Skocz do zawartości
Nerwica.com

SherryAnn

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

Treść opublikowana przez SherryAnn

  1. Mnie śnił się niedawno romans z jednym z policjantów z paradokumentu "Policjantki i Policjanci"
  2. @serotoninowiec, @Kalebx3 Gorliwy, bardzo mnie przestraszyliście, oczywiście dostalam wszystkie mozliwe skutki uboczne, ale najgorsze były kołatania z uderzeniami gorąca i niemal omdleniem, zatem zadzwoniłam do lekarki, opowiedziałam o tym. Kazała odstawić Citabax i wrócić do stalych dawek Coaxilu, (3 x1 ) a za dwa tygodnie pomysli co dalej... Szczerze mówiąc to teraz juz nie wiem co mysleć, po prostu jestem przerażona, mimo, że myslałam, iz jestem przygotowana na skutki uboczne leków... Nie wiem tez na ile to były uboki, na ile mój lęk przed nimi... Czy jest jakiś delikatniejszy lek od Citabaxu z tych wszystkich leków...?
  3. Nie mam pojęcia czy się dobrze czuje. I nie mam pojęcia co dalej robić w tej sytuacji.
  4. Witajcie :) Od ponad 4 tygodni przyjmuję Coaxil 1-1-1, jednak jego działanie okazało się niezbyt satysfakcjonujące. Po dzisiejszej kontroli u psychiatry został dołączony Citabax 10 mg. Mam przyjmować jedną tabletkę Citabaxu po śniadaniu, i jedną tabletkę Coaxilu wieczorem. Czy takie zestawienie jest okej ? Aplikacja dot. interakcji pomiedzy lekami mówi, że jeden lek nasila działanie drugiego, i że interakcja jest dość istotna, jednak lekarka nic o czyms takim nie wspominała... Czy ktoś z was stosował kiedyś te leki łącznie ? Będę wdzięczna za jakieś info :)
  5. U mnie najgorzej jest zacząć tą zmianę w pracy, jak już się wkręcę to jest ok. Najgorzej jest jak wiem że mam iść następnego dnia, na rano albo inną, generalnie złych przełożonych nie mam ale tak jakoś ten niepokój trzyma.  Ja tak miałam od pewnego czasu, jeszcze zanim zaczęły sie te duze problemy z psychika. Niby lubiłam swoją pracę, spełnialam się tam a jednak psychika dawała mi znac, że cos jest nie tak. Przed praca zdarzylo mi sie nawet plakac bo musialam tam isc, i nie rozumialam tego. Z perspektywy czasu widzę, że ja po prostu toczyłam wewnętrzny konflikt pomiedzy moimi wartościami a tym do czego bylam tam zmuszona, teraz widzę, że duzo robilam wbrew sobie, godzilam sie na zbyt duzo a z nieprawidlowosciami nikt nic nie robil bo tak przeciez wygodnie ... Poza tym nacisk, presja... to nie sa warunki do pracy dla wrazliwych i inteligentnych ludzi. Muszę się zwolnić, zanieść tam wypowiedzenie, ale się zwyczajnie boję, nie czuję się na siłach...
  6. Coaxil, który biorę ma w ulotce napisane, że zapobiega objawom somatycznym w nerwicy. Pomijam fakt, że niektórzy porównują go do placebo, jesli chodzi o skuteczność antydepresyjną, i ja to potwierdzam, natomiast wiele objawów ze strony ukladu pokarmowego zostalo zagluszonych , poza jednym atakiem lękowym z całym pakietem objawow Ale nie wiem też czy powodem tego nie byl po prostu atak migreny. Odkad przyjmuję Coaxil nie mam zadnych skutkow ubocznych, no może kilka pierwszych tabletek powodowalo chwilowe otumanienie, takie polgodzinne najwyzej. Ale tak poza tym to jest slaby lek, dlatego chce zmienic bo psychiki mi nie poprawil.
