Witam. Trafiłem na oddział karetką, bo rodzice zadzwonili. Nie szukałem pracy, odciąłem się od ludzi i kłóciłem się z rodzicami. Nie miałem żadnych urojeń lub omamów. Dostałem 20mg olanzapiny, to mnie wyciszyło. Po dwóch tygodniach wyszedłem z oddziału z podejrzeniem schizofrenii. Odstawiłem lek i po kilku dniach znów zaczęły się kłótnie. Znowu trafiłem na oddział. Tym razem dostałem rispolept, który kompletnie ściął mnie z nóg. Doszedłem do dawki dobowej 4 mg. Potem były zastrzyki 37,5 mg. Postawiono mi diagnozę schizofrenia niezróżnicowana. Skierowano mnie do Warszawy. Po 3 miesiącach brania leków, z dnia na dzień, pojawiła się straszna pustka w głowie, przestałem prowadzić wewnętrzny dialog, przestałem mieć ciche, spokojne myśli. Świat wewnętrzny się zawalił. Pojawiła się duża anhedonia. I to wszystko z dnia na dzień. Brałem jeszcze abilify 2 miesiące. Obecnie nie biorę leków 2 miesiące, ale nie ma znaczącej poprawy. Na abilify już nie wytrzymywałem, tak bardzo było mi ciężko. Dodam, że to właśnie po rispolepcie 3 dnia miałem głos na ucho i 1 dnia brania abilify również. Jak to wszystko naprawić?