Skocz do zawartości
Nerwica.com

szy_ona

Użytkownik
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia szy_ona

  1. oj, natrętne myśli... skąd ja to znam, to przez nie trafiłam do terapeuty, gdy zaczeły mnie wpędzać w depresje i totalnie paraliżować. I dalej mnie męczą, choć przez leki i terapie jest o wiele lepiej.
  2. Jak Ci kobieta nie spasowała, to znajdz kogoś lepszego. Ważne jest żebyś czuła sie jak najbardziej konfortowo na wizytach. I jak już wyżej napisano: psychoterapia-podstawa. Leki- wspomagająco (żeby normalnie funkcjonować) ale nie sa konieczne.
  3. Myślę, że ta obawa sama w sobie jest natręctwem.
  4. Ja się nie znam ale z tego co tu piszesz to masz depreche na maksa. I leki sie traktuje jako wspomagacz nie jako sposób na "syf" który Ciebie gnebi. Myśle, że bez psychoterapii daleko nie dotrzesz. Rozsądnie było by iść jeszcze raz do psychologa opowiedzieć o tym. Zacząć psychoterapie i dodać ewentualne leki, ale o tym już specjalista niech zadecyduje. Pozdrawiam
  5. Na to pytanie odpowie Ci tylko psychiatra lub psycholog. I polecam wizyte u kogoś takiego. Sama podobnie miałam. Wszystko fajnie, po czym dno. Okazało się że było to we mnie zakorzenione od dawien, dawna i "wylazło" niecałe 1,5 roku temu. Z Tobą może podobnie być i Twoja nieśmiałość z kiedyś może tu mieć znaczenie, ale to są tylko moje domysły, specjalista nie jestem.
  6. Też bym chciała juz z tego zejść i mam nadzieje ze mi się to uda w miare możliwości, ale kiedy to nastapi to nie wiem, bo puki co było tylko zwiekszanie dawek i mam nadzieje, że wiecej juz nie będzie :] Ale najpierw musze uwierzyć w to, że będe potrafiła bez nich funkcjonować. Pozytywne myślenie to podstawa, choć czasem o nie ciężko :/
  7. Ja leki biore juz rok. Zaczęłam od asertinu-50mg, a obecnie jestem na setaloft-200mg(odpowiednik asertinu-tańszy), Anafranil-25mg, i doraznie pernazinumw dawce 25 mg (a obecnie aplikuje go 2x dziennieczylo 50mg). Wiec róznie z tym bywa. I pomimo łykania tyle chemi i tak u mnie nie jest w 100% "fajnie". I podziwiam ludzi którzy potrafili odstawić leki. Ja jak np ostatnio mi brakło anafranilu to zaczełam odrazu "bzikować". Cholernie sie boje odstawić leki, ale wierze w to że jest jeszcze dla mnie za wcześnie, choć ile można. A co do tematu to odstawiać sie powinno pod katrolą lekarza, i nie "nagle". Z tych leków trzeba schodzić powoli i stopniowo. karolina-1977, 2 tygodniowe nagłe odstawienie napewno wywołało te objawy.
  8. szy_ona

    cudowny lek

    Fajnie że Ci sie polepsza. Ale idealizujesz działanie leku. Jak to carlos, napisał masz: "idealnie dobrany lek". To czy rzeczywiście działa tak jak tu piszesz wyjdzie po jego odstawieniu.
  9. szy_ona

    cudowny lek

    Leki to nie rozwiązanie tylko chwilowe uspokojenie nerwicy, po to żeby w trakcie psychoterapi można było w życiu codziennym funkcjonować. I nerwica nie zawsze jest w 100% wyleczalna. Czasami leczenie przynosi efekty do pewnego momentu w którym trzeba nauczyć się żyć z lękami i panować nad nimi. Poprostu okiełznać to.
  10. szy_ona

    cudowny lek

    Leki to nie rozwiązanie tylko chwilowe uspokojenie nerwicy, po to żeby w trakcie psychoterapi można było w życiu codziennym funkcjonować. I nerwica nie zawsze jest w 100% wyleczalna. Czasami leczenie przynosi efekty do pewnego momentu w którym trzeba nauczyć się żyć z lękami i panować nad nimi. Poprostu okiełznać to.
  11. etien, skoro tak stawiasz sprawe to się zgadzam. :] Tylko nazwałabym to prędzej "obraniem pewnej postawy" niż "odpowiedzialność" bo "czasem" wymyka się to z pod kontroli i cieżko odpowiadać za np.myśli nad którymi nie panujemy czy też lęki. tzn wiadomo ze to coś gdzies tam sierdzi co to powoduje, ale "odpowiedzialność" jest mocnym tu słowem, bo u kogoś moglo by wywołać jeszcze wieksze, bezpodstawne poczucie winy.
  12. [*EDIT*] (odpowiedz do cytatu) troche to nie logiczne , z jednej strony nie mieliśmy wpływu a z drugiej mamy brać za to odpowiedzialność. To tak jakby dziecko zachorowało i matka się nim nie zaopiekowała pomimo tego ze to nie było zależne od dziecka.
  13. Gagateku, też na 1szym roku cały semsetr, ciężko było, nie leczyłam się i wsumie nie wiedziałam co mi jest, wierzyłam że mój lęk jest słuszny i prawdziwy. A do tego dookoła ludzie, liczyłam, że ich obecność mi pomoże podobnie jak Tobie i też sie pomylilam. Mója czołgająco-niska samoocena pewnie powoduje we mnie lęk przed brakiem akceptacji. I pomimo leczenia dalej tak jest. Zaczęłam chyba się bronić i zrodziła sie we mnie nienawieść do ludzi bezosobowych (tzn. obcych, na przystanku, w autobusie itd.). Nawet teraz jak siedzę w domu i pisze tego posta to mam wrażenie wyobcowania, chodzby na tym forum. Ze nie jestem tu "mile widziana". Napewno zgadzam sie z Venus: dobry psycholog nie zaszkodzi. pozdrawiam
×