Skocz do zawartości
Nerwica.com

Werty

Użytkownik
  • Postów

    749
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Werty

  1. Wiem Bethi mniej wiecej co czujesz mialem podobna sytuacje. Podobna nie taka sama. Jakis czas temu moi rodzice wyjechali na urlop i brat postanowil, ze zrobi impreze, ja go prosilem aby nie robil bo strasznie sie czulem, bylem dobity i obolaly, Ale on postawil na swoim. Jego znajomi siedzili do nocy, jakos wytrzymalem, lecz dwie dziewczyny chcialy u nas nocowac, wiec on sie zgodzil. Cala noc nie moglem spac myslac, ze obcy ludzie spia za sciana, do tego wstydzilem sie bardzo chodzic do lazienki przy nich. Ech... Straszne. Trzymam za ciebie kciuki Beth, dasz rade wytrzymasz
  2. Werty

    mam doła!

    Ja to wszystko pieprze znowu weekend i jak zwykle nic ciekawego do roboty. Mam k***a 18 lat a marnuje życie na jakieś nic nie znaczące pierdoły. Jedyna pozytywna rzecz jaka mnie ostatnio spotkała to... No właśnie, nic. Te ciągłe siedzenie w domu to jest horror już od 2 lat tak siedzę. Niech nikt nie pisze, że "zawsze można coś robić" bo nie można jak się nie ma żadnego życia osobistego. ehhhhhh Jeszcze te ciągłe nierealne narzekania matki typu: "Nigdzie nie wychodzisz, żyjesz jak szczur kanałowy", "Nie masz dziewczyny, bo jesteś pedałem" itd. Bezsensu, wszystko.
  3. Jovito - ja sam nie doswiadczylem takiego bolu wiec nie mam porownania ale za to brat kumpla strasznie cierpal z tego powodu... Pozdrawiam, zycze zdrowia.
  4. Werty

    Fobia szkolna

    Sebcio. To jest taki psychiczny bol a do tego dolegliwosci somatyczne. Wiedzialem ze mam nerwice ale z klasa chodzilem normalnie. Dopiero po jakims czasie (2 miesiacach) zaczely mi dokuczac mglosci, dusznosci, kolatanie serca. To nie jest tak, ze sobie cos wmawialem to samo mnie wybralo. Pozniej po takim doswiadczeniu, czlowiek nie dostajac pomocy od nikogo przestaje do szkoly chodzic. Widzisz, zawalilem caly jeden rok szkolny i pol drugiego w nowej szkole(czekajac na indywidualne). Te wyszydzanie przez ludzi, rodzicow i nauczycieli te wysmiewanie i wlasny smutek, poczucie niepotrzebnosci, strach. To nie jest warte tych kilku plusow nauczania indywidualnego. Dlatego chyba wierzysz mi? Poza tym to nie znaczy, iz my lekowcy nie chcemy chodzic normalnie, po prostu nie jestesmy w stanie. Juz wczesniej napisalem, ze chodzilem ze swoja klasa okolo tygodnia na samym poczatku tego roku. Potem objawy sie bardzo nasilily tak bardzo, iz musialem wrocic do indywidualnego. 2005/2006 - zawalony rok 2006/2007 - pol roku zawalone, zaczalem indyw. w polowie roku (w styczniu) 2007/2008 - poza jednym wyjatkowym tygodniem, od poczatku indyw.
  5. Werty

    Fobia szkolna

    Kiedys zastanawialem sie czy moja fobia wynikla w konsekwencji jakiegos okrycienstwa ze stony kolegow i w zasadzie chyba nie. W podstawowce i poczatku gimnazjum bylem troche gnebiony, nadawali mi ponizajace ksywy, ale sprawa z fobia zaczela sie kiedy poszedlem do sredniej a tam mialem naprawde fajna klase...
  6. Mnie ucieszyl widok mojego brata odsypiajacego impreze. Nalalem mu do kapci zimna wode. Moze to wredne ale jestem niemcem a niemcy lubia robic takie rzeczy:D:D Nie, nie zartowalem nie jestem niemcem, ale przyznajcie ze brzmialo niezle.
  7. Werty

