Skocz do zawartości
Nerwica.com

Qtomo

Użytkownik
  • Postów

    124
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Qtomo

  1. 2 godziny temu, Pholler napisał:

    Ale beznadziejny dzień dzisiaj. Nie wiem czy to ta nerwica,czy sertralina, czy odstawienie trazodonu. Mdli mnie, mam tumankę i milimetry od odrealnienia. A przecież tak powoli wchodzę 

    na te sertraline , mój organizm ja doskonale zna i to samo dziadostwo od nowa... Nic nie kapuje. Łeb mnie boli , skóra drętwieje, w oczach mi się mieni, mięśnie mnie bolą. Chyba gorzej jak za drugim razem, gdy wchodziłem na prochy. Tyle co ktoś mnie pytał czy miałem derealki, a tu derealizacja puka do drzwi :( chyba, że to nerwica szaleje. Chyba przejdę się do psychiatry, może da mi jeszcze coś nowego. I tak to jest z tą nerwica, myślisz, że coś nad nią panujesz , a kompletnie nie panujesz. Ręce opadają. 

     

    Ja też miałem kontakt ze schizofrenikami, pracowałem też z ludźmi po załamaniu nerwowym. Nie jestem żadnym specjalistą w tej dziedzinie, ale różnica jest ogromna. @inesdekn , ja wiem, że czasem się czujemy jak bysmy mieli oszaleć, ale to nie schizofrenia, nie w ten sposób.

     

    Odrealnienie.. cały czas się zmagam z tym, najgorsze jest to przytępienie zmysłów, problemy z koncentracją, oraz to dziwne widzenie, eh, chodzisz na jakąś psychoterapie? czy tylko leczysz się lekami.

  2. 37 minut temu, Żankloda napisał:

    No wlasnie tak jak napisales... trzeba zacząć brać pod uwagę potrzeby swoje A nie tylko spełniać "wymogi " pseudo przyjaciół rodzinny. Ja właśnie zawsze taka byłam musiałam się dopasować albo robić coś żeby zauważono mnie w domu trochę uwagi... podobno WGL dzieci urodzone jako drugie zawsze szukają uwagi i muszą sprostać oczekiwania rodziców co do pierwszego dziecka. Ale nie o to mi chodzi teraz... tak zaglaszalam  siebie że jakby moje potrzeby nie były nigdy brane pod uwagę... A ja się bałam coś zmienić żeby nie stracić przyjaciół. A teraz przez nerwice odwrócili  się wszyscy. Beznadziejnie jest zostać sama.. dlatego znajomym nie mowie już o nerwicy w sumie to nie są bliscy znajomi. Natomiast przyjaciół nie mam. Może dlatego też szukam kontaktu w necie z osobami które moja nerwice bo przynajmniej rozumieją co to jest. Dobrze jest walczyć z myślą że nie tylko ja mam to dziadostwo. 

    Cóż mogę powiedziec, pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia w walcę z tą chorobą, pamiętaj że nie jesteś sama, małymi krokami na pewno sobie poradzimy :) najważniejsze to się nie poddawać, mówie wszystkie takie pozytywne rzeczy ale na samą myśl że jak wróce z pracy i znówu będę się męczyc ze zaśnieciem prze te cholerne nerwiska to momentami mnie bierze...ale cóż. Przeżyłem już to wczesniej, to i na pewno przeżyje raz kolejny, chyba to najlepszy sposób żeby sobię z tym radzić.

  3. 8 godzin temu, Żankloda napisał:

    Psychiki nie poprawiają Ci tabletki. Tak jak wcześniej pisałem o tej babeczce co brała ten olejek.. już w natsonym filmiku mówiła że objawy somatyczne przeszły ale w głowie dalej ma chaos i myśli nad psychoterapia. Bez poukładania  sobie wszystkiego w głowie się nie obejdzie. Tylko ważne jestczeby mieć jakąś taka deskę ratunkową jak to mówi moja psycjoteraputka. Człowiek chory na nerwice to tak jakby topił się w rzece on się topi nie ma już sił walczyć z wodą ale próbuje  A ludzie stojący  na brzegu ( rodzina przeważnie) mówi Ci no dawaj dasz radę albo inaczej weź się w garść i przypłyn to przecież tylko mały zbiornik wody każdy by sobie poradził. Niestety według nich to jest nic i nie wejdą sami do tej wody żeby Ci pomóc. Oczekują tylko od Ciebie że sobie poradzisz.  Bez wsparcia jest ciężko sobie pomóc.a Ty dalej walczysz...

