Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lilly86

Użytkownik
  • Postów

    73
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lilly86

  1. Zatem warto pracować przede wszystkim nad przyczyną, czyli tym negatywnym myśleniem o sobie. Zbudować do siebie zaufanie. Tylko jak to zrobić? Jeśli znacie jakieś pomocne książki, artykuły, filmy, to proszę podzielcie się wiedzą :) Też pracuję nad zmianą myślenia o sobie i jest ciężko :/ Praca nad objawami niewiele daje, bo tak jak madelajn pisała, jak już jedno natręctwo się pokona, to pojawia się drugie.
  2. soulfly_m, chodzisz na terapię? Polecam :) Ale trzeba mieć świadomość, że to ciężka praca... Jednak warto! Ja widzę już pewną poprawę, zmieniam myślenie. To szansa, aby kiedyś tam w przyszłości żyło się lepiej. Też mam problem z bezsennością... Czasami nie mogę zasnąć całą noc, a jak już zasnę nad ranem, to potem nie mogę się obudzić :/ I śpię do 14. Napisałaś: "Czuje, że tracę rozum". Paradoksalnie to dobry znak. To znaczy, że nie jesteś chora psychicznie :) Gdybyś była chora psychicznie, to nie zauważyłabyś, że coś jest z Tobą nie tak. Będziesz więc walczyć z nerwicą, a nie chorobą psychiczną.
  3. Moim zdaniem, gdybyś popełniła jakiś straszny czyn, to byś o tym wiedziała. Przecież nie jesteś chora psychicznie, nic się nie dzieje poza Twoją świadomością. Do spowiedzi idziesz, bo chcesz wyznać wszystkie grzechy. Nie idziesz tam z myślą: "Zataję, że w zeszłym tygodniu opuściłam mszę". Pan Bóg wie, że masz czyste intencje. Spowiedź będzie ważna, a Ty nie pójdziesz do piekła :) Bóg nie czeka z niecierpliwością na nasze potknięcia i grzechy. Jest kochającym, dobrym ojcem. Jest miłością i na pewno nie chciałby, abyś się go bała i abyś tak bardzo cierpiała z powodu natręctw. Głowa do góry :)
  4. Moim zdaniem, nie masz powodów, by się tak surowo oceniać. Niczego nie zawaliłaś. Jak się mieszka na wsi czy w małym miasteczku w Małopolsce, to baaardzo trudno o pracę. Znam osoby, które latami nie mogą nic znaleźć. Osobiście rozważyłabym przeprowadzkę do dużego miasta. Głowa do góry :)
  5. Cześć Michellea! U mnie każdy dzień to walka, orka na ugorze. Jak już mnie NN doprowadzi do granic wytrzymałości, to płaczę z tej rozpaczy i bezsilności. A potem znowu wracają siły, by walczyć... Czy to syzyfowa praca? Czy to się kiedyś skończy? Przydałoby się nam na forum więcej opowieści osób, które pokonały NN. Przydałaby się mocna wiara, że da się wrócić do normalności... Pozdrawiam
  6. Bóg kocha Cię już teraz. Nie musisz zasłużyć na jego miłość... Co więcej, jak to powiedział pewien mądry ksiądz, nie ma takiego grzechu, który sprawiłby, że Bóg przestanie kochać człowieka. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości w kwestii miłości Boga, to może warto porozmawiać z jakimś mądrym księdzem. Ja miałam sporo wątpliwości dotyczących Boga (i piekła) i taka rozmowa baaardzo mi pomogła. Tak bardzo, że następnego dnia zapomniałam wykonać 2 rytuały, a jak wiadomo, o takich rzeczach się nie zapomina
  7. Może najpierw porozmawiaj o tym z psychologiem. Potem zdecydujesz, czy powiesz swojemu chłopakowi o dręczących Cię myślach.
  8. Nie ma żadnych dowodów, że zdradziłaś swojego chłopaka. Dlatego - moim zdaniem - nic nie musisz mu mówić. Nie wygrasz z nerwicą, jeśli w kółko będziesz analizowała. Walcz z tym przymusem. Chodzisz na terapię czy pierwszy raz idziesz do psychologa?
  9. A czemu nie możesz zaufać tej madelajn, która obudziła się i była zadowolona, że była trzeźwa i wszystko pamięta? Czemu nie możesz sobie powiedzieć: "Kurczę, przecież skoro JA tak stwierdziłam, to na pewno miałam rację, ponieważ jestem dobra i inteligentna i dlatego mogę sobie ufać. Przychodzą do mnie myśli, ale to JA decyduję, czy wierzę natrętnym myślom czy sobie. Decyduję ufać sobie, a nie myślom".
  10. Refren, jeszcze dodam - aby było wszystko jasne - że pisząc: "Przed ślubem trzeba odpychać od siebie takie myśli", przytoczyłam znane mi stanowisko kościoła, nie moje osobiste zdanie Ja popadłam w straszny perfekcjonizm, m.in. przez lęk przed piekłem. Rozumiem dylematy take. Agnieszkaaa886, rozmowa z duchownym, który jest jednocześnie psychologiem, to dobry pomysł. Nie trzeba dodatkowo tłumaczyć, czym jest nerwica natręctw itp. Nie poddawaj się, na pewno znajdziesz odpowiednią osobę :) Kiedyś na kazaniu usłyszałam słowa, które dodają otuchy. Może i Tobie pomogą. Ksiądz powiedział: "Nie ma takiego grzechu, którego popełnienie sprawi, że Bóg przestanie nas kochać".
