Skocz do zawartości
Nerwica.com

Neurovit

Użytkownik
  • Postów

    85
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Neurovit

  1. Johnn, nie chcę być niegrzeczny, ale wiele także zależy od tego, na ile rodzice (w szczególności mama) są ludźmi inteligentnymi. Nie oszukujmy się, nie każdy ma IQ wyższy od 100. Jest spora grupa ludzi, którzy plasują się na poziomie 80-90. Takim na ogół jest trudno wytłumaczyć pewne sprawy. Co do samych kłótni/sporów - oczywiście można przytaczać zasady i argumenty, ale ważne jest też to, co się w Tobie dzieje w tym momencie od wewnątrz. Co z emocjami? Gotuje się? Jak jesteś nabuzowany, to czy starasz się pacyfikować emocje, żeby nie wybuchnąć gniewem? Może masz skłonności do dysocjacji emocjonalnej? Nie rozumiesz zasad na których polega kłótnia, bo nie umiesz się kłócić tak, jak robią to ludzie neuronormatywni. Oni wybuchają gniewem, wygarniają sobie nawzajem, przeklinają. Podejrzewam, że ty tak nie potrafisz. Z rozmów z autystami wiem, że w takich momentach dostają oni jakiejś blokady emocjonalnej, albo wpadają w taki szał, że nie sposób się z nimi dogadać. Wtedy załamują się funkcje związane z generowaniem mowy i zaczyna się furia. Jest bicie, kopanie, walenie pięściami, czerwona gęba. Czasem ktoś padnie na podłogę, rozpłacze się, dostaje drgawek, albo zwymiotuje. Bywa i tak. Mowa załamuje się do tego stopnia, że wychodzi z tego jakaś "słowna sałatka", nieskładne urywki wyrazów, zwykły bełkot. W takich momentach najlepiej nie drażnić autysty i nie dolewać oliwy do ognia, tylko opuścić pokój, zamknąć drzwi i pozwolić, żeby doszedł do siebie. Broń Boże żadnego dotykania, czy gadania. Można co najwyżej nakryć kocem na głowę, żeby nie krępował się takim widokiem. Niektórzy się tego wstydzą i to bardzo. Jeśli jest płacz, to wszystko w porządku - jest szansa, żeby dojść do siebie. Najgorsze są te wszystkie meltdowny i shutdowny.
  2. Ooo..., to już zapachniało Korwinem W socjalizmie, to państwo byłoby odpowiedzialne za człowieka. A tak serio - psychoterapeuci słyszeli o autyzmie, niektórzy nawet musieli mieć w trakcie studiów jakieś praktyki z dziećmi autystycznymi. Problem jest jednak taki, że nie za bardzo zdają oni sobie sprawę z kwestii związanych z ZA. Niby myślą o tym jak o płytszej wersji autyzmu, w dodatku u osoby dorosłej. Z praktyki wiem, że nie znają oni niuansów. Podejrzewam, że johnn nosi w sobie mnóstwo żalu, niewykrzyczanych pretensji - być może jeszcze do ojca, albo do matki, ale nie ma odwagi na konfrontację. Zresztą - w przypadku ojca to już zwyczajnie niemożliwe. Problem jest podejrzewam taki, że on jest cholernie spolegliwy, mało asertywny i co, niestety, powszechne u wielu autystów - nie umie się kłócić. Może się bać takiej konfrontacji, bo był w dzieciństwie np. strofowany, bity, ktoś na niego podnosił głos, mówiono mu, że ma być grzeczny, więc zamykał się w sobie. Autyści często mają cholernie wrażliwy słuch i w momencie, gdy ktoś podnosi na nich głos, od razu wpadają w szał. I tu już jest poważniejszy problem, bo johnn może też się bać własnej reakcji w takiej sytuacji, co jest jak najbardziej uzasadnione. U autystów jest tak, że mowa nie jest jakoś mocno scementowana z emocjami i oni po prostu nie potrafią wyrażać emocji poprzez mowę. Mają też ograniczone zdolności językowe - jeśli mówią, to muszą się sporo wysilić, żeby mówić poprawnie, żeby ubrać myśli w słowa. Panowanie nad agramatyzmami, odpowiednia artykulacja, ton głosu, zastanawianie się nad sensem wypowiadanych słów - cholernie ciężka i w pełni świadoma robota. Albo się człowiek skupia na emocjach, albo na tym co i jak mówi. Czasami to nawala do tego stopnia, że pracownicy z aspergerem komunikują się wyłącznie poprzez maile i sms-y, ale nie twarzą w twarz. Poza tym mają odmienne kody emocjonalne, nie koniecznie czytelne dla współrozmówcy, zaś emocje wyładowują nie poprzez mowę, tylko np. chodzenie w kółko po pokoju, machanie rękoma, kręcenie pękiem kluczy na łańcuchu, kopanie czegoś, przygryzanie warg. Jednym słowem stimy. Niektórzy się tego wstydzą i próbują tłamsić emocje. Efekt? Wiadomo jaki - szybkowar. Nie jest też do końca wiadome, na ile działają u johnna mechanizmy hamujące w płatach czołowych. Znajoma miała męża z ZA. W trakcie kłótni facet nie wytrzymał parcia, złapał ją za gardło i zaczął dusić. Skończyło się na interwencji policji. Johnn niby nie zamienił jeszcze tłamszenia urazów i żalu w agresję, bo wtedy wyklułaby się z tego jakaś nerwica, miewałby myśli, żeby się na kimś odegrać, zemścić, albo wpier***ić. Pytanie, czy psychoterapeuta byłby na taką ewentualność gotów? Kaftan bezpieczeństwa, gaz pieprzowy?
  3. Nierówności pełnią bardzo istotną funkcję w procesie ewolucji. Dzięki nierównościom "niewidzialna ręka doboru naturalnego" może dokonywać porównań, co jest lepiej dostosowane a co mniej konkurencyjne. Równość oznaczałaby koniec ewolucyjnego wyścigu zbrojeń.
