Skocz do zawartości
Nerwica.com

wojtala

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wojtala

  1. Witam, Dawno się tu nie pojawialem, ale już dość długo walczę z tym. Moje rady i obserwacje są takie: 1. Nie można czytać i bezkrytycznie przyjmować tego co się wyczyta na tym forum. Najlepiej wchodzić jak najrzadziej. Wtedy nie wkręcamy sobie kolejnych rzeczy i nie mamy kolejnych powodów do stresu i lęku. Jak to mówili w jednym filmie : "Nie daj sobie wciśnąć na głowę całego g... tego świata". 2. D/D ustają jak przestajesz się skupiać na wychodzeniu z nich i mysleniu o ich istnieniu. Powiedz sobie, że są, przyznaj sie, ale to tyle. Najlepiej sie z nich wychodzi mając to w d... że się je ma :) 3. Zajmij się czymkolwiek poza myśleniem o swoim stanie. Jeśli nie masz hobby, wyjdz na spacer, uprawiaj sport, spotkaj się ze znajomymi, z rodziną, posprzątaj, pomaluj pokój idz na rower, zrób pranie, wyśpij się, idz do pracy, zapisz się do wolontariaty. Zrób coś dla siebie, co powdpowiada Ci Twoje JA (może to być pomoc innym). 4. Nie zmieniaj podjętych decyzji zbyt często i działaj zgodnie z nimi. Lepiej mniej decyzji ale razem z ich realizacją. Uzyskuje się wtedy spokój i poczucie kontroli nad sobą samym, widzi się cel a to klucz do wyjścia z poczucia lęku, niepewności, strachu i stresu życiowego, czyli powodów D/D. Jednym słowem stawiaj na jakość a nie na ilość :) To tyle. Nie piszę więcej. To co napisałęm potraktujcie również filtrem samych siebie. Każdy ma inne powody i objawy. Ja mówię co mi pomogło. Pozdrawiam i życzę powodzenia w wychodzeniu z D/D.
  2. Siema, ja chetnie jutro sie zobacze. Krzysiek oczywiście dodaję Cie do grupy jak tylko bede na Skype. Wstępnie czwartek o 20.00. Do zobaczenia i pozdro !!
  3. Louven Ty mi czarny PR tutaj robisz niestety miałem małe emergency w mieszkaniu. Współlokatorke po 9 latach facet zrobił w balona tak, że ja bym mu chętnie mordę obił chociaż to i tak za mało :) No i że tak powiem musieliśmy opróżnić 2 butelki wina i rozmawiać... Żałuję, ale cieszę się, że się udało spotkanie. Co do czwartku jeszcze nie wiem, ale postaram się! Pozdrawiam!
  4. carlos, to nie ignoracja Twojej osoby a może raczej ludzie nie mieli potrzeby do rozmowy na skype. Spotykamy się już od jakiegoś czasu i jest całkiem dobrze. Ostatnio mieliśmy małą przerwę, ale chcemy do tego powrócić. Jak będziesz miał ochotę pogadać to daj znać, dopiszę Cie do listy. Apropo naszych spotkań, mimo, że ominęło mnie ostatnie spotkanie proponuję pogadać jutro tj. we wtorek 5.05 standardowo o godzinie 20.00. Co Wy na to? Mam nadzieję, że frekwencja dopisze bo już się za Wami stęskniłem:) Pozdrawiam i mam nadzieję do usłyszenia!
  5. To nie jest proste, nikt nie mówił, że będzie. Natrętne myśli, wg moich obserwacji własnie polegają na tym, żę nie wiesz dokładnie o czym myślisz. Np. myślisz o tym, że boisz się tego co się z Tobą dzieje. Mówisz, że nie rozumiesz tego stanu? To jest spowodowane silnym strachem. Tak samo jak byś się bał realnego zagrożenia i reagował na nie takim właśnie lękiem, tak samo reagujesz na zagrożenie, którym są dla Ciebie myśli, że nie wiesz co Ci dolega, że wiesz iż to nienormalne i że nic nie możesz z tym zrobić. Jak zaczniesz to akceptować, mówić sobie, że to coś normalnego, że to zwykły strach, że się zagubiłeś, to dam głowę, że lęki ucichną. Pewnie nie znikną od razu, ale myślę, że stracą na sile! Aha i jeszcze jedno, to nie jest obiektywne udczucie, tylko bardzo subiektywne postrzeganie reakcji na własne emocje i nieradzenie sobie z ich rozpoznawaniem oraz chęć zapanowania za wszelką cenę i szybko...Tak się nie da. Pozdrawiam.
