Skocz do zawartości
Nerwica.com

paulilamot

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez paulilamot

  1. Miło się czyta Wasze sukcesy, jest to motywujące! Ja dzisiaj pierwszy raz od pięciu dni zjadłam posiłek. Byłam u dentysty. Co prawda siedziałam tak jak trup, odrętwiała ze strachu a zarazem z kamiennym wyrazem twarzy do Pani stomatolog, ale wytrzymałam. Dostałam takie znieczulenie, że jeszcze teraz nie czuję lewej strony twarzy. Zaczęłam pisać bloga. Nie żebym robiła sobie reklamę, ale możecie zerknąć czy jest ok. https://www.zdrowyegoizm.com/ dajcie znac, chcialabym miec choc trochę konstruktywnej krytyki. Zaakceptowałam ten moment życia takim jakim jest. Jestem z siebie dumna. Aha, zarejestrowałam się do psychiatry na swoją pierwszą wizytę ze względu na podejrzenia nerwicy lękowej i stany depresyjne, ale mam ją dopiero za 2 miesiące....
  2. paulilamot

    Hej wszystkim

    Witaj Krzysiek :)
  3. Hej, od kilkunastu dni też jestem w życiowej dup ie, a depresja ciągnie się od kilku lat. Chętnie porozmawiam z kimś na skype, może pomogę komuś albo ktoś pomoże mnie.
  4. Jak to jest z myślami samobójczymi? Do mnie wracają co jakiś czas. I chyba będą już wracać. Chciałabym się rozwalić autem, wjechać na przeciwny pas ruchu pod TIRa. Tylko zastanawiam się, czy brać wcześniej jakieś leki uspokajające
  5. Z testu mi wyszło 34 punkty. Całe życie myślałam, że jestem dziwna i dopiero teraz mam podejrzenia....
  6. Hej Jestem od niedawna na forum, już zdążyłam napisać tutaj pare głupot, ale niekoniecznie ich żałuję, bo byłam pod wpływem SZCZERYCH EMOCJI Opowiem wam moją historię Od małego byłam cicha i samotniczka, głownie bawiłam się sama i byłam strasznym zazdrośnikiem o tatę, mamę, siostrę. Jak mama musiała gdzieś jechać to nie odpuszczałam jej na krok i musiała mnie ciągać zawsze ze mną. Bałam się zostać sama, bez tej jednej osoby z którą na dany czas byłam w najlepszej relacji. W przedszkolu miałam tylko jedną koleżankę i nie potrafiłam się odnajdować w sytuacji, gdy ta koleżanka bawiła się z kimś innym. W pierwszej klasie podstawówki strasznie się stresowałam i "bolał mnie brzuch" żeby tylko zwiać wcześniej do domu, do mamy. Później umarł mój tata. Mama wywiozła mnie do kuzynki, na czas ogarnięcia pogrzebu. Myślę, że to miało duży wpływ bo miałam wtedy 7 lat i nikt mi nie powiedział co się stało. Nie byłam świadoma śmierci ojca. Pogrzeb pamiętam jak za mgłą, nie widziałam taty w trumnie bo byłam za mała. Pamiętam tylko, że byłam w takim amoku na pogrzebie, że śmiałam się i płakałam bo wszyscy płakali w okół. Dopiero jakoś 2 miesiące po śmierci taty, szczerze się rozpłakałam za jego brakiem i otworzyłam swoje emocje. W chacie nie przelewało się z groszem, dzieci się ze mnie śmiały, że nosiłam ubrania po siostrach. Chyba do 10 roku życia spałam z mamą. Następnie w okresie 13 lat moje koleżanki wywierały na mnie ogromny wpływ, jakbym nie miała swojego zdania. Moja mama musiała zarabiać na dom, nie miała czasu mnie pilnować, a ja poprostu nie miałam przykładu moralnego, tylko co koleżanki mówiły to ja zrobiłam. Później poszłam do szkoły z internatem, trochę się uspokoiło w moim życiu, ale zawsze chciałam mieć chłopaka, który by się mną opiekował. Nie chciałam być sama. W internacie każdy miał swoją ekipę, a ja miałam tylko jedną koleżankę na wyłączność i byłam strasznie zazdrosna kiedy ona związała się ze swoim obecnym mężem. Miałam 19 