Skocz do zawartości
Nerwica.com

_Smutasek_

Użytkownik
  • Postów

    107
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez _Smutasek_

  1. Powiem jedno, moje akcje, jak sam już wiesz, też sprawiają, że moja praca dyplomowa jest oddalona ode mnie niemal tysiąc lat świetlnych stąd, mimo, że niedługo mam spotkanie z promotorką, także odsuwanie obowiązków itp nie jest raczej takie dziwnie w tej sytuacji, człowiek po prostu myśli zupełnie o czym innym...I nad tym właśnie pracuje terapeuta, żeby Cię do normalnego "porządku dziennego" przywrócić, bo wiadomo, że na dłuższą metę ciągłe odkładanie wszystkiego na później nie pomoże. (wiadomo, że nikt w Twoim wieku, nie daj boże później, nie będzie Cię "kontrolował", jak piszesz, ani za rączkę prowadził, tak żebyś nadążał z obowiązkami itp Ale to wszystko można wypracować, nauczyć się, czy też odzyskać (jeżeli to się u Ciebie zmieniło ze względu na "chorobę")) Jeżeli o pokrzywkę chodzi, to już sam lekarz musi Ci info udzielić, jest to pewnie na tle nerwowym, ale czy psychiatra czy dermatolog przepisuje leki..to tego za chiny nikt tutaj nie zgadnie. A jeśli lek Ci nie podpasował, to zapytaj, czy jest zamiennik i próbuj innego/innych, tylko w ten sposób znajdziesz to, co odpowiada Tobie.
  2. Dlatego mi się wydaje, że skoro my sami nie możemy sobie poradzić, dobry terapeuta nam to niczym młotkiem do łba wbije, ja już po pierwszej sesji dziś (chociaż to jeszcze terapia nie była, ale luźna rozmowa "zapoznawcza") usłyszałam pare razy od mojej psychiatry, że NIKT nie patrzy się na takie głupoty, co więcej, nie myśli o takich głupotach jak ja...niby wszyscy to wiemy, ale jak druga osoba to mówi, lekarz itp...nie wiem, mi to się wydało mocno pocieszające, co więcej, od tego momentu dziś spokóóóóój non stop i zero schizy, nawet w momentach, w których zwykle bywa. PS Sama też zdecydowałam się na leki, bo mimo całej "kojącej" rozmowy, jestem raczej z tych, co to jak wiedzą, że mam pigułę i ona może podziałac (prędzej raczej niż rozmowa i terapia, żeby te wszystkie bzdury mi z głowy wybić) to chcę i tego spróbować, najlepiej od razu. Myślę, że jakby mi dali placebo, to też bym się z tym lepiej czuła hehe
  3. Victorek, dzięki :) Ja zdaję sobie sprawę, że ten cały przypływ optymizmu to pewnie tylko na chwilę, ale wiadomo, nawet taką chwilą człowiek się cieszy....pewnie sukces w tym, żeby częściej te wszystkie jasne strony widzieć (bo póki co to oczywiście nadal jestem nastawiona raczej negatywnie, ale staram się to zwalczyć). Już pomijam koszty leczenia, ale o tym chyba lepiej w ogóle nie myśleć, bo człowiek może totalnego doła dostać Dzisiejsza wizyta kosztowała 130zl, nie wiem jeszcze ile leki (nie udało im się sprowadzić na dziś, dopiero rano odbiorę - *%#*$!), terapia i kolejne wizyty po leki...no, ale trudno się mówi. psycho-logic, ja na Twoim miejscu powiedziałabym otwarcie psychologowi coś w stylu, że Ty nie do końca takim ludziom jak ona ufasz (?), że jesteś negatywnie/sceptycznie troszkę nastawiony i może nad tym najpierw trzeba popracować, że do Ciebie być może trzeba najpierw w taki sposób dotrzeć, żebyś zrozumiał to, że potrzebujesz pomocy takiej osoby, co niestety w pewnym sensie, moim zdaniem, wiąże się z zaakceptowaniem tego, co psycholog/terapeuta o Tobie/do Ciebie mówi...Poza tym sama terapia wcale nie musi trwać długo, z tego co wiem są terapie indywidualne, które trwają dość krótko (około 14 spotkań raz w tygodniu - już wiele razy słyszałam, że częściej to niiieee moooożna - nie wiem czemu, może boją się, że bardziej ześwirujemy??) i może taka by na początek coś dała...albo w ogóle rozwiązała problem, kto wie....ale nie wypowiadam się więcej w tym temacie, bo sama terapii aktualnie szukam, więc tylko mogę niepotrzebnie namieszać. Generalnie wydaje mi się, że musisz JAKOŚ się na takie spotkania/terapie otworzyć i zaufać, że oni wiedzą co robią (chyba, że ewidentnie coś Ci bardzo nie odpowiada..). Ja sama jestem osobą racjonalną itp (o dziwo:D) i też dziś mówiłam psychiatrze, łapiąc się za głowę, że ja, ze wszystkich miejsc, tutaj właśnie wylądowałam.... A jeżeli Twoja babeczka jest flegmatyczna i ślamazarna, to ją zmień Musi Ci odpowiadać, przynajmniej sposobem bycia tak na początku, wiadomo, albo 'polubisz' albo nie - ale też nie wpadaj w akcje typu, że każda jest zła, bo tutaj też możesz popaść w skrajności.