  6. Podstawą tego stanu jest właśnie przemęczenie głowy natrętnymi myślami. Mimo, że staramy się używać naszej głowy do normalnych czynności jakie wykonuje zdrowy człowiek (patrz zwykłe życie) to jeszcze nasz mózg jest zaprzątany, niezależnymi od nas, myśalmi natrętnymi. Używam słowa natrętne, gdyż pojawiają się one samoczynnie, nie podlegają naszej kontroli i bardzo byśmy chcieli nad nimi zapanować. Widzimy pewne zagrożenia, które albo nie są realne (bo nie istnieją), albo nie mamy na nie wpływu. To właśnie ta chęć zapanowania i na siłę wyzbycia się tych myśli, analiz (bliżej nieokreślonych rzeczy - bo często nie wiemy nawet o czym w danej chwili myślimy) powoduje u nas przemęczenie, poczucie walki z samym sobą, ze swoimi emocjami, perfekcjonizm i panowanie nad własnymi myślami aż w końcu rezygnację i doła kiedy nie udaje nam się opanować "myślówek". I tu zamyka się kółko, bo mamy dzięki niepowodzeniu kolejne powody do myślenia, strachu i nowych natręctw. Poza tym mamy niemałą wiedzę na temat choroby, ale jest ona bardzo nieusystematyzowana i pochodzi z wielu (często niezweryfikowanych) źródeł. Ta wiedza źle używana (bo bez naszej kontroli) jest bardzo groźna, bo jest pożywieniem dla myślówek, o których już pisałem. Tak, ja walczę z nerwicą i d/d jakiś rok. Mam pewne postępy. Raz jest lepiej raz jest gorzej. Bardzo często mam tzw. wahania nastroju. Tydzień jest ok, później tydzień gorzej. Jedną rzeczą, którą zauważyłem, to, że jest mi zdecydowanie lepiej jeśli zaczynam akceptować swoje uczucia, emocje. To, że mogę się bać, czuć się gorzej, mieć stracha czy doła lub d/d to normalne przy nerwicy i ja to akceptuję. Niepowodzenia nie są powrotem do początkowego stanu, tylko naturalnym zjawiskiem w zdrowieniu. Ta akceptacja spowodowała, że zacząłem się czuć znacznie spokojniejszy i myślówki natrętne a przy tym d/d straciły na sile. Jak tylko się pojawiają tłumaczę sobie, że daję sobie na nie przyzwolenie, nie walczę z nimi i że tak po prostu jest a one same znikaja (już kiedyś pisałem to trochę tak jak z dziećmi i potworami z szafy. dziecko sie ich boi dopóki nie wstanie w nocy, nie otworzy szafy i nie powie im AKCEPTUJE WAS I MAM WAS GDZIEŚ !! i powtwory znikają :)) Cóż mogę Wam i sobie poradzić. Po pierwsze Wasza wiedza na temat choroby jest wystarczająca więc nie ma sensu wkręcać sobie kolejnych objawów i choróbsk. To nic nie zmieni (a na pewno nie na lepsze), że wmówicie sobie że macie schize czy coś tam innego. To nieważne co to jest ważne jak z tego wyjść. Po drugie, a najważniejsze, spróbujcie zaufać sobie i swoim emocjom. Świadomie przeżywać sytuacje, pozwalać sobie na strch, lęki d/d i nie próbować wyrzucić myślówek z głowy. Same odejdą kiedy zobaczą, że się na nie godzimy, bo nie będą już miały swojej misji! Potraktujcie sytuacje, w których odczuwacie lęki jako moment dla przećwiczenia tego zaufania do własnych przeżywanych emocji i ich obserwacji. Po trzecie nie bądźmy leniwi i działajmy. Lenistwo jest pożywieniem dla myślówek bo : a. mamy czas wtedy żeby rozmyślać, b. mamy powód żeby mieć do siebie pretensje, że stoim w miejscu bo nic nie robimy. Po czwarte nie spieszmy się ze zdrowieniem. Nie narzucajmy sobie terminów, bo to one powoduję, że mówimy do siebie w kategoriach MUSZĘ! Nic nie muszę, tylko chcę, ale wiem, że to trudne i dlatego daję sobie czas... Ja zacząłem to wprowadzać w życie powoli i skutkuje. Wiem, że nie będzie dobrze od razu bo za dużo jest rzeczy do naprawy, ale mój stan jest lepszy i powoli mogę iść do przodu. Tego też życzę wszystkim! Jeśli macie jakieś pytania to piszcie na priva. Pozdrawiam!