    Tak jak wspomniała Żankloda, przyczynę wyeliminujesz jedynie za pomoca psychoterapii, sam mogę to polecić, jestem dopiero po 3 spotkaniu a już czuje małą ulgę, mam wrażenie jak gdybym uczył się myśleć na nowo, sama świadomośc tego że chodzę na terapie powoduje u mnie chęc dalszej walki, leki wziąłbym tylko i jedynie jeśli przez nerwice nie mógł bym np. wyjść z domu, albo pracować.

  4. 12 minut temu, Żankloda napisał:

    To jeszcze bardziej wykańcza organizm... Ja rozumiem 1 i 2 zmiana ale po co ktoś wymyślił nocna zmianę.. ludzie sami sobie utrudniają życie niestety... A później mamy choroby.. podobno nerwica jest na 3 miejscu największej zachorowalnosci w Polsce.. przed nowotworami i czymś tam jeszcze. Wielu ludzi ma nerwice ale nie chce się diagnozowac  i walczyć tylko poddaje się i wpada  w depresję.. lub ukrywa problem tak jakja to robilam tyle lat.. 

    Też tak słyszałem, że zaburzenia lękowe to choroba cywylizacyjna, ja mam to do siebie że bardzo szybko udałem się do psychologa żeby jak najszybciej pozbyć się problemu albo chociaż go złagodzić.

  5. 1 minutę temu, Żankloda napisał:

    Bywa różnie... dla mnie zarówno 1 jak i 2 to masakra.. najgorzej jest kiedy mam zmianę zmian z nocki np na 2 zmianę  czyli od 14-22 bardzo ciężko jest się przestawić no  i organizm też inaczej funkcjonuje... dlatego chcialabym zmienic praxe na jednnozmianowa ale no przez nerwice nie dam rady. Już na sama myśl że ten weekend muszę spędzić na politechnice mnie denerwuje.. drażni was czekanie ? Mnie strasznie denerwuje czekanie albo takie właśnie czasem bezsensowne siedzenie na wykładach.. gdy profesor zamiast mówić o zajęciach mówi o sobie albo o takich rzeczach z dupy... Ja jestem może już po prostu tak nauczona że muszę mieć aktywną pracę czy zajecie. Wy też tak macie bądź macie taka pracę?

    Ja pracuje na 4 zmiany, czyli 2 dni rano, 2 dni popołudnie, i 2 nocki, czyli najgorzej jak być może. Największy problem mam z pracą na rano, nie tyle co z samym wykonywaniem obowiązków, co wyspaniem się.

  6. 28 minut temu, Żankloda napisał:

    Akceptacja siebie jest tez bardzo wazna. Ja mam narazie z tym problemy bo przez nerwice czuje sie gorsza od innych. Staram sie to wypierac ale nie jest tak łatwo.A jak powrót do pracy po świętach? Dajecie  radę?

    Właśnie jestem pierwszy dzien w pracy, na popołudnie, myślałem że będzie gorzej. Chociaż jeszcze do końca zmiany troche pozostało

  7. 3 godziny temu, Żankloda napisał:

    Lepiej jest to zgonic  na nerwice niż szukać w Internecie objawów... poza tym prawie każdy objaw może być związany z nerwica. Organizm w czasie stresu wariuje.. A jeśli żyje w strachu cały czas tak jak np mój.. (strach ogolny) to może nam sam robić niespodzianki nieprzyjemne niestety. Pisze wam o tym bo ja sama próbuje tak robić i myślę że jak narazie działa... 

    Jestem po kolejne wizycie u psychologa, chyba dostrzegłem światło w tunelu, pani psycholog stwierdziła że dostrzegam tylko negatywne strony np. Ten strach o utratę kontroli, i dlatego się cały czas nakręcam, mimo tego że już dużo zrobilem ( aktywność fizyczna, psychoterapia, relaksacje) za zadanie dostałem codziennie spisywanie tylko pozytywnych rzeczy, okaże się że jest ich na prawdę dużo. Powiem szczerze że czuję jakąś ulgę choć przedemna jeszcze spora droga, zganianie na nerwice faktycznie dużo daje. 