    Fobia szkolna

    Wlasnie widzisz, chodze do technikum... I tu jest najwiekszy problem bo praktyki i lekcje zawodowe to wszystko czego indywidualnie nie zalicze. Myslalem o tym by isc do LO ale nie wiem czy jakiekolwiek LO w moim miescie wyraziloby zgode na indywidualne z powodu nerwicy (wielu ludzi nadal uwaza ze depresja, nerwica, fobie to sa czyjes fanaberie...) A z nauka idzie mi niezle, mam mozliwosc blizszego zapoznania sie z nauczycielem i to procentuje. Sa takie przedmioty, ktorych nienawidze i sie nie przygotowuje i albo czuje sie glupio albo sciemniam (i tu lezy pies pogrzebany bo wtedy czuje sie jak szmata; mglosci i jakies kolatanie serca). Powiem Ci jeszcze, iz wielu nauczycieli traktuje mnie powazniej niz innych tzn. wiecej wymagaja i rzadziej stawiaja dobre oceny niz gdybym byl w klasie (moglbym dac kilka przykladow, ale nie wiem czy nie czyta tego jakis znajomy nauczyciel, ktory to skojarzy ze mna). Inni znowu traktuja mnie jak opoznionego w rozwoju (ci starsi profesorowie) no comment... A jeszcze inni calkiem neutralnie. Dwoje czy troje z moim profow nawet mnie lubi. Aha no i wiesz, takie planowanie, ze jutro pojde na jedna lekcje albo na wiecej by posiedziec, nie ma sensu. Wiem to z doswiadczenia. Albo wbijasz sie z marszu albo nic z tego nie bedzie. Ja na ten przyklad w zeszlym roku to potrafilem stac przed kazda klasa gdzie moi mieli lekcje i godzinami sie zastanawiac czy wejsc czy nie. Nie raz potrafili skonczyc a ja smutny i ponizony wrcalem do domu. Najgorszy w tym wszytkim jest ten cholerny smutek. Ciagle mnie to meczy, ze nie moge wejsc i ze jestem nikim. Poza tym ludzie z mojej klasy maja do mnie przyjazne podejscie i nigdy nic zlego mi nie zrobili. Mimo tego, ze mam taka klase nie ejstem w stanie nic zrobic. Mam za duzo wolnego czasu i stanowczo za duzo sie zastanawiam. A znudzony umysl jest gorszy niz bomba atomowa :) EDIT Sebcio: Wiesz no, z pcozatku bylo ciezko ale wyjasnilem im, ze nie dam rady i nie mieli wyjscia musieli sie zgodzic. Czasami mi matak mowila, ze jestem bezuzyteczny i zebym "w**ierd**al" z domu. Potem sie wszystko zmienilo na lepsze. Truja mi, ze za malo sie ucze ale to chyba norma?
  8. Werty

