Skocz do zawartości
Nerwica.com

Voytek

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Voytek

  1. hmm,sam chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej na ten temat.Kochane Forumowiczki-pomóżcie
  2. Voytek

    Alienacja

    Hehe,skąd ja to znam.Też nie znoszę gadania o pierdołach (gadania dla samego gadania) i ogólnie jestem małomówny,jeśli coś mówię,to oczymś konkretnym.A ja już myślałem,że jestem sam,bo mam tak samo jak Ty whisper.Jedni mówią,że nie jestem otwarty,inni z kolei,że się przesadnie uzewnętrzniam.Też się czuję jak rozbitek z innej planety,jakbym żył w ogóle w innym świecie niż ludzie,którzy mnie otaczają.
  3. Ja mam podobnie,choć z drugiej strony odczuwam wyrzuty sumienia,ponieważ czasem poddaję się rozpaczy,zamiast z nią walczyć.Ale wierzę w Niego,wiem,że On jest,myślę,że czuję Jego obecność,tak we mnie jak i poza nią.W ogóle boję się,że za mało ufam Jemu,że mogę obrażać Go często swoim sposobem myślenia i postępowaniem.Często czuję,że się oddalam.W ogóle czasem mam wrażenie,że się okłamuję,a moje intencje nie są szczere.
  4. Smutna historia,nie wiem co napisać,nie chcę nawiązywać do mojego życia i konkretnych sytuacji,bo wydaje mi się,że to nie ma sensu,ale wiem co to ból odrzucenia.Też się męczę.Z drugiej strony smuci mnie fakt,że dzieją się takie rzeczy,bo sam wiele bym dał,żeby spotkać kogoś,z kim będę mógł podzielić się swoimi smutkami i wysłuchać czyichś,w zaufaniu,bez zarzutów typu "obnosisz się z tym co czujesz,jakbyś oczekiwał od kogoś litości" z drugiej strony.Bo tak większość ludzi z którymi się stykam reaguje,ktoś nawet nazwał mnie "emo" i stwierdził,że tak się kreuję (tak jakby przyjemność sprawiało mi cierpienie i paplanie o tym na lewo i prawo-po prostu szukam kontaktu z kimś kto też się męczy i ma takie czy inne problemy na płaszczyźnie psychicznej)."Kto nie doznał nie zrozumie".
  5. No jateż chętnie bym przytył (ale ogólnie jestem chyba po prostu ektomorfikiem).Mam 180 cm wzrostu i ważę jakieś 67 kg.W ogóle tłuszcz mi się nie odkłada.Kiedyś ćwiczyłem z ciężarami 2,5 roku i udało mi się w ciągu tego czasu dobić do 78,5 kg (nie używałem żadnych wspomagaczy,odżywek,po prostu jadłem więcej),ale teraz nie mam warunków i możliwości,żeby ćwiczyć,może za jakiś czas kupię sobie jakiś sprzęt do ćwiczenia,bo innej metody na przybranie na wadze na razie nie widzę.Dużo się stresuję,a wiem,że to może mieć związek z przemianą materii.
  6. Ja w sumie coś podobnego przeżywam obecnie.Byłem z pewną dziewczyną 6 miesięcy,nie byłem w stanie nigdzie z nią pójść,moja fobia społeczna mi to skutecznie utrudniała,czasem bałem się w ogóle wyjść z domu,że już o pójściu na koncert np. nie wspomnę .Ona chyba myślała,że nie jestem zainteresowany,a ja nie wiedziałem jak jej to wytłumaczyć,nie wiedziałem wtedy o tym,że mogę mieć fobię społeczną.Rozstaliśmy się,a we mnie cały czas rosło to co czułem do niej,aż w końcu jakiś czas temu powiedziałem jej,że ją kocham ( i byłem pewny tego co czuję,zawsze długo zwlekam,żeby się upewnić co do swoich uczuć) i okazało się,że jest za późno.Rozumiem,że popełniłem błąd,nikogo nie obwiniam.Ale wiem jak to boli,tym bardziej,że nie zakochałem się tak od razu,tylko z czasem moje uczucie rosło.Produktem ubocznym socjofobii są okresowe depresje,ludzie,którzy na nic nie cierpią tego nie rozumieją i postrzegają to jak użalanie się nad sobą,jak chęć zwrócenia na siebie uwagi (obnoszenie się ze swoimi odczuciami i smutkiem).Przez parę lat nigdzie nie wychodziłem,bo się zwyczajnie bałem,większość znajomych się gdzieś rozeszła i zapomniała o mnie.Z lękiem obecnie jakoś sobie radzę (swego czasu nawet sporo medytowałem-to mi pomogło zmienić punkt widzenia i trochę polepszyło moją samokontrolę),choć dalej mi dokucza,czasem nawet zaatakuje ostrzej,ale obecnie wychodzę z założenia,że nawet jeśli mam się ośmieszyć (bo czasem z powodu lęku mogę zareagować na jakieś zdarzenie w sposób niezrozumiały dla ludzi) to chrzanić to-lepsze to niż siedzenie w domu i poddawanie się lękowi.Problem w tym,że czuję się niezwykle samotny,smutno mi,kiedy patrzę,jak niektórzy faceci traktują kobiety-bo spotkać kogoś wartościowego to prawdziwy skarb,często nie doceniamy tego co mamy.Nie wiem w jaki sposób zdobyć znajomych,czuję chęć wyjścia do ludzi,chciałbym poznać kogoś,kogo mógłbym pokochać,kto mógłby odwzajemnić moje uczucie.Kogoś kogo mógłbym stale poznawać i przed kim mógłbym się otworzyć,zaufać.Nawet nie wiem jak kogoś sobą zainteresować,zazwyczaj było tak,że to się samo działo,ktoś sam prychodził (nie wiem dlaczego,bo nie widzę w sobie nic interesującego).Nie wiem co robić.Żyję w małym mieście,niewiele jest tu miejsc w które można pójść (po barach nie lubię,męczą mnie).Widzę,że zbytnio poddaję się rozpaczy,nie chcę,żeby tak było,momentami tracę kontrolę i w rezultacie tylko zawracam jej głowę.Z drugiej strony,kiedy spojrzę na swoje problemy,a na problemy niektórych na tym forum-wstyd mi jest się wypowiadać,bo moja socjofobia i depresje to nic w porównianiu z tym co niektórzy przeżywają.Ale jednak odczuwam potrzebę podzielenia się z innymi swoimi smutkami,może czegoś się tutaj nauczę i będę wiedział jak pomóc.Pozdrawiam
  7. Voytek

