Skocz do zawartości
Nerwica.com

little angel

Użytkownik
  • Postów

    595
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez little angel

  1. znajdź źródło tego uczucia lub przekieruj na coś innego, rozejrzyj się, gdzie jesteś, jesteś w bezpiecznym miejscu? wszystkie emocje z czasem puszczają... nie poddawaj się im, jesteś silna, championko!
  2. Twoje zdjęcia mają taki niepowtarzalny klimat...! Naprawdę świetna robota! Bardzo mi się podobają
  3. Dzięki @Dalila_ ♥ ogólnie to moje usg wyglądało FATALNIE, musiałabym je powtórzyć
  4. miałam skierowanie na biopsję, ale olałam... czuję jak mi się wole powiększają i po prostu bolą od czasu do czasu heh może tak być nie tylko Ja przez siebie przemawiam, wiesz, pewne doświadczenia ciężko opisać ,,po ludzku''
  5. nawet pisząc o tym, serce mi szybko bije i boli... nic nie brałam ani nie piłam, może przywołałam złe wspomnienia, a patrzę już na nie neutralnie, jak przez mgłę, nawet nie wiem co robiłam tydzień temu czy gdzie wczoraj byłam, więc nie obchodzi mnie co lata temu, to wszystko i tak zbiega się do całości, pętli myślę też, że mam raka tarczycy, ale z nim można żyć Czytałam kiedyś pewną książkę, w której było opisane, że autorka wyleczyła raka, zapominając o nim. Po prostu przeprowadziła się do miejsca, do którego chciała, zaczęła żyć jak chciała i zapomniała o raku, a lekarze dawali jej maksymalnie 3 miesiące życia... Doznała też w międzyczasie oświecenia, zaczęła medytować, łączyć się ze Wszechświatem.
  6. mówię o depresji od urodzenia, chyba odziedziczoną po ojcu... przed samobójstwem coś czarnego nade mną wisiało całe życie, nie chciałam chodzić do szkoły, ciągle płakałam, nie wiedziałam co mi jest, czy takie było moje smutne usposobienie? dlaczego, zastanawiałam się... szukałam połączenia z Bogiem, miałam próby s... skoro i tak mi na niczym nie zależało, to wiedziałam, że wyleczę się zakazanymi sposobami, to było jedyne wyjście, jeśli chciałam dalej żyć, a musiałam, tak obiecałam mamie teraz nie płaczę! wiem, że jestem Światem i przyjmuję taki Świat, myślę, że mogę teraz odnaleźć się w każdej sytuacji! tylko moje ciało nie nadążało, czego efektem je sobie popsułam boję się czasem, że ta czarna postać wróci i znowu mnie przygniecie swoim ciężarem, ale jak już mi się zmieniły połączenia w mózgu i powstały nowe, to powinnam sobie poradzić, z tym z czym przyszłam na świat, tylko stresowe czynniki mnie jeszcze gniotą (a nie mogę już się odstresowywać na znane mi sposoby, czyli... ucieczką w inny świat), nie wiem jak zapanować nad stresem, bo ja go wcale nie czuję!! a moje ciało już tak!! głowa wszystko racjonalizuje (co może, bo nie da się wszystkiego), jestem harmonią, spokojem, a tu organ za organem siada... głowa swoje, ciało swoje, więc teraz skupiam się maksymalnie na ciele, żeby to jelit słuchać, a nie głowy nie boję się już właściwie niczego, jak wróci, to przytulę ją... położę się z nią i już, w końcu jestem Światłem, a raczej światełkiem, daleko mi do Światła, nie zboczyłam z tej drogi, tylko zwolniłam tempo i rozglądam się na boki za pięknymi widokami, podziwiam je, też chcę takie rzeczy budować borykam się z problemami żołądkowymi, więc mogę częściej wydalać potas niż mi się zdaje, wezmę to pod uwagę przy następnym badaniu miałam tak ,,silną depresję'', że widziałam dziwne czarne kształty, potrafiłam ,,wylatywać'' z łóżka, chodziły za mną cienie, widziałam dziwne twarze po nocach, przez co nie mogłam spać, teraz to jakby zniknęło wszystko.. wyleczyłam się ale nie mogę wpadać w to uzależnienie, bo znowu wciąga mnie w dół
  7. nie wiem co ma się jeszcze przelać, nie wracam już na tamten świat, bo mi pikawa pęknie! wczoraj przespałam 6 godzin, a dzisiaj więcej, dalej wybudzam się w środku nocy, nie mogę jeszcze odkryć dlaczego (chociaż mam pewne podejrzenie...), ale przynajmniej nie śpię już tylko po 1,5h czy max. 4h.. rzadko 5 właściwie to mnie już nie obchodzi co ,,tam'' się dzieje, jasne, że to czasem wraca, a jak nie śpię, to mam omamy, inaczej myślę, ale już dostałam sygnał ostrzegawczy, teraz nawet samo picie ulubionej kawy podnosi mi bardzo ciśnienie! czy wstanie z łóżka.. zawsze mi się w głowie kręci.. ostatnie stymulanty mi serce roz/cenzura/y, tak długo się po nich regeneruję.. nie do wiary..! depresanty tak samo, jeszcze w gorsze doły wpadam, potrzebuję co najmniej tygodnia by znowu myśleć normalnie! i tak najgorsze są psychodele, przez miesiące potem doświadczam psychoz (a raczej oświeceń! widzę jakby więcej... na co teraz jestem niewidoma z wyboru), żałuję, że w to wszystko weszłam, choć paradoksalnie marzyłam o tym, bo wiedziałam, że wyciągnie mnie z depresji pokoleniowej i wyciągnęło, tamtej mnie już nie ma, popełniła samobójstwo tak jak marzyła, doświadczyła błogości, teraz ja przejęłam jej życie i dociągnę do końca na warunkach tego ciała, które potrafi krzyczeć i boleć -> muszę się nim zająć najgorsze jednak, że ludzie niegdyś mi bliscy, są mi teraz totalnie obcy znaczy już nie, bo wybrałam trzeźwość, ale jeszcze nas dzielą jakieś niewidzialne ściany aktualnie mam ,,jedność'' umysłu z ciałem, czuję go, dotykam, widzę, nie jest niewidzialne może teraz to właśnie jelita mną sterują a ja się temu chętnie poddaję może chcą naprawić, co zepsułam... już, czyli od 2 dni haha
  8. no trzeba wytrzymać..! dziś źle, problemy żołądkowe..