  7. Oczywiście, że jest wielu facetów, którzy lubią naturalne dziewczyny. Ja na przykład nie lubię mocnego makijażu. Różni ludzie, różne poglądy. Makijaż to rodzaj maski, za którą się ktoś ukrywa. Później dochodzi do takich absurdów, że dziewczyna się nie chce pokazać ludziom bez makijażu bo wygląda hmm zgoła inaczej :)
  8. wojtala

    UZALANIE SIE NAD SOBA

    Generalnie zgodzę się z Ridllickiem (sory jeśli nie tak się odmienia Twój nick). Każdemu coś innego pomaga. Problem z monopolem na prawdę polega na tym, że chcemy wierzyć, że nasza droga jest dobra, że doprowadzi nas do celu, a wszelkie ataki na jej zasadność sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać czy nie ma lepszej drogi, wątpimy i atakując tych, którzy mają inne zdaniem bronimy swojego zdania. To normalne w naszych zaburzeniach, że szukając rozwiązania trzymamy się tego, że jest dla nas nadzieja, która wg. nas jest właśnie taka jak sobie wymyśliliśmy. Zdrowy człowiek różni się tym od osoby z zaburzeniami, że nie odbiera innego zdania jako atak na siebie, bo jest na tyle pewny swoich racji, że albo ich nie zmieni, albo sam zdecyduje się na zmianę poglądów pod wpływem merytorycznych argumentów. Jeśli chodzi o problem użalania się, to uważam i obserwuję po sobie, że nie jest to metoda na polepszenie. Jednak osoba w depresji, to osoba głównie, która uważa, że nie jest w stanie sobie pomóc sama, wyciąga rękę do kogoś o pomoc. Użalanie się to najsilniejsze narzędzie, żeby przykuć uwagę innych i wzbudzić litość. Jeśli chodzi o leki i ich rolę, to uważam, że żadna medycyna nie rozwiąże problemu, który mam z sobą, brakiem poczucia tożsamości, beznadzieją, zagubieniem, lękiem i wszystkimi innymi ustrojstwami. Te problemy możemy rozwiązać sami. Jednak uważam, że leki pozwalają na jedną bardzo ważną rzecz. Mianowicie dzięki nim, dostając pewnego kopa w postaci większego spokoju, dystansu i stłumienia kilku emocji, jesteśmy w stanie zauważyć, gdzie leży problem. Że jest on w nas! Dzięki lekom możemy obiektywniej spojrzeć na siebie, zauważyć, że użalanie się nie jest drogą itp. Nie pomogą one więc przezwyciężyć naszych problemów, ale są czymś w rodzaju znieczulenia. Samo znieczulenie pacjenta na stole operacyjnym nie jest jeszcze operacją mimo, że chorego przestaje boleć. Jeśli na znieczuleniu się zakończy to po zakończeniu jego działania ból powróci. Dzięki temu znieczuleniu jednak, lekarz może pomóc choremu przeprowadzając operację i usuwając źródło bólu. Tak samo jest w przypadku leków moim zdaniem. Być może niektórym są one zbędne jeśli mają na tyle samodystansu, że mogą naprawiać siebie bez chemii. To tylko lepiej i zdrowiej dla nich. To tyle. Pisze osoba, która zmaga się z problemem, ale przez staż swojego zaburzenia ma już pewne osiągnięcia, przemyślenia i życzy wszystkim sukcesów i porażek, z których wyciągać należy wnioski. Siły życzę i powodzenia.
  9. Po pierwsze wydaje mi się, że nerwice są różne. Właściwie nie wydaje mi się bo tak jest :) Nie można też kategoryzować, że takie związki się nie udają. Myślę, że jest oboje mają podobne objawy i "podobną nerwicę" wtedy jak najbardziej dadzą radę się wspierać. W pozostałych przypadkach to kwestia zrozumienia, która bywa trudna jeśli, nerwice mają inną postać u dwóch osób. laguna i moniczka81, wydaje mi się że to co opisujecie o ciągłym denerwowaniu się bez powodu, nieufaniu wynika z tego, że same nie wiecie czy kochacie czy po prostu "jesteście przyzwyczajone do tej osoby". Ten brak zaufania, podejrzenie o niebycie kochanym itp. wynika, z tego, iż czujecie, że same nie jesteście godne zaufania lub nie kochacie. Mając takie wątpliwości co do swoich uczuć jesteście wyczulone na sygnały, które daje Wam partner (oczywiście te negatywne i kontrowersyjne). Tak się niestety rodzą toksyczne kontakty i związki. Może u Was tak nie jest, ale ja tak miałem, że u mnie takie napadanie na kogoś, spowodowane było tym, że bałem sie być sam i nie dopuszczałem do siebie myśli, że przestałem kochać :) o wiele prościej jak zdałem sobie z tego sprawę.
  10. Cześć. Spotkanie wczoraj się nie odbyło a szkoda, bo byłem zwarty i gotowy. Rozmawiałem z jedną nową osobą w zamian i też było ok. Dajcie znacz czy jeszcze chcecie sie spotykać? Jak coś to proponuję jutro tj. czwartek o godzinie 20.00. Co Wy na to? pozdrawiam!!