lat kiedy pierwszy raz zamieszkałam na wynajętym mieszkaniu, poszłam do pracy i nie zawsze starczało od 1 do 1. W między czasie moja mama wzięła drugi raz ślub i wyprowadziła się do domu mojego obecnego ojczyma. Ojczyma bardzo szanuję, dużo mi pomagał, zawsze mnie odbierał z internatu kiedy jeździłam na weekend do domu. Mamę też szanuje, choć czasami kłótnie były ogromne. Moje 2 starsze siostry nie rozmawiają z mamą od jej drugiego ślubu... Ja w między czasie miałam 2 poważne związki, byłam zakochana na amen i świata nie widziałam poza moimi partnerami. Jeden rozsypał się nie dawno, planowaliśmy wspólne mieszkanie. Naprawdę bardzo na tym ucierpiałam, mój partner mi powiedział, że jestem chora psychicznie bo mam jakby 2 osobowości. Chciałam odebrać sobie życie po tym ostatnim związku, przerwałam studia i nie potrafię do dziś dzień sobie wybaczyć, że on mi tak powiedział. Podcięłam sobie żyły, nieudana próba samobójcza co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że jestem chora psychicznie. Wróciłam do domu ojczyma i Oni jeszcze mnie jakoś trzymają przy życiu, choć dziś rano napisałam już list i leżałam w wannie wody próbując się utopić. Niestety wystraszyłam się kiedy nie mogłam złapać oddechu pod wodą i się nią dławiłam. Mam nadal myśli samobójcze, nie potrafię być sama. Chcę tylko, żeby ktoś mnie kochał... Może to brak zainteresowania ze strony rodziców w moim dzieciństwie, albo śmierć ojca przyczyniła się do tego. Wczoraj pytałam mamy czy miałam jakieś problemy z wymową w dzieciństwie, czy byłam wstydliwa, czy nie potrafiłam nawiązać kontaktów. Zrobiłam test AQ na Zespół Aspergera. Miałam 31 punktów. Ciężko mi utrzymywać relację, jestem raczej osobą która bez korzyści dla mnie nie potrafi utzrymywać dobrych kontaktów z ludźmi. Do tego jestem strasznie chwiejna emocjonalnie, w jeden dzień mam ochotę iść do nowej pracy, zacząć nowe życie, na drugi dzień chce sobie je odebrać. Chodziłam kilka razy w życiu do psychologa, chyba z 3 razy po 2-3 wizyty. Zaden z nich nie wystawił mi etykietki z nazwą moich zaburzeń, choć chciałabym mieć diagnozę i w końcu podjąć długie leczenie. Nie pierwszy partner stwierdził, że jestem chora psychicznie. Mama mówi, że ze mną jest coś nie tak, skoro nie potrafię się odnaleźć. Przeprowadzki do różnych miast, też mam już za sobą, co chwilę wymyślam coś innego. Co pół roku zmieniam mieszkanie i miasto. Nie potrafię wbić nigdzie swojej chorągiewki. Poddaje się. To wszystko nie jest wymyślona historia, bo może tak brzmi. Na studiach też miałam tylko jedną koleżankę, kiedy ona się przeprowadziła do innego miasta nie potrafiłam się odnaleźć bez niej i bardzo przeżyłam nasze rozstanie. Mam taki głupi charakter, że potrzebuję jednej osoby z którą wszystko robię. Sama w sobie nie mogę znaleźć sensu. Nie zazywam żadnych leków, nie przepadam za alkoholem. Gdybyście mnie zobaczyli na żywo, nikt by nie powiedział, że jestem tak rozwalona. Doprowadza mnie to do szału, kiedy inni mówią, że coś jest ze mną nie tak. Pracę też co chwilę zmieniam. Od jakiegoś czasu odwróciłam się od Wzystkich znajomych, miałam jedynie swojego partnera a kiedy on mnie zostawił zostałam sama. I tak już było w moim życiu wiele razy. Ja tylko chcę, żeby ktoś mnie kochał, ktoś mnie wziął w swoje ręcę i ogarnął... To taka historia jak z Amy Winehouse, tylko, że ja nie jestem alkoholikiem. Boję się o jutro. Nie mam siły wstać z łóżka od kilku dni.