  7. Jeśli lekarz jest empatyczny i po prostu dobry w tym co robi, zrozumie Cię i pewnie zacznie od badań krwi, może ekg... Jesli opowiesz o objawach psychicznych, może od razu zacznie podejrzewac np. nerwicę. Ja, mimo ze jestem pod opieką psychiatry, mam zlecone rowniez badania pod katem chorób tarczycy, idę jutro.
  8. @Alcia29, u mnie zaczęło się stosunkowo niedawno, jakoś na początku listopada od biegunek, wymiotów, wszelkich objawów ze strony układu nerwowego, czyli kołatań, duszności, osłabień,bezsenności, byłam zdenerwowana, wpadałam wręcz w panikę, szczególnie przed wyjściem do pracy ( namnożyło sie dużo problemów w niej, nie moich osobiście, ale ogólnie - atmosfera zrobiła się diametralnie inna niż wcześniej była ). Na początku zdiagnozowano zatrucie, potem grypę żołądkowa aż w końcu trafiłam do drugiego lekarza w przychodni, który po wypytaniu mnie o to i owo wprost zasugerował nerwicę i dał mi skierowanie do psychiatry. Byłam już umówiona prywatnie ale skierowanie pokazałam psychiatrze. Długo rozmawiałyśmy, szczególnie o pracy ( najprawdopodobniej to jest powodem mojego złego samopoczucia ) i zdiagnozowała zaburzenia lękowe, na drugiej wizycie wspomniała o stresie pourazowym ( jako stany nerwicowe po pewnym wydarzeniu w pracy ). Niestety biorę bardzo lekki lek - Coaxil i nie widzę zadnej poprawy. Nadal kiedy myślę o pracy mam nawrót tego wszystkiego na najgorszej postaci, tak jak po telefonie przełożonej ( notabene kobieta jest w porzadku, po prostu za bardzo kojarzy się z firmą ) przed świętami - całe 3 dni świat spędziłam w łózku marząc o smierci, tak źle się czułam... Podczas ostatniej wizyty lekarka wprost powiedziała, że do pracy na razie nie wracam, pomiędzy wierszami dając do zrozumienia, że powrot tam W OGÓLE jest złym pomysłem. Ja sama nie wyobrażam sobie, że tam wrócę mimo, że pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam ale... dla mnie zdrowie jest ważniejsze, wolę zarobić tysiąc mniej i żyć sobie spokojnie. Nie chcę pracować w cyrku i tego cyrku organizować moim podwładnym, notabene bardzo fajnym ludziom, którzy na to nie zasługują. Takie mamy czasy, że praca w 3/4 przypadków to niemal niewolnictwo. A Wy? jesteście zadowoleni ze swojej pracy ?
  9. Moje bóle trwaja czasami 3 dni bez przerwy, mimo, że przyjmuję nawet Ibum 600mg co 6 godzin Takie własnie mialam święta... plus bezsenność. No ale jak spać jak pulsuje w głowie??
  10. U mnie główny to odruchy wymiotne plus kołatania i ogromny niepokój. Zastanawiam się czy migreny mają coś wspólnego z nerwicą ?
  11. Kurczę, nigdy nie wiązałam tego z nerwicą... też tak mam. Sikanie non stop.
  12. Dlatego właśnie moim zdaniem najgorsze w tej chorobie nie są objawy tylko to że jesteś z tym sama... zupełnie sama. To tak jak z jakąś inną chorobą czy rakiem.. inni Ci nie pomogą.. chcą nie chca. Nie pomogą tak jak byś chciała. Jeszcze pol biedy jak sa neutrali gorzej jak Cie niszcza przez wysmiewanie. Wiem tez mam taka siostre zbyt pomocna to ona nigdy nie byla wiec ja tez od niej nie oczekuje nic dlatego jwj nic nie mowie ...na szczęście mam wsparcie w bliskich, moi rodzice ( mimo rozwodu są razem ) bardzo mi pomagają. W czasie ostatniego 3-dniowego ataku byli przy mnie, leczyli jak mogli i litowali się nade mną Teraz widzę na waszym przykładzie ile mam szczęscia.