  11. Cześć, nie jestem w prawdzie ani ekspertem, ani za tym, żeby doszukiwać się w każdym zachowaniu jakiś chorób. To co opisuje podchodzi dość mocno, moim zdaniem, pod Osobowość Borderline (BPD). Poszukaj sobie na ten temat w googlach i zobacz jakie są objawy/ewentualne leczenie. Jak mówię, sam widziałem kiedyś u siebie dużo podobnych zachowań. Wynika to z faktu, że : 1. Facet nie wie dokładnie czego chce, ale boi się próbować i boi się porażki, a przez to że nie próbuje, stoi w miejscu i się stresuje i denerwuje. 2. Facet nie dostał dotychczas prawdopodobnie od życia w kość (może bierze ludzi na litość i zawsze mu się udaje uzyskać to co chce takimi sposobami jak utrzymuje przy sobie Ciebie. Pewnie jest zdolny i niskim nakładem pracy + sprytem umie wiele rzeczy załatwić). 3. Przez dwa powyższe punkty facet nie wie co oznacza pojęcie 'konsekwencja wyboru', ba nie wie co to znaczy 'własny wybór', bo skoro nie próbował a wszystko przychodziło mu łatwo, to nie musiał wybierać :) 4. Reakcja, taka że chce Ciebie obciążyć swoimi problemami jest normalna w tym stanie, szczególnie w fazie poczucia beznadziejności i podłamania. Jak on cierpi to niech inni rozwiążą coś za niego, bo przecież wcześniej tak się dało... Jak zobaczy, że się angażujesz i przejmujesz, to znów zaczyna luzować i wracać do atakowania (rozpoczyna fazę ataku). Nie wiem czy to się zgadza w stosunku do Twojego faceta. Zrobiłem małą autoanalizę siebie i tego co kiedyś robiłem i w jaki sposób myślałem. Dobrze to nazwałaś: lęk przed odpowiedzialnością :) Myślę, że w pierwszej kolejności powinnaś pokazać chłopakowi co to jest konsekwencja. Wydaje mi się, że lepiej mu zrobisz jak w momencie, kiedy będzie rzucał tekstami, że 'możesz sobie odejść', odsuń się, ale konsekwentnie, tak żeby on nie mógł swoim pierwszym 'użaleniem się' spowodować że wrócisz. Zrozumie wtedy, że konsekwencje jego zachowania mogą potrwać dłużej niż do momentu, kiedy on zdecyduje, że chce Ciebie z powrotem. Może to zadziała. Możesz go też poprosić, żeby wybrał, czy chce Ciebie czy nie. I postępujcie według jego wyboru, ale jak zacznie zbaczać z drogi i działać przeciwko temu co postanowił, zwróć mu uwagę na konsekwencje. Jeśli chodzi o kwestie seksu, to chłopak pewnie nie jest pewien czy 'da radę'. Nie naciskaj go zbytnio, jeśli jesteś w stanie bez tego wytrzymać. Zobaczysz, że jak poczuje, że ma życie w swoich rękach, chęć do seksu sama przyjdzie. Tak mi się wydaje. Myślę, że przydała się facetowi dobra terapia, ale poczytaj sama o BPD. Ma Ciebie a partner to najlepszy terapeuta, moim zdaniem. Ty się wydajesz być silna z charakteru, ważne jednak żebyś była konsekwentna i stanowcza no i sprawiedliwa. Jak będziesz miała jakieś pytania wal na priva. Pozdrawiam.
  12. Witam. Czytam ten wątek już od jakiegoś czasu, bo sam miewam depersonalizację i derealizację. Jednak powiem Wam, że od jakiegoś czasu mam ją coraz rzadziej i mniej nasiloną. Prawdę mówiąc wydaje mi się, że za bardzo sami wspólnie się nakręcacie, szukając jakiegoś drugiego dna tego stanu. Jest on spowodowany lękiem i strachem, zwyczajna reakcja obronna organizmu, podobna jak na skrajne zmęczenie fizyczne. Nie macie schizofrenii ani nie fiksujecie, bo w takim przypadku byście nie byli świadomi swojego problemu i że jest z Wami źle. Byście nie zaglądali na to forum... Nie będę dużo pisał, powiem jedynie co mi pomaga, kiedy czuję, że następuje ten stan. Podstawowym błędem w takiej sytuacji jest to, że próbujecie na siłę się uspokoić, opanować to uczucie wmawiając sobie różne rzeczy, że tak nie można, że to nienormalne i że przecież ten lęk nie ma żadnego powodu... To błąd niestety, bo takim podejściem wbrew pozorom jeszcze silniej się nakręcacie, jeszcze bardziej czujecie się przerażeni. Polecam w takich chwilach na pozwolenie sobie na akceptację swojego stanu. Tak! Powiedzcie sobie, że zezwalacie na lęk, strach który