Skocz do zawartości
Nerwica.com

szymon122

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

Treść opublikowana przez szymon122

  1. Przyjmuje od tygodnia brintellix w dawce minimalnej 5mg + lamotrygine w dawkach 50 mg rano i 50 mg wieczorem. Mam stwierdzoną depresję lękową ze skłonnością do wpadania w lekką manię w chwili przyjmowania antydepresantów. Dodam, że przechodzę od kilku miesięcy psychoterapię, która też pomaga mi zrozumieć siebie jak i docelowo ma sprawić, że będę mógł w końcu funkcjonować bez leków - taki mam cel. Przerobiłem w swoim życiu kilka leków - paroksetyne, escitalopram, duloksetyne i tianeptynę. Leczę się od ponad 8 lat. W porównaniu do leków z grupy SSRI lub SNRI w moim odczuciu ten lek to coś niezwykłego. Nie czuje praktycznie żadnych efektów ubocznych. jedynie przez pierwsze 3 dni przyjmowania zmagałem się z bezsennością. Czasami też mam takie momenty lekkiego pobudzenia, ale jest to do przeżycia, z resztą z każdym dniem czuje się coraz lepiej. Ja od leków oczekuje normalnego samopoczucia. Warto sobie określić czym dla każdego z nas jest te normalne samopoczucie. Dla mnie normalnym samopoczuciem jest zrównoważenie emocjonalne jak i brak dołów, czy też irracjonalnych lęków i strachu. Poprzednie powodowały wiele skutków ubocznych, a dodatkowo sprawiały, że czułem się jak robot - totalnie spłaszczony emocjonalnie, nakręcony a jednoczenie zmęczony. Jedynym plusem ich przyjmowania było brak lęków i dołów, a więc mogłem w miarę funkcjonować. Dodatkowym ogromnym plusem jest to, że na tym leku poprawia się percepcja, pamięć jak i koncentracja. Czuje, że mój umysł jest niezwykle świeży, z łatwością przyjmuję wiele informacji jak i bodźców na raz, a jednocześnie zachowuje spokój. Czuje się jak młody ja zanim zacząłem przygodę z depresją, lękami i leczeniem. Myśle, że większość z osób, które negatywnie opisują działanie tego leku, to osoby, które przez długi czas przyjmowały SSRI i które postanowiły przejść na ten lek. Nie bójcie się zmian. Przetrwajcie te pierwsze dni, i zaakceptujcie to, że przez ten lek zmieni Wam się światopogląd, bo nagle zaczniecie więcej odczuwać, a tym samym więcej widzieć. Nie będziecie już tacy zmuleni i obojętni na świat. Zastanówcie się jak czuliście się przed Waszymi zaburzeniami. Ja już w tym momencie mogę stwierdzić, że osiągnąłem ten stan, w którym nie czuje się chory, a tym samym cieszę się życiem. Na sam koniec, dodam trochę otuchy wszystkim tym, którzy nie mają już nadziei, że będzie dobrze. Wiem, że takie słowa są bardzo potrzebne osobom, które tak jak ja do niedawna straciły ją. Ja przed wdrożeniem leczenia byłem smutny, płaczliwy, sfrustrowany, agresywny, zalękniony, z atakami paniki przynajmniej 10 razy w ciągu dnia, a przy tym wszystkim nie mogłem spać, choć byłem po całym dniu takich emocjonalnych przygód wyczerpany. Da się z tego wyjść, trzeba tylko trafić na odpowiedniego lekarza i przede wszystkim wziąć się za siebie - zacząć psychoterapię, która pozwoli zrozumieć dlaczego nam się życie posypało i gdzie leży problem lub problemy. Jeśli ktoś potrzebuje wsparcia, to chętnie pomogę, po prostu piszcie
  2. Trzy miesiące temu postanowiłem odstawić duloksetynę. Przyjmowałem ją w dawce 30 mg na dobę. Lek działał na mnie dobrze, jedynie co to odczuwałem zwiększone zmęczenie, byłem apatyczny. Niestety musiałem wrócić do tego leku. Była to moja trzecia w życiu próba odstawienia, niestety znów nieudana. Przyjmuję lek ponownie od dwóch tygodni i jest nieciekawie... Mam znacznie więcej efektów ubocznych, które wcale nie pomagają. Mam mdłości, biegunkę, brak apetytu, bóle mięśni, napięcie wewnętrzne, bezsenność i drżące ręce. W święta zamiast przytyć, to schudłem 3 kilo. Nie powiem, to akurat mnie cieszy, ale wiem, że tak dłużej być nie może. Generalnie czuje, że lek trochę działa, bo mam mniejsze ataki nerwicy i trochę lepsze samopoczucie, ale fizycznie czuje się fatalnie... Czy to możliwe, aby mój organizm po odstawieniu nagle przestał tolerować ten lek?