  4. johnn, w praktyce wygląda to tak, że kiedykolwiek będziesz korzystał z pomocy psychiatrycznej/psychologicznej, to zawsze lepiej mieć przy sobie ten papierek. Niektórzy psychiatrzy biorą go, kserują i wsadzają do dokumentacji. Jest to o tyle istotne, że ZA można pomylić ze schizotypowym zaburzeniem osobowości, czy schizofrenią prostą. Co do zapoznawania się z diagnozą - niektórzy nie chcą, bo myślą, że są mądrzejsi niż ustawa przewiduje. Inni nie robią tego, bo zwyczajnie skompromitowaliby się swoimi wcześniejszymi podejrzeniami, które okazały się błędne. Są też i tacy, którzy w takim momencie dochodzą do wniosku, że sytuacja ich przerosła i nie widzą szans na rozwiązanie problemu. Powiedzmy szczerze - diagnostyka ZA jest w Polsce w powijakach. Owszem, w miastach wojewódzkim powinien być choć jeden ośrodek diagnostyczny, jednak często jest tak, że jest to jedyny w danym województwie. Sorry, ale oni mają taki przerób, że się po prostu nie wyrabiają. Jeśli oficjalne dane mówią, że ZA ma 1 na 68 osób, to nie trudno policzyć, że w 38-milionowym kraju daje to ok. 560 tys. osób z tym zaburzeniem. To jest miasto wielkości Poznania! Jeśli chodzi o poszukiwanie miejsca, w którym można spokojnie diagnozować zaburzenia ze spektrum autyzmu, nasuwają się odpowiedzi: a) szpital psychiatryczny, b) specjalistyczny ośrodek diagnostyki zaburzeń autystycznych, c) centra zdrowia psychicznego, d) prywatne gabinety psychiatryczne. Od razu mówię, że w praktyce opcje c) i d) odpadają. Owszem, być może są renomowane centra zdrowia psychicznego, które podołałyby takiemu wyzwaniu, lecz są one nieliczne. Prywatne gabinety mają szansę jedynie wtedy, gdy z psychiatrą współpracuje psycholog, najlepiej klinicysta, bo przy diagnozie ZA jest to niezbędne minimum. No właśnie, nie do końca wiem, czy chodzi o jakiś trening umiejętności społecznych, czy może o psychoterapię depresji skrojoną na potrzeby osób z ZA? Wiem, że są w Polsce psychoterapeuci specjalizujący się w prowadzeniu psychoterapii poznawczo-behawioralnej u ludzi ze spektrum, ale jest ich mało. Jeśli chodzi o psychoterapię u autystów, to z tym jest jeszcze gorzej. Sytuacja jest beznadziejna w przypadku tych, u których w ogóle nie rozwinęła się mowa. Możesz przy jakiejś pierwszej lepszej okazji pojechać na jakąś konferencję dotyczącą autyzmu. Tam zazwyczaj kręci się grupka osób z aspergerem, być może samorzeczników, którzy prowadzą wykłady. Niektóre z tych konferencji są nieodpłatne, więc mógłbyś poznać podobne osoby i podpytać o nurtujące kwestie.
  5. Jeden dostrzeże w tym osobowość anankastyczną, inny przejawy autyzmu/zespołu Aspergera. Słyszeliście pewnie o tych autystycznych samochodzikach ułożonych w liniach prostych, idealnie pionowych wieżach, książkach na półkach układanych od największej do najmniejszej oraz kredkach w piórniku, które segregowane są zawsze według tego samego wzorca (żółty, pomarańczowy, czerwony, ..., brązowy, czarny). W spektrum autyzmu wskazuje się na występowanie czynności kompulsywnych, które nie są tym samym, co zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, czy natręctwa.
  6. johnn, ciekawe jak wyniki uzyskałbyś obecnie w testach osobowości - już posiadając diagnozę zespołu Aspergera. Taka diagnoza rzuca nieco inne światło w przypadku podejrzeń osobowości schizotypowej, anankastycznej, czy nawet psychopatii. Nietypowo jest w przypadku depresji, gdy psychiatrzy za główny wyznacznik tej choroby biorą ograniczenie kontaktów międzyludzkich. Aspies często sami z siebie nie utrzymują ich, więc ewentualna izolacja wcale nie musi być kryterium depresji ani nawet fobii społecznej. Wyraźnym objawem depresyjnym u osób z ZA jest za to ograniczenie czasu poświęcanego pasjom, fiksacjom i obsesyjnym zainteresowaniom - nie ludziom. A poza tym mam do Ciebie kilka pytań, aby rozwiać pewne wątpliwości i położyć kres stereotypowym bredniom, które przewijają się (i pewnie jeszcze nie raz pojawią się) w internecie. Udowodniłeś już, że w Polsce zespół Aspergera można spokojnie zdiagnozować u osoby dorosłej (jak przypuszczam ok. 30-stki). Powiedz, ile czasu (całkowicie) poświęciłeś na diagnozę - 3, 4 a może 5 godzin? Jaki był koszt, bo rozumiem, że zdecydowałeś się na wersję odpłatną (prywatnie)? Czy otrzymałeś diagnozę w/g klasyfikacji DSM-IV-TR, czy może DSM-5, albo ICD-10/ICD-11? Wiesz - pytam, bo tu znowu można się natknąć na stwierdzenie, że w Polsce PiS-u A.D. 2020, to już tylko DSM-5 obowiązuje. Inni twierdzą, że wprawdzie DSM-5 powinno obowiązywać, ale dopóki jakiś dyktator odgórnie tego nie narzuci, to będzie panowała samowolka i bałagan.
  7. To niestety, ale jest moim zdaniem problem typowy dla ZA i wynikający ze zbyt konkretnego, zadaniowego stylu myślenia. To raczej nie jest coś, nad czym można pracować - w sensie neurorehabilitacji. Tu psychoterapia może się przydać jedynie w celu radzenia sobie z nieprzyjemnymi emocjami towarzyszącymi tego typu działaniom, choć ludzie z ZA twierdzą, że to nie na wiele się zdaje. Wiesz, ZA to triada autystyczna: 1) Upośledzone stosunki międzyludzkie; 2) Problemy z komunikacją; 3) Sztywne, obsesyjne zainteresowania. W punkcie 3) tak na dobrą sprawę kryje się masa defektów związanych z funkcjami wykonawczymi, bardzo słabą pamięcią roboczą, kiepskim hamowaniem impulsów (wstawanie co kilka minut od biurka, żeby przejść się po pokoju, pomachać rękoma, połazić), łatwym rozpraszaniem się (myślowe skoki w bok, odchodzenie od tematu, łańcuszki asocjacyjne), problemami natury motywacyjnej (robię tylko to co lubię i co mnie interesuje, reszty nienawidzę i lekceważę). Stąd też ludzie z ZA bywają koszmarnymi bałaganiarzami, niepotrafiącymi ogarnąć domu, spraw formalnych, zaniedbującymi rodzinę, czy ciągle zapominającymi o czymś. Najczęściej prowadzi to do cholernego niedbalstwa, pierdolnika w domu, problemów z pracą. Można sobie próbować z tym radzić poprzez minimalistyczne podejście do życia - nieotaczanie się rupieciami, rytualizację życia, rezygnację z posiadania dzieci. Niektórzy twierdzą, że nawet i to jest za dużo. Jedyne co można, to mieć wór z pieniędzmi, żeby nie musieć pracować, albo wybrać styl życia preppersa. W każdym razie psychoterapia to nie neurorehabilitacja, czy zajęcia logopedyczne. Tu nie o to chodzi. Podobnie, jak rozwiązywanie testów MENSY nie pomoże zbytnio debilom na podniesienie IQ, tak samo z treningami pamięci RAM. I jeszcze jedno - sugeruję zrezygnować z bredni w stylu jak z tą tyczką, na której balansowałeś we śnie. To nie świadczy o żadnej bezdecyzyjności - po prostu śniło się to a nie coś innego, może byłeś dzieckiem, chodziłeś po drzewach, drabinach, bujałeś się na linie. Może masz jakieś problemy z czuciem głębokim (propriocepcją), trudności w utrzymywaniu równowagi i tyle. A takie sekciarskie chrzanienie i dorabianie ideologii do pierwszego lepszego snu, trąci znachorstwem, numerologią, astrologią, alchemią, ciemnotą i zabobonami.
