. Mam nadzieję, że się uda
  8. No właśnie... gdyby nie problemy w domu, to u mnie nie byłoby nerwicy:( A jak będę mieć trochę czasu to wkleję, co przeczytałam nt dzicińśtwa i rodziny w takiej mądrej książce o nerwicy..tylko zastrzegam od razu, że to nie jest tak "że się karmię i nakręcam" czytając o nerwicy( jak twierdzi moja rodzina) . U mnie jest odwrotniel, im więcej wiem, tym jednak lepiej sobię radzę, bo wiem jak postępować z samą sobą Pozdrawiam
  9. Witajcie...nie będę tu pisać historii swojego zycia, bo przypuszczam, że każdy z Was ma dość własncyh smutków. Ogólnie: jest źle i to na całej linii. Całe życie się wali, ciągnie się to już długo. Skończyłam studia, nie mam na razie męża, ani dzieci, nie mam nawet chłopaka, ale w przyszłości chciałabym mieć szczęśliwą rodzinę. Dlatego MUSZĘ się jakoś wyleczyć, bo jak na razię to jestem bliska rezygnacji/wywalenia z pracy:(.Mrówka
  10. Moja psychiatra namawia mnie na pojechanie na 2 mc-e do jakiegoś Komorowa pod Warszawą, podobno jest tam jakiś Ośrodek leczenia nerwic?? Czy ktos tam może był?? Jak wygląda pobyt w takich ośrodkach?? Czy gdzieś jest stronka tego Komorowa, bo nie mogę znaleźć?? Czy znacie jakieś inne ośrodki leczenia nerwicy, które możecie polecić?? Wolałabym nawet, by może to było jakieś sanatorium, a nie szpital psychiatryczny, tylko w moim przypadku podstawą jest psychoterpia.Proszę bardzo o porady. Źle sypiam i nie daję rady w pracy, a rodzina raczej przyczynia się do nerwicy, więc powaznie myślę o pojechaniu gdzieś i to szybko.
  11. mam pytanie: czy macie dobry kontakt, wsparcie i akceptację ze strony Rodziny?? Ja nie mam, od dzieciństwa jest źle i to jedna z gł. przyczyn nerwicy. I drugie pytanie: czy macie tzw. "bratnią duszę" - męża/ żonę, chłopaka/ dziewczynę, który byłby jednocześnie Waszym przyjacielem i powiernikiem, który by Was wspierał ( ja nie mam).
  12. Ja brałam, żeby zasnąć. Działa tak średnio, ale nie najgorzej. A w innych celach to nie wiem.CHyba też pomaga się ogólnie "pozbierać" z tego co ja zauważyłam.
  13. Potrzebuję na gwałt (póki jeszcze mnie nie wyrzucili z pracy:( ) jakiegoś dobrego leku na problemy ze spaniem. Dodam, że codzień wieczorem jestem zmęczona i senna, ale natręctwa i faktyczne problemy z pęcherzem, zupełnie uniemozliwiają mi zaśnięcie. Potrzebuję więc czegoś, co mnie będzie zwalało z nóg wieczorem, lecz rano będę mogła normalnie iść do pracy. Dodam, efekty dotychczasowych prób: 1. Leki ziołowe- na nic 2. Melatonina- na nic 3. Doxepina - na nic 4. Sanwal- skutecznie działąjący, ale groźny i uzależniający 5. Zyprexa - skuteczna, ale tyję w tempie 5kg/m-c!!!! 6. Ketrel - dość skuteczny, ale to jeszcze nie to 7. Mirzaten - jem jak głupia, a czy działa nasennie?? hmm 8. Trittico - zjadłam raz wczoraj i dziś śpię cały dzień, jestem do niczego, ale nie wiem czy to efekt Trittico czy pogody. Zaśnięcia mi nie ułatwił CZY SĄ JAKIEŚ INNE LEKI?? NIE CHCĘ, ŻEBY MNIE Z PRACY WYRZUCILI:((( POMOCY, PROSZĘ!!
  14. Witam wszystkich z naszego województwa.Piszcie! A prefix gdzie ? ; ) (dop. Lith)
  15. Relanium?? I NIC INNEGo nie działa?? ja polecam taki lek SEROXAT i podobne - jest naprawdę świetny!!! Działa na nerwicę lękową i dodatkowo podnosi nastrój. Na efekty trzeba poczekać wprawdzie ok. 2 tyg, ale działą świetnie i z tego co wiem, lekarze też go chwalą, nie uzależnia.Pozdrawiam
  16. tak! ja czasem czuję, że muszę coś zrobić np. napisać piatego z rzędu smsa do jakiegoś chłopaka, na którym mi zależy, choć wiem, że to pogorszy sprawę, ale nie jestem w stanie znieść czekania. Bardzo mi to utrudnia relacje z innymi, gdyż często jak jak ktoś ma jakieś niewyjaśnione "fichy" w stosunku do mnie np. odzywa się nagle tylko półsłówkami, to sama "prowokuję" (nie do końca świadomie) awanturę, bo nie jestem w stanie znieść tego stanu zawieszenia:(
  17. Słyszałam, że jest świetny ośrodek/szpital w Komorowie pod Wawrszawą, sanatoria z tego co się orientuję, też są, lecz gdzie dokładnie, to nie wiem, pozdrawiam
×