  4. Byłam. Byłam Byłam Byłaaam u psychiatry, pierwszy raz w życiu, niedawno wróciłam do domu. Muszę powiedzieć, że w drodze do za bardzo się nie stresowałam, może delikatnie, przyszłam 30min wcześniej (bałam się, że zabłądzę czy coś, a nie chciałam się spóźnić) i na miejscu już zupełnie jakikolwiek stres odpuścił siedziałam spokojnie, czekałam na swoją kolej. Samo miejsce też bardzo uspakająjąco (przynajmniej na mnie) zadziałało, cisza, spokój, delikatne brązowo-beżowe kolory.. Sama wizyta przebiegła zupełnie bezstresowo (oprócz znajomego sobie uczucia delikatnego, codziennego napięcia;), psychiatra młoda, może ze 30 lat, baaaaardzo sympatyczna, czułam się niemal jakbym rozmawiała z koleżanką. Weszłam, usiadłam, ona się zapytała co mnie do niej sprowadza , na co ja jej powiedziałam, że mam fobie społeczną (heh) i zaczęłam jej opowiadać wszystko co i jak, kiedy się zaczęło, sporo o sytuacji rodzinnej, ale przede wszystkim o sytuacjach w jakich toto występuje....zadała parę pytań w trakcie jak ja gadałam (a siedziałam godzinę z kawałkiem), generalnie powiedziała, że faktycznie jest to fobia społeczna jakaśtam(i tu nie pamiętam niestety jaka, wyleciało mi z głowy...ukierunkowana? czy coś , no nieważne). Na samym początku zapytała (bo to jest psychiatra-psychoterapeuta) czy wolałabym leki czy terapię, na co powiedziałam, ze jedno i drugie, ale od leków wolałabym zacząć już, doraźnie, bo terapia to może i pomoże - mam nadzieję,- ale nie tak szybko jak leki na objawy somatyczne - mam nadzięję ) Na sam koniec powiedziała, że przepisze mi lek (zostawiłam receptę w aptece, bo dopiero wieczorem mi go sprowadzą z innej, więc nie pamiętam nazwy - antydepresyjny, ale mający również działanie antylękowe), powiedziała niestety, że łączenie tego samego lekarza jako psychiatry (który powinien skoncentrować się na lekach, jak działają itp) i terapeuty (który ma znowu skoncentrować się na wnętrzu a nie na środkach farmakologicznych) w jednym nie jest zalecane, i byłoby z wyraźną szkodą dla pacjenta, że najlepiej będzie jak psychoterapię podejmę u innego specjalisty (chociażby z tego samego ośrodka), ale nie u niej (chyba, że chcę u niej, ale wtedy ona ma miejsca dopiero na wiosnę, tyle, że wtedy nie będzie już moim psychiatrą od leków). Szkoda, bo bardzo mi się spodobała, ale mam też umówioną inna wizytę na 11 grudnia, w innym ośrodku, to tam najwyżej zacznę psychoterapię. Także następna wizyta u niej 19 grudnia, zobaczymy jak leki działają, no i krótsze wizyty rzecz jasna: z godziny (dziś było dłużej, bo pacjentka wcześniej wyszła), na pół godziny. Generalnie - szok, nic mi właściwie nie powiedziała takiego, a przypływ optymizmu niesamowity :)) wracałam całą drogę uśmiechnięta od ucha do ucha. Zobaczymy jak to będzie z lekami, ale wiem jedno - nie zamierzam nic czytać na temat skutków ubocznych jakie to ludzie mają/miewają(o których psychiatra i tak uprzedziła, ale są do przeżycia;), inaczej sama się nakręcę i będę miała to samo. Także tak. Rozpisałam się jak głupia, sorki, ale może komuś się przyda przed pierwszą wizytą (jeśli jeszcze takie osoby tutaj są). Pozdrawiam :))
  5. Dzięki bardzo :) Też mam nadzieję, że wszystko się uda, chociaż na samą myśl, że będę musiała się tak bardzo otworzyć cierpnie mi skóra
  6. Nie strasz;), ja jutro idę pierwszy raz do psychiatry-psychoterapeuty, też na początku po leki, bo bez nich już nie mam siły dalej się użerać :/ Właśnie tego się boję, wezmę leki i jeszcze większej schizy dostane.. Nie mówiąc o tym, że już pół dnia nerwowo latam po całym domu, myśląc o tej pierwszej wizycie eh..