  7. Hej Jestem od niedawna na forum, już zdążyłam napisać tutaj pare głupot, ale niekoniecznie ich żałuję, bo byłam pod wpływem SZCZERYCH EMOCJI Opowiem wam moją historię Od małego byłam cicha i samotniczka, głownie bawiłam się sama i byłam strasznym zazdrośnikiem o tatę, mamę, siostrę. Jak mama musiała gdzieś jechać to nie odpuszczałam jej na krok i musiała mnie ciągać zawsze ze mną. Bałam się zostać sama, bez tej jednej osoby z którą na dany czas byłam w najlepszej relacji. W przedszkolu miałam tylko jedną koleżankę i nie potrafiłam się odnajdować w sytuacji, gdy ta koleżanka bawiła się z kimś innym. W pierwszej klasie podstawówki strasznie się stresowałam i "bolał mnie brzuch" żeby tylko zwiać wcześniej do domu, do mamy. Później umarł mój tata. Mama wywiozła mnie do kuzynki, na czas ogarnięcia pogrzebu. Myślę, że to miało duży wpływ bo miałam wtedy 7 lat i nikt mi nie powiedział co się stało. Nie byłam świadoma śmierci ojca. Pogrzeb pamiętam jak za mgłą, nie widziałam taty w trumnie bo byłam za mała. Pamiętam tylko, że byłam w takim amoku na pogrzebie, że śmiałam się i płakałam bo wszyscy płakali w okół. Dopiero jakoś 2 miesiące po śmierci taty, szczerze się rozpłakałam za jego brakiem i otworzyłam swoje emocje. W chacie nie przelewało się z groszem, dzieci się ze mnie śmiały, że nosiłam ubrania po siostrach. Chyba do 10 roku życia spałam z mamą. Następnie w okresie 13 lat moje koleżanki wywierały na mnie ogromny wpływ, jakbym nie miała swojego zdania. Moja mama musiała zarabiać na dom, nie miała czasu mnie pilnować, a ja poprostu nie miałam przykładu moralnego, tylko co koleżanki mówiły to ja zrobiłam. Później poszłam do szkoły z internatem, trochę się uspokoiło w moim życiu, ale zawsze chciałam mieć chłopaka, który by się mną opiekował. Nie chciałam być sama. W internacie każdy miał swoją ekipę, a ja miałam tylko jedną koleżankę na wyłączność i byłam strasznie zazdrosna kiedy ona związała się ze swoim obecnym mężem. Miałam 19 lat kiedy pierwszy raz zamieszkałam na wynajętym mieszkaniu, poszłam do pracy i nie zawsze starczało od 1 do 1. W między czasie moja mama wzięła drugi raz ślub i wyprowadziła się do domu mojego obecnego ojczyma. Ojczyma bardzo szanuję, dużo mi pomagał, zawsze mnie odbierał z internatu kiedy jeździłam na weekend do domu. Mamę też szanuje, choć czasami kłótnie były ogromne. Moje 2 starsze siostry nie rozmawiają z mamą od jej drugiego ślubu... Ja w między czasie miałam 2 poważne związki, byłam zakochana na amen i świata nie widziałam poza moimi partnerami. Jeden rozsypał się nie dawno, planowaliśmy wspólne mieszkanie. Naprawdę bardzo na tym ucierpiałam, mój partner mi powiedział, że jestem chora psychicznie bo mam jakby 2 osobowości. Chciałam odebrać sobie życie po tym ostatnim związku, przerwałam studia i nie potrafię do dziś dzień sobie wybaczyć, że on mi tak powiedział. Podcięłam sobie żyły, nieudana próba samobójcza co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że jestem chora psychicznie. Wróciłam do domu ojczyma i Oni jeszcze mnie jakoś trzymają przy życiu, choć dziś rano napisałam już list i leżałam w wannie wody próbując się utopić. Niestety wystraszyłam się kiedy nie mogłam złapać oddechu pod wodą i się nią dławiłam. Mam nadal myśli samobójcze, nie potrafię być sama. Chcę tylko, żeby ktoś mnie kochał... Może to brak zainteresowania ze strony rodziców w moim dzieciństwie, albo śmierć ojca przyczyniła się do tego. Wczoraj pytałam mamy czy miałam jakieś problemy z wymową w dzieciństwie, czy byłam wstydliwa, czy nie potrafiłam nawiązać kontaktów. Zrobiłam test AQ na Zespół Aspergera. Miałam 31 punktów. Ciężko mi utrzymywać relację, jestem raczej osobą która bez korzyści dla mnie nie potrafi utzrymywać dobrych kontaktów z ludźmi. Do tego jestem strasznie chwiejna emocjonalnie, w jeden dzień mam ochotę iść do nowej pracy, zacząć nowe życie, na drugi dzień chce sobie je odebrać. Chodziłam kilka razy w życiu do psychologa, chyba z 3 razy po 2-3 wizyty. Zaden z nich nie wystawił mi etykietki z nazwą moich zaburzeń, choć chciałabym mieć diagnozę i w końcu podjąć długie leczenie. Nie pierwszy partner stwierdził, że jestem chora psychicznie. Mama mówi, że ze mną jest coś nie tak, skoro