
maggie78
Użytkownik-
Postów
30 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez maggie78
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
maggie78 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Bliksa, probowalas mnie chyba wystraszyc! bylam u lekarza, nie wiem jak inni ale ten mowi ze nerwica w nic nie przechodzi... a facet ma juz kilkanascie lat praktyki.... w necie tez czytalam ze nerwica to czasem poczatek psychozy... tak czy inaczej - wyladowalam znowu na antydepresantach, wpadlam ogolnie mowiac w kolejnego 'dola' i mam nadzieje ze za drugim razem nie bedzie gorzej i dluzej niz za pierwszym :-( -
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
maggie78 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Boze, mam nastepny 'dziwny' objaw... caly dzien trzesly mnie nerwy (oczywiscie po wyczytywaniu w necie o chorobach psych), w drodze powrotnej do domu zamknelam na chwile oczy w metrze, jakbym chwilke przysnela...za chwile je otworzylam i mialam takie dziwne odczucie, choc prawdziwe, ze to wszystko nagle ze mnie jakos 'zeszlo'! To bardzo trudne do opisania ale tak jakbym przechodzila z jakiegos innego stanu swiadomosci do stanu lepszego, realnego, normalniejszego... nie wiem co to jest i oczywiscie sie tego okropnie przestraszylam, tak jakby lek i smutek opuscily moje cialo w jednej chwili! Oczywiscie nie mowie ze przeszlam w stan euforii bo to nieprawda i bylby to na pewno CHaD, po prostu 'zeszla' chwilowo ze mnie ta nerwica... Boze nie wiem nawet jak to nawet opisac... Mialam kiedys cos takiego z derealizacja, w wieku 16 lat w wyniku ataku paniki pojawil mi sie stan silnej derealizacji..trwal jakies 2 miesiace bez przerwy, czulam jakbym zyla wtedy w innym swiecie, taka zablokowana... a pozniej rowniez w jednej sekundzie to wszystko odeszlo, na jakies 10 lat! Pamietam ten moment jak dotad, szlam ulica i nagle to co wydawalo mi sie dziwne i obce znowu stalo sie normalne..I derealizacja juz nigdy odtad nie wrocila. Dodam ze bralam wtedy Xanax, zaraz pozniej go odstawilam. Moje pytanie, czy ktos tak mial? ze objawy szybko znikaly a pozniej sie znowu pojawialy albo nie? Teraz to juz naprawde uwazam ze wariuje... moze zamiast terapeuty powinnam neurologa odwiedzic... Ach to zycie nerwicowca :-( -
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
maggie78 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
dzieki wam za odpowiedzi... dzis po poludniu poczulam sie troche lepiej, nawet cos tam zjadlam, nadal czuje sie przygnebiona ale mam momenty ze jest lepiej... jest jednak pewna mysl ktora ciagle do mnie wraca, to jest juz tzw myslenie natretne, do tego stopnia ze nie moge sie skupic na tym co robie... mianowicie - boje sie ze moze mam osobowosc borderline - nie wiem na ile obecni tutaj znaja temat i pewnie jestem na zlym forum, chodzi o to ze wyczytalam objawy tego zaburzenia jakies 2 dni temu i czesc z nich - np wybuchowosc czy zmiany nastroju czesto doswiadczam, tzn zwykle jak dopadnie mnie dolek psych. lub nerwica. Za kazdym razem jak to czytam i dociera do mnie ze to moge byc ja to dopada mnie taki strach ze musze szybko polknac mocna dawke Xanaxu bo inaczej zwariuje! a to dletego ze tego podobno nie da sie wyleczyc! Nie umiem sie w ogole zrelaksowac choc probuje... a poza tym jak tylko poprawia mi sie chwilowo nastroj to mysle ze to kolejny objaw tego schorzenia (bo tam podobno hustawki uczuc sa obecne)lub moze choroby dwubiegunowej (rok temu wmawialam sobie wlasnie to..). Mam tzw 'normalne' okresy w roku, kiedy to wszystko odchodzi, jest to przez wiekszosc czasu, wtedy jestem pogodna i czuje ze jestem soba... jednak wystarczy np smutny dzien kiedy nic mi sie nie chce i zaczynam sobie wmawiac ze to pewnie kolejny atak depresji, ktora tez sie pojawia przy borderline! Nie wiem jak to opisac ale miewam takie stany przygnebienia, np 2 razy w ciagu ostatniego roku..trwaja jakies 2-3 tyg i pozniej powoli odchodza... nie wiem czy to po prostu nie zaleczona depresja/nerwica, czy z moja glowa jest cos nie tak... Jeszcze a propos osobowosci 'borderline' - czy myslicie ze aby taki stan zdiagnozowac, tzn 'osobowosc', wystarczy np 3-miesieczny okres w ciagu roku kiedy takie objawy sie pojawiaja, czy to po prostu 'cos' co sie ma lub kim sie jest caly czas, przez kilka, kilkanascie lat? Bo u mnie wszystko jest i bylo ok przez wiekszosc zycia, te stany miewalam tylko podczas okresow depresji/nerwicy... -
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
maggie78 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
hej wszystkim,przeszukalam mniej wiecej podobne tematy i nie znalazlam tego o czym chce napisac...obecnie od jakiegos tygodnia wpadlam znowu w dolek psychiczny, przechodzilam juz depresje/nerwice, udawalo mi sie wyrwac z tego stanu lecz niestety wraca...nie chodzilam na terapie nigdy wiec pewnie powraca to z mojej winy... Moim problemem jest lek przed depresja, ze zawsze bede ja juz miec, i tym ze moze sie z tego rozwinac cos bardziej skomplikowanego..naczytalam sie o borderline (nawet jezeli nie wszystkie symptomy do mnie nie pasuja to i tak obawiam sie ze moze to mam, moze lekarz nie rozpoznal). Czytalam ze sa nerwice/depresje niepodatne na leczenie i fakt ze cos jest trudno wyleczyc, ze nie ma mozliwosci pomocy przyprawia mnie o takie uczucie szoku, walacego serca, trzesacych sie nog ze mysle ze zwariuje i boje sie ze kiedys tych lekow nie wytrzymam, strace kontrole i popelnie samobojstwo! Moze ja wlasnie takim przypadkiem jestem, przechodzilam juz derealizacje, nerwice depresyjne itd ale mijalo za kazdym razem po 3-4 mies. Ogolnie mowiac, kazdy moj epizod nerwicy wygladal inaczej... za kazdym razem nie dosc ze jest i tak juz zle to jeszcze dodatkowo wkrecam sobie cos innego - tym razem borderline... (kiedys byla schizofrenia)... do tego mam stany depresyjne, placze czesto, czasem o nic... czasem miewam