Skocz do zawartości
Nerwica.com

zielony_kabaczek

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zielony_kabaczek

  1. Rozstałam się z moim chłopakiem już po raz drugi, Był taki toksyczny, manipulował moimi emocjami i obiecywał poprawę a potem znowu było to samo, czyli typowy związek z narcyzem i toksykiem. Moja terapeutka radziła zerwać z nim ... Jednak... Martwię się o niego. Ma dobrych najlepszych przyjaciół (dwóch) i niezbyt pomocnych i wspierających rodziców, ale mimo to są w stanie i prawdopodobnie mu pomogą, ale... Wiem, że ma depresję, nawet jeśli nie był u psychiatry, albo jakieś zaburzenie psychiczne. Wiem to i czuję to. I bardzo się tym martwię, ponieważ nie chcę pogarszać jego sytuacji w głowie. Myślę, że nie jest taki silny. Nie chcę do niego wracać, nie chcę się z nim kontaktować. Ale nadal martwię się o niego i możliwość, że zrobi coś głupiego. Boje się, że wpakuje się głębiej w jakieś gówno i martwię się o niego. Powinnam być zaniepokojona? Albo nie? Albo pozwolić temu odejść?
  2. Ja kiedyś miałam coś takiego że rano wstawałam przez miesiąc z mega dołem, normalnie płakałam po wstaniu nie wiem czemu. Pewnie brak jakiejś witaminy lub coś z hormonami, a tak ogólnie to nie wiem co może Ci być, pewnie CI minie gdy przestaniesz o tym myśleć
  3. Dobrze, zacznę od początku. Pisałam już jeden post na tym forum, wtedy dostałam dość spory odzew, ale mało odpowiedzi tam mi pomogło. Miałam wsparcie również od jednego użytkownika tego forum, ale niestety po jakimś czasie przestaliśmy pisać - jest to moja wina, ponieważ chciałam bardzo w końcu pozbyć się tego lęku i uznałam moje wchodzenie na to forum jako rodzaj kompulsji, dzięki któremu rozładowuję napięcie i lęk czytając i pocieszając/dołując na forum. Niestety mimo że przestałam uczęszczać na to forum chyba na miesiąc niecały, myśli nadal się pojawiają i pojawiały. Powiem wam, że mam bardzo słabą pamięć do dat, ale na pewno jest to trzeci raz kiedy martwię się o to, że w jakikolwiek sposób mogą mi się podobać kobiety, co już samo w sobie mnie stresuje, bo trzeci raz to samo, to może coś znaczyć... Pierwszy raz był w wieku podejrzewam 3cio klasistki - nie wiem skąd mi się to wzięło wtedy, ale pamiętam że STRASZLIWIE nie chciałam być homoseksualna ani nic z tych rzeczy. Zwierzyłam się mojej przyjaciółce która też była w wieku 10 lat chyba. Głupotka, bo nie wiem nawet jak mi przeszła ta myśl że mogę być lesbijką (wtedy nie wiedziałam o biseksualizmie). Po prostu wygadałam się jej przy okazji z ostrym płaczem i słowami "JA STRASZNIE NIE CHCĘ!!!". Minęło, super. Później w 5/6 klasie podstawówki znowu miałam strach przed homoseksualizmem, ale to dlatego, że oglądając filmik na YT zobaczyłam piękną dziewczynę (na którą teraz jak patrzę i patrzyłam wcześniej to jest zwykła i normalna chyba), zrobiło mi się gorąco na jej widok czy coś? Nie wiem, poczułam uderzenie gorąca i wtedy się wystraszyłam, że mogę być lesbijką. Wtedy nigdy nie miałam chłopaka, ale zawsze mi się podobali a w grach miałam ich miliardy haha. W trakcie tych kilku lat do następnego lęku przed homoseksualizmem pojawiały się losowe lęki - strach przed piekłem (bo ktoś na religii powiedział że za