Cześć wszystkim,
Ostatni czas jest dla mnie bardzo trudny. Sytuacja na świecie, problemy osobiste. Wszystko to mnie niesamowicie przygnębia. Około 10 marca pojawiły się u mnie zaburzenia widzenia, zawroty głowy i ucisk z przodu głowy(okolica nosa, czoło, skronie, tak jakby całą twarz). Bólgłowy trwał dwa tygodnie. To było nie do zniesienia. Kilka dni leżałam nie mogąc nic zrobić. Jeszcze dodatkowo skupiała się na moich bólach. Zaczęłam odczuwać duszności, kłucie w klatce piersiowej, dretwiały mi nogi, puls 120, czułam się niespokojna, jakbym miała zaraz umrzeć. Przez ciągłą myśl o śmierci nie mogłam spać, wybudzałam się niespokojna. Mam małą córeczkę i bałam się, że ją zostawię tak wcześnie. Poszłam z tym do lekarza rodzinnego. Skierował mnie do okulisty i neurologa. Okulista stwierdził drobną wadę wzroku i dostałam okulary, ale powiedział, że moje zaburzenia wzroku to nie przez to. Neurolog dał mi skierowanie na rezonans magnetyczny głowy i eeg. Niestety przez epidemię nigdzie nie można zrobić badań. Byłam nawet na sorze, zrobili mi ekg, jakieś podstawowe badania, ale wszystko wyszło okej. Nagle wszystkie objawy ustały, czułam się normalnie. Przez dwa tygodnie miałam spokój. Niestety pare6dni temu wszystko jakby znowu się zaczynało. Bóle głowy, myśli że napewno umieram. Że to guz i nawet nikt mi nie pomoże bo teraz trzeba tylko siedzieć w domu. Dodam, że miałam umówioną wizytę u psychiatry przed tym jak to wszystko się zaczęło. Od dzieciństwa miałam problemy w rodzinie, ciagły stres, jako nastolatka miałam myśli samobójcze. Jestem wycofana, wszystko duszę w sobie. Moja relacja z partnerem, ojcem dziecka też zostawia dużo do życzenia. Od zawsze nie potrafię sobie radzić z tym życiem. A teraz jeszcze te wszystkie objawy somatyczne. Ciężko mi z tym. Boję się, że naprawdę jestem poważnie chora. Czy to mogą być objawy nerwicy?