momenty ze sobie mowie - w koncu przejdzie, zawsze wczesniej przechodzilo...a za chwile dopada mnie czarne myslenie - moze jednak tym razem juz nie przejdzie, ze juz nie ma dla mnie ratunku, ze od tego wszystkiego pomieszaja mi sie zmysly..., przez to mam mieszanke raz lepszego raz smutnego nastroju od tygodnia, ja tak nie chce zyc! to bardzo mnie meczy! ide pojutrze do lekarza znowu...az mam poczucie winy ze ci sami ludzie musza ode mnie wysluchiwac te same rzeczy np co rok..az mi wstyd i zal mi np mamy ktora bardzo kocham a ktora sie mna bardzo przejmuje.... dodam ze boje sie tez tematu samobojstwa, juz samo slowo ze ktos je popelnil przeraza mnie, jak widze w opisach ze czesc depresji konczy sie samobojstwem to boje sie ze to bede ja... mam czasem przez to strasznie silne leki! to samo dotyczy osobowosci borderline (nie wiem czemu sobie to ubzduralam). Problem w tym ze jezeli hipochondria dot. np tego ze wmawiam sobie raka pluc to latwo jest stwierdzic poprzez badania ze nie mam racji...w przypadku chorob psychicznych natomiast - nie ma jasnej odpowiedzi... w ogole wydaje mi sie ze nie ma juz gorszych przypadkow niz ja sama ;-( jak czytam wasze wypowiedzi to wydaje mi sie ze ja mam najgorzej z was wszystkich... pozdrwaiam was, fajnie ze jest takie forum... -
hmm, przeczytalam wlasnie twoj post. U mnie moze az tak nie ma, ze mieszaja mi sie poglady... np w rozmowie. Ja bym to raczej nazwala niezdecydowaniem albo niepewnoscia w podejmowaniu decyzji. I zazwyczaj nie dokucza mi to jak jestem 'zdrowa', wtedy jakos szybciej i sprawniej sie wyrazam i wiem czego chce... mam z tym problem w momentach kiedy czuje sie zdolowana (zdarza mi sie niestety ze moja depresja nawraca... co prawda nie trwa jakos dlugo, ale jednak). Tez mialam problem z kierunkiem studiow, po studiach tez nie za bardzo wiedzialam co chce robic i czy mi sie to uda, mimo ze teraz mam satysfakcjonujaca mnie prace. Nie wiem, moze my po prostu jestesmy takimi osobowosciami, troszke niezdecydowane ;-)... Powiem ci tylko ze znam troche takich osob jak my...nie kazdy zawsze wie dokladnie czego chce. Moze to chwilowe u ciebie? Czy to jest depresja - nie wiem, nie sadze, ale moze troszeczke... skoro poplakujesz... U mnie na pewno, przeszlam to juz nie raz i teraz znowu przechodze. Tez placze z byle powodu lub nawet bez powodu. trzymaj sie!
-
carax, nie wiem czy mam to samo, ale po przeczytaniu twojego postu cos mnie tknelo, mam chyba podobnie... nie wiem czy o to ci chodzilo ale targaja mna tak rozne uczucia ze doslownie idzie zwariowac - wczoraj nie moglam zniesc samotnosci w domu i wydzwanialam do wszystkich zeby gdzies wyjsc, dzisiaj chce byc sama, wczoraj beczalam jak wariat i wydawalo mi sie ze to innych wina ze tak cierpie, a dzis od rana jestem zla na siebie za to ze obwiniam innych, czasami mam wizje bycia przykladna zona i matka (meza i dzieci jeszcze nie mam) a czasami wydaje mi sie ze malzenstwo to bezsens a dzieci nie lubie... te odczucia potrafia mi sie zmieniac z tygodnia na tydzien, czasem z dnia na dzien... juz sama nie wiem jaka osoba tak narawde jestem ale przeszkadza mi to tak samo jak tobie.... dodatkowo przy tym sie tym martwie i denerwuje ze jestem wariatka i deprecha gotowa, nerwica tez.... pozdrawiam
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
maggie78 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
hej wszystkim, nie jestem tu nowa, po prostu powrocilam po dluzszej nieobecnosci. Nie bede opisywac calej swojej historii, w skrocie brzmi to tak - rok temu przeszlam depresje, wg moich odczuc byla dosc ciezka, w dodatku z bardzo silna nerwica. Bralam leki przez okolo 13 miesiecy - pomogly juz po 3-4 miesiacach od poczatku choroby, kontynuowalam leczenie, zmniejszajac dawki az do maja tego roku i bylo dobrze. Na terapie nigdy nie poszlam. Wtedy gdy bylam chora nie sadzilam ze kiedys znow bede soba, ale udalo mi sie, praktycznie od poczatku tego roku bylam zywa, zdrowa osoba, nabralam pewnosci siebie, zylam fajnym zyciem towarzyskim itd. Bylam pewna ze mam juz to za soba. Musze powiedziec ze odkad odstawilam leki, cos niedobrego zaczelo sie dziac. Nie kojarzylam tego z nawrotem depresji - byla to zbytnia nerwowosc, gniew z banalnych powodow, nadmierna emocjonalnosc - potrafilam czesto poplakiwac ale trwalo to chwilke. Myslalam ze to moze moje hormony - jestem kobieta i miewam w koncu burze hormonalne :-) Gdzies podswiadomie jednak zaczelam rozmyslac ze moze to wszystko wraca.. tak bardzo tego nie chcialam, zaczelam sie bac powrotu depresji do tego stopnia ze zaprzatalam sobie tym mysleniem wiekszosc czasu. Ale sadzilam ze samym negatywnym mysleniem przeciez depresji nie wywolam (?) teraz wiem ze sie mylilam.. nie wiem w sumie dlaczego depresja mi wraca... czy spowodowal to moj pesymizm i nerwy, czy odstawienie leku (nie sadze zebym sie zbyt krotko leczyla), czy po prostu mam to juz w genach i tak mialo byc... Moja porzednia diagnoza byla depresja reaktywna - gdyz pojawila sie na skutek splotu kilku smutnych wydarzen, ale tym razem naprawde nie wiem czemu sie tak czuje... moze powod istnieje ale go sobie nie uswiadamiam... Lykam cos na uspokojenie i pewnie bede musiala wrocic do lekow, jestem PRZERAZONA ze bede musiala to znowu przechodzic, obecnie jest zle ale nie az tak zle jak ostatnim razem, lecz przerabialam to juz i wiem jak depresja sie zaczyna i znam siebie i swoj pesymizm i wiem ze tkwie w blednym kole. Placze wiekszosc dnia,nawet publicznie mi sie zdarza, w metrze.. czasem nie wiem dlaczego, czasem z bezsilnosci ze nie mam nad tym kontroli, ze znowu zasmuce innych i mame i siostre za ktorymi bardzo tesknie (nie mieszkam w Polsce), targaja mna tak rozne uczucia ze czuje ze jestem chyba jakims wariatem - zlosc, za chwile placz, za chwile jest ok a pozniej znowu atak strasznego zdenerwowania. Czego sie najbardziej boje? ze tak juz bedzie zawsze, ze nic nie da sie z tym zrobic, ze jestem trudnym przypadkiem, nie myslalam nigdy o odebraniu sobie zycia ale martwie sie ze moze nadejsc taki moment ze nie bede miec nad tym kontroli. Nie wiem co bedzie dalej, wiem ze musze pojsc znowu do lekarza...myslicie ze tym razem moze 'samo' przejsc? (mialam jakies 4 lata temu takie male zalamanie ktore przeszlo mi po 3 miesiacach bez zadnych psychotropow). Dac sobie jeszcze czas czy lepiej dmuchac na zimne i biec do lekarza? Moze pisze nie na temat tutaj, ale chcialam sie gdzies wyzalic... Ciekawe czy jest ktos tutaj kto walczy z depresja juz nie pierwszy raz.... pozdrawiam -