towarzyszy D/D, że macie prawo się tak czuć bo jesteście przestraszeni. Nie wiecie czym, ale jesteście, to nieważne, każdy ma do tego prawo. Zaobserwujcie czy automatycznie po jakimś czasie nie zaczyna Wam być lepiej i lęk i D/D same ustają lub tracą na sile? U mnie ustąpiły, może nie w 100% ale jestem na dobrej drodze. Tak, to co piszę, opiera się na pewnej dozie zaakceptowania siebie i swoich emocji oraz na zwiększeniu poczucia wartości utraconego poprzez wmawianie sobie różnych zakazów i nakazów. Aha jeśli chodzi o leki to wg mnie pomagają te z grupy SSRI jako dodatkowe medium. Samymi jednak nic nie zwojujecie. Aha no i siedzenie na tym forum, nakręcanie się kolejnymi objawami, obserwowanie u siebie kolejnych zachowań i stanów, pogłębia tylko Waszą analizę i nakręca te stany myślenia w kategoriach, że przecież to wszystko jest nienormalne. Jednym słowem polecam odejść od komputera, wyznaczyć sobie jakiś konkretny moment w dniu kiedy tu wchodzimy i zajęcie się czymś, wyjściem do świata. Nie czytajcie też tych książek, bardzo mądrych ale przeznaczonych nie dla chorych tylko dla leczących. W Waszym stanie można sobie dać wmówić nawet, że świnia ma rogi (wiem bo sam tak miałem), ale czy to powoduje, że oddalamy się od naszego problemu? Nie! A przecież wszyscy chcecie wyjść z tego czegoś... Teraz jeszcze chwilę o powodach tego stanu. U mnie było to spowodowane brakiem poczucia kontroli nad własnym życiem, stawianiem sobie nakazów i zakazów, które niekoniecznie wynikały z tego co chcę, ale z jakiejś presji zewnętrznej, oczekiwań innych i robienia tego co chcą ludzie dookoła. Ogólnie wydaje mi się, że czujemy totalny brak kontroli nad tym co robimy i nie potrafimy powiedzieć tak: "ROBIĘ TO BO CHCĘ TEGO JA". To jest wg mnie sedno naszych problemów. Jak już wyjdziecie z tego stanu D/D metodami takimi jak opisałem wyżej (chyba, że macie inne równie skuteczne), warto zająć się swoim JA, ale tym prawdziwym a nie będącym odbiciem pragnień ludzi dookoła, tych niezrealizowanych i chcących kontrolować. Podstawowe pytanie do zadanie później jak się wyjdzie już na półprostą (brak D/D lub osłabienie): Co lubię? Co akceptuję? Jakie mam wartości? Jakie zasady? Co sprawia mi przyjemność? Kto/co mnie denerwuje? Co sprawia mi trudność/łatwość? Co robię dla siebie? Co dla innych? Czy jestem zadowolony z tego co robię? Czy daje mi to satysfakcję? I inne... Oczywiście nie wszystko na raz, warto przysiąść nad jednym pytaniem dłużej. Pamiętajmy, że szybko to znaczy wolno :) No cóż miało być krótko a wyszło jak zwykle. Mam nadzieje, że komuś się przydadzą moje słowa. Jeszcze raz: akceptować, akceptować i jeszcze raz akceptować i dawać sobie prawo do słabości. Zapraszam też na nasze spotkania na skype, które od jakiegoś czasu uskuteczniamy. Jeśli ktoś jest zainteresowany, piszcie prywatnie. Pozdrawiam!
  13. Witam, tak jak obiecałem ostatnio w rozmowie, piszę kilka słów na temat naszych spotkań, które jak mniemam mają się całkiem dobrze :) Dla tych którzy nie wiedzą, spotkaliśmy się do tej pory 3 razy na zasadzie reklamowanych jakiś czas temu w TV "luźnych gadek". A tak naprawdę, to rozmowy są bardzo twórcze, ciekawe i pomocne. Udaje zachować się zasady braku narzekania i za każdym razem pojawiają się jakieś nowe wnioski, wskazówki albo cele. Cieszą małe i większe osiągnięcia a porażki są kierowane do lamusa po uprzednim wyssaniu z nich ważnych wniosków. Jednym słowem, wydaje mi się, że nasze rozmowy stanowią wartość dodaną, więc będziemy je nadal kontynuować. Najbliższe spotkanie planujemy na wtorek 24.03 na godzinę 20:00. Zapraszamy stałych bywalców jak i Świeżaków chcących pokazać swój punkt widzenia. Jesteśmy pewni, że każdy może wnieść coś nowego do dyskusji bez względu na jego stan psychiczny. Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć, czekam na jego nicka skype'owego w prywatnej wiadomości. Pozdrawiam i do usłyszenia!
