Witam wszystkich serdecznie i zwracam sie z prosba o rade.zmagam sie z nerwica juz 2 lata najpierw byly to zawroty glowy,pozniej doszly jeszcze inne dolegliwosci,jednak ignorowalam te objawy i funkcjonowalam normanie.W wigilie jednak bedac na pasterce musialam wyjsc z kosciola i...wyszlam.I zaczelo sie.Od tego czasu minal juz ponad miesiac a ja bylam moze z 6 razy poza domem i to z wielkia niechecia.Boje sie wychodzic z domu,jechac samochodem itd itd itd.Mysle ze to dlatego ze sie poddalam wtedy wychodzac z kosciola ale balam sie ze zemdleje,nogi misie trzesly itd.I teraz nie mam juz siy walczyc.Probuje,moze zbyt malo sie staram,ale to wszystko nie wychodzi.Madra pani psychiatra powiedziala ze to na tle nerwicowym,ze zbyt rozpiescili mnie rodzice i dlategosobie nie radze z codziennoscia ale to nie prawda,zawsze moglam liczyc tylko na siebie,Owa pani doktor przepisala mi jakies tabletkki jednak ja ze zlosci na nia nie biore ich,chcialam uporac sie z tym sama.Jednak nie wiem czy dobrze zdecydowalam bo jest mi tak ciezko...czy ktos moze mi poradzic czy zdecydowac sie na leki czy moze jakas psychoterapia itp.nie mam doswiadczenia bo nigdy nie chorowalam i nie cierpie biegania po lekarzach,ale jak mus to mus;)BLAGAM niech mnie ktos ukerunkuje bo niedlugo bede sie bala wlasnego cienia!!!!Z gory dziekuje za odp.