organizowanie imprezy halloweenowej mogę iść do piekła xd), strach przed tym że świat to iluzja i wytwór mojej wyobraźni (musiałam wtedy iść do psychologa bo nikomu nie ufałam przez to że wydawało mi się że świat to iluzja i w takim razie nikomu nie mogę ufać o dziwo prócz Boga, więc można powiedzieć że to on mnie z tego wyciągnął bo Pani psycholog w ogóle nie pomogła), strach przed używaniem narkotyków lub paleniem marihuany (to było w mega dzieciństwie, jak byłam malutka - bałam się, że zostanę ćpunem. Płakałam co noc i mówiłam o tym rodzicom, oni się tylko śmieli i mówili, że przecież mam kontrolę nad swoim życiem i jeśli kiedyś nie będę chciała brać, to nie będę brała. Tak też z tego wyszłam ale minęły chyba 2 tygodnie.), strach przed byciem kanibalem, strach przed chęcią bycia mężczyzną ... Taa, dużo tego. Wiem. Ale z wszystkim sobie dawałam radę + moja mama w moim wieku też miała chyba nerwicę natręctw. Zawsze jak jej się zwierzałam z takich rzeczy, to ona mówiła "... Będziesz miała to samo, co ja." tyle że w jej wieku/czasach, nie było pomocy psychologicznej a ona sama wychowała się w bardzo toksycznej i smutnej rodzinie. Ja mam za to wspaniałą rodzinę, ale czytałam, że nerwica natręctw może się dziedziczyć genetycznie. Nie wiem tego, jak w sumie wszystkiego. Wracając do tematu wątku - kiedy już opisałam swoje przygody z lękami, zapraszam do słuchania tego, który aktualnie mnie wyniszcza. Ogólnie od początku roku był mój pierwszy seks i od niego wszystko się zaczeło oczywiście z moim chłopakiem którego kocham - nie wyszło nam bo tak się stresowałam, że płakałam. Po pierwszym razie wpadłam w panikę że mogę być w ciąży, później dostałam okresu i poczułam sie super lepiej i nerwica z ciążą zniknęła. Później w trakcie okresu miałam wrażenie że mam coś z głową jakiegoś raka ucha czy coś bo miałam wrażenie że ciągle mi się kręci w głowie ale przeszło jak mama do mnie zadzwoniła i powiedziała "przestałaś wymyślać"? no i jak mówiła do mnie że niedawno miałam robione badania i nic nie wyszło a jeśli będzie trzeba, to zrobimy znowu na co ja zareagowałam NO TAK! RACJA! no i zniknęło ale po tygodniu odpoczynku od natręctw to... Zaczęło się to niewinnie, gdyż na WF-ie po prostu stanęłam na przeciwko przyjaciółki bardzo blisko, po czym po prostu przeleciała mi myśl w głowie "Jakby to było jakbym ją pocałowała? Chciałabym ją pocałować." i sądzę, że nie ma w tym nic złego, bo hormony, bo wiek, bo fascynacja. Rozumiem to. Jednak... wtedy zamiast to olać jak powinnam to zrobić, wybuchł we mnie lęk, rozlał się po całym ciele, zrobiło mi się gorąco, panika, humor zaczął się psuć. I tak oto na nowo powitałam lęk, którego nie miałam chyba 5 lat. Na początku od razu mówiłam sobie - masz chłopaka i go NA PRAWDĘ KOCHASZ, o co Ci chodzi? I rzeczywiście mogę powiedzieć, że przed lękiem byłam tak w nim zakochana... a teraz mam nawet wrażenie że mam inny lęk czyli że go nie kocham. Jak znika ten o homoseksualizmie na chwile pojawia się ten że go nie kocham i wtedy jedynym wytłumaczeniem jest homoseksualizm i tak w koło macieju. I oczywiście lęk przebiegał i przebiega u mnie jak u wszystkich i u Ciebie nawet - panika, płacz, ROZMYŚLANIE W