  7. tiaaa, zobaczymy jak będzie, świrować zacznę pewnie dopiero jutro Wszystko sobie ładnie wypisałam na karteczce, jak dla debila, tak w razie gdyby mi mowę odjęło Ale generalnie się cieszę, zawsze jakaś to ulga, że ten pierwszy krok się zrobiło, może ku lepszemu, oby;) Widzę, że jutro razem idziemy się spowiadać i to o bardzo zbliżonej porze, nieźle...powodzenia życzę w takim razie, chociaż Ty masz już drugą ? wizytę, to jak dla mnie weteran już jesteś
  8. Wiem wiem, chodziło mi o to, że jak wykonam już ten telefon, to wizyta będzie na dniach, a 2 tygodni nie wytrzymam, za dużo o tym przez ostatnie dni myślałam i jak nie zobaczę jakiegoś lekarza szybko to się wścieknę Wizyta 11. wciąż aktualna, ale jutro idę gdzie indziej, może uda się już -coś- zacząć działać. Kto wie, może mi się nawet "spodoba" i zostanę u tej lekarki. Ceny porównywalne - 130-140zl pierwsza wizyta, potem po 100. uhh "ja myślałem że Ty wizytę już masz ustawioną" - no coś ty, przecież bałam się nawet zadzwonić parę godzin temu:p Tak siedzę właśnie i myślę co ja chce powiedzieć, ale tyle tego jest, że chyba po prostu wejdę powiem: Dzień dobry, mam nerwice, fobie, lęki itp, nie mam pojęcia co mogłabym więcej dodać w tym temacie tak od siebie:p Btw, w tym pierwszym ośrodku babeczka z recepcji powiedziała mi, że wizyta pierwsza u psychiatry to też będą ogólne badania jakieś itp - noooo ja już widzę, jak mi ciśnienie w takiej sytuacji mierzą - puls 300 haha Nie wiem czy jutro też takie badania będą, babka z która gadałam było dużo mniej uprzejma/zainteresowana;/ oby lekarz był inny
  9. aaaaaaaa zadzwoniłam Oczywiście dr Szafrańska jest na urlopie do stycznia i nie wiadomo którego dokładnie wraca =/ Jest natomiast jakaś inna, Majewska, ona jest psychiatrą i prowadzi też psychoterapię (Szafrańska terapii nie prowadzi), ale Majewska znowu wolna dopiero od 11 grudnia ;/ to kupa czasu jest, a miejsc mało, ale na razie się nie zdecydowałam, bo ja bym chciała jak najszybciej, a nie męczyć się jeszcze dwa tygodnie =/ Poszukam jeszcze gdzie indziej i najwyżej jutro sobie tą Majewską zaklepie. wrrrrrrrrrr Niezadowolona. ---- EDIT ---- Żeby było śmieszniej, w akcie totalnej desperacji zadzwoniłam przed chwilą BEZPOŚREDNIO do psychiatry (Zintegrowane Centrum Diagnozy i Terapii) i co się okazuje? Ona ma zamknięty gabinet, i nie wie czemu na tej stronie są dalej jej dane haha Hulaj dusza piekła nie ma. heh :/ ---- EDIT ---- no dobra, ostatni update, bo się nie mogę powstrzymać Więc tak, po telefonie do tej, co już nie pracuje, oddzwoniłam i zaklepałam wizytę na 11 grudnia u tej Majewskiej. Ale nadal niezadowolona byłam, że tak późno, że znów będę czekać i się denerwować - przypomniałam sobie o Synapsisie na Ursynowie, dzwonie, pytam o dwie lekarki, i co - okazuje się, że jedna może mnie jutro