Witam, mam 15 lat i ostatnio zaczęłam podejrzewać u siebie nerwicę natręctw. Zauważyłam, że mój mózg wyłapuje jakieś randomowe neutralne rzeczy i zaczyna tworzyć na ich punkcie obsesje i pojawiają się natrętne myśli na ich temat. Autentycznie randomowe, neutralne rzeczy stają się odbierane negatywnie, i moja głowa ma ciągły natłok myśli z nimi związanymi. Te myśli zazwyczaj mijają gdy moja głowa nie znajdzie sobie innego tematu do takich myśli. Ale czasami obiektami tych dziwnych myśli stają się tak dziwne i czasami złe rzeczy, o których bym w życiu nie pomyślała. W mojej głowie pojawia się jakaś zła myśl i początkowo ją wypieram. Mówię do siebie "Martyna ty tak nie myślisz", ale po chwili ta zła myśl wchodzi do mojej głowy i przejmuje moje myślenie. Momentalnie zaczynam cierpieć, zadaję sobie pytanie dlaczego tak myślę, co się ze mną dzieje? Nigdy w życiu bym tak nie pomyślała, ale z jakiegoś powodu moja głowa zaczyna tak myśleć i przejmować moje myślenia. Zauważyłam, że te myśli stają się coraz gorsze. np (wiem jak to okropnie zabrzmi) ale, że mogła bym komuś zrobić krzywdę, albo go zabić. Ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Chce mi się płakać jak o tym myślę. Zadaję sobie pytanie "Dlaczego?", dlaczego ja tak myślę. Ja naprawdę nie chcę nikomu zrobić krzywdy, ale w mojej głowie pojawiła się taka randomowa myśl o tym i mój mózg to podłapał i ciągle mam tą myśl w głowie. Czuję się z tym okropnie, ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Przed chwilą jak poszłam się kąpać rozmyślałam sobie o tym dlaczego tak paskudne, obrzydliwe myśli siedzą w mojej głowie i mnie wyniszczają. W pewnym momencie dostałam ataku paniki. Moje mięśnie były jak wata, nie mogłam złapać oddechu, obraz przed oczami mi się zamazał, poczułam duszności i ucisk w klatce piersiowej, myślałam że zaraz zwymiotuję i czułam że zaraz zemdleję. Zaczęłam się łapać ramki od drzwi żeby ustać i złapać oddech, myślałam że zaraz umrę, lub dostanę zawału, przemyłam twarz dwoma garściami zimnej wody i pomogło. Te dziwne myśli mnie tak przeraziły, że zaczęłam się bać sama siebie. Wiem, że brzmię jak psychopatka, ale ja naprawdę chcę się tego pozbyć, to nie są moje myśli. Ja się czuję, jakby się we mnie zagnieździł jakiś inny człowiek. Zawsze byłam mega empatyczną i wyczuloną na ból i cierpienie osobą, pełną miłości i zrozumienia dla innych. Ja nie wiem co się ze mną stało, ale wierzę, że jak udało mi się otrzymać tak dziwne myśli, to uda mi się też z nich wyjść i wrócić do starej kochającej, szczęśliwej i pełnej empatii Martyny. Ja naprawdę tęskię za starą sobą. Ja nie chcę taka być jak teraz, ja chcę się pozbyć tych natrętnych myśli, to nie jestem ja, ale coś mi nie daje przekręcić myślenia na starą Martynę. Proszę o pomoc, co mi może być. Naprawdę mam myśli o samobójstwie, bo mam wrażenie że moje myślenie się pogorszy i że jestem śmieciem. Ciągle myślę, że chciała bym pójść do psychologa, może on mi pomoże, ale boję się o tym powiedzieć mamie, bo pomyśli że wariuję. Ona widzi mnie jako wspaniałą osobę, która kocha życie i je szanuje, a moje ostatnie myśli są sprzeczne z moimi poglądami (które gdzieś we mnie siedzą, ale przez te dziwne myśli są bardzo przytłumione). Przez to myślę, że pójdę do psychologa jak dorosnę na własną rękę, ale właśnie boję się, że do tego czasu kompletnie zwariuję i, że będzie już za późno (w sensie, albo tak zwariuję i będę innym człowiekiem, albo nie wytrzymam tej dziwnej presji i się zabiję). Proszę o pomoc, ja naprawdę chcę wrócić do normy