Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwus82

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Nerwus82

  1. Cześć, Lunaa ma rację. Tak sądzę. Ja w ostatnich kilkunastu latach miałem do czynienia chyba z czterema psychoterapeutami. Z każdym z nich tylko po kilka wizyt. Na tym się skończyło. Żałuję. To żadna terapia. Najbardziej szkoda mi pierwszego z nich - chyba był najlepszy - tak, dzięki kilku wizytom udało mi się zmierzyć z fobią i z nią wygrać. Szkoda, że jest tak daleko ode mnie, szkoda , że teraz mnie nie stać na te wizyty, ale do rzeczy. Wrynona...pustka w głowie, wrażenie, że podczas wizyty przeoczysz kluczowe kwestie dla zrozumienia przez terapeutę istoty Twojego problemu, poczucie przypierania do muru kiedy odpowiadasz na podstawowe pytania bo burzą "układ, schemat Twojej wypowiedzi". Boisz się , że nie zmieścisz się w czasie, chcesz sobie to jakoś uporządkować, myślisz, zagłębiasz się chcąc wyłożyć terapeucie istotę Twojego problemy, którego sama jeszcze nie pojmujesz (piszę teraz o sobie). Wydaje mi się, że w moim przypadku było dużo takiego pieprzenia trzy po trzy z mojej strony. Ono chyba jest potrzebne na tym etapie. Im bardziej się zastanawiałem nad tym co chcę powiedzieć tym bardziej się oddalałem od tego co czuję. Chciałbym się jeszcze kiedyś o tym przekonać. Spróbuj się nie bać i nie popełniaj moich błędów. Daj sobie czas...mów, milcz i bądź cierpliwa. Nie używaj umysłu na podsumowania wizyt. Po prostu bądź na nich. PS Chciałbym kiedyś poznać kogoś takiego jak Sean Maguire...tak mi przykro, że to postać fikcyjna.
  2. Nerwus82

    Witam wszystkich :)

    Cześć Moon73, dzielić z kimś swoje życie...miałem i wciąż mam z tym problem. Jednocześnie o tym marzę i to odrzucam. Nie jestem singlem a czuję się samotny. Niby mam znajomych a nie potrafię znaleźć sobie prawdziwych przyjaciół tj. takich przy których czułbym się sobą. Kiedy miałem żonę, też czułem się samotny. Nie umiałem się otworzyć albo robiłem to nieumiejętnie. Broniłem swoich sekretów, izolowałem się, byłem trochę poza tą małżeńską relacją. Zarówno ona jak i moi rodzice wiedzieli, że coś ze mną jest nie tak. Czasem wydaje mi się, że rozrzucam za sobą ślady, wskazówki i gram z tymi ludźmi w "podchody"...tylko dlaczego zawsze gubią trop? Nikt do tej pory do mnie nie dotarł. Tak z mojej perspektywy...Moon73 ...szczerze, trochę Ci zazdroszczę tej niezależności...Nie zarabiam najgorzej, ale nienawidzę swojej pracy...to co mogłem kiedykolwiek odkładać finansowało moją ucieczkę od rzeczywistości od spotkania ze sobą samym. Próbowałem żyć jak inni, jak rówieśnicy. Studia, praca, żona, samochód, kredyt na mieszkanie....to było. Teraz wiem - nic na siłę. Obecnie żyję w związku partnerskim, ale sam nie wiem czy tędy droga.
  3. Cześć, od kilkunastu lat czuję, że mam niewiele miejsca w głowie. Co przez to rozumiem? Trudności w uporządkowaniu nowych informacji, przyswajaniu ich, kodowaniu. Brak koncentracji, problem z pamięcią krótką, słuchanie rozmówcy i jednoczesną świadomość w tym momencie, że muszę go zrozumieć, muszę zapamiętać co do mnie mówi. Efekt jest taki...no własnie mizerny. Wykonuje pracę analityczną co powoduje, że cholernie się męczę. Jako dzieciak....modliłem się często o "jasny umysł"...no to tak sobie wymodliłem, że stajnia Augiasza przy tym co dzieje się w mojej głowie (i w życiu) to pikuś. Poradził sobie z tym ktoś?
  4. Nerwus82

    Powitanie

    @LunaaDziękuję. Wiem o tym, że ze swojego "upadku", zachowań autodestrukcyjnych zrobiłem taką własną "sztukę spadania". Na razie inaczej nie potrafię o tym pisać.
  5. Nerwus82

    Powitanie

    Cześć, to mój pierwszy wpis w życiu na tego typu forum. Pierwszy, ale spóźniony o jakieś kilkanaście lat. Spektrum moich zaburzeń jest dość obszerne poczynając od nerwicy, która wywołała stany depresyjne, uzależnienie od hazardu i przeogromny bałagan w każdym aspekcie mojego życia. Generalnie kiepsko sobie radzę w prawdziwym życiu. Dlatego trudno jest mi wybrać temat wpisu na forum. A jednak wciąż żyję. Siedzę na krawędzi machając nogami od wielu lat i czuję już pod stopami prywatne dno. To wieloletnie utrzymywanie tego stanu wyczerpało mnie emocjonalnie. Włożyłem wiele energii by podtrzymywać schematy w których tkwię. A jednak wciąż coś czuję. Jestem przed czterdziestką. Mam długi na grubo ponad 200 tys. pln, brak własnych środków trwałych, nieudane małżeństwo za sobą, pracę, której nie lubię i w której obecne zarobki nie starczają mi na pokrycie wszystkich co miesięcznych wydatków. Nie stać mnie obecnie na psychoterapię. Czuję się cholernie sam z tym wszystkim. A jednak piszę o tym na forum. Szukam ludzi podobnych, szukam sposobu zmiany schematów myślowych, które wypracowałem latami. Nie chce już się bać. Chce znowu poczuć perspektywę. Rozliczyć się z tym smutnym i zdezorientowanym dzieciakiem. Kiedyś pomogła mi pewna myśl...zakiełkowała, rozlała się na wymyślony stan zagrożenia, który mnie paraliżował. Rozpuściła go. Ty tyle tytułem wstępu z delikatnie optymistycznym wątkiem na koniec. Chyba znowu pójdę w tym kierunku...tym razem nie poprzestając na jednej myśli rozpuszczającej tylko jeden problem. Chyba czekam na Was, na wasze historie...bo czuję, że w tej całej układance jesteście mi bardzo potrzebni.
×