przyjąć JUTRO?!?!?!?!!! .......no i się zapisałam. Jutro o 12:30 :O:O aaaaaaaaaaa, nie wiem czemu, ale szczerze się od ucha do ucha, mama weszła i się pyta co się tak ciesze (a to było po tym, jak zarezerwowałam wizytę 11., ja na to, że nic - matula nic nie wie, że ze świrem mieszka;), potem pod pretekstem pójścia z psem wizytę jutrzejszą zarezerwowałam po ciemku, na dworzu hah Dobra, banan z gęby schodzi, zaczynam z wrażenia się pocić =P Kurcze co ja jej powiem:o tyle szukałam tych psychiatrów, żeby dobry, żeby taki, żeby sraki, to w końcu pierwszą lepszą wolną wzięłam heh ależ ze mnie głupiutkie stworzenie heh
  10. hehe, włączyłam sobie głośno muzykę, próbuje się zrelaksować A Ty co, w domu siedzisz? Zajęć nie masz? :>
  11. A wiesz, że wyszłam;)...postałam minutę, póki mi jarzynową sąsiada nie zaczęło prosto do nosa walić.. łubudubu łubudubu łubudubu
  12. no ładnie, najpierw myślał, że ja facet, a teraz od starych bab wyzywa ;p Chłopie, to nie serwis randkowy hehe a tak poza tym, to ja się grzecznie przedstawiłam, a młode pokolenie widzę milczy...=P Zaczynam cooooraz bardziej się denerwować tą 16, teraz to mi po prostu generalnie już serducho dziko wali. AAAaaaaaaaaaaaaaaaAAaaa
  13. Jej, jakbym ja dostała receptę z lekiem, to choćbym miała cały dzień jeździć i szukać, to bym wykupiła hehe wiem, że to pewnie brzmi fatalnie, ale jestem już zajebiście zmęczona tymi somatycznymi hecami, i nie mówię tu o jakiś tam ogólnych, które są właściwie cały czas, tylko o tych, które zawsze w konkretnej sytuacji mi powracają - do szału to może doprowadzić, ale najpierw pojawia się niechęć do spotkań =/ Dobrze, że mam dużo nauki (a właściwie powinnam mieć, bo i tak niewiele robię), zawsze jest jakaś wymówka heh Kasia jestem, 23 lata (ale już nie za długo), miło mi Ps, wiesz, że cbt realizują wizyty domowe? 180 zeta, przy czym wszystko zależy od stażu pracy i kwalifikacji lekarza, dobre. heh Kurcze no, niech już będzie ta 16, bo się w końcu rozmyślę i znów dojdę do wniosku, że jakoś sama sobie z tym poradzę...=D
  14. Tak, ja coś w rodzaju pamiętnika zaczęłam pisać miesiąc temu, ale tylko o tym, że motywuje się do działania, chce się zmienić itp, wyznaczyć jakieś tam cele itp itd Ale nie rozpisałam się za bardzo, właściwie to przestałam już to pisać. Jeżeli chodzi o terapię, to jak najbardziej, są psychiatrzy psychoterapeuci, specjalizujący się właśnie w lękach itp, nie wiem tylko, czy Szafrańska prowadzi psychoterapię (pewnie wiele osób zaprotestuje, mówiąc, że to powinien być psycholog (?), ale chyba lepiej jest jak to jedna osoba prowadzi jedno i drugie, tzn podaje leki plus prowadzi terapię..). Ale to się jeszcze okaże, jeśli ona tylko jest tą od leków, to oczywiście poszukam również psychologa. A Ty gdzie się leczysz? Bierzesz leki czy tylko terapia?