nie potrafię się odnaleźć. Przeprowadzki do różnych miast, też mam już za sobą, co chwilę wymyślam coś innego. Co pół roku zmieniam mieszkanie i miasto. Nie potrafię wbić nigdzie swojej chorągiewki. Poddaje się. To wszystko nie jest wymyślona historia, bo może tak brzmi. Na studiach też miałam tylko jedną koleżankę, kiedy ona się przeprowadziła do innego miasta nie potrafiłam się odnaleźć bez niej i bardzo przeżyłam nasze rozstanie. Mam taki głupi charakter, że potrzebuję jednej osoby z którą wszystko robię. Sama w sobie nie mogę znaleźć sensu. Nie zazywam żadnych leków, nie przepadam za alkoholem. Gdybyście mnie zobaczyli na żywo, nikt by nie powiedział, że jestem tak rozwalona. Doprowadza mnie to do szału, kiedy inni mówią, że coś jest ze mną nie tak. Pracę też co chwilę zmieniam. Od jakiegoś czasu odwróciłam się od Wzystkich znajomych, miałam jedynie swojego partnera a kiedy on mnie zostawił zostałam sama. I tak już było w moim życiu wiele razy. Ja tylko chcę, żeby ktoś mnie kochał, ktoś mnie wziął w swoje ręcę i ogarnął... To taka historia jak z Amy Winehouse, tylko, że ja nie jestem alkoholikiem. Boję się o jutro. Nie mam siły wstać z łóżka od kilku dni.
  8. paulilamot

    LEGNICO zgłoś się

    Witajcie szukam dobrego specjalisty z Legnicy. Najlepiej na NFZ bo nie stać mnie na 100 zł za godzinę u Pani psycholog. Mam zaburzenia osobowości, stany depresyjne i chyba nerwicę. Mało tego zrobiłam sobie test AQ na Aspi i mam podejrzenia. Proszę o pomoc. Jeśli ktoś zna jakiegokolwiek specjalistę z Legnicy, dajcie znać. Proszę!!
  9. Witajcie, Szukam poradni psychologicznej na NFZ. Szukam psychologa. Najlepiej Legnica. Mam zaburzenia osobowości, stany depresyjne i chyba nerwicę lękową. Po ostatnich wydarzeniach w życiu nie potrafię sobie pomóc. Mam straszne myśli. Proszę polećcie jakiegoś psychologa albo psychiatrę, bo nie daję rady. Nie mam kasy na prywatne 100 zł za godzinę u psychologa. Potrzebuję dłuższego leczenia aby stanąć na nogi. Proszę o pomoc.
  10. Mieszkam sama już kilka lat, teraz przyjechalam do domu rodzinnego na święta. Jestem tutaj tydzień, KREW MNIE ZALEWA Z NERWOW. Moja matka jest toksyczna oprócz mnie ma 2 córki które juz dawno są dorosłe i się do nie nie odzywają od kilku lat. Święta spędzamy w trójkę: ja moja mama i moj ojczym który nie wiele ma w chacie do powiedzenia. MAMA DENERWUJE MNIE JUŻ OD KILKU MIESIĘCY KAŻDA ROZMOWA PRZEZ TELEFON KOŃCZy się kłótnia. Ja musiałam się usamodzielnic, pójść do pracy i nie marudzić. A ona siedzi w domu na rencie i ciągle marudzi. A to jakaś ciotka się nie odzywa, a to kłótnie z sąsiadami. Marudzi ze dostała za drogi prezent pod choinkę, że na święta nikt z rodziny nie przyjeżdża. Do ojca drze ciągle morde "no co Ci uszykowac na kolacje?!" Zamiast zapytać miło. Przeszkadza mi jej styl życia, że nie je śniadania tylko na wieczór się nawpie.... chleba z pasztetem z 5 kromek i bierze jakieś tabletki na odchudzanie bo marudzi ze jest gruba. Wkurza mnie ze jest niechlujna, nie dba o siebie i swoją higienę. Wkurza mnie ze nie myje rąk zanim zacznie przygotowywać jedzenie a wcześniej była np u psa czy w toalecie. Zwracam jej na to.uwagę NOTORYCZNIE a ona to olewa ironicznie odpowiadając "tak zaraz się podrapie po tylku i chleba Ci ukroje". Nie je warzyw, ogląda te trudne sprawy i jest taka głupiutka. Głupie zboczone żarty, 500 zł renty i wyzywanie na innych ze to złodzieje. Nie pije nie pali ale jest strasznie nie poradna życiowo, a ja dostaje nerwicy przy każdym posiłku razem jak widzę jakie porcje zarcia sobie nakłada i jak to je. Na szczęście nie przyjeżdżam do niej często ale jak przyjezdam to się jej BRZYDZE, jej tylko głupoty typu trudne sprawy w głowie i najeść się szitu. Mało tego jest nieokielznana i nie potrafi się zachować przy stole. Szkoda mi jej bo chciałabym żeby potrafiła się zachować kiedy to ja np przyprowadze swojego przyszłego męża żeby go poznała. Kupiłam mamie telefon droższy od swojego, ma laptopa i niczego jej materialnie nie brakuje bo ojczym o nia dba. Jedyne czego jej brakuje to oleju w głowie, często coś przekręca i zachowuje się jak dzikUs. Mam do niej straszne obrzydzenie i mimo moich uwag żeby zaczęła o siebie dbać to ona na to nic....