  8. Johnn, widzę, że jednak masz dużą trudność z rozumieniem i jasnym wyłożeniem, z czego wynikają Twoje problemy decyzyjne. Masz w głowie straszny mętlik, mieszają się Tobie objawy behawioralne ZA, naleciałości wczesnodziecięcych traum oraz przejść z życia dorosłego. Nie potrafisz odróżnić, co jest w Tobie wrodzone, co zostało wykształcone we wczesnym dzieciństwie, a co wynika z zaburzeń depresyjnych sprzed kilku lat. Wrzucasz wszystko do jednego worka. Patrzenie na to wszystko na podstawie objawów, to zdecydowanie za mało. Psychiatrzy twierdzą, że niektóre objawy natręctwa w ZOK są tak podobne do aspergerowych rytuałów, że ciężko jest im odróżnić, które z czego wynikają. Mówi się, że aspergerowcy są perseweratywni, co nie oznacza, że mają perseweracje jak ZOK-i czy schizofrenicy. Na podobnej zasadzie można stwierdzić, że asperger to coś w rodzaju mieszanki aleksytymii, osobowości anankastycznej, fobii społecznej i psychopatii, bo ZA dzieli część objawów z każdą z tych jednostek. Jednak jest to kompletna bzdura. To są skutki spłyconego patrzenia obejmującego jedynie behawior. Poza samym patrzeniem, że osobnik X ma zestaw objawów Y1, ..., Ym, z czego wynika, że ma jednostki chorobowe Z1,...,Zn, trzeba zastanowić się nad przyczynami objawów Y1,...,Ym, motywacjami towarzyszącymi osobie, która przejawia dane zachowania oraz emocjami. Anankaści są "sztywni" i aspergerowcy są "sztywni". Czy jest to tak samo rozumiana sztywność? Z czego ona wynika? Może jest tak, że aspergerowcy przejawiają sztywność czują się z tym dobrze, zaś anankaści robią tak dlatego, żeby uniknąć niepokoju? A co z aleksytymią? Czy aleksytymia w ZA jest tym samym, co aleksytymia u osób neuronormatywnych? Czy tak samo się objawia? Czy ma te same przyczyny, czy może w jednym przypadku chodzi o rozproszone mikrodefekty struktury neuronalnej, zaś w drugim przypadku jest to kwestia neuroprzekaźnictwa? Czy unikanie przez osoby autystyczne głośnych, zatłoczonych miejsc jest objawem fobii społecznej, czy raczej dbaniem o dobrze pojętą higienę psychosensoryczną? Co do bezdecyzyjności - trzeba wiedzieć, z czego ona wynika. Może być tak, jak ma to często miejsce u osób autystycznych, że dano im do wykonania robotę, czy polecenie, które jest słabo dookreślone. Zleceniodawca rzucił ogólnikowe hasło i zapomniał wspomnieć o wszystkich możliwych szczegółach polecenia. Ujmując krótko - trzeba było polecenie rozbić na 20 podpoleceń - minimalnych kroków, które należało wykonać. Ktoś kazał wywiercić dziurę w ścianie? Tak, podał współrzędną x (odległość dziury od futryny w poziomie), ale zapomniał o y? No do jasnej Anielki, co za debil. ! Zapomniał powiedzieć, na jakiej wysokości ma być dziura. Może 160 cm a może 180 cm? Istnieje nieskończenie wiele możliwości a wybór musi być jeden. Jakie kryterium przyjąć, żeby było to położenie najlepsze? Czy istnieją jakiekolwiek kryteria? A może zebrać grupę kilku osób i zrobić głosowanie? A może wziąć kostkę i przyjąć, że 1 oczko to 160 cm, 2 oczka - 170 cm, 3 oczka - 180 cm, itd.? No dobra, powiedzmy, że mamy (x,y). Trzeba wziąć wiertarkę i wiertło, ale zaraz, zaraz - jakie wiertło? No, do betonu - rzecz jasna. Kurka, ale jaka ma być średnica? 5 mm, 6 mm, 7mm a może 8 mm? I znów jest problem, bo trzeba wybrać średnicę d. Krótko mówiąc - trzeba znać trójkę uporządkowaną (x,y,d). Bez tego ani rusz. Powiedzmy, że wybraliśmy d=6mm i dziura wywiercona. Nie no, ale co w tą dziurę wsadzić? Kołek, to wiadomo. Co jednak wkręcić - hak, czy wkręt? Kurka, jak to rozstrzygnąć? Co jest lepsze, co bardziej profesjonalne? A może w ogóle trzeba było głowy nie zawracać wierceniem, bo wystarczyło wbić gwóźdź? Noż cholera, i co teraz?!
  9. No proszę, nawet test na inteligencję robią... Szczerze powiedziawszy - nie wszędzie się w to bawią. U niektórych ograniczają się do diagnostycznego minimum i nic ponadto. Johnn, a czy miałeś odczytywanie emocji z rysunków twarzy? Wiesz, dają taki wycięty prostokąt zawierający oczy i obszar wokół nich. Na podstawie tego trzeba odpowiedzieć, jakiemu stanowi emocjonalnemu odpowiada rysunek/zdjęcie.