  13. Własnie to "ostatnio" miałam na mysli... "Ostatnio" wszystko jest jakieś inne.
  14. U mnie zaczęło sie dokladnie w taki sam sposob. Najpierw natręctwa, migrena, potem biegunki, wymioty, kołatania i wiele innych objawów. Nawet dziwne stany jakbym opuściła swoje ciało i patrzyła na siebie spod sufitu, takie stany oszołomienia, omdlenia... Nigdy nie łączyłam tego z nerwicą. Jak się okazuje - to był błąd. Najgorsze są te natręctwa. Czuję ogromny wstyd przed męzem kiedy sprawdzam te cholerne drzwi po raz piętnasty a on juz się gotuje w samochodzie :(
  15. To jest właśnie clou całej tej choroby. Nie jesteśmy sobą. Jaka byłaś wcześniej ? Piękna, zadbana, umalowana, z czerwoną szminką na ustach ? Ja taka własnie byłam. Zawsze modna, zgodna z trendami, wiecznie na shoppingu, jak nie w realu to w sieci. Teraz? Drazni mnie puder na twarzy jak już się pomaluję od wielkiego dzwonu ... Na niczym mi nie zalezy. Tak jak @Alcia29 mam dość galerii, zakupów, ludzi których mijam, no irytuje mnie wszystko ! @Żankloda, ja nie jestem przeciwnikiem leków jesli mają pomóc, ale te moje to niemal placebo. Potrzebuję czegoś lepszego, co pozwoli mi cieszyć się zyciem, a nie wiecznie bać się własnego cienia, bać się wychodzenia z domu po głupi chleb. Jeśli chodzi o psychoterapię to jak ona może pomóc? Nie bardzo wierzę w tego typu rozmowy. To, że jestem dzieckiem rozwodników to wiem, jak wpływa to na zycie - wiem, ale to chyba nie jest powodem ataków paniki...? zawrotów głowy ? odruchów wymiotnych ? W zyciu nie sadziłam, że mnie to spotka.
  16. Przepraszam, że nie edytuję, mam jakieś problemy. U mnie też najgorsze są noce. Odkąd choruję, odkąd dopadło mnie to wszystko, noce już nie są takie same. Albo nie śpię, albo mam koszmary, albo budzę się nad ranem i już nie mogę zasnąć z powodu kołatań serca i odruchów wymiotnych. Czuję to. Czuję, że ja sama nie jestem już tą samą osobą, którą byłam wcześniej. Odseparowałam się od znajomych, nie odbieram telefonów, nie dzwonię, na ulicy potrafię przejść na drugą stronę ulicy by nie spotkać się z np. koleżanką( tego się ostatnio bardzo wystraszyłam ). Unikam ludzi, nie chodzę do kościoła bo czuję się tam przytłoczona ... Od miesiąca jestem na zwolnieniu od psychiatry i tak mi najlepiej - w domu. Zakupy robi mój mąż, ja nie wychodzę nawet po chleb. Ataki polegają na tym, że ogarnia mnie panika, ogromne nudności i biegunka, cała się trzęsę i boję - czasami bez powodu, czasami ten powód jest, nawet po jakimś czasie od wydarzenia, mam uderzenia gorąca i zawroty glowy, i mocną migrenę. Średnio raz na 2 tygodnie ten sam scenariusz. Pomijam natręctwa, te wymieniłam powyżej. Ciężko sie tak żyje. Nie wyobrażam sobie gdybym miała po takiej nocy pójść do pracy, a mam bardzo odpowiedzialne zajęcie. Jak żyć...?