  11. paulilamot

    [Zielona Góra]

    Hej, mieszkam od pół roku w Zielonej Górze :) nikogo tu praktycznie nie znam, w związku z tym samotność mi doskiwera... czasem chciałoby się posiedzieć z kimś wieczorem i porozmawiać :) Jest tu ktos jeszcze?
  12. Hej schizo, hej wszystkim. Niezła lektura. Schizo, wydaje mi się, że jednak szukasz pomocy skoro piszesz na forum. Skoro "odwalasz" i za to idziesz do więzienia, to kieruje Tobą jakiś popęd, co jest nieodłącznym elementem ego, więc nie umarło Ci ego, poprostu boisz się żyć w takiej pustce jaka się wytworzyła w Twoim wyobrażeniu na temat świata. Też się interesuje i buddyzmem i świadomością i nawet filozofią. Czytam sobie nawet Schopenhauera "Świat jako wola i przedstawienie". To co się dzieje w okół Ciebie to nic innego jak Twoje myśli, które ciągle gdzieś są i wychodzą od ego. Myślę, że potrzebujesz aby ktoś Cię złapał za rękę i powiedział "dość tego, ogarnij się, zmniejszymy dawkę leków i spróbujemy od nowa". Zryli Ci psyche tymi lekami. Pamiętaj, że to ty masz wolę życia i decydujesz o wszystkim nawet jeśli ostatnią rzeczą jest samobójstwo. Jeśli potrafisz zdecydować o takim kroku... to potrafisz też zdecydować o tym, że warto wyjść z noclegowni choć na chwilę i odetchnąć świeżym powietrzem i spróbować zawalczyć o "siebie". Wiem wiem, łatwo się mówi, kiedy dopadają stany lękowe. Myślę, że warto by było spróbować pójść do szpitala, albo zacząć dyskutować na takie tematy z realnymi ludźmi. Każdy człowiek ma dołek i taki okres, że zastanawia się nad sensem swojego istnienia. Lecz gdyby ego Ci umarło, nie napisałbyś do Nas bo miałbyś to w dupie, jak i cały świat. Nie czułbyś żalu ani strachu, ani nie potrzebował ucieczki z tego świata. Ludzie nie wiedzieli chyba jak nazwać stan bezsensu to nazwali śmiercią ego. A to jest wołanie o pomoc! Ty chcesz pomocy, to czuć na kilometr, potrzebujesz się wygadać do kogoś kto to zrozumie... Jeśli Twoje zaburzenia trwają długo, a ty sam z siebie nie chcesz wyzdrowieć tylko wolisz się użalać, bo sprawia Ci to przyjemność jak cierpisz i jak inni zwracają w końcu na Ciebie uwagę =bo cierpisz, to nikt Ci nie pomoże. Najlepsze leki, najlepszy psychiatra. Musisz wyleczyć swój konflikt wewnętrzny, bo z jednej strony wołasz o pomoc a z drugiej tak bardzo ten cały bezsens Ci pasuje, że sam nie jesteś pewien którą drogę wybrać. Zastanów się, co by było gdybyś spróbował być szczęśliwy (no chyba , że w tym całym cierpieniu jesteś szczęśliwy???) i był Panem swojego świata. Wyobraź sobie może, że życie to film, że jesteś tylko aktorem i możesz wybierać rolę jaką tylko chcesz. Mnie ta wspaniała myśl zawsze ratuje w najgorszej d**ie życia, choć niedawno sama założyłam konto na tym forum.