  3. Kochani Chciałbym z Wami podzielić się moim doświadczeniem i jednocześnie zapytać, czy i Wy tak macie, a może i mieliście. Czuje się strasznie samotny w swoich problemach, mam nadzieję, że mój problem nie jest odosobniony... Odkąd mam nerwice, staram się robić na prawdę wszystko, aby odzyskać spokój. Całkiem niedawno udało mi się wprowadzić pewien ład i porządek w moim życiu, co poskutkowało tym, że poczułem się silniejszy, a tym samym zadecydowałem po raz kolejny spróbować odstawić leki. Brałem wówczas Duloksetyne w dawce 30 mg. Nie brałem leków przez trzy miesiące, aż do świąt. W święta niestety wszystko wróciło i to z nawiązką z nowymi objawami, ale no właśnie… Jest jakby inaczej... Od dłuższego czasu staram się pracować nad sobą, słuchać siebie, swoich emocji. To na prawdę pomaga. Teraz kiedy jestem już w komfortowej sytuacji życiowej, nie muszę już w sobie dusić emocji, mam pewien komfort psychiczny. Ten komfort spowodował, że zamiast samych ataków paniki, lęku, czy też głupich myśli, zaczęły się u mnie wybijać same negatywne emocje… Chce mi się płakać, choć już od dawien dawna nie płakałem, nawet wydawało mi się, że już straciłem te zdolność. Odczuwam straszny, przygniatający wręcz smutek, żal, pustkę… nie mam na nic siły, nawet zacząłem się obawiać, że to nie minie... Moje pytanie brzmi co teraz? Dodam, że wróciłem na Duloksetynę, biorę ponownie od tygodnia. Jest lekka poprawa, ale jest też kilka innych negatywnych skutków ubocznych, jak wstręt do jedzenia, bezsenność, napady lęku, napięcie i takie tam… Czuję, że we mnie się gotuje od najróżniejszych emocji, znów się martwię, że mogę zwariować, że już może mam schizofrenię... P.S: Od 8 Stycznia zaczynam psychoterapię behawioralno poznawczą.
  4. Dzień dobry forumowicze! Od trzech dni przechodzę z Paroksetyny którą brałem z przerwami przez jakieś 5 lat na Duloksetynę. Zwyczajnie Paroksetyna przestała mi dobrze służyć. Lęki tłumiła doskonale, ale po pewnym czasie pojawiło się dużo skutków ubocznym, między innymi apatia i wysypki skórne. Od pół roku brałem 15 mg paroksetyny (dawka poniżej minimalnej, ale była to świadoma decyzja, ponieważ jestem zdania, że tego typu leki powinniśmy brać w minimalnych dla nas dawkach, tak aby całkowicie nie stłumić objawów, a jedynie je załagodzić. Jest to moje myślenie, ponieważ planuję wygrać z nerwicą, a nie tylko ją leczyć, dlatego też ważne jest dla mnie, aby doświadczać jej i ją zrozumieć. W końcu aby wygrać z wrogiem, trzeba go poznać). W chwili obecnej tak jak wspomniałem przechodzę na Duloksetynę 30mg i jest... dziwnie. Czy jest tu ktoś, kto był w podobnej sytuacji? Jak wówczas się czuliście? Ja odczuwam spore zmęczenie natomiast nie mam już wysypek skórnych i tego otępienia. Poza tym nie odczuwam ciągłego stresu, choć napady lęków raz dziennie się trafią. Generalizując jestem dziwnie zmieszany. Niby spokojniejszy, a jednocześnie taki zmieszany i niepewny, mocno zmęczony, a nie otępiały, jaśniejszy umysł, ale bez mocy przerobowej... Poczekam jeszcze dwa tygodnie i zobaczymy jak to będzie w moim przypadku. Pozdrawiam i czekam na wasze wypowiedzi