  9. Jestem pewna, że nikogo nie denerwujesz... Jesteś wyjątkową osobą na tym forum. Niech te dziwne myśli wyparują z Twojej głowy!
  10. lepiej, w końcu przespałam ciągiem 6 godzin cud
  11. No z tym znikaniem to też nie jest reguła... I to też bardziej wśród znajomych niż przyjaciół, których za wielu nie miałam, mało kogo uznaję za przyjaciela, tylko mogę uznać jednego, który akurat w pełni mnie rozumie i mamy tę obustronną pewność, że nie znikniemy na dobre, bo po prostu jesteśmy z tego samego świata i po 10 latach, nawet jak tego kontaktu będzie niewiele (a tak się zdarza, raz widzimy się i piszemy częściej, raz mniej, raz w ogóle, normalna sprawa), to dalej będziemy się zastanawiać co u nas. Zdarzało się przy poznawaniu różnych ludzi, że po czasie tego znikomego kontaktu, wcale mnie w sumie nie obchodziło co się z nimi dzieje, więc naturalnie ten kontakt został urywany, ale są też tacy, którzy pomimo "niedbania o relację" siedzą mi w tej głowie i będą siedzieć i potem się okazuje, że ja im też siedzę w głowie, więc coś tam jednak niewidzialnego nas łączy, bo potem się spotykamy i jest jak dawniej, jest normalnie, fajnie, bez spiny, nawet jak się kompletnie zmieniliśmy, to wciąż żadne z nas tej nitki nie chce rozrywać i jest ciekawy życia drugiego. Lubię takie relacje, w których każdy żyje oddzielnym życiem, a potem znów gdzieś tam się przeplatamy. Ale też lubię czasem być na bieżąco, choć wtedy wiem, że szybciej się w taki sposób wypalę, więc nie może być tego za często. A porównywanie związku do przyjaźni jest jak porównywanie banana do śliwki, @RosePrick, obie rzeczy są smaczne, ale śliwek nie będziesz jeść codziennie, bo przesadzisz z pobytami w toalecie, za to banana można wcinać na śniadanie dzień w dzień, czy w formie owsianki czy chlebka bananowego, żeby się nim nie znudzić, i nic ci nie będzie. Związek to związek, zobowiązanie do współdzielenia życia. Przyjaźń jest elastyczna, ona jest i będzie, nie zniknie, jak będzie trochę mniej kontaktu niż przedtem, a potem znowu więcej.