  10. Johnn, a czy Ty w ogóle odczuwasz taką potrzebę siedzenia u psychoterapeuty i "produkowania się"? Może w ogóle nie masz potrzeby gadania z kimkolwiek? Jak przebywasz z dziewczyną, to czy zdarza się Tobie tak, że siedzisz z nią godzinę, przytulasz, głaszczesz, całujecie się, ale słowa nie zamienisz? Sorry, że tak pytam, te 7 lat związku to długo - pisałeś, że seksu nie było. A czy całowaliście się z języczkiem? Czy leżeliście kiedykolwiek razem w łóżku, nawet w ubraniach i "miętosiliście się"? Wiesz, jedno na górze, drugie na dole, splecione nogi, jedno drugiemu przyciska udo do genitaliów. Było coś takiego?
  11. Johnn - powiadasz, że nie płaczesz. To nie dobrze, o ile faktycznie nosisz w sobie tyle żalu. Nie dobrze, bo coś może w końcu pierdyknąć i zaliczysz derealizację z depersonalizacją. Niestety, ale emocje muszą zostać uświadomione, a jeśli już są, to "wylane" z siebie - wraz ze łzami. Inaczej, takie kiszenie tego, do niczego dobrego nie doprowadzi. Trzeba beczeć, ryczeć i tyle. Może to być i 2 godziny jednorazowo, po których padniesz i zaśniesz. Obudzisz się i może okazać się, że będzie nieco lepiej. Po 1,5 roku nawet depresja może zacząć odpuszczać. Johnn, co czujesz, gdy odpisujesz tego typu teksty? Masz ochotę wpier***ić pytającemu, strzelić w pysk, skopać a później usiąść i rozpłakać się z bezsilności? Wiesz, z ludźmi neuronormatywnymi jest tego typu problem, że widząc Twoją odpowiedź, podświadomie przyklejają do niej "ścieżkę emocjonalną", czyli przypisują Tobie pewne stany emocjonalne, które nie koniecznie muszą być prawidłowo odczytane. Ludzie nie wiedzą, kiedy po prostu obojętnie stwierdzasz jakiś fakt, a kiedy wściekasz się rozżalony. Na przykład gdy mówisz o ojcu, który zaniedbał dom i opuścił Was, to nie do końca wiadomo, czy po prostu poczyniłeś obserwację i zdajesz relację z tego, czy może żalisz się i masz pretensje do ojca. A co, kiedy twierdzisz, że ojcowie kolegów bawili się nimi, albo robili jakieś wypady nad rzekę - czy zazdrościsz im, że Twój ojciec taki nie był, czy po prostu przytaczasz wyniki obserwacji?
  12. Nie "nie chce", tylko najprawdopodobniej jest w ogóle pozbawiony takiej funkcji psychicznej. On nie ma jej, nie miał i mieć nie będzie - nawet potencjalnie. Co prawda, ja mógłbym np. chcieć posługiwać się telepatią, ale co z tego, skoro nie mam nawet takiego potencjału rozwojowego w sobie. Mogę mieć co najwyżej pewne wyobrażenie o tym, jakby to było mieć zdolność telepatii, ale nic ponadto. Owszem, można popracować nad aleksytymią w zespole Aspergera - będzie to jednak strasznie ułomne, bo aspergerowiec nazywa emocje tak z grubsza. Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że w spektrum występuje jedynie 4-5 stanów emocjonalnych. Strach - to na pewno. Złość - też. Smutek - tak. Żal - no jasne. Radość. I to chyba wszystko. Co ciekawe, do mnie przez wiele lat napływały słuchy, że psychoterapia u ludzi z zespołem Aspergera nie przynosi efektów. To, że psychoanaliza - wiadomo od dawna. Podobnie wszystkie te zabawy symboliczne, psychodramy, rzeźby, elementy muzykologii. Jak już wspomniałem - zdrowi na umyśle aspergerowcy, świadomi samych siebie, dobrze o tym wiedzą i podśmiewają się, że co to niby za "leczenie gadaniem". W zasadzie niczego można by nie robić i efekt będzie taki sam. I oni to wiedzą. Problem zaczyna się wtedy, gdy jest autyk w ciężkim kryzysie, a jeszcze gorzej, gdy z osobowością zależną. Wtedy, jak trwoga, to do psychologa. Szkoda, że to wszystko nie doczekało się jeszcze solidnych publikacji. Brakuje tego nawet w literaturze anglojęzycznej. Mógłby znaleźć się jakiś ambitny doktorant i w ramach pracy dyplomowej przeanalizować kilkadziesiąt takich przypadków, opracować to od strony doświadczalnej i teoretycznej a później opublikować. Dlaczego tak często psychoterapia osób autystycznych nic im nie daje - ponadto, co i tak zaszłoby samoistnie. Johnn nie jest pierwszym takim przypadkiem. Wśród przywoływanych przeze mnie samorzeczników wielu z nich twierdzi, że zrezygnowało z psychoterapii, gdyż nie pojawiły się żadne efekty. Biorą oni tylko leki w sytuacjach, gdy jest na prawdę ciężko i na tym koniec. Z całą resztą nie robią nic na zasadzie, że co ma zajść, to i tak się pojawi samoistnie, albo i nie. Psychologowie twierdzą, że sukces psychoterapii opiera się na założeniu, że sytuacje wyobrażone budzą emocje w 90% tak silne, jak ekspozycja w rzeczywistości. U osób autystycznych może być z tym duży problem, gdyż na nich często nie robi wrażenia nawet wyobrażanie sobie własnego umierania. Można powiedzieć, że sytuacje wyobrażone wywołują emocje max. w 10% takie, jakie wywołałby rzeczywisty bodziec. Po prostu - brak empatyzowania nawet z samym sobą w sytuacjach, które mogłyby się w życiu wydarzyć. Takie praktyki, jak mają miejsce w Korei Południowej, gdzie ludzie pakują się żywcem do trumien, zamykają i wysłuchują jakiś modlitw, aby zmusić się do zmiany swojego postrzegania życia - w aspergerze spalą na panewce. Osoba autystyczna nie czuje tego całego "klimatu". Może poczuć smród trumny, zobaczyć ciemność, ciasnotę, pozastanawiać się, ile czasu upłynie nim straci przytomność od zatrucia CO2, ale na tym koniec.