  5. W jakim nurcie będzie odbywała się psychoterapia? Jedną mam już za sobą, w nurcie psychodynamicznym. Generalnie wyglądała ona w sposób następujący. Raz w tygodniu spotykasz się z psychoterapetą i to Ty zaczynasz rozmowę. Terapeuta wyszukuje w Twojej rozmowie wątek problemu, zaczyna o nie wypytywać a kiedy ma już obraz błędnego myślenia pacjenta naprowadza zadając pytania do źródła problemu. Takie naprowadzanie ma służyć pacjentowi w celu wyrzucenia emocji, które zostały zanegowane i porzucone w podświadomości. Później terapia polega na "przetrawieniu" problemu przez tydzień który jest czasem rozmyślania nad nim przez pacjenta (każdy z nas z natury jak coś leży mu na wątrobie potrzebuje czasu, aby zrozumieć, poukładać i zaakceptować problem. Przyjmuje się czas tygodnia na jeden wątek, niektórzy potrzebują więcej, ale najważniejsze to mieć go na uwadze i nie wypierać go ze swojej głowy, tylko starać się go zrozumieć, zmienić swoje nastawienie i postępowanie) Wazne też aby niczego nie ukrywać, tylko pozwolić na stuprocentową szczerość, w końcu na tym psychoterapia polega, trzeba zaufać i mieć w nosie konsekwencje. W niedługim czasie wypowiem się na temat terapi poznawczo-behawioralnej, jutro zaczynam, ponoć najlepsza dla osób z zaburzeniami depresyjno-nerwicowymi. Pozdrawiam!
  6. W moim przypadku sprawdził się doskonale. Był to pierwszy a zarazem jedyny lek który niweluje u mnie lęki i działa w taki sposób, aby po dłuższym czasie stosowania przychodziły myśli o zaprzestaniu leczenia Polecam, choć nie da się ukryć, że nie jest idealny. Za cenę spokoju i stuprocentowej pewności siebie zapłaciłem swoją wagą, która poszybowała nieco w górę z racji mojego ogromnego wręcz apetytu na słodycze. Dwa razy odstawiałam ten lek, po raz trzeci do niego wracam i za każdym razem ten sam epizod ze słodyczami Polecam, choć trzeba wziąć namiar na trudności w odstawieniu, które są dość odczuwalne( lek należy odstawiać bardzo małymi krokami, najlepiej przedłużyć maksymalnie w czasie ile się da)
  7. Przy depresji ten lek to bardzo dobry wybór. Natomiast przy zaburzeniach lękowych nie do końca... escitalopran w bardzo "nieodczuwalny" sposób podnosi humor, dodaje kopa i energii nie wpływając na inne nasze odczucia i zachowanie. Działa bardzo w punkt depresji, czasami aż za bardzo, choć miałem wrażenie, że po dluzszym czasie mój organizm przyzwyczaił się do niego i potrzebował zwiększenia dawki. Przy moich jednak lękach musiałem lek odstawić, nie pomagał w pełni, tak jak chociażby paroksetynę, która działa świetnie przeciwlekowo. Escitalopran tylko zmniejszał siłę napadów, nie niwelował ich całkowicie, a w początkowym stadium przyjmowania często je wywoływał poprzez nadpobudliwe działanie, które mogło czasem aż wystraszyć. Depresja-> świetny wybór Napady lęku-> nie oczekuj zbyt wiele
  8. Tak, w mojej rodzinie jest wiele przypadków osób znerwicowanych. Moja matka, i jej dwoje rodzeństwa również borykają się z lękami, które również leczą farmakologicznie. W dodatku podejrzewam, że mój ojciec również w jakimś stopniu ma problemy z nerwami, jest bardzo nerwowym człowiekiem, w dodatku jest niepijącym alkoholikiem, a człowiek bez powodu nie wpada w alkoholizm, najczęściej z powodu nieradzenia sobie z własnymi emocjami, w końcu alkohol znieczula. Ja również nie jestem za farmakoterapią, chciałbym się wyleczyć, a nie niwelować objawy, natomiast na ten moment jestem bez opieki psychologicznej i w dodatku nie potrafię normalnie funkcjonować bez tabletek. Mój plan na najbliższy czas, to kolejna psychoterapia, tak jak już wcześniej napisałem. Potrzebuje tez czasu na nabranie sił, dlatego nie chce póki co odstawiać leków, tylko z tego względu do nich wróciłem.