tez sie ostatnio zastanawialam jak to jest z tym CHAD-em czy cyklofrenia... przeszlam depresje ponad rok temu, najgorsze chwile trwaly stosunkowo krotko bo jakies 3-4 miesiace i pozniej byla poprawa... leczylam sie Seronilem, lek odstawilam po jakichs 15 miesiacach leczenia, bez skutkow ubocznych. Juz nawet w trakcie leczenia miewalam tzw wahania nastroju, moze nie jakies skrajne ale bywalo ze mialam np 'normalny' tydzien, pozniej kolejny tydzien byl super, troche nawet poimprezowalam, a za pare tyg znowu nie wiadomo skad taki maly 'dolek' sie przyplatal i trwal np 2 tyg. Okresy dobrego nastroju sie wydluzaly w miare leczenia, wiec zakladalam ze tak to ma po prostu wygladac - to zdrowienie :-) Ogolnie moge powiedziec ze od poczatku tego roku bylam znowu soba - odwazna usmiechnieta dziewczyna. Nigdy jednak nie stosowalam psychoterapii. Ostatnia tabletke wzielam jakies 3 mies temu i wszystko bylo ok, do teraz. zauwazylam ze po tej zeszlorocznej depresji jestem jakby slabsza psychicznie, bardziej podatna nawet na maly stres lub niepowodzenie. Od jakichs 2 tyg mam znowu powrot lekkich lékow i takiej malej melancholii..nie nazwe tego depresja ale PRZERAZLIWIE sie boje ze to moze wrocic!! nie wiem czy dam rade walczyc z tym znowu i to jest chyba teraz przyczyna mojego stanu... to smieszne ale lek przed lekiem, deprecha i przed tym ze kazdym nastepnym razem moze byc juz tylko gorzej zwala mnie z nog... boje sie ze moze kiedys znowu bedzie tak zle ze bede chciala ze soba skonczyc. Zostalo mi pelno Xanax'u z poprzedniego epizodu wiec po troszke go lykam i daje sobie kilka dni na to ze moze wszystko bedzie ok, jak nie - to czeka mnie powrot do lekarza :-( A jak to sie ma do tematu? Tez podejrzewam u siebie cyklofrenie albo tzw depresje nawracajaca.... bo jak wytlumaczyc takie odmienne stany co kilka miesiecy? czy ja juz nigdy nie bede normalna?
-
hej, dzieki za odpowiedz. Tym razem krotko. Tak, nadal biore leki, od poczatku bylam na seronilu (fluoksetynie), maksymalna dawka jaka bralam az do pazdziernika poprzedniego roku to 40mg, pozniej bylo 30 przez jakies 3 m-ce, teraz 20 a za 2 tyg mam nastepna wizyte u lekarza i pewnie zejdziemy do 10. Powiem tak, tamten post o calkowitym w moim mniemaniu wyleczeniu byl reakcja na duza poprawe samopoczucia jaka przyszla po kilku miesiacach udreki i moze przez porownanie do najgorszego mialam wrazenie ze to jest juz koniec koszmaru. W sumie to jest dobrze, miewalam jeszcze po drodze male 'doleczki' ale lekarz tlumaczyl ze to nadal proces leczenia i ze to moze sie zdarzac. Od tamtego czasu czuje sie raczej wyleczona, sam fakt ze jeszcze biore leki uswiadamia mi jednak ze leczenie tak naprawde jeszcze trwa. Podsumowujac, jakies 80% czasu od sierpnia tamtego roku to normalne zycie, jak przed choroba, dobry humor, praca itd. Te pozostale 20% to sa dni gorszego samopoczucia ktore pojawiaja sie m.in wlasnie w zwiazku z takimi snami! Zadnych innych lekow nie biore, xanax lyknelam moze ze 3 razy doraznie i jednorazowo gdyz zostalo mi kilka opakowan tego leku jeszcze z czasow choroby. Na terapie nie chodzilam, chcialabym ale jakos nie przemoglam sie nigdy. Wierze w sile rozmowy i nie jestem przeciwko psychoterapii, po prostu nie znalazlam czasu na nia wtedy. Kilka razy konsultowalam sie z psychologiem poprzez maila ale to nie to samo i niewiele mi dalo. Chyba mniej wiecej odpowiedzialam na twoje pytanka ? :-) pozdrawiam.
-
Hej, zamieszczam swoj post - wlasnie podobnego tematu szukalam. Jestem 'wyleczona' juz ofiara depresji/nerwicy, walczylam niecaly rok, oczywiscie z pomoca lekow (nadal biore juz jednak malutkie dawki i jestem bliska odstawienia). Tylko moje koszmary senne uswiadamiaja mi ze moze nie wszystko jeszcze jest dobrze ze mna - sen ktory opisze potrafi powtarzac sie kilka razy w tygodniu, potem dac mi spokoj np na 2 tyg i znowu powrocic. A wyglada to tak, ze sni mi sie jakas tam sytuacja, impreza, szkola, jakies egzotyczne wakacje... po czym uswiadamiam sobie (we snie) ze nie dam rady sie niczym cieszyc bo jestem w ciezkiej depresji!! Naprawde, wszystkie odczucia, smutek, zal, niechec do zycia przezywam jeszcze raz WE SNIE!!!! Zawsze miewalam dosc kolorowe i 'zywe' sny, ale ten jest nie do zniesienia. Podobno potrafie poplakiwac przez sen, chlopak to slyszal. Miewalam koszmary senne ze juz nie daje rady z depresja , ze chce sie zabic, jestem bezsilna! Po czym budze sie i serce wali mi jak oszalale, czasami nawet nie mam uczucia typowej ulgi w stylu :uff, dobrze ze to tylko zly sen i juz po wszystkim. Taki sen potrafi za mna chodzic caly dzien, ciezko mi zapomniec o tym ze znowu czulam jak to jest byc w depresji (mimo ze we snie), mam przez to zly nastroj, czasami nawet musze sobie pomoc xanaxem zeby sie nie roztrzasc na dobre! Co wy na to? Z przeszlosci wiem ze czesto snie o tym czego sie boje (np nie lubie latac samolotem i snia mi sie katastrofy lotnicze) ale tych snow o depresji po prostu NIE ZNOSZE! jak sobie pomoc? nie wiem, w zasadzie jak jest dobrze to o tym co bylo nie mysle w ogole... jak widac jednak lek przed nawrotem depresji jest mocno zakorzeniony w mojej podswiadomosci :-( Jedyne czego sie boje to to ze takie sny moga rzeczywiscie przyczynic sie do jej nawrotu.... co myslicie?