  15. Ja mam zupełnie inną akcję, od paru dni mam tysiąc myśli na sekundę (pewnie związane to jest z tym ciągłym szukaniem lekarza), zaczyna mnie to męczyć stąd dziś rano telefon do tego ośrodka (OPiS na Ursynowie, bo blisko, psychiatra Szafrańska, widzę, że pracuje też w Pro Psyche, stronka www wygląda tam dużo ładniej i profesjonalniej, ten OPiS ma stronę raczej fatalną, no i ta akcja z zapisami dopiero po 16....ale blisko, psychiatra gdzieś czytałam, że dobry, więc chyba warto). Nerwy są, jasne, teraz stwierdzam, że telefon do nich to jeszcze nic, ale jak myślę, że będę musiała pójść i zacząć gadać... Boje się też, że ona mi nie przepisze leków od razu, tylko każe iść na badania (u mnie w rodzinie często mają chorą tarczycę, a czytałam, że to może dać podobne objawy, tyle, że ja WIEM, że to nie jest to, moja mama ma chyba niedoczynność? ale nie ma takich akcji jak ja, ani nie miała), a mi nie chce się tracić czasu, ja mogę mieć i to i to, kto wie, ale nerwica itp jest na bank. Także nie wiem nawet czy mówić o tej tarczycy, może powinnam.. A Ty zacząłeś się w końcu leczyć czy nie, bo ja już się pogubiłam :)
  16. hehe, mam nadzieję, że i ja niedługo będę mogła napisać jak to głupio się człowiek zachowywał, zamiast po prostu zebrać się i sprawę załatwić :) Może dziś po 16 będzie już coś u mnie wiadomo...znając moje szczęście lekarz będzie dostępny dopiero za miesiąc czy dwa heh no nic, zobaczymy. (Pewnie odrobina pozytywnego myślenia by mi się przydała ) ---- EDIT ---- No, no, patrzcie tylko kogo przywiało..=) Jak tam żyjesz psych?
  17. Witam wszystkich :) Założyłam ten temat dla osób, które, jak ja, wiedzą, że mają FS/nerwicę, ale do tej pory nie potrafiły się przełamać i pójść do psychologa/psychiatry. Ja osobiście od trzech dni siedzę i intensywnie o tym myślę, ale póki co tylko na myśleniu się kończy...być może znajdzie się ktoś, kto ma podobny problem. Może wspólnymi siłami uda nam się zmobilizować i zacząć się leczyć :) Jednocześnie zachęcam osoby, które stosunkowo niedawno zaczęły terapię i stawiają swoje pierwsze kroki na drodze do wyzdrowienia - piszcie jak Wam idzie, co czujecie, jak reagujecie na terapię/leki....cokolwiek. Być może to zmobilizuje całą resztę cykorów ( @ psycho-logic) do tego, aby wreszcie zacząć zmieniać swoje życie. Pozdrawiam serdecznie ---- EDIT ---- Wypadałoby się "przedstawić", ale jako, że na forum jestem od ponad miesiąca, przekleję po prostu swój pierwszy post tutaj: "Muszę przyznać, że już od dłuższego czasu chciałam dołączyć do tego forum, ale coś we mnie dawało mi złudną nadzieję, że może wcale nie będzie trzeba, może uda się z tego wyjść oraz, chyba przede wszystkim, wiedziałam, że jak już tutaj wejdę, to będę musiała poważnie zabrać się za to, co dzieje się ze mną już od dłuższego czasu. Ignorowałam to. Od lat. Każdy kolejny atak paniki, wszystkie towarzyszące mi lęki starałam spychać gdzieś daleko daleko, ufając, że przejdzie, że to nie może być TO. Ale nie przeszło:) Jest gorzej. Ataku nie miałam w sumie od dawna, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że ograniczam wszelkie kontakty i spotykam się tylko z osobami, z którymi czuje się pewnie, kiedy wiem, że nie powinno być źle. No, ale tak dalej żyć nie można. Jak