Skocz do zawartości
Nerwica.com

prozac_nation

Użytkownik
  • Postów

    86
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez prozac_nation

  1. nefertis bo generalnie bliscy są wsparciem ale każdego cierpliwość się kiedyś kończy dlatego wszystko trzeba im dawkować z umiarem a najlepiej wygadać się terapeucie Nie wiem, czy miałaś kiedyś na żywo do czynienia z innym nerwicowcem ale wierz mi, że my jesteśmy jak zdarta płyta co w kółko powtarza to samo i nawet najbardziej wiarygodne i racjonalne argumenty nie są w stanie nas przekonać, że jest inaczej niż w naszej wyobraźni...ja osobiście na terapii grupowej często wybuchałam bo moja cierpliwość w stosunku do innych była na wyczerpaniu, a co dopiero życie z taką osobą Dlatego doszłam do wniosku, że lepiej o pewnych rzeczach nie mówić, chociaż to faktycznie coś w imię czegoś innego, bo jednak z punktu widzenia terapeutycznego lepiej wszystko z siebie wyrzucać niż tłumić
  2. nefretis a wiesz, że nawet pomyślałam sobie, że nieźle ten Twój mąż musi dawać radę, skoro jeszcze mu o swoich wszystkich obawach i objawach mówisz...bo ja już od dawna wiem, żeby tego nie robić my niby na początku też przeszliśmy przez wiele, bo był ze mną przez wszystkie moje jazdy, z półroczną hospitalizacją włącznie, ale po ogarnięciu się doszłam do wniosku, że żadne normalny (albo i nienormalny bo w sumie normalnych ludzi nie ma ) nie wytrzyma ciągłych wahań nastrojów i serii dziwnych objawów osoby z nerwicą, więc po prostu o tym wszystkim mówiłam na terapiach a w domu ew. udawałam, że wszystko jest ok, na szczęście po jakimś czasie faktycznie było ok, więc nie musiałam udawać Teraz też nie mówię o swoich objawach, chociaż wie, że poszłam do psychiatry (ale nawet nie wiem czy wie, że wróciłam do leków) bo niestety przy fazie na czerniaka i wycince znamienia na cito (oczywiście odpłatnie) ciężko było aż tak się zamaskować obecnie o swoich podejrzeniach rakowych nawet mu nie mówię, po prostu zapisuję się do lekarzy i chodzę na badania jakie mi zlecają... Pewnie faktycznie przydałaby się powrót do terapii ale szczerze powiedziawszy trochę nie mam do tego siły, zwłaszcza że poświęciłam terapii wiele lat a i tak jestem w podobnym miejscu, w którym byłam :/ Sama wiem z doświadczenia (chociażby rodzinnego lub terapii grupowej), że osobę z nerwicą bardzo ciężko znieść, szczególnie kiedy widzi się z racjonalnego punktu widzenia ( z zewnątrz), że jej objawy i skupianie się na nich są mocno naciągane w stosunku do faktycznego stanu zdrowia chociażby ja osobiście pewnie z taką drugą osobą też bym nie wytrzymała więc staram się w miarę możliwości nie przenosić swoich stanów na męża, a zwłaszcza na dzieci (chociaż bywa z tym ciężko) Btw. Powodzenia u psychiatry :)
  3. nefretis no somatyzacją można sobie wszystkie objawy spowodować....ja też kiedyś trafiłam na pogotowie z drżeniami i tachykardią serca...z badań nic nie wyszło, przeszło po lekach na uspokojenie ale aż takim hardcorem jak moja siostra nie jestem, bo u niej to właśnie jak u typowego nerwicowca, do szpitala pojechała prosto sprzed komputera gdzie się naczytała o objawach i chorobach I na zdrowy rozum też wiem, że raczej mam małe szanse na tego raka ale jednak w podświadomości czai się wielki lęk i wiem, że dopóki się nie zbadam to mi nie przejdzie (ja z tych badających się hipochondryków, co to im ulgę przynosi odczytywanie dobrych wyników ) Jeszcze dodatkowo to rozkręcanie się Seronilu nie pomaga, bo budzę się o 4:00/ 5:00 i zasnąć ponownie nie mogę tylko się nakręcam :/ Tak, mi też objawy nie mijają wraz z dobrym nastrojem niestety i to też mnie utwierdza w przekonaniu, że coś jednak musi być na rzeczy...