NIESKOŃCZONOŚĆ nawet do teraz, zagubienie, strach, niechęć, obrzydzenie, dół emocjonalny codziennie, uwięzienie jak w klatce... długo by opisywać. Czytałam KAŻDE FORUM, każdą stronę internetową, nic nie działa i nie działało, choć wczoraj chyba poprawiło mi to humor, ale z drugiej strony mega zepsuło, bo weszłam na forum dla lesbijek z zastanowieniem czy ktoś może nienawidzić swojej orientacji (czyli ja będąca możliwe BI nienawidziłabym tej orientacji i i tak wybierałabym tylko chłopaków XD). Otóż nie dowiedziałam się tego a co gorsza dowiedziałam się że jednak orientacja zmienia się z wiekiem a nie się z nią rodzi. No i co? Ja wale, znowu. Jeszcze gorzej. Nie dość, że chyba można nie lubić swojej orientacji, to jeszcze w dodatku ona się kształtuje z wiekiem, i możliwe że nic nie będzie tak jak kiedyś. Załamka totalna, płakać mi się chce, ale wczoraj tyle o tym gadałam z chłopakiem i płakałam... Kocham go i to wiem, ta nerwica o tym że go nie kocham to olewam ją jak cholera. Bez niego nie dałabym sobie rady i on mi zabrania używać tych forów, ale rozumiem że chce dla mnie jak najlepiej. Boi się mnie wysłać znowu do psychologa (bo byłam w lutym u psychologa na początku mojej nerwicy z homoseksualizmem i szczerze to Pani mi sama powiedziała że mam narzędzia i chyba umiem nimi się obsługiwać, że sama sobie odpowiadam mówiąc że nie byłabym sobą gdybym miałabyć bi/homo.). Ja też się boję iść do psychiatry i psychologa, boję się że mnie zamkną w szpitalu psychiatrycznym, chociaż ze mną nie jest aż tak źle. No i mama się na mnie na pewno wydrze jeśli się dowie że to mi nie minęło już miesiąc temu, ona mnie kocha, ale niestety wydziera się ostro jeśli coś mi nie przechodzi. Mówiłam jej o tym 2-3 razy. Pierwszy raz był taki "ah ty głuptasku", drugi był "Boże, serio? Inni ludzie mają gorsze problemy", trzeci był "ZAMKNĄ CIĘ W KAFTANIE I DOSTANIESZ LEKI USPOKAJAJĄCE AŻ BĘDZIESZ CHODZIŁA OTUMANIONA..." i jak tu się nie bać? Masakra, nie wiem co mam robić. Chcę wrócić do tego momentu przed wfem i po prostu na niego nie iść, marzę o tym by było tak jak kiedyś, chcę być dalej z moim chłopakiem, chcę by chłopacy mi się podobali tylko tak jak zawsze. No powiem wam że ciężko mi powiedzieć w końcu co się dzieje. Mam wrażenie że żyję te 3 miesiące w chmurach, w mojej głowie. Zamyślam się, ciężko mi funkcjonować. Doła mam praktycznie codziennie, najbardziej cierpie jak mówię to wszystko co drugi dzień mojemu chłopaku, nie chcę żeby mnie zostawił ale on mówi że nigdy tego nie zrobi i będzie mi tłukł do głowy że nie jestem bi czy les ile tylko będzie trzeba XD. Kocham go za to, ale wiem że on też przeze mnie cierpi i mogłabym iść na terapię tylko dla niego nawet. Ale on sam się boi o mnie że gdzieś mnie wrzucą do ośrodka. Miałam nawet moment taki depresyjny chyba, byłam wtedy u mojego brata i nadal nie mogłam wyzbyć się tych myśli. Myślałam że mam depresje i wtedy miałam takiego doła, myślałam nawet o najgorszych rzeczach których tu nie napiszę ale oczywiście nie chcę nic z tego robić i już sama niewiem co to było. Później znalazłam jakiś nowy sposób na myśli o byciu bi i jakoś przeszedł strach przed depresją. Jeszcze nie wspomniałam, że w