Tyle razy ile mi się przydało prawo jazdy to by nie zliczył.Juz pomijam dojazd do pracy.Ale takie różne rodzinne sprawy czy jakieś nagłe zdarzenia.
Kilka lat temu jak mama leżała w szpitalu po udarze,to jeździłam do niej z bratem i bratową i oni wtedy byli zależni ode mnie,bo żadne prawa jazdy nie ma.
Zgadza się, radzą sobie.Bo muszą.
Ale ja widzę na swoim przykładzie.
Dzieci kiedy były małe często chorowały i trzeba było nieraz 2 razy dziennie jeździć na zastrzyki.
To musiałby mnie ktoś wozić.
To tylko jeden przykład.
Tak więc dalej twierdzę, że jak bez ręki.
No,tak to właśnie jest...
U nas panowie z ochrony to głównie emeryci,a dwaj panowie są w srednim wieku,ale mają orzeczenia.
Sama kiedyś miałam - na kręgosłup.
Zakładowi pracy to się po prostu opłaca,takie są realia.