Skocz do zawartości
Nerwica.com

Trafik

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Trafik

  1. Miałem, a raczej mam ten sam problem co autor wątku, całe szczęście po blisko roku wracam powoli do siebie sprzed wielu lat. Znowu czuję entuzajam, umiarkowany przypływ energii i ciśnienie mam mniejsze, a robię to samo z taka samą wydajnością. Jest to straszne. U mnie rozpoznanie to neurastenia/dystymia. Jakkolwiek zwał, to objawy są bardzo zbliżone. Także na początku brałem escitalopram. U mnie raczej efekt był średni, w sumie w takim stanie żaden SSRI ani tym bardziej SNRI nie pomoże za wiele. Kluczem jest tutaj głównie wypoczynek, w sensie odsypanie i faktycznie minimalizowanie wysiłku fizycznego. I tak, przez dłuższy czas niestety, by głowa się regenerowała. Inaczej, żaden lek nie będzie działał. Żeby odsypiać ja brałem leki promujące sen, trazodon oraz Noctis. Dopiero po ich zastosowaniu mogłem powiedzieć, że poczułem benefity związane z escitalopramem. Bez promowania snu, farmakoterapia nie będzie miała efektów, albo będą ograniczone. Taka jest niestety neurologiczna specyfika nerwicy. Idę zresztą o zakład, że deprywacja snu u Ciebie trwa od lat ;) a narodziny dziecka, podobnie jak u mnie, tylko ją pogłębiły. Świadczy o tym fakt, że nie masz wytrzymałości fizycznej, ale masz siłę. Wypisz wymaluj, też u mnie to samo. Co jednak do escitalopramu, to obawiam się, że pomoże tylko trochę. To jest lek o profilu serotoninowym, a tak naprawdę, nie wiadomo jakie jest źródło Twoich problemów, czy bardziej genetyczne czy środowiskowe. A raczej skłaniałbym się ku temu pierwszemu, bo jednak genetyka odpowiada za to jak radzimy sobie ze stresem i czy wchodzi lęk, w odpowiedzi na czynniki zewnętrzne. Jeżeli masz jakąś przypadłość genetyczną, która zaowocowała nerwicą to może można ją skorygować także farmakoterapią. Jednak przyczyny są zazwyczaj złożone i ich eliminowanie zabiera sporo czasu i wymaga przede wszystkim dużej samoświadomości, bo żaden lekarz czy terapeuta nie czyta w głowie. Zatem, najpierw świadomość, potem przekaz ;) Tak jak to widzę. Na terapii może wyjść, że cierpisz na perfekcjonizm, masz osobowość anankastyczną lub osobowość o takich elementach, co prowadzi do powstawania lęków, których nawet nie będziesz świadomy, bo żyjesz z nimi od lat. Generalnie polecam psychoedukację samodzielną, szczególnie poprzez czytanie różnych publikacji z zakresu psychologii, psychiatrii i neurobiologii, a do psychoterapii podchodzenie z duuuuużym dystansem. Dla mnie raczej była to forma opieki paliatywnej w trakcie najtrudniejszego etapu. Paradoksalnie, najbardziej naprowadził mnie jeden z psychiatrów, a nie terapeuta, u którego miałem roczną terapię, a oczekiwałbym jednak, że będzie inaczej. Aczkolwiek nie deprecjonuję psychoterapii, bynajmniej. Nie mniej trzeba być świadomym ograniczeń jakie mają terapeuci, a wbrew pozorom mają ich naprawdę sporo w zakresie wiedzy medycznej. Niby coś wiedzą, ale tylko w ogólności, a do tego dochodzi ich przeświadczenie, że terapia jest skuteczna. Warto moim zdaniem konsultować leczenie z kilkoma psychiatrami, bo doświadczenie pokazuje mi, że diagnozy potrafią różnić się naprawdę mocno. Psychiatrzy mają różne warsztaty pracy, a dominuje niestety warsztat schematów: SSRI, a potem SNRI, a potem szukanie, w