  4. nefretis co do wypadania włosów to na 100% to od nerwicy, jak mi się zaczęły jazdy w sierpniu to włosy zaczęły wychodzić dosłownie garściami, a że miałam długie to była masakra...jak poszłam do fryzjerki przed wyjazdem na wczasy to aż wstyd mi było, bo pół moich włosów zostawiłam przy myciu :/ ścięłam je dość znacznie ale niestety wypadają nadal (chociaż im mniej stresów tym mniej wypada)...teraz kupiłam sobie Merz Spezial i zobaczę czy przyniesie jakieś efekty (chociaż u mnie z dietą też kiepsko, więc pewnie mam jakieś niedobory...) Co do badań to najlepsza jest moja siostra (u nas nerwica to choroba rodzinna od pokoleń) - jak miała jakieś objawy wskazujące na SM (drętwiało jej pół twarzy etc) to pojechała na IP do szpitala i nawet przyjęli ją na neurologię, miała TK głowy, a nawet rezonans i multum innych badań, oczywiście nic jej nie wyszło (oprócz lekkiego przesunięcia jakiejś tam kości w szczęce) i po szpitalu objawy minęły, także dla prawdziwych weteranów nerwicowych nie ma rzeczy niemożliwych a somatyzować można sobie wszystkie objawy Ja teraz mam fazę na tego raka odbytu i oczywiście jak o tym myślę, to odczuwam ból, co jeszcze bardziej nakręca mnie w przekonaniu że coś tam musi być :/ szczególnie, że proktolog wykluczył hemoroidy i dał skierowanie na rektoskopię, także już mam wizję, że coś tam wyczuł tylko mi nie powiedział
  5. Ja właśnie po raz drugi w życiu na Seronilu (poprzednim razem brałam 4 lata 20mg rano), teraz to już 15 dzień, z tym, że pierwsze 10 dni na 10mg a od 5 na 20mg Póki co nie czuję się lepiej, za to pojawiło się kilka skutków ubocznych: problem ze snem (czasem wspomagam się hydroksyzyną), najczęściej wybudzam się nad ranem ok 5 z napadem lęku :/ brak apetytu (jedyne co w miarę mi podchodzi to słodycze, a wiadomo, że żywienie się cukrem to nie jest najlepsze co mogę zrobić dla mojego organizmu)
  6. Wpadam po przerwie, urlop nad morzem udany, stany lękowe praktycznie minęły...generalnie super czas z rodzinką, za to od powrotu znowu to samo :/ właśnie jestem na etapie diagnozowania u siebie raka odbytu (za 2 tyg rektoskopia), ew. czerniaka bezbarwnikowego Od 15 dni biorę Seronil (po wizycie u mojej psychiatry), póki co przez ostatnie 5 dni zwiększyłam dawkę (z 10 do 20) i mam wrażenie, że stany lękowe trochę się nasiliły, głównie nad ranem, kiedy wybudza mnie okropny lęk i już później tak się ciułam do 6 (budzik), żeby wstać do pracy Oczywiście psychiatra zaleca terapię, najlepiej 3mc na oddziale dziennym, ale ja nie mam kompletnie na to czasu bo przez to, że mieszkamy w innym mieście niż pracujemy to codziennie latamy z wywieszonym językiem żeby zdążyć poodwozić i poodbierać dzieciaki z placówek...już o tych 3 miesiącach to nawet mowy nie ma, chyba że chciałabym dostać wypowiedzenie
  7. To może faktycznie jakaś wirusówka... wirusówki mogą dawać objawy w cały świat...nie zawsze kaszel i katar Termometry elektroniczne mają spory błąd pomiaru, te do mierzenia pod pachą to w cały świat mierzą, za to te do czoła na podczerwień też różnie...i u dzieciaków i u mnie przy gorączce w cały świat potrafią, jedyny na którym w 100% polegam to stary rtęciowy (szkoda tylko, że zmierzenie nim temp dziecku graniczy z cudem) Chyba najszybciej Twoje wątpliwości rozwiałaby morfologia z rozmazem i crp