-
dziwne wahania nastroju/ choroba afektywna dwubiegunowa?
maggie78 odpowiedział(a) na maggie78 temat w Depresja i CHAD
Hej, Najwieksza dawka fluoksetyny jaka zazywalam w krytycznym okresie (przez okolo 5 miesiecy) bylo 40mg czyli 2 tabletki, poprawa przychodzila stopniowo, bez wahan nastroju. Te wahania zaczely sie dopiero jak juz zaczynalam z powrotem dochodzic do siebie. Na poczatku tego roku zmniejszylam dawke do 1 tabletki dziennie, 20 mg i w sumie duzej roznicy nie poczulam, tzn nie mialam zadnych efektow odstawiania ani zmniejszenia dawki. Wydaje mi sie ze te hustawki nastroju sa niezalezne od dawki leku lecz od tego ile nad tym wszystkim mysle i jak bardzo sie przejmuje (nerwice mam nadal niestety :-) . A odkad poczulam sie lepiej mam potworne obawy przed nawrotem depresji, czesto mam zle sny ze znowu jest nawrot choroby, zdarza sie ze kazdy slabszy dzien powoduje u mnie panike ze to wszystko wraca i bede musiala od nowa przez to przechodzic. A nerwy pogarszaja z kolei ten stan i kolo sie zamyka! To jest jedna z przyczyn spadku nastroju jaka udalo mi sie wyodrebnic, generalnie kazdy maly smutek odczuwam teraz 10-krotnie mocniej niz przed choroba. Wiec na to wyglada ze te spadki humoru nie sa tak zupelnie bez przyczyny. A z kolei radosc i energie odczuwam jak mam lepszy dzien i mysle sobie ze dam rade, ze moze to juz nie wroci nigdy, po prostu udaje mi sie czasem spojrzec na to optymistycznie, ide wtedy na zakupy, impreze itd. Skala wahan nastroju nie jest tez duza, i nie przypomina skrajnej psychozy, ale jednak te wahania sa odczuwalne, wiec moze jest to ta druga, slabsza odmiana choroby - hipomania a przemian z depresja. A tak w ogole to jestem straszna hipochondryczka wiec sama czasem juz nie wiem czy nie szukam problemow na sile :) pozdrawiam -
dziwne wahania nastroju/ choroba afektywna dwubiegunowa?
maggie78 opublikował(a) temat w Depresja i CHAD
Czesc wszystkim, od roku lecze sie na depresje/zaburzenia lekowe, na poczatku bylo trudno ale fluoksetyna (seronil) pomogla mi dosc szybko i po pol roku poczulam sie w miare zdrowa. Moj problem polega na tym ze odkad 'wyleczylam' depresje nadal zdarzaja mi sie takie momenty kiedy czuje ze to wraca. Trudno to opisac, sa to nieraz spadki nastroju w ciagu kilku, kilkunastu dni, trwajace tez kilka dni, maksymalnie 2 tygodnie i pozniej znowu wraca wszystko do normy. Od czerwca tamtego roku do dzisiaj mialam jak na razie 2 takie kilkunastodniowe 'upadki'. Dodam ze pozostala czesc czasu kiedy jestem 'normalna' nie przypomina co prawda stanu maniakalnego ale martwi mnie ta sytuacja poniewaz przez np 3 miesiace potrafie sie smiac, byc w dobrym nastroju, imprezowac ze znajomymi, miec duzo energii, a pozniej przychodzi ten stan smutku po to aby minac za pare dni i znowu przywrocic 'normalnosc'. Moze to po prostu lagodniejsza forma psychozy maniakalno-depresyjnej? Nadal lykam Seronil, co prawda male dawki ale moze powinnam brac jakis stabilizator nastroju? Mowilam lekarzowi, on twierdzi ze takie gorsze dni moga sie jeszcze zdarzac gdyz nadal sie lecze, mimo ze czuje sie juz prawie w 100% dobrze. Zauwazylam tez ze te napady smutku nie zawsze przychodza tak samoistnie, tzn cos je wywoluje - np dowiedzialam sie o ciezkiej chorobie kolezanki i to spowodowalo spadek nastroju -zanim zachorowalam na depresje takie informacje mnie zasmucaly, ale zwykle wracalo to do normy po kilku godzinach. Moze po prostu stalam sie zbyt podatna na dolki psychiczne? czytalam tez o tzw depresji nawracajacej... czeste lecz krotkie stany depresji, nawet kilka razy do roku. Juz nie wiem co myslec. Kilka dni temu bylam smutna, dzis jest 'normalnie'. Co o tym sadzicie? pozdrawiam -
witam wszystkich, tez mam podobnie, nachodza mnie czarne mysli, poczucie bezsensu istnienia, jakies takie mysli w stylu 'nawet jak chce zyc to i tak nie ma po co sie wysilac bo w koncu umrzemy'. Ja to nazywam 'dolkiem egzystencjalnym' i mysle ze ma to zwiazek z depresja ktora przechodzilam,a ktora powiedzmy ze juz wyleczylam. Pracuje, mam znajomych, jestem zdrowa fizycznie, mam kochanych rodzicow i dobrego chlopaka czyli mam wszystko co normalna osobe uczyniloby szczesliwa a ja jakos we wszystkim widze bezsens. To sie chyba nazywa anhedonia? tzn niemoznosc cieszenia sie niczym. Dodam ze jest to uczucie przemijajace, potrafie zapomniec o smutkach i cieszyc sie zyciem np przez 3 miesiace, a pozniej nagle to powraca i trwa, tydzien, dwa... w koncu jednak przemija - i to dla tych momentow wlasnie staram sie zyc. Bo wiem ze jak dotad to przemijalo po jakis czasie. Mialam mysli samobojcze. Mysli te skupialy sie raczej na takim zalozeniu ze jest przeciez tyle cudownych rzeczy na tym swiecie ktore mozna robic, tyle pieknych miejsc, przyszlosc moze byc piekna - a mnie tak jakos to wszystko obojetne jest. jezeli nie jestem w stanie niczym sie cieszyc to po co w ogole zyc, nie mam nic do stracenia. Przezywam ogromny lek kiedy takie mysli mnie nachodza. Mimo ze nie chcialabym tego to boje sie ze ktoregos dnia odbiore sobie zycie. Dodam ze w tej chwili nie jestem juz w stanie ciezkiej depresji, wiec nie wiem skad te mysli. Czy osoba nie bedaca w depresji moze takie mysli miec? wszystko to dziwne.... trzymam za nas kciuki w oczekiwaniu na lepsze dni. pozdrawiam
-
Depresja a strata ukochanego zwierzaka
maggie78 odpowiedział(a) na Smutna kruszynka temat w Depresja i CHAD