  8. 1 minutę temu, Solidar napisał:

    Moim zdaniem nie trzeba tu nic stwierdzać - jeśli masz regularne problemy z zasypianiem to cierpisz na bezsenność. Nie kwalifikowałbym tego jednak jako oddzielnej jednostki chorobowej tylko jako objaw czegoś większego - zaburzeń nerwicowych właśnie. Twój przypadek jest jeden do jednego tożsamy z moim. Myśli po prostu kumulowały się niczym kula śniegowa tocząca się ze stromej góry: "jeśli się nie wyśpię to nie dam rady w pracy, jak nie dam rady to nie znajdę żadnej innej, jak znowu nie zasnę to może mi się coś stać, bezsenność ma przecież tyle następstw" i tak bez końca. Głównym problemem jest u mnie przede wszystkim nerwica, bezsenność to tylko ukoronowaniem, zwieńczenie problemu i jego prawdopodobnie najbardziej uciążliwy objaw. Jeśli w Twoim przypadku jest podobnie i bezsenność jest rzeczywiście bardzo uciążliwa, proponuję mimo wszystko rozważenie farmakoterapii. Połączenie jej z psychoterapią może przynieść zbawienne skutki. 

    Pozdrawiam wszystkich nocnych marków w kolejnej bezsennej nocy 🙂

    Dobrze słyszeć że nie jestem sam z takim problemem,  jeśli chodzi o leki to po prostu trochę boje się ich zażywać ze względu właśnie na wspomniany wcześniej strach przed utratą kontroli, dlatego póki co próbuje delikatnie zacząć, nawet w przypadku melatoniny mam małe obawy że ona mnie tak zacznie dziwnie na siłę usypiać, to nie tak do końca że w ogóle nie śpię po prostu często się wybudzam, i "mam wrażenie" że nie śpię ale np następnego dnia potrafię iść na basen lub siłownie i nawet dłużej posiedzieć, nie czuje takiego zmęczenia ale fakt sam ten lęk jest uciążliwy. Po psychotropy mogę sięgnąć w każdym momencie, dlatego zostawiam to jako ostateczność gdy faktycznie będę czuł się jak wrak, póki co czekam na efekty samej psychoterapii.

  9. 2 minuty temu, Żankloda napisał:

    Może spójrzmy na nerwice pod innym wzgledem ? Moze sporbujmy powiedziec sobie tak... jest mysl.. " mam straszny skurcz w klatce nie mogę oddychać " Pierwsza myśl - zawał. No właśnie czemu tak ? A czemu nie pierwsza  myśl " to przecież znów ta moja nerwica" nerwobole w klatce to znów ten stres. Zgonimy  to na nerwice, skoro już ja mamy.. mamy jakąś chorobę to po co dokładać sobie następnych?

    Wydaje mi się że jest to możliwe, z upływem każdego dnia zaczynamy się do tego przyzwyczajać, bynajmniej ja, może i pojawia się negatywna myśl ale szybko próbuje ją zniwelować tym że jest to tylko nerwica, nie kiedy zajmuje mi to dłuższą chwilę, a czasem od razu.

  10. 1 minutę temu, Żankloda napisał:

    Miałam podobnie z gardłem. Wkręcilam sobie że od palenia papierosów dostałam raka gardła... fakt był jeden pozytyw tej mojej schizy  bo na rok rzucilam  palenie. Ale mysli orzed snem o tym ze ten rak urosnie i bddzie mnie dusil nie pozwala mi zasnac... sprawdzalam oddech , gardlo w srodku, wmawialam sobie ze chocby drobna plama w gardle to rak... Nie robulam zadnych  badan. Wiedzialam ze to nerwica a poznalam to po tym ze uczucie scisku w gardle mialam tylko wtedy gdy o tym intensywniee  myślałam, natomiast kiedy byłam zajęta praca czy jakimiś domowymi obowiązkami to WGL nie odczuwalam  żadnego bolu  ani dyskomfortu  w gardle. Zaczelam  bagatelizowac  to i wydaje mi się że przeszło. Możesz spróbować. Ale jeśli najpierw chcesz być pewny że Ci nic nie jest to warto się przebadać... zawsze warto się badać to nasze prawo. Musimy dbać o swój organizm jakoś 🙂 ale jeśli nic nie wyjdzie to możesz być pewny że to nerwica płata  Ci figle i przez nią fiksujesz

    Gule miałem kiedyś, jeszcze zanim się w ogóle pojawiły jakiekolwiek objawy, też paliłem i właśnie to tym sobie tłumaczyłem, prawdopodobnie to już wtedy była oznaka nerwów. Najłatwiejszym sposobem zdiagnozowania nerwicy jest tak jak mówi Żankloda, jeżeli podczas jakiegos innego zajęcia nie odczuwasz objawów lub są one słabsze to na pewno jest to na tle nerwowym, normalna choroba nie puszcza od tak sobie gdy np oglądasz film.