trakcie tego stresu miałam myśli o tym że jestem pedofilem, co było straszne, że chcę być znowu mężczyzną xd, że jestem kanibalem... ja nie wiem o co chodzi z moją głową. Od dzieciństwa odpieprza ale teraz nie mam chwili wytchnienia. Nie jest ze mną najgorzej, ale powiedzcie co byście zrobili na moim miejscu. Sama już nie wiem. Miałam dzisiaj sen z koleżanką z klasy jak się całuję i powiem wam że już sama nawet nie mam siły tego analzować. Wczoraj próbowałam zaakceptować ten lęk i możliwość bycia BI, ale chyba wolę mnieć HOCD niż to akceptować. I powiem tak - nie chcę mieć dziewczyny ani nic robić z kobietami bo 1. Nie potrzebowałam tego nigdy i nadal do niczego nie jest mi to potrzebne 2. Na samą myśl o tym mam troche obrzydzenie a co dopiero jakbym zrobiła to w realu, chyba bym się załamała i zrobiła coś bez zawachania 3. Czuję jak mam brudne usta gdy myślę o pocałunku z dzierwczyną a seks to do mnie tak bardzo nie pasuje i tak czuję się dziwacznie jakby to było tak idiotyczne... no niemożliwe do mnie. Gdy myślę o tych rzeczach czasem to czuję podniecenie, ale gdy wyobrażam sobie to realnie to 90% mnie mówi FUJ a 10% (pewnie HOCD) mówi "super!". Dodam, że nie mam stwierdzonej nerwicy, nigdy nie byłam u psychiatry a z moich lęków byłam tylko 2 razy u psychologa. Pomóżcie co mam zrobić? I nie, nie chce być lesbijką ani bi, wiem że bi to spoko bo i tak mogę być z chłopakami, ale wolę nie mieć nawet cienia szansy na zakochanie się w kobiecie. Nie wyobrażam mieć sobei życia z kobietą, czuje to jakby to było marnotractwo życia... powiedzcie co myśleć, bo ja już nawet sama nie wiem czy czasem tego chcę, czy nie. Ale raczej nie, no widzicie jaki mam konflikt?
  4. Dzięki za wsparcie, no właśnie ja to teraz mam, ale coraz mi jest lepiej, pomaga mi w tym wiara moja i jeden z użytkowników portalu który codziennie mi odpisuje, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Obyś ty też kogoś takiego znalazła, niech ten lęk Ci przeminie jak najszybciej! Dasz sobie z tym radę!
  5. No właśnie, wszystko co analizowałam sobie w głowie na to mówi. Poza tym, jakim cudem miałabym być homoseksualna, 1) jeśli gdybym faktycznie "zmieniła" orientację to czułabym się okropnie, destruktywnie by to wpłynęło na moje życie, w sensie takim że czułabym się jakbym po prostu wtedy właśnie się oszukiwała, jakbym to nie była ja, sama nie wiem jak to opisać. Po prostu nie widzę siebie w tym. 2) Po jednej normalnej myśli na WFIE XD To znaczy, każdy ma takie myśli, nawet osoby po małżeństwie, to NORMALNE i wiem to. Poza tym, po jednej myśli nie da się zmienić orientacji, ani z dnia na dzień i to mnie pociesza bardzo. Prawda, jest to trudne, ale myślę że dam sobie radę, bo jestem pewna, że go kocham. Czasem nawet sobie mówię, że nie ważne jakiej jestem orientacji chcę z nim być i chcę być szczęśliwa haha, więc to też jakiś sposób na zwalczenie natręctwa. No cóż, dziękuję wam serdecznie za odpowiedź. Postaram się po prostu nie walczyć z tym, ale też temu nie wierzyć, bo wg. mnie to absurd, skoro nie chcę czegoś a tym się martwię. Mam kontrolę nad sobą i tak naprawdę to ja wybieram czego chcę a czego nie. Nie wiem czy wiadomo o co mi chodzi haha, ale po prostu... to się wie, że jest się homo, już wcześniej, itp. Dlatego dziękuję za odpowiedzi