  13. Studiuje zaocznie, jak już jestem na zajęciach to siedzę cicho z boku. Często się stresuje już w piątek przed zajeciami, jak mam na 8 to wstaje o 4 rano mimo, że mam 5 minut na uczelnie, ale robie to żeby się dobrze przygotować. Dzisiaj znów serce mocniej mi bije. Zaczęło się rano jak byłam w sklepie upuściłam słoik przy ladzie. Na szczęście się nie rozbił, ale roztrzęsłam się bo zwróciłam tym na siebie uwagę i miałam wrażenie jakbym co najmniej coś ukradła a wszyscy na to patrzyli. Strasznie sytuacja mnie zestresowała, nagle bicie serca i siódme poty przez głupi słoik. Czuje się jak w dniu świra. Nie wiem może to kwestia pewności siebie... Kiedyś byłam bardzo pewna siebie, teraz zwyczajnie wolę się nie wychylać. Już mnie to zaczyna wkurzać, mieszkam sama a każdy dzwonek do domofonu przyprawia mnie niemalże o zawał serca. Najgorsze jest to, że za wizytę u psychologa (jedną) trzeba zapłacić aż 100 zł jak nie więcej. To cały dzień mojej pracy.
  14. wstawiłam już, ale znikło
  15. Co to są południowcy? Wiecie co mi się podoba na tym forum? Że każdy użytkownik ma jakiś ciekawy podpis. I te podpisy dają dużo nadziei na lepsze jutro :) Kupiłam magnez i persen, żeby móc normalnie spać w nocy, bez palpitacji serca. Na razie średnio pomogło ale zasnęłam wcześniej niż zwykle :) Dziękuje wszystkim za odzew kochani
  16. emocje biorą górę nad rozsądkiem, sama studiuję psychologię, a nie potrafię sobie pomóc....
  17. O miło to przeczytać kimkolwiek jesteś :)
  18. Hej Mam na imię Paula mam 23 lata, od niedawna mieszkam w Zielonej Górze. Od kilku dobrych tygodni nie czuje się najlepiej, a od kilku miesięcy wegetuje .. nie chce mi się rano wstawać z łóżka, sprzątać bałaganu w mieszkaniu, robić makijażu i wychodzić do sklepu aby kupić coś na obiad. W ostateczności zamawiam pizze jeśli jestem już bardzo głodna.. a brak zdrowego jedzenia też przyczynia się do złego samopoczucia. Typ osoby: samotnik. Nie lubię się tłumaczyć, ani mieć wielu znajomych. Przez długi czas zaczęłam się odcinać powoli od rodziny, przeprowadziłam się do innego miasta, zaczęłam pół roku temu nowy rozdział w życiu. Moje wszystkie związki kończyły się fijaskiem, ponieważ "za bardzo chciałam" być z tą jedyną osobą, zdałam sobie sprawę, że jestem chyba toksyczna... oduczyłam się tego, nauczyłam się być sama. Jednak ostatnio czuję cholerną pustkę. Nie mam siły rano wstawać z łóżka, chciałabym, żeby ktoś był w moim życiu, mocno mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze. Niestety nie mam nikogo w nowym mieście. Zagubiłam się w życiu. Mało tego dostaje świra w nocy. Śpię przy lampce, boję się jak usłysze jakiś szelest, a czasami jest tak, że dostaje mocnych uderzeń gorąca i bicie serca jest bardzo szybkie. Obawiam się, że może to być nerwica. Stresuje się kiedy mam iść do sklepu, gdzie jest dużo ludzi. Chciałabym żeby ktoś ze mną był wtedy, bo czuje się jak czarna owca w białym stadzie. Nie wiem dlaczego tak mam, gdzie tkwi przyczyna. Próbuje dużo spać, ale jak już zasnę mam koszmary. Nie uciekam w alkohol, nie lubię tego stanu. Do psychologa też nie chciałabym iść na razie bo nie wiem czy mogłabym cokolwiek z siebie wydusić prawdziwego. Napisałam tu na forum z nadzieją, że spotkam jakąś dobrą duszę do rozmowy choćby na chwilę.
×