każdy z Was, nie potrafię opisać tego jak bardzo zmieniłam się przez parę ostatnich lat, odkąd zrozumiałam, że jednak mam jakiś poważny problem. Te same sytuacje, jedzenie przy ludziach - nie ma szans, na samą myśl o obiedzie rodzinnym u mojego chłopaka mnie skręca. Nawet z bliską koleżanką boję się pójść do knajpy i coś zjeść...no, ale z koleżanką jak z to z koleżanką - można zawsze pójść na piwko, prawda? Gorzej z innymi, w innych sytuacjach, na święta, imprezy itp. Przez te cztery lata robiłam takie uniki, że wstyd. Nie wiem, czy ktoś się czegoś domyśla, czy tylko myślą sobie, że jestem dziwna i tyle. Nie obchodziło mnie to, wmawiałam sobie, że mam prawo żyć sobie jak chce i robić jak chce i nikomu nic do tego. Oczywiście jest w tym wiele prawdy, ale jeżeli Twój lęk paraliżuje Ci właściwie cale twoje życie, to zaczynasz szukać rozwiązania. I tu zaczyna się kolejny problem - moje wychowanie, to jak zawsze liczyłam sama na siebie i nie jestem raczej typem osoby wylewnej (w razie jakiegoś problemu). Nikt nie wie nic. Ukrywam skrzętnie, to, co niepotrzebne już udało mi się z powodzeniem z życia wyeliminować.......i na tym właśnie etapie jedyne co pozostaje to chyba pusty śmiech. Rozstałam się z facetem, którego kocham (nie z tego powodu, ale wiem, że częściowo właśnie z tego, chciałam spokoju od ciągłego "wymawiania się z imprez itp - bo zajęta, bo pracuję, bo to i tamto, a byłam zbyt dumna (i głupia), żeby przyznać w czym problem). Nie wiem czemu boję się komukolwiek powiedzieć, nie wiem czemu boję się pójść do lekarza, czuję ogromną niechęć jak myślę, że będę musiała to wszystko jakoś ogarnąć i komuś przedstawić tak, żeby mi pomógł, boję się, że jednak nie da się tego wyleczyć i narobie sobie tylko nadziei na normalne życie.......A przecież żyłam normalnie, jeszcze 5-6 lat temu byłam normalną, zdrową dziewczyną i wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem. A teraz to ja chowam się przed światem." ---- EDIT ---- Mały update: Przed chwilą zadzwoniłam (!!!) dowiedzieć się o cenę wizyty i najbliższy wolny termin. Na początku było ok, po którymś sygnale serce zaczęło mi tak mocno walić, że myślałam, że mi z piersi wyskoczy......a tu co....automatyczna sekretarka, prosimy dzwonić po 16. =/ Biednemu zawsze wiatr w oczy:D No i jak tam? Nikt nie chce się dopisać i podzielić swoimi "wrażeniami"? Jak tak dalej pójdzie, bo póki co gadam sama do siebie, to mi wątek zlikwidują..
  18. to tak źle na Ciebie leki podziałały? ja mam nadzieję, że jak już dostane leki, to nie zeschizują mnie jeszcze bardziej. No, ale i tak nie ma o czym gadać teraz, skoro nie wykonałam jeszcze tego telefonu. Tak sobie myślę, że jutro zadzwonię i się umówię na wizytę. Mam nadzieję, że mi się to uda, bo już nie mam siły tego wiecznie odkładać, chce zacząć widzieć jakieś światełko w tunelu.. Czytam właśnie wątek o tych, którym udało się wyzdrowieć i jestem w siódmym niebie, to daje niezłego kopa, żeby się wreszcie wziąć za siebie, a przede wszystkim nadzieję, że toto można faktycznie zwalczyć, wyleczyć i wreszcie zacząć normalnie żyć. Chyba byłabym wtedy najszczęśliwszą osobą na ziemi :) wróbelku, trzymam kciuki za Ciebie, najważniejsze, że zaczęłaś się leczyć, teraz powinno być tylko lepiej, oby :)