  8. Ale taka temp to normalna temperatura ciała przecież :) reszta objawów brzmi jak nerwica Jakim termometrem mierzysz?
  9. oczywiście poza napadami paniki od czasu do czasu to nawet jak nie myślę o chorobach mam ten okropny ciągły lęk uogólniony...najgorzej o dziwo jest rano kiedy siedzę w pracy (pewnie dlatego, że siedzę przed kompem i czytam o rakach), wieczorem nieco mi mija bo trzeba zająć się dziećmi i domem co trochę odwraca uwagę...mam tylko nadzieję, że psychotropy ponownie postawią mnie na nogi i że uda się wrócić do Seronilu bo nie mam siły na testowanie kolejnych antydepresantów...
  10. Racjonalnie to zdaję sobie sprawę, że to jednak mało możliwe, ale od tyg boli mnie tyłek (chociaż przy nerwicy to raczej normalne, że chcąc mieć objaw będziesz mieć objaw ) Ja nerwicę lękową znam bardzo dobrze, w przeszłości nie raz lądowałam na SOR z tachykardią i drgawkami a po badaniach wychodziło oczywiście, że nic mi nie jest...później zaczęłam się leczyć, w tym pół roku hospitalizacji i dopiero 8 lek psychotropowy, który postawił mnie na nogi (Seronil), brałam go przez kilka lat (w tym czasie też terapia), później udało się go odstawić, stanów lękowych brak, w tym czasie urodziłam dwoje dzieci, ciąże super, bez nawrotów nerwicy, w sumie dopiero teraz mnie "siekło" (młodsza córka za kilka dni skończy dwa lata) i sama nie wiem czemu bo do tego czasu miałam sporo stresujących sytuacji (chociażby związanych ze zdrowiem dzieciaków- np. rok temu u córki na rtg wyszedł cień który był różnicowany pomiędzy guzem a grasicą - okazało się, że to grasica ale stres ogromny), które w zasadzie powinny szybciej mnie wykończyć niż ostatnie imaginacje czerniakiem A teraz zaczęło się ok miesiąca temu, zauważyłam, że jedno ze znamion na udzie (3mm) ma złuszczony naskórek, olałam dermatologa i dwa dni później byłam już na prywatnej wycince u chirurga, bo oczywiście w necie każde łuszczące się znamię to czerniak...zaczęłam przeglądać swoje ciało (dodam tylko, że wycięłam już 15 znamion barwnikowych, z czego dwa były dysplastyczne, więc raczej jestem w wyższej grupie ryzyka niż przeciętny człowiek) i odkryłam dużo dziwnych znamion, które w tym momencie wydały mi się 100% czerniakiem, nawet 1 coś uznałam za czerniaka bezbarwnikowego. Oczywiście wycinka w ciemno kolejnych 8-10 znamion nie wchodziła w grę bo już i tak mam pełno blizn...także zapisałam się do dermatologa, który specjalizuje się w badaniach dermatoskopowych. Obejrzał wszystkie "czerniaki" stwierdził, że kompletnie niegroźne znamiona co uspokoiło mnie na jakiś jeden dzień, bo następnego znalazłam znamiona w ok intymnych o których kompletnie nie pamiętałam, znowu szał, stres, brak snu, leki na uspokojenie i wyrywka z pracy ponownie do dermatologa bo akurat zwolniło się miejsce...obejrzał znamiona , stwierdził ponownie, że nic groźnego, mało barwnika etc. Znowu spokój na 1 dzień i przeczytałam o czerniaku odbytu...znowu nakręciłam się, że lekarz na pewno się pomylił, bo to przerzuty z tego czerniaka...oczywiscie od tego poniedziałku zaczęłam odczuwać ból w tych okolicach, także to tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak i że na pewno zżera mnie najgorsza postać czerniaka... Dodam tylko, że od tego początku sierpnia zaczęłam pokasływać, co oczywiście sugeruje przerzuty do płuc...po powrocie z wakacji muszę wydębić skierowania na rtg płuc i kolonoskopię (mam pakiet w Luxmedzie więc wszystkie badania za darmo i terminy w miarę szybkie) bo i tak się nie uspokoję dopóki tych badań nie zrobię... Oczywiście psychiatra umówiony bo wiem, że nawet jak zrobię te badania to pewnie i tak znajdę sobie coś nowego albo uznam, że lekarze się pomylili i czegoś nie zauważyli... A póki co chciałabym skorzystać z wakacji, zwłaszcza, że najbliższy tydz zapowiada się nieźle pod względem pogody...mam nadzieję, że na hydroksyzynie i tonach leków ziołowych jakoś dam radę w miarę normalnie funkcjonować
  11. To ja też się przywitam na forum :) Na nerwicę lękową choruję już od dawna ale po ostatnim zakończeniu leczenia miałam ponad 4 lata spokoju i już prawie zapomniałam co to za dziadostwo Obecnie jestem na etapie czerniaka odbytu, dodam, że znamion mam pełno i już dwa razy w ostatnim tygodniu zaliczyłam dermatologa, za drugim razem właśnie ze znamionami w okolicach intymnych (wg lekarza to bardzo małe znamionka o małej ilości barwnika, bez wskazań do czegokolwiek poza obserwacją of kors) ale ja już znalazłam w googlach przypadek 64 letniej kobiety, która miała od 3 mc krwawienia z odbytu i plamki dookoła odbytu, wyglądające jak znamiona, które okazały się właśnie przerzutami czerniaka odbytu do skóry Ja żadnych krwawień z odbytu nie mam, stolce ok, bólów brzucha też nie...oczywiście odkąd zaczęłam o tym myśleć i oglądać i macać swój odbyt to zaczął mnie pobolewać i odczuwam dyskomfort...dodam, że mogę mieć małe hemoroidy wewnętrzne, które pierwszy raz dały mi się we znaki po porodzie (3,5 roku temu urodziłam siłami natury syna z wagą 4kg) - tzn. zaraz po porodzie wyskoczył mi guzek, który po smarowaniu maścią się wchłonął, ale po drugiej ciąży i porodzie co jakiś czas się pojawia a później znika. Obecnie na zewnątrz nic nie mam ale jak zajrzałam głębiej to widać jakieś sinofioletowe zmiany i albo to właśnie hemoroidy albo najgorsze Miałam dzisiaj jechać na wizytę do chirurga proktologa ale wiązałoby się to z kolejnym zerwaniem się z pracy (w pn gnałam na złamanie karku do dermatologa właśnie bo akurat zwolniła się godzina), więc ją odwołałam, szczególnie, że w sobotę wyjeżdżamy z dzieciakami na 3 tyg nad morze więc i tak żadnych szczegółowych badań nie zrobię i tylko bym się martwiła jeśli coś wyszłoby nie tak... Od rodzinnego wziełam receptę na hydroksyzynę do tego wspomagam się ziołowymi lekami uspokajającymi ale średnio mi idzie :/ psychiatrę już umówiłam na 6.10 więc jeszcze trochę czasu Racjonalnie faktycznie wydaje mi się, że na tego raka szans praktycznie nie mam, bo jeśli byłoby to początkowe stadium to raczej nie dawałoby przerzutów do skóry, jeśli zaawansowane to pewnie dawałoby jakiekolwiek objawy ze strony jelita no ale paniczny strach jest ogromny i powoduje, że ledwo co jestem w stanie funkcjonować
×