  17. Długo zastanawiałam się czy tok co mnie dotyka to pewnego rodzaju ataki tej okropnej choroby, zdiagnozowanej jako zaburzenia lękowe. Poza objawami oczywistymi czyli kołataniami serca, zawrotami głowy, paniką, strasznym lękiem czy bezsennością dochodzą obawy i natręctwa. Wieczorem nie pójdę spać zanim nie zrobię kilku obchodów domu, nie posprawdzam drzwi i okien, nie sprawdzę czy nic nie grozi mojemu kotu ( !! ), czy nie leżą na podłodze jakieś sznurki czy reklamówki, którymi on mógłby się udusić... Właśnie na jego punkcie mam tak wielką obsesję... sprawdzam wielokrotnie toaletę, czy jest deska jest opuszczona by się przypadkiem nie utopił... Potrafię tak wielokrotnie, jednocześnie mając ogromne kołatania, niemal się duszę z tych nerwów Ostatnio nie spałam całą noc bo sie bałam, że cos mu może grozi w nocy podczas gdy śpię, nie zmrużyłam dosłownie oka na chwilę. Doszła do tego migrena, czasem trwa 48 czy 60 godzin, ogromne mdłości, biegunki... Jak widzicie nie boję się swojej śmierci, czy choroby, ale boję się o zwierzę, które kocham nad życie. Oczywiście nie opowiadałam o tym mojej psychiatrze, zwyczajnie się wstydzę,ale jest to tak ogromnie męczące... Paranoja, po prostu paranoja z objawami somatycznymi. Nie wspomnę już o fakcie, że sprawdzam nawet pralkę przed puszczeniem prania, mimo, że kota widzę, że np lezy na kanapie... czuję, że to irracjonalne, ale nie mogę sobie z tym poradzić. Właściwie piszę to tutaj zwierzając się po raz pierwszy komukolwiek. Bardzo mi wstyd, nawet przed samą sobą. Takich lęków mam wiele, ten nt. kota to tylko jeden z nich. Od 3 tygodni biorę Coaxil, ale... nie czuję żadnej pomocy farmakologicznej...
  18. O tak, trafione w sedno. Wiele rzeczy robiłam wbrew sobie...
  19. Tak @przypadkowy, oczywiście, że stawianie granic generuje konflikty, czego miałam okazję doświadczyć nie raz w moim miejscu pracy... Na początku człowiek godzi się na różne rzeczy ponieważ chce się pokazać z jak najlepszej strony, brnie w to, aż w końcu jest tym zmęczony i mówi "nie" ... i co? zaczynają się komentarze, jakże niewybredne... Doświadczyłam osobiście broniąc mojej podwładnej, ktora po raz enty została poproszona aby zastąpiła inną chorą koleżankę, a jak odmówiła ( miała już plany na weekend ) to moje koleżanki kierowniczki były wielce zdziwione i zniesmaczone !! Jak to jest, że człowiek nie może żyć swoim życiem...? Powiedzialam to głosno i co ? Obraza majestatu ! Tak więc jestem w stanie się zgodzić, iż stawianie granic czy bycie asertywnym, szczególnie w życiu zawodowym, jest postrzegane w 90% bardzo negatywnie. Ale... ja już nigdy więcej nie zgodzę się na coś z czym się nie zgadzam, nawet dla "dobra" sprawy...
  20. Zgadzam się z jedną i drugą wypowiedzią, i poniekąd obie są prawdziwe. Dotąd w żadnej mojej poprzedniej pracy nie miałam tego typu problemów, nigdy nie czułam się źle z powodu polityki firmy, reguł i zasad, którymi się kierowała, nigdy nie czułam się w jak w potrzasku. Dopiero w obecnej, właśnie za sprawą tego, że pozwoliłam sobą manipulować, że dałam sobie wmówić, że firma się zawali bez mojej obecności czy pomocy, doświadczyłam tak nieprzyjemnych przeżyć. Jestem skłonna przypuszczać, iż to co mnie spotkało to pewna forma mobbingu na poziomie pracownik - pracownik, ponieważ po pewnych uwagach mojej jakże cudownej "przyjaciółki" czułam się jak kupa g*wna ... Nigdy w życiu już sobie na to nie pozwolę i na tyle na ile będę mogła, będę stawiała granice i nie zgodzę się na wszystko tylko dlatego żeby ludzie "nie gadali" ! Wszystko w życiu dzieje się po coś. Może po to żebyśmy uczyli się na błędach... Szkoda tylko,że cena jest tak wysoka - moje własne zdrowie. Pewnie będę ratować je jeszcze długo, bo na tą chwilę wciąż nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić.