Hej, nawet nie wiesz jak dobrze cie rozumiem. Niedawno minal rok jak pochowalam swojego kotka, mial tylko 2 latka, tak naprawde nie do konca wiadomo co mu bylo. Zawsze zwinny i radosny, choroba zaatakowala nagle, w ciagu miesiaca zmienil sie niesamowicie, mial napady padaczki, nie bylo lekarstwa, leki ktore dostawal nie pomagaly... bardzo cierpial, a ja razem z nim. Nie moglam spac, jak jeszcze zyl mialam koszmary ze umiera, mialam ogromne ataki nerwicy, cierpialam razem z nim, kazdego ranka balam sie do niego zagladnac ze strachu ze moze juz nie zyje,plakalam jak dziecko za kazdym razem kiedy sobie o nim pomyslalam a mam 30 lat! Nie wszyscy rozumieli, zwlaszcza ci ktorzy nie lubia zwierzat. Niestety nie chcialysmy razem z mama i siostra by cierpial i pozwolilysmy mu godnie odejsc. Przez chwile poczulam ulge ze przynajmniej on juz nie cierpi, ze w kocim niebie jest mu dobrze. Pozniej zaczely sie ogromne wyrzuty sumienia, nie moglam sobie wybaczyc ze go uspilysmy, wpadlam w depresje bo z natury jestem bardzo wrazliwa osoba. Plakalam nocami jeszcze dlugo potem, wspominalam jaki byl kochany, zabawny, bylam zla na ta cala chorobe i niesprawiedliwosc... moglabym jeszcze dlugo opisywac jak zle sie czulam.... jedno ci moge obiecac - to przejdzie. I to nie dlatego ze o nim zapomnisz bo pewnie nie zapomnisz, ale dlatego ze pogodzisz sie w duchu z tym co sie stalo, zaakceptujesz fakt ze tak bylo dla niego lepiej niz zycie w cierpieniu. dlugo nie moglam uwierzyc ze z powodu zwierzaka mozna popasc w depresje. psychiatra uswiadomil mi ze to jest bardzo naturalna reakcja i ze wszystko po jakims czasie skonczy sie dobrze. I tak bylo. Uwierz mi. Nic ci go nie zastapi, kazdy zwierzak jest inny. Ja sobie wmawialam ze nie chce juz miec kota, z obawy ze cos takiego znowu sie stanie, ale.... nie minelo 4 miesiace a w domu pojawil sie nowy kotek :-) wzielysmy biedaczka ze schroniska, jest juz prawie rok z nami i na poczatku bylo mi smutno, bo nie moglam go tak pokochac jak poprzedniego. Teraz wszystko sie zmienilo, kazde zwierzatko zasluguje na milosc i teraz moja kicia jest tak kochana jak nigdy! Uwierz mi, wszystko sie jakos ulozy, widze ze kochasz koty, jak tylko smutek troszke ci przejdzie - wez nastepnego, taka moja rada. Wkrotce bedziesz go kochac tak jak poprzedniego. Trzymaj sie! -
Hej, ja tez wyzdrowialam, teraz juz jestem pewna. Chorowalam od marca tego roku, zalamalam sie po pewnych bardzo smutnych sytuacjach z tamtego okresu. Teraz jest lipiec i czuje sie zdrowa jak ryba, oczywiscie nie dala bym rady sama (probowalam), po 2 miesiacach poszlam do psychiatry, dostalam Seronil (lykam do dzis, podobno tak trzeba). Efektow nie widzialam dlugo, mimo ze powolutku bywalo lepiej, wreszcie gdzies pod koniec czerwca z dnia na dzien budzilam sie w lepszym nastroju, i tak mi zostalo do dzis. Z doswiadczenia moge powiedziec ze droga do zdrowia nie jest latwa, ale wyzdrowienie jest jak najbardziej mozliwe, mam wielu znajomych po podobnych przejsciach ktorzy moga to potwierdzic. Nie wiem na ile ciezka byla moja depresja (miewalam czasem czarne mysli o odejsciu z tego swiata) ale uparlam sie, uwierzylam mocno ze w koncu bedzie dobrze, no i jest. Na poczatku leczenia denerwowaly mnie wahania nastroju, ogromna sennosc, jakies takie 'spowolnienie'... ale wszystko z czasem przechodzi. Oczywiscie u jednych bedzie to pol roku, u innych 2 lata, ale w koncu przejdzie, uwierzcie!!! I namawiam do brania lekow, u mnie to one w 90% przyczynily sie do wyleczenia! Czytalam bardzo dobra ksiazke napisana przez pewnego angielskiego psychiatre, ktora bardzo pomogla mi w trudnych chwilach. Oto kilka jego przemyslen - Po pierwsze, depresja jest rowniez powazna choroba fizyczna, tak samo jak np niewydolnosc tarczycy - wtedy uzupelniamy niedobor hormonow tarczycy, a w depresji jest identycznie z tym ze uzupelniamy niedobor hormonow 'szczescia'. Dlatego trzeba przyjmowac leki wg wskazan, tak dlugo az rownowaga hormonalna powroci. Po drugie - nie ludzmy sie ze 'samo przejdzie' i nie odwlekajmy wizyty u psychiatry, to tak jak np z zapaleniem pluc, nikt nie odwazylby sie walczyc z tym sam, jezeli zauwazylibysmy u siebie pierwsze objawy i postepujace pogorszenie to na pewno pobieglibysmy zaraz do lekarza, w przypadku depresji ktora jest takze choroba fizyczna trzeba zrobic to samo, im szybciej, tym lepiej. Po trzecie - ludzie boja sie leczenia psychotropami bo nie sa one naturalnymi lekami tylko jakas chemia ktora dziala na mozg. Tak wlasnie jest, ale np penicylina czy inne antybiotyki tez sa czysta chemia a jakos latwiej im ufamy i nie wzbraniamy sie przed ich braniem w razie np ciezkiej anginy. I z reguly pomagaja. Antydepresanty TAKZE!. Po czwarte - antydepresanty NIE UZALEZNIAJA! O uzaleznieniu mozna mowic kiedy po jakims czasie przestajemy odczuwac pozytywne efekty po wzieciu danej dawki leku i dlatego musimy co chwile ja zwiekszac zeby zaczac odczuwac poprawe. Tak jest np w przypadku relanium, xanaxu i innych psychotropow. Antydepresanty maja to do siebie ze nie powoduja takich efektow, wrecz przeciwnie, zobaczycie ze z czasem coraz MNIEJSZE dawki beda przynosic rownie dobre efekty. Po piate - okolo 70% chorych trafia na 'swoj' lek, czyli ten ktory pomaga, dopiero po drugiej, trzeciej probie. Wiec nie zalamujcie sie ze pierwszy lek przepisany przez lekarza nie dziala, albo wolno dziala, poinformujcie o tym lekarza. I po szoste - depresja nas oslabia psychicznie i fizycznie, wiec jezeli na poczatku choroby, zanim leki jeszcze zaczna dzialac jestescie zmeczeni i macie ochote np spac w ciagu dnia, to spijcie, nie jesc - nie jedzcie, pozwolcie cialu zachowywac sie tak jak ono chce. Dopiero w momencie zauwazenia poprawy nalezy powoli wyznaczac sobie coraz bardziej ambitne cele, duzo spacerow, cwiczenia, relaks, dieta. Po siodme - KAZDY chory na poczatku nie ma wiary ze z tego jest wyjscie, jest to typowe w tej chorobie ale.... i tu po osme - depresje MOZNA CALKOWICIE WYLECZYC!!! Wiem ze moj post jest dlugi, ale chcialam przytoczyc wam kilka przemyslen ktore bardzo pomogly mi w najtrudniejszych chwilach. A tez juz myslalam ze mam schizofrenie, ze zwariowalam, ze nigdy z tego nie wyjde itd. Teraz zostaly mi tylko niesmaczne wspomnienia z tamtego okresu, ale to TYLKO wspomnienia i bede robic wszystko zeby nie dac sie juz depresji kolejny raz. Pozdrawiam i glowy do gory!