  9. Bardzo dziękuje za chęć przeczytania mojego wpisu i za tak szybką reakcje. Doceniam, że poświęciłeś dla mnie swój cenny czas. Tacy ludzie są dla mnie bardzo ważni, pozwalają mi mieć nadzieje, że nie jest aż tak źle Pozdrawiam
  10. Witajcie kochani! Nazywam się Szymon, skończyłem kilka dni temu 24 lata i choruję od 19 roku życia na zaburzenia lękowe z epizodami depresyjnymi (tak przynajmniej stwierdził mój lekarz...), epizody depresyjne i lękowe doświadczyłem już jako małe dziecko, jednak jakimś cudem przeszły samoczynnie-zmalały objawy do akceptowalnego poziomu. Odkąd pamiętam jestem człowiekiem bardzo wrażliwym, lękliwym i strachliwym, z czym często nie mogłem się pogodzić, ponieważ wiedziałem, że jest to znacznie odbiegające od normy... Podejrzewam, że na taki stan rzeczy miał wpływ wychowania przez moich rodziców, a w szczególności przez moją matkę (ojca w moim dzieciństwie, aż do okresu dojrzewania nie było, był pracoholikiem uciekającym w alkoholizm), która zawsze traktowała mnie jak kruchą istotę dmuchając i chuchając przy każdej możliwej okazji(nie mam jej tego za złe, wiem że jak każda matka chciała dla mnie najlepiej). Poza tym napięta sytuacja w domu związana z ciągłymi kłótniami nie pozwoliły mi na zbudowanie w swojej głowie obrazu bezpieczeństwa (poza jednym miejscem, domem mojej babci gdzie tylko tam czułem się bezpiecznie i w pełni komfortowo). Cała świadoma"przygoda" z nerwicą zaczęła się w wieku 19 lat. Był to okres bardzo trudny dla mnie, ponieważ zmagałem się wówczas z pełnym brakiem akceptacji sytuacji panującej w domu, z buntem okresu dojrzewania, z problemami wyboru kierunku studiów i stresem związanym z egzaminami maturalnymi, z brakiem akceptacji własnego wyglądu, a przede wszystkim z duszoną w sobie prawdą o mojej odmiennej (jakby tego wszystkiego było mało) orientacji... Te problemy młodego człowieka były dla mnie bardzo męczące, wprowadzały mnie w depresję i totalną niechęć do życia. Moje życie kulało się z dnia na dzień, a jedynym ratunkiem wówczas byli moi przyjaciele. Czarę goryczy spowodowała moja pierwsza nieodwzajemniona i młodzieńcza miłość do człowieka, który nie był mi pisany. To ona sprawiła, że poziom mojego załamania sięgnął zenitu, był to dla mnie bardzo ważny człowiek, widziałem w nim wszystko, to on sprawiał, że potrafiłem się uśmiechać, nie tylko swoją obecnością, ale też swoim pełnym optymizmu podejściem do życia, był taką moją bateryjką, co prawda często niepewną, ale mimo wszystko było mi przy nim lżej i lepiej. Kiedy zrozumiałem, że to nie ma sensu i mój kontakt z tym człowiekiem został praktycznie ograniczony do zera, po krótkim okresie pojawiły się pierwsze nieuzasadnione lęki Pierwszym lekiem jaki został mi przepisany był rexetin, czyli paroksetyna 20mg. Zadziałał na mnie idealnie, odzyskałem siły witalne, pewność siebie której wcześniej nie miałem, a jedynym skutkiem ubocznym było tycie i nadmierny apetyt na słodycze. Kurację zaprzestałem po około roku leczenia, kiedy to wydawało mi się, że mam to już wszystko za sobą. Niestety nerwica wróciła po niecałych trzech miesiącach. Następnym krokiem jaki podjąłem była zmiana lekarza. Stwierdziłem, że dobry lekarz powinien mnie z tego wyleczyć, a nie tłumić moje objawy. Dostałem namiar, zostały mi przepisane inne proszki- escitalopran 10mg i depakine-chrono w dwóch dawkach 150mg rano i wieczorem. Pani psychiatra w początkowym