  19. Im szybciej tym lepiej, jasne....też ciągle to sobie powtarzam, mam nadzieję, że w końcu się zmobilizuje (w sumie to mogłam to zrobić już 4 lata temu, bo tyle mniej więcej mnie toto trzyma, ale dopiero parę ostatnich wydarzeń skłoniło mnie do wzięcia się za siebie - no człowiek żyć normalnie nie może heh) A Ty długo już się leczysz? Widzisz poprawę? Ja chyba też tak po cichu boję się tego, że pójdę, ale okaże się, że nic albo niewiele mi to da....tak, tego najbardziej się boję, to jest kompletnie irracjonalne i niezależne w sumie ode mnie, ale wiem jedno - jeżeli moje objawy somatyczne nie znikną po daniu leku (i późniejszej terapii), to chyba się w końcu w jakąś mysią dziurę schowam heh z dnia na dzień coraz częściej siedzę w domu, jestem na takim etapie, że nie chce mi się nawet spotykać z ludźmi, wśród których czuję się w miarę swobodnie...tylko siedzę w domu, siedzę i rozmyślam =/ już nie mówiąc o tym, że jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej, co w obecnym stanie itp idzie jak krew z nosa heh paranoja:) PS jak szybko pomogły Wam leki na objawy somatyczne? I czy w ogóle pomogły? Ja sobie jakoś nie mogę wyborazić sytuacji, że lek mi naprawdę pomaga i siedzę przy stole, jem i pije bez problemu i bez strachu, że zaraz mi coś z rąk wypadnie heh ostatnio tak sobie właśnie pomyślałam, pal licho to ciągłe napięcie, które się w różnych sytuacjach czuje, z tym można życ, ale moim obecnym marzeniem stała się możliwość spokojnego zjedzenia posiłku, bez ciągłego lęku o wszystko, co może pójść źle - śmiech na sali
  20. No jestem cykor jestem, gdybym nie była to bym pewnie w ogóle tego problemu nie miała hehe Z tym "czy cię stać na chorobę" to faktycznie dobra rada , jak myślę ile kasy będę musiała na toto wydać (a póki co dość marnie zarabiam) to mnie krew zalewa Jutro zadzwonię, zadzwonię jutro, jutro zadzwonię....juutrrro......święta idą, fajnie by było spędzić je w miłej atmosferze i może już bez tego całego lękowego gwna heh A tak w ogóle, to teraz my zaczynamy wątek zaśmiecać, miało być o lekarzach, no to niech może zostanie (ciekawe czy ktoś jeszcze zamierza się tu dopisać ) A może wszyscy się już wyleczyli?:D Pzdr;)
  21. Hej Misiek, i jak tam terapia?? Mnie niestety nie udało się jeszcze zmobilizować i pójść do psychiatry (najpierw tam, moje objawy somatycznie zaczynają mnie coraz bardziej wkurzać), ale mam jedną na oku - dr Szafrańska z Warszawy, ktoś coś o niej słyszał? Dziś byłam już taaak blisko, żeby wreszcie zadzwonić, ale coś mnie hamuje, nie wiem, boje się, wstydzę czy co? "dzień dobry, chciałabym umówić się z psychiatra, mam fobie społeczną" hah dramat:) Mam nadzieję, że uda mi się zadzwonić jutro (nie boję się wykonywania telefonów ani nic z tych rzeczy, natomiast to wszystko wydaje mi się chyba zbyt nierealne, że JA muszę zadzwonić i pójść jak świr jakiś do psychiatry - wiem, że z takim przekonaniem nie zajdę daleko, ale cóż......jakoś nie mogę sobie wyobrazić wejścia do takiej kliniki, najchętniej to bym zamówiła wizytę domową, zero wstydu, zero stresu, że na znajomego się natknę czy coś..hehe ale takie wizyty to dopiero portfel czyszczą.. Czy Wy też mieliście podobne głupie myśli przed zrobieniem tego "pierwszego kroku"?