  11. W dniu 24.12.2019 o 17:56, Solidar napisał:

    Cześć wszystkim forumowiczom! 

    Z racji, że dziś Wigilia, w pierwszej kolejności chciałbym wszystkich serdecznie pozdrowić i życzyć wszystkim przede wszystkim wewnętrznego spokoju 🙂 chciałem też sam sobie zrobić prezent pod choinkę w postaci zarejestrowania się tutaj i włączenia aktywnej dyskusji w swoją terapię. 

    Pozwolę sobie podzielić się moim problemem. Jest nim przeciągająca się, nie dająca normalnie funkcjonować bezsenność. Pracuję jako steward w liniach lotniczych, kocham nad życie swoją pracę, jednak wiąże się ona z pewnego rodzaju zaburzeniem trybu dnia i nocy, gdyż nasze funkcjonowanie uzależnione jest od wyznaczonego wcześniej, bardzo nieregularnego grafiku. Wiązało się to ze zmuszaniem się do wcześniejszego kładzenia się spać, często nie będąc nawet zmęczonym. Presja, która na siebie nakładałem była tak olbrzymia, że w efekcie nie zasypiałem w ogóle, to natomiast doprowadziło do rozwoju u mnie dość silnej nerwicy lękowej, którą wywołuje chodzeniem do łóżka. Jestem wewnętrznie napięty do granic, nic mnie nie cieszy, chodzę wiecznie zmęczony, nie potrafię naturalnie zasnąć nawet na urlopie, natomiast każdy Boży dzień upływa mi na kompulsyjnym rozmyślaniu jak długo będę się dzisiaj męczył zanim zasnę i czy zasnę. Gdy już się położę zazwyczaj moje ciało zaczyna reagować jak w przypadku zagrożenia - napina się każdy mięsień, rozpoczyna się kołatanie serca, natłok myśli, uderzenia gorąca, w skrajnych wypadkach dostaję ataku paniki, którego nie jestem w stanie powstrzymać. 

    Czy są tu osoby, które również zmagają się z podobnym problemem i cierpią na deprywację snu lub pracują w trybie zmiamowym? Jak wy radzicie sobie z nocnymi napadami paniki? 

     

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie 

    Może nie mam stwierdzonej bezsenności ale przez zaburzenia nerwicowe również nie mogę spać, na początku miałem tak jak Ty gdy się zbliżał wieczór czułem straszny lęk przed tym że znowu będzie mnie trzymać i nie zasnę. czasami pojawiał się nawet płacz. Mój problem to akurat strach przed utratą kontroli a co z tym się wiązało boje się że jak się nie wyśpię to coś mi się stanie, że zemdleje albo że organizm nie wytrzyma, najgorzej jest jak mam iść do pracy na rano (pracuje na 4 zmiany) wtedy się boję że jak się nie wyśpię to sobie nie poradzę, gdy już zacznę prace to jest ok. próbuje sobie wmawiać że jak się nie wyśpię to się nic nie stanie, czasami to pomaga, polecam też schowanie zegarów jeśli są na widoku, ja często sprawdzałem godzinę jak nie mogłem spać i przez to dodatkowo się nakręcałem, gdy je schowałem nie czuje takiego lęku i złości bo faktycznie nie wiem ile spałem a ile nie .Nie biorę żadnych leków,  jedynie czasem hydroksyzynę,  mam jeszcze zamiar dołożyć melatonine, chodzę jedynie na psychoterapie by pozbyć się przyczyny lęku.