-
Hej, twoj stan nie jest 'dziwny', jest typowy dla depresji. Wiem, bo sama przez to przeszlam. Nie przejmuj sie ze po 2 mies. nie ma radykalnej poprawy, ja juz dzieki Bogu z tego wyszlam i nadal lykam tabletki (seronil) ktore mi bardzo pomogly a zaczely tak na serio dzialac gdzies po 2,5 mies. Musisz byc cierpliwy, u kazdego czas na dojscie do siebie jest inny, ja chorowalam od marca tego roku, i jak dzis na to patrze to nie moge uwierzyc ze moglam kiedykolwiek w cos takiego popasc, bo teraz czuje sie bardzo dobrze. Depresja jest uleczalna, mam na dowod siebie i kilka znajomych ktorzy tez juz dzis sa zdrowi. Pozdrawiam.
-
Hej, przeczytalam dzis w necie cos takiego: 'jestem jak komputer w ktorym system nie funkcjonuje zbyt dobrze' powie osoba z nerwica, 'jestem komputerem' - powie schizofrenik :)
-
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Hej wszystkim, Po pierwsze, kapralis, masz racje, nie wiem skad mi te 3 mies. wpadlo do glowy, chyba dlatego ze poprzednim razem tyle wlasnie czasu mi zajelo zeby sie 'otrzasnac' po podobnej sytuacji, wiec automatycznie przyjelam ze tym razem tez tak bedzie... ale wiem o czym mowisz, z tymi 'motylkami' ,tez masz racje :) Na razie nie umiem okazac milosci i radosci bo moj stan mi w tym przeszkadza, ale nie moge zrujnowac zwiazku przez jedna taka sytuacje. A poza tym u mnie dzis gorzej niz wczoraj, troche momentow 'zawieszenia' mialam ale z pamiecia i koncentracja juz ok. Generalnie te stany derealizacji chyba sie skracaja, przychodza i odchodza... Mam teraz takie dziwne 'cos', zmeczonyproblemami - ty o tym pisales, ze w sumie to nie wiem co jest normalnym stanem a co nie .. Teraz jak wydaje mi sie ze juz zyje w realnym swiecie przez wiekszosc dnia, to zastanawiam sie czy moze sie juz do tego przyzwyczailam, czy moze na tyle zwariowalam ze juz nie wiem cos jest prawdziwe a co nie i ze zaczynam nie widziec roznicy miedzy normalnoscia a nienormalnoscia... Kurcze, to takie skomplikowane.. Pozdrawiam -
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Witam wszystkich cierpiących na duszy... Dzis mialam taki fajny dzien, nie od rana co prawda, ale teraz jest 99% dobrze. To chyba wszystko przez to ze wrocilam do pracy po 2 tyg zwolnieniu. Zobaczylam znajome twarze, mialam duzo zaleglosci po przerwie i stos papierow na biurku i tak jakos czas fajnie zlecial. Nie mialam czasu myslec o tym co mi jest, ale duzo myslalam o tym co bedzie, a przynajmniej o tym co chce zeby bylo... I wracalam teraz po poludniu do domu, wreszcie zauwazylam ze swieci slonce, zjadlam obiad ze smakiem i nie chce zapeszac, ale jest duuuuuzo lepiej. Zauwazylam ze to wlasnie lęki, obojetne czy ataki paniki czy lek wolnoplynacy,powoduja to zamulenie umyslowe i poczucie dziwnosci, nierealnosci. Dzisiaj, kiedy sie nie denerwowalam i nie mialam czasu o tym myslec i 'nakrecac' sie rozwazaniami typu 'czy to objaw choroby psychicznej' w ciagu godziny wszystko odeszlo! Nie mialam problemu z koncentracja, uczucia pustki w glowie, poczucia snu na jawie. Oczywiscie zaczelo sie rano jak wstalam, pomyslalam - O Boze, jak ja mam sobie rade dac z tym wszystkim dzisiaj! Ale zmusilam sie i udalo sie. Od 11:00 rano nie poczulam ani jednej chwilki zdenerwowania! I to jest tak ze im dluzej udaje mi sie wytrzymac bez myslenia o tym, tym bardziej jestem na duchu szczesliwa ze sobie zaczynam radzic, a im bardziej sie ciesze tym wiecej pozytywnych emocji naplywa do mojej glowy i moze to jest wlasnie sposob na wyjscie z tego bez lekarstw. Poczucie nadziei ze to TYLKO szok emocjonalny i nie ma osoby ktora by z tego nie wyszla, niewazne po jakim czasie, jakos tak wplywa pozytywnie na myslenie i 'napedza' czlowieka. Najgorsze mam poranki, ale od dzisiaj mam prace na glowie wiec bede musiala wstawac, motywowac sie i nie pozwolic tym cholernym nerwom pozbawienia mnie pracy ktorej lubie i osoby ktora CHYBA jeszcze kocham. Pisze CHYBA, bo na razie jest jednak za wczesnie zeby ocenic co tak na prawde czuje. To jest wlasnie ten brakujacy 1% w moim dzisiejszym samopoczuciu. Musze dac sobie czas, zeby emocje i mysli wrocily do normy i wtedy podejme jakies decyzje. Wiadomo ze te stany powoduja odretwienie emocjonalne, ciezko mi nadal poczuc ze kocham ale wiem ze to uczucie wroci. Jesli nic sie nie zmieni po 3 miesiacach tzn ze rzeczywiscie moj chlopak nic juz dla mnie nie znaczy. Zmeczonyproblemami, trzymam kciuki za Ciebie i obiecuje ze BEDZIE DOBRZE. Nawet jak wyjde z tego wczesniej niz Ty, to nadal bede tu zagladac na forum, moze uda mi sie wam podsunac kilka wskazowek. Khasia, dolaczylam do forum tylko kilka dni przed Toba i wiem doskonale przez co przechodzisz. Jak widzisz nie zwariowalam jeszcze i juz dzisiaj wydaje mi sie ze powoli wracam do zycia. Wydaje mi sie ze czas robi swoje, sa osoby ktore potrzebuja jednego dnia (moj chlopak!!) a sa tez takie ktore potrzebuja pol roku zeby sie otrzasnac. Ale to wszystko przejdzie... Mialam cos takiego juz raz, 2 lata temu, nie w tak ostrej formie co prawda, ale podobnie... i trwalo 5-6 tyg. Pozniej udalo mi sie wrocic do zycia na kolejne 2 lata, az do ostatniej awantury. Ja juz taka jestem, nadwrazliwa, analizujaca kazdy detal, za duzo rozmyslajaca o sobie itd... i jak nie wypracuje jakiegos sposobu na to, to wiem ze sie jeszcze nie raz w zyciu powtorzy przy wiekszej klotni. Pozdrawiam Was wszystkich. Zagladne tu jutro. -