  21. @przypadkowy, tu to już się rozpędziłeś
  22. To jeszcze raz ja. Wróciłam właśnie od psychiatry i jestem po raz pierwszy od miesiąca rozluźniona i ...normalna. Zostałam wysłuchana, zrozumiana, bardzo dużo było pytań o pracę, o to co czuję w związku z nią i ewidentnie problem tkwi w niej... Mam zwolnienie, dostałam leki ( Coaxil ) i zakaz kontaktu z pracą. To ona mnie wykończyła, więc muszę teraz o niej nie myśleć. Lekarka zapytała wprost czy chcę tam wracać, odpowiedziałam,że nie, że się boję... Boże, jak to daleko zaszło. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę się w tym miejscu. Dziękuję @doi, dziękuję @przypadkowy. Bez was bym chyba nie dała rady.
  23. Spokojnie @carlosbueno @przypadkowy piszcie sobie ile chcecie jeśli tylko macie ochotę. Cała przyjemność po mojej stronie Ja jestem teraz w takim stanie, że i tak nic konstruktywnego nie napiszę. W ogóle nie robię nic w tym stylu. Tylko leżę i myślę, i nie mogę pojąć jak w życiu wszystko się zmienia. Jeszcze kilka miesięcy dałabym się pokroić za tą pracę... Dzisiaj widzę do czego mnie doprowadziła. Do totalnej niemocy, bałaganu w domu, bałaganu w głowie. Dziś zapytałam męża: "Powiedz, kiedy ja się w końcu uśmiechnę...?"
  24. @przypadkowy, ja sądzę, że problemem dla mnie jest sama specyfika tej firmy - procedury, które nią rządzą, sztywne trzymanie się ich , kontrole czy my je wykonujemy, częste audyty, które przy małej ilości etatów nie są w stanie być zrobione na minimalne 80%, poczucie, że jesteśmy niewolnikami... masa absurdów, których nie widziałam w innych moich pracach pomijam już fakt, ze w takich warunkach trudno o dobrą atmosferę w pracy zaczęły się: wzajemne oskarżanie, wytykanie sobie błędów, konflikty między bliskimi sobie do tej pory osobami ( jak wspomniany wcześniej ten z moją przyjaciółką )... dośc dlugo to wypierałam, nie chciałam tego widzieć, wszyscy zamiataliśmy sprawę pod dywan, aż w koncu ja ucierpiałam na tym najmocniej jestem teraz w takim stanie, że ja nawet nie wiem jak mam to wszystko opowiedzieć psychiatrze... jednocześnie wiem , że nie poradzę sobie bez jej pomocy, bo gdybym nawet teraz chciała sie zwolnić to będę namawiana do zostania, manipulowana, itd najlepszym wyjściem byłoby zwolnienie lekarskie i po prostu po jakimś czasie jak już nabiorę sił psychicznych ( bo w tej chwili jestem wrakiem człowieka ) ucieczka z tego miejsca ...
  25. O tym właśnie zapomniałam. Żyłam pracą ale nie dla siebie, raczej dla przełożonych, bądź po pewnym czasie po to by się nie wylamywac, nie mówiąc głośno co przestało mi się podobać i doszlam do stanu, w którym jestem. W którym moja psychika i ciało zaczęło dawać znaki, że już ma dość. I mimo że od wczoraj jestem na l4 od internisty, i czekam na poniedzialkowa wizytę u psychiatry, to od momentu przebudzenia, na myśl o pracy mam kołatania serca, w toalecie też już byłam kilka razy... @roby Ty też miałeś podobny stan ze względu na pracę...? @doi @przypadkowy,dziękuję Wam że wciąż że mną tu jesteście
×