    czy to depresja?

    "Witaj wśród swoich Voytek, czy próbowałeś rozmawiać ze specjalistą?" Tak,poszedłem raz do psychiatry-jedno wielkie nieporozumienie.Było sporo ludzi,każdemu poświęcał niewiele czasu,z miejsca powypisywał mi recepty na jakieś tabletki,a nie zamierzam się niszczyć żadnymi farmaceutykami,które tylko mnie otępią.Zresztą to nienaturalne-koncerny farmaceutyczne zarabiają krocie na handlu tym g.....,a problemu w ten sposób nie da się usunąć.Brzydzę się tym.
  8. Voytek

    czy to depresja?

    Witam,też jestem nowy na forum.Żeby nie zakładać nowego tematu piszę tutaj (założenie nowego tematu raczej obowiązuje mnie do napisania czegoś więcej na mój temat,ale nie jestem w nastroju,nie mogę się nawet skupić,może innym razem).Ja z depresją miewam kłopoty od dzieciństwa,głównie przejawia się to brakiem energii do działania,apatią,niechęcią do wszystkiego na tym świecie (nie mogę znaleźć sobie punktu zaczepienia,nic mnie nie cieszy,nie wiem,co miałbym w życiu robić),lękiem przed ludźmi,przed wyjściem z domu (teraz już rzadziej,ale kiedyś to było nie do zniesienia).Właściwie zawsze trochę się wyróżniałem w towarzystwie,co wiązało się często z brakiem akceptacji (szczególnie w dzieciństwie i okresie dojrzewania).Jestem też raczej nieśmiały.Wiele rzeczy w życiu zawaliłem (np.bałem się wyjść z domu,kiedy musiałem coś załatwić),nie twierdzę,że nie jestem leniwy,ale tu raczej lęk był przyczyną i moja nieśmiałość,wszyscy zarzucali mi lenistwo i naskakiwali na mnie,ale to dłuższa historia.Jakieś dwa lata temu zacząłem medytować i było dobrze,wyciszałem się przed snem i dzięki temu miałem lepszą kontrolę nad tym o czym myślałem (i dawałem sobie radę z lękami dzięki temu,przez spory okres czasu w ogóle ich nie było,czułem się pewny siebie,byłem sprawniejszy intelektualnie).Robiłem to przez prawie 1,5 roku (dokładnie nie pamiętam) i przerwałem,zachłystnąłem się tym stanem szczęśliwości.I tak jak przestałem,wszystko zaczęło do mnie powoli wracać,teraz nawet nie mam siły,żeby sobie usiąść i się wyciszyć,choć wiem,że to mi pomoże.Wszystko mi się pomieszało,mam chaos w głowie,nie wiem co mam dalej robić ze sobą,w jakim kierunku pójść.Nawet niezbyt mi wychodzi nawiązanie dialogu z kimkolwiek (łącznie z przyjaciółmi).Ogólnie czuję się jakbym był tutaj rozbitkiem,kimś z poza Ziemi,czuję,że nikt mnie nie rozumie i nie widzę żadnego celu w tym,co dziennie robią ludzie (nie chodzi o np. pracę jako taką,tylko o przydatność tego co się robi,nie widzę celu w wielu rzeczach).Chcę żyć,ale nie czuję tego że żyję i czuję się jak wrak,jak odpadek.Najgorszym z moim problemów jest taki paraliż woli,kiedy siedzę i nie mogę się podnieść,nie mogę się zmobilizować do tego,żeby zrobić to co mam zrobić.Z jednej strony nie mam energii,a z drugiej (choć tego nie jestem pewien),kiedy nic nie robię czuję się bezpieczny (choć wiem,że to zgubne)i boję się,że moment,w którym zacznę działać zniszczy moje poczucie bezpieczeństwa.Chciałbym np.zdobyć lepsze wykształcenie,znaleźć sobie kogoś,ale jak to zrobić,kiedy nie mogę się do niczego zmobilizować?Kiedy nawet nie jestem w stanie niczego nikomu zapewnić.Ech,wszystko teraz wali mi się na głowę (choć pewnie inni mają poważniejsze problemy).Nie mogę wytrzymać sam ze sobą,mam siebie dość.
×