  22. Dzięki za linka:) faktycznie krążą dobre opinie o tej klinice, ale droogaaaaaa...(chociaż pewnie ceny prywatnie i tak są podobne), niestety jest trochę za daleko:( Znalazłam natomiast OPiS (O�rodek Psychoterapii Psychodramy i Szkoleń) na Ursynowie, przymierzam się do pójścia do dr Szafrańskiej, gdzieś przeczytałam o niej jedną czy dwie dobre opinie, a to zawsze coś hehe Ale oczywiście wypękałam i nie zadzwoniłam, nie wiem czemu, do cholery, bo szukać to ja sobie mogę kolejny miesiąc...może boję się, że jak już wykonam telefon, to trzeba będzie pojechać, wziąć się porządnie za siebie no i przyznać się otwarcie, że jestem "chooora". Chora psychicznie, ale jaja heh I już tak trzeci dzień obiecuje sobie, że pójdę do psychiatry i kolejny dzień udało mi się z tego wywinąć. Mam wrażenie, że jak wykonam telefon żeby zarezerwować wizytę to przede wszystkim zacznę się histerycznie śmiać jak usłyszę swój własny głos mówiący, że mam fobię społeczną, przecież to takie nierealne:D a może powinnam sobie wcześniej poćwiczyć na głos i usłyszeć to, co ukrywam już dobre 4 lata, taka autoterapia hehe dramat. PS coś nam forum siada heh
  23. A co, brzmię jak facet? hehe nie osłabiaj mnie proszę Ja szukam prywatnie, to wszystko co dzieje się w klinikach publicznych daje wrażenie, że lekarze i tak mają wszystko w d**ie. Synapsis na Ursynowie chyba też odpada, bo psychiatra do której chciałam iść przyjmuje w drugim ośrodku tej całej kliniki (jakiś gabinet na Śródmieściu), a ja nie mam czasu jeździć w te i z powrotem, akurat zachciało mi się leczenia w trakcie pisania pracy magisterskiej itp heh Swoją drogą śmiesznie to brzmi - nie mam czasu na leczenie =D, ale cóż, takie życie, ostatnią rzeczą o jakiej marzę to jeszcze studia zawalić. Muszę to wszystko jeszcze przemyśleć. To jak, nikt nie ma do polecenia żadnego psychiatry z okolic Ursynowa, Mokotowa może...? Psych, też masz wrażenie, że tylko my ten wątek śledzimy? =P PS. tak żeby nie gadać od czapy, słyszałam, że psycholog Joanna Chełmicka jest bardzo dobra, miałam się do niej wybrać, ale teraz czytam, że ona głównie leczy metodą EFT (Emotional Freedom Techniques) i jakoś mnie takie voodoo kapkę odstrasza...........ktoś?coś?ma?do dodania? Pzdr
  24. hehe, rozbawiłeś mnie z tym sikaniem ale coś w tym jest... Oczywiście chodzi mi o możliwie jak najszybsze zaleczenie objawów somatycznych, raczej na cuda na liczę, chociaż byłoby fajnie dostać lek i dwa dni później nie mieć problemów z jedzeniem/piciem przy stole heh Na początku chciałam iść do psychologa/psychoterapeuty, bo wierzę w to, że dopiero taka terapia może faktycznie człowiekowi na dłuższą metę pomóć...natomiast, tak jak już pisałam wcześniej, to będzie długotrwały proces, a ja zaczynam tracić cierpliwość jeżeli chodzi o objawy somatyczne właśnie, które sprawiają, że powoli coraz bardziej się izoluje =/ Już drugi dzień siedzę i szukam psychiatry, przeczytałam już chyba WSZYSTKO co było na ten temat napisane (dziś siedzę i szukam już czwartą godzinę), i nadal nie wiem gdzie/do kogo pójść heh Chyba jednak zdecyduję się na Synapsis na Ursynowie - dr Joanna Krzyżanowska, słyszał ktoś o niej może? Jeżeli ktoś z Was ma jakieś doświadczenia z tym miejscem, piszcie proszę, chyba najgorsze co może być to pójść, wydać kasę i trafić na złego lekarza heh Pozdrawiam
  25. Tak czytam ten wątek i czytam...faktycznie, trochę się tu wszystko rozlazło..... Ja również szukam psychiatry z Warszawy (prywatnie), najlepiej takiego, który specjalizuje się w fobii społecznej/lękach... Zależy mi na kobiecie, sama wizyta i tak kojarzy mi się z horrorem opowiadania o wszystkich złych doświadczeniach itp, jakoś nie wyobrażam sobie otwierania się w ten sposób przed facetem (mimo, że pewnie śmiesznie to brzmi;).. Dodam, że na forum jestem zaledwie od miesiąca i do tej pory nie zdecydowałam się na żadną wizytę Psychologa mam już na oku, i mimo, że wiem, i też jestem zdania, że leki nie równają się z wyleczeniem, obawiam się, że na etapie, na jakim jestem, zależy mi przede wszystkim na jak najszybszym wyleczeniu/zaleczeniu?? objawów somatycznych. Bardzo Was proszę o jakieś sensowne namiary, P.S. Czy słyszał ktoś o dr Agnieszce Ziołkowskiej? Pozdrawiam i z góry dzięki za pomoc
×