  14. Ten objaw u mnie najbardziej przeszkadza mi właśnie żyć. Nie pozwala on skupić się na niczym konkretnym, na rozwiązywaniu problemów, bo nasze myśli błądzą całkowicie nieświadomie. Widzę, że już 122 strony zostały napisane o tym problemie, więc nie wiem czy się nie powtarzam. Napiszę tylko w jaki sposób doraźnie sobie z tym radzę. Po pierwsze staram się unikać sytuacji, w których te stany przychodzą. Pojawia to się głównie, gdy przestaję realizować jakieś swoje postanowienia i pojawia się lęk, że znów zawodzę, wracam do punktu wyjścia... Wted myśli zaczynają błądzić. Po pierwsze w takiej chwili albo szybko wracam do robienia tego co powinienem, lub oceniam chwilowe załamanie z perspektywy sytuacji i nie odnoszę się do siebie tak surowo i nie dołuję się. Mi to czasami pomaga. Bycie zbyt surowym nie pomaga. Bardzo dobrym sposobem dla mnie jest zatrzymanie się. Kiedy czuję, że mam napad DD skupiam się na prawidłowym oddychaniu. DD wynika po części z niedotlenienia mózgu, bo w sytuacji stresowej, strachu czy lęku po prostu płytko oddychamy i nasz mózg ma za mało tlenu do działania prawidłowego. Spróbujcie skupić się przez chwilę na głębokich, spokojnych i pełnych wdechach i wydechach, mi to pomogło. Warto w tym momencie myśleć o tym jak to powietrze dopływa do mózgu i go budzi. Jeśli to nie pomaga, albo jako dodatek polecam dużo sportu i ruchu szczególnie na zewnątrz. Przy wysiłku jesteśmy zmuszeni do lepszego oddychania i wymiany tlenu i mi wtedy derealizacja na jakiś czas mija. Wiem, że te metody o których piszę nie likwidują samych głębokich przyczyn DD, ale podobnie jak leki są środkiem doraźnym, umożliwiającym nam powrót na dobre tory, byśmy mogli skupić się na tym co ważne. Życzę Wam i również sobie powodzenia i dajcie znać czy komuś to pomaga... pozdrawiam.
  15. Mądre to co tu piszecie. Ja mam jednak często problem z brakiem zauważenia myśli. Wiem, że one się pojawiają, są tam i męczą moją głowę, ale nie potrafię najczęściej powiedzieć o czym myślę. Po prostu wiem, że moja głowa pracuje, ale nie wiem nad czym:/ W tym przypadku ciężko cokolwiek zrobić z myśleniem, jak się nie potrafi zidentyfikować samych myśli.
  16. Witam, faktycznie udało się spotkać i pogadać. Moim zdaniem bardzo na plus. Poznaliśmy się trochę i zaczęliśmy rozmawiać o problemach. Na początku bardzo ogólnie i każdy mówił co ma na sercu, duszy i co go męczy. Myślę, że już samo poznanie problemów innych i perspektywy z jakiej patrzą na to inni jest ważne i pomocne, przynajmniej dla mnie :) Jedni mówili więcej inni więcej słuchali, ale pewnie to się i z czasem zmieni... Wydaje mi się, że możemy jeszcze jedno spotkanie zrobić w formie takiej luźnej pogadanki (fajnie jak pojawią się świeże głowy). Później możemy skierować się bardziej w stronę rozwiązywania problemów. Wiadomo, że nikt nie da nikomu gotowego rozwiązania problemów, bo o to trzeba się samemu postarać, ale można pomyśleć o czymś na kształt "najlepszych praktyk - best practices" opracowanych na podstawie tego jak sobie radzimy. Warto wyznaczyć też jedną osobę która może spisać wnioski z dyskusji w formie sprawozdania itp. i później to rozesłać/opublikować. Co o Tym sądzicie? Jest ktoś chętny do roli sekretarza? Myślę, że kolejne spotkanie możemy ustalić na najbliższy wtorek 17.03 na godzinę 20.00. Dajcie znać komu pasuje ten termin. Nowi, chętni do rozmowy, piszcie do mnie na priva swoje nicki na skype, to dodam Was do rozmowy konferencyjnej. Pozdrawiam i czekam na kolejne spotkanie!
  17. Witam, Widzę, że rozmowa ożywiona się toczyła podczas mojej nieobecności. Dobra wiadomość, że mam już net więc będziemy mogli coś w końcu zorganizować konkretnego. Z tego co widziałem, póki co nie udało się nic zrealizować?! Szkoda, ale żeby temat nie upadł i żeby nie skończyło się na teoretyzowaniu co powiecie na najbliższy czwartek 12.03 o godzinie 20.00? Piszcie komu pasuje ten termin. Mam już 6 osób w kontaktach na skype chętnych do rozmowy, ale chętnie przyjmę nowych. Jeśli chcecie piszcie do mnie prywatnie to Was dodam do konferencji. Plan działania na pierwsze spotkanie taki: 1. Jedna osoba (mogę być pierwszy) zaprezentuje w skrócie swoją sytuację. To z jakiej strony będzie chciała się wypowiedzieć zależy od niej, byle by mowiła na temat. Może skupić się na objawach, przyczynach, wnioskach, sposobach walki, autoanalizie itp. 2. Po takim monologu (można przerywać ale nie komentować, raczej dopytywać itp.) będziemy rozmawiać na temat tego co zostało powiedziane, co inni myślą, czy ktoś ma tak samo, jak sobie radzi. Można też próbować naprostować innych w myśleniu jeśli ktoś czuje się kompetentny i wesprzeć, zmotywować, wskazać ścieżkę itp... Nie wiem czy taka agenda da pozytywny efekt, ale myślę, że rozmowa jeszcze nikomu nie zaszkodziła :) zawsze można się uzewnętrznić. Dajcie znać czy nadal jesteście chętnie i czy ktoś jest chętny na opisanie swojej sytuacji na pierwszym spotkaniu oprócz mnie... pozdrawiam!!