rozeznaniu stwierdziła iż zmagam się z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi z epizodami lęku. Po moim wywiadzie wywnioskowała, że paroksetyna rozchwiała mnie emocjonalnie i jedyne czego teraz mi trzeba to ustabilizowania moich emocji i poprawę mojego depresyjnego samopoczucie. Byłem wówczas w fatalnym stanie, ciągle prześladowało mnie przeświadczenie, że zwariuję, ataki były bardzo silne, a ja nie chciałem stać się warzywem. Kurację nowymi proszkami kontynuowałem przez kolejny rok, aby wrócić po tym czasie do paroksetyny ze względu na ciągłe złe samopoczucie objawiające się sztucznym pobudzeniem i dziwnym wyciszeniem nie redukującym moich lęków, a jedynie zmiejszających ich skutek. Po powrocie na paroksetynę wszystko wróciło do "normy", a ja wówczas poddałem się psychoterapii psychodynamicznej aby zrozumieć podłoże mojego lęku. Trwało to łącznie przez prawie dwa lata, czułem się coraz lepiej, aż postanowiłem na początku tego roku kolejny raz odstawić prochy, czułem się już tak pewnie, że stwierdziłem "tym razem na pewno się uda". Niestety kolejny raz nici z mojego planu. Za zgodą lekarza od końca tego roku wróciłem na escitalopran, ponieważ stwierdziłem, że nie chcę wracać na paroksetynę, a jedynie na coś co działa na mnie łagodniej, a że w szufladzie nadal leżało opakowanie escitalopranu podjęliśmy decyzję o zaczęciu leczenia po raz kolejny tym lekiem. Lek kolejny raz się nie sprawdził, poprawił jedynie mój humor, natomiast lęki stawały się coraz silniejsze, a ja czułem, że idę na dno. W chwili obecnej po raz trzeci wracam do paroksetyny, dziś jest mój pierwszy dzień zmiany i czuję się fatalnie... Nic mi się nie chce, czuję niemoc i mam mętlik w głowie... W dodatku zablokowałem się na swoje emocje, boję się ich, bo mam wrażenie, że ich obecność może spowodować, że zwariuję. Żyję według schematu utartego w głowie, nie tak jak chce żyć. Mam problem z określeniem własnej osobowości. Przez te wszystkie zmiany leków, już sam nie wiem jaki jestem na prawdę. Na paroksetynie jestem człowiekiem o absolutnej pewności siebie, bez strachu związanego z życiem, mniej się boję, nie jestem strachliwy, ale za to jestem trochę otępiony, czuje, że nie do końca jestem taki jak powinienem być, mam mniejszą wrażliwość na życie, która mimo wszystko jest dla mnie ważna... Na escitalopranie jestem człowiekiem bardziej naturalny i zbliżony do własnego wewnętrznego "ja", natomiast przeszkadza mi dziwne uczucie sztucznego pobudzenia oraz powtarzające się ataki lęku, które prowadzą do kotłowaniny negatywnych myśli w mojej głowie i które najczęściej wprowadzają mnie w stan derealizacji i strach przed zeschizowaniem... Doceniam jednak w nim to, że nie zaburza on mojej empatii i wrażliwości na innych ludzi, nie jestem zwykłym "ch*jem" mówiąc kolokwialnie... Zapisałem się już na kolejną psychoterapię. Tym razem behawioralno-poznawczą i mam nadzieje, ze jest to dobry krok. Potrzebuję jednak Waszej pomocy, Waszego doświadczenia... Może ktokolwiek z Was miał podobną historię? Potrzebuję wsparcia, czuję się taki odosobniony z tym problemem, mam wrażenie, że nikt nigdy nie doświadczył tego samego co ja, że nauka jest bezsilna, albo że to już schizofrenia, bo często miewam uczucie pustki w głowie i już sam nie wiem czy to co odczuwam jest realne, normalne, ale mimo wszystko krytycyzm jest zachowany. Pozdrawiam i mam nadzieje, że ktoś to przeczyta.
×