  13. Podejrzewam, że jednak problem johnna jest głębszy. To nie jest zwykły kryzys. On przechwala się, że jest szybki w biegach na setkę. Tak, być może i tak jest, kiedy otacza się cieniasami. Taki Messi też ma aspergera i pewnie pokonałby johnna w tej rywalizacji. Mógłby nawet pójść o zakład - jeśli johnn wygra, to przeleci pannę Messiego, jeśli Messi wygra - będzie na odwrót. Przypuszczam, że johnn obszedłby się smakiem. Są też inni aspergerowcy, choćby Einstein. W wieku 26 lat opublikował Szczególną Teorię Względności, w wieku 36 - Ogólną. Johnn pewnie ma coś ok. trzydziestki na karku, więc w kategorii STW raczej nie ma szans, ale może coś w rodzaju OTW wymyśli. Może jakiś Medal Fieldsa dostanie? A Bill Gates? Też aspergerowiec. Właśnie, johnn - czy masz majątek równy chociażby jednej milionowej tego, co Gates?
  14. To Go pewnie zaboli, jak jasna cholera. Jeszcze bardziej, gdy panna go zechce rzucić, bo okaże się miernotą, impotentem i cykorem. Nie będzie w stanie nawet sprawdzić się w łóżku i doprowadzić kobiety do orgazmu. Zacznie go porównywać do swoich ex, którzy mieli większe mięśnie, lepszy refleks, byli bardziej zaradni życiowo. Ja mam wrażenie, że johnn próbuje dodać sobie atutów unikając za wszelką cenę tego, co najważniejsze - podjęcia pracy. Będzie próbował pakować, bo to można robić w domu i w ten sposób zajmie czas, który mógłby spędzić w robocie. Zacznie poświęcać kolejne godziny na naukę języków, żeby tylko nie iść do pracy - uczyć się można w domu, zajmuje to czas, więc zawsze można siebie samego usprawiedliwiać, że nie podjęło się pracy, bo trzeba było zakuwać języki. To samo ze studiami. Nie idę do roboty, bo za 2 lata wracam na studia doktoranckie, więc muszę się uczyć a nie pracować. Znów okres wejścia na rynek przeciągnie się o 5 lat. Itp, itd. Chyba, że ma bardzo ograniczone zainteresowania - są tacy z aspergerem, którzy najchętniej to w ogóle by nie pracowali. Minimaliści. Wystarczy ich wsadzić do więzienia, dać minimum potrzebne do przeżycia i zbiorki zadań z matematyki. Mogą tak przesiedzieć dziesięciolecia i narzekać nie będą.
  15. Mam wrażenie, że Johnn ma straszny problem z odseparowaniem, co wynika z asppergera, co jest zaburzeniem osobowości a co depresją. Jeden wielki miszmasz. Może nawet podciąga długotrwałe objawy depresji pod cechy ZA, albo traktuje obniżone poczucie wartości wynikające z depresji jako coś, co było od zawsze. Czasem tak jest, że jak depresja ciągnie się latami, to trudno nawet sobie wyobrazić jak to kiedyś było, gdy jej nie było. Johnn - czy był taki okres w Twoim życiu, że byłeś szczęśliwy i zadowolony, czy może zawsze chodziłeś nabuzowany, albo rozżalony?
  16. A wiesz, że ludzie neuronormatywni potrafią się takich rzeczy sami dowiedzieć? Tu się zakręcą, o coś podpytają, może pocztą pantoflową do nich coś dotrze. A, czyli żyjesz i myślisz tu i teraz - nie masz skłonności do myślenia perspektywicznego, na lata do przodu? Aha, czyli konto w banku masz, komórę też i z kotem nie sypiasz - jak Naczelnik? Boisz się? Johnn, chyba masz w sobie strasznie dużo żalu. Być może wcale nie do psychologów, tylko do kogoś innego. Psychologom obrywa się tak przy okazji. Czy zdarza się Tobie płakać? Tzn. masz swoje własne kody emocjonalne oraz najprawdopodobniej jest tak, że pewne sytuacje generują w Tobie emocje i uczucia odmienne niż u innych ludzi. Wali Ciebie to, co inni ludzie uważają za niezwykle ważne w życiu zaś to, co inni uważają za pierdoły/błachostki, może budzić w Tobie silne emocje. Inaczej wartościujesz świat, masz odmienną hierarchię potrzeb, specyficzne potrzeby i wąskie, obsesyjne zainteresowania. 80% tego co robią inni ludzie, mogłoby dla Ciebie nie istnieć. To tak, jak z rybami - istnienie świata lądowego nie ma z ich punktu widzenia większego znaczenia, bo to nie ich świat. No, chyba że jakiś lądowy stwór próbuje je łowić - wtedy dochodzi do spotkania się tych dwóch światów. Już wspominałem wcześniej - o aspergerowcach trzeba myśleć trochę tak, jak o neandertalczykach. Też człowiek, nawet myślący, ale jednak z innym mózgiem. Bywało w przeszłości tak, że neandertalska kobieta mogła mieć dzieci z mężczyzną homo sapiens, czyli krzyżowali się. Wychodziło z tego hybrydowe potomstwo, ale mentalność obu podgatunków był nieco inna.