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Czesc, ja dzis znowu inaczej sie czuje, juz nie wiem czy lepiej czy gorzej, w kazdym razie dzisiaj mi przez glowe przemknela pierwszy raz ta okropna mysl ze juz nie ma dla mnie ratunku, ze dostalam pomieszania zmyslow, jestem nieuleczalnym przypadkiem, a jesli tak to po co zyc i sie meczyc? Wiem ze samobojstwa nie popelnie, szkoda by mi bylo zepsuc zycie najblizszym, wiem ze by cierpieli...ale z drugiej strony tak sie boje co mi sie w tej glowie podzialo! Dochodzi do tego ze zaczynam myslec ze moze cale to moje zalamanie to tylko urojenie, a jesli to urojenie to do choroby psych. i utraty kontaktu z rzeczywistoscia juz niedaleko. Klotnia byla ponad miesiac temu, fizyczne objawy sie niby skonczyly - placz, nerwowosc itd., nawet z ta derealizacja jest juz chyba duzo lepiej, a mimo wszystko czuje sie ciagle jakos dziwnie. I gdzies tam w srodku wiem, ze nie jest jeszcze 100% dobrze. Tylko ze teraz to juz trudno mi sprecyzowac co jest nie tak. Poza tym ze nie umiem sie cieszyc z niczego, nie przezywam tak intensywnie emocji jak kiedys, zobojetnialam na wiele rzeczy, nie mam motywacji, zapału, ale osobiscie uwazam ze to nie jest typowa depresja. Mam czesto uczucie pustki w glowie, ktos mnie pyta o cos na co wiem ze znam odpowiedz, ale nie umiem temu komus jakos logicznie, szybko i sensownie odpowiedziec, jakbym nie umiala sobie przypomniec jak cos sie robi np. dzisiaj chcialam zmienic kilka ustawien w swojej komorce i zajelo mi to tyle czasu co jakiejs staruszce! Totalny problem z pamiecia i koncentracja. Jesli chodzi o poped seksualny to nawet o tym nie wspominam, bo cos takiego teraz nie istnieje. Brak apetytu - tak samo! Jak ktos mi cos poda to zjem, ale jak mialabym teraz cos ugotowac to chyba zapomnialabym jak sie soli wode. Doslownie! Jestem zdruzgotana i chyba czas pojsc do specjalisty i moze sprobowac leków, czego chcialam uniknac. Jutro moj pierwszy dzien w pracy po 2-tyg urlopie, zobaczymy czy dam rade. Ogolnie to jestem na krawedzi zwariowania! P.S. Czy mozna sobie uroic chorobe psychiczna? I jak odroznic wtedy ze osoba chora jest zdrowa czy chora? Wlasnie takie problemy egzystencjalne mnie ostatnio mecza... za duzo i za bardzo analizuje rzeczy i juz mam tego dosc!! (( -
Z ta derealizacja u mnie bylo tak... Pierwszy raz 'przytrafilo' mi sie jak mialam moze 16 lat, bylam na wycieczce szkolnej w górach,w srodku lasu. Nagle wyobrazilam sobie ze dostaje ataku serca i jestesmy kilkanascie kilometrow od cywilizacji i nikt mi nie moze pomoc, nie wiem po co to sobie wyobrazilam ale dostalam wtedy pierwszy w zyciu atak paniki i derealizacja razem z depersonalizacja od tego momentu sie zaczely. Trwalo 2 miesiace i bylo koszmarem! To bylo ponad 10 lat temu, nie bylo internetu i forum zeby sobie poczytac ze tysiace innych ludzi tez tak ma, po prostu myslalam ze zwariowalam i nawet balam sie psychiatrze powiedziec co mi jest zeby mnie do szpitala nie wyslali :) Dostalam Xanax, bralam go moze z tydzien i NAGLE, jak reka odjal, w ktorys wieczor skonczylo sie i nie wrocilo ani na sekundę przez nastepne 12 lat!!! Drugi raz przytrafilo mi sie 2 lata temu, po ostrej awanturze ktora wykonczyla mnie psychicznie. Tym razem wygladalo troszke inaczej (wiemy w koncu ze d/d ma rozne formy), bylam jakby za szyba, odcieta od reszty swiata... trwalo bez przerwy tez okolo 2 mies.,moze krocej.. w koncu na sile wrocilam do pracy i do normalnego zycia i powoli odeszlo... na 2 lata. Teraz mam od jakiegos miesiaca, 3-ci raz w zyciu, tez po pewnej przykrej sytuacji zyciowej (moj lekarz mowi ze u mnie to raczej nie nerwica ale ostra reakcja na stres po jakims dramatyczniejszym przezyciu, ktora mija po okolo 2 mies). I d/d znowu wyglada inaczej. Tym razem przychodzi i odchodzi, potrafi trwac 2 dni a czasem tylko godzine. Czuje ze jestem tak bliziutko 'przebicia' sie przez to okienko do normalnosci, czasami mialam nawet poczucie ze juz jest wszystko ok...ale niestety.... mimo to czuje ze TO sie zmniejsza...i dam sobie jeszcze kilka tygodni, dopiero od jakichs 3 tyg to mam... Pozdrawiam moich wspoltowarzyszy niedoli i z wlasnego doswiadczenia moge powiedziec, TO istnieje tylko wtedy gdy nasz stan psychiczny jest mocno zachwiany... znikna niepokoj i lęki to zniknie tez depersonalizacja... taka mysl mnie trzyma przy zyciu. Glowy do gory!