    Fobia szkolna

    Socjopatio. Tekst jest dlugi, jak ktos nie lubi takich to nie radze zaczynac. Jutro mijaja rowno 2 lata od kiedy fobia szkolna zaczela rzadzic moim zyciem. W sumie to te dwa lata zlecialy jak z bicza trzasl. Zaczelo sie od tego, iz po skonczeniu gimnazju (o gimnazjum szkoda gadac) zaczalem uczyc sie w szkole, ktra sam sobie wybralem a mozna powiedziec, ze nawet wymarzylem. Klasa byla fajna, nauczyciele niezli, szkola tez ncizego sobie. A tu nagle bach! Chodzilem raptem 2 miesiace (byl to rok szkolny 2005/2006), na lekcjach chwytaly mnie drgawki, bole, dusznosci, mglosci itd. Co prawda juz wtedy od roku mialem stwierdzona nerwice a pewne leki pojawialy sie nawet wczesniej 12-13 lat (a w zasadzie to chyba od zawsze jakies mialem). Zrobilem wtedy najgorsza rzecz, nie powiedzialem nic nikomu, wszystkich oszukiwalem, wychowawczynie tak zakrecilem, ze przez 6 tygodni myslala, iz jestem chory... Podalem nawet falszywy numer tel. Rodzicom caly czas mowilem "jest ok" ojciec nawet lykal, ale mama i brat juz cos podejrzewali. Po tych szesciu nieszczesnych tygodniach, gdy snulem sie po ulciach i nie wiedzialem co mam robic, co sie dzieje, doszedlem do wnisku, ze jedynym rozwiazaniem bedzie jak sie wypisze. Juz chcialem isc cos zalatwiac, jednakze wychowawczyni byla pierwsza. W koncu pojawila sie w moim domu z pedagogiem. Rozpoczal sie cyrk, jakies pogaduchy z psychologiem szkolnym, dyrektorka, pedagogiem i wychowawca. Nic nie dalo przekonywanie i mowienie prawdy, chcoiaz przez te 2 mies. bylem spokojnym uczniem (a sklonnosci do wariowania objawiaja sie juz po pierwszym dniu) to i tak podejrzewali mnie o picie i cpanie (nieslusznie). Dali mi wybor albo zabieram papiery bo psuje frekwencje albo wilczy bilet. Wybralem to pierwsze. Przez 7 miesiecy siedzialem w domu i nikt nawet mnie nie odwiedzil, bylem totalnie sam, no moze nie liczac jednego kumpla i rodzicow oczywiscie. Jakos tak w kwietniu pojawily sie u mnie problemy z chodzeniem (niedotlenienie + nerwica) o czym nawet psialem kiedys na forum. Do tego jakies paranoje, nasilenie lekow itp. Lecz gdy rok szkolny sie skonczyl to odzylem. Mowie wam tak cieple i upalne lato zdarza sie w marzeniach (2006 rok, lato, pamietacie? :) ). cAle dnie rower i wedrowki po lasach i nad jeziorami. Ale nic wiecznie trwac nie moze, rozpoczal sie nowy rok szkolny (2006/2007) myslalem, ze bedzie dobrze, wyszlo zle, ale tym razem otrzymalem pomoc w 100% sprawna. Mam indywidualne na ktore chodze do szkoly. Nic to ze nie znam nawet wlasnej klasy i nikogo ze szkoly przez co czuje sie obcy. Najgorsze jest to ze w tym roku probowalem z nimi pochodzic i udalo sie na tydzien, a potem znowu wrocilo. Ja juz nie mam sily, na razie wystarczy indywidualne. Juto mijaja rowno dwa lata. Pzywiazuje duza wage do dat. Ciagle pamietam o tym. Ufff...ale sie rozpisalem
  9. U mnie pierwsze zalazki nerwicy pojawily sie w wieku 12 (sami wiecie, jakies bole brzucha, niespanie, lek przed ciemnoscia, lek przed kuchenka i byciem samemu) ale nerwice z prawdziwego zdarzenia odnotowano u mnie gdy mialem 15. Napsula mi krwi ta suka, przewrocila moje zycie do gory nogam i tak mnie zmienila, ze az chce mi sie plakac gdy o tym mysle.
  10. Stary powiem Ci, ze mnie tez cos podobnego (nie dokladnie takiego samego) zlapalo, ale ponad rok temu i nie raz, lecz kilka razy. To jest niesamowicie zabojcze. Sam wlsciwie nie wiem co napisac na ten temat bo kiedy o tym pomysle (iz moze to wrocic) zaczynam sie stresowac... Jezeli to cie troche uspokoi to nie jestes jedyny
  11. A mi dzisiaj kreci sie w glowie i czuje dziwny ucisk w gardle
  12. Witam wszystkich po mojej nieobecnosci. A nie bylo mnie bo balem sie, ze jestes uzalezniony od internetu i zrobilem sobie mala przerwe. Przez 2 tyg prawie o necie nie myslalem! Dopiero w srodku trzeciego juz zaczalem o nim myslec. Dlatego jestem. U mnie po staremu. Ciagle praca - dom - praca - dom - lekarz - dom - praca i tak do usranej smierci
  13. Nie ma co sie wstydzic psycholi, ja po nich chodze od 13 roku zycia. Z moich przemyslen wynika, ze niektorzy sie ich wstydza bo wola wierzyc, iz sa calkowicie zdrowi, a taka wizyta to juz jednak przyznanie sie do czegos...
  14. Aj Monika, moze to po prostu jakies zgrubienie, albo ukaszenie, moze sie gdzies uderzylas, roznie bywa. Przeciez nie powinnas od razu zakladac, ze to cos zabojczego. Wyobraz sobie, ze ja mam na ciele bardzo duzo roznych pieprzykow i wierz mi w kazdym kiedys widzialem czerniaka. Co nie znaczy, ze ktorys z nich nie moze byc czerniakiem, ale nie trzeba zaraz glupio zakladac, iz na pewno to cos zlosliwego.
  15. Mnie kiedys bardzo bolaly ramiona z szyja i gdzieniegdzie zakulo mnie cos w plecach (pod lopatkami), nic nie bralem ponad to co juz dostalem wczesniej. Minelo po kilku dniach, samo.
  16. Inez3 tobie sie udaje, podziwiam, naprawde podziwiam i zycze Wam jak najlepiej Ale ja nie wierze w to by ktokolwiek chcial ze mna wytrzymymac... Nie wierze nawet w to by ktos mogl mnie pokochac. I nie jest tak, ze ja chcialbym byc kochany i nie dac nic od siebie, wrecz przeciwnie, chce kochac i byc kochanym, lecz czy mam na to szanse?
  17. Zauwazylem iz wiele osob na tym forum skarzy sie na brak "drugiej polowki", rozumiem to, samemu chcialbym kogos kochac i byc kochanym. Niestety boje sie, ze moglbym zmarnowac zycie jakiejs bogu ducha winnej dziewczynie dlatego poki co nawet nie mysle o szukaniu bliskiej osoby.
  18. Bethi, wiem co czujesz, takie "skoki" sa hmmm...niewygodne...meczace. Zycze ci abys wytrzymala ten trudny okres i nie przejmowala sie tym zanadto (sprawdzone). Albo powziela intensywny wysilek fizyczny.
  19. Zartowalem z tym oddaniem sie w niewole, reszta tego to prawda.
  20. A ja dzisiaj (przed chwila) odbylem fajna rozmowe z moja mama, opisalem na shoutboxie jej przebieg, nie bede jej tu wklejac bo nie wiem czy to zgdne z regulaminem. Nie wezmie mnie ktos do siebie? Umiem sprzatac, gotowac, chodze do szkoly (ucze sie w miare) malo pale, mam maly przbieg (18 lat), jeszcze prawiczek (czy regularny samogwalt sie liczy?), jestem kulturalny i oczytany od razu mowie: zartowalem, gdyby mimo wszystko ktos wzial to na powaznie
  21. Ja dzisiaj bylem na dluuugim spacerze, ale nogi bola :) Czuje sie swierzy jak nigdy
  22. Werty