  17. A lubisz majsterkowanie - taką typową robotę, dla niemytych, śmierdzących majstrów, którzy tylko co drugie słowo k***y rzucają? Oj tam, zawsze pozostają olimpiady przedmiotowe i kółka zainteresowań. Chodziło mi o wazeliniarstwo, próbę przypodobania się innym, żeby tylko chcieli się z Tobą kumplować. Myślałeś wcześniej, że będziesz siedział do końca życia i tylko rozwiązywał zadania? Przypomina mi to przypadki maniaków komputerowych z USA, z aspergerem, którzy o Bożym świecie nie mają pojęcia. Dochodzi do tego, że jak się stają pełnoletni, to są kalekami społecznymi - nic nie potrafią załatwić, nie mają pojęcia o istnieniu banków, czy urzędów, nie znają się na podatkach. Potrafią popaść w konflikt z prawem, bo nie zdają sobie sprawy z istnienia prawa. Zero edukacji obywatelskiej i świadomości, w jakim świecie się żyje. Kompletna niewiedza, jeśli chodzi o strukturę zarządzania państwem, czy politykę. Tylko wąskie zainteresowania i klapki na oczach. Co ciekawe, gdy ci ludzie uświadomią sobie istnienie tego wszystkiego wokół, to wpadają w przerażenie, bo nie dość że nie byli tego świadomi, to jeszcze okazuje się, że nic z tego nie rozumieją i wielu czynności nie umieją. Wpadają w panikę, boją się tego wszystkiego. Czasem kończy się to nerwicą. Ogólnie - są życiowo nieogarnięci, kompletnie nieprzygotowani na życie we współczesnym społeczeństwie. Chyba? Albo jest tak, że nie chcesz, ale nigdy nie przemyślałeś tego, albo chcesz, ale boisz się odpowiedzialności i własnego nieudacznictwa. Może wypierasz to, bo gdzieś podświadomie myślisz, że nie sprawdziłbyś się w roli ojca. Okazałbyś się nieudolny, nieporadny, mało obrotny, tchórzliwy. Podsumowując - życiowa oferma, panikarz, mamisynek, pie***ła i d**a wołowa. Tak właśnie myślisz o sobie, czy może się mylę? Jeśli tak faktycznie jest, to pewnie będzie też problem w sprawach łóżkowych - wstyd przed pokazaniem się nago partnerce, lęk przed porównywaniem z innymi, problemy z erekcją. Serio? Analiza matematyczna, układy dynamiczne, równania cząstkowe - chyba najbardziej rozbudowany dział matematyki. Praktycznie cała fizyka się na tym opiera, inżynieria materiałowa i elektronika też. No, ale to tak jest - ci, którzy idą w finanse i ekonomię, to mają na ogół bardziej rozwiniętą statystykę i procesy stochastyczne. Przykładowo - ja się na przykład dziwię, że są ludzie, którzy jarają się systemami dedukcyjnymi, aksjomatyką, językami formalnymi i jak ognia unikają wzorów, całek, szeregów funkcyjnych. Mogą się za to godzinami zastanawiać, jaka jest minimalna liczba aksjomatów potrzebna do stworzenia jakiejś tam teorii. Mają tam jakieś rozkminy, czy system dedukcyjny jest skończony, albo zupełny. Jak dla mnie to nuda - żadnych funkcji, wykresów, wzorów, badania własności hiperpowierzchni zanurzonych w przestrzeniach wielowymiarowych.
  18. Czyli wstyd, obciach. Zaniedbanie zaniedbaniem, ale czy chociaż starałeś się sprzątać? A może uważałeś, że to nie twój problem, tylko rodziców? To się niestety nie zmienia z wiekiem. W ZA zainteresowania są cholernie wąskie i specjalistyczne a przy tym niezmiernie trwałe. Zresztą - nawet jeśli dwóch aspów interesuje się astronomią, to jeszcze nie znaczy, że się dogadają. Jeden może się podniecać układem słonecznym, planetami, składem ich atmosfery, rozpiętością temperatur, czy ciśnieniem. Kogoś innego zainteresują prawa Keplera, kształty orbit, epicykle, albo wyznaczanie jasności gwiazd. To nie to samo. A to osiągnięcia trzeba zaraz wykorzystywać w towarzystwie? Tzn. przechwalać się nimi, albo liczyć na to, że jakaś laska zechce się przespać z wybitnym matematykiem johnnem? Wiesz, w wieku szkolnym to jest często tak, że te "wykorzystywanie" zalet osoby z ZA sprowadza się do tego, że jest ona eksploatowana przez towarzystwo - odrabia za innych prace domowe, podpowiada na klasówkach i włazi w d**ę. Pytanie tylko, czy było Tobie z tym dobrze (żyłeś w zgodzie z sobą samym, z własną naturą), czy raczej chciałeś, ale nie wiedziałeś jak? To nie jest tak, że to jakaś religia, filozofia, czy ideologia mają mówić człowiekowi, co jest słuszne. Trzeba samemu wiedzieć czego się chce i co się lubi. Może mu to odpowiadało? Męczyłby się, gdyby musiał utrzymywać jakieś dodatkowe znajomości. W dodatku mógł nie widzieć w tym żadnego głębszego sensu. A chciałbyś, żeby ktoś ciągle Ciebie upominał i kazał Tobie uprawiać aktywność pozaszkolną, albo zmuszał do utrzymywania kontaktów? Zresztą, jeśli ojciec miał ZA, to taki styl życia mógł być dla niego normalką. W dodatku ludzie z ZA często nie interesują się problemami swoich dzieci a nawet dzieci mieć nie chcą. Po prostu - zaliczyli wpadkę i muszą bachora wychowywać, choć najchętniej dokonaliby aborcji, żeby sobie życia nie zatruwać. Wiesz, rozwój człowieka z ZA opiera się nie na relacjach i kontaktach, tylko na zjawiskach i obiektach. Czy chciałeś mieć dziewczynę, czułeś może pociąg seksualny, ale nie wiedziałeś, jak zacząć? Czy masz zamiar uprawiać seks, ale boisz się, że dziewczyna mogłaby zajść w ciążę? Czy podczas stosunku cały czas obawiałbyś się, że prezerwatywa się zsunęła? Czy bałbyś się, gdyby dziewczynie zaczął się spóźniać okres? A może wolałbyś się zabezpieczyć podwójnie (prezerwatywa + tabletki antykoncepcyjne)? Co by się okazało, gdyby dziewczyna była w ciąży? Czy w ogóle czujesz potrzebę posiadania dzieci, bycia ojcem, głową rodziny, w przyszłości może dziadkiem, którego będą odwiedzać wnuki? A gdybyś miał wybierać - rzucasz dziewczynę, albo zainteresowania, to przy czym byś został? A dlaczego zainteresowałeś się językiem obcym a nie np. metodami obliczeniowymi, rozwiązywaniem równań różniczkowych cząstkowych, albo całkowaniem numerycznym. Czy wiesz, że istnieją tzw. pochodne niecałkowitych rzędów ("frakszonale"), tzn. uogólnienie pojęcia pochodnej rzędu naturalnego - nie tylko na rzędy całkowite (-1, -2, -3,... - to są całki), ale także na rzędy typu "minus pierwiastek z π"? Wpisz sobie Caputo fractional derivative, albo zajrzyj do Wikipedii -https://en.wikipedia.org/wiki/Fractional_calculus Istnieje wiele uogólnień zwykłej pochodnej, tak jak istnieje wiele uogólnień silni - np. funkcja gamma Eulera.
  19. johnn, ale wyjaśnij pokrótce - czy Ty masz potrzebę (rzeczywistą, emocjonalną) utrzymywania przyjaźni i kontaktów, czy jest to jedynie potrzeba rozumiana na zasadzie małżeństwa z rozsądku - ona go nie kocha, ale wyjdzie za mąż, żeby mieć poczucie stabilizacji finansowej w życiu? Aha, czyli jednak nie tyle kierujesz się rozsądkiem i zapotrzebowaniem rynku, co własnymi zainteresowaniami, które mają przecież podłoże emocjonalne. Bardziej interesuje Ciebie matematyka, bo informatyka to przy tym nuda. Nie ważne, że po informatyce możesz mieć szersze możliwości i więcej zarabiać.