trakcie którego pacjent nie jest w stanie społecznie prawidłowo funkcjonować. No i warto samemu czytać o lekach, ich profilu działania i przeglądać badania. Wtedy zawsze łatwiej będzie rozmawiać z psychiatrą albo psychologiem. Niestety w zaburzeniach lekowych i skutkach nimi wywołanych to raczej pacjent gra pierwsze skrzypce. Mam na myśli to, że motorem leczenia powinniśmy być sami. Ps. porozmawiaj ze swoim psychiatrą o dołożeniu do esci np. pregabaliny w niskiej dawce + Noctis na sen. Aczkolwiek taka kombinacja może powodować początkowo silną sedacje wraz z sennością, co jest w mojej opinii jednak dobrym prognostykiem, biorąc pod uwagę, że układ nerwowy straci napęd w postaci lęku i będzie musiał się powoli programować na nowo. Ja dokładnie tak miałem.
  2. Jestem osobą wysokofunkcyjną. Biorę Moklobemid od około 6 - ciu tygodni. Jest to mój trzeci w sumie lek, po escitalopramie na którym byłem 6 miesięcy i tianeptynie, którą stosowałem po esci przez około 2 miesiące. Potem off 2 miesiące i weszło moklo. Rozważałem slegline lub moklobemid. Wybór padł na moklobemid, jak bardziej prostu w użyciu. Rozpoznanie u mnie to neurastenia/dystymia. Raczej jako wtórna do nerwicy lekowej, która ją wywołała. A także pojawiła się teza co do ADHD w podtypie OCD. Co do tej ostatniej diagnozy przeprowadziłem badania neuropsychologiczne, które nie dały jednoznacznej odpowiedzi, aczkolwiek wykazały (potwierdziły moje obserwacje) pewne dysfunkcje poznawcze. Może być to zatem fake ADHD, które wynika po prostu z dystymii. Co do leczenia, to uważam, że Moklobemid jest zdecydowanie najlepszym lekiem, który miałem okazję brać. Jego sposób działania, który w moim przypadku, prawdopodobnie pokrył się z moimi potrzebami w dużej mierze, jest dosyć ciekawy. W odróżnieniu od SSRI jego działanie jest naprawdę w szerokim spektrum. Działa kompleksowo na lęki, przez co motywacja się poprawia, nie wspominając o funkcjach poznawczych. Wraca także libido, którego w takim stopniu nie miałem od lat, nawet wtedy gdy nie brałem leków. Do Moklobemidu mam dołączone 5 mg Metylofenidatu i jest to bardzo dobre połączenie. Aczkolwiek skuteczność Moklo oceniam solo, albowiem tak miałem go brać przez 6 tygodni. Moja opinia jest taka, że psychiatrzy powinni częściej stosować ten lek i bardziej kazuistycznie podchodzić do leczenia. A szczególną uwagę zwrócić na pacjentów, u których mogły w przeszłości wystąpić zaburzenia lękowe, szczególnie lęk wolno płynący. Niestety jako pacjent nie wiem jak opisać swój stan, dlatego rolą psychiatry powinno być poszukiwanie zdarzeń, którym można przypisać rolę w powstawaniu zaburzeń lekowych. Niestety obecnie schematy leczenie opierające się na stosowaniu w I rzucie leków z grupy SSRI/SNRI są bardzo popularne i bezpieczne dla psychiatrów, co w mojej ocenie zabija indywidualne podejście do pacjenta i na pacjenta przenosi konieczność "sterowania" swoim leczeniem. SSRI/SNRI to dobre leki, jednak w dystymii leczenie jest zdecydowanie bardziej złożone i skomplikowane.
  3. Lunaa,a co konkretnie Ci pomogło? Coś z SSRI czy SNRI? A może Pregabalina? Pytam, bo moja partnerka ma myśli galopujące i mam wrażenie, że mają podłoże lękowe, a działanie leków oceniam tak sobie. Stąd szukam opinii osób empirycznie doświadczonych. Z góry dzięki za odpowiedź.
×