  12. Może nie mam stwierdzonej bezsenności ale przez zaburzenia nerwicowe również nie mogę spać, na początku miałem tak jak Ty gdy się zbliżał wieczór czułem straszny lęk przed tym że znowu będzie mnie trzymać i nie zasnę. czasami pojawiał się nawet płacz. Mój problem to akurat strach przed utratą kontroli a co z tym się wiązało boje się że jak się nie wyśpię to coś mi się stanie, że zemdleje albo że organizm nie wytrzyma, najgorzej jest jak mam iść do pracy na rano (pracuje na 4 zmiany) wtedy się boję że jak się nie wyśpię to sobie nie poradzę, gdy już zacznę prace to jest ok. próbuje sobie wmawiać że jak się nie wyśpię to się nic nie stanie, czasami to pomaga, polecam też schowanie zegarów jeśli są na widoku, ja często sprawdzałem godzinę jak nie mogłem spać i przez to dodatkowo się nakręcałem, gdy je schowałem nie czuje takiego lęku i złości bo faktycznie nie wiem ile spałem a ile nie .Nie biorę żadnych leków,  jedynie czasem hydroksyzynę,  mam jeszcze zamiar dołożyć melatonine, chodzę jedynie na psychoterapie by pozbyć się przyczyny lęku.

  13. 28 minut temu, Ka03 napisał:

    Też się strasznie bałam i od 6 lat dawałam sobie radę sama , były gorsze chwile miesiąc dwa ale się zbierałam i na jakiś czas spokój , w końcu tak aż się skumulowało tak , ze nie sposób tego opisać . Zaczęłam farmakologię i to dopiero początki no i póki co jestem na leciutkich dawkach i jest o niebo lepiej . Jem wychodzę powoli z domu , wcześniej potrafiłam cały dzień leżeć na łóżku i trzęsc się ze strachu , nie jadłam płakałam . 
     

    Przyjaciolka mnie namówiła ale ona łączy leki i psychoterapię po jakimś czasie zaczęła i bardzo sobie chwali efekty . Tez chce dołożyć sobie psychoterapię ale w połączeniu z farmakologia bo inaczej nie dam rady nawet się skupić . 

    Ja ze strachu przed efektami nie biorę rispoleptu bo to neuroleptyk , trochę się boje ze mój psychiatra się wkurzy ale ssri i traxenne biorę regularnie tak jak kazał wiec może mi się uda ..,

     

    panicznie boje się ze u mnie to początki schizofrenii ....

     

    Jakbym miała dziecko to pewnie byłoby to samo . Ostatnio mój partner  miał odchylenia w krwi to zbzikowalam , albo rozdrapał sobie znamię tez już czarne myśli albo jak go boli głowa to się zamartwiam ....

     

    Co do piersi to jeszcze nigdy sobie nie badałam tak żeby sobie czegoś nie wyszukać 🙂 tam zawsze coś czuć 

    Wydaje mi się że gdybyś miała schizofrenie to za bardzo byś nie była tego świadoma, a na pewno byś się tym tak nie przejmowała jak w przypadku nerwicy.

  14. 2 minuty temu, inesdekn napisał:

    Tak, o to też chodzi. Ale u mnie konkretne leki wyrażają strach przed czymś, czego nie będę mogła skontrolować. Np:

    Lęk przed choroba psych,

    Lęk przed śmiertelna choroba,

    Lęk, że zdradze swojego partnera(absurd)

    Lęk, że mogłabym wpaść w np alkoholizm (nienawidze alku)

    ...

    Dlatego też od razu poleciałem do psychologa, tylko niestety jest to inna osoba, z poprzednim nie mam już kontaktu i trochę obawiam się że metody tej Pani będą trochę inne, i może nieskuteczne chociażby na przykładzie tej relaksacji, poprzednio takich rzeczy nie robiłem a ona strasznie się tego uczepiła. Czy ta terapia behawioralna polega własnie też na takich relaksacjach?

  15. 4 minuty temu, inesdekn napisał:

    Terapia MEGA pomaga, mega! Tylko ja poprostu dwa lata temu, z uwagi na calodzienna pracę zrezygnowałam... poczulam się zapewnie i mam...

    Obiecuje Ci, ze dotrzecie do źródła lęków, tego schematu, który tobą kieruje i wywołał nerwicę. Z terapia dotarłam do takich rzeczy, które tłumiłam latami.

    Kurczę, moje objawy zaczeły się nie całe 2 lata temu, miałem te wszystkie jazdy, również leków nie brałem ale poszedłem do psychologa i Pani od razu rozpoczeła terapie behawioralno-poznawczą. Powiem szczerze że po około 5 spotkaniu objawy mi przeszły i przestałem chodzić dalej, po prostu zapomniałem o tym wszystkich aż do teraz, przeciążyłem się za bardzo na siłowni, następnego dnia doznałem ból w mostku i od razu wkręty że to zawał, nogi z waty, uderzenia gorąca, no myślałem że to koniec, po godzinie mi przeszło i od tamtej pory znowu cała ta jazda na nowo.