  6. Witam, to mój pierwszy wpis. Mam świeżo 17 lat - Otóż problem zaczął się miesiąc temu. Na wfie spojrzałam na przyjaciółkę i zaczęła się "jazda" - A co gdybym ją pocałowała? Nie wiem, od razu ogarnęło mnie uczucie gorąca, jakby wybuchł we mnie lęk. Zaczęłam się tym martwić później cały WF. Ale nic z tego, lęk zadomowił się u mnie i nadal sobie mieszka. Jest lepiej, ale nie najlepiej, a bardzo bym chciała by to zniknęło. Kiedyś jak byłam mała 10 lat ok. to też to miałam, ale zniknęlo i żyłam sobie normalnie jako hetero. Później wiek 13/14 lat, znowu to samo bo spodobał mi się wygląd jakiejś dziewczyny, na szczęście mama po chyba 10 razie rozmawiania ze mną mi uświadomiła, że skoro od zawsze podobali mi się chłopacy, to orientacja na siłę i sama z siebie nie może mi się zmienić. Wtedy powiedziałam sobie "Racja, że też na to nie wpadłam" i tak oto lęk uciekł. Aż do teraz. Zawsze traktowałam miłość poważnie, to jedna najważniejsza wartość w moim życiu. Nie obchodzili mnie homoseksualiści, też akceptuję ich nadal i nic do nich nie mam, ale sama siebie w tym nie widzę. Wręcz nie chcę. To jest rzecz której się przeraźliwie boję, czuje że gdyby się okazało że jestem to cały mój świat by legł w gruzach a ja na pewno bym sobie nie chciała nikogo znależć - wolę żyć sama niż z inną kobietą, dla mnie to jest po prostu straszne. Chcę mieć dzieci, mam chłopaka i miałam wcześniej też, w przedszkolu podobał mi się chłopak. Gdyby nie ten durny WF, to dalej byłabym szczęśliwa. Ale już sama nie wiem co robić, mam wrażenie jakbym siłowała się ze swoim mózgiem kto ma racje, mimo że przeczytałam 01938120 forów, rad, wszystkiego na świecie to nie jestem w stanie przekonać się i nie wierzę sobie że nie jestem. Po prostu nie wiem czy to zalezy od tego że mam małą wiarę w siebie czy co, w ogóle nie jestem w stanie się odciąć od tych zmartwień. Teraz jest lepiej staram się je bagatelizować itp. ale ja chcę wiedzieć że nie jestem, bo jeśli się okazałoby że jestem to ja nie wiem co bym zrobiła, chyba najgorsze co można sobie wyobrazić... Byłam raz u psychologa, pani powiedziała że to przez stres, że napięcie przeformowało się w coś takiego, bo przed tym lękiem miałam 2 inne, jeden po drugim (ten jest trzeci). Najpierw bałam się że zaszłamw ciąże, poxniej ze kreci mi sie w glowie i to jakas choroba (wszystko oczywiscie wymyslone, wyszlam z tego sama) ale teraz jakis idiotyczny homoseksualizm, 3 raz w zyciu sie tym zamartwiam i nawet nie pomaga mi to, że jak już opracowałam to kiedyś i wyszłam z tych zmartwień awięc nie mogę być homo, to nadal to nie pomaga. Nie wiem co mam robić, wkurza mnie to, chcę być szczęśliwa będąc w związku, a gdy wyobrażam sobie że zrywam z tego powodu z moim chłopakiem to jest równoznaczne do zmarnowania sobie życia, bo go naprawdę kocham. No właśnie ,tu też jest strach że może go nie kocham, ale jakim cudem miało się to zmienić po jednej myśli na WFIE. Pomóżcie, powiedzcie jak uwierzyć w to, że to natręctwo a nie prawda... bo ja naprawdę nie wiem co mam robić, to mnie męczy, prześladuje, nie mogę przez to spać, serce mi wali...
×