  20. MarekWawka01, wolne skojarzenia przy autystycznym spektrum, to nie za bardzo. Ludzie z ZA mają raczej konkretny styl myślenia. To samo żadne tam zdania niedokończone. Psychoanaliza u ludzi z aspergerem nie działa. Ogólnie - w spektrum jest tak, że człowiek z własnej nieprzymuszonej woli może nie mieć potrzeby "produkowania się". Zazwyczaj trzeba ciągnąć delikwenta za język, odpowiedzi są krótkie i zdawkowe, chyba że pojawi się ciąg skojarzeń, taki łańcuszek asocjacyjny, który przerzuci delikwenta na inne obszary myśli. Odnoszę wrażenie, że u johnna może występować jakaś podejrzliwość, coś w rodzaju paranoi. Pewności nie mam, ale to czepianie się wątków i dawanie odporu - zdanie po zdaniu. Sam nie wiem...
  21. Tak, ale jeśli bałeś się, to pewnie z jakiegoś powodu. Być może właśnie dlatego, że jesteś "cienki" w rękach i myślałeś, że nie utrzymasz całej swojej masy. Mogłeś bać się także z powodu odwróconej pozycji ciała - pewnie przy skoku na bungee też byś się bał i nie chodzi tu wcale o znaczną wysokość, tylko o pozycję ciała (głową w dół). Co się tyczy słabości w rękach - aspergeryk Peter Schmidt w swojej książce "Kaktus na Walentynki" wspomina, że też jest cieniasem w rękach. Gdy pierwszy raz posuwał żonę, to wymiękł w pozycji klasycznej, bo zaczęły go boleć od wysiłku ręce. Domyślam się, że musiał kończyć w pozycji na łyżeczkę. Co innego nogi. On potrafi przejechać rowerem 50-60 km i w sumie to specjalnie tego nie odczuwa. Łatwiej jest ćwiczyć nogi niż ręce, przy rękach frustracja jest o wiele większa. Wiesz, do rodzeństwa możesz nie być mocno przywiązany. Po prostu - widujesz ich jak sąsiadów, którzy codziennie opuszczają swoje domy i spotykasz ich na podwórku. Co innego z rodzicami. Tu jakaś więź powinna istnieć. Może po prostu nie jesteś w stanie empatyzować z samym sobą w przyszłości, gdybyś stanął w obliczu śmierci rodziców? Może jest tak, że żeby dowiedzieć się jak to jest, musisz po prostu tego doświadczyć realnie, bo sytuacje wyobrażone nie robią na Tobie wrażenia? Może brakuje Tobie wyobraźni emocjonalnej.
  22. take, a dlaczego miałeś problem ze staniem na rękach? Taki jesteś cienias w łapach, czy propriocepcja nawala? A może jedno i drugie? Znam kobietę z aspergerem, której ojciec wylądował na onkologii i musiał być operowany. Też spłynęło to po niej jak po kaczce. Dlatego ja za bardzo nie wierzę w przywiązanie aspików do osób innych niż ojciec, matka i druga połówka. Czasem jest to tylko matka, a ojciec już nie. Więź między autystycznymi rodzicami i dziećmi też jest na ogół nijaka i aspikom nie specjalnie zależy na zajmowaniu się bachorstwem. Christine Preissmann twierdzi, że aspy mają bardzo małą pojemność, jeśli chodzi o liczbę kontaktów, na których im faktycznie zależy. To są max. 3 osoby. Jeśli jest to współmałżonek, matka, ojciec, to praktycznie limit jest już wyczerpany. Reszta to po prostu ludzie, których się widuje od okazji do okazji i to wszystko. Spotykałem uczniów, którzy pomieszkiwali w bursach i po zdaniu matury rozstawali się z kolegami z pokoju, jak gdyby nigdy nic. Ani ich to grzało, ani ziębiło. Nie było praktycznie smutku, czy rozpaczy. A niektórzy to są wręcz tacy, że jak wezmą ślub, to mogą już w zasadzie do woli palić mosty, bo na nikim więcej (poza małżonkiem) im nie zależy. Także jest OK, tak być powinno i nie ma w tym nic dziwnego.
  23. No tak, jeśli będzie alkoholiczką z borderlinem to możliwe, że będzie trzymać się pazurami. Jednak, jeśli się dowie, że johnn nie chce mieć dzieci, albo że istnieje ryzyko spłodzenia potomstwa z ciężkim autyzmem, to zacznie się zastanawiać. Potomek autystyczny to cholernie dużo roboty, może być kaleką do końca życia. Trzeba będzie mu poświęcać czas, który można przeznaczyć na rozwijanie fiksacji i obsesyjnych zainteresowań. Wtedy w ogóle nie będzie mowy o robieniu w życiu tego, co się lubi. Nie dość, że trzeba będzie zajmować się bachorem a nie matematyką, to jeszcze trzeba będzie chwytać się pierwszej, lepszej roboty - np. w Biedronce, żeby tylko zapewnić byt rodzinie. Dziecko autystyczne kosztuje i to sporo. No, ale może nie ma co uprzedzać faktów. Panna może nie lubić dzieci i wtedy problem odpada. Rozumiem, że chodzi o sensorykę, czy może o fobię społeczną ? No tak, do kogo tu mieć pretensje? Do ojca, matki, czy może do Pana Boga? A może do państwa, które nie wdrożyło programu inżynierii genetycznej? johnn, a czy gdyby pracodawca/klient zlecił Tobie jakąś robotę, która rozmija się z twoimi pasjami, to powiedziałbyś do niego, że "nie interesuje mnie to"? A w pośredniaku o pracę odrzuciłbyś ofertę mówiąc, że praca jest niezgodna z moimi zainteresowaniami? Słuchaj - czy wiesz, że większość robót w komercyjnych firmach na rynku nie ma z matematyką zbyt wiele wspólnego? Owszem, to są prace dla ludzi po matmie, ale nie znaczy to, że z automatu będziesz się tam matmą zajmował. Nawet ci wszyscy magistrzy po matematyce finansowej, ekonometrii, matematyce w finansach i ubezpieczeniach, gdy idą pracować do banku, to nie liczą tam żadnych procentów składanych, nie bawią się w statystykę i procesy stochastyczne. Odwalają żmudna, chamską robotę, przerzucają papiery i dokształcają się z prawa. Chyba nie muszę wspominać, że to nie ma zbyt wiele wspólnego z matematyką. A ludzie z ZA to często mają tak, że z jednej strony są matematykami, ale z drugiej czują zoologiczną niechęć do wszystkiego, co można określić mianem humanistyki (język polski, historia, WoS, języki obce). Są antyhumanistami, którzy w życiu humanistyką się nie zhańbią. Johnn, czy jesteś na tyle elastyczny, żeby przeskakiwać do dziedzin takich jak informatyka, elektronika, czy fizyka? A może masz zainteresowania na tyle wąskie, że ograniczasz się wyłącznie do pewnych działów matematyki?