  18. Witam, mam już 6 kontaktów ze mną razem. Póki co ja mam jednak problem z internetem, bo mam bardzo wolny i ograniczony dostęp do niego i mi Skype rozmowa nie pójdzie. Jeśli chcecie mogę podać jednej osobie wszystkie namiary (jeśli ktoś chce zająć moje miejsce do czasu aż zdobędę lepszy internet - około 2 tygodnie) i ten ktoś może zorganizować grupę. Jeśli nie i chcecie poczekać 2 tygodnie to zostawiam sprawę tak jak jest teraz. Dajcie znać. Ja jestem nadal zainteresowany i cieszę się, że Wy też. Pozdrawiam !
  19. Cześć, mam podobne objawy nie tylko kiedy prowadzę, ale zawsze jak muszę się skupić na czymś konkretnym, na jakimś zadaniu. Zdarza mi się, że jestem tak rozkojarzony, że zapominam w jaki sposób wykonuje się najprostsze czynności, które polegają na sekwencji kilku zadań (muszę się nad nimi mocno skupiać i nie wykonuję ich rutynowo). Często łapię się, na popadaniu w stan zamyślenia, ale próbując odpowiedzieć na pytanie o czym myślę, nie potrafię dać odpowiedzi. Myślę, że to jest spowodowane tym, że staram się robić za dużo i wszystko co robię robię bardzo szybko. Nie skupiam się na czynności, tylko na tym, żeby ją jak najszybciej skończyć i zająć się kolejną czynnością, którą również będę się starał szybko skończyć (taki błędny pośpiechowy łańcuch). Myślę, że przyczyną tego działania, jest fakt, że nie znam siebie, nie wiem co chcę w życiu robić, nie mam znajomych, swojego miejsca i życia. Próbuję więc wszystko robić szybko, by jak najszybciej osadzić się w jakiejś roli, w jakimś miejscu, towarzystwie itp. Ale za każdym razem coś mi w pracy/mieszkaniu/miejscu/człowieku nie pasuje i uciekam, rezygnuję :/ To w skrócie moja sytuacja, ale rozumiem Cie gagatek, bo objawy mam podobne, chociaż nie wiem czy ta sama przyczyna. Ja dodatkowo ten stan rozkojarzenia opatruje dużym lękiem i stresem, bo boję się, że tego nie przezwyciężę i że nic nie osiągnę.
  20. wyimaginowana, uh z tego co piszesz dla Twojej matki zdecydowanie ważniejszy jest on niż Ty. Skoro ona tego nie zauważa jest egoistką. To nie Twoja wina, że ona taka jest, ale jej też nie zmienisz. Ojca też nie zmienisz. Możesz zmienić tylko siebie, to czy się z nimi kontaktujesz, w jakim środowisku przebywasz. Moim zdaniem nie uda Ci się zbudować muru dopóki jesteś z nimi w kontakcie, bo przeszłość staje się teraźniejszością. Myślę, że powinnaś jasno powiedzieć jej że nie chcesz mieć kontaktu, przynajmniej na jakiś czas. Takie moje zdanie jest...To bardzo chora sytuacja i bardzo delikatna, ale pamiętaj że to Ty jesteś tutaj najważniejsza a nie Oni i to Ty masz być szczęśliwa bo chcesz :) Ja wiem, że dasz radę, ale uważam że zmiana środowiska jest konieczna bo w tej sytuacji za dużo jest toksyczności.
  21. wyimaginowana, ta sytuacja z bratem to na pewno podstawowa przyczyna Twoich problemów. Dzieciństwo w domu gdzie był alkohol to kolejne. Przeszłość masz bardzo sprzyjającą problemom psychicznym (ja np. miałem o niebo lepiej a problemy i tak są). Ze swoich doświadczeń i prób naprawy siebie mogę polecić, żeby spróbować zmienić myślenie na takie: To co było, nie było w żaden sposób kontrolowane przeze mnie i nie zależało ode mnie. Byłam dzieckiem, nie miałam możliwości wyboru. Teraz mogę o sobie decydować, wybierać, żyć tak jak ja chcę. Myślę, że pomiędzy tą przeszłością a teraźniejszością warto postawić niewidzialny mur. Ten mur mówi, że tamto co było już minęło, nie wróci. Nie możesz tego zmienić, ale zdajesz sobie sprawę, że to nie była Twoja wina, że tak się działo, bo Ty nie decydowałaś. Myślę, że przez taki sposób myślenia uda Ci się tak jak mi przestać winić siebie za to co działo się w środowisku, w którym żyłaś. Nie ma w tym Twojej winy, że inni są nieszczęśliwi, Ty masz prawo do szczęścia. Oni też mieli. Myślę, że z czasem zaczniesz bardziej się lubić, ufać sobie, i szanować siebie. Wtedy samo przyjdzie zaufanie do innych ludzi, bo będziesz pewna, że masz silną podstawę swojej osobowości i nie będzie tak łatwo Cie zranić. Łatwiej będzie zaufać. Tak mi się wydaje. Pozdrawiam.