    mam doła!

    Dzieki wszystkim za slowa otuchy mam pretensje (do znajomych) , ze tak szybko o mnie zapomnieli...
  23. Werty

    mam doła!

    Nie wiem czy taki temat juz gdzies zaistnial na forum, szczerze mowiac nie sprawdzilem bo chce szybko opisac to co czuje. Chocby nawet ten temat mial zostac usuniety. Od okolo trzech lat ciagle jestem sam, troche z winy choroby troche na swoje zyczenie... Zaczelo sie gdy mialem 15 lat, sam nie wiedzac dlaczego zaczalem sie izolowac od otoczenia, byc moze dlatego, ze za wielu ludzi w zyciu mnie oszukalo. Zostal mi w zasadzie tylko jeden kolega. Zreszta mniejsza o to, nie chce analizowac dlaczego tak a nie inaczej. Martwi mnie co innego. Po trzech ciezkich latach i jednym wyrzuceniu ze szkoly (choroba) po polrocznym zamknieciu sie w pokoju, obudzilem sie z tego jakby snu. Wrocilem do szkoly, ale w trybie indywidualnym. Calymi dniami z nikim nie gadam, duzo czytam i siedze przed kompem, slucham muzyki. Chcialbym gdzies wyjsc ruszyc sie...ale nikt nigdzie nie zaprasza, nie dzwoni. Probowalem odnowic stare znajomosci, jednakze wszyscy juz zdarzyli o mnie zapomniec. Jeden jedyny wierny druh ma wiadomo swoje zycie, swoje plany i marzenia wiec nie chce go jakos ograniczac. Nie chce tak zyc, lecz wszystkie sposoby wyrwania sie z tego zawiodly...
  24. A ja (jak co niedziele) obudzilem sie w lozku z placzem, pozniej bylo ok, nawet polazilem troche po miescie. Szkoda tylko, ze praktycznie nie mam znajomych bo moze i nawet gdzies dalej bym wyskoczyl z nimi... no ale coz, tak to juz bywa (lepiej brzmialoby "zdarza sie" jak u Vonneguta)
×