  12. no właśnie, @Przemek_Leniak ma w głowie obraz kobiet na podstawie tych, którymi się otaczał nudne takie generalizowanie, co człowiek to inna bajka, niezależnie od płci
  13. Może tak pomyślały, dlatego się zaśmiały, pewnie sporo mają na co dzień zabawnych sytuacji w aptece
  14. o, to też ja, podoba mi się ale dziś akurat mam plany
  15. Również miałam na myśli realną paczkę kumpli, ale z jakimś wspólnym komunikatorem, na którym nie wymagano by ode mnie odpowiedzi tu i teraz, tylko kto by chciał (tak jak na forum), to by sobie pisał "in real time", wysyłał zdjęcia i takie tam, byle nie za dużo, bo bym nie wyrabiała z czytaniem tego wszystkiego. Ale tak sobie myślę, że takie pisanie na forum w zupełności zaspokaja mi potrzebę przynależności. No ja takich pytań sobie nie zadaję, tylko odczytuję wiadomość, w której prawdopodobnie będzie zawarte po co piszą. I zdarzało się, że wracały do mnie osoby "po coś", to w zależności od prośby, załatwialiśmy sprawę (lub nie). Nawet jakbym miała być czyimś plasterkiem, a tak było, to nic mnie to nie kosztowało powspierać przez chwilę... Przecież nic się nie stało. Nie traktuję milczenia jako zaniedbanie czy brak szacunku. i ja też Zgadzam się z tym, dlatego wiele moich znajomości nie trwało długo, bo właśnie męczyło mnie to, że ktoś chciał pisać ze mną dzień w dzień czy spotykać się co tydzień, a jak tego nie dostawał, to się obrażał... No ja jestem przede wszystkim priorytetem. Nie kto inny. Lubię niewymagające znajomości, a w przyjaźni nie chodzi o to, żeby regularnie rozmawiać i się spotykać, bo inaczej łamie się jakieś niezapisane zasady, tylko żeby to wszystko robić, kiedy ma się ochotę, i przede wszystkim mieć do siebie zaufanie, co nie? Coś na zasadzie braterstwa, rodzeństwa. Jest nierozrywalna więź, a kontakt jest... kiedy jest. Ok, miałam w życiu różne znajomości - jedne na zasadzie listownej korespondencji, czyli emocjonalnie bardzo angażujące, gdzie czasem przychodziło i wychodziło tekstu na kilka stron A4. Jak siadałam do tekstu, to mijały mi godziny, a czasem nawet do kilku dni układałam wiadomość. Taki rodzaj znajomości sprawdza się u mnie tylko wtedy, kiedy mam nieograniczony czas odpowiedzi i to samo daję w zamian. Inne na zasadzie "real talku", gdzie często dostawałam wiadomość w momencie, w którym zajmowałam się po prostu sobą i nie chciałam nikim innym, nigdy długo nie trwały. Co poradzę, że nie chce mi się pisać akurat w momencie, kiedy drugiej osobie się chce. Żadna wiadomość mi oczywiście nie umyka, jesteśmy otoczeni technologią, mogę nie odpisać na coś błahego prowadzącego do byle-rozmowy, tak samo ktoś mi może nie odpisać, ale jakbym zobaczyła wiadomość proszącą o pomoc, to można na mnie liczyć i tego samego oczekiwałabym od przyjaciela. No to widocznie nie rozumiem i będę szukać niezdrowych relacji. Lub nie będę, bo już się zmęczyłam odpisywaniem Może przeprowadzę się do Meksyku, tam mają większy luz
  16. Prawda. Normalnie. Jak tu na forum... jak chcę, to coś napiszę, jak nie, to nie. Nikt mi konta nie dezaktywuje. To wypadnę. Na co mi tacy ludzie w takim razie... I tak jesteśmy wszyscy w jednej i tej samej paczce zwaną społeczeństwem. Wszędzie ludzie wpadają i wypadają. Nie mam z tym problemu. A ja bym właśnie mogła taką mieć, bo bym ją w pełni rozumiała. Każdy przechodzi różne okresy w życiu, ja mam częściej takie, w których nie chcę się kontaktować w ogóle z nikim prywatnie i nawet nie wiem kiedy mijają te tygodnie, miesiące czy lata... Zresztą, pisali do mnie znajomi po latach - normalnie odpisywałam, nie miałam z tym problemu. Jeśli ktoś wyciąga do mnie rękę, to ją złapię, przyciągnę i przytulę tego człowieka. Nie jest mi przecież obcy, a to że się nie odzywał długo, no to co, widocznie miał lepsze rzeczy do roboty (i bardzo dobrze) lub mu się nie chciało (też dobrze, regenerował się po prostu). Jak często? Co z pracą, rodziną, dojazdami, dbaniem o siebie i swoje zainteresowania? Spotkanie dwa razy w roku by mi wystarczyło na podzielenie się większym updatem życiowym, który raczej i tak niewiele się zmienił... Chyba że jeszcze spotkać się można ot tak na wypad do sklepu czy gdzieś, związane z jakąś aktywnością. Nie chcę żadnych zasad, czy wypada czy nie wypada, chciałabym mieć taką przyjaciółkę, na którą wiem, że mogę liczyć, i vice-versa. Która po prostu jest. Istnieje sobie gdzieś tam i swobodnie w każdej chwili możemy do siebie zadzwonić, napisać, spotkać się lub, jak nie mamy ochoty, to w ogóle się nie kontaktować tygodniami i też będzie ok. No i żeby się tylko nie martwić o siebie, jak już mijają ze 2-3 tygodnie czy miesiące, to można napisać "sry, nie mam głowy do tego teraz, dam znać, jak będę chciała". Taka trochę siostra po prostu...
  17. Powtarzam sobie ten test osobowości średnio co 1-2 lata. Na początku długo byłam INTJ, potem na przemian INTP i INFJ, a ostatnio (rok temu) ISTJ i teraz też mi wyszło ISTJ, czyli Logistyk. Grunt, że niezmiennie jestem introwertykiem. To się nigdy nie zmieni.
  18. Im więcej, tym lepiej! Byle nie kończyły się w tym samym czasie, konkurs jesienny wymaga większego wkładu.
  19. Skąd ja to znam, mam swój ulubiony kubek w małym rozmiarze i robię w nim kawę jedną po drugiej. Kiedy robię w większym, to mi nie smakuje, gubię proporcje mleka do kawy.
×