Głupia zaufałam psychiatrze po raz kolejny (nie wiem co mnie podkusiło), przepisała mi neuroleptyk w dawce 25 mg na noc. Wiedziałam mniej więcej co to jest, ale nie zagłębiałam się w skutki uboczne itp. pomyślałam, że może akurat nie będę się przewracać na łóżku tylko spokojnie zasnę.
Pierwszą dawkę wzięłam w sobotę. Było ok, chociaż nie mogłam zasnąć przez godzinę. Drugą w niedzielę. Dalej nie mogłam zasnąć, często się w nocy wybudzałam, miałam intensywne sny, wstałam wcześnie. W poniedziałek już trochę gorzej, bo zaraz po zażyciu mnie ścinało z nóg i chociaż zasnąć nie mogłam to ruszyć się też nie i tylko tępy wzrok w ścianę. We wtorek już nie mogłam dojść do łazienki po zażyciu, siedziałam jak sparaliżowana, jakbym była uwięziona w sobie, walczyłam ze sobą aby wrócić do łóżka! A w środę dostałam parkinsona... cała się trzęsłam, prawa ręka latała na wszystkie strony, nie mogłam jej opanować, zadzwoniłam na pogotowie, tam mnie uspokoili, ale zdecydowałam KONIEC. Nie biorę tego g**na. No i wczoraj nie wzięłam.
Czytam o skutkach odstawiennych i boję się psychozy itd...
A chciałam tylko coś przeciwlękowego i stymulującego dobry humor...
Czy ktoś odstawił neuroleptyk po braniu małej dawki przez kilka dni i miał jakieś straszne, zagrażające życiu objawy?