  24. Tu jest różnica pomiędzy autykami a tzw. normalsami - autycy nie żyją problemami innych, tylko swoimi. Brak empatii zarówno kognitywnej, jak i afektywnej. Niezdolność do decentracji. Nie, nie jest tak, że oni nie pomogą w jakiś trudnych sytuacjach. Owszem, mogą być bardzo pomocni, ale emocjonalnie są jakby niezaangażowani - mają swoisty dystans do tego. Nie chcą za bardzo też wnikać w czyjeś emocje, tylko wolą zakasać rękawy, żeby komuś pomóc. W dodatku w takich sytuacjach towarzyszą im emocje zupełnie odmienne od tych, z którymi boryka się większość rodziny. Jest pogrzeb, wszyscy maja nastroje minorowe a autyk cały w skowronkach, że są wyzwania, że można działać, coś organizować - aż pali się do roboty. Dobre to o tyle, że w takich momentach inni mogą nawet nie mieć głowy do ogarniania tego wszystkiego. W ogóle ze spektrum autystycznym są o tyle problemy, że gros ludzi nie zinternalizowało sobie otaczającej kultury. Jedno, że mają problemy ze znajomością tych zasad, ale często jest też tak, że oni w ogóle nie mają motywacji do podporządkowywania się tzw. ogółowi. Ja się zawsze śmieję z tego, jak to kolejny ekspert na jakiejś konferencji wspomina, że ludzie z ZA mają zbliżone oczekiwania życiowe co do podstawowych ról społecznych. Tak? To jakim cudem większość aspików nie chce mieć dzieci? OK, oddam sprawiedliwość - chcą za to być w związkach. Dlaczego tak wielu facetów z ZA w ogóle nie jara się motorami czy samochodami i nie chcą robić prawka? Nie mówię tu o problemach, które dotykają tych, którzy chcą robić prawko, ale mają problemy z koordynacją ruchów. To inna kwestia. Dla niektórych praca oraz rodzina nie są w ogóle wartościami i nie stanowią w życiu celu. Istni outsiderzy. Tacy, to raczej męczą się, bo muszą żyć tak jak reszta. Sorry, nie muszą, ale na ogół pociąga to za sobą pewne koszta. Gej też nie musi być w związku z kobietą i mieć dzieci.
  25. Johnn, a co by się stało, gdybyś np. zatrudnił się w Biedronce na kasie, albo przy wyładowywaniu towaru? Niektórzy autyści bardzo to lubią, bo mogą sobie układać na regałach kosmetyki, płatki śniadaniowe, czy alkohole. Stawiają to w równiutkich rządkach, dbają o to, żeby pod każdym towarem była cena. Są bardzo spostrzegawczy i to jest zaleta. W tej robocie upośledzone funkcje wykonawcze praktycznie nie mają znaczenia. Fakt, że na kasie możesz przerzucać towary nieco wolniej niż inni kasjerzy, bo masz problem z kontrolą motoryki, trochę słabszy refleks, wiele rzeczy musisz wykonywać świadomie, podczas gdy inni jadą na autopilocie. Ja bym powiedział, że będzie to źródłem Twojego cierpienia właśnie dlatego, że będziesz wykonywał pracę wbrew sobie, swoim oczekiwaniom, fiksacjom i obsesyjnym zainteresowaniom. Owszem, po powrocie z roboty, już w domu, będziesz mógł zająć się matmą, ale czysto hobbystycznie - o ile starczy jeszcze Tobie sił, bo niektórzy aspicy mają tak, że pozostaje im jedynie łóżko, kołdra i sen. Co gorsza, w pewnym momencie rzuci Ciebie panna, bo skoro w okolicy będą inni, bardziej zaradni życiowo samcy, to może ona nie chcieć układać sobie życia z "ofermą" i "nieudacznikiem". Weźmie chociażby osiłka pracującego na budowie, który potrafi wycisnąć 5000 zł/m-c. A ja znam aspików, którzy poszli żyć jak preppersi i dają sobie radę. Są dumni z tego, że potrafią przetrwać srogą zimę w puszczy, podczas gdy większość tzw. normalsów już dawno by wymiękła. Nie widać po nich, aby byli jacyś zaniedbani. Wręcz przeciwnie - od podszewki znają oni tajniki życia w dziczy, są sprawni fizycznie i mają wiele ciekawych obserwacji związanych z życiem w lesie. Po pierwsze - czy wspominałeś obecnemu psychologowi, że podejrzewasz u siebie zespół Aspergera? A może milczysz w tym temacie i w duchu nabijasz się, jaki to z niego głupek, że nie domyśli się, że chodzi o ZA? Po drugie - ZA jest nieodwracalny, podobnie jak homoseksualizm, czy upośledzenie umysłowe. Można mieć IQ na poziomie 70, pójść na jakąś rehabilitację, czy ćwiczenia neuropsychologicznie. Jednak nie oszukujmy się - być może da się IQ podciągnąć do poziomu 75, ale cudów nie wymagajmy. Wobec tego psychologia, psychiatria a nawet neurochirurgia są po prostu bezsilne. Nie wiadomo nawet, czy za 100 lat ludzie będą potrafili wpływać na takie rzeczy, modyfikować geny, przeszczepiać jakieś komórki macierzyste, czy stymulować mózg implantami. Nie wspominam nawet, że będzie to cholernie problematyczne od strony moralno-etycznej. Jeśli chodzi o strategie zaradcze - tak się składa, że to na ogół aspicy wiedzą najlepiej, które z tych strategii pomagają najlepiej. Psycholog może podsunąć pewien pomysł, ale nie oszukujmy się - on nie jest Tobą i nie potrafi myśleć oraz postrzegać świat w taki sposób, jak Ty. On też ma inny mózg i jego własne doświadczenia mają się nijak do Twoich. Co do potrzeb osób z ZA - proponuję pooglądać sobie filmiki fundacji ale klasa https://www.facebook.com/FundacjaALEKlasa/ np. ten https://www.facebook.com/FundacjaALEKlasa/
×