-
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Hej, nie bylo mnie tu 2 dni, czulam sie swietnie przez ostatnie 48 godzin i myslalam ze juz ze mna wszystko ok... chociaz z drugiej strony pomyslalam sobie - kurcze, przeciez takie cos nie moze sobie ot tak odejsc, tak nagle, bo to by oznaczalo ze jestem nietypowym przypadkiem i na pewno ze mna cos nie tak :)))) ... wiec chyba troche na wlasne zyczenie tkwie w blednym kole: jest zle - martwie sie ze jest zle, jest dobrze - martwie sie ze moze to za szybko, moze to cisza przed burza itd. Ja sie chyba lubie martwic. W kazdym razie dzis rano wstalam i od razu wiedzialam ze dzis bedzie inaczej niz np wczoraj. Jakas taka roztargniona bylam, zaczelam znowu analizowac i obserwowac swoje zachowanie (cos czego udalo mi sie uniknac przez 2 dni) i wszystko wrocilo, na szczescie z mniejsza sila! Juz jest o niebo lepiej niz np tydzien temu, nawet nie nazwalabym tego lękami, to raczej jakies takie ogolne spięcie psychiczne i fizyczne tez, dzisiaj az mnie rozbolala przez to glowa. A trzymalo mnie dobrych kilka godzin, teraz wrocilam do domu i jest lepiej. Wiekszosc dnia chodzilam znowu 'zawieszona', nierozgarnieta, 'niekumata'.. nie wiem jak to jeszcze mozna opisac... generalnie uczucie derealizacji u mnie polega na tym ze wszystko sie dzieje gdzies tam obok mnie, poza mna, za jakas taka cienka niewidoczna granica....a ja sobie tu tkwie we wlasnej glowie i we wlasnych rozmyslaniach, niby wszystko widze, czuje itd ale te odczucia sa jakby mocno stlumione... to dotyczy nie tylko sfery psychicznej, uczuc, wrażen, myslenia i widzenia ale nawet węchu i smaku i dotyku!!!! wszystko tak, jakbym odczuwala 50 % mniej niz bedac w 'normalnym' stanie... az mnie to przeraża! I dziwne jest to ze czasem ten stan potrafi sie zmienic na normalny w kilka sekund, przychodzi powoli, ale odchodzi czasem bardzo szybko. Martwie sie ze to jednak moze cos z mózgiem, lekarz niby mowil ze nie...ale chyba do neurologa sie wybiore profilaktycznie. Poza tym jest lepiej, ogolnie chyba zmierzam ku dobremu, na cud nie licze ale staram sie wytrwac w tej nienormalnosci az calkiem przejdzie! Pozdrawiam wszystkich! (P.S. Zmeczonyproblemami, co u ciebie???) -
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Hej, to tak na pocieszenie (m.in Ciebie Zmeczonyzyciem). Wczoraj sie zaparlam - powiedzialam sobie ze sie nie dam, po prostu przestane zwracac uwage na pewne rzeczy, przestane sie obserwowac i kontrolowac i po prostu pozwole na naturalny bieg rzeczy... i wiecie co.. dzis bylo ok! Rano tylko jak wstaje to jakos tak sie to wszystko przypomina, ale wstalam szybko zeby nie miec czasu na lezenie i myslenie, spedzilam aktywnie dzien, teraz wieczorem czuje zmeczenie i naturalna potrzebe snu (wreszcie!) i chyba jest coraz lepiej, chociaz nie chce zapeszac bo to dopiero jeden dzien, a wiem ze TO lubi wracac.... w kazdym razie powrocily mi pozytywne emocje, duzo sie usmiechalam w towarzystwie znajomych, poszlam na babskie zakupy, sprobowalam nie myslec o chorobach psychicznych itd. Oczywiscie nie bylo tak na 100% dobrze, poczucie lekkiego 'zawieszenia' i mysl o tym co bylo jeszcze wczoraj pozostalo...ale generalnie uwierzylam w fakt ze im mniej sie o tym mysli tym szybciej to wszystko odchodzi... lekarz kazal mi dac sobie kilka tygodni na wyjscie z tej sytuacji i nie oczekiwac gwaltownych zmian, dodam ze nie chodze na zadna terapie, (mam tylko wsparcie u dwoch bliskich mi osob do ktorych sie moge wygadac) i nie biore zadnych regularnych lekow, tylko doraznie tabletke na uspokojenie na tzw krytyczne momenty. Na razie mam sie coraz lepiej i nie moge sie doczekac konca tego koszmaru, poki co staram sie znalezc jakis sposob na to wszystko i mam nadzieje ze jestem na dobrej drodze... pozdrawiam. -
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
maggie78 odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
... Hej 'zmeczonyproblemami', milo ze nie jestem sama, bo juz myslalam ze wariuje. Najbardziej dobija mnie teraz ten stan 'odretwienia emocjonalnego'. Nie chodze na terapie bo lekarze mowia ze samo przejdzie i ze w 99.9% przypadkow nie prowadzi to do choroby psych. Mnie oczywiscie zalamal ten 0.01%, i ubzduralam sobie ze tym przypadkiem bede ja. Sluchajcie, ja swiruje, nie wiem co sie ze mna dzieje, niby wszystko z zewnatrz wyglada normalnie, znajomi mowia ze nic nienormalnego we mnie nie widza oprocz nadmiernego przejmowania sie soba i swoim wnetrzem, a ja wewnatrz czuje ze nie jest normalnie. To podobno etapy wychodzenia z zalamania nerwowego, czy tez ostrej reakcji na stres. Od 2 tyg mam codziennie inne objawy, raz mam derealizacje, oszolomienie, pozniej to odchodzi i przychodzi stan jakby ulgi, powrotu emocji, 2 dni temu plakalam kilka godzin, z poczucia bezsilnosci i tkwienia w 'czarnej dziurze', 3 dni temu mialam ataki paniki i jakies stany oszolomienia, od wczoraj z kolei jakby mi sie wszystko uspokoilo i w mozgu wylaczylo.. nie czuje nawet leku tylko jakies takie napiecie w srodku, nie moge sie niczym cieszyc, wszystko jest mi obojetne, nie moge znalezc łez nawet jak chce plakac, nie mowiac juz o takich odczuciach jak milosc, jak gumowa lalka jestem... bez uczuc. I to nie po lekach bo lekow nie biore. Rozmawialam z lekarzem i mowi ze wszystko samo wroci, ale ze to nie stanie sie z dnia na dzien.. Chodzi o to ze ja nie moge znalezc w sobie pozytywnych mysli i nadziei ze z tego wyjde...wydaje mi sie ze to koniec, ze to ta postac schizofrenii/innej choroby psych. gdzie co prawda nie ma urojen i omamow ale jest otepienie emocjonalne... i to jest ta najgorsza oporna na leczenie forma... Nie potrafie o niczym innym myslec, caly czas kontroluje to co robie, jakbym sprawdzala czy to co robie kwalifikuje sie jako 'normalne', czy 'nienormalne' dzialanie...nie znajduje w niczym przyjemnosci, robie rzeczy bo musze, nie bo chce... w ogole czuje sie jakos dziwnie... nie moge usiedziec w miejscu, jestem nerwowa..., o dziwo lepiej spie ostatnio, ale nie potrafie sie naturalnie rozesmiac, rozplakac, wspolczuc.. tak mam od dwoch dni... z koncentracja i pamiecia ostatnio akurat lepiej, ale w ogole ostatnie tygodnie to dla mnie totalny chaos... i tak sobie tez mysle... co jezeli ja nie mam choroby psych, a tylko ją sobie uroilam i to urojenie to wlasnie objaw tej choroby! Boze... kolko zamkniete... Juz wymiekam... moze to faktycznie lagodny poczatek czegos gorszego... -
Hej, mam dokladnie to samo, z tym ze nie codzien... wczoraj byl ze mne klebek nerwow, dygotalam, drzalam, caly dzien przeplakalam... pozniej wygadalam sie do przyjaciela, musialam wziac lek uspokajajacy i dzisiaj rano budze sie ....zero odczuc! do tego stopnia ze jakby teraz na ulicy na moich oczach kogos potracil samochod to pewnie by mnie to nie ruszylo... wiem o czym piszecie! I zgadzam sie ze to reakcja obronna organizmu na stres... po prostu sa moze momenty ze nasz mozg wie, ze juz wiecej nie przyjmie i wylacza przekazniki...po to aby sie cialo i umysl zrelaksowalo... mialam tak juz kilka razy, czasem trwa pare godzin, czasem kilka dni..ale zawsze wraca..z tym ze wracaja tez odczucia, te negatywne, wiec tez juz nie wiem co lepsze.... teraz wlasnie tak mam, chodze jak robot, staram sie relaksowac i wiem ze to w koncu minie... to nie schizofrenia... chyba... u mnie to raz nerwy, raz depresja to powoduja... glowy do gory, MUSI BYC LEPIEJ!