  16. Teraz, inesdekn napisał:

    Moje wszystkie lęki dotyczą strachu przed utratą kontroli... całe życie rodzice trzymali mnie pod kloszem... a biorac pod uwagę neurotyczna osobowość mam to co teraz...

    Boisz się tej utraty kontroli np. przez to że cały czas jesteś w stresie i lękasz się że w końcu przez to zemdlejesz, albo stracisz zmysły? Jeśli tak to ja mam podobnie, jeżeli się np nie wyspie to rano od razu się boje że przez to nie wyspanie coś mi będzie, że nakręcę jeszcze to odrealnienie tym nie wyspaniem to na pewno padnę albo co innego. Jakakolwiek ingerencja leku w moje ciało również wywołuje u mnie lęk że stracę przez to kontrole, że to mnie jakoś tak na siłę zamuli.

  17. 1 minutę temu, inesdekn napisał:

    Nie, nigdy. Zawsze dawałam rade z terapią. Boje sie brać leków bo raz - wiele osob znam, ktore biora i zero poprawy, dwa- traktuje leki jako beznadziejna syt, że już nic mi nie bdzie w stanie pomóc... musze zwalczyć przyczynę a nie objawy.

    Mam to samo podejście co Ty, boje się zabrać psychotropy, a konkretnie tych wszystkich skutków ubocznych. Również korzystam tylko z psychoterapii co prawda jestem dopiero na 3 spotkaniu, póki co Pani psycholog zaleciła stosowanie relaksacji schultza ale powiem szczerze że za bardzo nie pomaga, jedynie chwilę po tym jak skończę.

  18. 8 minut temu, inesdekn napisał:

    Ja miałam 3lata temu chyba z 5mcy ta derealizacje. Najgorsze u mnie jestt takie otępienie zmysłów. Patrze na tel czy ogladam tv i nie moge się w 100% skupic. Panicznie boje sie, że strace świadomość. Nie mam poczucia, że wokól wszystko jest inne.. ja to poprostu w tym stanie jakoś to postrzegam inaczej..siedze w pokoju, na sofie gdzie lubie sie zrelaksować na codzień a teraz czuje się tam obco, źle, zlękniona a przecież wszystko jest takie jak zawsze.  Cały czas panicznie boje sie, że ludzie po mnie zobacza, że coś ze mna nietak, że wariuje, że mówie od rzeczy...3lata tego nie miałam i wrociło tydz temu po 4mc ciagłego napiecia i hipochondrii.

    Dokładnie, dodatkowo dochodzi też np rozmowa z kimś, mówię coś a zaraz po chwili analizuje czy to co powiedziałem nie było jakieś bez sensowne. Próbuje sobie wmówić że to jest nasz mechanizm obronny ale objawy niekiedy są przytłaczające.

  19. 4 godziny temu, Kasia.N napisał:

    A jak radzicie sobie z tym niepokojem. Ja przez okres świąteczny do sylwestra siedziałam cały czas w domu a już jutro czas zaprowadzić dziecko do przedszkola...na samą myśl o tej drodzę mam lawinę katastroficznych myśli. 

    Póki był jeszcze ten okres świąteczny, sylwestrowy to jakoś tak lepiej sobie dawałem radę, częściej widziałem się z rodziną, dla nich temat jest znany więc czułem takie jakieś wsparcie. Ale teraz jak już ten cały szał opadł, powrót do rzeczywistości już nie jest taki łatwy.

  20. 4 minuty temu, Wieki napisał:

    Hej, to, że mam nerwicę to już wiem od dawna. Nauczyłem się w miare z nią walczyć. Objawia sie zawsze przyspieszonym biciem serca, drżeniem, i obawą przed zawałem. Tzw sztampa. Oczywiscie zawsze ekg w normie nic sie nie dzieje. Pakiet badan ze 4 tygodnie temu w zasadzie przegladowo na wszystko profilaktycznie - wszystkie w normie. Od kilku dni mam nowe objawy. Zaczelo sie od tego, że nie mogłem przełknąć jakiejś kanapki. Przestraszyłem się. Od tego czasu caly czas mam uczucie zatkanego gardła, ciezko mi usnąć bo mam wrażenie duszności jakbym nie mógł złapać swobodnego oddechu. Byłem u laryngologa ale przepisała jakieś płukanki i dala skiero na endoskopie (bo nie mogla obejrzec krtani przez odruch wymiotny) jutro jadę zrobic rtg klatki i tarczycy oraz morfologie z OB. Nie wiem co dalej. Czy takie objawy to nerwica gardła ? Istnieje coś takiego? 