  11. refren, a jakie stanowisko kościoła Ty słyszałaś? take, nie wiemy na 100% jak wygląda piekło. Spotkałam się z opinią, że te wszystkie tortury to taka metafora (np. http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/forum/47/n/845). Rozmawiałeś z jakimś księdzem o swoich przemyśleniach?
  12. Take, o ile dobrze pamiętam, to kościół "zezwala" na myśli o treści erotycznej, jeśli odnoszą się do męża/ żony. Przed ślubem trzeba odpychać od siebie takie myśli. Jeśli w naszej głowie pojawią się takie nieproszone myśli i je odepchniemy, to grzechu nie ma i można iść do komunii. Takie jest stanowisko kościoła. Dodaj do tego lęk przed piekłem (wieczną karą) i nic dziwnego, że człowiek ma nerwicę natręctw.
  13. madelajn, kiedy mój umysł zamęcza mnie takimi analizami, to zadaję sobie pytanie: jaką osobą chcę być? taką, która sobie ufa i wierzy w siebie, czy taką, która wciąż wątpi i musi kontrolować się na każdym kroku? Świadomie wybieram tę pierwszą opcję. Decyduję, że ufam sobie i to mi pomaga. Choć oczywiście są kryzysy, gdy żadne argumenty nie są w stanie pomóc. Zauważyłam, że u mnie alkohol zwiększa ilość kompulsji, więc ograniczyłam go do jednego drinka w sobotę :)
  14. take, rozmawiałam z księdzem na temat piekła. Powiedział, że Bóg nikogo nie posyła do piekła, lecz to CZŁOWIEK ODRZUCA BOGA, nie chce z nim być. Jeśli wybierasz Boga i nie chcesz być potępiony, to - moim zdaniem - nie musisz żyć w lęku przed piekłem...
  15. agnieszkaaa886, mnie bardzo pomogła rozmowa z mądrym księdzem. Może i Tobie taka rozmowa by pomogła? Tylko nie idź do przypadkowej osoby. Wybierz księdza, którego uważasz za mądrego i który NIE STRASZY ludzi piekłem czy Bogiem. Czasami też oglądam filmiki dominikanina Adama Szustaka na YouTube. Polecam np. jego rozważania na temat zbawienia: https://www.youtube.com/watch?v=uuUwoJ0sqPI.
  16. Michellea, trzymam w łazience środki czystości, takie jak płyn do czyszczenia WC, ale oczywiście te środki nie leżą obok mydła i szamponu :) w sumie mogłabym wynieść te środki czystości do innego pomieszczenia, choć to byłoby unikanie problemu, też niezalecane w NN. Lusesita Dolores, a pomogły Ci tylko leki, czy na terapię też chodzisz?
  17. Michellea, nie obawiam się, że pomylę szampon z mydłem, tylko tego, że jeśli nie sprawdzę, to sięgnę po coś, co faktycznie "wyżre skórę". Lusesita Dolores, np. jak mam umyć ręce, to robię to ze 3 razy dla pewności, ale przed każdym umyciem sprawdzam, czego będę używać, tj, wnikliwie czytam etykiety produktów po kilka razy i tak ucieka czas... Poza łazienką funkcjonuję w miarę dobrze.
  18. Dziękuję za odpowiedzi :) u mnie problemem nie jest strach przed zarazkami, tylko ciągłe sprawdzanie. Czy to na pewno mydło, szampon, pasta do zębów, krem itp. Boję się popełnić błąd i ewidentnie sobie nie ufam, skoro ciągle muszę się kontrolować. Próbuję sobie zaufać, ale rzadko się to udaje... Każdy dzień to walka. Leków nie biorę, ale chodzę na terapię.
  19. Hej! Czy są jeszcze na tym forum osoby, które spędzają po kilka godzin dziennie w łazience? Macie jakieś sposoby na skrócenie czasu poświęcanego na przymusowe czynności? A może komuś udało się pokonać ten rodzaj natręctw?
  20. Ja też za sobą nie przepadam i właśnie to próbuję zmienić. Staram się: - polubić samą siebie, być swoją przyjaciółką, a nie wrogiem - spojrzeć na siebie ze współczuciem, a nie złością - zaufać sobie - wsłuchać się w swoje potrzeby i marzenia, a nie oczekiwania społeczeństwa - itp. :) Każdy dzień to walka...
  21. Czy szukasz odpowiedzi na pytanie "Kim jestem?". Co w sobie lubisz najbardziej? Czy słuchasz siebie, tj. czy żyjesz tak, jak TY tego chcesz? Może warto, abyś spróbowała się ze sobą zaprzyjaźnić. Teraz bardzo surowo się oceniasz... Podobno niektórym pomaga zapisanie dręczących myśli, a następnie pogniecenie/ podarcie i wyrzucenie kartki. Cierpisz już 10 lat, to bardzo długo. Warto zapisać się na terapię. To naprawdę pomaga :)
  22. Cześć Pola :) Podczas terapii dowiedziałam się, że natręctwa są objawem jakiegoś wewnętrznego problemu. Dobrze by było, gdybyś zdecydowała się na terapię i wspólnie z jakimś mądrym terapeutą odnalazła ten wewnętrzny problem. Terapia nie jest łatwym procesem i wymaga pracy i czasu. Ja leczę się od 10 miesięcy i dopiero teraz zaczynam odczuwać poprawę. I właśnie dla tej poprawy warto walczyć. Nie jesteś skazana na te myśli. Możesz zastanowić się, dlaczego sobie nie ufasz. Dlaczego wydaje Ci się, że nie masz kontroli nad własnym działaniem? Mi sporo pomogło uwierzenie w to, że nie mam powodów, by sobie nie ufać. Polecam lekturę - "Umysł ponad nastrojem. Zmień nastrój poprzez zmianę sposobu myślenia". Tytuł mówi wszystko :)
×