  22. bunny, nie chodzi o to, że ma być spinająco. Ale jak będzie każdy mówił to myślę, że się z tego zrobi bałagan. Chodziło mi o to, żeby to lekko sformalizować. Można oczywiście zrobić tak, że jak jedna osoba mówi, to inni na bieżąco mówią. Nie mam doświadczenia w tym, więc trzeba będzie zobaczyć jak będzie najlepiej. Myślę, że nie ma co się bać, stresować. Wszyscy mamy podobne problemy, więc myślę, że po krótkim czasie damy rade :) Ile będzie spotkań to zobaczymy po pierwszych kilku i efektach. Bez pośpiechu, zróbmy jeden krok a nie myślmy co będzie później.
  23. bunny zauważyłem problem tego, że nie wszyscy od razu będą o sobie opowiadali. Myslę, że rozmowa jest tylko na początku stresująca, ale wybrałem właśnie skypa, żeby nie pisać, bo mówiąc można przekazać zdecydowanie więcej informacji w krótszym czasie (na ircu, czacie czy forum komunikacja jest asynchroniczna czyli w jednej chwili może się wypowiadać tylko jedna osoba). Poza tym żeby napisać jedno zdanie tutaj to zabiera zdecydowanie więcej czasu niż mówienie. Jeśli chodzi o pośpiech nie ma co się spieszyć. Myślę, że jak coś ma pomóc to warto poświęcić trochę czasu. Poświęcając na jedną osobą 20 minut można na każdym spotkaniu spokojnie omówić 2 osoby. Powiedzmy, że weźmie w tym udział 6 osób to są 3 spotkania i wszyscy są załatwieni. Poza tym myślę, że słuchając problemów innych i im radząc, komentując sami też dużo zyskamy, bo zauważymy u siebie wiele podobieństw i też będziemy umieli swoje problemy zauważyć z innej perspektywy i czasem skonkretyzować (mi tego na przykład czasami brakuje, bo nie wiem co jest najważniejsze w moim przypadku). bunny, jeśli chcesz możemy od Ciebie rozpocząć rozmowy. W kwestii kogoś kto mógłby moderować rozmowy jestem jak najbardziej otwarty. Czekam na odzew i pozdrawiam.
  24. pajak, jak nie spróbujemy to się nie dowiemy. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie prowadzącego, ale przecież jak się rozmawia o problemie to niekoniecznie musi to być moderowane. Myślę, że dystans jest ważny. Zobaczymy jak ludzie będą się czuć po tych rozmowach i czy będą efekty pozytywne. Myślę, że szanse są duże.
  25. Dobra. Widze, że jest zainteresowanie. Fajnie, mam nadzieje, że uda nam się coś zdziałać, bo samo pisanie o tym nie daje efektów. Piszcie do mnie na prywata wiadomości ze swoimi loginami na skypie a ja będę się odzywał. Jak się zbierze kilka osób za parę dni ustalimy termin i zaczniemy rozmawiać. Myślę, że warto ustalić też tematykę, żeby nie wyszło tak że każdy gada, narzeka i nie ma żadnego porządku. Piszcie o czym chcecie pogadać. Ja mogę zaproponować może tak: 1. Każdy opowie w kilku zdaniach swoją sytuację, jakie ma objawy, problemy, wątpliwości, oraz o tym czy i jak walczy i radzi sobie z problemem. Ta część może bez komentarza innych. Jeden mówi - reszta słucha. 2. Myślę, że po monologu takiej jednej osoby powinna być dyskusja. Będziemy dyskutować, wyrażać opinie, wspierać, ogólnie komentować to co usłyszeliśmy, tak żeby ta osoba usłyszała to co sama opowiedziała z ust innych osób (inne spojrzenie na problem). W tej części mogą też pojawić się rady, próby wywołania u opowiadającego innego spojrzenia na problem. Chodzi o to, żeby ta mówiąca osoba zobaczyła, że to co ona uważa za prawdę obiektywną, nie jest wcale obiektywne, bo inni myślą inaczej i żeby zaczeła patrzeć na sprawy z dystansu i innej perspektywy (jak wiadomo to jest największym problemem u Nas wszystkich). Myślę, że od takiego planu można zacząć. Zobaczymy ile czasu nam zajmie taki cykl (jedna osoba opowiada + komentarz reszty) i w miarę czasu na każdym spotkaniu będziemy słuchać i dyskutować o problemie jednej osoby. Ważne jest, żeby tak jedna osoba dobrze przygotowała się do swojego wystąpienia (spisujemy na kartce to co chcemy powiedzieć, żeby łatwiej później było mówić i przekazać dokładnie to co się chce). Dajcie znać jak się na to zapatrujecie? Ja mogę na ochotnika pierwszy opowiadać o sobie na pierwszej rozmowie. Czekam na odzew i na sugestie co do planu rozmowy. pozdrawiam
×