    Jak na moje to przez nerwice wkręciłeś sobie że coś Ci w gardle zostało i na tym się cały czas skupiasz, to Cie nakręca i wprowadza w lęk, ale dla świętego spokoju możesz sobie zrobić to RTG.

  21. 13 minut temu, Alcia29 napisał:

    dzisiaj miałam atak, dość dziwny po prostu zaczęłam nagle płakać jak nienormalna jakaś, nie wiem czemu siedziałam i zaczęłam myśleć o chorobach i się popłakalam, mama do mnie co się dzieje czy mnie coś boli a ja że nic ze ma dać mi spokój... też mieliście kiedyś taki wybuch płaczu? Nie wiem może to było nagromadzenie nerwów i po prostu musiałam dać upust temu wszystkiemu i zrobiłam to przez płacz

    Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

  22. Godzinę temu, Alcia29 napisał:

    Ciezko jest. Ja np staram sie sobie mowic " nie masz zawalu ani nic z sercem, jakbys miala to juz bys z 40 razy umarla a Ty dalej zyjesz" ale czasami to nie daje rezultatow. Staram sie sluchac ulubionej muzyki lub znalezc jakis fajny film i sprobowac sie w niego wciagnac na tyle aby nie myslec. Najgorsze jest jak dochodzi nowy objaw i od razu myslisz musze sprawdzic co to a jak poczytasz to juz powinnas umrzec z 3 razy. Ogladalam na youtube takiego kolesia ktory opowiada o swoich problemach z nerwica lekowa, mowi np ze on mial caly czas mysli o zawale czy wylewie, no ale badania wszystko wykluczyly oraz ze zadzwonil do psychologa jakas pol godzinna porada darmowa i opowiedzial swoja historie na to mu psycholog powiedzial ze zrobi test " wez wbiegnij szybko na czwarte pietro i zbiegnij a potem zadzwon i powiedz mi co sie stalo" no i on tak zrobil tylko ze w domu bo nie wychodzil i mowi ze 10 min potem odpoczynku i nic ani zawalu ani niczego 

    Dobry film polecam, przeważnie nie myślę o niczym złym, niestety czar pryska po. Powiem szczerze że gdyby nie komputer to chyba te objawy miałbym 24/h. Chyba też to oglądałem, gościu co bał się w ogóle z domu wychodzić i miał tego psychiatrę przez internet chyba, który mu kazał wbiec na pietro, rozbawiło  mnie tylko to  jak psychiatra chciał mu zapisać jakiś lek a on po przeczytaniu skutków ubocznych powiedział mu że on tego nie weźmie, że najwyżej umrze bo to tak jak ze mną, boje się zacząć brać jakiś psychotropów. 

     

    Godzinę temu, Alcia29 napisał:

    Dokladnie ja jestem tak znerwicowana ze nie dosc ze te choroby bo tu boli tam to jeszcze tak jak piszesz rozne bodzce na nas wplywaja. Np zapytalam o cos mame ona nie uslyszala i cos zaczela pod nosem gadac ze ona nie slyszy z 2 pokoju i ja sie zdenerwowalam w tym momencie tak ze mialam ochote walnac telefonem w podloge, albo moja chrzesniaczka( tak bardzo ja kocham) a ostatnio ona tez przyszla sie przytulila a ja siedzialam nic sie nie odzywalam, myslalam o chorobach i smierci.  Jak nie siedze przygaszona( nawet na wygladzie mi nie zalezy, gdzie zawsze wszystko ladnie musialo byc) i wymyslam choroby, to laze poirytowana wszystkim

    Ta obojętność jest dobijająca, niekiedy też odpowiadam tak jakby z musu byle by po chwili znów wrócić do rozmyślania nad tym jak sobie poradzić, czasem też po to żeby nie zwracać na siebie uwagi.

×